Lewandowski otworzył czteropiętrową restaurację. Poznaliśmy menu oraz ceny

Robert Lewandowski w poniedziałek otworzył nowy lokal. „Nine’s” to czteropiętrowy budynek znajdujący się w Warszawie, w którego skład wchodzą część restauracyjna oraz bar sportowy. Piłkarz Bayernu jest jednym z trzech właścicieli przybytku.

„Nine’s” mieści się w zrewitalizowanym budynku XIX-wiecznej warzelni. W poniedziałek udostępniono sam bar sportowy, w którym znajduje się kilkanaście telewizorów. Samo pomieszczenie może pomieścić natomiast 115 osób, o czym poinformował na łamach „WP Sportowe Fakty” Jacek Trybuchowski, jeden ze współwłaścicieli.

– Pamiątek związanych z Robertem jest tu najwięcej, ale naszym celem jest również wyeksponowanie innych sportów i sportowców. Będzie u nas można obejrzeć nie tylko mecze piłkarskie, inne zawody również – dodał Trybuchowski.

Bawarskie precle

Poza barem sportowym ważną częścią lokalu jest restauracja. Na jej terenie znajduje się między innymi „pretzel bar”. Można w nim zamówić specjalne bawarskie precle w kształcie „9”, a więc numeru, z którym występuje na co dzień Lewandowski.

Co więcej, przekąska serwowana jest w wielu wariantach. Podstawowa wersja kosztuje 10,90, zaś tzw. „Hat Trick Pretzel Pizza” kosztuje już 41,90. W skład takiej opcji wchodzą trzy minipizze z neapolitańskiego ciasta preclowego z różnymi dodatkami.

Menu precli jest bardzo bogate
fot. WP Sportowe Fakty

„WP Sportowe Fakty” podają, że w restauracji góruje kuchnia amerykańska i azjatycka. Portal uspokaja jednak, że znajdzie się coś także dla smakoszy polskiej gastronomii.

– Lokal ma w sumie trzy kuchnie, a menu sports baru nieco się różni od tego w zajmującej dwa poziomy restauracji. Przeważa kuchnia amerykańska, ale i azjatycka jest mocno reprezentowana. Nie brakuje też jednak polskich elementów jak choćby schabowy z kością – czytamy.

Fragment menu dań głównych, tak zwane main goals
fot. WP Sportowe Fakty

Fan Zone

W najwyżej położonej części lokalu znajduje się jeszcze „Fan Zone”. Pomieszczenie zawiera prawdziwą trybunę, zdolną pomieścić 65 osób, a także wielki telebim. Goście będą mogli oglądać na nim wydarzenia zarówno piłkarskie, jak i z innych sportów.

„WP Sportowe Fakty” podają, że pierwszym transmitowanym meczem ma być spotkanie reprezentacji Polski z San Marino.

Sterling i Olmo na celowniku Barcelony. Wiadomo, ile klub może wydać zimą

Ile FC Barcelona będzie mogła przeznaczyć zimą na transfery? „Mundo Deportivo” ujawniło dokładną kwotę. Pieniądze mają wystarczyć na zakup dwóch piłkarzy. 

W poniedziałek pojawiła się informacja o planach transferowych Dumy Katalonii. Z ustaleń wspomnianego „Mundo Deportivo” wynikało, że działacze Barcelony chcą ściągnąć Raheema Sterlinga oraz Daniego Olmo. Dodatkowo dziennikarze zaznaczyli, że klub ma otrzymać wystarczające środki na obu piłkarzy.

Jaką kwotą będą dysponować?

Dzień po publikacji informacji o planach klubu „Mundo Deportivo” idzie o krok dalej. We wtorek ujawniono dokładną kwotę, jaką zimą może wydać Blaugrana. Dziennikarze ustalili, że będzie to… 16 milionów euro.

https://twitter.com/FCBarcelonaFl/status/1445171447664623616?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1445171447664623616%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.meczyki.pl%2Fnewsy%2Ftyle-fc-barcelona-bedzie-mogla-wydac-na-zimowe-transfery-dziennikarze-podali-konkretna-kwote%2F174773-n

Środki pochodzą z Finansowego Fair Play, obowiązującego w La Liga. Z takim budżetem Barcelona nie ma raczej co myśleć o transferach definitywnych. Najprawdopodobniej Joan Laporta wraz ze swoim sztabem skupią się na pozyskaniu zawodników poprzez wypożyczenia.

Depay stanowczo podsumował swój transfer do Barcelony. „Jak możesz mnie o to pytać?”

Memphis Depay trafił do FC Barcelony tego lata. Holender w obliczu wszystkich problemów katalońskiego klubu miał zostać nowym liderem po odejściu Leo Messiego. Dziennikarz „ESPN”, biorąc pod uwagę obecną sytuację Blaugrany zapytał 27-latka, czy żałuje przenosin na Camp Nou. 

W ostatnich tygodniach Barcelona prezentuje się beznadziejnie. Pod wodzą Ronalda Koemana drużyna zupełnie zatraciła swój styl i notorycznie notuje straty punktów czy to w La Liga, czy w Lidze Mistrzów.

Latem do Katalonii trafiło kilku zawodników na zasadzie wolnych transferów. Jednym z nich był Memphis Depay, dla którego była to szansa na grę w jednej drużynie z Leo Messim. Argentyńczyk opuścił jednak klub i przeniósł się do Paris Saint-Germain.

Nie żałuje

Wydawało się, że po odejściu 33-latka to Holender przejmie rolę lidera ofensywy. Na razie nie za bardzo ma jednak możliwość zaprezentowania pełni swoich umiejętności. Loty zdecydowanie obniżyli bowiem inni piłkarze Blaugrany, a i styl preferowany przez Ronalda Koemana pozostawia wiele do życzenia.

Mimo ciężkiej sytuacji Depay nie żałuje, że wybrał Barcelonę. Na pytanie dziennikarza „ESPN” odpowiedział stanowczo.

– Jak w ogóle możesz mnie o to pytać? To wciąż FC Barcelona, człowieku – odparł ostro.

– Czy wiesz, jak duży jest ten klub i co się dzieje zawodnikiem, kiedy przenosi się do takiego klubu? Nigdy nie będę tego żałował – zaznaczył.

– Wiemy, jaka jest sytuacja w Barcelonie. Wszyscy wpadają w panikę, ponieważ ludzie nie są do tego przyzwyczajeni. Przywykli do wygrywania i świetnego futbolu. Ale nie martwię się tym. Jestem pewien, że sytuacja jeszcze się odwróci – podsumował Holender.

Paulo Sousa ponownie o Mattym Cashu. „To będzie decyzja selekcjonera”

W poniedziałek odbyła się konferencja prasowa Paulo Sousy przed październikowym zgrupowaniem kadry. Poza potwierdzeniem nieobecnych zawodników Portugalczyk poruszył także inne tematy. W tym ponownie zabrał głos w sprawie Matty’ego Casha.

Piłkarz Aston Villi w ostatnim czasie podbija polskie media. O jego staraniach o polskie obywatelstwo rozpisywały się praktycznie wszystkie portale w kraju. Sprawa ewentualnego powołania 24-latka do reprezentacji budzi wielkie emocje.

„Na razie nie mogę wiele powiedzieć”

Nic więc dziwnego, że na poniedziałkowej konferencji padło pytanie o prawego obrońcę. Paulo Sousa odpowiedział jednak dosyć zdawkowo.

– Tak jak już mówiłem, on na razie nie ma jeszcze polskiego obywatelstwa, na razie nie mogę wiele powiedzieć o tej sytuacji, na razie trzeba się skupiać na zawodnikach, których mamy, to będzie oczywiście decyzja selekcjonera – stwierdził Sousa.

W najbliższym meczu z San Marino swój pożegnalny mecz rozegra Łukasz Fabiański. Selekcjoner poświęcił kilka słów także golkiperowi West Hamu.

– Sądzę, że zawodnik, który przeżył tak ważne chwile w reprezentacji, zasłużył na coś takiego – ocenił.

Coraz więcej nieobecnych na zgrupowaniu. Sousa potwierdził brak kolejnego piłkarza

Ledwo co pojawiła się informacja o nieobecności Macieja Rybusa na zgrupowaniu reprezentacji Polski, a już mamy kolejnego nieobecnego. Paulo Sousa potwierdził, że Nicola Zalewski nie zagra w październiku w narodowych barwach. 19-latek potrzebuje czasu z rodziną po śmierci ojca. 

Dwa tygodnie opublikowano listę powołanych na najbliższe zgrupowanie reprezentacji Polski. Z powołanych odpadł już Arkadiusz Reca czy Maciej Rybus, co Sousa oficjalnie potwierdził na konferencji prasowej.

– Rybus i Reca niestety nie dołączą na zgrupowanie ze względu na kontuzje. Mamy inne możliwości z Gumnym czy Kędziorą. Możemy także zdecydować się na skrzydłowego – powiedział selekcjoner.

Niewykluczone, że podobny los czeka Bartka Drągowskiego, który doznał urazu w końcówce meczu Fiorentiny z Napoli. Więcej informacji na jego temat poznamy jednak dopiero we wtorek.

– Jutro dowiemy się, jak wygląda sytuacja z Drągowskim. Jeśli Drągowski nie będzie mógł pojawić się na zgrupowaniu, będziemy musieli kogoś dowołać na pozycję bramkarza, dlatego że Fabiański zagra tylko przeciwko San Marino – dodał.

Kolejny nieobecny

Z powołanych na zgrupowaniu nie stawi się również Nicola Zalewski. 19-latek przeżywa trudne chwile. Kilka dni temu jego ojciec przegrał walkę z nieuleczalną chorobą. Sousa wyjaśnił, że piłkarz AS Romy potrzebuje obecnie czasu.

– Nicola Zalewski nie będzie w stanie być z nami. To dla niego trudny czas. Musi być z rodziną. Wspieramy go – przyznał Portugalczyk.

 

Kolejny reprezentant Polski kontuzjowany. Problem Paulo Sousy coraz większy

Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl poinformował, że Maciej Rybus opuści październikowe mecze reprezentacji Polski! 32-latek zmaga się z problemami mięśniowymi, które wykluczą go z najbliższego zgrupowania.

Niedawno potwierdzono przykre informacje związane z Arkadiuszem Recą. Piłkarz włoskiego Crotone zerwał mięsień czworogłowy i na pewno nie przyjedzie na spotkania z San Marino (9 października) i Albanią (12 października). To jednak nie koniec problemów Paulo Sousy.

Uboga lewa strona

Po kontuzji Recy do rotacji na lewej stronie defensywy Portugalczykowi wciąż zostawali: Tymotusz Puchacz i Maciej Rybus. Niestety, według Tomasza Włodarczyka piłkarz Lokomotivu również opuści zgrupowanie kadry.

32-latek nie trenował w klubie od czasu, kiedy rozegrał 10 minut w meczu z Anglią we wrześniu. Dziennikarz dodaje, że „Ryba” dopiero w środę miał pierwsze zajęcia biegowe.

– Dziś udało nam się potwierdzić, że piłkarz Lokomotiwu nie przyjedzie do Warszawy – czytamy na portalu meczyki.pl

Fatalna kontuzja Drągowskiego. 24-latek opuści zgrupowanie reprezentacji Polski?

Fatalne wieści z Włoch. Bartłomiej Drągowski ostatnie spotkanie Fiorentiny z Napoli opuścił ze łzami w oczach. Polak prawdopodobnie doznał kontuzji kolana i możliwe, że nie stawi się na październikowym zgrupowaniu reprezentacji.

Drągowski w meczu z Napoli ponownie pokazywał dobrą formę. Bramkarz obronił nawet rzut karny w pierwszej połowie spotkania.

Ostatecznie nie przyniosło to jednak „Violi” korzyści. Napoli wygrało z gospodarzami (2-1) i umocniło się na pozycji lidera Serie A. Dla Fiorentiny był to podwójny cios. Poza porażką kontuzji w samej końcówce meczu doznał Barłomiej Drągowski.

Fatalne wieści

Tuż przed ostatnim gwizdkiem kolano 24-latka nienaturalnie się wygięło. Golkiper opuszczał murawę ze łzami w oczach, kryjąc twarz w rękach. Niewykluczone, że kontuzja wykluczy go z udziału w najbliższym zgrupowaniu reprezentacji Polski.

Poza Drągowskim ze zgrupowania odpadł już Arkadiusz Reca. Na domiar złego Tomasz Włodarczyk poinformował, że podobny los ma spotkać Macieja Rybusa. Obrońca Lokomotivu zmaga się z problemami mięśniowymi.

Michniewicz tłumaczy porażkę z Lechią Gdańsk. „Czasu na regenerację było niewiele”

Legia Warszawa doznała w niedzielę dotkliwej porażki z rąk Lechii Gdańsk (1-3). Po fenomenalnym meczu z Leicester City mistrzowie Polski zawiedli na całej linii. Czesław Michniewicz po klęsce tłumaczył swoich piłkarzy i ich kiepską postawę. 

Lechia Gdańsk nie pozostawiła żadnych złudzeń przyjezdnym z Warszawy. Legioniści nie mieli zupełnie nic do powiedzenia, co nie tylko potwierdza wynik. Także wszystkie statystki były zdecydowanie po stronie gospodarzy.

Zmęczenie

Porażka Legii, i to tak wyraźna, była o tyle dziwna, że kilka dni wcześniej mistrzowie Polski zagrali świetne spotkanie przeciwko Leicester City (1-0). Według Czesława Michniewicza wymagający mecz z „Lisami” odbił się na starciu z Lechią.

– Cóż można powiedzieć po takim meczu? Lechia przeważała przez całe spotkanie o przegraliśmy zasłużenie. Niewiele więcej mam do dodania. Na szczegółową analizę przyjdzie jeszcze czas, jeśli chodzi o zachowanie poszczególnych zawodników na boisku. Wczoraj mieliśmy trening w Gdańsku, pierwszy po meczu z Leicester. Mówiłem, że nie wygląda to dobrze, było widać u zawodników ciężkie nogi. Wiedzieliśmy więc, że musimy dokonać korekt w składzie. Czasu na regenerację było bardzo niewiele. Na pełną regenerację trzeba minimum 72 godziny – cytował Michniewicza portal legionisci.com.

Planowaliśmy, że po przerwie wyjdą na boisko ci, którzy grali w meczu z Leicester, ożywią grę, stworzą kilka składnych akcji i strzelą bramki. Tak się nie stało. W całym meczu popełniliśmy dużo błędów, straciliśmy 3 bramki, z których dwóch absolutnie można było uniknąć. Mieliśmy też swoje sytuacje, np. Kastrati mógł podawać do Emreliego. Poza tym nie przypominam sobie inne 100% sytuacji, były jakieś wrzutki, dośrodkowania, ale nic zagrażającego bramce. Czy Lechia nas zaskoczyła? Nie. Lechia zagrała dobre spotkanie, miała lepszy dzień, wykorzystała swoje sytuacje – dodał szkoleniowiec.

Najgłupsza czerwona kartka w historii? Piłkarz wyleciał z boiska po bramce… [WIDEO]

Nicolas Stefanelli, napastnik szwedzkiego AIK Stockholm może się pochwalić jedną z prawdopodobnie najgłupszych czerwonych kartek w historii. Argentyńczyk strzelił gola na 1-0 w meczu z Djurgarden, po czym ściągnął z siebie koszulkę. Kilkanaście minut wcześniej otrzymał jednak żółtą kartkę. Jak wiadomo, za zdejmowanie trykotu na boisku piłkarz również może otrzymać taki kartonik. Tak stało się i w tym przypadku…

https://streamable.com/pegikh?fbclid=IwAR37WwyNh5Hip404K8n6LCCx7HvleWzu4o2lDE0tTOKUKRlixrxlKfDpeiA

Na szczęście Stefanelliego, jego gol okazał się jedynym w tym spotkaniu. AIK Stockholm pokonał tym samym Djurgarden i zrównał się punktami z lokalnymi rywalami. Obie ekipy zajmują ex aequo miejsce lidera ligi szwedzkiej.

Ansu Fati mógł nigdy nie zagrać w Barcelonie! Kilka lat temu był bardzo blisko innego klubu

Ansu Fati mógł nigdy nie zagrać w FC Barcelonie! Zaskakujące doniesienia z mediów. 18-latek kilka lat temu był bardzo blisko transferu do OGC Nice.

Obecnie Hiszpan budzi ogromne nadzieje wśród kibiców Dumy Katalonii. Tuż przed kontuzją, której doznał niemal rok temu, zaczynał powoli grać pierwsze skrzypce w składzie. Niedawno Fati wyleczył uraz i wrócił do gry. W swoim pierwszym spotkaniu sezonu od razu strzelił bramkę. Potwierdził tym samym swój wpływ na grę Barcy.

Nigdy mógł w niej nie grać

Niewykluczone, że w przyszłości Fati okaże się „nowym Messim”, którego sympatycy Blaugrani swego czasu tak gorączkowo poszukiwali. Co ciekawe jednak 18-latek mógł nigdy nie zadebiutować w barwach Barcelony.

W 2018 roku ofensywny zawodnik był bowiem bliski przejścia do… OGC Nice. Matteo Moretto dodaje, że negocjacje między klubem a piłkarzem były na tyle zaawansowane, że jego ojciec pozował już z koszulką syna w barwach Nicei.

https://twitter.com/_BarcaInfo/status/1443932905164652549

Co finalnie zawiodło? Według dziennikarza rozeszło się o problemy z paszportem.

 

Guardiola przewidział fatalny transfer FC Barcelony. Ostrzegał przed tym zawodnikiem

Eric Garcia latem zamienił Manchester City na FC Barcelonę. 20-latek miał okazję współpracować z Pepem Guardiolą, który nie był jego zwolennikiem. Okazuje się, że przed sezonem szkoleniowiec „Obywateli” ostrzegał Katalończyków przed ściągnięciem młodego stopera. 

Biorąc pod uwagę problemy finansowe Barcelony, Joan Laporta musiał się mocno nagimnastykować, aby latem ściągnąć na Camp Nou nowych piłkarzy. Pozyskano między innymi Memphisa Depya, Luuka de Jonga czy Sergio Aguero i Erica Garcię.

Ostrzeżenie

Kontrakt wychowanka Blaugrany z Manchesterem City wygasał tego lata. 20-latek zdecydował się na powrót do swojego macierzystego klubu, gdzie wiązano z nim ogromne nadzieje. W mediach, co i rusz porównywano go z Gerardem Pique.

Oczekiwania okazały się jednak zgubne. Garcia gra zdecydowanie gorzej, niż zakładano przed sezonem. Co ciekawe, stoper dwukrotnie został wyrzucony z boiska za czerwone kartki.

Okazuje się, że w pewien sposób taki scenariusz przewidział Pep Guardiola. Szkoleniowiec City miał latem ostrzegać Barcę przed pozyskaniem Garcii. „El Nacional” podaje, że Katalończyk skupił się wówczas przede wszystkim na niewielkim doświadczeniu 20-latka. Dodatkowo miał stwierdzić, że nie nadaje się on do gry w pierwszym składzie, a jego obecność budzi spore ryzyko i niepewność na boisku.

Angielskie media komentują porażkę Leicester. „Legia atakowała, jakby walczyła o finał””

Legia Warszawa świetnie zaprezentowała się w meczu z Leicester City (1-0) i zdobyła kolejne punkty w Lidze Europy. „Wojskowi” po dwóch kolejkach mają komplet zwycięstw i sześć „oczek” na koncie. Angielski zespół zaprezentował się natomiast wyjątkowo słabo, co odnotowały media z Wysp. 

„Lisy” weszły w mecz słabo i dały się sprowadzić Legii na własną połowę. To właśnie gospodarze prowadzili grę przez pierwsze 45 minut. Druga połowa przebiegała już raczej pod dyktando gości, lecz mistrzowie Polski wyprowadzali groźne kontrataki. Oprócz tego mądrze się bronili, dzięki czemu utrzymali jednobramkowe prowadzenie aż do końca spotkania.

Bezbarwne Leicester

W Polsce zwycięstwo Legii odbiło się szerokim echem. Kibice oraz dziennikarze byli zachwyceni tym, w jaki sposób zespół z Ekstraklasy potrafi rzucić wyzwanie drużynie z Premier League.

O wyniku głośno zrobiło się także w Anglii. Tamtejsze media karcą Leicester za ich słabą grę. Doceniają za to postawę „Wojskowych”.

– Legia utrzymuje się na szczycie grupy po bardzo nijakim i zachowawczym występie Leicester, któremu zdawało się brakować wyobraźni. Mnóstwo posiadania piłki, ale zero kreatywności – pisze „Daily Telegraph” w relacji zatytuowanej „Legia Warszawa dała bezbarwnemu Leicester lekcję kontrataku”.

– Potężny okrzyk radości na trybunach i łzy szczęścia na boisku – Legia zgarnęła ogromny skalp, pokonując Leicester. To był fatalny występ „Lisów” – dodaje „Daily Mail”.

– Leicester ma w tym sezonie paskudny nawyk powolnego rozpoczynania meczów i w Warszawie ponownie zawinili. Cała drużyna wyglądała na dziwnie ospałą, wolno podawała i poruszała się z taką werwą i nieprzewidywalnością jak taśma bagażowa. Podczas gdy Legia atakowała, jakby walczyła o finał pucharu, niektórzy piłkarze Leicester wyglądali, jakby to była ostatnia rzecz, o jakiej myśleli – ocenił z kolei „The Guardian.

Emreli? Top

Brytyjskie media skupiły się dodatkowo na bohaterze czwartkowej rywalizacji. Mahir Emreli fantastycznie wpasował się w koncepcję Czesława Michniewicza. Azer potwierdził swoje wyjątkowe umiejętności przy bramce, kiedy doskonale utrzymywał się przy piłce, mimo nacisków rywali.

– Jednym z najważniejszych wniosków płynących ze zwycięstwa Legii Warszawa była jakość Emreliego. Reprezentant Azerbejdżanu rewelacyjnie rozpoczął sezon i po raz kolejny udowodnił swoją wartość. I nie chodzi tylko o jego sprawność pod bramką, ale też umiejętność utrzymywania się przy piłce i rozgrywania – zaznacza „The Independent”.

– Nie zdziwcie się, jeśli w ciągu najbliższych 12 miesięcy Emreli będzie łączony z przenosinami do jednej z pięciu najlepszych lig europejskich – dodaje dziennik.

24-latek w tym sezonie strzelił 10 goli w 18 występach dla Legii. Zanotował także jedną asystę.

Klasa Kaspera Schmeichela. Piłkarz Leicester City docenił młodych bramkarzy Legii

Legia Warszawa wygrała w czwartek z Leicester City (1-0). Dzięki wygranej nad „Lisami” mistrzowie Polski mają komplet punktów po dwóch kolejkach fazy grupowej Ligi Europy. Dodatkowo „Wojskowi” nie stracili jeszcze gola w tych rozgrywkach. W drugim meczu cegiełkę do tego osiągnięcia dołożył Cezary Miszta. Młodego bramkarza docenił starszy kolega po fachu, a więc Kasper Schmeichel. 

Legioniści całkowicie zdominowali przyjezdnych w pierwszej połowie meczu na Łazienkowskiej. Dzięki temu udało się także strzelić bramkę, która okazała się jedynym trafieniem w tym spotkaniu. W drugiej połowie inicjatywę przejęli goście, jednak nie byli w stanie strzelić gola Legii.

Miły gest

Spora w tym zasługa, między innymi Cezarego Miszty. Wcześniej 19-latek był krytykowany przez kibiców za swoje występy w Ekstraklasie. Tym razem jednak zamknął usta swoim krytykom, kiedy w końcówce spotkania fenomenalnie obronił strzał po rzucie rożnym.

Postawę młodszego kolegi po fachu docenił Kasper Schmeichel. Duńczyk wymienił się z bramkarzem swoją koszulką. 34-latek nie zapomniał także o drugim perspektywicznym golkiperze Legii. Kacper Tobiasz od piłkarza „Lisów” otrzymał rękawice.

 

 

 

Co za słowa bramkarza Leicester! „Legia to dobra drużyna. Jeśli ktoś uważa inaczej, to nie ogląda piłki”

Legia Warszawa po świetnym meczu pokonała Leicester City (1-0) w drugiej kolejce fazy grupowej Ligi Europy. Gospodarze zaprezentowali się ze świetnej strony, co przełożyło się na końcowy wynik. Pełen uznania dla rywali był bramkarz „Lisów” Kasper Schmeichel. Golkiper wyróżnił także kibiców „Wojskowych”.

Szczególnie pierwsza połowa meczu w stolicy Polski była bardzo dobra w wykonaniu Legii. Ekipa Michniewicza spisała się wyśmienicie, udanie punktując Leicester City i strzelając bramkę na 1-0.

W drugiej odsłonie Legioniści grali już nieco bardziej cofnięci. To goście zdecydowanie przejęli inicjatywę, jednak świetna postawa defensywy mistrzów Polski skutecznie rozbijała ataki rywali. Dodatkowo Legia stworzyła sobie wiele okazji do powiększenia prowadzenia w końcówce. Kapitalnych kontr nie wykorzystali jednak Kastrati i Pekhart.

Legia? Świetna drużyna

Postawa Legii w dotychczasowych meczach Ligi Europy może budzić podziw. Mistrzowie Polski najpierw ograli Spartak Moskwa na wyjeździe, a teraz dołożyli drugie zwycięstwo przeciwko Leicester.

Pełen uznania wobec postawy „Wojskowych” był Kasper Schmeichel. Bramkarz „Lisów” nie ukrywa, że Legia to świetna drużyna.

– Legia to dobra drużyna. Jeśli ktoś uważa inaczej, to chyba nie ogląda piłki – stwierdził w pomeczowym wywiadzie Duńczyk. 

Na Łazienkowskiej jak zwykle świetnie spisali się kibice. Pomijając oprawę, przez całe spotkanie z trybun niosło się gorące wsparcie skierowane do piłkarzy gospodarzy. Ich także docenił Schmeichel.

– Co do kibiców Legii, to byli świetnie zorganizowani, bardzo głośni. Jedni z najlepszych jakich kiedykolwiek widziałem – ocenił bramkarz.

Włosi komplementują Kacpra Kozłowskiego. Co za słowa o 17-latku!

Kacper Kozłowski to jeden z największych polskich talentów ostatnich lat. 17-latek budzi podziw tak kibiców, jak i ekspertów i dziennikarzy. Oko na młodym piłkarzu Pogoni Szczecin zawiesiło także wiele uznanych klubów — donosi calciomercato.com.

Pomocnik jakiś czas temu wdarł się do składu „Portowców”. Dobrymi, odważnymi występami w Ekstraklasie zapracował także na powołanie do reprezentacji Polski. Paulo Sousa pokłada duże nadzieje w 17-latku, co potwierdził włączając go do kadry na Euro 2020. Tam Kozłowski miał również szansę zadebiutować w narodowych barwach. Łącznie Portugalczyk wystawił go w pięciu meczach.

5 klubów zainteresowanych

Od dłuższego czasu pojawiają się plotki związane z piłkarzem Pogoni. Według nich Kozłowskiemu intensywnie przyglądają się różne, uznane kluby. Włoski portal calciomercato.com ujawnił, że chodzi o: Juventus, AC Milan, Borussię Dortmund, RB Salzburg i RB Lipsk.

– Kozłowski wie, czego chce, wie, ile jest wart. I niczego się nie boi – komplementowano Polaka.

Dziennikarze uważają, że Kozłowski to nieprawdopodobny talent. Niewykluczone, że jeśli 17-latek mądrze poprowadzi swoją karierę, to wyrośnie z niego piłkarz o klasie podobnej do Roberta Lewandowskiego.

– Jeden taki rodzi się raz na trzydzieści lat. W Polsce są pewni, że Kacper Kozłowski jest nowym talentem, który może pokazać się na międzynarodowej scenie jak Robert Lewandowski. To nowoczesny pomocnik, mieszanka Paula Pogby i Kevina De Bruyne – napisano na calciomercato.com.