Pracownik Rakowa przeprosił po kontrowersyjnym wpisie. „Usprawiedliwienia brak”

Raków Częstochowa był mocno krytykowany po tym, jak oficjalne konto klubu w mediach społecznościowych zamieściło wpis wspierający Ericka Otieno. Kenijczyk wyleciał z boiska już w 16. minucie sobotniego meczu z Pogonią Szczecin za brutalny faul na Rafale Kurzawie. Słowa wsparcia wobec sprawcy niebezpiecznego wejścia wywołały natychmiastową falę oburzenia.

Brutalny faul i czerwona kartka

W spotkaniu 28. kolejki Ekstraklasy Pogoń pokonała Raków 1:0. Jednak kluczowy moment meczu miał miejsce już w pierwszym kwadransie. Erick Otieno zaatakował Rafała Kurzawę obiema nogami, wykonując niebezpieczny wślizg, który mógł zakończyć się poważną kontuzją. Na szczęście pomocnik Pogoni nie doznał urazu, choć obraz samego wejścia Kenijczyka był wyjątkowo niepokojący.

Mimo powagi sytuacji, oficjalne konto Rakowa Częstochowa na portalu X opublikowało krótki wpis: „Trzymaj się, Erick! 👊”.

W związku z tym wpisem internauci zarzucili klubowi brak empatii i bagatelizowanie brutalnego faulu.

Autor wpisu przeprosił

Po gwałtownej reakcji użytkowników sieci do sprawy odniósł się Szymon Sobol, autor niefortunnego posta. Pracownik Rakowa przyznał się do błędu i zamieścił przeprosiny:

– Sporo hejtu wylało się pod tym postem. W pełni zrozumiałe i zasłużone. Nie lubię chować głowy w piach, więc jako autor tego wpisu mogę jedynie przeprosić. Czasem po wrzuceniu tysiąca postów, zdarzy się i taki. Niestety. Usprawiedliwienia brak – napisał.

W dalszej części dodał, że sytuacja została oceniona pochopnie, najpewniej z perspektywy trybun, bez dostępu do powtórek. Zaznaczył też, że jako kibic zwykle stara się wspierać swoich zawodników, ale tym razem wyszło niefortunnie.

– Nie wyszło. Spokojnych Świąt dla wszystkich – zakończył.

Źródło: X

Frederiksen zachwycony Källmanem: „Musimy mieć go na oku”

W 29. kolejce PKO BP Ekstraklasy Lech Poznań zmierzy się z Cracovią. To spotkanie może mieć nie tylko znaczenie sportowe, ale również transferowe. Benjamin Källman od dawna bowiem znajduje się na celowniku „Kolejorza”.

Källman kandydatem do wzmocnienia Lecha

Lech od dłuższego czasu szuka klasowego napastnika. Zimą do Poznania trafił Mario González, jednak jego wypożyczenie z Los Angeles FC nie spełniło oczekiwań. Hiszpan latem opuści klub, a działacze ponownie ruszą na rynek.

Zarówno forma Mikaela Ishaka, jak i spadek zaufania do Filipa Szymczaka sprawiają, że ofensywa Lecha potrzebuje świeżości. W tym kontekście nazwisko Benjamina Källmana przewija się coraz częściej. Już wcześniej informował o tym Tomasz Włodarczyk, a rozmowy z Cracovią miały być prowadzone w ciszy.

Liczby mówią same za siebie

Fiński napastnik ma za sobą znakomity sezon. W 28 meczach Ekstraklasy zdobył 17 bramek i dorzucił do tego 8 asyst. Z dorobkiem 25 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej zajmuje pierwsze miejsce w lidze.

Jego kontrakt wygasa wraz z końcem czerwca, co czyni go jeszcze atrakcyjniejszym celem transferowym. Källman nie ogłosił jeszcze decyzji w sprawie swojej przyszłości, dlatego dzisiejszy mecz może być symboliczny. Zarówno dla niego, jak i dla Lecha.

Podczas przedmeczowej konferencji trener Lecha, Niels Frederiksen, nie ukrywał uznania dla Fina. Jednocześnie zaznaczył, że jego drużyna musi zachować szczególną czujność.

– Spisuje się w tym sezonie naprawdę świetnie. Strzela sporo goli. W dodatku nie tylko dysponuje dużą szybkością, ale także fizycznie jest mocny. Umie wykorzystywać sytuacje, dlatego będziemy musieli go mieć na oku – mówił Duńczyk.

– Nie możemy zostawiać mu żadnych przestrzeni. Będziemy musieli błyskawicznie reagować. Najlepiej byłoby, gdybyśmy posiadali często piłkę. Wtedy ani Cracovia, ani on nie będą jej mieć – dodał.

Początek meczu Lech – Cracovia zaplanowano na godzinę 20:15.

Źródło: Lech Poznań, Meczyki.pl

Wojciech Szczęsny dostał nietypowy prezent na urodziny. „Palacz”

Wojciech Szczęsny 18 kwietnia obchodził 34. urodziny. Po ostatnim meczu FC Barcelony wyprawił z tej okazji imprezę. Dostał na niej nietypowy prezent.




Szczęsny jest piłkarzem Barcelony niemal od początku bieżącego sezonu. Blaugrana ściągnęła go z emerytury w obliczu kontuzji Marca-Andre Ter Stegena. Wydaje się, że Polak może zostać w klubie także na kolejny sezon.

Nietypowy prezent

Poza wysokim poziomem sportowym, Szczęsny jest kojarzony w Barcelonie z paleniem papierosów. Po meczu z Celtą (4-3), bramkarz wyprawił imprezę urodzinową. Wręczono mu na niej kapelusz z napisem… „palacz”.

Ostry faul Ericka Otieno. Tymczasem Raków okazuje mu wsparcie [WIDEO]

Erick Otieno otrzymał czerwoną kartkę za brutalny faul na jednym z piłkarzy Pogoni Szczecin. Niespodziewanie na profilu Rakowa Częstochowa pojawił się wpis ze słowami wsparcia dla swojego piłkarza.

W sobotni wieczór odbył się mecz Pogoni Szczecin z Rakowem Częstochowa. Obie drużyny znajdują się w czubie tabeli, więc spotkanie zapowiadało się niezwykle emocjonująco. Po zwycięstwo sięgnęła Pogoń Szczecin. Portowcy wygrali 1:0.

Piłkarze Pogoni Szczecin już od 16. minuty gry mieli mocno ułatwione zadanie. Powód? Czerwona kartka Ericka Otieno. Kenijczyk wyleciał z boiska za ostry faul na Rafale Kurzawie.

Jeszcze w trakcie meczu w mediach społecznościowych Rakowa Częstochowa pojawił się wpis wspierający Ericka Otieno. Post okraszony był słowami: „Trzymaj się, Erick!”. Wpis ten wywołał wiele emocji u kibiców. Przede wszystkim dlatego, że faul Kenijczyka był naprawdę ostry, a czerwona kartka była jak najbardziej zasłużona.

Trudny wieczór Szczęsnego. „To może rozpalić dyskusję o Ter Stegenie”

FC Barcelona w dramatycznych okolicznościach pokonała Celtę Vigo 4:3. Drużyna Hansiego Flicka sięgnęła po komplet punktów, ale wiele uwagi hiszpańskich mediów skupiło się na Wojciechu Szczęsnym. Polski bramkarz nie ustrzegł się błędów, co wywołało falę krytyki.

Zwycięstwo mimo trzech straconych bramek

Spotkanie na Estadi Olímpic rozpoczęło się dobrze dla Barcelony. Już w pierwszych minutach wynik otworzył Ferran Torres. Jednak odpowiedź Celty przyszła błyskawicznie. W 15. minucie Pablo Duran dośrodkował z prawej strony, a Szczęsny – choć wyszedł z bramki i musnął piłkę – nie zdołał jej wybić. Futbolówka trafiła do Borjy Iglesiasa, który wyrównał.

W drugiej połowie Iglesias dołożył kolejne dwa trafienia i skompletował hat-tricka. Dopiero wtedy Barcelona ruszyła do odrabiania strat. Gole Daniego Olmo i dublet Raphinhi dały gospodarzom cenne zwycięstwo 4:3.

Hiszpańscy dziennikarze zgodnie wskazali, że Szczęsny nie miał swojego dnia. Roger Torelló z Mundo Deportivo zauważył, że „Celta odpowiedziała na „golazo” Ferrana, wykorzystując błąd Wojciecha Szczęsnego. Bramkarz źle ocenił tor lotu piłki, co pozwoliło Iglesiasowi bez problemu wykończyć akcję„.

Dziennikarz zaznaczył, że Polak zrehabilitował się później, zatrzymując kolejny strzał Iglesiasa. Jednak nie wystarczyło to, by ocena była pozytywna.

Jeszcze ostrzejszy był komentarz Marki. Nacho Laborga napisał, że „Szczęsny mógł zrobić znacznie więcej przy pierwszej bramce. […] To może znów rozpalić dyskusję o powrocie Ter Stegena do bramki. Jeśli Polak nie chce nerwowego końca sezonu, musi się poprawić„.

Sport poszedł jeszcze dalej:

– Cóż za dziecinny błąd Wojciecha Szczęsnego. Polak wyszedł z bramki „w poszukiwaniu much”. Dośrodkowanie dotarło do celu, a Iglesias wpakował piłkę do pustej bramki. Co prawda Szczęsny zanotował trzy udane interwencje, ale „Panda” i tak skompletował hat-tricka – ocenili dziennikarze, wystawiając bramkarzowi „szóstkę”.

Barcelona nadal prowadzi w tabeli La Liga. Jej przewaga nad drugim Realem Madryt wynosi siedem punktów. Jednak „Los Blancos” swój mecz tej kolejki rozegrają dopiero z Athletikiem Bilbao.

Zespół Hansiego Flicka wróci do rywalizacji już we wtorek 22 kwietnia. O godzinie 21:30 zmierzy się na własnym stadionie z Mallorcą. W kolejnych tygodniach czekają go znacznie trudniejsze testy: finał Pucharu Króla z Realem Madryt oraz półfinał Ligi Mistrzów z Interem.

Źródło: Mundo Deportivo, Sport, Marca

Kontuzja Roberta Lewandowskiego! Są pierwsze doniesienia z Hiszpanii

Robert Lewandowski doznał kontuzji w trakcie sobotniego meczu FC Barcelony. Hiszpańskie media przekazały pierwsze szczegóły co do stanu zdrowia polskiego napastnika.

W sobotnie popołudnie FC Barcelona mierzyła się z Celtą Vigo w ramach 32. kolejki LaLiga. Po niezwykle emocjonującym spotkaniu po 3 punkty sięgnęła Duma Katalonii. Zespół Hansiego Flicka wygrał 4:3, choć w pewnym momencie przegrywał nawet 1:3.

W wyjściowym składzie Barcy na mecz z Celtą znaleźli się standardowo Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski. Niestety, tylko Wojtek zdołał dograć mecz do końca. Robert opuścił boisko w 78. minucie gry. Niestety, jego zejście było spowodowane urazem.

Pierwsze medialne doniesienia z Hiszpanii nie napawają optymizmem. Javi Miguel przekazał, że pierwsze nastroje w szatni Barcy były bardzo negatywne. Kolejne doniesienia zawierały więcej szczegółów. Jedno ze źródeł poinformowało, że Robert nabawił się urazu ścięgna podkolanowego lewej nogi. Pierwsze diagnozy mają mówić o 2-3 tygodniowej przerwie.


fot. Eleven Sports

Flick traci cierpliwość. Niemiec wściekły po meczu z Borussią

FC Barcelona awansowała do półfinału Ligi Mistrzów, ale porażka 1:3 z Borussią Dortmund w rewanżu ćwierćfinału wywołała nerwową reakcję Hansiego Flicka. Według Mundo Deportivo, trener Katalończyków jest wyraźnie niezadowolony z formy drużyny. I zamierza działać – bez taryfy ulgowej dla zawodników.

Wyniki są, ale forma już nie

Wyniki Barcelony z kwietnia na pierwszy rzut oka nie wyglądają źle: 1:0 z Atletico, 1:1 z Betisem, 4:0 z Borussią, 1:0 z Leganes i w końcu wspomniana porażka 1:3 w Dortmundzie. Jednak, jak zauważa Mundo Deportivo, tylko w jednym z tych spotkań — pierwszym starciu z BVB — „Blaugrana” prezentowała się naprawdę dobrze.

Co ważne, od tamtej pory zespół Flicka nie zdobył ani jednej bramki z gry. Zarówno przeciwko Leganes, jak i w rewanżu z Borussią, do siatki trafiali… rywale, po samobójczych trafieniach. Choć bramki te były efektem pressingu lub chaosu podbramkowego, Barcelona tworzyła znacznie mniej klarownych sytuacji niż wcześniej.

Jak donosi Mundo Deportivo, Hansi Flick nie krył frustracji po przegranym meczu na Signal Iduna Park. Powodem nie była jedynie porażka, ale również fakt, że jego drużyna pozwoliła rywalom na zbyt wiele. Niemca zabolało też to, że przegrał w bezpośrednim pojedynku z Niko Kovacem – trenerem, którego kiedyś zastąpił w Bayernie Monachium. Zdenerwowanie Flicka było wyczuwalne jeszcze dzień po spotkaniu.

Zazwyczaj po takiej serii meczów i awansie do półfinału Ligi Mistrzów drużyna mogłaby liczyć na chwilę oddechu. Tym razem będzie inaczej. Flick nie zamierza odpuszczać. Według Mundo Deportivo, Niemiec planuje „dokręcić śrubę” swoim zawodnikom. Nawet mimo tego, że najbliższe dwa mecze – z Celtą Vigo i Mallorcą – wydają się na papierze łatwiejsze.

Trener uważa, że właśnie te spotkania mogą dodać zespołowi energii. Zwłaszcza jeśli Real Madryt straci punkty z Getafe lub Athletic Club.

Najbliższy mecz Barcelona rozegra już w sobotę, 19 kwietnia o 16:15, gdy na własnym stadionie podejmie Celtę Vigo. Następnie, we wtorek 22 kwietnia o 21:30, zmierzy się z Mallorcą. Później czekają ją dwa arcyważne spotkania: finał Pucharu Króla z Realem Madryt (26.04, 22:00) oraz pierwszy półfinał Ligi Mistrzów z Interem Mediolan (30.04, 21:00).

Źródło: Mundo Deportivo, Sport.pl

Angielskie media rozjechały Chelsea. Brutalne oceny po porażce z Legią

Legia w czwartek sprawiła niemałą niespodziankę. „Wojskowi” wygrali z Chelsea na Stamford Bridge. Choć nie przełożyło się to na wynik całego dwumeczu, utarli nosa anglikom, którzy obecnie nie mają życia w rodzimych mediach.




Legia Warszawa wczoraj pożegnała się z Ligą Konferencji. Sprawiła tym samym miłą niespodziankę swoim kibicom. Postawiła się faworyzowanej Chelsea i zdołała pokonać ją na jej stadionie 2-1.

Miazga

Na murawie Stamford Bridge widać było masę zaangażowania, jaką włożyła w grę Legia. Nie można jednak tego samego powiedzieć o Chelsea. „The Blues” zawiedli swoich kibiców, co ma odzwierciedlenie w pomeczowych ocenach.

Brytyjskie media zrównały z ziemią przede wszystkim Filipa Joergensena. Bramkarz miał wiele bardzo niepewnych interwencji i jakby tego było mało, już na samym początku meczu sprokurował rzut karny. Ten z kolei został wykorzystany przez Pekharta.

– Wyglądał na totalnie pozbawionego pewności siebie, mijał się z dośrodkowaniami, ze wszystkim miał problemy – oceniło bramkarza „The Sun”, przyznając mu „jedynkę”.

Bardzo nisko został oceniony także Cole Palmer. Jeszcze niedawno napastnik był liderem Chelsea z prawdziwego zdarzenia. W meczu z Legią był jednak kompletnie niewidoczny, więc oceniono go na „trójkę”.




– Gdyby to był mecz z początku sezonu, miałby dwa gole po pięciu minutach. (…) Obecnie naprawdę zawodzi, trudno to oglądać zważywszy na jego niepodważalną jakość piłkarską – czytamy.

Brutalnie oceniono także innych napastników Chelsea. Oberwało się Christopherowi Nkunku czy Nicolasowi Jacksonowi.

– Niewidzialny zawodnik, zero wkładu w grę – napisała redakcja „The Chelsea Chronicle” o Jacksonie.

Suchej nitki na całej drużynie nie zostawił jej były zawodnik, Joe Cole. Na antenie „TNT Sports” przejechał się po standardach, jakie zapanowały w drużynie Enzo Mareski.

– Standardy tej grupy piłkarzy spadły mocno poniżej tego, jak powinny wyglądać. Piłka nie chodziła wystarczająco szybki, nie było energii w pressingu, wyglądali jak zespół od początku czekający na koniec meczu. To najgorszy występ tego zespołu jaki widziałem – podsumował.

Niebywały sezon polskich klubów w Europie! Tak wygląda ranking UEFA. Byliśmy o włos od jeszcze wyższego miejsca

Świetna kampania Legii i Jagiellonii w Lidze Konferencji, przełożyła się na ranking UEFA. Polska zajmuje w nim długo wyczekiwane, 15. miejsce. Było jednak blisko, żebyśmy znaleźli się jeszcze wyżej.




Cóż to był za sezon polskich klubów w europejskich pucharach. Legia i Jagiellonia dotarły aż do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Tam zostali zatrzymani dopiero przez takie marki, jak Chelsea i Real Betis. A i tak w obu przypadkach możemy mówić o naprawdę wyrównanej walce.

Upragnione punkty

Dzięki świetnym występom swoich przedstawicieli, Ekstraklasa pierwszy raz w historii znalazła się na 15. miejscu w rankingu UEFA. To daje nam możliwość wystawienia w 2026 roku aż pięciu przedstawicieli do walki w Europie – dwóch w kwalifikacjach Ligi Mistrzów, dwóch w Lidze Konferencji i jednego w Lidze Europy.




W sumie na przestrzeni całego sezonu 2024/25, Polska dopisała do rankingu 11,750 pkt. Za same czwartkowe mecze Jagiellonii i Legii dopisaliśmy kolejno: 0,250 pkt. (remis z Betisem) i 0,500 pkt. (wygrana z Chelsea).

Co więcej, niewiele brakowało, a Polska znalazła by się jeszcze wyżej. Do 14. pozycji, którą zajmuje Szkocja, zabrakło zaledwie 0,550 pkt. Wiadomo już, że nikt naszego kraju nie zdoła w tym sezonie wyprzedzić. Dania, Szwajcaria czy Izrael, nie mają już swoich przedstawicieli w Europie.

Screen: transfermarkt.de.

Piękne słowa Lo Celso po meczu z Jagiellonią. „Nie byłem zaskoczony. Nie miało być łatwo”

Jagiellonia zremisowała w czwartek z Betisem (1-1) rewanżowe spotkanie w ćwierćfinale Ligi Konferencji. Duma Podlasia odpadła tym samym z rozgrywek, ale zaimponowała rywalom. Grę mistrzów Polski docenił Giovani Lo Celso.




Za nami bardzo udany sezon polskich klubów w europejskich pucharach. Zarówno Legia, jak i Jagiellonia, pożegnały się z Ligą Konferencji dopiero na etapie ćwierćfinału.

„Nie byłem zaskoczony”

Białostoczanie przegrali pierwszy mecz z Betisem 0-2. W rewanżu udało im się wywalczyć remis na własnym stadionie (1-1), ale to nie wystarczyło do sprawienia niespodzianki. Grę Jagiellonii docenił jednak Giovani Lo Celso.




– Za nami bardzo trudny mecz z rywalem, który gra bardzo dobrą piłkę, na swoim stadionie wygląda zupełnie inaczej. Cieszymy się, że przez cały czas kontrolowaliśmy to spotkanie i zrobiliśmy kolejny krok w kierunku wielkiego finału – przyznał Argentyńczyk w rozmowie z „TVP Sport”.

– Nie byłem zaskoczony dobrą grą Jagiellonii, ponieważ wiedziałem, że zaprezentuje się zupełnie inaczej. Wiedzieliśmy, że rywal na swoim stadionie jest w stanie naciskać przez cały mecz. Nie miało być łatwo. Najważniejsze, że mieliśmy wszystko pod kontrolą i nie musieliśmy martwić się o wynik. W drugiej połowie znaleźliśmy przestrzenie, byliśmy w stanie dłużej utrzymać się przy piłce i tworzyć sytuacje – dodał.

– Atmosfera na stadionie była świetna. Słyszeliśmy doping kibiców przez 90 minut. O całej otoczce spotkania mogę mówić tylko dobrze – podsumował Lo Celso.

Jagiellonia wciąż pozostaje w grze o obronę historycznego mistrzostwa Polski. Do liderującego w tabeli Ekstraklasy Rakowa, „Duma Podlasia” traci cztery punkty. Wcześniej trzeba jednak wyprzedzić jeszcze Lecha Poznań, który ma więcej o zaledwie jedno „oczko”.

Kuriozalna sytuacja przed meczem Chelsea-Legia. Polskim kibicom kazano śpiewać hymn The Blues

Na polskich kibiców wybierających się na mecz Chelsea-Legia czekał… quiz. Dotyczyło to tych kibiców z Polski, którzy nie wybierali się na sektor gości.

Przed tygodniem odbył się pierwszy ćwierćfinałowy pojedynek między Legią Warszawa a Chelsea. Spotkanie cieszyło się ogromną popularnością w naszym kraju, wszak nieczęsto polskie kluby mierzą się z tak dużą marką, jaką bez wątpienia jest klub z Londynu. Górą w tym starciu byli The Blues.

Areną rewanżowego starcia było Stamford Bridge. Spotkanie to również cieszyło się dużą popularnością wśród polskich kibiców. Liczba miejsc na obiekcie Chelsea była jednak mocno ograniczona.

Do Londynu udało się jednak więcej polskich kibiców, niż przewidziano miejsc na trybunie przeznaczonej dla gości. Część Polaków postanowiła kupić bilety na sektory przeznaczone dla kibiców Chelsea. Na miejscu miała ich jednak spotkań niespodzianka, gdyż czekał na nich… test wiedzy.

Całą sprawę nagłośnił Paweł Paczul z Weszło. Ujawnił on, iż polscy kibice posiadający bilet poza sektorem gości byli odpytywani z wiedzy o Chelsea. Jednemu z nich kazano odśpiewać hymn The Blues. Innego spytano, kto był trenerem Chelsea w 2010 roku. Jeszcze innemu zadano pytanie, kim jest Avram Grant. Były też bardziej przyziemne pytania, jak choćby wynik ostatniego meczu Chelsea. Jeden z kibiców miał zostać poproszony o pokazanie zdjęcia z poprzedniego meczu na Stamford Bridge, na jakim się było.


źródło: Weszło

Znamy półfinalistów Ligi Mistrzów! Oto szanse poszczególnych drużyn na końcowy triumf

Rozgrywki Ligi Mistrzów wkraczają w decydującą fazę. Na placu boju pozostały już tylko 4 drużyny. „Opta” przedstawiła swoje wyliczenia co do szans poszczególnych drużyn na końcowy triumf w rozgrywkach.

Za nami ćwierćfinałowe starcia w Lidze Mistrzów. W rewanżowych starciach nie było większych niespodzianek. W dwumeczu Arsenal pokonał Real Madryt, PSG było lepsze od Aston Villi, FC Barcelona rozprawiła się z Borussią Dortmund, a Inter Mediolan wygrał z Bayernem Monachium.

Przed nami półfinałowe dwumecze. Pierwsze spotkania odbędą się już za 2 tygodnie. O finał Arsenal zagra z PSG. Z kolei FC Barcelona zmierzy się z Interem.

Kto ma największe szanse na wygranie Ligi Mistrzów? Swoje wyliczenia przedstawiła „Opta”. Przeprowadzone kalkulacje wskazały, że faworytem do wygrania Ligi Mistrzów jest Arsenal. W dalszej kolejności mamy Inter i PSG. O dziwo najmniejsze szanse na triumf daje się Barcelonie.

  • Arsenal – 28,7%
  • Inter – 25,5%
  • PSG – 24,0%
  • Barcelona – 21,8%

Kibice Zawiszy dyscyplinują piłkarzy. Wpadli na bardzo oryginalny pomysł „kary”. Pokazali potwierdzenie przelewu

Zawisza Bydgoszcz często zawodziła swoich kibiców w bieżącym sezonie 3. Ligi. Ci postanowili więc wziąć sprawy w swoje ręce. Wpadli na dość oryginalny pomysł, jak zmobilizować piłkarzy do lepszej gry.




W ostatnich czterech meczach, Zawisza zdobył zaledwie jeden punkt. Przegrał tym samym trzy mecze, w dodatku na własnym boisku. Drużyna niemal straciła już szanse na awans do 2. Ligi.

Działania charytatywne

Kibice Zawiszy zdecydowali się wziąć sprawy w swoje ręce. Wpadli na oryginalny pomysł i zobligowali piłkarzy do wpłaty pieniędzy na cele charytatywne za każdy „przegrany po frajersku mecz”. O planie poinformowali w mediach społecznościowych.




„Od kibiców do kibiców

To co się dziś drużyną Zawiszy od… na murawie to jest gorzej niż dramat !!! Grupy decyzyjne kibiców na trybunach podjęły wspólną decyzję, że za każdy przegrany po frajersku mecz zespół będzie płacił 2000 zł na cele charytatywne !!! Wyzywanie zawodników, chodzenie na treningi hmm, to już u nas było zresztą jest dalej praktykowane w całej kibicowskiej Polsce. Jak wiemy takie metody przynoszą różne efekty. Dlatego my poszliśmy dalej i za nieszanowanie swoich kibiców oraz barw klubowych, w których grają piłkarze podjęliśmy taką decyzję. Dziś zespół wpłacił na kolonie dla dzieci z domu dziecka. Przegrane kolejne mecze będą skutkowały wpłatą na inne cele charytatywne ! Niech każdy piłkarz w Polsce wie, że przychodząc grać w piłkę do Zawiszy Bydgoszcz nie ma miekkiej gry, bo

ZAWISZA TO MY” – czytamy w poście [pisownia oryginalna].

Ponadto, kibice podzielili się screenem potwierdzenia przelewu bankowego. Środki zostały przelane na kolonie dla dzieci.

Tomasz Hajto komplementuje kandydata na nowego dyrektora sportowego Legii. „Będą musieli się dogadać”

Medialny przekaz jasno wskazuje, że wkrótce do Legii Warszawa dołączy Fredi Bobić. Tomasz Hajto mocno komplementuje byłego reprezentanta Niemiec. Obsypał go komplementami na antenie „Polsatu Sport”.




Bobić miał okazję pracować w Niemczech w roli dyrektora sportowego. Kibice nie są jednak jego fanami. Szczególnie oberwało mu się za pracę w Herthcie Berlin, której pozycja za jego kadencji zdecydowanie osłabła.

Fala komplementów

Wkrótce Bobić ma zostać zatrudniony w Legii Warszawa. Mimo kiepskich epizodów w Niemczech, Tomasz Hajto docenia doświadczenie i warsztat 53-latka.




Nie możemy odbierać go przez pryzmat tego, że nie wyszło mu w Hercie. Trzeba patrzeć ogólnie na całą karierę, a nie na ostatni klub, w którym był. Ma ogromne doświadczenie, był wybitnym piłkarzem. Grałem kiedyś przeciwko niemu, spotkaliśmy się na jakimś benefisie. Ma na pewno dużą wiedzę, zna mnóstwo zawodników, bo jest w niemieckiej piłce od wielu latocenił Hajto.

Pierwsze jego zadanie to zdiagnozowanie problemu, jaki jest w Legii. Drugie – dopasowanie do tego trenera. I stwierdzenie, na jakich pozycjach i kogo potrzebuje Legiadodał.

Moim zdaniem, jeżeli on przyjdzie do Legii, to na pewno na stanowisko nad Michałem Żewłakowem. Do nadzorowania. I będą musieli razem się dogadaćpodsumował.

Lewandowski wygwizdany w Dortmundzie. „Mam same pozytywne wspomnienia”

Robert Lewandowski ponownie zawitał do Dortmundu, gdzie przed laty rozbłysła jego kariera. Tym razem jednak nie został przyjęty owacyjnie. Kibice Borussii wygwizdali byłego napastnika swojego klubu podczas środowego meczu Ligi Mistrzów z Barceloną. Polak zareagował spokojnie i z klasą. Podkreślił także swój szacunek do byłego klubu.

„Koncert gwizdów” podczas meczu

Lewandowski reprezentował barwy Borussii Dortmund w latach 2010–2014. Przez cztery sezony zdobył z klubem dwa mistrzostwa Niemiec, zagrał w finale Ligi Mistrzów i stał się gwiazdą Bundesligi. W 187 występach strzelił 103 gole. Jego późniejszy transfer do Bayernu Monachium jednak przekreślił sympatię wielu fanów z Zagłębia Ruhry.

Co więcej, w barwach Bayernu Polak regularnie krzywdził swoją byłą drużynę. W 29 meczach przeciwko BVB zdobył dokładnie 29 bramek. Stał się ich największym koszmarem – i to właśnie w oczach kibiców nie zostało zapomniane.

Podczas środowego spotkania Ligi Mistrzów między Borussią a Barceloną (3:1) gwizdy w stronę Lewandowskiego były słyszalne za każdym razem, gdy dotykał piłki. Kapitan reprezentacji Polski przyjął to jednak z dużym spokojem.

– Rozumiem kibiców, ale oni też muszą mnie zrozumieć – skomentował po meczu.

– Wielokrotnie pokazywałem, że mam wielki szacunek do Borussii. Mam same pozytywne wspomnienia z Dortmundu. Zostaną ze mną na zawsze – dodał.

Źródło: BILD, Meczyki.pl