Według serwisu „Transfermarkt.de” Erling Haaland aktualnie jest warty 110 milionów euro. Okazuje się, że w 2019 roku Norweg był bliski przenosin do Manchesteru United. Transfer miał wynieść jedyne 3,5 mln, co patrząc na jego aktualną wycenę, jest po prostu promocją. Co poszło nie tak?
Nie ma chyba na tę chwilę drużyny w Europie, która nie chciałaby mieć w swoim składzie Haalanda. Napastnik w Borussii Dortmund odnalazł się doskonale, strzela mnóstwo goli, a także notuje asysty.
Do Niemiec 20-latek przeniósł się zaledwie rok temu. Wówczas Norweg grał jeszcze w RB Salzburg, a walka o podpis młodego snajpera trwała w najlepsze. Borussia, której udało się finalnie zakontraktować napastnika wygrała wyścig między innymi z Manchesterem United. Co ciekawe, wicelider Premier League chciał wykupić zawodnika jeszcze, gdy ten grał w Molde.
Głupia wpadka
„Daily Mirror” podał, że w 2019 roku „Czerwone Diabły” były blisko kupienia Haalanda. Wówczas Norweg miał ich kosztować tylko 3,5 miliona euro, co z perspektywy czasu jest śmieszną kwotą. Transfer był wstępnie dogadany, a klub był umówiony na telefon z aktualnym agentem piłkarza, Jimem Solbakkenem.
Rozmowa miała odbyć się o godzinie 9 rano. Działacze Manchesteru, faktycznie, zadzwonili, jednak… godzinę za późno. Jak się okazało przedstawiciele klubu pomylili strefy czasowe. Norwegowie spodziewali się połączenia godzinę wcześniej.
Solbakken oprócz Manchesteru United był także umówiony z RB Salzburg. To właśnie z Austriakami finalnie dogadał się agent Haalanda. Kiedy „Czerwone Diabły” zadzwoniły ze swoją ofertą – było już za późno.