NEWSY I WIDEO

Legia z awansem! Znamy potencjalnych rywali w 1/16 finału LKE

Legia Warszawa wygrała ostatni mecz fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Tym samym Legioniści awansowali do 1/16 finału tych rozgrywek. Poznaliśmy potencjalnych rywali polskiego zespołu przed nadchodzącym losowaniem.




Faza grupowa Ligi Konferencji Europy w sezonie 2023/2024 dobiegła końca. Legia Warszawa osiągnęła niewątpliwy sukces, zajmując drugie miejsce w grupie z Aston Villą, AZ Alkmaar i Zrinjskim Mostar. Tym samym Legioniści zagrają na wiosnę w 1/16 finału LKE.




W kolejnej rundzie Legia Warszawa trafi na któryś z zespołów, który zajął trzecie miejsce w swojej grupie Ligi Europy. Losowanie odbędzie się 18 grudnia o godzinie 14:00. Z kolei mecze tej rundy zostały zaplanowane na 15 i 22 lutego.




Wśród potencjalnych rywali Legii, są zespoły, które zajęły trzecie miejsce w swojej grupie Ligi Europy. Są to: Molde FK, Servette, Maccabi Haifa, Royale Union Saint-Gilloise, Sturm Graz, Ajax Amsterdam, Olympiakos Pireus i Real Betis.




Gwiazda Legii blisko odejścia z klubu! Konkretne oferty na stole. Znane dwa kierunki transferu

Coraz więcej wskazuje na zimowy transfer Bartosza Slisza. Według portalu meczyki.pl w przypadku 24-latka pod uwagę brane są dwa kierunki. Nie brakuje ofert z topowych lig.




Slisz w bieżącym sezonie jest dla Legii wprost nieodzowny. Rozegrał już 31 meczów, a dzięki dobrej formie dostał powołanie do reprezentacji Polski od Michała Probierza. Zagrał w niej w trzech meczach o punkty – z Wyspami Owczymi, Mołdawią i Czechami.

Pora wyjechać?

24-latek rozgrywa już swój czwarty sezon w stolicy Polski. Do Legii trafił w połowie kampanii 2019/20 z Zagłębia Lubin za bagatela półtora miliona euro. Zbliża się jednak moment, kiedy Slisz musi podjąć decyzję o odejściu z Warszawy i wyjechaniu do zagranicznego klubu. Tym bardziej, że jego kontrakt wygasa pod koniec grudnia przyszłego roku. Zima może być więc ostatnią okazją do zarobienia na jego transferze.




Według portalu meczyki.pl zainteresowanych pomocnikiem nie brakuje. Oferty do Legii mają spływać z Włoch, Hiszpanii, Niemiec czy USA. Tomasz Włodarczyk twierdzi natomiast, że to właśnie te dwa ostatnie kierunki są najbardziej atrakcyjne dla samego zawodnika. Co więcej, na trybunach mieli się już pojawiać wysłannicy z konkretnych klubów.




Dziennikarz „Meczyków” poruszył również temat kwoty, jaką Legia może za Slisza zarobić. Mowa o blisko dwóch milionach euro.

– Ile może na tej transakcji zarobić Legia? W okolicach dwóch milionów euro – zważywszy na długość kontraktu piłkarza. Więcej w tym temacie powinno być wiadomo po dzisiejszym meczu z AZ Alkmaar. Awans lub jego brak zdefiniuje pozycję Legii na wiosnę – również potrzeby finansowe klubu – czytamy w tekście Włodarczyka. 

Wiadomo, kto pokaże Ligę Mistrzów w następnych sezonach? Borek nie ma żadnych wątpliwości

Mateusz Borek nie ma wątpliwości, do kogo trafią prawa na transmitowanie Ligi Mistrzów w kolejnych latach. Zdaniem współwłaściciela „Kanału Sportowego” tylko jeden dostawca może przejąć kontrakt. 




Od sezonu 2024/25 Liga Mistrzów będzie mieć zupełnie inny format. Zniknie podział na grupy, a rozgrywki przejdą na system szwajcarski. Wraz z końcem bieżącego sezonu zakończy się również kontrakt Polsatu Sport na transmitowanie LM.

„Nie ma innego”

Mateusz Borek w najnowszym programie poruszył właśnie ten temat. Przyznał tam, że nie ma żadnych wątpliwości, do kogo zawędrują prawa na transmitowanie Ligi Mistrzów.




– Wydaje mi się, że dziś nie ma innego faworyta do wygrania praw do Champions League niż telewizja Polsat – stwierdził dziennikarz.




Przetarg ma mieć miejsce w okolicach lutego lub marca przyszłego roku. Borek dodaje, że poza Ligą Mistrzów, Polsat ma mieć zapędy na zgarnięcie również Ligi Europy i Ligi Konferencji. Te obecnie należą do „Viaplay”, które jednak niebawem zniknie z polskiego rynku.

– Potem Polsat będzie ewentualnie szukał nabywcy na sublicencję – podsumował.

Młodzieżowy reprezentant Polski wyjawił kulisy afery alkoholowej. „Poszliśmy… przestaliśmy myśleć”

Na niedawnych mistrzostwach świata U17 doszło do skandalu w reprezentacji Polski. Czterech kadrowiczów wróciło do kraju ze względu na aferę alkoholową. Teraz o kulisach sprawy postanowił opowiedzieć Jan Łabędzki. 




W Indonezji doszło do wielkiego skandalu. Czterej młodzieżowi reprezentanci Polski zostali przyłapani na piciu alkoholu. Finalnie „Biało-Czerwoni” odpadli z turnieju po trzech meczach grupowych.

„Przestaliśmy myśleć”

Teraz o całej sprawie postanowił opowiedzieć Jan Łabędzki. Piłkarz ŁKS-u na łamach tygodnika „Piłka Nożna” wyjawił kulisy afery i przyznał, że bardzo żałuje wydarzeń z Azji.

– Trudno powiedzieć by cała sytuacja miała jednego prowodyra. Naprawdę trudno mi zrozumieć, jak taka głupota mogła nam przyjść do głowy, żeby wychodzić z pokoju hotelowego. Przecież na początku mieliśmy obejrzeć tylko film, odpocząć po towarzyskim meczu z USA. I nawet nie jestem w stanie powiedzieć, od kogo padło „idziemy”. No i poszliśmy… Przestaliśmy myśleć – wyjawił Łabędzki. 




– Jeszcze w taksówce przepraszałem za nasz występek, nie było jednak żadnej rozmowy. W hotelu podszedł do nas kierownik drużyny, lekarz i fizjoterapeuta, opowiedziałem, co się wydarzyło i poszliśmy spać. W ogóle nie dopuszczałem do siebie, że za ten występek zostaniemy wyrzuceni z mistrzostw. Trudno mi było sobie wyobrazić, że cała czwórka zostanie wykluczona z turnieju, który odbywa się na drugim końcu świata. Dopiero rano dowiedzieliśmy się, że wracamy do Polski i nie ma odwrotu od tej decyzji. Wróciliśmy do pokoju i płacz. Tylko tyle nam zostało – dodał.




W mediach pisano również o ciężkich warunkach, w jakich wykluczeni zawodnicy musieli wracać do Polski. Łabędzki potwierdził, że nie było łatwo, a podróż powrotna trwała ponad dobę.

– Byliśmy przekonani, że wrócimy z jednym z dwóch obecnych tam kierowników drużyny. Wracaliśmy sami, choć wtedy nikt o tym nie myślał. Zaczęło się na dobre, kiedy w Polsce wyszła ta sprawa. Mnóstwo telefonów, wiadomości. Rodzice, najbliżsi, nie wierzyli w to, co się stało. Bo dlaczego mieliby wierzyć, skoro w Polsce nigdy nie robiłem takich rzeczy – zaznaczył. 




– Wylądowaliśmy w środę o 6 rano. Po 25 godzinach podróży. Przede wszystkim byliśmy wystraszeni, że na lotnisku będą czekać na nas dziennikarze. Byłem w kontakcie z mamą, ale mówiła, że nikogo nie ma. Wie pan, jak wyglądaliśmy? Jak bohaterowie filmu „Kac Vegas”. I nie mówię tego, żeby żartować z naszego incydentu. Jeden w kąpielówkach, drugi w koszulce na lewą stronę, bo nie mieliśmy odzieży na zmianę, wszystkie reprezentacyjne stroje musieliśmy zostawić w Indonezji. Trzeci z klapkami w ręku. Podczas przesiadek ludzie zwracali nam uwagę, żebyśmy przerzucili koszulkę na właściwą stronę, a ona była po prostu brudna – podsumował.

Znamy ceny biletów na mecz z Estonią! PZPN pozostaje nieugięty

Polski Związek Piłki Nożnej opublikował harmonogram sprzedaży biletów na marcowy mecz z Estonią. Podane zostały także ceny wejściówek. PZPN pozostaje nieugięty i nie obniża cen względem poprzednich meczów eliminacyjnych.




Najbliższy mecz reprezentacji Polski zostanie rozegrany już w kolejnym roku. W marcu Biało-Czerwoni staną do walki w barażach o awans na EURO 2024. W półfinale baraży Polacy zagrają u siebie z Estonią. Jeśli uda się to spotkanie wygrać, Polacy zagrają w finale ze zwycięzcą meczu Walia-Finlandia, finał Polska zagra na wyjeździe.




Barażowy mecz z Estonią odbędzie się 21 marca. Dziś ogłoszono harmonogram sprzedaży biletów na to spotkanie. Wejściówki trafią do przedsprzedaży 27 lutego. Z kolei sprzedaż otwarta ruszy 1 marca.




PZPN poinformował także o cenach biletów na to spotkanie. Względem poprzednich meczów eliminacyjnych ceny biletów pozostają takie same. Za najdroższy bilet będzie trzeba zapłacić 240 złotych. Wejściówki drugiej i trzeciej kategorii do ceny rzędu 180 i 120 złotych. Bilet rodzinny (opiekun + dziecko do lat 12) to cena 100+60 złotych. Z kolei bilety dla osób niepełnosprawnych i osób ze znaczną niepełnosprawnością kosztują 90 złotych.





źródło: Łączy Nas Piłka

Potężna kara dla Legii od UEFA. Pokłosie wyjazdowego meczu z Aston Villą

UFEA wymierzyła srogą karę Legii Warszawa. Jest to efekt zamieszek podczas wyjazdowego meczu Ligi Konferencji Europy przeciwko Aston Villi.




Trzydziestego dnia listopada Legia Warszawa mierzyła się na wyjeździe z Aston Villą w meczu fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Jednak w Polsce nie o samym meczu mówiło się najwięcej. Głównym tematem w tym wątku byli kibice Legii, którzy nie zostali wpuszczeni na Villa Park.




Pomimo decyzji angielskich władz o niewpuszczeniu polskich kibiców na trybuny, ci i tak w licznym gronie stawili się pod stadionem. W mediach można było jednak zaobserwować liczne materiały, na których widać, jak dochodziło do starć między kibicami a miejscowymi służbami. Krótko mówiąc – pod stadionem nudą nie wiało.




Dziś UEFA ogłosiła kary po ostatnich meczach europejskich pucharów. Wśród wymienionych sankcji pojawił się mecz Aston Villi z Legią Warszawa. Kara została wymierzona tylko polskiemu klubowi.




Decyzją CEDB Legia Warszawa została ukarana karą pieniężną w wysokości 100 tysięcy euro. Co więcej, na kolejnych pięciu wyjazdowych meczach Legii w europejskich pucharach nie będą mogli stawić się jej kibice. Powód? Akty wandalizmu takie jak rzucanie przedmiotami, czy odpalanie fajerwerków.


źródło: uefa

Szokujące słowa prezesa Ankaragucu. „Miałem zamiar napluć mu prosto w twarz”

 

Faruk Koca udzielił wywiadu „Demiroren News Agency”. Prezes Ankaragucu, który pobił arbitra meczu z Rizesporem zabrał głos w sprawie wspomnianych zdarzeń.




Prezes znów zaskoczył

Ankaragucu zremisowało 1:1 z Rizesporem po straconej bramce w końcówce meczu. Wcześniej arbiter Halil Umut Meler nie przyznał bramki dla gospodarzy. Dopatrzył się wówczas zagrania ręką.




Kolejne doniesienia ws. doświadczeń Paulo Sousy. „Wyglądał na totalnie zdegustowanego” [CZYTAJ]

Po zakończeniu spotkania rozwścieczony prezes Ankaragucu wystartował w stronę sędziego. Uderzył go w twarz, a następnie jego ochroniarze skopali arbitra. Faruk Koca po wszystkim udzielił wywiadu w „Demiroren News Agency”. Działacz kolejny raz zaszokował, ponownie obwiniając sędziego Melera.




– Ten incydent wyniknął ze złej decyzji i prowokacyjnego zachowania arbitra. Miałem zamiar zareagować werbalnie i napluć mu prosto w twarz – powiedział Koca.

Wspomniany arbiter złożył już odpowiednie zeznania w tej sprawie. Sędzia ujawnił, że Koca wykrzykiwał w jego stronę groźby karalne.




– Faruk Koca uderzył mnie w lewe oko, upadłem na ziemię. Kiedy leżałem, inni ludzie wielokrotnie kopali mnie w twarz i inne części ciała. Ponadto powiedział do mnie i moich kolegów „Wykończę was”, a zwracając się do mnie, dodał: „Zabiję cię” – zdradził sędzia meczu Ankaragucu z Rizesporem.

Źródło: WP Sportowe Fakty, Demiroren News Agency

Kolejne doniesienia ws. doświadczeń Paulo Sousy. „Wyglądał na totalnie zdegustowanego”

Gazeta Wyborcza odsłoniła kolejne historie w związku z alkoholowymi wybrykami działaczy Polskiego Związku Piłki Nożnej. Według wspomnianego źródła do ekscesów dochodziło nie tylko podczas kadencji Paulo Sousy, ale i Fernando Santosa.




Zabawa w PZPN-ie

Cezary Kulesza podczas poniedziałkowego zebrania PZPN miał ostrzec swoich współpracowników o nieprzychylności mediów. Dwa dni po zarządzie Gazeta Wyborcza opublikowała artykuł z ciekawymi kulisami działań członków federacji.

Wspomniane źródło przekonuje, że Paulo Sousa zrezygnował z funkcji selekcjonera ze względu na kulturę wiecznego upojenia. Więcej w linku poniżej.

Szokujące kulisy odejścia Paulo Sousy. Miał dość alkoholu w federacji? [CZYTAJ]




Okazuje się, że to nie był jedyny wybryk Cezarego Kuleszy. Według informatorów Rafała Steca portugalski trener miał się mierzyć z „zabawową ekipą” również podczas wyjazdowych meczów kadry.

– Podczas wyjazdu do Andory słyszeliśmy, że baronowie i inni goście PZPN, których w związku nazywamy „grupą wiatrakową”, próbują się wepchnąć do hotelu z piłkarzami. I dopięli swego, po raz pierwszy za kadencji Portugalczyka i w ogóle od wielu lat mieszkali razem z reprezentantami. Tam jeszcze żadnych scen chyba nie było, ale w przededniu meczu, gdy pojechaliśmy na konferencję prasową i oficjalny trening, gdy Sousa wszedł na tamtejszy stadionik, po chwili wtoczyli się Kulesza ze swoją świtą. Wszyscy napruci, prezes zaczął bełkotać, krzyczeć: »Coach, my friend«. Paulo nie wiedział, gdzie oczy podziać, wyglądał na totalnie zdegustowanego. Było około godz. 17, pierwszy raz pomyślałem wtedy, że zadzwoni do agenta i każe mu się rozglądać za nową robotą – czytamy.

Okazuje się, że podczas kadencji Fernando Santosa również dochodziło do alkoholowych ekscesów. Cezary Kulesza i jego ferajna brali udział w skandalu podczas wręczenia nagrody dla ampfutbolisty Warty Poznań, Marcina Oleksego.




– Prezes ma przed spotkaniem z Albanią wręczyć paterę Marcinowi Oleksemu, ampfutboliście, który otrzymał od FIFA nagrodę za najpiękniejszego gola roku, idzie na środek boiska półprzytomny, jego stan widzą nawet wolontariusze. A potem wypływa w internecie wideo, na którym Kulesza na stadionowym korytarzu wygłasza przed meczem kuriozalną, świadczącą o jego kondycji przemowę do szefa federacji rywali. Jak na Narodowym odbywa się finał krajowego pucharu, Raków gra z Legią, to kulturalni ludzie brzydzą się wejść do loży honorowej, bo tam tłum totalnie nawalonych, w dodatku podejrzanie wyglądające towarzystwo znajomych szefostwa PZPN. Nieprzyjemnie siedzieć obok – dodano.

Era Probierza

Kolejne kulisy dotyczą wyjazdu na Wyspy Owcze podczas kadencji Michała Probierza. Dwóch podwładnych Cezarego Kuleszy miało przesiadywać w pijalniach w reprezentacyjnych barwach.




– Podczas październikowego wyjazdu na Wyspy Owcze dwóch przedstawicieli władz chodziło po knajpach i piło na umór w strojach reprezentacyjnych. Działo się to w Torshavn, małym miasteczku, w którym nie się nie schowasz, a wokół chodzą polscy kibice. Nie pojmuję, dlaczego Kulesza i jego świta nie umieją się powstrzymać w trakcie zgrupowań, przecież reprezentacja zbiera się zaledwie kilka razy w roku – podsumowano.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Szokujące kulisy odejścia Paulo Sousy. Miał dość alkoholu w federacji?

Dziennikarz Gazety Wyborczej, Rafał Stec, opublikował artykuł, w którym opowiedział o możliwym powodzie odejścia Paulo Sousy z reprezentacji Polski. Przytoczone zostały komentarze osób będących blisko federacji.

Wszyscy bardzo dobrze pamiętamy odejście Paulo Sousy z reprezentacji Polski. Portugalczyk podjął decyzję o opuszczeniu Polski na rzecz pracy w brazylijskim klubie Flamengo. Sprawa wyszła na światło dzienne podczas świąt Bożego Narodzenia w 2021 roku. To natychmiast wywołało ogromne poruszenie w polskim społeczeństwie. Sousa przez wielu został nazwany zdrajcą, ale czy słusznie?




Do tej sprawy w swoim dzisiejszym artykule wrócił dziennikarz Gazety Wyborczej, Rafał Stec. Skontaktował się on trzema osobami, które są związane z polską piłką, pozostały one jednak anonimowe. Jeden z nich pracuje wciąż w PZPN, drugi został zwolniony kilka miesięcy temu, a trzeci nie jest pracownikiem federacji, ale jest związany z polską piłką.




15 listopada 2021 roku Paulo Sousa poprowadził reprezentację Polski po raz ostatni, było to spotkanie z Węgrami. Kolejnego dnia Portugalczyk był umówiony z Cezarym Kuleszą na rozmowę. Do spotkania jednak nie doszło. Jeden z rozmówców Rafała Steca powiedział, że prezes Kulesza rozpoczął picie alkoholu podczas meczu z Węgrami, a następnie uroczystość przeniosła się do Białegostoku. Prezes miał być tak pijany, że – rzekomo – miał nie wiedzieć, co się dzieje.

– Niestety, panowie się nie spotkali, bo Kulesza zaczął pić już w trakcie wieczoru meczowego, a w nocy wsiadł w prowadzone przez związkowego kierowcę volvo i przeniósł imprezę do Białegostoku. Przedłużyła się, więc rzekomy dywanik został zwinięty. A precyzyjnie mówiąc, nie tyle on wsiadł, ile go włożyli do samochodu, był już niezbyt świadomy tego, co robi – powiedział jeden z rozmówców Rafała Steca.

– Paulo się ostatecznie załamał, pojechał na Okęcie i odleciał. I wrócił do Polski jeszcze tylko raz – dodał kolejny rozmówca.




Sytuacji z nadmiarem alkoholu wokół reprezentacji Polski miało być więcej. To mocno nie podobało się Paulo Sousie. Portugalczyk jest profesjonalistą. Ma swoje zasady, których się kurczowo trzyma. Kolejny z informatorów przekazał, że po zmianie prezesa PZPN Sousa czuł się w Polsce coraz gorzej, właśnie za sprawą wspomnianego alkoholu.

– Sousę trafiał szlag, bo on ma sztywne zasady, nie życzy sobie chlania obok drużyny, nie chce czuć przetrawionego czy dopiero trawionego alkoholu. Widać było, że czuje się w nowej rzeczywistości coraz gorzej, że takiej patologii absolutnie nie toleruje, nigdy wcześniej się z nią nie zetknął. A jeszcze miał prawie zerowy kontakt z prezesem, bo choć on zna kilka języków, to prezes nie rozumie żadnego – skomentował jeden z informatorów.




Do bezpośredniej konfrontacji Paulo Sousy z będącym w wesołym nastroju Cezarym Kuleszą doszło przy okazji wyjazdowego meczu z Andorą. Prezes podszedł do trenera ze swoją ekipą, wykrzykując do niego z radością frazesy pokroju „coach, my friend”. Sousa miał w tamtym czasie poczuć ogromne zażenowanie sytuacją.

– W przededniu meczu, gdy pojechaliśmy na konferencję prasową i oficjalny trening, gdy Sousa wszedł na tamtejszy stadionik, po chwili wtoczyli się Kulesza ze swoją świtą. Wszyscy napruci, prezes zaczął bełkotać, krzyczeć: „Coach, my friend”. Paulo nie wiedział, gdzie oczy podziać, wyglądał na totalnie zdegustowanego. Było około godz. 17, pierwszy raz pomyślałem wtedy, że zadzwoni do agenta i każe mu się rozglądać za nową robotą – przekazał informator Rafała Steca.

„Persona non grata w kebabowniach” – duńskie media oceniły występ Grabary przeciwko Galatasaray

FC Kopenhaga wygrała wczoraj z Galatasaray (1-0) i zapewniła sobie awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Spora w tym zasługa Kamila Grabary, który zaliczył kolejne czyste konto i dobry występ. Teraz duńskie media wychwalają Polaka. 




Grabara najpóźniej latem przyszłego roku odejdzie z Kopenhagi do Wolfsburga. Na razie pozostaje jednak zawodnikiem mistrzów Danii, z którymi udało mu się awansować do fazy pucharowej LM.

„Persona non grata”

W meczu z Galatasaray Polak zachował kolejne czyste konto w tym sezonie, choć pracy w końcówce mu nie brakowało. Dziennikarze „Tipsbladet” nie ukrywają swoich zachwytów nad grą 24-latka. Za występ przeciwko tureckiej drużynie ocenili go na „czwórkę” w sześciostopniowej skali.




– Polski bramkarz stał się prawdopodobnie persona non grata we wszystkich kopenhaskich kebabowniach, po tym, jak dwa miesiące temu ostro skrytykował stadion Galatasaray i tureckich kibiców – napisali dziennikarze. 




– Po wtorkowym występie nic się nie zmieniło. W najbliższej przyszłości nie będzie mógł spokojnie zamówić shoarmy z dodatkowym chili – żartowali.




– Choć długo czekał na swoją pierwszą interwencję, to finalnie zanotował ich kilka. Kluczowe były zwłaszcza te w końcówce meczu. Dzięki nim zachował kolejne czyste konto – podsumowali. 

Chaos w Barcelonie. Xavi został przymuszony do zmiany kadry na mecz Ligi Mistrzów

FC Barcelona podjęła dziwne decyzje przed meczem z Royal Antwerp w Lidze Mistrzów. Blaugrana opublikowała kadrę meczową na to spotkanie, po czym ją zmieniła. „RAC1” przedstawia teraz nowe fakty w całym tym zamieszaniu. 




Ostatnio Barca przegrała 2-4 z Gironą i jeszcze bardziej zagęściła wokół siebie atmosferę. Już teraz pojawiają się informacje o kolejnych tarciach, jakie mają miejsce w drużynie. Co więcej, słychać również o możliwym zwolnieniu Xaviego i zastąpieniu go innym trenerem.

Laporta się wtrącił?

Na razie jednak to Hiszpan pozostaje na stanowisku szkoleniowca i w środę poprowadzi Barcelonę w ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów. Blaugrana ma już pewny awans z grupy, więc w spotkaniu z Royal Antwerp szansę na odpoczynek mieli dostać podstawowi zawodnicy. W pierwotnie opublikowanej kadrze meczowej zabrakło Roberta Lewandowskiego czy Ronalda Araujo i Ilkaya Gundogana.




Finalnie wspomniani zawodnicy… i tak udali się z drużyną do Belgii. Xavi podkreśla co prawda, że mogą oni liczyć na odpoczynek, a sama zmiana wyniknęła z przedłużonego pobytu w Antwerpii.




– Zmiana na liście powołanych wystąpiła ze względu na to, że zostaniemy tutaj dzień dłużej. Wszyscy podjęliśmy taką decyzję. Jeśli chodzi o rotację, to normalną rzeczą jest to, że mając awans, szansę na grę mogą otrzymać młodzi piłkarze czy tacy, którzy w ostatnim czasie grali mniej – podkreślał na konferencji. 




Nowe informacje w tej sprawie przedstawiła rozgłośnia „RAC1”. Dziennikarze twierdzą, że to nie Xavi podjął decyzję o zabraniu Lewandowskiego, Araujo i Gundogana do Belgii. Odgórnie narzucić miał mu to Joan Laporta.

Niepoważna akcja w lidze włoskiej. Los szybko odpowiedział na cwaniactwo piłkarza Sassuolo [WIDEO]




Podczas meczu Cagliari z Sassuolo doszło do kuriozalnej sytuacji. Piłkarz ekipy gości wciągnął na boisko swojego konającego kolegę z zespołu.

Niepoważna sytuacja w meczu ligi włoskiej




Sassuolo uległo Cagliari w meczu 15. kolejki Serie A. Ekipa z Sardynii pokonała ich 2:1. Podczas spotkania doszło do niecodziennej sytuacji. Sassuolo prowadziło w tym meczu 1:0. W samej końcówce spotkania piłkarze Cagliari dwukrotnie trafili do siatki rywali. Tym samym ustanowili wynik spotkania.

„Specjalny status” Yarka Gąsiorowskiego. Tak Valencia traktuje 18-latka, mogącego grać dla Polski [CZYTAJ]




Co ciekawe, kilka minut wcześniej zawodnicy Sassuolo chcieli opóźnić grę. Nedim Bajrami wpadł w bandę reklamową, przez co mocno ucierpiał. Tę sytuację chciał wykorzystać jego kolega, Kristian Thorstvedt. Widząc tę sytuację, wciągnął go na boisko, żeby opóźnić rozgrywkę (wówczas o wkroczyliby fizjoterapeuci – przyp. red.).

Arbiter spotkania ukarał Thorstvedta żółtą kartką. Karma wróciła do zawodnika, ponieważ Cagliari szybko strzeliło dwie bramki i wygrało to spotkanie.

https://twitter.com/WillemHaak/status/1734518645462598050




Źródło: Twtiter

„Specjalny status” Yarka Gąsiorowskiego. Tak Valencia traktuje 18-latka, mogącego grać dla Polski

Yarek Gąsiorowski to bardzo duży talent hiszpańskiej piłki. Zawodnik Valencii posiada polskie korzenie i w przyszłości mógłby reprezentować również nasz kraj. Problemem jest jednak jego klub, który podjął decyzję ws. jego przyszłości i blokuje piłkarza. O „specjalnym statusie” Gąsiorowskiego pisze więcej portal „Relevo”. 




18-latek jest w tym sezonie beneficjentem kiepskiej formy Valencii. „Nietoperze” radzą sobie bardzo słabo w lidze, co skutkuje wieloma szansami dla młodych zawodników. Jak na razie Hiszpan, posiadający również polskie obywatelstwo, rozegrał siedem meczów (między innymi z Realem Madryt czy Gironą).

Specjalne traktowanie

Valencia bardzo ceni sobie umiejętności Gąsiorowskiego. Mimo młodego wieku piłkarz ma mieć w klubie wręcz status nietykalnego. Odnosi się to konkretnie do kwestii jego sprzedaży. W minionym sezonie „Nietoperze” odrzuciły już ofertę z RB Salzburg, opiewającą na około pięć milionów euro.




Jak podaje „Relevo”, 18-latek ma zostać w Valencii na dłużej, a w drugiej części trwających rozgrywek – pełnić jeszcze ważniejszą rolę. Portal dodaje jednak, że klub może zmienić zdanie, jeśli pojawi się atrakcyjna oferta. Na ten moment jednak Gąsiorowski ma „specjalny status” w klubie i nie zapowiada się na jego sprzedaż.




– Jeśli pojawi się ogromna oferta, to klub ją zaakceptuje, choć fakt, że w zeszłym roku odrzucił pięć mln euro z Red Bulla Salzburg pokazuje, że nie chce się go pozbywać – czytamy. 




Warto zaznaczyć, że Gąsiorowski gra obecnie w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii, ale kwestia jego przyszłości jest nadal sprawą otwartą. 18-latek posiada polski paszport, dzięki czemu wciąż może zdecydować o reprezentowaniu „Biało-Czerwonych”.

Nowe fakty po pobiciu tureckiego sędziego. Prezes klubu aresztowany, rozgrywki zawieszone

Od wczorajszego wieczoru pojawiło się kilka nowych faktów w sprawie pobicia tureckiego sędziego. Jak donoszą zagraniczne media, prezes Ankaragucu, który zaatakował sędziego, został zatrzymany przez policję.




Wczorajszego wieczoru w Turcji doszło do ogromnego skandalu. Tuż po zakończeniu meczu Ankaragucu-Rizespor doszło do dużego zamieszania na boisku. Na murawę wtargnął prezes Ankaragucu, który zaatakował sędziego prowadzącego wspomniany mecz. Do bójki przyłączyło się także kilka innych osób.




Kilkadziesiąt minut po tym wydarzeniu w mediach pojawiła się informacja o tym, że turecki związek sędziów podjął decyzję o nie prowadzeniu meczów w tym tygodniu. Dziś od samego rana pojawiają się nowe wieści w tej sprawie. Turecki Związek Piłki Nożnej poinformował, że wszystkie krajowe ligi piłkarskie zostały zawieszone na czas nieokreślony.

https://twitter.com/433/status/1734503059596648945




To jednak nie wszystko. Jak donoszą tureckie media, prezes Ankaragucu oraz inne osoby, które zaatakowały sędziego, zostały aresztowane. Za powód podano spowodowanie uszczerbku na zdrowiu funkcjonariusza publicznego na boisku sportowym podczas wykonywania swoich obowiązków.




Głos w tej sprawie zabrała także FIFA. Prezydent tej organizacji, Gianni Infantino, w kilku zdaniach skomentował to, co wydarzyło się w Turcji.

„Nie ma absolutnie miejsca na przemoc w piłce nożnej, zarówno na boisku jak i poza nim. Wydarzenia wokół meczu ligi tureckiej pomiędzy Ankaragucu a Rizesporem są w pełni nieakceptowalne i nie ma dla nich miejsca w naszym sporcie i społeczności”

„Bez sędziów nie ma piłki nożnej. Sędziowie, zawodnicy, fani i personel muszą być bezpieczni, by móc cieszyć się grą. Apeluję do odpowiednich służb, aby to zaimplementować i szanować na wszystkich poziomach.

Skandal w Turcji! Sędzia brutalnie pobity przez prezesa klubu [WIDEO]

Do ogromnego skandalu doszło tuż po jednym z meczów ligi tureckiej. Sędzia został zaatakowany przez prezesa tureckiego Ankaragucu.

Czytając sam tytuł tego artykułu, większość z Was mogłaby pomyśleć, że do takiej sytuacji doszło w którejś z niższych lig w Turcji. Nic bardziej mylnego. Turecki sędzia został pobity przez prezesa jednego z klubów, występujących w tureckiej ekstraklasie.




W niedzielny wieczór rozegrano dwa mecze w ramach tureckiej ekstraklasy. Jednym z nich było starcie Ankaragucu z Rizesporem. Spotkanie zakończyło się remisem 1:1. To, o czym jest obecnie najgłośniej, wydarzyło się jednak tuż po ostatnim gwizdku sędziego.




Kilka chwil po zakończeniu wspomnianego meczu na murawie pojawiło się kilka osób, które nie powinny się tam znaleźć. Jedną z nich był prezes Ankaragucu, który zaatakował sędziego Halila Umuta Melera. Na nagraniach widać, jak na twarzy tureckiego arbitra natychmiast pojawiło się opuchnięte oko. Do ataku dołączyło się także kilka innych osób.

https://twitter.com/fhd1905erman/status/1734289514766512351?t=cqPxNlh7aBKFFvL4BimHXg&s=19




Halil Umut Meler to uznany sędzia piłkarski nie tylko w Turcji, ale i na całym świecie. W tym sezonie sędziował już 3 mecze w Lidze Mistrzów. Prowadził także mecze międzypaństwowe. W 2022 prowadził chociażby mecz Ligi Narodów między Holandią a Polską (2:2).




Omawiana sytuacja nie pozostanie bez konsekwencji. Filip Cieśliński, powołując się na tureckie media, przekazał, że turecki związek sędziów nie poprowadzi już żadnych meczów w tym tygodniu. Turecka federacja z kolei zwołuje natychmiastowe posiedzenie. Mecze zaplanowane na ten tydzień mogą zostać odwołane.


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.