NEWSY I WIDEO

Jarosław Królewski stawia warunek PZPN. „Wisła nie zagra w finale PP, jeśli nasi kibice nie pojawią się na stadionie”

Jarosław Królewski stawia warunek władzom PZPN. Prezes Wisły Kraków chce, by na finału Puchar Polski zostali wpuszczeni kibice krakowskiego klubu. Jeśli tak się nie stanie, Wisła ma oddać mecz walkowerem.

W środę odbyły się dwa półfinałowe mecze Pucharu Polski. W pierwszym spotkaniu Wisła Kraków pokonała Piast Gliwice. Nieco później awans do finału wywalczyła także Pogoń Szczecin, która po dogrywce rozprawiła się z Jagiellonią Białystok. Tym samym w wielkim finale Pucharu Polski w sezonie 2023/2024 spotkają się Wisła Kraków i Pogoń Szczecin. Spotkanie zostanie rozegrane 2 maja na Stadionie Narodowym.

Co z kibicami?

Finał Pucharu Polski to wielkie święto dla kibiców. Szczególnie dla kibiców drużyn, które zagrają w finale rozgrywek. Niestety, ale na trybunach Stadionu Narodowego może zabraknąć kibiców Wisły. Dlaczego?




Zakaz wyjazdowy

Ewentualny brak kibiców Wisły Kraków na meczu o Puchar Polski jest pokłosiem wydarzeń jeszcze z poprzedniego sezonu. Wówczas Biała Gwiazda otrzymała karę dwóch kolejnych wyjazdowych meczów bez udziału swoich kibiców. Wisła nie odcierpiała jeszcze swojej kary, gdyż wszystkie dotychczasowe mecze w tym sezonie Pucharu Polski rozgrywała na własnym stadionie.

Stanowisko Królewskiego

Jeszcze wczoraj Jarosław Królewski wygłosił mocne stanowisko odnośnie finału Pucharu Polski. Prezes Wisły zagroził, że jego zespół nie pojawi się na Stadionie Narodowym, jeśli na trybuny nie zostaną wpuszczeni kibice. Dziś zamieścił wpis, w którym podtrzymał swoje stanowisko.

– Wisła Kraków nie zagra w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym, jeśli nasi kibice nie pojawią się na stadionie – przekazał Jarosław Królewski.

– Jeśli natomiast organizatorzy nie będą w stanie zapewnić bezpieczeństwa (co byłoby kompromitacją) rozegrajmy ten mecz w Krakowie, Szczecinie lub w innej lokalizacji – dodał.




Odpowiedź Kuleszy

Na wpisy Jarosława Królewskiego odpowiedział Cezary Kulesza. Prezes PZPN jest otwarty na dialog w tej sprawie. Podkreślił, że do tego wszystkiego potrzebne jest złożenie odpowiedniego wniosku.

– Jarek, rozmawialiśmy na temat kibiców już wczoraj, kiedy zadzwoniłem do Ciebie z gratulacjami. Powtarzam: może liczyć na otwartość ze strony PZPN. Musimy jednak działać w granicach obowiązujących procedur formalnych. Jeżeli złożycie odpowiedni wniosek, to gwarantuję, że zostanie on dokładnie przeanalizowany i sprawiedliwie oceniony – przekazał Cezary Kulesza.




Wisła Kraków bez kibiców na Stadionie Narodowym? „Rozmawiałem o tym z Cezarym Kuleszą”

Wisła Kraków w poprzednim sezonie otrzymała zakaz na dwa wyjazdowe mecze Pucharu Polski bez kibiców. W tej kampanii we wszystkich starciach Biała Gwiazda była gospodarzem, co oznacza, że fani Wisły mogą nie pojechać na Stadion Narodowy.

 

Królewski po awansie

Wisła Kraków awansowała do finału Pucharu Polski po wygranej z Piastem Gliwice. Po spotkaniu fani Białej Gwiazdy rozpoczęli świętowanie, śpiewając „finał jest nasz”.

Nie wiadomo jednak, czy kibice Wisły Kraków będą mieli możliwość wejścia na Stadion Narodowy. Jarosław Królewski w rozmowie z portalem „goal.pl” zdradził, że jest po spotkaniu z Cezarym Kuleszą.

 

– Rozmawiałem o tym z Cezarym Kuleszą podczas niedawnego spotkania. Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej wobec tego, że kilka lat temu kibice Lecha dostali dyspensę. Moim zdaniem kibice Wisły też wejdą na Narodowy – powiedział szef Wisły Kraków.

– Co mi powiedział? Żebym złożył pismo, ale naprawdę – nie wierzę, że może się to nie udać. To byłoby totalnie nie fair, zwłaszcza że precedensy w przeszłości istniały – dodał.

Źródło: goal.pl

Trener Zagłębia Sosnowiec zabiera głos! „To było 30-40 osób w maskach”

Trener Zagłębia Sosnowiec przerwał milczenie. Alaksandr Chackiewicz zabrał głos i ujawnił kulisy nieprzyjemnej sytuacji, do jakiej doszło w środowy poranek.

W środowy poranek doszło do nieprzyjemnego zdarzenia w ośrodku treningowym Zagłębia Sosnowiec. Na treningu pierwszoligowego zespołu pojawili się nieproszeni goście. Jak poinformował portal „meczyki.pl”, kibole związani z Zagłębiem chcieli spotkać się z piłkarzami. Na rozmowach się niestety nie skończyło, gdyż doszło do rękoczynów. Poszkodowany w całym zdarzeniu miał być trener, Alaksandr Chackiewicz.




Po kilku godzinach od tego zajścia trener Zagłębia zabrał głos. Białoruski odsłonił kulisy tego, do czego doszło w środowy poranek. Jak poinformował, na treningu Zagłębia pojawiła się grupka 30-40 osób. Wszyscy mieli być zamaskowani. Trener powiedział, że klub nie zapewnił drużynie odpowiedniej ochrony. Z Chackiewiczem rozmawiał prowadzący profil na Twitterze „BuckarooBanzai”.

– Trening przebiegał w normalnej atmosferze, ale w pewnymym momencie pojawiła się grupa ludzi, która chciała w agresywny sposób zaatakować sztab trenerski i piłkarzy. Moi zawodnicy pokazali jedność. Ja sam jestem wychowany na ulicy i umiem zachować się w takich sytuacjach, umiem zrobić unik, umiem się bronić. Nie czuliśmy się bezpiecznie. Problem w tym, że klub nie zadbał o właściwe zabezpieczenia na treningu. To nie powinno mieć miejsca – skomentował Alaksandr Chackiewicz.

– To było 30- 40 osób w maskach. Może, gdyby były jakieś kamery, gdyby było coś widać. Po wszystkim kontynuowaliśmy trening, każdy z piłkarzy pokazał jedność, pomógł koledze i to było świetnie widzieć – dodał.




Debiutant w kadrze na EURO? Michał Probierz obserwował 17-letniego obrońcę

Michał Probierz pojawił się ostatnio na meczu Górnika Zabrze. Selekcjoner reprezentacji Polski obserwował z trybun utalentowanego obrońcę Górnika.

Marcowe baraże zakończyły się dla reprezentacji Polski sukcesem – wywalczyliśmy awans na Mistrzostwa Europy 2024. Kolejne zgrupowanie polskiej drużyny narodowej odbędzie się dopiero w czerwcu. Podczas niego Polacy rozegrają 2 mecze towarzyskie, a następnie wyjadą do Niemiec na turniej, w którym udział wezmą 24 najlepsze drużyny z Europy.




Nadchodzi EURO

Po marcowym zgrupowaniu mniej więcej wykrystalizował się skład reprezentacji Polski na EURO 2024. Można być także pewnym większości zawodników, która znajdzie się w kadrze na ten turniej. Mimo to nie można wykluczyć kilku niespodzianek. A taką z pewnością byłoby powołanie piłkarza, którego ostatnio obserwował Michał Probierz.

17-latek na oku Probierza

W ostatnim czasie Michał Probierz pojawił się na meczu Górnika Zabrze. Jak informuje portal „WP Sportowe Fakty”, selekcjoner pojawił się w konkretnym celu. Z poziomu trybun miał on obserwować Dominika Szalę. 17-latek ma być wysoko w hierarchii młodych piłkarzy u Michała Probierza. – Powołanie młodego zawodnika może nastąpić szybciej niż się wielu wydaje – czytamy.




Kim jest Dominik Szala?

Dominika Szala jest wychowankiem Legii Warszawa. Do Górnika Zabrze przeniósł się w 2022 roku. Obecnie ma 17 lat. W Ekstraklasie zadebiutował jesienią ubiegłego roku. W tym sezonie uzbierał 9 meczów w pierwszej drużynie Górnika. Najczęściej grywa na pozycji prawego lub środkowego obrońcy.


źródło: wp sportowe fakty

Kibice Lecha mają dość. Liczą na zmiany w przypadku porażki z Pogonią

Lech Poznań w bieżącym sezonie spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Kibice Kolejorza wystosowali list otwarty do zarządu klubu.

Znowu przegrani

Lech Poznań rok temu grał w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy. Aktualnie kibice Kolejorza mogą jednak pomarzyć o takiej pozytywnej otoczce wokół klubu. Wraz z końcem rundy jesiennej z Lecha Poznań zwolniono Johna van den Broma.

Zarząd Kolejorza postawił na wątpliwą kandydaturę w oczach kibiców. Władze klubu powołały na stanowisko trenera Mariusza Rumaka, który nie sprawdził się w Odrze Opole, młodzieżowej reprezentacji Polski czy Śląsku Wrocław.

Fani postanowili dać mu jednak jeszcze jedną szansę, licząc, że uda się uratować sezon po blamażu w Europie (Kolejorz odpadł ze Spartakiem Trnawa w trzeciej rundzie el. do LKE). Ostatecznie Lech nie poprawił swojej sytuacji.

Podopieczni Mariusza Rumaka odpadli z Pucharu Polski po golu w samej końcówce dogrywki. Ponadto klub zaliczył bolesną porażkę z Rakowem Częstochowa. Drużyna z Poznania zanotowała pod wodzą Rumaka trzy wygrane w ośmiu meczach.

 


W związku z tym kibice postanowili przedstawić swoje niezadowolenie w otwartym liście do zarządu KKS Lech Poznań. Oto jego oryginalna treść:

Szanowni Panowie Prezesi,

Z olbrzymim niepokojem obserwujemy wydarzenia, które towarzyszą naszej ukochanej drużynie w ostatnich kilkunastu tygodniach. Patrzymy na grę, wyniki sportowe drużyny Kolejorza, medialne doniesienia, a także plotki z szatni, które nie napawają nas optymizmem. Wysoka porażka z Rakowem Częstochowa, brak awansu w Pucharze Polski, niesamowita wręcz nieskuteczność, brak pomysłu na grę, brak celnych strzałów na bramkę przeciwnika, gra na „zero z przodu” to niestety najlepsza charakterystyka gry Lecha Poznań w ostatnich meczach.

Nie przyjmujemy tłumaczenia, że to sport, że tutaj są statystyki, że trener wykonuje ciężką pracę, że zaraz wszystko się unormuje i Lech wróci na właściwe tory, które prowadzą do najcenniejszego trofeum – Mistrzostwa Polski.

Mimo, że wyniki innych zespołów, z którymi walczymy o ten tytuł układały się po myśli zespołu, za każdym razem nie potrafiliśmy wykorzystać nadarzającej się szansy. Już w tym momencie słyszymy słowa, że kontuzje, że wyjazdy na mecze reprezentacji, że zawodnicy nie są w pełni sił, że ławka rezerwowa jest w tym momencie zbyt krótka. Ale to tylko słowa. Mistrzostwa i Pucharu Polski nie zdobywa się obietnicami, tłumaczeniami i różnego rodzaju statystykami. Trzeba po prostu wygrywać, co – jak pokazują ostatnie mecze – jest zadaniem zbyt trudnym dla Lecha Poznań.

Wygrane z Jagiellonią i Wartą zaciemniły jedynie bardzo słabą dyspozycję lechitów. Każdy kibic zdaje sobie sprawę, że nie tylko tytuł, ale również miejsce na podium, które gwarantuje występy w europejskich pucharach oddala się coraz bardziej. Ligowa tabela jest nieubłagana. To nie są komórki Excela pełne skomplikowanych formułek, które pokazują zupełnie inną sytuację, niż ta, w której znalazł się Kolejorz.

W każdym meczu, bez względu na to, czy rozgrywany jest na Bułgarskiej czy też na wyjazdach drużyna może liczyć na gorący doping i jedną z najwyższych frekwencji – o ile nie najwyższą – w lidze. Jednakże – wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że zaufanie i cierpliwość kibiców doszło do granicy wytrzymałości. Stanęliśmy pod ścianą.

Przed nami mecz z Pogonią Szczecin. To spotkanie nie o trzy, ale o sześć punktów. Tylko wygrana pozwoli nam pozostać w gronie drużyn, które liczą się w walce o najwyższy stopień podium. Wiemy, że nie będzie to łatwy pojedynek, ale będzie to szansa zmazać blamaż w Szczecinie i niedawną bolesną porażkę w Częstochowie.

Wierzymy (jeszcze) w zwycięstwo, ale w przypadku porażki liczymy na zdecydowane i być może radykalne kroki, które pozwolą powalczyć choćby o podium.

 

Źródło: Facebook

Jerzy Brzęczek był blisko podjęcia pracy w reprezentacji. „Był na shortliście dwóch nazwisk”

Mateusz Borek przekazał nowe informacje w sprawie Jerzego Brzęczka. Według dziennikarza Kanału Sportowego bałkańska kadra interesowała się byłym selekcjonerem reprezentacji Polski.

 

Mógł prowadzić Kosowo

Jerzy Brzęczek w 2021 roku opuścił reprezentację Polski. Po zakończeniu współpracy z PZPN-em trafił do Wisły Kraków.

Przygoda w tym klubie okazał się jednak fatalna w skutkach. Brzęczek wygrał 7 z 27 spotkań, a w 2022 roku pożegnał się ze stanowiskiem.

Od tego czasu były selekcjoner reprezentacji Polski pozostaje bezrobotny. Nowe doniesienia w sprawie pracy dla Jerzego Brzęczka przekazał Mateusz Borek.

Według dziennikarza Kanału Sportowego nazwisko byłego selekcjonera reprezentacji Polski pojawiło się w kontekście objęcia kadry Kosowa. Ostatecznie władze tej federacji postawiły na Franco Fodę, z czym nie zgadza się komentator.

 

– Jurek był na shortliście dwóch nazwisk. […] Jerzy Brzęczek przecież wyprzedził Franco Fodę w eliminacjach do EURO. Wygrał z nim w Austrii, zremisował w Warszawie i awansował na turniej. Austria Ralfa Rangnicka przygniotła warsztat Fody. Okazało się, że z tymi samymi piłkarzami można grać w piłkę skuteczną, efektowną i ofensywną – stwierdził Mateusz Borek.

Źródło: Kanał Sportowy

Zagłębie Sosnowiec reaguje na atak kiboli. „Klub zawiadomił o tym fakcie policję”

Zagłębie Sosnowiec opublikowało oświadczenie. Władze klubu odnoszą się w nim do doniesień o pobiciu przez kibiców trenera Alaksandra Chackiewicza na środowym treningu.

 

Zaatakowani

Zagłębie w poniedziałek przegrało mecz z GKS-em Katowice 0:4. Dla ekipy z Sosnowca to siedemnaste spotkanie z rzędu bez wygranej. Po minionej kolejce szkoleniowiec zespołu przyznał, że piłkarze byli odpowiedzialni za strategię na to spotkanie.

Porażka z katowickim klubem zdenerwowała kibiców. Część z nich była na tyle sfrustrowana, że postanowiła przerwać trening. Według doniesień Samuela Szczygielskiego z portalu Meczyki.pl mężczyźni uderzyli w twarz Aleksandra Chackiewicza. Białorusin miał być również kopany.

 

Komunikat klubu

Zarząd Zagłębia Sosnowiec zareagował na doniesienia o zdarzeniach, które zaszły na środowym treningu. Klub przekazał sprawę w ręce policji.

– W środowe przedpołudnie na treningu pierwszej drużyny Zagłębia, który miał miejsce na boisku treningowym przy ulicy Kresowej zjawiła się grupa mężczyzn, przerywając trening, a następnie odbyła rozmowy ze sztabem szkoleniowym i zawodnikami – czytamy.

– Biorąc pod uwagę postawę mężczyzn, którzy byli zamaskowani, Klub zawiadomił o tym fakcie policję, która na miejsce skierowała patrol. W chwili obecnej prowadzone są działania zmierzające do ustalenia okoliczności zdarzenia – dodano w oświadczeniu.

– Jednocześnie chcielibyśmy poinformować, że w ciągu najbliższych 24 godzin powiadomimy Państwa o decyzjach personalnych dotyczących naszego Klubu – podsumowano.

Źródło: Zagłębie Sosnowiec

Skandal goni skandal w Zagłębiu Sosnowiec. Kibole przyszli na trening i pobili trenera

W Zagłębiu Sosnowiec dzieją się bardzo złe rzeczy. Portal meczyki.pl podał, że w środowy poranek do środku treningowego wtargnęła grupa kiboli. Ich celem był trener Alaksandr Chackiewicz, którego mieli kilkukrotnie uderzyć i skopać. Klub nie skomentował tej sprawy. 




Po poniedziałkowej porażce z GKS-em Katowice (0-4), Chackiewicz przekazał, że nie ma nic do powiedzenia w kwestii prowadzenia drużyny Zagłębia Sosnowiec. Władzę przejąć mieli zawodnicy, którzy sami ustalają skład i taktykę na mecze. Sytuacji nie poprawia fakt, że zasłużony klub zajmuje ostatnie miejsce w Fortuna 1. Lidze i jest kandydatem do spadku.

Skandaliczne zajście

Jakby mało było w Zagłębiu problemów, to w środę miało dojść do jeszcze większego skandalu. Portal meczyki.pl przekazał, że na porannym treningu zjawić się miała grupa kiboli. Ich celem było przeprowadzenie „rozmowy wychowawczej” z zawodnikami. Na tym się jednak nie skończyło.




Jak czytamy w tekście Samuela Szczygielskiego, miało dojść do pobicia trenera Chackiewicza. Białorusin miał zostać uderzony w twarz oraz otrzymać kilka kopnięć. Dziennikarz meczyki.pl dodaje, że potwierdził tę informację w klubie, choć Zagłębie na razie nie wydało żadnego oświadczenia.

19-latek dobija się do kadry Michała Probierza. „Miałem nadzieję na powołanie. Niestety tak się nie stało”

Kacper Urbański nie ukrywa swoich ambicji. Piłkarz Bolognii na antenie Meczyków zdradził, że liczył po cichu na powołanie do reprezentacji Polski. Choć Michał Probierz się do niego nie odezwał, to nie ma zamiaru tracić nadziei i szanuje decyzję selekcjonera. 




19-latek w bieżącym sezonie zagrał w 19 meczach Bolognii. Między innymi zaliczył 120 minut przeciwko Interowi Mediolan w Pucharze Włoch, choć obecnie pełni raczej funkcję zmiennika. Łącznie uzbierał 599 minut na boiskach Serie A.

„Sądziłem, że wpłynie powołanie”

Włoskie media często chwaliły Urbańskiego za jego występy. Trudno więc się dziwić, że 19-latek poważnie liczył na powołanie do reprezentacji Polski. Michał Probierz nie widział go jednak w swoich planach i zdecydował się nie sięgać po młodzieżowca, który nie ukrywa swojego rozczarowania.

– Miałem nadzieję, że dostanę powołanie na pierwszą reprezentację. Ale szanuję decyzję Michała Probierza – przyznał Urbański na kanale Meczyków.




– Mam 19 lat, jednak jak się gra w drużynie walczącej o Ligę Mistrzów, to myślę, że to nie ma znaczenia. Tym bardziej, że łapię sporo minut, więc sądziłem, że to wpłynie na powołanie, ale tak się niestety nie stało – rozwinął. 

Niewykluczone, że Urbański doczeka się swojego powołania. Reprezentacja Polski w czerwcu zagra na Euro 2024, a wcześniej rozegra spotkania towarzyskie z Ukrainą i Turcją. Możliwe, że Michał Probierz zdecyduje się sprawdzić jakieś nowe twarze.

Santos wróci do byłej pracy? Federacja monitoruje jego sytuację w Besiktasie

Fernando Santos nie ma najlepszej prasy w Turcji. Wszystko za sprawą przeciętnych wyników Besiktasu, który prowadzi. Według medialnych doniesień jego pozycja może być zagrożona, a kolejnym chętnym na zatrudnienie doświadczonego Portugalczyka jest… grecka federacja.

 

Wróci do reprezentacji Grecji?

Besiktas prowadzony przez Fernando Santosa zaliczył trzy porażki w ostatnich trzech spotkaniach. Jego drużyna traci aż 35 punktów do lidera, a ekipy goniące wywierają coraz większą presję na zespole.

 

Kolejne porażki mogą oznaczać wypadnięcie ze strefy pucharowej, co byłoby katastrofą dla władz i kibiców tego klubu. W związku z tym tureckie media rozpisują się na temat potencjalnej przyszłości Portugalczyka.

Według doniesień serwisu „Takvim” doświadczony trener może niedługo zmienić pracę. Wspomniane źrodło przekonuje, że grecka federacja poważnie interesuje się jego usługami. Przypomnijmy, że Fernando Santos pracował jako selekcjoner Grecji w latach 2010-2014.

Portugalczyk miałby objąć kadrę po zakończeniu bieżącego sezonu. Według doniesień tureckich mediów Grecy regularnie monitorują sytuację Santosa i planują się z nim skontaktować w sprawie pracy.

Źródło: Takvim

Królewski apeluje do PZPN ws. kibiców. Wytknął też hipokryzję władz Wisły Płock

Wisła Płock nie zgodziła się na wpuszczenie kibiców Wisły Kraków na swój obiekt podczas meczu, który odbędzie się 13 kwietnia. Jarosław Królewski zaapelował do Polskiego Związku Piłki Nożnej w tej sprawie.

 

Obejście przepisów?

Wisła Kraków drugi sezon z rzędu walczy o powrót do Ekstraklasy. Klub zarządzany przez Jarosława Królewskiego na razie znajduje się w strefie barażowej. Tabela jest jednak na tyle spłaszczona, że Biała Gwiazda wciąż ma szanse na bezpośredni awans.

13 kwietnia krakowska drużyna zagra w Płocku z tamtejszą Wisłą. Piłkarze Białej Gwiazdy nie będą mogli jednak liczyć na wsparcie swoich kibiców. Wszystko przez decyzję władze ekipy z Płocka.

 

– Dnia 5 sierpnia 2023 roku w Radłowie, w trakcie turnieju kibiców Unii Tarnów doszło do tragicznego incydentu z udziałem m in. kibiców Wisły Kraków, podczas którego śmierć poniósł kibic innej drużyny. Udział zorganizowanej grupy kibiców drużyny Wisły Kraków w trakcie zaplanowanej na dzień 13 kwietnia 2024 r. imprezy masowej – naszym zdaniem – może stanowić realne zagrożenie dla bezpieczeństwa uczestników imprezy. W związku z tym Zarząd Klubu Wisła Płock S.A. zmuszony jest podjąć powyższą decyzję – czytamy.

Podczas wspomnianego turnieju udział w bójce brali również sympatycy Unii Tarnów, Zagłębia Sonsowiec i BKS-u Stal Bielsko-Biała. Jarosław Królewski po komunikacie ze strony Wisły Płock wytknął im hipokryzję. Szef krakowskiego klubu zaapelował również do PZPN-u.

– Dnia 15 grudnia 2023 roku, kibice Zagłębia Sosnowiec zostali przyjęci na stadionie Wisły Płock. Dziś władze Wisły Płock oficjalnie informują, że powodem nieprzyjęcia kibiców Wisły Kraków są wydarzenia z Radłowa i obecność tam kibiców WK – napisał na Twitterze.

– PZPN to jawne obejście przypisów licencyjnych. Ten przypadek stanowi wyraźny przykład manipulacji przepisami licencyjnymi. Domagamy się natychmiastowego publicznego stanowiska dlaczego kibice ZS zostali przyjęcie na mecz, a tego prawa odmawia się kibicom Wisły Kraków powołując się na ich OBECNOŚĆ podczas własnego turnieju w Radłowie. Czy owy zakaz w myśl tej logiki nie powinien dotyczyć obu drużyn? – dodał.

– Przypominam, że według służb najbardziej prawdopodobną wersją śmierci kibica to wynik wybuchu środków pirotechnicznych, które miał odpalać sam kibic, który był cześcią grupy, która odwiedziła tego dnia kibiców WK i UT – podsumował.

Źródło: Twitter

Nowe ustalenia ws. zawieszenia Roberta Lewandowskiego. Dobre wieści przed El Clasico

Robert Lewandowski w meczu z Las Palmas otrzymał żółtą kartkę. Nie zagra tym samym w najbliższym meczu FC Barcelony, ale było to zagranie celowe. Wszystko po to, aby nie opuścić starcia z Realem Madryt. Szybko w mediach pojawiła się informacja, że Polak może jednak zostać zawieszony na dwa spotkania. Do nowych ustaleń dotarło jednak Mundo Deportivo. 




Przepisy La Liga jasno mówią, że po otrzymaniu pięciu żółtych kartek, zawodnik musi pauzować jeden mecz. Do meczu z Las Palmas Robert Lewandowski miał ich na koncie cztery. Postanowił to więc wykorzystać i w sobotę tak długo schodził z boiska, że sędzia musiał pokazać mu kartonik. Tym samym Polak nie zagra z Cadiz 13 kwietnia.

Nieprzewidziane konsekwencje

Zachowanie Lewandowskiego nie było jednak przypadkowe. 21 kwietnia, a więc po spotkanie z Cadiz, FC Barcelona będzie mierzyć się w La Lidze z Realem Madryt. Gdyby 35-latek zobaczył kartkę w najbliższym spotkaniu ligowym, musiałby pauzować w El Clasico. Choć było to całkiem sprytne zagranie, to „Lewy” nie przewidział potencjalnych konsekwencji.

Hiszpańskie media szybko obiegła informacja, że zawieszenie Lewandowskiego może zostać wydłużone do dwóch meczów. Oznaczałoby to, że i tak nie wyszedłby do gry na spotkanie z Realem Madryt. Te doniesienia podyktowane były przepisami La Ligi, które jasno mówią, że jeśli zawodnik celowo „szuka” żółtej kartki, może zostać zawieszony na dłużej.




Fanów FC Barcelony uspokaja jednak Mundo Deportivo. Dziennikarze przekonują, że członkowie Komitetu Dyscyplinarnego bazują na protokole sędziowskim, spisanym przez sędziego głównego. Ten miał nie odnotować, że Lewandowski wykartkował się celowo, a jedynie, że opóźniał zejście z murawy. Wobec tego napastnik najpewniej będzie do dyspozycji Xaviego na El Clasico.

Dotrzymał obietnicy! Kibic pójdzie pieszo na mecz Radomiaka

Kibic Ekstraklasy dotrzymał słowa i pójdzie na mecz Radomiaka Radom na piechotę! Wszystko jest efektem wpisu zamieszczonego w mediach społecznościowych.

Cofnijmy się do 7 lutego. To właśnie wtedy Janek zamieścił wpis na Twitterze. Zadeklarował, że jeśli jakikolwiek bramkarz w rundzie wiosennej Ekstraklasy zdobędzie bramkę, to pieszo pójdzie na mecz klubu tego zawodnika.




No i stało się. Wczoraj, 1 kwietnia byliśmy świadkami gola bramkarza. Był to nie byle jaki gol, bo zdobyty z własnej połowy boiska. Jego autorem był Gabriel Kobylak z Radomiaka Radom. Bramka ta szybko obiegła internet. A bohater tego tekstu, Janek, przypomniał o swoim wpisie z lutego.




Janek nie wycofał się jednak ze złożonej obietnicy. Jako że pochodzi on z Sandomierza, to do Radomia ma on około 100 km wędrówki. Idąc na piechotę daje to jakieś 24 godziny trasy. Janek postanowił sobie rozbić tę trasę na 3 dni po 8 godzin marszu.

Meczem docelowym jest starcie Radomiaka z Zagłębiem Lubin. To spotkanie odbędzie się 28 kwietnia. Janek znalazł sobie nawet współtowarzysza do podróży. Od Ekstraklasa Trolls otrzyma plecak wraz z najpotrzebniejszymi rzeczami na tę wyprawę. Powodzenia!

Lukas Podolski boi się o przyszłość Górnika Zabrze. „Tak się nie da pracować”

Lukas Podolski w mocnych słowach wypowiedział się na temat kwestii organizacyjnych w Górniku Zabrze. Mistrz świata z 2014 roku boi się o przyszły sezon. „Tak nie da się pracować”.

W tym sezonie PKO BP Ekstraklasy Górnik Zabrze prezentuje się bardzo solidnie. Po 26 rozegranych meczach Górnik ma na swoim koncie 39 punktów. Taki wynik daje zabrzanom 7. miejsce w ligowej tabeli. Co prawda do europejskich pucharów jest im relatywnie daleko, jednak spadek w tym sezonie nie powinien im grozić. A utrzymanie dla Górnika z pewnością było celem minimum.

Niestety, kwestie sportowe są przyćmiewane jednak przez problemy natury organizacyjnej. Na dużą dezorganizację często żali się Lukas Podolski. 38-latek wczoraj po raz kolejny poruszył ten temat. Na łamach „CANAL+” powiedział m.in. o niezadowoleniu wielu zawodników. Duża część piłkarzy nie ma ważnego kontraktu na przyszły sezon.

– Ja się bardziej martwię nie o ten, a o przyszły sezon. Dużo piłkarzy jest niezadowolonych. Wielu nie ma kontraktu na nowy sezon – ujawnił Lukas Podolski.

– Ja mam zawsze ucho otwarte. Mogę usiąść z zawodnikami i pogadać. Ale niestety nie mam prawa, żeby cokolwiek podpisać – dodał.




Kontrakty zawodników to nie wszystko. W klubie panuje zdecydowanie większa dezorganizacja. Podolski mówi o tym, że już teraz powinien być planowany kolejny sezon. Bez prezesa może to być jednak ciężkie do zrobienia.

– Trzeba już planować nowy sezon. Każdy kto jest w piłce, to wie, jak to funkcjonuje. Jak jesteś uratowany, to możesz sobie już ustawiać i planować kolejny. A tak jak patrzę, to się boję o przyszły sezon. Bez prezesa, bez dyrektora no to się boję. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać w następnych tygodniach – powiedział Podolski.

– Mam nadzieję, że to się jakoś zmieni. Tak się nie da pracować. Trzeba inaczej do tego podejść – uzupełnił.




Co dalej z Josue? „Żeby zostać w jednym miejscu, musisz czuć szacunek od wszystkich ludzi”

Po wczorajszym meczu z Górnikiem Zabrze wywiadu na łamach „CANAL+” udzielił Josue. Portugalczyk odpowiedział na pytanie odnośnie jego przeszłości. W swojej wypowiedzi zawodnik nie złożył żadnej pewnej deklaracji.




W poniedziałkowe popołudnie Górnik Zabrze podejmował na własnym obiekcie Legię Warszawa. Potyczka zakończyła się zwycięstwem Legionistów. Bramki na wagę zwycięstwa zdobyli Pekhart, Kapustka i Josue. Jedyne trafienie dla Górnika zanotował Ennali.

Po meczu przed kamerami „CANAL+” pojawił się Josue. Portugalczyk wypowiedział się m.in. na temat swojej przyszłości. Przypomnijmy, że obecny kontrakt Josue obowiązuje tylko do końca tego sezonu. Żadna ze stron nie zakomunikowała jeszcze decyzji odnośnie ewentualnego kontynuowania współpracy.




Josue został zapytany, czy w lipcu nadal będzie zawodnikiem Legii. Portugalczyk nie odpowiedział na to pytanie wprost. Przekazał jednak, że do pozostania w klubie potrzebny jest szacunek wszystkich osób wokół. Zasugerował także, że nie każdy go docenia.

– Czy w lipcu nadal będę piłkarzem Wojskowych? Moje życzenia zna moja rodzina. W tym roku moje marzenia się nie spełnią, bo to nie ode mnie zależy. Żeby zostać w jednym miejscu, musisz czuć szacunek od – jakby to powiedzieć – wszystkich ludzi. Czasami mam wrażenie, że niektórzy nie doceniają tego, co robię – stwierdził Josue.

– Nie wiem co mnie czeka, czy zostanę w Legii. Jeśli odejdę, to będę dumny z tego, co osiągnąłem w tym klubie. To nie ode mnie zależy, jaka mnie czeka przyszłość. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że nadal będę grał w piłkę – uzupełnił Portugalczyk.


TROLLNEWSY I MEMY