NEWSY I WIDEO

Finał MŚ w darcie z motywem Premier League. 16-latek otrzymał wsparcie od legend i piłkarzy Manchesteru United

Mistrzostwa świata w darcie dobiegają powoli do końca. W dzisiejszym finale zmierzą się dwaj Anglicy. Na drodze rozstawionego Luke’a Humphriesa stanie 16-letni Luke Littler. Co ciekawe, za pierwszego kciuki trzyma Leeds United, a za drugiego piłkarze Manchesteru United.




Wsparcie od Czerwonych Diabłów

Luke Littler zaskoczył wielu kibiców swoją postawą na turnieju mistrzostw świata w darcie. 16-latek wygrał wczorajszy półfinał i w decydującym starciu spotka się z Humphriesem. Littler jest zadeklarowanym kibicem Manchesteru United. Na konferencji prasowej przyznał, że piłkarze Czerwonych Diabłów trzymają za niego kciuki.

– Mam teraz wielu fanów. Otrzymałem wiadomość od Luke’a Shawa z Manchesteru United, Rio Ferdinanda i, przed moim meczem z Barneyem [Raymond van Barneveld, przyp. red.], dostałem wiadomość od Gary’ego Neville’a i Johnny’ego Evansa. To jest po prostu szalone. Ludzie, których podziwiałem, zwłaszcza mój klub, Manchester United, życzyli mi szczęścia – powiedział.




Schlierenzauer po karierze został biznesmenem i mentorem dla młodych skoczków. „To jest świetna rzecz” [CZYTAJ]

Według doniesień „Mail Sport” Manchester United zaprosił Luke’a Littlera na Old Trafford, aby obejrzał mecz z Tottenhamem po swoim fenomenalnym występie na turnieju.

Co ciekawe, finał mistrzostw świata w darcie można nazwać spotkaniem fanów Premier League. Rywal 16-latka jest bowiem kibicem Leeds United, które otwarcie wsparło go w mediach społecznościowych.




– Powodzenia dla kibica Leeds United i nowego numeru jeden na świecie przed dzisiejszym finałem mistrzostw świat przeciwko Luke’owi Littlerowi – czytamy.

Największa nagroda




Luke Littler za awans do finału zagwarantował sobie nagrodę w wysokości 200 tysięcy dolarów. Wygrana turnieju spowoduje, że młody Anglik otrzyma 500 tysięcy dolarów. 16-latek jest najmłodszym zawodnikiem, który awansował do tego etapu w zawodach tej rangi. Wspomniana nagroda jest jego największą w dotychczasowej przygodzie z dartem.

Starcie Littlera z Humphriesem zaplanowano na środę 3 stycznia o godzinie 21:15.

Źródło: TVP Sport, Twitter

Schlierenzauer po karierze został biznesmenem i mentorem dla młodych skoczków. „To jest świetna rzecz”

 

Gregor Schlierenzauer udzielił wywiadu portalowi TVP Sport. Legenda skoków narciarskich opowiedziała o swoim życiu po karierze. Austriak zdradził, że pomaga w wyszkoleniu między innymi Stephana Embachera.




Co po karierze?

Gregor Schlierenzauer zakończył karierę w 2021 roku. 33-latek w rozmowie z TVP Sport opowiedział o tym, czym się zajmuje po sportowym etapie jego życia. Austriak aktualnie zajmuje się deweloperskim biznesem i pomaga w rozwoju młodym skoczkom narciarskim.




16-latek wybrał Polskę zamiast Hiszpanii. Niedawno trenował z klubem z La Ligi [CZYTAJ]

Gregor Schlierenzauer zdradził, że współpracuje między innymi ze Stephanem Embacherem. 33-letnia legenda skoków zaznacza jednak, że nie jest trenerem, a bardziej mentorem.




– Moim zadaniem jest raczej bycie ich mentorem w trudnych sprawach, doradcą, a trochę również menedżerem. Staram się nie być w tym nachalny, po prostu jestem w pobliżu, gdy istnieje potrzeba. Embacher to młody skoczek, ale jest cool, ma mnóstwo potencjału, ciekawe podejście do sportu. Niemniej, musimy pamiętać, że ma jeszcze długą drogę do przejścia. To dopiero jej początek. Warto, aby nie przeskakiwał od razu kilku szczebli, tylko szedł po każdym – powiedział Austriak.

– To jest świetna rzecz, kiedy możesz być nieco w cieniu, a jednocześnie mieć wpływ na to, jak oni się rozwijają – podsumował wybitny skoczek.




Źródło: TVP Sport

16-latek wybrał Polskę zamiast Hiszpanii. Niedawno trenował z klubem z La Ligi

Bruno Klimek udzielił wywiadu „TVP Sport”. Młody piłkarz niedawno miał ofertę z reprezentacji Hiszpanii. Omówił ze względów formalnych oraz chęci bronienia Biało-Czerwonych barw.




Nie dla Hiszpanów

Bruno Klimek w rozmowie z „TVP Sport” opowiedział o swoich korzeniach i chęci gry w reprezentacji Polski. Młody bramkarz ma w rodzinie samych Polaków, dlatego zdecydował się na reprezentowanie Biało-Czerwonych.




– Urodziłem się w Miami, gdzie żyłem z mamą i bratem. W pobliżu mieszkał mój wujek, brat mojej mamy, który zawsze dużo mi pomagał. Na Majorkę przeprowadziłem się z mamą i bratem, gdy miałem dziewięć lat. Ale wszyscy w mojej rodzinie są Polakami i wychowałem się w domu, gdzie zawsze mówiliśmy po polsku – powiedział bramkarz, który jeszcze niedawno trenował z pierwszym zespołem RCD Mallorca.

Zbigniew Boniek broni Paulo Sousę. „Związek najwyraźniej chciał innego selekcjonera” [CZYTAJ]




– Federacja zgłosiła się z zapytaniem do klubu czy posiadam już hiszpański paszport oraz, czy członkowie mojej rodziny są Hiszpanami. Nie miałem jednak paszportu, dlatego powołanie do kadry było niemożliwe. Ale jestem bardzo szczęśliwy z tego, że gram dla Polski. Czuję się Polakiem i moja rodzina jest z tego kraju – przyznał.

Inspiracja

Bruno Klimek w rozmowie z „TVP Sport” przyznał, że jego idolem jest Gianluigi Buffon. Aktualnie inspiracją dla Polaka jest golkiper FC Barcelony, Marc-Andre Ter Stegen.




– Za bardzo dobrego bramkarza uważam także Wojciecha Szczęsnego, ale także jestem pod wrażeniem Marcina Bułki, który ma niesamowity sezon – dodał.

16-letni bramkarz broni aktualnie w drużynie CD San Francisco. Klimek ma za sobą trzy mecze w reprezentacji Polski do lat szesnastu. Golkiper zadebiutował w spotkaniu z Danią. Później zagrał również przeciwko Belgii i Norwegii.

Źródło: TVP Sport

fot. www.instagram.com/fusmnt

Co z Kiwiorem w Arsenalu? Klub zdecydował w kwestii jego przyszłości. W grę nie wchodzi wypożyczenie

Mocno komplikuje się sytuacja Jakuba Kiwiora. Polski stoper nie jest pierwszym wyborem Mikela Artety w Arsenalu, a sam klub ma blokować jego wypożyczenie. „Kanonierzy” mają być bardziej skłonni ku sprzedaży defensora, którego zresztą nawet już wycenili. 




Kiwior nie może liczyć na regularną grę w Arsenalu, choć w ostatnim meczu zagrał 45 minut. Spotkania z Fulham nie zaliczy jednak do udanych. Został zmieniony już po pierwszej połowie, w której zdecydowanie zawiódł oczekiwania, źle zachowując się przy golu dla rywali.

Pożegnanie z Londynem?

Nasiliły się tym samym plotki o możliwym rozstaniu Polaka z Arsenalem. Wcześniej mówiło się raczej o wypożyczeniu, a wśród zainteresowanych miało być kilka włoskich klubów na czele z Milanem. „Rossoneri” byli chętni na takie rozwiązanie, ale „La Gazzetta dello Sport” i „Tuttomercatoweb” podają, że sytuacja mocno się skomplikowała.




Arsenal miał według nich zmienić zdanie i nie chce już wypożyczać Kiwiora. Zamiast tego woleliby definitywnie sprzedać 23-latka. Z informacji włoskich dziennikarzy wynika, że „Kanonierzy” oczekują przynajmniej 20 mln euro i jeśli ktoś przedstawi taką ofertę, to bez wahania ją przyjmą.




Tutaj jednak pojawia się problem, przynajmniej w kwestii przenosin do Mediolanu. Milan był zainteresowany właśnie wypożyczeniem Polaka, a nie jego definitywnym transferem.




Kiwior rozegrał w tym sezonie 14 meczów we wszystkich rozgrywkach dla Arsenalu. Warto zaznaczyć, że portal „Transfermarkt” wycenia go na 25 mln euro, czyli dokładnie tyle, ile londyńczycy zapłacili za niego Spezii zeszłej zimy.

Zbigniew Boniek broni Paulo Sousę. „Związek najwyraźniej chciał innego selekcjonera”

Zbigniew Boniek wrócił do czasów, kiedy był prezesem PZPN i zatrudnił na selekcjonera reprezentacji Paulo Sousę. Działacz w rozmowie z „Faktem” wziął swojego Portugalczyka w obronę. Jego zdaniem wina jego odejścia leży po obu stronach. 




Sousa poprowadził reprezentację Polski na Euro 2020, ale porzucił ją na przełomie 2021 i 2022 roku, jeszcze przed barażami o mistrzostwa świata w Katarze. Poszedł wówczas do Flamengo, za co był często krytykowany w naszym kraju. Zarzucano mu „dezercję” i porzucenie kadry w najgorszym momencie.

„Czuł, że nie ma ciepłych relacji”

Za zatrudnienie Sousy odpowiadał jeszcze Zbigniew Boniek. Po zmianie na stanowisku prezesa PZPN, stery w związku objął Cezary Kulesza. Selekcjoner miał nie mieć z nim najlepszych relacji. Po całym zamieszaniu Boniek odbył rozmowę z Portugalczykiem, a teraz postanowił wziąć go w obronę.




– Według mnie Sousa czuł, że nie ma ciepłych relacji z nową władzą w PZPN. Czuł to w każdym geście, w każdym słowie – powiedział Boniek na łamach „Faktu”. 




– I po prostu stwierdził w pewnym momencie, że ma inny pomysł i drużynę, która go chce. Powiedział: „Rozwiążmy ten problem, bo się ze sobą męczymy”. Gdyby prezes Kulesza chciał go zatrzymać, to by nie poszedł do Flamengo – zaznaczył. 




Boniek uważa również, że rozstanie z Sousą było dla PZPN po prostu „na rękę”. Gdyby Kulesza chciał pozostania ówczesnego selekcjonera na stanowisku, to nie pozwoliłby mu wyjechać do Brazylii.




– Sousa mógł pójść do Flamengo tylko pod warunkiem, że miał już rozwiązaną umowę z PZPN. Jakby usłyszał: „Paulo, sorry, ale my cię lubimy i chcemy, żebyś z nami zagrał baraże”, to tak by się stało. Związek najwyraźniej chciał jednak innego selekcjonera. Tak to trzeba było przestawić, a nie robić z Sousy zdrajcę – podsumował. 




Po rozstaniu z Sousą PZPN zatrudniło Czesława Michniewicza, który wywalczył awans na mundial w Katarze. Mimo wyjścia z grupy na turnieju został on jednak zwolniony przez namnażające się w tamtym okresie afery. W jego miejsce przyszedł Fernando Santos, jednak on także rozstał się z kadrą po fatalnych eliminacjach Euro 2024. Obecnie reprezentacją opiekuje się Michał Probierz, którego na wiosnę czekają baraże o awans na mistrzostwa Europy.

Jan-Krzysztof Duda nie podał ręki rosyjskiemu rywalowi. Media wyjaśniły zachowanie szachisty [WIDEO]

Kilka dni temu zakończyły się mistrzostwa świata w szachach szybkich i błyskawicznych. Wśród osób biorących udział w turnieju był Jan-Krzysztof Duda. Szerokim echem odbiła się sytuacja przed jedną z jego gier, kiedy to nie podał ręki rywalowi. Teraz wiadomo, dlaczego tak postąpił. 




Magnus Carlsen zupełnie zdominował mistrzostwa w Samarkandzie. Norweg wygrał kategorię szybką oraz błyskawiczną, czym ponownie udowodnił niebywały swój niebywały poziom. 10. miejsce zajął natomiast nasz szachista – Jan-Krzysztof Duda. Polak wygrał 10 gier, zaś 7 zremisował. 4 zakończyły się natomiast jego porażkami.

Kontrowersja

Nie o wyniku Dudy jest jednak głośno po zakończonym turnieju. Polak rozgrzał media, kiedy to przed grą z Denisem Chismatułlinem nie podał mu ręki. Jak się okazuje takie zachowanie 25-latka nie było przypadkowe. Rosjanin ma być zagorzałym zwolennikiem Władimira Putina, o czym pisało „El Pais”.




Chismatułlin miał wielokrotnie popierać rosyjską inwazję na Ukrainę, co nie spodobało się Dudzie. W związku z tym Polak przed rozpoczęciem gry postanowił nie podawać ręki rywalowi, co z kolei odbiło się szerokim echem w światowych mediach.

Czemu jednak Rosjanin, mimo swoich zdecydowanych poglądów, pojawił się na turnieju? Opowiedział o tym członek Międzynarodowej Federacji Szachowej (FIDE), zaznaczając, że nie mieli możliwości wykluczenia jego udziału.




– FIDE nie posiada procedury sprawdzającej oświadczenia zawodników. W tym obszarze kierujemy się decyzjami naszej Komisji Etyki. Wydaje nam się, że najlepszym opcją w tych sprawach jest procedura sądowa. Jeśli jakakolwiek zainteresowana osoba odwoła się do tej komisji, a ona zdyskwalifikuje arcymistrza Chismatullina, ta decyzja będzie ściśle przestrzegana – napisano. 

Arkadiusz Milik zaoferowany klubowi z Ligi Europy. Może stworzyć duet z innym Polakiem!

Arkadiusz Milik jest w tym sezonie głównie rezerwowym w Juventusie. Sytuacja Polaka może się jednak wkrótce zmienić. Tureckie media łączą 29-latka z Fenerbahce, w którym obecnie występuje Sebastian Szymański. 




Bieżący sezon nie jest dla Milika najlepszy. Snajper ma na koncie zaledwie dwa gole i jedną asystę po siedemnastu występach w Serie A. Massimiliano Allegrii zazwyczaj sadza 29-latka na ławce i wpuszcza go na końcówki meczów.

Duet w Turcji?

Mimo to zdaje się, że 72-krotny reprezentant Polski ma dość stabilną pozycję w Juventusie. Tym ciekawsze zdają się wieści, jakie pojawiły się w tureckich mediach. Portal „Enganche Sport” twierdzi, że Milik został zaoferowany Fenerbahce. Nie wiadomo jednak, jaka kwota potencjalnego transferu wchodziłaby w grę.




Sam Milik w Stambule mógłby pewnie liczyć na sporo występów, choć w hierarchii wyżej byłby zapewne Edin Dżeko – obecnie pierwszy napastnik Fener. Zmiennikiem Bośniaka jest natomiast Michy Batshuayi, który strzelił w tym sezonie 8 goli, licząc ligę i europejskie puchary.

Gdyby przenosiny Milika do Fenerbahce stały się faktem, to spotkałby się tam z innym Polakiem – Sebastianem Szymańskim. Były piłkarz Legii czy Feyenoordu jest obecnie jedną z największych gwiazd zespołu.

Trener Znicza Pruszków o swojej ucieczce z Chin. „Trzy tygodnie zmieniły się w pół roku”

Trener Znicza Pruszków opowiedział o swojej ucieczce z Chin. Szkoleniowiec przyznał, że w Państwie Środka został życiowy dobytek jego rodziny.




Ucieczka z Chin

Mariusz Misiura aktualnie pracuje w Zniczu Pruszków. Wcześniej pracował w Niemczech (tam prowadził drugoligową kobiecą drużynę Hohen Neuendorf – przyp. red.). Później współpracował z działem skautingu Realu Madryt, a następnie trafił do chińskiego Guizhou HengFeng.




Sensacyjne wieści ws. Roberta Lewandowskiego. Polak wróci do Bundesligi?! [CZYTAJ]

42-latek w rozmowie z Faktem opowiedział o swojej ucieczce z Chin tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa. Jego rodzina zostawiła w Państwie Środka swój dobytek.




– Tuż przed pandemią uciekliśmy z kraju. W telewizji sytuacja była przedstawiana jak w filmie, ludzie umierali na ulicach. Wzięliśmy więc plecaki i powiedzieliśmy, że wylatujemy na trzy tygodnie, do Filipin na wakacje. Do tej pory nie wróciliśmy do tego domu. Został tam nasz życiowy dobytek z czterech lat. Ubrania, biżuteria, sprzęty, dosłownie wszystko – powiedział Misiura.

– Trzy tygodnie na Filipinach zamieniły się w pół roku. Były restrykcje, lockdown, zakaz lotów, nawet wybuch wulkanu, tajfun i trzęsienie ziemi. Przeżyliśmy razem tyle sytuacji, że byłem pewien, że nic nas nie złamie – dodał trener Znicza Pruszków.




Mariusz Misiura po powrocie z Chin trafił do Warty Gorzów. Tam pracował do końca sezonu 2020/2021. Następnie rozpoczął współpracę ze Zniczem Pruszków. 42-letni szkoleniowiec poprowadził podwarszawski klub w 91 spotkaniach. Jego średnia punktów na mecz ze Zniczem wynosi 1,36.

Źródło: Fakt

Sensacyjne wieści ws. Roberta Lewandowskiego. Polak wróci do Bundesligi?!

Ostatnie miesiące nie są najlepsze w wykonaniu Roberta Lewandowskiego w FC Barcelonie. Doszło nawet do tego, że spekuluje się o jego powrocie do Bundesligi. 




Przez wiele lat Lewandowski uchodził za gwiazdkę niemieckiej ligi. W 2022 roku zdecydował się jednak poszukać nowych wyzwań i odszedł do FC Barcelony. Obecnie mnożą się spekulacje na temat jego transferu – w tym również powrotu do Bundesligi.

„Niewiele klubów może sobie pozwolić”

Taki temat podjęli dziennikarze portalu T-online.de. Wzięli oni pod uwagę zarówno słabą formę Lewandowskiego, jak i przybycie Vitora Roque i problemów finansowych klubu.




– Sprawy w lidze nie układają się dobrze, Barcelona boryka się z problemami finansowymi, a mimo to przybywa nowy napastnik. Sytuacja Lewandowskiego staje się coraz bardziej niekomfortowa. To szansa dla Bundesligi? – pytają dziennikarze. 




– Jeśli jest choć cień nadziei na sprowadzenie Roberta Lewandowskiego z powrotem do Bundesligi, należy zrobić wszystko. Niewiele klubów w Niemczech może sobie pozwolić na zawodnika tej klasy, ale kilka tak – dodano. 

T-online.de wskazuje dwa konkretne kluby, które mogłyby ściągnąć Lewandowskiego. Mowa o BVB oraz RB Lipsk.




– To z pewnością miałoby sens dla Dortmundu. Swoim doświadczeniem i klasą od razu pomógłby BVB. Jego powrót byłby absolutną sensacją pod każdym względem. Oczywiście, jak opuścił BVB, doszło do nieporozumień, ale tak było również, gdy Goetze przeniósł się do Bayernu. Mimo to ponownie zagrał w BVB. Barcelona i Dortmund mogłyby podzielić się pensją, a Polak dostałby wszystko, co mu obiecano, podpisując kontrakt w Hiszpanii. Lipsk też powinien spróbować go pozyskać, zwłaszcza jeśli Werner faktycznie opuści klub – podsumowano. 

Jacek Jaroszewski mocno o Krychowiaku i jego bracie. „Spróbowali zrobić z nas złodziei”

Jacek Jaroszewski udzielił wywiadu dla „Przeglądu Sportowego Onet”. Lekarz reprezentacji Polski ustosunkował się do konfliktu biznesowego z Grzegorzem Krychowiakiem i jego bratem. W rozmowie padły mocne słowa.

W 2023 roku światło dzienne ujrzał konflikt między Jackiem Jaroszewskim i Grzegorzem Krychowiakiem. W sprawę zamieszanych było także kilka innych osób. W skrócie – w 2022 roku panowie otworzyli wspólne centrum medyczne „MedKlinika”. Niedługo później wewnątrz firmy wystąpiły pierwsze zgrzyty natury biznesowej. W lipcu 2023 roku w mediach ukazała się informacja, iż Grzegorz Krychowiak złożył zawiadomienie do prokuratury. Zdaniem piłkarza miało dojść do „wyrządzenia szkody w obrocie gospodarczym z art. 296 Kodeksu karnego”. Całą sprawę opisywaliśmy TUTAJ.




Po kilku miesiącach od tych wydarzeń głos zabrał lekarz reprezentacji Polski, Jacek Jaroszewski. W rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” użył on mocnych słów. Stwierdził między innymi, że bracia Krychowiakowie próbowali zrobić z reszty wspólników złodziei.

– Emocjonalnie był to dla mnie i Pawła Bambra dość trudny okres. Szczególnie lato, gdy bracia Grzegorz i Krzysztof Krychowiakowie spróbowali zrobić z nas złodziei – dla odwrócenia uwagi od wykrytych przez nas przekrętów dokonanych przez tego drugiego we wspólnej spółce – skomentował Jacek Jaroszewski w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet”.

– Bezpodstawnie posądzono mnie wówczas o oszustwo. Ogłoszono to publicznie, a było dokładnie odwrotnie! Do nieprawdziwych informacji nie mogłem się odnieść przed ich publikacją – odpowiedział na pytanie dot. sprawy z budową niedoszłego szpitala.




W rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” Jaroszewski tłumaczy całą sprawę od kulisy. Wyjawił, że w 2022 roku odkrył pewne nieprawidłowości w działaniu spółki. Wprost zarzucił bratu Grzegorza Krychowiaka przekręty w zarządzanej spółce.

– W 2022 roku z pomocą prawników i księgowych odkrywałem kolejne przekręty Krzysztofa we wspólnej spółce medycznej, którą za naszą zgodą jednoosobowo zarządzał. O wszystkim informowałem mailowo jego brata Grzegorza. W grudniu 2022 roku przedstawiłem mailowo braciom Krychowiakom krótką listę udowodnionych „nieprawidłowości”. Uznałem, że dam im szansę i przekazałem, że jeśli je wyprostują, nie oddam sprawy do prokuratury. Zapewniłem też, że możliwe będzie dalsze wspólne prowadzenie Medkliniki – opowiedział Jacek Jaroszewski.

– Grzegorz milczał, jego brat oświadczył natomiast, że nie będzie żadnych działań naprawczych z ich strony i odesłał mnie do prawników, sugerując możliwość wyrzucenia mnie ze spółki. W tej sytuacji sprawa była dla mnie jasna – postanowiłem ratować Medklinikę jako przedsięwzięcie mojego życia i uciekać przed, w mojej ocenie, zwykłymi oszustami – dodał.




Jesienią bracia Krychowiakowie złożyli pozew do sądu. Do sprawy załączyli – zdaniem Jaroszewskiego – sfałszowaną umowę pożyczki do spółki. Jaroszewski twierdzi, że dokument był sfałszowany, mówiąc, że posiada pierwotną umowę.

– Jesienią 2023 roku bracia posunęli się dalej – złożyli do sądu pozew przeciwko nam, załączając sfałszowaną umowę pożyczki do spółki. Byli przekonani, że nie mamy pierwotnej umowy. Zresztą wcześniej długo nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego nie chcieli nam tej umowy oddać. Na ich nieszczęście mamy obie wersje – prawdziwą i sfałszowaną – wyjawił Jaroszewski.

– Nadal trudno mi zrozumieć jego przyzwolenie na kolejne przekręty brata. Tym bardziej że kwoty, na które nas naciągnął, to dla Grześka drobne – uzupełnił.





źródło: Przegląd Sportowy Onet

Wielkie spadki Kanału Sportowego. „Ostatni raz tak niski wynik miał w sierpniu 2021 roku”

Ostatnie miesiące nie należą do najlepszych w wykonaniu Kanału Sportowego. Krzysztof Stanowski sprzedał swoje udziały w spółce, dziennikarze opuszczają redakcję, a ich wyświetlenia na YouTube spadają z miesiąca na miesiąc.




Spadki w wyświetleniach

Krzysztof Stanowski w połowie października opuścił Kanał Sportowy. Jego udziały wykupił były właściciel Legii Warszawa, Maciej Wandzel. Niedługo po odejściu Stanowskiego z redakcji „KS” odeszło również kilku dziennikarzy.




Kristoffer Velde odejdzie z Lecha Poznań? „To jeden z klubów, który naciska na jego sprowadzenie” [CZYTAJ]

Ludzie szybko zorientowali się, że materiały udostępniane na platformie YouTube przez Tomasza Smokowskiego, Mateusza Borka i Michała Pola nie mają już tak wielkich wyświetleń. Część z widzów zarzucała dziennikarzom szukanie sensacji poprzez zapraszanie m.in. Marcina Najmana.




Portal „Sport.pl” przeanalizował sytuację Kanału Sportowego na podstawie danych z platformy Social Blade (link do źródła). Wspomniane źródło wykazało, że wyniki „KS” z miesiąca na miesiąc są coraz gorsze.

– We wrześniu zeszłego roku kanał zebrał łącznie 20,8 mln wyświetleń. W październiku i listopadzie na filmach opublikowanych przez Kanał Sportowy zgromadzono 15,4 i 12,1 mln wyświetleń, natomiast w grudniu liczba wyświetleń spadła poniżej dziesięciu milionów. Socialblade.com podaje, że w grudniu Kanał Sportowy miał „zaledwie” 7,8 mln wyświetleń. […] Ostatni raz tak niski wynik Kanał Sportowy miał w sierpniu 2021 roku – wtedy łącznie zgromadzono 6,2 mln wyświetleń – czytamy w artykule na portalu „Sport.pl”.





Źródło: Sport.pl, Social Blade

Wpadka Matty’ego Casha w programie rozrywkowym. Miał problem z wymienieniem europejskich państw [WIDEO]

Matty Cash był gościem w materiale wideo na antenie „Sky Sports”. Reprezentant Polski zaliczył wpadkę w jednym z wyzwań. Piłkarz Aston Villi nie potrafił wymienić trzynastu państw Europy w trzydzieści sekund.




Cash w specjalnym challenge’u

Matty Cash i Ollie Watkins wzięli udział w programie rozrywkowym na antenie stacji „Sky Sports”. Obaj zawodnicy losowali pytania, a następnie licytowali, ile udzielą poprawnych odpowiedzi w trzydzieści sekund.




Kristoffer Velde odejdzie z Lecha Poznań? „To jeden z klubów, który naciska na jego sprowadzenie” [CZYTAJ]

Reprezentant Polski zadeklarował, że w tym czasie będzie w stanie wymienić 13 europejskich państw. Okazało się, że pozornie proste zadanie było dla niego za trudne.




Cash na początku bardzo szybko wymienił Szwecję, Polskę, Danię, Anglię i Hiszpanię. Po krótkim namyśle dorzucił Islandię, Szkocję, Irlandię Północną i Irlandię. Ostatecznie wyliczenie dziewięciu państw nie pozwoliło reprezentantowi Biało-Czerwonych na zaliczenie challenge’u.

Matty Cash w bieżącym sezonie zagrał w 26 spotkaniach. Reprezentant Polski trafił w tym czasie trzykrotnie do siatki rywali. Ponadto zaliczył dwie asysty. Jego umowa z Aston Villą obowiązuje do końca czerwca 2027 roku. Portal transfermarkt.de wycenia 26-latka na 28 mln euro.




Źródło: Sky Sports

Kristoffer Velde odejdzie z Lecha Poznań? „To jeden z klubów, który naciska na jego sprowadzenie”

Kristoffer Velde znalazł się na celowniku wielkiego europejskiego klubu. Informacje o zainteresowaniu francuskiego OGC Nice przekazał Fabrizio Romano.




Velde we Francji?

Kristoffer Velde w ostatnich kilkunastu miesiącach stał się jednym z najważniejszych piłkarzy Lecha Poznań. Norweski skrzydłowy wielokrotnie błysnął w meczach PKO BP Ekstraklasy oraz Ligi Konferencji Europy.




Afrykański sędzia zawieszony za prowadzenie meczu pod wpływem alkoholu. Potężna kara od federacji [CZYTAJ]

Świetna forma byłego piłkarza FK Haugesund nie umknęła europejskim klubom. Norweski skrzydłowy znalazł się w poprzednim oknie transferowym na oku tureckich klubów. Teraz temat jego przenosin powrócił, a jego usługami zainteresowała się francuska Nicea.




– OGC Nice to jeden z klubów, który naciska na sprowadzenie Kristoffera Velde z Lecha Poznań. Florent Ghisolfi i Francesco Farioli są jego zwolennikami. Mają nadzieję na wypożyczenie z opcją wykupu – napisał Fabrizio Romano.

Kristoffer Velde zagrał w bieżącym sezonie w 24 spotkaniach. W tym czasie norweski skrzydłowy zanotował 10 trafień i 4 asysty. Portal transfermarkt.de wycenia 24-latka na 6 mln euro.




Źródło: Fabrizio Romano

Afrykański sędzia zawieszony za prowadzenie meczu pod wpływem alkoholu. Potężna kara od federacji

Jeden z afrykańskich sędziów został przyłapany na prowadzeniu spotkania pod wpływem alkoholu. Romain Diasitua z tego powodu nie posędziuje przez 18 miesięcy.




Przyłapany na gazie

Na początku grudnia podczas meczu ligi kongijskiej doszło do niecodziennej sytuacji. Sędzia starcia Aigles du Congo z AC Rangers wsławił się podyktowaniem rzutu karnego bez wyraźnego powodu.




Prezes Rakowa tłumaczy się ze strat finansowych. „Przy graniu w Częstochowie by tego nie było” [CZYTAJ]




Ponadto Romain Diasitua źle zarządzał czasem oraz nie współpracował ze swoimi asystentami, a spotkanie zakończył w 87. minucie. Po ostatnim gwizdku gospodarze udali się do szatni, uznając decyzję arbitra. Nieco inaczej zinterpretowali te zdarzenia goście, którzy walczyli o uratowanie punktu.




Kilka dni temu kongijska federacja odniosła się do wydarzeń z tamtego spotkania. 26 grudnia Kongijski Związek Piłki Nożnej przyznał walkower ekipie AC Rangers ze względu na przedwczesne opuszczenie boiska przez Aigles de Congo.

Ujawniono również, że za nietypowym zachowaniem sędziego stał alkohol w jego krwi. W związku z tym Kongijski Związek Piłki Nożnej ukarał go osiemnastomiesięcznym zawieszeniem.

Źródło: Fatshimetrie.org, meczyki.pl

Prezes Rakowa tłumaczy się ze strat finansowych. „Przy graniu w Częstochowie by tego nie było”

Piotr Obidziński udzielił wywiadu portalowi „Przegląd Sportowy Onet”. Prezes Rakowa Częstochowa nie może się doczekać stadionu, który będzie odpowiadał standardom klubu.




Straty Medalików

Raków Częstochowa od lat walczy o stadion, który zagwarantuje im poziom porównywalny do innych klubów Ekstraklasy. Podopieczni Dawida Szwargi w fazie grupowej Ligi Europy musieli grać na stadionie w Sosnowcu.




Nowe informacje ws. Karima Benzemy. To dlatego wyjechał z Arabii Saudyjskiej [CZYTAJ]

Prezes klubu w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet” przyznał, że straty finansowe są spowodowane m.in. przez brak odpowiedniego obiektu w Częstochowie. Rozgrywanie spotkań na innych stadionach wiąże się bowiem z dodatkowymi kosztami.




– Zakładając, że nawet pomimo braku zadaszenia i niskich temperatur prawie zawsze mieliśmy komplet na stadionie. Możemy przyjąć, że gdyby te warunki były bardziej komfortowe, a jakość sportowa nie byłaby gorsza, to średnia mogłaby oscylować nawet wokół kilkunasty tysięcy. Nasze europejskie boje w Sosnowcu też za każdym razem oglądał niemalże komplet publiczności. Z prostego rachunku wynika, że utracone korzyści idą w miliony w skali sezonu – powiedział Piotr Obidziński w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet”.

– W Częstochowie dzień meczowy wychodzi na zero. Dochodzą do tego jeszcze straty wizerunkowe i koszty związane z logistyką. Każdy mecz w Sosnowcu wiąże się z dodatkowymi, znacznymi kosztami, których przy graniu w Częstochowie by nie było. Dochodzi do tego wydźwięk medialny: „co to za klub, co nie ma stadionu?” a to zawsze utrudnia rozmowy ze sponsorami i biznesem oczekującym produktu premium – podsumował prezes Rakowa Częstochowa.




Raków Częstochowa zajął ostatnie miejsce w fazie grupowej Ligi Europy. Podopieczni Dawida Szwargi zdołali wygrać jedno spotkanie ze Sturmem Graz oraz zremisować ze Sportingiem CP.

Źródło: przegladsportowy.onet.pl


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.