Skandal goni skandal w Zagłębiu Sosnowiec. Kibole przyszli na trening i pobili trenera

W Zagłębiu Sosnowiec dzieją się bardzo złe rzeczy. Portal meczyki.pl podał, że w środowy poranek do środku treningowego wtargnęła grupa kiboli. Ich celem był trener Alaksandr Chackiewicz, którego mieli kilkukrotnie uderzyć i skopać. Klub nie skomentował tej sprawy. 




Po poniedziałkowej porażce z GKS-em Katowice (0-4), Chackiewicz przekazał, że nie ma nic do powiedzenia w kwestii prowadzenia drużyny Zagłębia Sosnowiec. Władzę przejąć mieli zawodnicy, którzy sami ustalają skład i taktykę na mecze. Sytuacji nie poprawia fakt, że zasłużony klub zajmuje ostatnie miejsce w Fortuna 1. Lidze i jest kandydatem do spadku.

Skandaliczne zajście

Jakby mało było w Zagłębiu problemów, to w środę miało dojść do jeszcze większego skandalu. Portal meczyki.pl przekazał, że na porannym treningu zjawić się miała grupa kiboli. Ich celem było przeprowadzenie „rozmowy wychowawczej” z zawodnikami. Na tym się jednak nie skończyło.




Jak czytamy w tekście Samuela Szczygielskiego, miało dojść do pobicia trenera Chackiewicza. Białorusin miał zostać uderzony w twarz oraz otrzymać kilka kopnięć. Dziennikarz meczyki.pl dodaje, że potwierdził tę informację w klubie, choć Zagłębie na razie nie wydało żadnego oświadczenia.

19-latek dobija się do kadry Michała Probierza. „Miałem nadzieję na powołanie. Niestety tak się nie stało”

Kacper Urbański nie ukrywa swoich ambicji. Piłkarz Bolognii na antenie Meczyków zdradził, że liczył po cichu na powołanie do reprezentacji Polski. Choć Michał Probierz się do niego nie odezwał, to nie ma zamiaru tracić nadziei i szanuje decyzję selekcjonera. 




19-latek w bieżącym sezonie zagrał w 19 meczach Bolognii. Między innymi zaliczył 120 minut przeciwko Interowi Mediolan w Pucharze Włoch, choć obecnie pełni raczej funkcję zmiennika. Łącznie uzbierał 599 minut na boiskach Serie A.

„Sądziłem, że wpłynie powołanie”

Włoskie media często chwaliły Urbańskiego za jego występy. Trudno więc się dziwić, że 19-latek poważnie liczył na powołanie do reprezentacji Polski. Michał Probierz nie widział go jednak w swoich planach i zdecydował się nie sięgać po młodzieżowca, który nie ukrywa swojego rozczarowania.

– Miałem nadzieję, że dostanę powołanie na pierwszą reprezentację. Ale szanuję decyzję Michała Probierza – przyznał Urbański na kanale Meczyków.




– Mam 19 lat, jednak jak się gra w drużynie walczącej o Ligę Mistrzów, to myślę, że to nie ma znaczenia. Tym bardziej, że łapię sporo minut, więc sądziłem, że to wpłynie na powołanie, ale tak się niestety nie stało – rozwinął. 

Niewykluczone, że Urbański doczeka się swojego powołania. Reprezentacja Polski w czerwcu zagra na Euro 2024, a wcześniej rozegra spotkania towarzyskie z Ukrainą i Turcją. Możliwe, że Michał Probierz zdecyduje się sprawdzić jakieś nowe twarze.

Santos wróci do byłej pracy? Federacja monitoruje jego sytuację w Besiktasie

Fernando Santos nie ma najlepszej prasy w Turcji. Wszystko za sprawą przeciętnych wyników Besiktasu, który prowadzi. Według medialnych doniesień jego pozycja może być zagrożona, a kolejnym chętnym na zatrudnienie doświadczonego Portugalczyka jest… grecka federacja.

 

Wróci do reprezentacji Grecji?

Besiktas prowadzony przez Fernando Santosa zaliczył trzy porażki w ostatnich trzech spotkaniach. Jego drużyna traci aż 35 punktów do lidera, a ekipy goniące wywierają coraz większą presję na zespole.

 

Kolejne porażki mogą oznaczać wypadnięcie ze strefy pucharowej, co byłoby katastrofą dla władz i kibiców tego klubu. W związku z tym tureckie media rozpisują się na temat potencjalnej przyszłości Portugalczyka.

Według doniesień serwisu „Takvim” doświadczony trener może niedługo zmienić pracę. Wspomniane źrodło przekonuje, że grecka federacja poważnie interesuje się jego usługami. Przypomnijmy, że Fernando Santos pracował jako selekcjoner Grecji w latach 2010-2014.

Portugalczyk miałby objąć kadrę po zakończeniu bieżącego sezonu. Według doniesień tureckich mediów Grecy regularnie monitorują sytuację Santosa i planują się z nim skontaktować w sprawie pracy.

Źródło: Takvim

Królewski apeluje do PZPN ws. kibiców. Wytknął też hipokryzję władz Wisły Płock

Wisła Płock nie zgodziła się na wpuszczenie kibiców Wisły Kraków na swój obiekt podczas meczu, który odbędzie się 13 kwietnia. Jarosław Królewski zaapelował do Polskiego Związku Piłki Nożnej w tej sprawie.

 

Obejście przepisów?

Wisła Kraków drugi sezon z rzędu walczy o powrót do Ekstraklasy. Klub zarządzany przez Jarosława Królewskiego na razie znajduje się w strefie barażowej. Tabela jest jednak na tyle spłaszczona, że Biała Gwiazda wciąż ma szanse na bezpośredni awans.

13 kwietnia krakowska drużyna zagra w Płocku z tamtejszą Wisłą. Piłkarze Białej Gwiazdy nie będą mogli jednak liczyć na wsparcie swoich kibiców. Wszystko przez decyzję władze ekipy z Płocka.

 

– Dnia 5 sierpnia 2023 roku w Radłowie, w trakcie turnieju kibiców Unii Tarnów doszło do tragicznego incydentu z udziałem m in. kibiców Wisły Kraków, podczas którego śmierć poniósł kibic innej drużyny. Udział zorganizowanej grupy kibiców drużyny Wisły Kraków w trakcie zaplanowanej na dzień 13 kwietnia 2024 r. imprezy masowej – naszym zdaniem – może stanowić realne zagrożenie dla bezpieczeństwa uczestników imprezy. W związku z tym Zarząd Klubu Wisła Płock S.A. zmuszony jest podjąć powyższą decyzję – czytamy.

Podczas wspomnianego turnieju udział w bójce brali również sympatycy Unii Tarnów, Zagłębia Sonsowiec i BKS-u Stal Bielsko-Biała. Jarosław Królewski po komunikacie ze strony Wisły Płock wytknął im hipokryzję. Szef krakowskiego klubu zaapelował również do PZPN-u.

– Dnia 15 grudnia 2023 roku, kibice Zagłębia Sosnowiec zostali przyjęci na stadionie Wisły Płock. Dziś władze Wisły Płock oficjalnie informują, że powodem nieprzyjęcia kibiców Wisły Kraków są wydarzenia z Radłowa i obecność tam kibiców WK – napisał na Twitterze.

– PZPN to jawne obejście przypisów licencyjnych. Ten przypadek stanowi wyraźny przykład manipulacji przepisami licencyjnymi. Domagamy się natychmiastowego publicznego stanowiska dlaczego kibice ZS zostali przyjęcie na mecz, a tego prawa odmawia się kibicom Wisły Kraków powołując się na ich OBECNOŚĆ podczas własnego turnieju w Radłowie. Czy owy zakaz w myśl tej logiki nie powinien dotyczyć obu drużyn? – dodał.

– Przypominam, że według służb najbardziej prawdopodobną wersją śmierci kibica to wynik wybuchu środków pirotechnicznych, które miał odpalać sam kibic, który był cześcią grupy, która odwiedziła tego dnia kibiców WK i UT – podsumował.

Źródło: Twitter

Nowe ustalenia ws. zawieszenia Roberta Lewandowskiego. Dobre wieści przed El Clasico

Robert Lewandowski w meczu z Las Palmas otrzymał żółtą kartkę. Nie zagra tym samym w najbliższym meczu FC Barcelony, ale było to zagranie celowe. Wszystko po to, aby nie opuścić starcia z Realem Madryt. Szybko w mediach pojawiła się informacja, że Polak może jednak zostać zawieszony na dwa spotkania. Do nowych ustaleń dotarło jednak Mundo Deportivo. 




Przepisy La Liga jasno mówią, że po otrzymaniu pięciu żółtych kartek, zawodnik musi pauzować jeden mecz. Do meczu z Las Palmas Robert Lewandowski miał ich na koncie cztery. Postanowił to więc wykorzystać i w sobotę tak długo schodził z boiska, że sędzia musiał pokazać mu kartonik. Tym samym Polak nie zagra z Cadiz 13 kwietnia.

Nieprzewidziane konsekwencje

Zachowanie Lewandowskiego nie było jednak przypadkowe. 21 kwietnia, a więc po spotkanie z Cadiz, FC Barcelona będzie mierzyć się w La Lidze z Realem Madryt. Gdyby 35-latek zobaczył kartkę w najbliższym spotkaniu ligowym, musiałby pauzować w El Clasico. Choć było to całkiem sprytne zagranie, to „Lewy” nie przewidział potencjalnych konsekwencji.

Hiszpańskie media szybko obiegła informacja, że zawieszenie Lewandowskiego może zostać wydłużone do dwóch meczów. Oznaczałoby to, że i tak nie wyszedłby do gry na spotkanie z Realem Madryt. Te doniesienia podyktowane były przepisami La Ligi, które jasno mówią, że jeśli zawodnik celowo „szuka” żółtej kartki, może zostać zawieszony na dłużej.




Fanów FC Barcelony uspokaja jednak Mundo Deportivo. Dziennikarze przekonują, że członkowie Komitetu Dyscyplinarnego bazują na protokole sędziowskim, spisanym przez sędziego głównego. Ten miał nie odnotować, że Lewandowski wykartkował się celowo, a jedynie, że opóźniał zejście z murawy. Wobec tego napastnik najpewniej będzie do dyspozycji Xaviego na El Clasico.

Dotrzymał obietnicy! Kibic pójdzie pieszo na mecz Radomiaka

Kibic Ekstraklasy dotrzymał słowa i pójdzie na mecz Radomiaka Radom na piechotę! Wszystko jest efektem wpisu zamieszczonego w mediach społecznościowych.

Cofnijmy się do 7 lutego. To właśnie wtedy Janek zamieścił wpis na Twitterze. Zadeklarował, że jeśli jakikolwiek bramkarz w rundzie wiosennej Ekstraklasy zdobędzie bramkę, to pieszo pójdzie na mecz klubu tego zawodnika.




No i stało się. Wczoraj, 1 kwietnia byliśmy świadkami gola bramkarza. Był to nie byle jaki gol, bo zdobyty z własnej połowy boiska. Jego autorem był Gabriel Kobylak z Radomiaka Radom. Bramka ta szybko obiegła internet. A bohater tego tekstu, Janek, przypomniał o swoim wpisie z lutego.




Janek nie wycofał się jednak ze złożonej obietnicy. Jako że pochodzi on z Sandomierza, to do Radomia ma on około 100 km wędrówki. Idąc na piechotę daje to jakieś 24 godziny trasy. Janek postanowił sobie rozbić tę trasę na 3 dni po 8 godzin marszu.

Meczem docelowym jest starcie Radomiaka z Zagłębiem Lubin. To spotkanie odbędzie się 28 kwietnia. Janek znalazł sobie nawet współtowarzysza do podróży. Od Ekstraklasa Trolls otrzyma plecak wraz z najpotrzebniejszymi rzeczami na tę wyprawę. Powodzenia!

Lukas Podolski boi się o przyszłość Górnika Zabrze. „Tak się nie da pracować”

Lukas Podolski w mocnych słowach wypowiedział się na temat kwestii organizacyjnych w Górniku Zabrze. Mistrz świata z 2014 roku boi się o przyszły sezon. „Tak nie da się pracować”.

W tym sezonie PKO BP Ekstraklasy Górnik Zabrze prezentuje się bardzo solidnie. Po 26 rozegranych meczach Górnik ma na swoim koncie 39 punktów. Taki wynik daje zabrzanom 7. miejsce w ligowej tabeli. Co prawda do europejskich pucharów jest im relatywnie daleko, jednak spadek w tym sezonie nie powinien im grozić. A utrzymanie dla Górnika z pewnością było celem minimum.

Niestety, kwestie sportowe są przyćmiewane jednak przez problemy natury organizacyjnej. Na dużą dezorganizację często żali się Lukas Podolski. 38-latek wczoraj po raz kolejny poruszył ten temat. Na łamach „CANAL+” powiedział m.in. o niezadowoleniu wielu zawodników. Duża część piłkarzy nie ma ważnego kontraktu na przyszły sezon.

– Ja się bardziej martwię nie o ten, a o przyszły sezon. Dużo piłkarzy jest niezadowolonych. Wielu nie ma kontraktu na nowy sezon – ujawnił Lukas Podolski.

– Ja mam zawsze ucho otwarte. Mogę usiąść z zawodnikami i pogadać. Ale niestety nie mam prawa, żeby cokolwiek podpisać – dodał.




Kontrakty zawodników to nie wszystko. W klubie panuje zdecydowanie większa dezorganizacja. Podolski mówi o tym, że już teraz powinien być planowany kolejny sezon. Bez prezesa może to być jednak ciężkie do zrobienia.

– Trzeba już planować nowy sezon. Każdy kto jest w piłce, to wie, jak to funkcjonuje. Jak jesteś uratowany, to możesz sobie już ustawiać i planować kolejny. A tak jak patrzę, to się boję o przyszły sezon. Bez prezesa, bez dyrektora no to się boję. Zobaczymy, jak to będzie wyglądać w następnych tygodniach – powiedział Podolski.

– Mam nadzieję, że to się jakoś zmieni. Tak się nie da pracować. Trzeba inaczej do tego podejść – uzupełnił.




Co dalej z Josue? „Żeby zostać w jednym miejscu, musisz czuć szacunek od wszystkich ludzi”

Po wczorajszym meczu z Górnikiem Zabrze wywiadu na łamach „CANAL+” udzielił Josue. Portugalczyk odpowiedział na pytanie odnośnie jego przeszłości. W swojej wypowiedzi zawodnik nie złożył żadnej pewnej deklaracji.




W poniedziałkowe popołudnie Górnik Zabrze podejmował na własnym obiekcie Legię Warszawa. Potyczka zakończyła się zwycięstwem Legionistów. Bramki na wagę zwycięstwa zdobyli Pekhart, Kapustka i Josue. Jedyne trafienie dla Górnika zanotował Ennali.

Po meczu przed kamerami „CANAL+” pojawił się Josue. Portugalczyk wypowiedział się m.in. na temat swojej przyszłości. Przypomnijmy, że obecny kontrakt Josue obowiązuje tylko do końca tego sezonu. Żadna ze stron nie zakomunikowała jeszcze decyzji odnośnie ewentualnego kontynuowania współpracy.




Josue został zapytany, czy w lipcu nadal będzie zawodnikiem Legii. Portugalczyk nie odpowiedział na to pytanie wprost. Przekazał jednak, że do pozostania w klubie potrzebny jest szacunek wszystkich osób wokół. Zasugerował także, że nie każdy go docenia.

– Czy w lipcu nadal będę piłkarzem Wojskowych? Moje życzenia zna moja rodzina. W tym roku moje marzenia się nie spełnią, bo to nie ode mnie zależy. Żeby zostać w jednym miejscu, musisz czuć szacunek od – jakby to powiedzieć – wszystkich ludzi. Czasami mam wrażenie, że niektórzy nie doceniają tego, co robię – stwierdził Josue.

– Nie wiem co mnie czeka, czy zostanę w Legii. Jeśli odejdę, to będę dumny z tego, co osiągnąłem w tym klubie. To nie ode mnie zależy, jaka mnie czeka przyszłość. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że nadal będę grał w piłkę – uzupełnił Portugalczyk.

Bardzo słabe oceny Nicoli Zalewskiego. Włoskie media rozczarowane formą Polaka

Nicola Zalewski jest krytykowany przez włoskie media za swój występ przeciwko Lecce (0-0). Polaka mianowano jednym z najgorszych piłkarzy na boisku. Mogło być jednak inaczej, gdyby sędzia odgwizdał rzut karny. 




22-latek ma za sobą bardzo udane zgrupowanie. W marcu rozegrał dwa pełne mecze w barażach o Euro 2024. Najpierw spędził 90 minut na murawie PGE Narodowego w rywalizacji z Estonią (5-1), a następnie 120 minut w meczu z Walią (0-0). Wykorzystał również jedną z „jedenastek” w konkursie rzutów karnych (5-4) przeciwko „Smokom”.

Krytyka w mediach

Po powrocie do Romy Zalewski znalazł się w pierwszym składzie na mecz z Lecce (0-0), jednak nie odpłacił się dobrze Daniele De Rossiemu. Włoskie media nie miały dobrej opinii o występie Polaka, który spędził na murawie 62 minuty. Większość redakcji wystawiła mu średnie noty, kwitując, że był to niezbyt porywający występ.

– Dość nudny występ. Dwa razy miał piłkę kilka metrów od bramki, dwa razy jej nie wykorzystał – pisał Eurosport, który wystawił Zalewskiemu „piątkę”. 




Taką samą notę przyznał 22-latkowi również serwis calciomercato.it, a na „5,5” oceniła go stacja „Sky Sports” i portal goal.com. Wszędzie jednak była to jednak jedna z najgorszych ocen w drużynie AS Romy.

Identycznie postąpił portal „Roma Today”, choć w tym przypadku zauważono jednak plus. Dziennikarze podkreślili, że po jednej z akcji Zalewskiego, sędzia powinien odgwizdać rzut karny. Wówczas bramkarz Lecce i jeszcze inny zawodnik wpadli w nogi piłkarza Romy. Arbiter mimo wszystko nie użył gwizdka.

– Po raz kolejny nie zrobił żadnego dobrego wrażenia. Słusznie domagał się karnego, którego sędzia i VAR nie przyznały – podkreślił portal. 

– Niezbyt mocno naciskał, nie poszedł odważnie do podania Baldanziego, ale zasłużył na rzut karny w drugiej połowie – pisze natomiast „La Gazzetta dello Sport”.




Najniżej ocenił z kolei Polaka portal giallorossi.net. Redakcja przyznała mu notę zaledwie „4,5”.

– Niestety potwierdza, że jest teraz na bardzo niskim poziomie. Nigdy nie czekał na partnera, nigdy nie odczytał godnej uwagi sztuczki rywala – podsumowano. 

Niewiarygodna sytuacja w Zagłębiu Sosnowiec. Piłkarze przejęli władzę. Trener nie ma nic do powiedzenia

Kuriozum, które ostatnio działo się w Zagłębiu Sosnowiec zaczęło przekraczać wszelkie granice. Aleksander Chackiewicz, który od niedawna jest nowym trenerem drużyny przekazał szokujące wieści. Z jego relacji wynika, że ma żadnego wpływu na funkcjonowanie zespołu. 




Zagłębie w bieżącym sezonie radzi sobie tragicznie w Fortuna 1. Lidze. Klub z Sosnowca przegrał ostatnio z GKS-em Katowice aż 0-4 i tym samym „zadomowił się” na ostatnim miejscu w tabeli.

Rozgardiasz

Od niedawna, bo od ledwo trzech miesięcy, pierwszym trenerem Zagłębia jest Aleksander Chackiewicz. Szkoleniowiec zabrał głos po sromotnej porażce, podając szokujące fakty na temat realiów w klubie. Z jego relacji wynika, że piłkarze przejęli całkowitą władzę.

– Co bym dziś nie powiedział, będzie to wyglądało jak wymówka. Po spotkaniu z Lechią rozmawiałem z zespołem, że nie tylko ja odpowiadam za wynik. Dzisiaj przed meczem był wstępnie omówiony skład i piłkarze sami wyznaczyli sobie strategię na grę – powiedział Chackiewicz.




– Uczciwie nie wiem, jaki był plan, bo ja byłem za zamkniętymi drzwiami. (…) Już wszyscy piłkarze zagrali w tych meczach. Ktoś z piłkarzy może, ale nie chce, a są tacy, którzy chcą, a nie mogą – cytowało trenera profil „100% Zagłębie Sosnowiec”.

Adidas podjął decyzję po skandalu. Wiadomo, co z koszulkami reprezentacji Niemiec

Adidas kilka dni temu zaprezentował najnowszą koszulkę reprezentacji Niemiec. Trykot wywołał duży skandal, ze względu na cyfrę „44”, która przypominała dawny, nazistowski symbol „SS”. Według medialnych doniesień, firma miała zareagować na szerzącą się burzę. 




14 czerwca rozpocznie się turniej mistrzostw Europy. Zainauguruje go mecz Niemiec, czyli gospodarzy, ze Szkocją. Impreza w tym roku odbywać się będzie w Niemczech, a zobaczymy na niej także Polskę, która awansowała kosztem Walii i w grupie zagra z Holandią, Austrią i Francją.

Skandal koszulkowy

Z okazji zbliżającego się turnieju Adidas, czyli sponsor główny reprezentacji Niemiec zaprezentował jej specjalne koszulki. Oficjalna prezentacja odbyła się kilka dni temu, jednak wywołała zupełnie inne emocje, niż się spodziewano. Wszystko przez mały szczegół, początkowo niewiele znaczący. Poszło bowiem o numer, który widniał na froncie trykotu.

Tobias Huch, dziennikarz, zauważył, że przedstawiony na koszulce numer „44” przypominał nazistowski symbol „SS”. Nie umknęło to również kibicom, więc Adidas musiał szybko zareagować. Według „Bilda” tak też się stało. Rzecznik prasowy firmy, Olivier Brueggen zaznaczył, że numer „44” zostanie zablokowany jak najszybciej.




– Zablokujemy numer 44 tak szybko, jak to możliwe. W Adidasie pracują ludzie z około 100 krajów, nasza firma aktywnie prowadzi kampanię przeciwko ksenofobii, antysemityzmowi, przemocy i nienawiści we wszelkich formach – powiedział Brueggen. 

Decyzja nie wpłynie jednak w żaden sposób na numery reprezentantów Niemiec na Euro. Według przepisów zawodnicy mają mieć przypisane numery od „1” do „23”.

Propagandyści robią z Rybusa ofiarę. „Polacy bardzo nienawidzą Federacji Rosyjskiej”

Maciej Rybus udzielił niedawno głośnego wywiadu Sebastianowi Staszewskiemu z TVP Sport. Rozmowa byłego reprezentanta Polski odbiła się szerokim echem w rosyjskich mediach.

 

Został w Rosji, a propaganda to wykorzystuje

Maciej Rybus został w Rosji po ataku tego kraju na Ukrainę. Były piłkarz Legii Warszawa w rozmowie z TVP Sport podpierał swoją decyzję walką o dobro rodziny. Wielu kibiców skrytykowało wypowiedzi byłego reprezentanta Polski.

Hejt ze strony polskich kibiców w stronę Macieja Rybusa nie umknął rosyjskim mediom. Tamtejsza prasa postanowiła wykorzystać tę sytuację do propagandy, jakoby piłkarz Rubina Kazań był ofiarą.

 

– Ta nienawiść nie ma granic. A życzenia śmierci nie są czymś wyjątkowym, ale raczej powszechnym. Polacy bardzo aktywnie nienawidzą Federacji Rosyjskiej – czytamy na portalu kp.ru.

Poszczególne portale wykorzystały ten wywiad do podkręcenia tytułów. Oto kilka przykładów:

  • „matchtv.ru” – Rybus: W Polsce pisali, że jestem szmatą i zdrajcą, ale to w Rosji zostałem prawdziwym mężczyzną
  • „bombardir.ru” – Rybus: W Polsce nazwali mnie mięczakiem, zdrajcą, ale w Rosji będę dalej mieszkał
  • „sport24.ru” – Rybus: W Polsce nazywali mnie zdrajcą, nienawidzili, ale dopiero w Rosji stałem się prawdziwym mężczyzną

Ostatnie z wymienionych źródeł przytoczyło słowa byłego reprezentanta Polski na temat wojny. Zmienili jednak ten wyraz na „specjalną wojenną operację”.

Maciej Rybus podczas pobytu w Rosji reprezentował barwy Tereka Grozny, Lokomotivu Moskwa i Spartaka Moskwa. Od lipca 2023 roku broni barw Rubina Kazań. W bieżącym sezonie zanotował jedynie dwa występy, łącznie zbierając 63 minuty.

Źródło: TVP Sport

Legenda Premier League przejechała się po Haalandzie. „Wygląda prawie jak zawodnik z League Two”

Roy Keane wypowiedział się na temat dyspozycji Erlinga Haalanda. Norweg nie zagrał najlepszego meczu w starciu Manchesteru City z Arsenalem. Ekspert telewizji Sky Sports przejechał się po napastniku Obywateli.

 

Remis na szczycie

Manchester City zremisował z Arsenalem (0:0) w miniony weekend. Erling Haaland mimo prowadzenia w klasyfikacji strzelców nie popisał się w ostatnich spotkaniach.

 

Ostre słowa na temat dyspozycji Norwega w minionych meczach wypowiedział Roy Keane. Legendarny piłkarz Czerwonych Diabłów porównał Haalanda do napastnika czwartej ligi angielskiej.

– Ogólnie zagrał na słabym poziomie. I to nie tylko dzisiaj. Pod bramką wciąż jest najlepszym zawodnikiem na świecie, ale ogólnie w ostatnim czasie jak na siebie prezentuje się fatalnie – powiedział Keane.

– Wygląda prawie jak zawodnik z League Two. To genialny napastnik, fantastyczny strzelec, ale koniecznie musi poprawić swoją grę. Musi dawać drużynie coś więcej niż tylko obecność w polu karnym – dodał legendarny piłkarz.

Manchester City zajmuje trzecie miejsce w Premier League. Podopieczni Pepa Guardioli tracą jeden punkt do Arsenalu i trzy punkty do Liverpoolu. W następnej kolejce The Citizens zmierzą się u siebie z Aston Villą. Spotkanie zaplanowano na 3 kwietnia o godzinie 21:15.

Źródło: Sport.pl, Sky Sports

Pierwszy gol młodzieżowca z Radomiaka od awansu do Ekstraklasy. Strzelcem… bramkarz [WIDEO]