„Miał potrzebę szczerej rozmowy”. Reżyser filmu „Kuba” o współpracy z Lewandowskim

Robert Lewandowski był jednym z bohaterów wypowiadających się w filmie „Kuba”. Według reżysera kapitan reprezentacji Polski był w wywiadzie wyjątkowo szczery i mimo braku czasu zależało mu na rozbudowanej wypowiedzi.

 

Lewandowski chciał wyjaśnić sprawę konfliktu z Kubą

 

Jan Dybus udzielił wywiadu portalowi „Sport.pl”. Reżyser filmu dokumentalnego o Jakubie Błaszczykowskim wypowiedział się na temat przesłuchiwania Roberta Lewandowskiego.

 

W produkcji poruszono między innymi temat konfliktu Kuby z Lewym za czasów gry w Borussii Dortmund. Wiele wskazuje na to, że panowie zakopali topór wojenny i dzisiaj mają dobre relacje.

 

– Sam z siebie powiedział, że robił głupoty i popełniał błędy. To było zaskakujące. Przed startem wywiadu Robert zaznaczył, że ma napięty dzień i ma dla nas 20 minut. Gdy ten czas minął, poinformowałem go o tym. „Jak masz jeszcze pytania, to dawaj dalej”. Naciskał, żebym zadał mu więcej pytań, bo chyba chciał wyrzucić coś z siebie i się otworzyć. Czułem, że miał potrzebę szczerej rozmowy – powiedział Jan Dybus w rozmowie z portalem „Sport.pl”.

Reżyser dodał również, że napastnik FC Barcelony nie autoryzował wywiadu do filmu.

Źródło: Sport.pl

Kapitan Widzewa poniesie konsekwencje za swoje wpisy po meczu ze Śląskiem? PZPN zareagował

Nie milkną echa niedawnego skandalu sędziowskiego. Bartłomiej Pawłowski, który wysunął poważne oskarżenia wobec PZPN miał zostać wezwany na dywanik Komisji Ligi. Kapitan Widzewa może ponieść konsekwencje.

Przypomnijmy, że w ostatnich tygodniach doszło do dwóch sporych kontrowersji w meczach Widzewa Łódź. Najpierw wątpliwości wzbudziła uznana bramka Wisły Kraków w ćwierćfinale Pucharu Polski, która dała „Białej Gwieździe” awans do półfinału rozgrywek w dogrywce.

Kolejne pojawiły się już w kolejnym spotkaniu, tym razem w Ekstraklasie ze Śląskiem Wrocław. Piłkarze Widzewa byli przeciwni podyktowaniu rzutu karnego, a także późniejszej bramce Nahuela Leivie, którą analizował VAR. Szerzej o tych sytuacjach pisaliśmy TUTAJ.

Na dywaniku

Po meczu ze Śląskiem przebrała się miarka, a piłkarze Widzewa nie gryźli się w języki. Szczególnie ostro sytuację skomentował Bartłomiej Pawłowski. Kapitan Widzewa wystosował mocny wpis, który zdecydowanie uderzał w PZPN.

– Hej, PZPN, znowu VAR za***ał? Oglądam powtórkę waszej linii spalonego i rzutu karnego i wygląda, że w trzy dni okradziono nas z PP i punktów we Wrocławiu. Na cholerę ten cały VAR – pisał Pawłowski.  

– Panowie, okradliście nas z awansu w Fortuna Pucharze Polski i z punktów w PKO BP Ekstraklasie. Macie dostęp do technologii i masę powtórek. Doradzają Wam w wozie VAR, a na koniec i tak przypominają się sceny z »Piłkarskiego Pokera« dzięki Waszej pracy. Dość przymykania oka na Waszą nieudolność – dodał w kolejnym wpisie. 

Kiedy emocje już opadły, Pawłowski wystosował oficjalne przeprosiny. Skierował je do Bartosza Frankowskiego, sędziego wspomnianego meczu oraz zadeklarował wpłatę 5 tysięcy złotych na cele charytatywne. Na tym jednak sytuacja ma się nie zakończyć.

Według Jakuba Seweryna z portalu sport.pl kapitan Widzewa został wezwany do wytłumaczenia swoich wpisów przed Komisją Ligi. Wniosek w tej sprawie miał wystosować sam Tomasz Mikulski, czyli przewodniczący Kolegium Sędziów.

Mike Tyson wraca do ringu! Zawalczy z amerykańskim youtuberem

Mike Tyson wraca do ringu! Amerykański bokser zawalczy w lipcu ze słynnym influencerem. Walka będzie transmitowana na Netflixie.

Mike Tyson jest jednym z najsłynniejszych pięściarzy w historii. Zdobył tytuły mistrza świata IBF, WBA, WBC w wadzie ciężkiej. Profesjonalną karierę zakończył w 2005 roku w wieku 38 lat.

W lipcu tego tego roku Mike Tyson wróci na ring. Rywalem 57-latka będzie Jake Paul. Do walki dojdzie 20 lipca na mogącym pomieścić 80 tysięcy osób AT&T Stadium. Co ciekawe, walka ma być transmitowana na Netflixie.

Jake Paul zasłynął ze swojej twórczości w sieci. Z biegiem czasu przerzucił się jednak na sport. Od 2020 roku stoczył w sumie 9 walk bokserskich. Walczył chociażby z byłymi zawodnikami MMA jak Anderson Silva, czy emerytowanym koszykarzem Nate’em Robinsonem. Obijanie osób nie mających zbyt dużo wspólnego z boksem idzie mu całkiem nieźle, wszak przegrał tylko 1 z 9 walk. Przegrał jedynie z przyrodnim bratem Tysona Fury’ego, Tommym.

Pewnie wielu z Was się zastanawia, kto będzie faworytem tej walki – emerytowany pięściarz, czy zawodnik amatorski. Kursy bukmacherów są bezlitosne dla Mike’a Tysona. Kurs na jego zwycięstwo to aż 4,30. Z kolei kurs na wygraną Jake’a Paula wynosi 1,18.

Robert Lewandowski wychwala Kamila Grosickiego. „Wybija się ponad przeciętność”

Robert Lewandowski udzielił ostatnio wywiadu na łamach „TVP Sport”. Jednym z poruszonych w rozmowie wątków była osoba Kamila Grosickiego. Kapitan reprezentacji Polski pochwalił 35-latka, który w tym sezonie zachwyca kibiców PKO BP Ekstraklasy.




Kamil Grosicki rozgrywa kapitalny sezon w barwach Pogoni Szczecin. Pomimo upływu lat i niemal 36 lat na karku Grosik wciąż jest motorem napędowym swojego zespołu a także jednym z najlepszych – o ile nie najlepszym – zawodnikiem tego sezonu Ekstraklasy. W 23 meczach tego sezonu polskiej ligi zdobył 10 bramek i zanotował 11 asyst (według sposobu liczenia asyst wg Transfermarkt).




Wielkimi krokami zbliżają się baraże o awans na EURO 2024. Michał Probierz ogłosi powołania 14 marca. Ciężko sobie wyobrazić, by na liście powołanych zabrakło Kamila Grosickiego. Formę Grosika pochwalił ostatnio Robert Lewandowski. Kapitan drużyny narodowej w rozmowie z „TVP Sport” stwierdził, że kapitan Pogoni w Ekstraklasie wybija się ponad przeciętność.




– Gdy wyróżniasz się w Ekstraklasie, to automatycznie jesteś kandydatem do powołania. Faktycznie, „Grosik” wygląda bardzo dobrze, przede wszystkim pod względem fizycznym. Oczywiście, wiadomo, że Ekstraklasa jest mniej wymagająca w porównaniu do zagranicznych lig, czy Ligi Mistrzów. To jest różnica, ale jeśli w Ekstraklasie jesteś postacią, która gra, strzela gole, asystuje i wybija się ponad przeciętność, to automatycznie jesteś zawodnikiem, który powinien być w tej reprezentacji – skomentował Robert Lewandowski.

Z „Grosikiem” znamy się wiele lat i wiele w tej kadrze przeżyliśmy. Zawsze jest z nim sympatycznie. Każdy zawodnik z doświadczeniem to wartość dodana. Szczególnie dla tych młodych – dodał kapitan reprezentacji Polski.





źródło: sport.tvp.pl

Gęsta atmosfera w Lechu Poznań. Właściciel klubu oczekiwał wyjaśnień po ostatnim blamażu

W szeregach Lecha Poznań nastała niezwykle napięta atmosfera. Po ostatnim blamażu z Rakowem Częstochowa przeprowadzono szereg rozmów. Właściciel klubu oczekiwał od sztabu wyjaśnień.




W minioną niedzielę Raków Częstochowa podejmował na własnym stadionie Lecha Poznań. Spotkanie było niewątpliwym hitem 23. kolejki Ekstraklasy. Niestety, na hitowe starcie piłkarze Kolejorza nie dojechali z formą. Podopieczni Dawida Szwargi gładko poradzili sobie z rywalami, pokonując ich aż 4:0.




Lech Poznań został rozgromiony przez Raków Częstochowa. A przecież kilka dni wcześniej Kolejorz odpadł z Pucharu Polski. Nic więc dziwnego, że w Poznaniu atmosfera mocno zgęstniała.




We wtorek doszło do spotkania właściciela Lecha Poznań, Piotra Rutkowskiego, ze sztabem pierwszej drużyny, informuje Dawid Dobrasz z „Meczyków”. Rutkowski oczekiwał wyjaśnień odnośnie tego co się stało. Chciał także usłyszeć, jaki jest plan na najbliższe dni, by zażegnać kryzys.

Dawid Dobrasz informuje, że doszło także do spotkania wewnątrz drużyny przed wtorkowym treningiem. Piłkarze zamknęli się w szatni, by wspólnie przedyskutować ostatnie wydarzenia.




Za nami 23 kolejki PKO BP Ekstraklasy. Do końca sezonu 2023/2024 pozostało 11 starć. Na ten moment Lech Poznań zajmuje 4. miejsce w ligowej tabeli z liczbą 40 punktów na koncie. Do lidera – Śląska Wrocław – zespół z Poznania traci 5 punktów.


źródło: meczyki.pl

Legendarny piłkarz zadrwił z Kamila Grabary po wpadce. Polak w ogniu krytyki

Kamil Grabara nie zachwycił w ostatnim meczu Ligi Mistrzów przeciwko Manchesterowi City. Polak zawinił przy jednej z bramek dla „Obywateli”, za co oberwał w duńskich mediach. Teraz suchej nitki nie zostawił na bramkarzu Rio Ferdinand. 

Grabara już od dawna jest podstawowym zawodnikiem Kopenhagi, którą wielokrotnie ratował w trudnych meczach swoimi świetnymi interwencjami. Podobnie było w pierwszym meczu z Manchesterem City (1-3). Wówczas Anglicy mogli wygrać dużo wyżej, ale postawa Polaka dała Duńczykom nadzieję w rewanżu.

Gromy

Niestety nie było już tak kolorowo. Manchester ponownie wygrał 3-1, a Grabara już na początku meczu zaliczył fatalną interwencję, niemal grzebiąc wolę walki kolegów. Polakowi ześlizgnęła się piłka po strzale Juliana Alvareza i po rękach wpadła do bramki.

Sytuacja wywołała spore emocje wśród duńskich kibiców, ale i nie tylko. Zażenowany postawą bramkarza był także Rio Ferdinand, który pełnił rolę eksperta jednej z angielskich stacji i stacjonował na murawie. W przerwie meczu zadrwił z Grabary następującymi słowami:

– Myślałem, że to mógł być zamaskowany piosenkarz w bramce! – powiedział, cytowany przez „Daily Mail”.

Ferdinand nawiązał tymi słowami do popularnego programu „Mask Singer”, gdzie uczestnicy zasłaniają twarze maskami. Często są to osoby, które nie mają wiele wspólnego z muzyką, a pochodzą ze świata show-biznesu. Stąd rzucenie tego porównania w stronę Grabary mogło okazać się dość ostrą szpilką.

Były reprezentant Brazylii trafi za kratki. 9 lat za przestępstwo popełnione podczas gry w Milanie

Robinho do końca marca powinien trafić do więzienia w Brazylii. Jest to efekt orzeczenia, które skazuje go na 9 lat pozbawienia wolności za udział w zbiorowym gwałcie na obywatelce Albanii w 2013 roku. Były piłkarz mieszkał wtedy w Mediolanie. W 2017 r. tamtejszy sąd pierwszej instancji potwierdził udział Brazylijczyka.

 

Robinho trafi za kratki?

Źródła w brazylijskim wymiarze sprawiedliwości, cytowane przez stację CNN Brasil, informują, że zatwierdzenie wyroku na terytorium Brazylii spodziewane jest do końca marca bieżącego roku przed Sądem Najwyższym tego kraju (STJ).

 

W tego typu przypadkach Sąd Najwyższy Brazylii zazwyczaj przychyla się do zatwierdzenia wyroku, jaki orzeczono w kraju, w którym popełniono przestępstwo. W tym przypadku mowa o mediolańskim sądzie. Prowadzący sprawę sędzia nakazał Robinho przekazać wymiarowi sprawiedliwości Brazylii swój paszport, co uniemożliwia mu ewentualną ucieczkę z kraju.

 

Decydującym dowodem w procesie była rozmowa piłkarza z przyjaciółmi, którą zarejestrowano na podsłuchu w samochodzie, którym podróżował. Ta rozmowa potwierdziła przebieg zdarzeń opisany przez ofiarę.

 

Robinho, który rozpoczął swoją europejską karierę w 2005 roku (wówczas trafił do Realu Madryt z Santosu). Przygodę z piłką zakończył w 2020 roku w Brazylii. W międzyczasie występował m.in. w Manchesterze City, Milanie i reprezentacji.

Źródło: CNN Brasil, Polsat Sport

Robert Kubica wróci do Formuły 1? „Jestem gotowy”

Robert Kubica w rozmowie na łamach „Radia ZET” stwierdził, że jest gotowy na powrót do bolidu Formuły 1. 39-latek przyznał, że pomimo upływającego czasu wciąż jest w stanie rywalizować z najszybszymi kierowcami na świecie.




Jedynym polskim kierowcą startującym w wyścigach Formuły 1 był oczywiście Robert Kubica. Polak zadebiutował w 2006 roku w zespole BMW Sauber, dla którego jeździł przez 4 lata. W 2010 roku zasilił szeregi Renault. W lutym 2011 roku Kubica miał pamiętny wypadek podczas rajdu Ronde di Andora. Ten wykluczył go ze sportu na kilka lat. Kiedy doszedł do zdrowia, zaczął startować w różnorakich rajdach. Aż do 2019 roku, kiedy w końcu wrócił do Formuły 1, jeżdżąc dla Williamsa. W 2021 roku gościnnie wystąpił w dwóch wyścigach w barwach Alfy Romeo. Od tamtego czasu nie widzieliśmy go w bolidzie F1.




Czy Kubicę ponownie ujrzymy w Formule 1? Patrząc na wiek i przeszłość Roberta wiele osób mogłoby powiedzieć, że nie ma na to szans. Sam Robert jest jednak chętny na powrót. Jak przyznał w rozmowie z „Radiem ZET”, jest on gotowy, by ponownie jeździć bolidem F1. Dodał, że jego przygotowania wciąż są takie same.

– Jestem gotowy. Moje przygotowanie praktycznie się nie zmienia. Wyścigi długodystansowe pozwalają mi utrzymywać swoje przygotowanie fizyczne i koncentrację. Jakby była taka możliwość, to wskoczyłbym do bolidu F1. Nie mówię tutaj nawet o startach, ale o pracy – ujawnił Robert Kubica.




Czas mija nieubłaganie. Kubica wkrótce skończy 40 lat. Można by sądzić, że na powrót może być ciężko. Podaje on jednak przykład Lewisa Hamiltona i Fernando Alonso, którzy są w podobnym wieku do Polaka.

– Osoby, które decydują o zatrudnieniu kierowców, dają sobie limity. Kiedy Fernando Alonso wracał do Formuły 1, to nie miał łatwo. Jednak nie chodziło o to, że nagle nie potrafił jeździć, tylko dlatego, że nie pasowały mu pewne aspekty techniczne. Mimo to od razu pojawiły się negatywne komentarze, że jest za stary – ocenił Kubica.

– Widzimy, że są zespoły, które chcą podpisywać umowy ze starszymi kierowcami. Ferrari podpisało kontrakt z Lewisem Hamiltonem, który zadebiutuje u nich w wieku 40 lat. Jeszcze pięć lat temu nikt by nie pomyślał, że czołowe ekipy będą chciały podpisywać umowy z ludźmi, którzy mają 40 lat – dodał Polak.




Lewandowski zabrał głos ws. konfliktu z Błaszczykowskim. „Byliśmy młodzi, mieliśmy aspiracje i marzenia”

Robert Lewandowski udzielił wywiadu TVP Sport. Kapitan reprezentacji Polski w rozmowie z Mają Strzelczyk wypowiedział się między innymi na temat konfliktu z Jakubem Błaszczykowskim.

 

„Lewy” o sporze z „Kubą”

 

Media od wielu lat spekulowały na temat niezbyt dobrej relacji pomiędzy Jakubem Błaszczykowskim a Robertem Lewandowskim. Niedawno legenda Wisły Kraków pokazała światu swój film dokumentalny. W pewnym momencie produkcji poruszono temat konfliktu tytułowego „Kuby” z Robertem Lewandowskim.

 

Najgoręcej między piłkarzami Biało-Czerwonych miało dojść w 2014 roku, kiedy Adam Nawałka odebrał opaskę kapitana Jakubowi Błaszczykowskiemu i przekazał ją byłemu napastnikowi Bayernu Monachium.

 

– W tej całej sytuacji dużo było doszukiwania się sztucznych problemów – tłumaczył niedawno „Kuba” w rozmowie z Jackiem Kurowskim.

Do całego zamieszania odniósł się również Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski w rozmowie z Mają Strzelczyk sprostował doniesienia z tamtych lat.

– Nigdy nie miałem z Kubą żadnego konfliktu. Byliśmy młodzi, mieliśmy aspiracje i marzenia. W tamtym czasie to była jedynie jakaś zazdrość i to wszystko. Nigdy do Kuby nic nie miałem. Jeśli była sytuacja, że coś usłyszałem, to poszedłem do Kuby, powiedziałem: „jak coś masz, śmiało, przyjdź do mnie i powiedz mi to w oczy”. W tamtym okresie też osoby z otoczenia zrobiły dużo zamętu i budowały historie, które były nieprawdziwe. W piłce nożnej to się dzieje. Często ludzie wokół robią swoje interesy, biznesy… Ja powiedziałem, że ludzie wokół też spowodowali, że nasze drogi się rozeszły, ale nigdy nie było konfliktu – powiedział napastnik FC Barcelony.

Źródło: TVP Sport

Carlo Ancelotti trafi do więzienia? Nad trenerem ciążą poważne oskarżenia

Hiszpańskie media donoszą o rzekomych oszustwach podatkowych Carlo Ancelottiego. Według opublikowanych w mediach informacji Włochowi grozi prawie 5 lat więzienia.




Madrycka prokuratura żąda 4 lat i 9 miesięcy pozbawienia wolności dla Carlo Ancelottiego, informuje „Relevo”. Powód? Rzekome oszustwa podatkowe, których Włoch miał dopuścić się w latach 2014 i 2015. Łączna kwota rzekomych oszust finansowych wynosi nieco ponad milion euro.




Lata, w których Ancelotti miał dopuścić się oszustw, dotyczą jego pierwszego okresu pracy w Realu, czyli lat 2013-2015. W latach 2014 i 2015 w zeznaniu podatkowych Ancelotti miał uwzględnić tylko wynagrodzenie za pracę w Realu Madryt. Włoch pominął przychody z tytułu wykorzystania praw do wizerunku, przypisując je innym podmiotom. Tym samym szkoleniowiec miał ominąć opodatkowanie przychodów z tego tytułu.




Przychody Ancelottiego z tytułu praw do wizerunku w latach 2014 i 2015 miały wynieść kolejno 1 249 590 euro i 2 959 768 euro. Hiszpańska skarbówka wyliczyła, że podatek, jaki powinien był zapłacić Ancelotti, powinien wynosić łącznie 1 062 079 euro (386 361 euro w 2014 roku i 675 718 euro w 2015 roku).





źródło: Relevo

PZPN przez rok nie odpowiadał kadrowiczom? Kolejna afera wisi w powietrzu

Duże kontrowersje wytworzyły się dookoła współpracy Polskiego Związku Piłki Nożnej z firmą Publicon. Teraz w związku ze sporym artykułem na goal.pl, odnośnie całej sprawy, narosły one jeszcze mocniej. Okazuje się między innymi, że związek długo lekceważył kadrowiczów. 

Od sierpnia 2022 roku firma Publicon Sport wyłącznym partnerem marketingowym PZPN. Jak podaje goal.pl, obiecywała ona sponsorom wizerunek określonych piłkarzy. Jest to jednak niezgodne z obowiązującym regulaminem.

– W 2013 roku rozwiązano sprawę udziału piłkarzy w reklamach. PZPN usiadł wtedy z zawodnikami i z radą drużyny, po czym powstał regulamin wykorzystania wizerunku kadrowiczów. Ten dokument został później przyjęty przez PZPN jako uchwała zarządu i od tego czasu reguluje, jakie zawodnicy mają obowiązki, jeśli chodzi o występ w reklamach sponsorów – napisano na goal.pl.

– Przyszedł Publicon i zaczął podpisywać nowe umowy sponsorskie, kompletnie ignorując obowiązujący dokument. Zaczęli obiecywać sponsorom różne rzeczy, nie zważając na to, jakie są ustalenia – dodała osoba, która ma znać sprawę od środka. 

Rok oczekiwania

Piłkarze byli naturalnie zaniepokojeni całą sprawę i chcieli jakichś wyjaśnień. Oczekiwali od PZPN zbadania sytuacji i przedstawienia im jakichś ustaleń. Na jakąkolwiek odpowiedź musieli jednak czekać aż rok.

– Po próbach zaangażowania przez Publicon kadrowiczów w nowe umowy sponsorskie, ci poprosili o wyjaśniające spotkanie w PZPN. Jak słyszę, chcieli usłyszeć choćby odpowiedź na pytanie, jakie świadczenia zostały obiecane sponsorom. Prośba przez PZPN została… zlekceważona. Zawodnicy przez rok nie doczekali się odpowiedzi. Niepokój rósł, szczególnie, w momencie gdy na liście sponsorów pojawiła się nikomu nieznana firma Inszury – czytamy. 

– Podstawowy zakres świadczeń sponsorskich określony jest w regulaminie przyjętym Uchwałą Zarządu PZPN. Szanujemy naszych reprezentantów i dbamy o ich wizerunek. Dlatego też świadczenia wykraczające poza regulaminowy zakres każdorazowo są przedmiotem indywidualnych porozumień między radą drużyny, PZPN i danym sponsorem. Pragniemy zaznaczyć, że w takich sytuacjach zawsze możemy liczyć na dobrą współpracę i profesjonalne podejście ze strony naszych reprezentantów – odpowiedział z kolei PZPN. 

Thomas Muller grającym trenerem Bayernu Monachium? Mocne słowa Kołtonia [WIDEO]

Bayern Monachium wygrał wczoraj 3-0 z Lazio i zapewnił sobie awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Tym samym Thomas Tuchel nieco przedłużył swoją karierę w Bawarii. Według Romana Kołtonia działacze mistrza Niemiec mieli dość zaskakujący plan na zastąpienie trenera w przypadku jego zwolnienia. 

Od dawna nad Bayernem  i Tuchelem wisiały czarne chmury. „Die Roten” spisywali się bardzo kiepsko w Bundeslidze, zaliczając kolejne wpadki, a na domiar złego przegrali pierwszy mecz z Lazio w 1/8 finału Ligi Mistrzów (0-1).

Grający trener?

W rewanżu udało się jednak odmienić losy awansu i Bayern wygrał 3-0 po dublecie Harry’ego Kane’a i trafieniu Thomasa Mullera. W kontekście Niemca dość zaskakującej wypowiedzi udzielił Roman Kołtoń w studiu Polsatu Sport. Jak stwierdził dziennikarz „Prawdy Futbolu”, Muller miał być grającym trenerem w przypadku zwolnienia Tuchela.

– Słyszałem w kilku mediach taki scenariusz, że ewentualnie jako pierwszy trener do końca sezonu miałby wkroczyć Thomas Muller – słyszymy na urywku z transmisji. 

Co z powtórką meczu Wisła-Widzew? Taką decyzję ma podjąć PZPN

W ostatnim czasie dyskutowano nad ewentualnym powtórzeniem meczu Pucharu Polski między Wisłą Kraków a Widzewem Łódź. We wtorkowy wieczór Jakub Seweryn z portalu „sport.pl” nieoficjalnie ujawnił decyzję w tej sprawie.




Nie milkną echa meczu Pucharu Polski między Wisłą Kraków a Widzewem Łódź. W trakcie tego pojedynku sędzia podjął kontrowersyjną decyzję, uznając bramkę dla Wisły Kraków. Zdaniem Widzewa decyzja ta wypaczyła wynik meczu. W związku z tym władze Widzewa postanowiły złożyć protest PZPN, domagając się powtórzenia meczu.




We wtorek rozpoczęła się debata w PZPN odnośnie decyzji w sprawie ewentualnego powtórzenia omawianego meczu. Komisja ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN przystąpiła do działania. W jej skład wchodzi razem aż 20 osób. Jak informuje Mateusz Miga z serwisu „sport.tvp.pl”, we wtorek przystąpiono do głosowania, a wszyscy członkowie mają czas na oddanie głosu do czwartku. Na podstawie oddanych wyników zapadnie decyzja w tej sprawie.




Kolejne szczegóły w całym zamieszaniu opublikował we wtorkowy wieczór Jakub Seweryn ze „sport.pl”. Według jego informacji nie ma najmniejszych szans na powtórzenie meczu. Powołuje się on na jeden z punktów regulaminu Pucharu Polski, który brzmi: „15.6. Ewentualne błędy sędziego, w tym ewentualne błędne decyzje podjęte z wykorzystaniem systemu VAR, nie mogą stanowić podstawy do jakichkolwiek roszczeń organizacyjnych i/lub finansowych, w tym w szczególności do żądania powtórzenia meczu.”




Dlaczego zatem Komisja ds. Rozgrywek i Piłkarstwa Profesjonalnego PZPN rozpoczęła głosowanie w tej sprawie? Kuba Seweryn, powołując się na Wojciecha Pertkiewicza, tłumaczy to tym, że komisja musiała podjąć pewne kroki, gdyż wniosek Widzewa został złożony zgodnie z obowiązującymi przepisami.


źródło: sport.tvp.pl, sport.pl

Jarosław Królewski zniesmaczony wnioskiem Widzewa Łódź. „To może doprowadzić do niebezpiecznego precedensu”

Jarosław Królewski wypowiedział się na temat bezzasadności wniosku Widzewa Łódź o powtórzeniu meczu z Wisłą Kraków. Szef Białej Gwiazdy uważa, że przyznanie racji mogłoby w przyszłości wywołać kolejne takie sytuacje, a w konsekwencji destabilizację rozgrywek.

 

Zamieszanie w Krakowie

Podczas meczu Wisły Kraków z Widzewem Łódź doszło do sporej kontrowersji. Sędzia Damian Kos uznał wyrównującego gola dla gospodarzy, mimo pozycji spalonej jednego z zawodników. W dogrywce Biała Gwiazda strzeliła kolejną bramkę i awansowała do kolejnego etapu Pucharu Polski.

 

Widzew Łódź zgłosił wniosek o powtórzenie spotkania. Jarosław Królewski kilka dni temu zareagował na te doniesienia.

 

– Błędna decyzja sędziowska z wykorzystaniem systemu VAR nie może być podstawą żadnych roszczeń, w tym nie może być podstawą żądania ponownego rozegrania meczu — zostało to wyraźnie przewidziane w Regulaminie PP. Rozumiem, rzecz jasna próbę nagłośnienia sprawy odnośnie jakości decyzji sędziowskich, myślę jednak, że nawoływanie do powtórzenia meczu na kanwie ducha fair play to próba odwrócenia uwagi od tego, że Wisła Kraków, drużyna pierwszoligowa, była od ekstraklasowego Widzewa po prostu o klasę lepszą. Takie są po prostu fakty – powiedział Jarosław Królewski w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.

– Wisła Kraków wielokrotnie w przeszłości mierzyła się z problemami związanymi z wypaczeniem wyników swoich meczów w związku z podejmowanymi decyzjami sędziowskimi. Temat ten był często podnoszony przez klub na przestrzeni ostatnich lat, lecz Wisła Kraków nigdy nie domagała się powtórzenia meczu, zdając sobie sprawę, że może to wręcz doprowadzić do obniżenia jakości pracy zespołów sędziowskich i stworzyć niebezpieczny precedens dla powtarzania poszczególnych spotkań w przyszłości… bo przecież każdy mecz można powtórzyć – dodał właściciel Wisły Kraków.

– Wisła Kraków uważa, że próby narzucenia ogólnej narracji w mediach, sugerującej jej niezasłużone zwycięstwo w tym meczu, są sprzeczne z ideą sportu oraz fair play. Tego dnia Wisła Kraków była drużyną wyraźnie dominującą nad swoim rywalem w niemal wszystkich aspektach spotkania, obejmujących zarówno klarowność sytuacji bramkowych, tempo gry, jak i inne istotne statystyki pozwalające ocenić jakość występu obu zespołów. Z tej przyczyny Wisła Kraków w pełni zasłużenie awansowała do kolejnej rundy Pucharu Polski – podsumował biznesmen.

 

Jarosław Królewski podkreślił swoje niezadowolenie również na Twitterze. Właściciel Wisły Kraków umieścił na tym portalu wymowne wpisy, pisząc o między innymi o zmęczeniu wywołaną sytuacją po meczu z Widzewem Łódź.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

Jacek Kiełb wystartuje w wyborach! To już oficjalne potwierdzenie

Jacek Kiełb kolejnym sportowcem, który wchodzi w świat polityki. Były piłkarz, który obecnie jest asystentem Kamila Kuzery w Koronie Kielce, wystartuje w wyborach do rady miasta Kielce. 

36-latek zdecydowaną część swojej kariery spędził właśnie w Koronie. W sumie dla kieleckiej drużyny rozegrał 284 mecze, w których strzelił 56 goli. To jego bramka dała Koronie awans do Ekstraklasy niecałe dwa lata temu. W minionym roku zdecydował się natomiast zakończyć karierę, ale nie odszedł z klubu. Z miejsca dostał posadę asystenta Kamila Kuzery.

Do rady miasta?

Kiełb postanowił teraz pójść o krok dalej. We wtorek przedstawiono go jako kandydata komitetu Suchański Bezpartyjni Koalicja dla Kielc do Rady Miasta Kielce. Umieszczono go na pozycji numer jeden w drugim okręgu wyborczym.

Do decyzji Kiebła odniósł się także prezes Korony, Łukasz Jabłoński. Z jego wpisu na Twitterze wynika, że pozostanie na swoim stanowisku do końca bieżącego sezonu.

– Jacek Kiełb miał aktywny kontrakt jako piłkarz do 30.06.2024r. Zdecydował się zakończyć karierę w poprzednim sezonie i zamienić swoją umowę na kontrakt trenerski do 30.06.2025 bez dodatkowego zaangażowania finansowego ze strony Klubu. Kilka miesięcy bieżącego sezonu utwierdziły go w przekonaniu, że nie chce rozwijać się jako trener. Uznał, że jego przyszłość będzie związana z działaniami społecznymi, bo w nich odnajduje się najlepiej. Na dziś i do końca bieżącego sezonu najważniejsze jest utrzymanie I drużyny w ESA. Jacek ma swoje zadania w sztabie i będzie je wykonywał najlepiej jak potrafi, co do tego nie mam żadnych wątpliwości – napisał.