NEWSY I WIDEO

Nowe informacje ws. kontuzji kluczowego kadrowicza. Co z występem przeciwko Walii?

Odnośnie składu reprezentacji Polski na mecz z Walią pojawia się kilka znaków zapytania. Największym jest jednak zdrowie Przemysława Frankowskiego, który nie trenował ostatnio z resztą drużyny. Nowe wieści w sprawie piłkarza Lens przekazał „Przegląd Sportowy Onet”. 




Polska w czwartek wygrała mecz z Estonią (5-1) i awansowała do finału baraży, gdzie zmierzy się z Walią. Niestety, zwycięstwo przypłacone zostało zdrowiem Matty’ego Casha oraz zdobywcy pierwszego gola – Przemysława Frankowskiego. Uraz tego drugiego nie okazał się na szczęście zbyt poważny, ale wciąż trwa walka o przywrócenie zawodnika do pełni sprawności.

Uda się?

Choć kontuzja miała być drobna, to Frankowski ani w sobotę, ani w niedzielę nie trenował z resztą drużyny. Odbył za to zajęcia indywidualne, co zaniepokoiło kibiców i dziennikarzy. Piłkarz Lens zagrał z Estonią dobre spotkanie i jest postrzegany jako faworyt do gry w wyjściowej „jedenastce”.

Szanse na jego wyleczenie są jednak dość spore. Potwierdzają to informacje podane przez „Przegląd Sportowy Onet”. Ostateczna decyzja ma jednak zapaść w poniedziałek.




– Jego szanse na wykurowanie się do wtorku określane są jako duże. Kluczowe będzie to, czy Frankowski zdoła odbyć w trening przedmeczowy z drużyną – napisano. 

Polacy wylecą do Cardiff właśnie w poniedziałek. We wtorek rozegrają z kolei spotkanie z Walią w finale baraży. Stawką będzie awans na Euro 2024 w Niemczech.

Legenda polskiej piłki blisko szokującej decyzji. „Zrzekam się obywatelstwa. Potnę nożyczkami”

Wiele wskazuje na to, że niebawem możemy być świadkami szokującej decyzji jednej z legend reprezentacji Polski. Mowa o Jacku Bąku, który zapowiada zrzeknięcie się obywatelstwa. Wszystko przez sprawę, która toczy się przeciwko niemu.  




W 2023 roku Jacek Bąk usłyszał wyrok, o który głośno zrobiło się w mediach. 51-latek został wówczas ukarany przez sądem grzywną w wysokości 100 tysięcy złotych w związku z zaległościami lokalu, który prowadziła jego była żona.

Zrzeknięcie obywatelstwa

Sprawa przybrała obecnie nieprzyjemny dla Bąka obrót. Były reprezentant Polski czeka obecnie na wyrok sądu drugiej instancji, ale już teraz zapowiada drastyczne ruchy. Przyznał, że jest gotowy do zrzeknięcia się obywatelstwa.

– Lokal jest zamknięty, prąd odłączony, nic tam nie ma. Jeśli przegram tę sprawę, to dopiero się wypowiem… Na razie muszę się hamować i ważyć słowa. Jeśli dostanę wyrok, to będziemy mogli mówić o jakimś oszustwie i złodziejstwie. Jak można w taki sposób szanować obywatela, który w dodatku zrobił coś dla tego kraju? – powiedział na łamach „WP Sportowe Fakty”. 

– Jeśli wyrok drugiej instancji będzie niekorzystny, natychmiast zrzekam się obywatelstwa, długo nie będę czekał. Mam jeszcze obywatelstwo francuskie, więc nim będę się posługiwał. Polskie potnę nożyczkami bez zawahania – grzmiał. 




Bąk reprezentował Polskę w latach 1993-2008. Długo pełnił również funkcję jej kapitana. W sumie z orzełkiem na piersi zaliczył 96 występów i strzelił 3 bramki.

Nietypowy prezent dla Roberta Lewandowskiego. Jego wykonanie zajęło 308 godzin

Robert Lewandowski otrzymał od kibica nietypowy prezent zrobiony z zapałek. Jego wykonanie zajęło autorowi 308 godzin.

Po zwycięstwie nad Estonią reprezentacja Polski przygotowuje się do finału baraży. W nim Biało-Czerwoni zagrają na wyjeździe z reprezentacją Walii. Zwycięzca tego starcia pojedzie na Mistrzostwa Europy, a przegrany będzie musiał obejść się smakiem.




W przerwie między meczami na kanale „Łączy Nas Piłka” pojawił się materiał z obozu reprezentacji Polski. Poza treningami i zakulisowymi rozmowami w filmie uwiecznione zostało spotkanie Roberta Lewandowskiego z niepełnosprawnym kibicem reprezentacji Polski. Ten wykonał dla kapitana naszej reprezentacji nietypowy prezent.

Robert Lewandowski otrzymał od swojego kibica swego rodzaju „Złotą Piłkę”, która została złożona z zapałek. Wykonanie zajęło autorowi aż 308 godzin. Trofeum zostało zrobione z 4 718 zapałek.




Sebastian Szymański zastąpi Polaka w wielkim klubie? „Mówimy tutaj o kwocie w przedziale 25-30 mln euro”

SSC Napoli poszukuje następcy za odchodzącego do Interu Mediolan Piotra Zielińskiego. Według doniesień Nicolo Schiry ekipa z południa Włoch interesuje się innym Polakiem, Sebastianem Szymańskim.

 

Wielu zainteresowanych

Sebastian Szymański w poprzednim sezonie reprezentował świetną formę w barwach holenderskiego Feyenoordu. Jego dobra postawa zaowocowała do czołowego klubu w Turcji. Polak ponownie potwierdził swoje umiejętności w pierwszym sezonie w Fenerbahce.

W związku z ciągłością obiecujących występów Polaka skupił na sobie uwagę czołowych klubów z Europy. Nicolo Schira był niedawno gościem w audycji „Radio Marte”.

 

Według włoskiego dziennikarza Napoli może latem zwrócić uwagę na Sebastiana Szymańskiego. Pomocnik miałby zastąpić Piotra Zielińskiego, który po sezonie odejdzie z klubu.

– W przypadku Szymańskiego mówimy tutaj o kwocie w przedziale 25-30 mln euro. To kwota, którą da się zdecydowanie łatwiej wynegocjować niż w przypadku Heorhija Sudakova. Co więcej, Napoli ma dobre relacje z Fenerbahce – powiedział.

Przypomnijmy, że to nie jedyny znany klub, który wyraża zainteresowanie Polakiem. Według medialnych doniesień Sebastian Szymański jest obserwowany między innymi przez Milan, Juventus, Manchester United czy Tottenham.

Źródło: Sport.pl, Radio Marte

Ambitna postawa Jakuba Kiwiora w przerwie meczu z Estonią. „Da się pięć, strzelmy pięć, k***a” [WIDEO]

Na kanale „Łączy Nas Piłka” pojawiły się kulisy meczu z Estonią. W materiale widać krótką przemowę Jakuba Kiwiora, który zachęca swoich kolegów do strzelania kolejnych bramek.

Za nami pierwszy z dwóch meczów w barażach o awans na EURO 2024. W czwartek reprezentacja Polski pokonała niżej notowaną Estonię 5:1. W związku ze zwycięstwem Polacy awansowali do finału baraży. W decydującym starciu Biało-Czerwoni zmierzą się już we wtorek z Walią. Zwycięzca tego starcia pojedzie na Mistrzostwa Europy do Niemiec.




Standardowo na kanale „Łączy Nas Piłka” pojawił się materiał z kulisami meczu reprezentacji Polski. W materiale pokazane zostały przygotowania do pojedynku z Estonią, a także sceny z szatni przed, w trakcie i po meczu.




W przerwie meczu krótki przekaz do swoich kolegów miał Jakub Kiwior. Przypomnijmy, że pierwsza połowa zakończyła się naszym prowadzeniem zaledwie 1:0. Zawodnik Arsenalu zachęcał kolegów do tego, by zdobywać jak najwięcej bramek. Takie podejście z pewnością jest godne pochwały. Nie minimalizm, a pokazanie swojej siły nawet na tle dużo słabszego rywala. Z podobnym nastawieniem na ten mecz wyszedł Kamil Grosicki, który przed rozpoczęciem meczu zachęcał swoich kolegów do walki.

– Da się pięć, strzelmy pięć, k***a. Cały czas my atakujemy – mówił w przerwie meczu Jakub Kiwior.


źródło: Łączy Nas Piłka

Walijski trener z ostrzeżeniem dla Polski przed finałem baraży. „To mnie niepokoi”

We wtorek odbędzie się mecz Walii z Polską, który zadecyduje o awansie jednej z tych drużyn na Euro 2024. Na antenie portalu meczyki.pl głos na temat nadchodzącego starcia zabrał Piotr Koźmiński. Dziennikarz „WP Sportowe Fakty” rozmawiał niedawno z Adamem Owenem, który przez blisko 10 lat pracował w sztabie szkoleniowym naszych rywali. 




Reprezentacja Polski w miniony czwartek wygrała z Estonią (5-1) w półfinale baraży. Tym samym awansowała do finału, gdzie czeka ją dużo trudniejsze zadanie. Już w najbliższy wtorek „Biało-Czerwoni” zmierzą się w Cardiff z drużyną Walii o być, albo nie być na Euro w Niemczech.

„To mnie niepokoi”

Spotkanie z Walią zapowiada się na bardzo trudne, biorąc pod uwagę okoliczności. Co prawda „Biało-Czerwoni” wygrali wysoko z Estonią, podnosząc swoje morale, ale Walijczycy również odnieśli przekonywujące zwycięstwo.

W półfinale „Smoki” pokonały Finlandię 4-1. Piotr Koźmiński w programie meczyki.pl na YouTube zdradził, jak ocenił ten mecz Adam Owen, który przez lata był członkiem sztabu szkoleniowego Walii.




– Zapytałem go, jak ocenia mecz Walii z Finlandią. Użył trzech słów: agresywność, dominacja, ambicja. To mnie niepokoi. Mówił, że Walijczycy go mocno zaskoczyli i dodał, że jeśli zagrają na podobnym poziomie we wtorek, to Polska będzie miała ogromne problemy – opowiedział dziennikarz WP Sportowe Fakty.

Kamil Grosicki wygłosił płomienną przemowę przed meczem z Estonią. „Stadion ma płonąć!” [WIDEO]

Portal Łączy nas Piłka opublikował na kanale YouTube kulisy wygranego meczu z Estonią (5-1). Widać na nim między innymi odprawę przedmeczową czy nastroje po spotkaniu. Uwieczniono również, jak Kamil Grosicki zagrzewał swoich kolegów do walki jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. 




„Biało-Czerwoni” w miniony czwartek pokonali Estonię 5-1 i awansowali do finału baraży o Euro 2024, gdzie zagrają z Walią. Spotkanie odbędzie się w Cardiff w najbliższy wtorek.

„Ten stadion ma płonąć”

Na kanale Łączy nas Piłka w serwisie YouTube pojawiło się nagranie odsłaniające kulisty spotkania z Estończykami. Na nagraniu zawarto między innymi wzajemne motywowanie się reprezentantów przed meczem w szatni. W głównej roli wystąpił wówczas Kamil Grosicki, który wygłosił płomienną przemowę.

– Ten stadion ma płonąć od pierwszej minuty. Od pierwszej minuty, jedna rodzina. Tylko tak możemy coś osiągnąć. Jeden za drugiego. Mamy jeden cel, jechać na mistrzostwa Europy – krzyczał piłkarz Pogoni. 




– Dzisiaj mega ważny będzie ten doskok, te drugie piłki zbierajmy, żeby oni nie poczuli, że mogą tu drugie piłki zbierać – wtórował Robert Lewandowski. 

Wspomniany fragment od 15:27:

 

Polska tenisistka ironicznie skomentowała doniesienia o Karasiu. „Piękny wzór do naśladowania”

Robert Karaś ponownie został przyłapany na stosowaniu środków dopingowych. Urszula Radwańska zareagowała na te doniesienia prześmiewczym wpisem w mediach społecznościowych.

 

Ponownie przyłapany

Kilka miesięcy temu unieważniono rekord Roberta Karasia po tym, jak wykryto u niego stosowanie środków dopingowych.

Jego dyskwalifikacja potrwa do 2025 roku i wykluczy go z zawodów International Ultra Triathlon Association. Blokada nie powstrzymała 35-latka od udziału w ultratriathlonie na Florydzie.

 

Polak pobił przy tym kolejny rekord świata. Problem w tym, że zawodnik jest wciąż zawieszony, dlatego nie uznano jego wyniku. Ponadto za pośrednictwem Instagrama poinformował, że ponownie przyłapano go na dopingu.

Opinia publiczna burzliwie zareagowała na te doniesienia. Swoje trzy grosze w tej sprawie dorzuciła również Urszula Radwańska. Tenisistka w ironiczny sposób skomentowała informacje o przyłapaniu Karasia na dopingu.

– I co z tego, że złapany dwa razy na dopingu? Za chwilę zapewne walka w Fame MMA, znów promowanie w mediach, podcasty u celebrytów i udawanie sportowca. Piękny wzór do naśladowania dla młodzieży – napisała na Twitterze.

Tenisistka, która zajmuje 494. miejsce w rankingu WTA zgodziła się z komentarzem innego użytkownika, który nazwał Roberta Karasia pato sportowcem.

Źródło: Twitter

Bolesne słowa o reprezentancie Polski. „Nie będzie dobrym generałem, jak dawniej był Kamil Glik”

Reprezentacja Polski wygrała z Estonią (5:1) w półfinałowym meczu baraży o udział w EURO 2024. Jakub Wawrzyniak po spotkaniu zabrał głos w sprawie postawy Jana Bednarka, który przyczynił się do utraty bramki.

 

Czas na finał

Reprezentacja Polski pokonała Estonię i zameldowała się w finale baraży o udział w Mistrzostwach Europy w 2024 roku. Podopieczni Michała Probierza zmierzą się na wyjeździe z Walią.

Po spotkaniu z Estonią wiele mówiło się o postawie Bartosza Slisza i Jana Bednarka, którzy przyczynili się do utraty bramki. Jakub Wawrzyniak w programie na antenie Kanału Sportowego stwierdził, że obrońca Southampton nie ma predyspozycji do bycia generałem jak Kamil Glik.

 

Według byłego reprezentanta Polski utrata takiej bramki w meczu Biało-Czerwonych z Estonią nie powinna mieć miejsca.

– Zaczynając od Bartka Slisza: nie ma prawa tak prosto dać się minąć i pozwolić na dośrodkowanie przeciwnika. Nie odbiera się piłki „na raz”. A później? Jak po sezonie gra się czasem mecze charytatywne, to taka sytuacja nie może mieć miejsca. Zero ataku ze strony Bednarka, zero waleczności i dynamiki – powiedział były reprezentant Polski.

– Przypomniała mi się wtedy Legia Warszawa z tego sezonu. Seria błędów, gdzie nikt nie potrafi naprawić pomyłki kolegi z drużyny. Slisz: źle. Bednarek: źle. Szczęsny: źle. Ta bramka nie miała prawa paść – dodał.

– Bednarek nie będzie dobrym generałem, jak dawniej był Kamil Glik. Może będzie znakomitym żołnierzem, kiedy zajmie się wyłącznie swoimi zadaniami – podsumował.

Źródło: Kanał Sportowy, TVP Sport

Robert Karaś przyłapany na dopingu i… kłamstwie. Szef POLADA wskazał, co wykryto w jego organizmie

W piątek Robert Karaś został ponownie przyłapany na dopingu. Sportowiec zdążył się już wytłumaczyć ze swojego występu, ale nowe światło na sprawę rzucił szef POLADA, Michał Rynkowski. Twierdzi on, że Karaś kłamie. 




Przypomnijmy, że w maju ubiegłego roku okazało się, że sportowiec został po raz pierwszy przyłapany na zażywaniu zakazanych substancji. Miało to miejsce podczas dziesięciokrotnego ironmana w Brazylii, którego zresztą Karaś wygrał, bijąc dodatkowo rekord. Nie nacieszył się tym jednak długo, bo prędko na jaw wyszła wspomniana afera, a jego wynik unieważniono.

Sportowca wówczas zawieszono na dwa lata. Ostatnio wziął jednak udział w ultratriathlonie innej organizacji, w której nie miał wprowadzonego zakazu. Sytuację szerzej opisaliśmy TUTAJ.

Kłamstwa…

Karaś po wyjściu na jaw kolejnej afery opublikował wyjaśnienia na swoich social mediach. Przekonywał w nich, że wykryte w jego organizmie substancje pochodzą jeszcze z zawodów w Brazylii. Szef POLADA, twierdzi jednak, że sportowiec kłamie.




Michał Rynkowski w rozmowie z Radiem ZET wprost określił, jakie substancje wykryto u Karasia. Jedna z nich ma się utrzymywać maksymalnie miesiąc, wobec czego niemożliwym jest znalezienie jej w ostatnich testach.

– Potwierdzam, Robert Karaś znów został przyłapany na dopingu. W jego organizmie wykryto drostanolon i klomifen. Można wątpić w jego wyjaśnienia, dla przykładu ta pierwsza zakazana substancja utrzymuje się w organizmie do 30 dni – mówił Rynkowski. 

Robert Karaś znowu przyłapany na dopingu. Sportowiec zaliczył kolejną wpadkę

W zeszłym roku Robert Karaś został przyłapany na dopingu po zawodach ultratiathlonu w Brazylii. Teraz Polskę obiegła informacja o kolejnej wpadce sportowca. Zdążył już opublikować swoje oświadczenie w mediach społecznościowych. 

Maj minionego roku był początkowo bardzo udany dla Karasia, który pobił z dużym zapasem rekord świata w dziesięciokrotnym Ironmanie. Wynik Polaka został jednak szybko unieważniony. Wszystko przez pozytywny wynik testów antydopingowych. Sportowiec został ukarany dwuletnią dyskwalifikacją i do 2025 roku nie może brać udziału w zawodach International Ultra Triathlon Association.




Kolejna wpadka…

Karaś wziął jednak niedawno udział w zawodach innej organizacji, konkretnie World Ultra Triathlon Association. W niej wspomniana dyskwalifikacja nie obowiązywała, więc nie było żadnych przeciwwskazać do startu Polaka. Prawdopodobnie wkrótce natomiast będzie.

W piątek okazało się, że Karaś ponownie został nakryty na stosowaniu niedozwolonych substancji. On sam zapewnił jednak, że to wyłącznie pozostałości po wpadce z Brazylii, o czym napisał w relacji na Instagramie.

– Otrzymałem informację z USADA, że w moim organizmie nadal znajdują się pozostałości substancji, które wykryto u mnie po zawodach w Brazylii. Nie miałem możliwości przeprowadzenia badań antydopingowych przed ostatnim startem w USA. To niedozwolone – napisał.

– Niestety, nadal mam w sobie pozostałości po tych substancjach. Nie wiem jeszcze, jakie konsekwencje formalne mnie czekają, ale nie to jest najważniejsze – dodał sportowiec.




– Niech moja historia będzie przestrogą dla każdego sportowca, zwłaszcza dla ludzi młodych. Nie szukam wytłumaczeń, muszę ponieść konsekwencje swojej głupoty i nieostrożności. Błąd popełniony 1,5 roku temu zostanie ze mną już na zawsze – podsumował Karaś. 

Piękne obrazki na trybunach Stadionu Narodowego. Kibic przyćmił wysokie zwycięstwo kadry [WIDEO]

Reprezentacja Polski urządziła w czwartkowy wieczór fajerwerki na murawie PGE Narodowego i wygrali z Estonią aż 5-1. Emocji nie brakowało jednak również na trybunach. Jeden z kibiców w trakcie meczu postanowił oświadczyć się swojej wybrance. 




To był przyjemny wieczór dla polskich kibiców. „Biało-Czerwoni” bez większych problemów pokonali reprezentację Estonii 5-1 i pewnie awansowali do finału baraży o Euro 2024, gdzie zagramy z Walią. Na twarzach kibiców, którzy zgromadzili się na trybunach PGE Narodowego, widać było mnóstwo uśmiechów i pozytywnych myśli po festiwalu strzeleckim ekipy Michała Probierza.

Piękne obrazki

Działo się zatem na murawie, ale nie tylko. Kibice świętowali każdego gola Polaków, a jeden z nich postanowił się… oświadczyć! Internet szybko obiegło nagranie, na którym widać jak mężczyzna wykorzystał radość z jednego z trafień i poprosił swoją partnerkę o rękę. Po reakcji można wnioskować, że kobieta powiedziała „tak”.

Jan Bednarek tłumaczy się ze straconej bramki. „Próbowałem blokować, ale było już za późno”

Reprezentacja Polski pokonała reprezentację Estonii w meczu barażowym o awans na EURO 2024. Niestety, Polacy nie zdołali zachować czystego konta. Ze straty bramki po meczu tłumaczył się Jan Bednarek.

W czwartkowy wieczór reprezentacja Polski mierzyła się z reprezentacją Estonii w półfinale baraży o Mistrzostwa Europy 2024. Spotkanie niemal w całości przebiegało pod dyktando Polaków. Nasi reprezentanci pewnie pokonali Estończyków 5:1. W meczu o awans na EURO 2024 zagramy już we wtorek, a naszym rywalem będzie Walia.




Polska była zdecydowanym faworytem w starciu z Estonią. Wyzwania postawione przed reprezentantami Polski było tym łatwiejsze, iż od 27. minuty gry Estonia grała jednego zawodnika mniej. Mimo to nasi rywale potrafili nas zaskoczyć w drugiej połowie meczu. Estończycy wykorzystali niefrasobliwość polskich obrońców i wpakowali piłkę do siatki.

Po meczu ze straconej bramki próbował tłumaczyć się Jan Bednarek. Polski obrońca udzielił wywiadu zgromadzonym w strefie mieszanej dziennikarzom.

– Ja się bardziej spodziewałem dośrodkowania. Tam 3 na 3 mieliśmy z boku. Niestety, przeszli nas. Próbowałem blokować, ale było już za późno – skomentował Jan Bednarek.

– Taka jest piłka, to są ułamki sekund. Niestety, w tym momencie się nie udało. Jesteśmy źli z tego powodu, ale tak jak powiedziałem – jest dużo więcej pozytywów niż negatywów – podsumował polski obrońca.




Będziemy mieli polskie Kings League! W projekcie ma wziąć udział legenda włoskiej piłki

Jakiś czas temu Gerard Pique stworzył Kings League, które okazało się strzałem w „dziesiątkę”. Okazuje się, że wkrótce podobne przedsięwzięcie ma powstać również w Polsce. Nieco szczegółów zdradził Łukasz Gikiewicz w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą.




Przypomnijmy na początku, czym w ogóle wspomniane Kings League jest. To projekt piłkarski stworzony przez Gerarda Pique oraz streamera – Ibaia Llanosa. W jej ramach rozgrywane są dynamiczne, 20-minutowe mecze, które urozmaicają różne aktywności, jak supermoce. Za ich pomocą można np. usunąć zawodnika rywali na dwie minuty z boiska czy strzelić gola liczonego razy dwa. W meczach Kings League udział biorą celebryci i influencerzy, ale również byli piłkarze.

Polski odpowiednik

Co ciekawe, wkrótce w naszym kraju ma powstać podobny projekt. Tak przynajmniej twierdzi Łukasz Gikiewicz, który gościł niedawno na kanale Tomasza Ćwiąkały. 36-latek zdradził również, że jest zaangażowany w temat.

– Może niedługo to ruszy. Liga takich gwiazd, zawodnicy z zagranicy. Jestem w to trochę zaangażowany. To będzie coś podobnego do Kings League – przyznał. 

– Jak wracasz po pracy i musisz obejrzeć mecz Warty z Radomiakiem, to w 60. minucie wyłączasz. Powiesz, że nie chcesz tego dziadostwa oglądać. Wydaje mi się, że jak dwa razy piętnaście czy dwadzieścia minut, gdzie zobaczysz byłych reprezentantów, zagraniczne gwiazdy plus ludzi, których dodamy, to będzie ciekawsze. Myślę, że to się przyjmie w Polsce – dodał. 




Gikiewicz stwierdził też, że projekt zdaje się być blisko finalnej realizacji. Wskazał również legendarnego piłkarza, który ma wziąć w nim udział.

– Chcieliśmy ruszyć w kwietniu, ale telewizja zdecyduje. Mecze będą rozgrywane w hali, najprawdopodobniej w Warszawie. Będzie terminarz. Będziesz wiedział, że bierzesz córkę, syna i przyjeżdżasz oglądać Del Piero. Telewizja wyraziła zainteresowanie. Mamy dwóch głównych sponsorów. Myślę, że jest bliżej niż dalej – zdradził. 

Córka wyprowadziła Roberta Lewandowskiego na mecz z Estonią. „To było dla mnie marzenie”

Córka Robert Lewandowskiego towarzyszyła kapitanowi naszej reprezentacji podczas wejścia na boisko przed meczem z Estonią. Po spotkaniu Robert Lewandowski ujawnił kulisy tego pomysłu.

W czwartek reprezentacja Polski mierzyła się z reprezentacją Estonii w półfinale baraży o awans na EURO 2024. Biało-Czerwoni pewnie pokonali swoich rywali wynikiem 5:1. Tym samym Polacy już we wtorek zagrają o awans na Mistrzostwa Europy 2024. Ich rywalem będzie Walia.




Najbardziej spostrzegawczy kibice mogli wychwycić ciekawy obrazek tuż przed rozpoczęciem meczu Polska-Estonia. A mianowicie, na mecz z Estonią Roberta Lewandowskiego wyprowadzała jego najstarsza córa Laura. Ta cudowna chwila dla rodziny Lewandowskich została ukazana podczas transmisji.




Po meczu całe to zdarzenie na łamach „TVP Sport” skomentował Robert Lewandowski. Kapitan naszej reprezentacji ujawnił, skąd wziął się na to pomysł. Jak wyznał, było to dla niego wielkie marzenie.

– To był mój pomysł i tak naprawdę Ani też. Nasz wspólny rodzinny pomysł, ale Klara bardzo się denerwowała. Ona jest emocjonalna i stresuje się wieloma rzeczami, więc było to dla niej pewnego rodzaju przełamanie – rozpoczął Robert Lewandowski.

Dla nas, dla całej rodziny było to wyjątkowe uczucie. Dla Klary oczywiście też. Jest to coś fantastycznego, kiedy dzieci mogą towarzyszyć ci w całej karierze i być razem ze mną. To zawsze było marzenie – wyjść na spotkanie z córką albo z córkami – wyznał kapitan reprezentacji Polski.

Może przed nami kolejny krok, więc są to rzeczy, które są super i jako ojciec jestem dumny. Bardzo się cieszę, bo zdajemy sobie sprawę, że tych momentów już wiele może nie być, a takie okazje to są pamiątki na całe życie. Na pewno będziemy to wspominali przez wiele kolejnych lat i zostanie to z nami na zawszepodsumował Robert Lewandowski.


źródło: sport.tvp.pl


TROLLNEWSY I MEMY