Żona Luquinhasa: „Milczenie musi wygrać, ale umieram z chęci mówienia”

Ciąg dalszy ostatnich niepokojących wydarzeń po meczu Wisły Płock z Legią Warszawa (1-0). Żona Luquinhasa zabrała głos po domniemanym pobiciu swojego męża przez kibiców „Wojskowych”. -Nigdy nie wybaczę tego, co zrobili- napisała Jessica Vidal.

Przypomnijmy, że z ustaleń Sebastiana Staszewskiego kibice Legii Warszawa mieli udać się za autokarem swojej drużyny, który po porażce z Wisłą zmierzał do Legia Training Center. Następnie mieli wejść do pojazdu i pobić kilku zawodników. Dziennikarz „Interii” napisał, że dostało się przynajmniej dwójce z nich – Emreliemu i Luquinhasowi.

Ciąg dalszy

Z oświadczenia warszawskiej policji incydent nie miał jednak miejsca. Faktycznie w Książenicach czekała grupa kibiców, lecz po ujrzeniu radiowozów – rozbiegła się. Mimo to sprawa dalej nie cichnie. Żona Luquinhasa, jednego z prawdopodobnie pobitych przez kibiców Legii piłkarzy, dodała jasny wpis na Twitterze.

– Nigdy nie wybaczę tego, co zrobili dziś mojemu mężowi – napisała Jessica Vidal. Jej wpis został jednak usunięty. 

– Milczenie musi wygrać, ale umieram z chęci mówienia – dodała w kolejnym poście.

Zobacz również: Poznaliśmy stanowisko Legii Warszawa! „Z całą mocą potępiamy wszelkie formy agresji”

Policja wydała oświadczenie ws. domniemanego pobicia piłkarzy Legii. Inna wersja wydarzeń

Po meczu Legii z Wisłą Płock miało dojść do poważnych incydentów. Z ustaleń Sebastiana Staszewskiego z „Interii” wynikało, że piłkarze mistrzów Polski zostali pobici przez własnych kibiców. Inne światło na sprawę rzuciła jednak policja. 

„Wojskowi” przegrali już 12 spotkanie w tym sezonie Ekstraklasy. Tym razem to Wisła Płock pokonała Legie (1-0) i zrzucając ją na ostatnią pozycję w ligowej tabeli.

Porażka miała doprowadzić do wściekłości kibiców warszawskiego klubu. Sebastian Staszewski z „Interii” ustalił, że grupka z nich miała zatrzymać autokar Legionistów, a następnie pobić piłkarzy. „Dostać się” miało przede wszystkim Mahirowi Emreliemu i Luquinhasowi. Więcej TUTAJ.

Inna wersja

Inne światło na niedzielne wydarzenia przedstawiło jednak oświadczenie „Policja Warszawa” na Twitterze. Ze wpisu wynika, że nie doszło do rękoczynów. Grupa kibiców czekających na autokar Legii pod ośrodkiem treningowym w Książenicach miała rozbiec się po zauważeniu funkcjonariuszy.

– O godz. 19:45 w Książenicach pod ośrodkiem Legii zebrała się grupa kilkudziesięciu osób, które uniemożliwiły wjazd na teren ośrodka autokaru z piłkarzami. Na widok policjantów KSP osoby się rozbiegły. Na tę chwilę brak jest informacji wskazujących na użycie siły wobec piłkarzy – napisano.

 

Kibice Legii napadli autokar po meczu z Wisłą Płock? „Uderzyli przynajmniej dwóch zawodników” [AKTUALIZACJA]

Legia Warszawa przegrała kolejny mecz w Ekstraklasie. W niedzielę mistrzowie Polski ulegli na wyjeździe Wiśle Płock (0-1). Sebastian Staszewski z „Interii” poinformował, że po spotkaniu kibice stołecznej drużyny mieli pojechać za autokarem swoich piłkarzy. Co więcej, mieli się wedrzeć do środka. 

Pojazd miał zmierzać do Legia Training Center. Jak podaje Sebastian Staszewski – za autokarem miała pojechać grupa rozwścieczonych kibiców. Dodatkowo wdarli się oni do środka, aby wymierzyć „sprawiedliwość” zawodnikom po kolejnej porażce. Kilku z nich mocno oberwało, a na miejsce zdarzenia przyjechała policja.

Wściekli kibice LegiaWarszawa pojechali za klubowym autokarem, który zmierzał do Legia Training Center. Tam – jak słyszę – mieli wedrzeć się do autobusu i wymierzyć piłkarzom „sprawiedliwość”. Kilku legionistów dostało po głowie. Na miejsce przyjechała policja – napisał na Twitterze dziennikarz „Interii”.

[Aktualizacja]

Sebastianowi Staszewskiemu udało się dotrzeć do kilku zawodników Legii. Dowiedział się od nich, że faktycznie doszło do wtargnięcia kibiców do autokaru. Co więcej, faktycznie doszło również do rękoczynów. Z ustaleń dziennikarza wynika, że ucierpiało przynajmniej dwóch piłkarzy – Mahir Emreli i Luquinhas.

 

Anglicy podali kwotę, jaką Brighton wyda na Kozłowskiego. Polak uda się na wypożyczenie

Jaka przyszłość czeka Kacpra Kozłowskiego? Dużo wskazuje na to, że 18-latek zimą może wyjechać do Premier League. Według angielskich mediów trwają negocjacje Brighton z Pogonią Szczecin. Rozmowy mają być na zaawansowanym poziomie.

Obecnie w klubie z Falmer Stadium znajduje się dwóch Polaków – Jakub Moder oraz wypożyczony do Olympiacosu Michał Karbownik. Jakiś czas temu Piotr Koźmiński informował, że niebawem do polskiej kolonii może dołączyć Kacper Kozłowski. Doniesienia polskiego dziennikarza zaczynają znajdować potwierdzenie.

Więcej głosów

„The Telegraph” także potwierdził informacje o negocjacjach Brighton z Pogonią Szczecin. Zdaniem angielskich dziennikarzy „Portowcy” nie zarobią jednak tak wielkich pieniędzy, o jakich pierwotnie mówiono. Prawdopodobnie na konto polskiego klubu wpłynie bowiem „jedynie” pięć milionów funtów.

Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl dodaje podał z kolei możliwy scenariusz dalszej kariery Kozłowskiego. Z jego informacji wynika, że Polak od razu po przeprowadzce uda się na wypożyczenie do Belgii. Mowa konkretnie o tamtejszym Royale Union Saint-Gilloise, z którym angielskie kluby często nawiązują tego typu współprace. W przeszłości taką drogą poszedł Bartosz Kapustka.

W tym sezonie „Kozi” 15 razy wystąpił w koszulce Pogoni. Na boiskach Ekstraklasy uzbierał trzy bramki i cztery asysty.

Jakub Świerczok podejrzewany od doping! Polak zawieszony w Japonii

Azjatycka Konfederacja Piłkarska zawiesiła Jakuba Świerczoka. Jak poinformowano – w organizmie Polaka znaleziono niedozwoloną substancję, podczas testów antydopingowych. Na razie strony oczekują na dalszy rozwój wypadków. 

17 października Nagoya Grampus, w którym występuje napastnik, zagrał w Azjatyckiej Lidze Mistrzów z koreańskim Pohang Steelers (0-3). Po jego zakończeniu przeprowadzono badania antydopingowe. Próbka „A” dała wykazała, że w organizmie Świerczoka obecna była niedozwolona substancja. Póki co nie wiadomo jednak, co to dokładnie było.

Oczekiwanie

Tak czy inaczej, zgodnie z przepisami, Polak został zawieszony przez Azjatycką Konfederację Piłkarską. Kara jest tymczasowa, do momentu wydania ostatecznej decyzji przez Komisję Dyscyplinarną i Etyczną AFC. Przez ten czas opuści spotkania Nagoya Grampus w każdych rozgrywkach.

Do Japonii Świerczok wyjechał z Piasta Gliwice latem, tego roku. Dla Nagoya Grampus wystąpił w 21 oficjalnych meczach. Strzelił w nich 12 goli.

Zbigniew Boniek stanął w obronie Legii Warszawa. „Bawią mnie ci znawcy futbolu”

Legia Warszawa nie zagra na wiosnę w pucharach po tym, jak przegrała przy Łazienkowskiej ze Spartakiem Moskwa (0-1). Mistrzowie Polski nie zaprezentowali fenomenalnego futbolu, ale z drugiej strony podnieśli rękawicę, mimo kryzysu, jaki panuje w drużynie. W mediach panuje jednak ogólna krytyka „Wojskowych”. Postawę Legii docenił jednak Zbigniew Boniek. 

Stołeczny zespół w tym sezonie prezentuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań. W Ekstraklasie nadal znajduje się w strefie spadkowej, natomiast w Lidze Europy, mimo sześciu punktów po dwóch pierwszych kolejkach, nie udało się wywalczyć awansu z grupy.

Na sam koniec tej fazy rozgrywek Legia poległa na własnym boisku w meczu ze Spartakiem Moskwa (0-1). Bramka dla gości padła po fatalnym błędzie Maika Nawrockiego. W doliczonym czasie gry mistrzowie Polski mogli przynajmniej wyrównać, lecz rzutu karnego nie wykorzystał Tomas Pekhart.

„Napier******a totalna”

W mediach panuje od wczoraj trend wyśmiewania i „jazdy” po Legii. „Wojskowych” w obronę wziął jednak Zbigniew Boniek, który docenił postawę drużyny. Zwrócił uwagę, że stołeczny zespół zasługiwał na remis.

– Scenariusz znany – napier******a totalna. A ja uważam ze Legia zagrała dobry mecz i zasługiwała przynajmniej na remis… Bawią mnie ci wszyscy znawcy futbolu – napisał na Twitterze.

Tak czy inaczej, to Spartak, a nie Legia na wiosnę zagra w fazie pucharowej Ligi Europy. Mistrzom Polski obecnie pozostała… walka o utrzymanie w Ekstraklasie.

Wieteska ostro podsumował sytuację Legii. „Jesteśmy w du*ie” [WIDEO]

Mateusz Wieteska był jednym z niewielu wyróżniających się zawodników Legii Warszawa w meczu ze Spartakiem Moskwa (0-1). Stoper kilka razy zatrzymywał akcję gości i uchronił drużynę od jeszcze wyższej porażki. Po zakończonej rywalizacji ostro podsumował sytuację klubu. 

Legia musiała pokonać Spartak w ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Europy, aby zapewnić sobie awans do 1/16 z drugiego miejsca. Mistrzowie Polski polegli jednak w Warszawie po bramce Bakajewa, który wykorzystał fatalny błąd Maika Nawrockiego. Artura Boruca pokonał już w 17. minucie meczu. Była to jednak jedyna bramka tego wieczoru.

„Jesteśmy w du*ie”

Najlepiej z drużyny gospodarzy wyglądał Mateusz Wieteska. Stoper wcielił się w lidera defensywy Legii i niejednokrotnie blokował groźne akcje Spartaka. Po spotkaniu stanął przed kamerami „TVP Sport” i podsumował sytuację swojego zespołu.

– Nie jest łatwo, ale wiedzieliśmy, że musimy wygrać ten mecz. Myślę, iż od początku było widać częstsze posiadanie piłki, graliśmy tak jak chcieliśmy grać, tylko nie stwarzaliśmy sobie sytuacji. A bez tego nie będziemy zdobywać bramek – ocenił.

– Po głupim błędzie dostaliśmy gola i nie udało nam się przechylić szali zwycięstwa na naszą stronę. Na pewno było widać, że Spartak przyjechał tutaj grać głównie z kontrataku, ewidentnie się na to nastawili – dodał „Wietes”.

– Większość zespołów ustawia się na nas niską defensywą i starają się grać z nami z kontrataku, bo widzą, że popełniamy w tym elemencie błędy. Niestety, ale to wykorzystują – kontynuował.

Legia nadal boryka się z olbrzymimi problemami. Porażka w Lidze Europy była w pewnym stopniu wliczona w koszta sezonu, lecz sytuacja w Ekstraklasie budzi niepokój. „Wojskowi” nadal znajdują się w strefie spadkowej. Wieteska zwrócił uwagę także i na to w mocnych słowach.

– Wiemy, że już nie mamy europejskich pucharów. Będę mówił to, co każdy po odpadnięciu polskiej drużyny, trzeba się skupić na lidze. Ale w lidze jesteśmy troszeczkę w d***e, więc trzeba zacząć wygrywać – podsumował.

 

Nietrafiony karny Pekharta miał podwójną wartość. Legii uciekły duże pieniądze

Legia Warszawa przegrała ze Spartakiem Moskwa (0-1) w meczu ostatniej kolejki Ligi Europy. Mistrzowie Polski pożegnali się tym samym z rozgrywkami, choć mogli zrobić to w nieco lepszym stylu. W ostatnich minutach gospodarze otrzymali rzut karny, którego jednak nie wykorzystał Tomas Pekhart. Wraz z obronionym przez Selikowa strzałem przepadło nie tylko godne pożegnanie, ale i spora kasa.

W pierwszej połowie Legia potrafiła przebić się pod pole karne Spartaka i stworzyć tam zagrożenie. Brakowało jednak osoby, która byłaby w stanie zamienić sytuacje na gola i nieco przytrzymać piłkę.

Rosjanie nastawiali się głównie na kontry, mając świadomość, że gospodarze będą chcieli się otworzyć. I w pełni tę koncepcję wypełnili, wykorzystując fatalny błąd Nawrockiego. Stoper za lekko podał piłkę do Artura Boruca, do której dopadł Bakajew. Umieścił bez problemów piłkę w siatce Legii, ustalając wynik do końca meczu.

Nadzieja

W drugiej połowie Legia grała już va banque. Spartak nie potrafił jednak wykorzystać nadarzających się okazji do wyjaśnienia spotkania i rozwiązania sprawy wyniku. Gospodarze popełniali bowiem mnóstwo błędów i aż się prosiło, aby goście którąś pomyłkę wykorzystali.

Finalnie to jednak Legia była blisko strzelenia bramki. W doliczonym czasie gry sędzie przez kilka minut sprawdzał stykową sytuację w polu karnym Rosjan, po której na ziemię runął Pekhart. Okazało się, że Czech faktycznie był faulowany, natomiast gospodarze otrzymali rzut karny.

Do „jedenastki” podszedł sam poszkodowany, ale… nie trafił do siatki. Jego strzał wybronił Aleksandr Selikow, który nie tylko odebrał Legii godne pożegnanie z Ligą Europy, ale także dodatkowe wynagrodzenie. Piotr Kamieniecki z „TVP Sport” poinformował, że w przypadku remisu „Wojskowi” otrzymaliby dodatkowe ok. 800 tysięcy złotych.

Ojciec komentował debiut swojego syna w Lidze Mistrzów. Nie krył wzruszenia [WIDEO]

Manchester United „tylko” zremisował z Young Boys Berno w ostatniej kolejce Ligi Mistrzów (1-1), ale i tak zapewnił sobie awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów. W drużynie „Czerwonych Diabłów” doszło jednak do szczególnego wydarzenia. W drugiej połowie spotkania Ralf Rangnick pozwolił zadebiutować 18-letniemu Charliemu Savage, synowi byłego piłkarza – Robbie’ego Savage, w Lidze Mistrzów. Co ciekawe, ojciec zawodnika komentował jego pierwsze minuty na boisku!

Do tej pory młody Walijczyk występował jedynie w Pucharze Ligi Angielskiej, gdzie zgromadził trzy występy. Zanotował także asystę. Rangnick postanowił jednak pokazać, że docenia młodzież Manchesteru United.

W 89. minucie zrobił wielką rzecz dla Savage’a i wpuścił na mecz z Young Boys, zmieniając Juana Matę. Nastolatek z pewnością na długo zapamięta ten moment. Ale nie tylko on.

Za mikrofonem, komentując spotkanie był bowiem obecny jego ojciec – Robbie Savage. Były piłkarz nie krył wzruszenia z całej tej sytuacji. Poniżej możecie zobaczyć, jakie emocje mu towarzyszyły.

Poniżej znajdziecie jeszcze krótki komentarz Robbiego przed rozpoczęciem spotkania.

Zdjęcie, które odzwierciedla sytuację FC Barcelony. Lenglet śmieje się po porażce

FC Barcelona w środę została rozbita przez Bayern Monachium (3-0) i odpadła z rozgrywek Ligi Mistrzów już po fazie grupowej. Taka sytuacja wydarzyła się pierwszy raz od 21 lat, a na domiar złego piłkarze Blaugrany nawet nie nawiązali rywalizacji z Bawarczykami. Tragizmu sytuacji dodaje moment po zakończeniu meczu, gdy Clement Lenglet obejmował Roberta Lewandowskiego. Z uśmiechem na ustach.

Bayern na Allianz nie zagrał spektakularnego meczu. Często brakowało dokładności, akcje nie były prowadzone na takiej szybkości, jak zazwyczaj. Mimo to Barcelona i tak nie miała żadnych argumentów, aby zagrozić bramce Manuela Neuera. Blaugrana nie nawiązała żadnej rywalizacji.

Z tego też powodu ostatecznie Barca odpadła z LM już po fazie grupowej. Aby mogła kontynuować przygodę w fazie pucharowej musiała pokonać Bawarczyków na ich terenie. Misja ta okazała się jednak niemożliwa.

Symbol upadku?

Nie da się ukryć, że sezon 2021/22 jest istnym pasmem niepowodzeń dla Dumy Katalonii. Barcelona po raz pierwszy od 21 lat nie zdołała przejść przez fazę grupową Ligi Mistrzów. Mówimy zatem o największej klęsce klubu w XXI wieku.

Nie wszyscy wydają się tym jednak szczególnie przejęci. Jeszcze na murawie Allianz Areny, tuż po ostatnim gwizdku sędziego Clement Lenglet nic sobie nie robił ze srogiego lania. Zamiast tego, z uśmiechem na ustach obejmował Roberta Lewandowskiego. Zupełnie tak, jakby znowu był nastolatkiem, który spotkał swojego idola.

Grupa E ostatecznie ułożyła się pod dyktando Bayernu. Monachijczycy zdobyli komplet punktów, wygrywając wszystkie sześć meczów. Na drugim miejscu skończyła Benfika i to właśnie te dwie ekipy zagrają w fazie pucharowej Ligi Mistrzów.

FC Barcelona, która skończyła na 3. pozycji na wiosnę zagra w Lidze Europy. Ostatnie miejsce przypadło dla Dynama Kijów. Ukraiński zespół zebrał zaledwie jeden punkt w grupie.

Jeśli Legia wygra ze Spartakiem może trafić na wielkich rywali. Lista pełna potęg

Legia Warszawa podejmie dziś Spartaka Moskwa w ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Europy. Jeśli mistrzowie Polski wygrają to spotkanie, to zapewnią sobie awans do 1/16 rozgrywek. A tam lista ich potencjalnych rywali prezentuje się nadzwyczaj imponująco. 

Mecz ze Spartakiem w Warszawie to „być albo nie być” na wiosnę w pucharach. Sytuacja w grupie Legii jest jasna – zwycięstwo daje awans do fazy pucharowej Ligi Europy, a remis lub porażka nie daje nic.

Nowe zasady

Warto jednak postarać się o trzy punkty, ze względu na rywali, na jakich mogą trafić „Wojskowi”. W tym sezonie obowiązują bowiem nieco zmienione zasady rozgrywania fazy pucharowej w LE. Na czym dokładnie polegają?

Otóż do 1/8 finału rozgrywek od razu awansują zwycięzcy swoich grup. W 1/16 natomiast pojawią się ekipy z drugich miejsc (możliwe, że Legia), które zmierzą się ze spadkowiczami z Ligi Mistrzów (trzecie miejsca w grupie).

I tutaj już pojawiają się bardzo ciekawe perspektywy. Na 3. miejscu w Champions League skończyły bowiem wielkie marki, jak FC Barcelona, Borussia Dortmund czy Sevilla. Interesujących drużyn jest jednak znacznie więcej. Jeśli Legii udałoby się wygrać w czwartek ze Spartakiem, to do Warszawy mógłby przyjechać naprawdę uznany klub.

Potencjalni rywale Legii w 1/16 Ligi Europy, jeśli uda się wygrać ze Spartakiem:

  • FC Barcelona
  • Borussia Dortmund
  • Sevilla
  • RB Lipsk
  • FC Porto
  • Sherrif Tiraspol
  • Zenit Sankt Petersburg
  • Atalanta
  • Villarreal

Wielki transfer Piotra Zielińskiego? Gigant interesuje się Polakiem. Wielka kasa dla Napoli

Piotr Zieliński doczeka się wielkiego transferu? Takie informacje przekazał Mateusz Borek. Według dziennikarza pomocnikiem Napoli zainteresował się Bayern Monachium!

27-latek już od pięciu lat związany jest z klubem spod Wezuwiusza. Od długiego czasu pełni w drużynie kluczową rolę, zaś w tym sezonie przechodzi samego siebie. Niewykluczone, że Zieliński swoją świetną formą zapracuje na transfer do jeszcze większego zespołu.

Kierunek: Monachium?

Już jakiś czas temu w kontekście reprezentanta Polski pojawiały się plotki o zainteresowaniu ze strony angielskich klubów. Padały nazwy Liverpoolu (z którym łączono go jeszcze kilka lat temu) czy obu Manchesterów. Na tym jednak nie kończy się lista.

Mateusz Borek przekazał bowiem informacje o zainteresowaniu Bayernu Monachium. Na antenie TVP Sport dziennikarz opowiedział nieco o możliwości transferu „Zielka” do Bundesligi. Wyjawił także, ile Napoli mogłoby zarobić na 27-latku.

– Dzisiaj monachijskie gazety wymieniły nazwisko Piotra Zielińskiego w kontekście transferu do Bayernu Monachium. Przeczytałem to i od razu wykonałem kilka telefonów – powiedział Borek. 

– Co się okazuje… Zieliński ma ważny kontrakt do czerwca 2024 roku. Temat na pewno nie będzie grany zimą, ale coś zaczyna się dziać. Niewykluczone, że w perspektywie kilku tygodni menedżer piłkarza Bartek Bolek pojawi się w słynnym apartamencie Aurelio De Laurentiisa w Rzymie z widokiem na Watykan i będzie negocjował. Cena? 50-60 mln euro „plus” – dodał.

W tym sezonie Zieliński 20-krotnie wybiegał na boisko w koszulce Napoli, licząc wszystkie rozgrywki. Strzelił sześć bramek i zanotował cztery asyst.

Asysta Lewandowskiego i petarda Sane. Tak Bayern w pierwszej połowie strzelał Barcelonie [WIDEO]

Bayern Monachium wygrywa z FC Barceloną po pierwszej połowie ostatniego meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów 2-0. Goście nie mają żadnych argumentów i nie są w stanie odpowiedzieć Bawarczykom w efektowny sposób. Dla gospodarzy bramki strzelili Thomas Muller (po asyście Roberta Lewandowskiego), a kapitalną bombą z dystansu popisał się Leroy Sane. 

Gol Mullera:

Gol Sane:

https://twitter.com/VaIverdeSZN/status/1468682682771156999

 

Zbigniew Boniek zdradził, co UEFA myśli o Złotej Piłce. „Mówią, że Robert został oszukany”

Robert Lewandowski zajął drugie miejsce w plebiscycie Złotej Piłki. Wiele osób w Polsce było zawiedzionych takim wynikiem głosowania. Na ten temat wypowiedział się także Zbigniew Boniek. Wiceprezes UEFY zdradził, jakie nastawienie pasuje za murami federacji. 

Tegoroczny plebiscyt „France Football” wywołał niemałe kontrowersje. Zbiegło się to także z odwołanym rok temu głosowaniem z powodu pandemii koronawirusa. Zwycięstwo tytułu najlepszego piłkarza 2021 roku przez Leo Messiego podzieliło piłkarski świat.

Co na to UEFA?

Wiele osób uważa, że Lewandowski zasłużył na nagrodę bardziej niż Argentyńczyk. W tym temacie jednak opinie są dużo bardziej rozbieżne. Zdecydowana większość uważa natomiast, że Polakowi należy się nagroda za zeszły rok. W tym gronie jest także Zbigniew Boniek.

– Przede wszystkim Robertowi Lewandowskiemu zrobiono wielką krzywdę, że nie przyznano w 2020 roku Złotej Piłki. Ja nie wiem, z jakiego powodu można było jej nie przyznać. Rozegrano wszystko, Robert wygrał wtedy Champions League, mistrzostwo Niemiec, Puchar Niemiec, Superpuchar Niemiec, był królem strzelców. To mu się należało w stu procentach. Jeśli spojrzymy tylko na 2021 rok to byli zawodnicy, którzy wygrali więcej od Roberta. Pierwszym z brzegu jest Jorginho, który zdobył Champions League z Chelsea i mistrzostwo Europy z reprezentacją Włoch. Natomiast myśleliśmy, że ta kumulacja, która nastąpiła, sprawi, że Robert to wygra – przyznał honorowy prezes PZPN na antenie Polsatu Sport. 

Boniek uważa także za dziwne to, z kim Lewandowski przegrał. Według wiceprezesa UEFY w głosowaniu było kilku mocniejszych kandydatów od Messiego.

– Nikt rozsądny kto zna się na piłce, nie sądził, że wyprzedzić może go Messi, który w tym roku spacerował na boiskach piłkarskich, bo nic specjalnego nie zrobił, oprócz Pucharu Ameryki. Jednak wielkość, globalność i rozpoznawalność marki Messiego spowodowała, że dziennikarze na Seszelach, Malediwach czy w innych krajach głosowali na Messiego. Niektórzy z nich w ogóle nie głosowali na Lewandowskiego – ocenił.

– Nie jest to gala ani ranking organizowany przez UEFA, tylko przez „France Football”. Czasami mówimy na takie tematy, bo lubimy rozmawiać o piłce. Jeżeli chodzi o „gossip”, o to, co w trawie piszczy, to prawie wszyscy mówią jasno, że Robert został oszukany, że jak to mówią Włosi, został „przekręcony”. Mnie się wydaje, że tak jak Robert mógł przegrać w tym roku, to z kimś innym, a nie z Messim – dodał.