Nie tylko Maradona grzeszył podczas ćwierćfinału w 1986 roku! Internauta przypomina brutalne zagrywki Anglików [WIDEO]

Cały świat był zszokowany doniesieniami z środy o tym, że zmarł Diego Armando Maradona. Jeden z internautów postanowił zmienić mit o tym, że Argentyńczyk był jedynym oszustem podczas ćwierćfinałowego meczu z Anglikami na Mistrzostwach Świata w 1986 roku. Co prawda zagranie Maradony nie było przepisowe, jednak zachowanie Lwów Albionu również pozostawiało wiele do życzenia.

Najlepszy na turnieju

Argentyńczyk jest powszechnie uznawany za jednego z największych piłkarzy w historii. Wielu twierdzi tak również przez formę Maradony na turnieju Mistrzostw Świata w 1986 roku. Wówczas zawodnik Napoli zdobył 5 bramek i zaliczył 5 asyst.

Mecz z Anglikami

Filigranowy Argentyńczyk, Diego Armando Maradona był gwiazdą ówczesnego turnieju. Rysę na jego karierze zostawił jednak mecz z Synami Albionu. Reprezentacja kraju z Ameryki Południowej mierzyła się w ćwierćfinale z Anglikami, kiedy to zawodnik Napoli trafił do siatki za pomocą swojej ręki. Sędzia nie zauważył tego zagrania, myśląc, że Maradona strzelił bramkę głową.

Wielu nazywało Argentyńczyka oszustem. W dzisiejszych czasach dodawano, że taka bramka nie mogłaby mieć miejsca ze względu na VAR. Jeden z internautów wziął w obronę Maradonę upubliczniając faule Anglików na drobnym zawodniku Napoli.

Ręka Boga

Po spotkaniu Maradona w kontrze dla swoich krytyków za zagranie piłki dłonią, nazwał bramkę przeciwko Anglikom „Ręką Boga”. To wyrażenie przedarło się do popkultury i na zawsze w niej pozostało. Po śmierci Argentyńczyka stworzono wiele grafik odwzorowujących scenę jakoby Maradona miałby oddawać Bogu „zapożyczoną” dłoń.

Dziś ten mecz nie byłby taki sam

Wielu współczesnych fanów piłki nożnej jest nieświadomych, jak wiele razy Diego Maradona ucierpiał podczas meczu z Anglią. Jeden z internautów postanowił przybliżyć sceny z tego meczu. Argentyńczyka celowo uderzano łokciem i faulowano go brutalnymi wślizgami.

Film stał się teraz popularny w mediach społecznościowych. Ręka Diego Maradony była czymś niewybaczalnym w kontekście sprawiedliwej gry, jednak warto również zwrócić uwagę na faule Anglików. Zachowanie Synów Albionu wyglądało tak, jakby chcieli zrobić Argentyńczykowi sporą krzywdę.

Mam dość słuchania angielskich mediów i byłych graczy z Anglii krytykujących Maradonę po jego śmierci za „Rękę Boga”. Ten film pokazuje Anglików kopiących małego faceta po całym boisku. O dziwo, nie często widzimy te zdjęcia z angielskich mediów – napisał internauta publikujący wspomniane wideo.

https://twitter.com/GregABZ03/status/1332246228038455297

Maradona będzie patronem jednego z wrocławskich stadionów? „To wzór do naśladowania”. Kontrowersyjny pomysł radnych

Na nietypowy pomysł wpadli wrocławscy politycy. Radni Sojuszu dla Wrocławia chcą uhonorować Diego Maradonę nazywając jego imieniem jeden z miejskich stadionów.

Według doniesień mediów, politycy zastanawiają nad dwoma lokalizacjami. Chodzi o obiekt przy ulicy Sztabowej (Młodzieżowe Centrum Sportu) oraz stadion „Oławka”.

Warto nazwać nazwiskiem Diego Maradony jeden z naszych obiektów sportowych. Sprawa jednak nie jest jeszcze pewna. Będziemy to konsultować – mówi cytowany na łamach SuperExpressu Czesław Cyrul.

Inny radny, Dominik Kłosowski twierdzi, że „Oławka” byłaby dobrym miejscem na patronat Diego Maradony. Na tym obiekcie grają m.in. dzieci z trudnych rodzin.

Byłoby wspaniale, gdyby patronem miejsca, w którym się wychowują był zarazem genialny piłkarz, ale i człowiek z różnymi słabościami, które przecież zniszczyły mu życie. Dzięki temu dzieci będą lepiej rozumieć, że trzeba nieustannie nad sobą pracować, bo życie pełne jest pułapek.

Wiceprezes PZPN oraz szef Dolnośląskiego ZPN-u przychylnie patrzy na pomysł radnych.

To wzór do naśladowania dla dzieci, jeśli chodzi o umiejętności piłkarskie i jednocześnie przestroga dla nich – twierdzi Andrzej Padewski.

Diego Armando Maradona zmarł 25 listopada 2020 roku w wieku 60 lat. Kibice twierdzą jednak, że pomysł radnych to przesada, a na patronat nadaje się wielu innych zmarłych wrocławskich sportowców.

Były kandydat na selekcjonera reprezentacji Polski żałuje decyzji Bońka. „Czułem, że mogę wykonać dobrą robotę”

Zbigniew Boniek po nieudanych Mistrzostwach Świata w Rosji wiedział, że Adam Nawałka nie będzie kontynuował pracy w PZPN. Piotr Koźmiński z WP Sportowe Fakty porozmawiał z jednym z ówczesnych kandydatów na posadę selekcjonera biało-czerwonych, Giannim De Biasim.

Rozmówca Koźmińskiego ostatecznie nie został trenerem reprezentacji Polski. Na łamach WP Sportowe Fakty stwierdził, że bardzo tego żałuje, bo czuł, że może wykonać kawał dobrej roboty.

Na początku byłem mocno zawiedziony, wręcz zły. Czułem, że mogę wykonać z Polską dobrą robotę. Macie piłkarzy na bardzo wysokim poziomie. Lewandowski, Kamil Glik, Bartosz Bereszyński. Długo mógłbym wymieniać. Nastawiłem się na tę pracę, byłem na nią zdecydowany.

De Biasi jest obecnie selekcjonerem reprezentacji Azerbejdżanu, jednak nie wyklucza, żeby w przyszłości pracować dla PZPN-u.

Oczywiście, że sytuacja jest otwarta. Na razie jednak nie ma tematu. Ja pracuję w Azerbejdżanie, Polska ma selekcjonera. Ale w przyszłości? Jestem otwarty.

Rozmowy toczono już przed turniejem

Włoski szkoleniowiec wyznał, że Zbigniew Boniek kontaktował się z nim jeszcze przed Mistrzostwami Świata w Rosji. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej już wtedy szukał ewentualnego następcy dla Adam Nawałki.

Ze Zbigniewem Bońkiem o polskiej kadrze rozmawiałem kilka razy. Zawsze bezpośrednio, nigdy przez pośredników. Nie mam pamięci do dat tych rozmów, bo od tego czasu wiele się już u mnie działo, rozmawiałem z innymi federacjami czy klubami, ale tych kontaktów, jak mówię, było kilka.

Raz, pamiętam, byłem w Londynie, na rozmowach z australijską federacją, gdy „Zibi” się ze mną skontaktował. Dyskutowaliśmy też przed mundialem w Rosji, bo Boniek pytał mnie czy byłbym zainteresowany na wypadek, gdyby ówczesny trener po mistrzostwach miał odejść.

Giovanni De Biasi to 64-letni szkoleniowiec, który w przeszłości trenował takie zespoły jak Deportivo Alaves, Levante, Torino, Udinese czy reprezentacja Albanii. Od lipca bieżącego roku jest selekcjonerem kadry Azerbejdżanu.

Dariusz Żuraw skrytykował swojego piłkarza na pomeczowej konferencji. „Takie zachowanie nie może mieć miejsca u profesjonalisty”

Lech Poznań w trzecim meczu z rzędu stracił bramkę w końcówce. Tym razem podopieczni Dariusza Żurawia przegrali ze Standardem Liege.

Wcześniej Kolejorz stracił bramki w Warszawie z Legią (na 1:2) oraz w Poznaniu z Rakowem (na 3:3). Szkoleniowiec poznaniaków podczas konferencji prasowej stwierdził, że nigdy w swojej karierze nie spotkał się z czymś takim.

Trudno jest na gorąco to wytłumaczyć. To pierwsza taka sytuacja, że w trzech spotkaniach z rzędu w ostatniej akcji meczu mój zespół traci bramki

Dariusz Żuraw nie szczędził również uwag co do zachowania jednego ze swoich piłkarzy. Przypomnijmy, że obrońca Djordje Crnomarković w kompletnie bezsensownych okolicznościach sfaulował rywala mając na swoim koncie żółtą kartkę. Sędzia wyrzucił go z boiska, przez co sytuacja Kolejorza wyglądała znacznie gorzej. Trener Lecha przyznał na pomeczowej konferencji prasowej, że takie zachowanie nie może mieć miejsca u profesjonalnego piłkarza.

Zachowanie, jakie zaprezentował Djordje Crnomarković, nie może mieć miejsca u profesjonalnego piłkarza. To nas kosztuje straty bramek i punktów.

Lech Poznań po czterech kolejkach w Lidze Europy zajmuje trzecie miejsce w grupie z trzema punktami na koncie. Do awansu potrzebuje dwóch zwycięstw (z Benficą i Rangers FC) oraz punktów Standardu. Możliwe matematyczne opcje rozpisano w poniższym wpisie.

Jasmin Burić wypowiedział się nt. Lecha Poznań. „Brakuje im doświadczenia i cwaniactwa”

Były bramkarz Lecha Poznań, Jasmin Burić był gościem programu Halo Europa na antenie TVP Sport. Bośniak przyznał, że Kolejorzowi brakuje doświadczenia i cwaniactwa.

Lech Poznań zmierzy się w czwartek ze Standardem Liege w ramach Ligi Europy. Poznaniacy zajmują trzecie miejsce w grupie z dorobkiem trzech oczek. Kolejorz w ostatnich spotkaniach Ekstraklasy w łatwy sposób stracił punkty. Jasmin Burić stwierdził, że piłkarzom brakuje doświadczenia i cwaniactwa.

W Lechu Poznań brakuje w tym momencie doświadczenia i cwaniactwa.

Grałem tu dziesięć lat. Legia Warszawa jak wygrywała mistrzostwo Polski, to grała twardo i pokazała, że jest drużyną doświadczoną. Potwierdzili to w meczu z Cracovią, który wygrali 1:0.

Jasmin Burić stwierdził, że obecny Lech gra lepiej niż ten z 2015, który zdobył mistrzostwo pod wodzą Macieja Skorży. Bramkarz przyznał dodał jednak, że ówczesny Kolejorz był skuteczniejszy.

Obecnie Lech gra chyba lepiej niż wtedy. My graliśmy bardzo dobrze taktycznie. Kiedy trenerem był Maciej Skorża trudno było nas ograć. Wydaje mi się, że ten Lech gra lepiej niż ten z 2015 roku, ale ten z 2015 roku był skuteczniejszy – przyznał Bośniak na antenie TVP Sport.

Zawodnicy Lecha mogą być zmęczeni. Granie co trzy dni, a nawet same podróże są męczące. Każda drużyna potrzebuje dużo zawodników. Wiemy jaką rolę odgrywa ławka w drużynie. Moim zdaniem łatwiej grać w Lidze Europy niż w polskiej lidze. Style obu lig różnią się od siebie. Ekstraklasa jest bardzo fizyczną ligą.

Prezydent Napoli zapowiedział serial o Diego Maradonie. „Jest symbolem wszystkiego, co zbudowaliśmy”

Informacja o śmierci Diego Armando Maradony wywołała szok na całym świecie. Prezes Napoli, Aurelio de Laurentiis przyznał, że od jakiegoś czasu pracuje nad serialem telewizyjnym w hołdzie dla legendy jego klubu.

Produkcja ma opowiadać o czasach Maradony w Neapolu. Argentyńczyk zachwycał kibiców Azzurrich w latach 1984 – 1991. Prezes Napoli, który jest także producentem filmowym przyznał, że serial poświęcony zmarłemu Diego ma być podobny do dokumentu o Michaelu Jordanie pt. „The Last Dance”. Według de Laurentiisa nie było tak wspaniałego piłkarza jak Maradona.

W Neapolu jest symbolem wszystkiego, co zbudowaliśmy. Miasto powstało po trudnych latach i trzęsieniu ziemi. Diego był dla neapolitańczyków jak zmartwychwstanie – cytuje de Laurentiisa Football Italia.

To smutny dzień dla mnie i dla całego klubu. Od 12 miesięcy pracuję nad serialem telewizyjnym. Będzie on opowiadał o latach, które Maradona spędził w Neapolu.

On i Pele są najlepszymi piłkarzami w historii, jednak to Diego miał osobowość, która wychodziła jeszcze dalej. Był najwspanialszy. Trudno będzie znaleźć kogoś takiego jak on.

Zobacz również: Tak kibice Napoli żegnają Diego Maradonę [WIDEO]

Tak Neapol żegna Diego Maradonę [WIDEO]

Cały świat zaniemówił po szokującej wiadomości jaką jest śmierć Diego Maradony. Kluby z całego świata publikują swoje oświadczenia, w których składają kondolencje rodzinie byłego piłkarza.

Diego Maradona jest legendą Napoli. W klubie z południa Włoch spędził bardzo dobry czas, a kibice zawsze o nim pamiętali. Maradona jest ikoną klubu ze Stadio San Paulo. Wielu oczekiwało wiadomości ze strony zwycięscy zeszłorocznego turnieju Coppa Italia.

Napoli opublikowało na swoim Twitterze poruszającą wiadomość na temat śmierci Diego Armando Maradony. Jej treść brzmi następująco:

Każdy oczekuje naszych słów. Ale jakich słów możemy użyć na określenie bólu podobnego do tego, którego doświadczamy? Teraz jest czas na łzy. Wtedy będzie czas na słowa.

Kibice Napoli słyną z ogromnego fanatyzmu. Diego Maradona był ich idolem. Fani z Neapolu pożegnali swoją legendę odpalając pirotechnikę przed jego muralem.

Ibrahimović o potencjalnym powrocie do kadry Szwecji. „Tęsknię za reprezentacją”

Zlatan Ibrahimović na łamach Aftonbladet przyznał, że chciałby znów założyć koszulkę Szwecji. Napastnik Milanu tęskni za grą na Friends Arenie.

Początek sezonu 2020/2021 jest bardzo dobry w wykonaniu byłego napastnika m.in. PSG czy Manchesteru United. „Ibra” w dziesięciu meczach zdobył 11 bramek i zaliczył dwie asysty. Można przyznać, że Szwed zalicza drugą młodość w barwach Rossonerich.

Ibrahimović swoim sprytem i zaangażowaniem w życie drużyny pomógł im wspiąć się na pierwsze miejsce w tabeli Serie A. Milan jest obecnie liderem ligi włoskiej z dwoma punktami przewagi nad Sassuolo.

Tęsknota za reprezentacją

Wraz ze świetną grą napastnika rozpoczęły się dywagacje na temat jego potencjalnego powrotu do reprezentacji. Sam „Ibra” przyznał w wywiadzie dla dziennika Aftonbladet, że tęskni za kadrą Szwecji.

Tęsknię za reprezentacją i to żadna tajemnica. Chcę znowu zagrać na Friends Arenie. Chcę wyjść na boisko w tej koszulce, przy pełnych trybunach.

Wiele wskazuje na to, że selekcjoner Skandynawów nie będzie miał innego wyboru niż powołanie Ibrahomivicia na EURO 2020. Jeśli tak by się stało, napastnik Milanu najprawdopodobniej zmierzyłby się z Polakami. Przypomnijmy, że biało-czerwoni znajdują się w grupie z Hiszpanami, Szwedami oraz Słowakami.

Turniej mistrzostw Europy planowo ma rozpocząć się 11 czerwca 2021 roku.

Piechniczek broni Brzęczka i wini piłkarzy. „To minimaliści”

Kiepska gra i słabe wyniki reprezentacji spowodowały domysły o potencjalnym zwolnieniu Jerzego Brzęczka. Dziś już wiemy, że były trener Wisły Płock zostanie na swoim stanowisku. W obronę selekcjonera wziął były sprawca tego stanowiska, Antoni Piechniczek.

Były trener kadry biało-czerwonych rozmawiał z Sebastianem Staszewskim z Interii. Piechniczek popiera decyzję Zbigniewa Bońka o utrzymaniu Jerzego Brzęczka na pozycji selekcjonera reprezentacji do turnieju EURO 2020.

Rozumiem Zbyszka, który docenił to, że Brzęczek awansował na mistrzostwa Europy z pierwszego miejsca w grupie; zasłużył, aby na taki turniej jechać.

Patrzę na naszą piłkę od wielu lat i kilkukrotnie miałem przekonanie, że z selekcjonerów rezygnowano zbyt szybko. Tak było w przypadku Waldemara Fornalika, a później Adama Nawałki. Dobrze więc, że trener otrzymał od prezesa kredyt zaufania.

Były selekcjoner wini zawodników, którzy według niego nie mają ambicji. Piechniczek twierdzi, że Zbigniew Boniek powinien wyjaśnić niektórym co robią źle.

Widzę tu winę zawodników, którzy podjęli złe decyzje. Polscy piłkarze to minimaliści, jeśli chodzi o dążenie do celów. Polski piłkarz jak zarobili milion, to jest syty, a Holender, jak zarobi milion, to chce zarobić kolejne osiem. Taką właśnie mentalność ma Robert Lewandowski i dlatego jest wielki. Moim zdaniem tym, który powinien naszym chłopakom wyjaśnić, że robią źle, jest prezes Zbyszek Boniek.

Piłkarze mają dziś na głowie tysiące spraw: układy klubowe, rodzinne, lokowanie kapitału, media. Może problemem są oni, a nie trener?

Biało-czerwoni przegrali podczas listopadowego zgrupowania dwa spotkania. Następny zjazd piłkarzy reprezentacji odbędzie się w 2021 roku.

Warta Poznań: Skromny klub o wielkim sercu do walki

Wielu skreślało Wartę Poznań. Wielu twierdziło, że Zieloni spadną z hukiem z ligi. Warciarze pokazują jednak, że mimo wielu problemów organizacyjnych i sportowych mogą poradzić sobie w Ekstraklasie.

Warta Poznań może się niektórym źle kojarzyć przez powiązania z incydentami byłego właściciela. Teraz klub z Wildy niemal całkowicie zmienił swój wizerunek. Zieloni coraz częściej angażują się w projekty społeczne. W swoim Planie Rozwoju 2020-2023 zaznaczyli, iż będą promować tolerancję, ochronę środowiska czy aktywności dla seniorów. Efekty już widać. W październiku klub poinformował na swoim kanale YouTube, że w Parku Jana Pawła II stanął 4-metrowy platan klonolistny.

Jest to pierwsze drzewo naszego klubu. To dopiero początek, bo wkrótce powstanie w okolicy „Aleja Warciarzy”. Działamy wspólnie z Zarządem Zieleni Miejskiej i Radą Osiedla Wilda.

Oprócz tego, Warciarze zainicjowali program „Aktywny senior” pod okiem Amelii Bobowskiej. Instruktorka pokazywała starszym poznaniankom tajniki nordic walkingu.

Przejdźmy jednak do piłki nożnej. Zieloni zajmują obecnie 9. miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Warciarze mają na swoim koncie 13 punktów po 10 kolejkach. Od dłuższego czasu są zdziesiątkowani przez zakażenia spowodowane koronawirusem. Mimo to, Zieloni punktują jak nigdy. Po dobitnej porażce z Legią Warszawa (0:3) Warta pokazuje coraz większe serce do walki.

Romantyczne zwycięstwo w Mielcu

7 listopada 2020 roku Zieloni mierzyli się z konkurentem w walce o utrzymanie, Stalą Mielec. Spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych do oglądania, co można było założyć od początku, jednak historia, która tam się wydarzyła uwypukliła charakter Zielonych. W 34. minucie na stadionie w Mielcu z boiska wyrzucono Mateusza Spychałę, który sfaulował atakującego gracza gospodarzy. Gdyby były zawodnik Korony Kielce odpuścił, mogłoby dojść do straty bramki.

To nie był koniec problemów Zielonych. Podczas tego samego spotkania oprócz utraty zawodnika przez czerwoną kartkę, trener Piotr Tworek musiał oglądać kontuzje swoich dwóch piłkarzy. Urazów doznali Mario Rodriguez i Gracjan Jaroch.

Szczęśliwe zakończenie

Zieloni na tle rywali z Podkarpacia wyglądali w drugiej połowie znacznie lepiej. Ciężko w to uwierzyć, ale ten wymagający dla Warciarzy mecz skończył się dla nich Happy Endem. W 88. minucie do bramki trafił Mateusz Kuzimski czym zapewnił poznaniakom trzy punkty. Ten sam piłkarz stwierdził po spotkaniu, że przemowa trenera Piotra Tworka z przerwy była bardzo ważna. Szkoleniowiec na pomeczowej konferencji prasowej zdradził część swojego monologu i nie szczędził pochwał dla swoich „żołnierzy”.

Jak można nie być dumnym z moich żołnierzy po takim meczu? Jestem ogromnie dumny i szczęśliwy, że wierzą w to co ja do nich mówię. W przerwie powiedziałem swoim zawodnikom, że my do Mielca nie przyjechaliśmy nawet po remis, mimo że mamy problemy z kontuzjami i zmianami. Nie wchodziło w grę skończenie spotkania z jednym punktem.

Mieliśmy wiele przeszkód, kontuzje i kartka nam nie przeszkodziły. Plan był cały czas taki sam – walka o trzy punkty i tego dokonaliśmy.

Trener podsumował działanie klubu, że im więcej problemów, tym lepiej im idzie. Ciężko się nie zgodzić z tym stwierdzeniem, bowiem Warta to ewenement. W klubie przecieka dach, Zieloni mają najmniejszy budżet w lidze, piłkarze funkcjonują w kiepskich warunkach, a mimo to wyglądają nieźle. Obecnie zajmują wyższą pozycję od Lecha Poznań, co czyni ich liderem klasyfikacji drużyn z Wielkopolski. Złośliwi kibice zarzucają Kolejorzowi, że może stracić panowanie w swoim województwie.

Derby polskich rzek

Do meczu z Wisłą Warta przystępowała w bardzo okrojonym składzie. Przed spotkaniem z Białą Gwiazdą, Zieloni nie potrafili zdobyć nawet bramki na swoim terenie. Ich bilans w Grodzisku wynosił wówczas 0 zwycięstw, 1 remis i 3 porażki. Trener Piotr Tworek odniósł się do tego na przedmeczowej konferencji prasowej.

Brakuje nam tych zwycięstw i bramek u siebie. W I lidze w większości meczów wygrywaliśmy w Grodzisku, teraz sytuacja się odwróciła i to nas boli. Dlatego bardzo ciężko pracujemy nad tym, żeby to zmienić.

Nie będę odkrywczy, jeśli powiem, że strzelamy mało goli, bo stwarzamy niewiele sytuacji bramkowych. Dlatego skupiliśmy się na podstawowych elementach, które musimy dopieścić i doprowadzić do perfekcji. Jestem zadowolony z pracy na treningu. 

Szkoleniowiec Zielonych nie chciał narzucać presji na swoich piłkarzy przed spotkaniem

Nie mamy presji, którą sobie możemy narzucić tym, że nie strzeliliśmy jeszcze bramki. Mamy większe kłopoty, punkty na wyjeździe i u siebie ważą tyle samo – mówił przed meczem Piotr Tworek.

Trener przyznał, że drużyna nie ma chwili zwątpienia nawet gdy pojawiają się problemy. To świadczy o charakterze jakim dysponuje Warta Poznań. Tworek pochwalił swoich zawodników przed spotkaniem z Wisłą. Stwierdził, że inni zawodnicy mogliby nie osiągnąć takich wyników jak ta ekipa.

U nas nie ma chwili zwątpienia nawet wtedy, gdy pojawiają się problemy. Umiemy sobie z nimi radzić. Dlatego mam ogromny szacunek do chłopaków. Gdyby nie oni, gdyby nie ci mężczyźni, których mam w szatni, nie byłoby tych wyników ponad stan. Mecz w Mielcu znów pokazał, że to grupa mocnych facetów i ogromnie się cieszę, że nimi pracuję.

Warto walczyć do końca

Mecz z Wisłą rozpoczął się fatalnie dla Warciarzy, bowiem już w 9. minucie bramkę dla Białej Gwiazdy zdobył Adi Mehremić. Zieloni – w swoim stylu – nie załamali się i nacierali na bramkę gości. Już w 27. minucie mieli dogodną sytuację do strzelenia gola. Sędzia podyktował rzut karny, którego na niekorzyść poznaniaków nie wykorzystał Łukasz Trałka. Chwilę później doskonałą sytuację mieli Wiślacy, jednak skutecznie obronił Bielica.

To nie złamało Zielonych, bowiem już w drugiej połowie po zmianie ustawienia Warta zaczęła przeważać. Skończyło się na tym, że przesunięty do pomocy Jan Grzesik doprowadził do remisu, a później wypracował bramkę Mateuszowi Kuzimskiemu. Ostatecznie poznaniacy utrzymali prowadzenie i zapisali pierwsze trzy punkty na swoim gruncie w tym sezonie Ekstraklasy.

Warta drugi raz z rzędu pokazała ogromną wolę walki. Kolejny raz przezwyciężyli próbę charakteru. Trener dobrze zareagował, zmienił taktykę i tym samym potwierdził swoje umiejętne zarządzanie drużyną. Po meczu stwierdził, że jego zespół mimo popełniania błędów, jest inteligentny i potrafi je niwelować.

Cieszymy się ogromnie, bo wreszcie wygraliśmy u siebie. To był nasz cel przez ostatnie dwa tygodnie. Dużo rozmawialiśmy, nakręcaliśmy się nawzajem, żeby wreszcie to zrobić i nie słuchać radości przeciwnika za ścianą. Moi żołnierze wywiązali się z zadania, mimo że początek był ciężki.

Daliśmy z siebie dwieście procent i zasłużenie się cieszymy. Piłkarze mogą się czuć dumni z tego, jak podchodzą do swoich obowiązków i jakimi są mężczyznami. To są ludzie z niesamowitym charakterem – nie tylko na boisku.

Żadne słowa tego nie oddadzą, trzeba byłoby być w szatni, żeby ich poznać. Nie chcę zdradzać co mówiłem w przerwie szatni, lecz było kilka korekt. Mam inteligentny zespół, który popełnia błędy, jednak umie na nie reagować – przyznał po meczu Tworek.

Walka o utrzymanie

Ludzie nie mieli dużych oczekiwań co do Warty po ich awansie do Ekstraklasy. Część szydziła, że przychylne decyzje sędziego z finału baraży (podyktowane dwa rzuty karne, w tym jeden kontrowersyjny przyp. red.) zwrócą się jako karma, a Zieloni spadną z hukiem do 1. Ligi.

Fakty są takie, że Warta po dziesięciu kolejkach ma 13 punktów i zwyciężyła z głównymi konkurentami w walce o utrzymanie. Przypomnijmy: wygrana z Wisłą Płock, Podbeskidziem B-B, Stalą Mielec i Wisłą Kraków. Zieloni mają świetnego trenera, który potrafi zmotywować zawodników, reagować na sytuacje boiskowe i dobierać optymalny skład.

Warto zaznaczyć, że Piotr Tworek zmienił styl gry Warty Poznań na rzecz Ekstraklasy. W wywiadzie dla Weszłopolskich stwierdził, że analizował występy zeszłorocznych beniaminków na najwyższym poziomie rozgrywek w Polsce i podjął decyzję, że warto grać tak jak pozwalają okoliczności. Jako przykład może posłużyć ŁKS z Kazimierzem Moskalem, który chciał zaproponować ofensywną piłkę (którą kontynuowano z 1. Ligi). Klub ostatecznie z hukiem spadł z Ekstraklasy, a trenera zwolniono.

Tworek w 1. Lidze stosował taktykę otwartego futbolu, która wyniosła Wartę do na najwyższy szczebel rozgrywkowy. Teraz jednak dostosował się do otoczenia i skupił się głownie na defensywie. Reakcja trenera zaowocowała dobrą sytuacją Zielonych w tabeli. Eksperci chwalą poznański klub za bycie najlepszym beniaminkiem i twierdzą, że trzeba nie mieć serca, by nie podziwiać tego zespołu.

Warta Poznań to jeden z niewielu zespołów, którego mecze przypominają miłosne historie. Ich przemiana wizerunkowa (i na pewno z czasem organizacyjna) jest promykiem nadziei dla polskiej piłki. Racjonalne zarządzanie zespołem, optymalne budowanie kadry przy minimalnym budżecie i maksymalizacja wyników pokazuje, że można coś osiągnąć bez wymówek.

Do końca sezonu pozostało wiele spotkań, jednak Warta już zaskarbiła sobie sympatię wielu bezstronnych kibiców. Kibicujmy, by sponsorzy i miasto wspomogło klub w kwestiach organizacyjnych. Obyśmy mogli oglądać sportowy rozwój tej drużyny w kolejnych sezonach, bo Warta Poznań pisze piękną historię.

fot. Warta Poznań

PZPN opublikowało sprawozdanie finansowe. Rekordowe wyniki

PZPN poinformuje we wtorek działaczy terenowych na walnym zgromadzeniu o swoich wynikach finansowych. Według informacji Przeglądu Sportowego, związek ma pochwalić się rekordowym przychodem za 2019 rok.

Jak informują dziennikarze wspomnianego źródła, przychody związkowe za rok 2019 wyniosły 288,1 miliona złotych. To oznacza, że były one wyższe aż o 47 milionów względem roku 2018.

PZPN skutecznie dysponował swoimi pieniędzmi, przez co udało się oszczędzić około 150 mln złotych. Związek wykorzystał te środki na pomoc związaną ze spadkami zarobków w czasach pandemii.

Konkurenci Zbigniewa Bońka często zarzucali prezesowi, że PZPN nie jest od gromadzenia przychodów. Przeciwnicy twierdzą, że zarobione pieniądze trzeba inwestować w piłkę nożną, co Boniek uczynił.

Podczas zgromadzenia ma dojść do wystąpienia prezesa, do którego delegaci będą mogli się odnieść. Część działaczy w przeszłości żywo dyskutowała ze Zbigniewem Bońkiem po jego przemowach. Niektórzy nawet go atakowali. Przypomnijmy, że niedawno były zawodnik Juventusu zadeklarował, że Jerzy Brzęczek pozostanie trenerem reprezentacji Polski do mistrzostw EURO 2020. Plan obrad nie zakłada jednak rozmowy na temat oceny wyników biało-czerwonych.

Włoski dziennikarz atakuje Krzysztofa Piątka. „Fani dedykowali mu piosenki, a on najwyraźniej uważał, że jest najlepszy”

Włoski dziennikarz Marco Pasotto na łamach Bilda rozliczył Krzysztofa Piątka. Żurnalista z La Gazzetta dello Sport stwierdził, ze Polak nie jest w pełni dojrzały.

Ostatnie dni nie są najlepsze dla Krzysztofa Piątka. BILD poinformował w poniedziałek, że były napastnik Cracovii może opuścić Berlin już w styczniu. Według redaktorów gazety Polak gra tylko dlatego, że Jhon Cordoba doznał kontuzji.

We wtorek na łamach niemieckiego źródła o Piątku wypowiedział się Marco Pasotto, który rozliczył Polaka za pobyt we Włoszech.

Labbadia potrafi do niego dotrzeć, ale nie zmieni całkowicie systemu, oczekuje sporo ruchu z jego strony. To był też punkt sporny w Mediolanie. Z Gennaro Gattuso jego gra funkcjonowała, z Marco Giampaolo już nie – informuje Pasotto.

Jest dobrym napastnikiem, ale nie świetnym. Jeżeli niczego nie zmieni, pozostanie piłkarzem nie w pełni ukształtowanym. Nie jest w pełni dojrzały. To w dużej mierze jego wina, że nie został w Serie A. Fani dedykowali mu piosenki, a on najwyraźniej uważał, że jest najlepszy.

Z treningów dochodziły sygnały, że coraz częściej narzekał i obwiniał innych, zamiast pracować nad sobą. Wycofał się, stał się bardziej introwertyczny – dodaje dziennikarz.

Kiepski mecz Polaka z BVB

Hertha BSC Krzysztofa Piątka zajmuje obecnie 13. miejsce w Bundeslidze. Berlińczycy w poprzedniej kolejce przegrali z Borussią Dortmund aż 2:5. Polak nie zanotował ani jednego strzału, co podkreślono w Bildzie.

Piątek nie oddał ani jednego strzału przeciwko BVB, miał najmniej kontaktów z piłką (33) i wygrał zaledwie 27% pojedynków, najmniej ze wszystkich w swoim zespole.

W następnej kolejce Stara Dama zmierzy się z Bayerem Leverkusen na wyjeździe.

Lekarz, który operował Wasilewskiego wspomina uraz Polaka. „Pamiętam jakby to było wczoraj”

Geert Declercq to słynny belgijski chirurg, który uratował karierę Marcina Wasilewskiego. Belg udzielił wywiadu portalowi WP Sportowe Fakty, w którym wspomina operację nogi zawodnika, który niedawno zakończył karierę.

Przypomnijmy, że podczas jednego ze starć Standardu Liege z Anderlechtem doszło do fatalnej kontuzji. Marcin Wasilewski ucierpiał w ostrym starciu z Axelem Witselem, któremu Polacy wypominali ten faul bardzo długo. Oto wideo z całego zdarzenia:

Geert Declercq wspomina całą sytuację

Pamiętam to jakby wydarzyło się wczoraj. Wokół tej sprawy długo było bardzo gorąco, ale też to, co się stało, było czymś rzadko spotykanym. Tego meczu, Standard -Anderlecht, słuchałem w radiu, tak często robiłem: w tle leci radio, a ja słucham i pracuję. Kiedy tylko usłyszałem do czego doszło, to już wiedziałem, że mój telefon wkrótce zadzwoni.

Belgijski lekarz przyznał w wywiadzie dla WP Sportowych Faktów, że takie urazy rzadko występują w świecie piłki. Według Declerqa noga wyglądała jakby doszło w niej do wybuchu.

To było przerażające. Doszło do otwartego złamania, co w piłce często się nie zdarza.

Każdy mógł zobaczyć w telewizji jak dramatycznie to wyglądało, jak ta noga się wygięła… A z bliska, gdy sam spojrzałem? Powiem tak: wyglądała jakby doszło w niej do eksplozji. Jakby Marcinowi wewnątrz nogi wybuchła bomba. Mnóstwo mikropęknięć, różnego rodzaju uszkodzeń, zerwań. Sytuacja była bardzo, bardzo poważna.

Nowe doniesienia w sprawie przyszłości Michała Karbownika. Agent piłkarza wyjaśnił sytuację

Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl przedstawił nowe informacje dotyczące Michała Karbownika. Utalentowany obrońca jest wypożyczony do Legii z Brighton & Hove Albion, a klub ma opcję skrócenia jego pobytu w Warszawie.

Michał Karbownik dołączył do Brighton & Hove Albion pod koniec okna transferowego. Do angielskiego klubu przeniósł się razem z Kubą Moderem z Lecha Poznań. Obaj zostali niezwłocznie wypożyczeni do macierzystych klubów do końca sezonu. Anglicy pozostawili sobie jednak futkę na skrócenie ich pobytu. Jak donosi Tomasz Włodarczyk, Michał Karbownik zostanie w Legii Warszawa do końca sezonu.

Komentarz w tej sprawie na łamach meczyki.pl zabrał agent utalentowanego legionisty, Mariusz Piekarski.

Jesteśmy w stałym kontakcie z Brighton. Klub ma precyzyjny plan na Michała. Cały czas ktoś rozmawia z nim i daje wskazówki, co ma robić. W tym momencie pozostanie w Legii jest najlepszym rozwiązaniem. Michał nabierze jeszcze doświadczenia, ustabilizuje formę i być może zdobędzie drugie mistrzostwo, przebijając w osiągnięciach swojego menedżera.

Piekarski przyznał również, że Michał Karbownik przygotowuje się do gry w Anglii pełną parą. Wychowanek Legii Warszawa szlifuje język angielski, a Brighton współpracuje z Legią, żeby „Karbo” czuł się komfortowo.

Spokojnie popracuje nad przygotowaniem fizycznym, które w Premier League jest kluczowe. Już teraz bardzo mocno szlifuje język. Trzy razy w tygodniu ma zajęcia online. Latem wyjedzie przygotowany, aby mieć realną szansę na grę. Nie chcemy zrobić mu krzywdy. Bezsensownie rzucać na głęboką wodę. Taki wyjazd na siłę nie miałby sensu. Brighton działa w jego wypadku bardzo rozsądnie. Współpraca z piłkarzem i Legią jest tu kluczowa – uzupełnia na łamach meczyki.pl Piekarski.

Zawodnik Bayernu Monachium trafił na dywanik Hansiego Flicka przez… nadwagę

Niklas Suele nie zagrał w sobotnim meczu Bayernu z Werderem. Według doniesień Bilda, Niemiec ostatnio znacząco przybrał na wadze co nie spodobało się trenerowi.

Niklas Suele znalazł się poza kadrą meczową na spotkanie Bundesligi przeciwko Werderowi Brema. Niemiec nie jest podstawowym obrońcą Bawarczyków, jednak Hansi Flick dawał mu okazje do gry.

Ostatnio były zawodnik Hoffenheim zaraził się koronawirusem przez co trafił na kwarantannę. Z tego powodu Suele opuścił kilka spotkań w tym to z Werderem. Piłkarz ma zaległości treningowe, przez co trener nie chciał ryzykować.

Bild donosi jednak, że problemem niemieckiego stopera jest nadwaga. Według doniesień wspomnianego źródła, Suele znacząco przybrał na wadze, co nie spodobało się Hansiemu Flickowi. Dziennikarze donoszą, że w poniedziałek dojdzie do rozmowy trenera z zawodnikiem, która może być kluczowa dla jego przyszłości.

Niklas Suele dołączył do Bayernu Monachium w lipcu 2017 roku z Hoffenheim. Od tego czasu zagrał w barwach mistrzów Niemiec 109 razy, notując przy tym 4 trafienia i 3 asysty.

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.