Nietypowe pytanie na konferencji trenera Probierza. „Pytałem chat i powiedział, że awansujemy z pierwszego miejsca” [WIDEO]

Podczas czwartkowej konferencji prasowej selekcjonera reprezentacji Polski padło zaskakujące pytanie dotyczące prognoz sztucznej inteligencji. Trener Michał Probierz odpowiedział Łukaszowi Cionie z humorem. Nawiązał do technologii i optymistycznie ocenił szanse Biało-Czerwonych.

Nietypowe pytanie na konferencji prasowej

Znany z oryginalnych pytań Łukasz Ciona, autor vloga „Cioną po Oczach”, zapytał Michała Probierza o analizy sztucznej inteligencji dotyczące szans Polski na awans do Mistrzostw Świata 2026.

Łukasz Ciona: Według sztucznej inteligencji nasze szanse na awans wynoszą 40-60 proc. Jak pan to oceni?

Michał Probierz: Pytałem chat G6L i powiedział, że awansujemy z pierwszego miejsca.

Reprezentacja Polski rozpoczyna eliminacje do Mistrzostw Świata 2026 podczas marcowego zgrupowania. Pierwszy mecz odbędzie się 21 marca 2025 roku o godzinie 20:45 na PGE Narodowym w Warszawie przeciwko Litwie.

Trzy dni później, 24 marca o tej samej godzinie i na tym samym stadionie, Polacy zmierzą się z Maltą.

Źródło: Łączy Nas Piłka, Meczyki.pl

Kuriozalna sytuacja w Lidze Narodów. Reprezentacjom opłaca się przegrać, aby awansować na mundial

Holandia i inne drużyny znalazły się w kuriozalnej sytuacji, która pokazuje nietypowe konsekwencje regulaminu Ligi Narodów UEFA. Zwycięstwo w ćwierćfinale tych rozgrywek powinno zwiększyć szansę na awans do Mistrzostw Świata. Jednak w przypadku wielu ekip dzieje się odwrotnie.

Większe szanse na mundial po porażce

Jeśli „Oranje” wygrają ćwierćfinał Ligi Narodów, ich szanse na bezpośredni awans na mundial wyniosą 65%. Natomiast przegrana w tym meczu podnosi prawdopodobieństwo awansu aż do 80%! To zaskakujący efekt obecnego systemu kwalifikacji.

Liga Narodów oferuje zespołom dodatkowe ścieżki do awansu na mundial. Ale ten skomplikowany system kwalifikacji pokazuje, że może prowadzić do absurdalnych sytuacji. Przegrana Holandii spowoduje, że będą mieli łatwiejszą drogę do baraży i tym samym większe szanse na bezpośredni awans.

Przegrana może też zwiększyć szanse innym zespołom, jednak już w mniejszym stopniu. Hiszpanie w przypadku porażki zyskują 4% szans na awans, Chorwaci 2%, a Francuzi 1%. Z drugiej strony, największym beneficjentem wygranej w ćwierćfinale będzie zwycięzca meczu Dania – Portugalia.

Źródło: Football Meets Data

Ciekawy przypadek w Brazylii. Klub straci pieniądze po wygraniu trofeum

Memphis Depay dołączył do Corinthians we wrześniu 2024 roku. Holender podpisał kontrakt do 31 grudnia 2026 roku. Jego wynagrodzenie w Brazylii robi ogromne wrażenie, a teraz pojawiły się kontrowersje wokół zapisów w umowie.

Rekordowe zarobki w lidze brazylijskiej

Kiedy Depay trafił do Corinthians, klub walczył o utrzymanie w lidze. Holender wykorzystał swoją pozycję negocjacyjną i wywalczył imponujące wynagrodzenie.

W pierwszym sezonie zarobi 11 milionów euro. W kolejnym otrzyma 13 milionów euro, a w 2026 roku aż 19 milionów euro. Takie kwoty rzadko pojawiają się nawet w europejskich klubach.

Nie tylko pensja Depaya budzi emocje. Kontrakt zawiera także klauzule, które mogą zwiększyć jego dochody. Jeśli Corinthians sprzeda Holendra, klub otrzyma 20% wartości transferu.

Natomiast jeśli Depay wróci do Europy na własnych warunkach, 50% kwoty transferu trafi do niego.

Co więcej, piłkarz otrzyma znaczne benefity za zdobycie trofeów z Corinthians. Teoretycznie więc klub może stracić pieniądze na wygraniu tytułu w stanie Paulista. Nagroda wynosi 870 tysięcy dolarów, a sama premia dla Depaya to 822 tysiące dolarów. Doliczając premie dla pozostałych graczy i sztabu klub wyszedłby na minus.

Liga brazylijska w TOP 5 świata?

Podczas zgrupowania reprezentacji Holandii Memphis Depay udzielił wywiadu dla holenderskich mediów. Stwierdził, że liga brazylijska należy do pięciu najmocniejszych na świecie.

Źródło: Kuba Szlendak

Matty Cash o Legii Warszawa i meczu z Chelsea: „Będzie im ciężko”

Matty Cash pojawił się na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Zanim rozpoczął treningi, przywitał się z kolegami i sztabem. Jedna z jego pierwszych rozmów dotyczyła… Legii Warszawa i jej rywalizacji z Chelsea w Lidze Konferencji Europy.

Powrót do kadry po przerwie

Cash wraca do reprezentacji Polski po niemal rocznej przerwie. Ostatni raz grał w biało-czerwonych barwach w barażach do Euro 2024.

Później zmagał się z kontuzjami lub nie był powoływany przez Michała Probierza. Teraz jest zdrowy i gotowy, by pomóc drużynie w eliminacjach do mistrzostw świata 2026.

Legia w Lidze Konferencji Europy

Piłkarz Aston Villi w poniedziałek zameldował się w hotelu kadry. W najnowszym vlogu „Łączy Nas Piłka” można zobaczyć jego rozmowę z członkiem sztabu, Pawłem Kosedowskim.

Temat zszedł na Legię Warszawa, która awansowała do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy po wyeliminowaniu Molde. Teraz zmierzy się z Chelsea.

– Jak sobie radzi Legia? – zapytał Cash.

– Nie pytaj… Jedziemy na Chelsea, na Stamford Bridge – odpowiedział Kosedowski.

– O, trafiliście na Chelsea? – zdziwił się piłkarz.

Cash zasugerował, że londyńczykom może być ciężko na stadionie Legii. Nawiązał oczywiście do słynnego dopingu warszawskich kibiców.

– To będzie dobre, Chelsea na Legii? Na tę wielką ścianę? Chelsea będzie… – mówił, wymownie gestykulując.

Zanim jednak dojdzie do starcia Legii z Chelsea, reprezentacja Polski rozegra dwa spotkania. W piątek 21 marca o 20:45 zmierzy się z Litwą. Trzy dni później, również w Warszawie, podejmie Maltę. Matty Cash ma szansę wystąpić w obu meczach i pomóc drużynie w udanym starcie eliminacji.

Źródło: Łączy Nas Piłka

Michał Probierz o Mattym Cashu: „Nie ma żadnej złej krwi”

Michał Probierz po raz kolejny odniósł się do braku wcześniejszych powołań dla Matty’ego Casha. Selekcjoner reprezentacji Polski stanowczo zaprzeczył, jakoby pomijał zawodnika Aston Villi z powodów osobistych. Podkreślił, że Cash zmagał się z kontuzjami, co uniemożliwiało mu udział w kadrze.

Powrót do reprezentacji

W czwartek Probierz ogłosił powołania na marcowe mecze eliminacyjne. Kibiców ucieszyła obecność Casha, który ostatni raz zagrał w kadrze niemal rok temu. Po tamtym meczu barażowym do Euro 2024 zmagał się z urazami i nie pojawiał się na kolejnych zgrupowaniach.

Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej selekcjoner ponownie odniósł się do tego tematu.

– Jeszcze raz powtórzę, że Matty Cash przed każdym zgrupowaniem miał kontuzję i nie mógł być dowołany. Kto nie wierzy, niech sprawdzi terminarz jego urazów – wyjaśnił Probierz.

Dodał także, że pozostaje w stałym kontakcie z piłkarzem.

– Nie ma żadnej złej krwi między nami. Rozmawiamy od pewnego czasu – podkreślił.

Gdzie zagra Matty Cash?

Dziennikarz Sport.pl zapytał selekcjonera, na jakiej pozycji planuje wystawiać Casha. Probierz nie pozostawił wątpliwości.

– Na dzień dzisiejszy jest tylko i wyłącznie wahadłowym – stwierdził.

Podkreślił jednak, że ostateczne decyzje zapadną po środowym treningu. Dopiero wtedy sztab szkoleniowy będzie miał pełny obraz sytuacji kadrowej.

Kluczowe mecze eliminacyjne

Reprezentacja Polski już w piątek zmierzy się z Litwą, a w poniedziałek z Maltą. Oba mecze odbędą się w Warszawie. To kluczowe spotkania w walce o awans na mistrzostwa świata 2026. Każda strata punktów może znacząco skomplikować sytuację Biało-Czerwonych.

Źródło: Sport.pl

Matty Cash wraca do reprezentacji Polski. „Zaszczyt, nie mogę się doczekać”

Selekcjoner Michał Probierz ogłosił kadrę na marcowe mecze eliminacji mistrzostw świata. Wśród powołanych znalazł się Matty Cash, który wraca do drużyny po rocznej przerwie. Piłkarz Aston Villi skomentował decyzję na Instagramie.

Polska zagra z Litwą i Maltą

Biało-Czerwoni rozegrają dwa mecze w Warszawie. Najpierw 21 marca zmierzą się z Litwą. Trzy dni później zagrają z Maltą. Oba spotkania rozpoczną się o godzinie 20:45.

Cash wraca po długiej przerwie

Ostatni raz Matty Cash wystąpił w reprezentacji Polski rok temu. Zagrał w barażu do mistrzostw Europy przeciwko Estonii. Wówczas Polska wygrała 5:1. Po tym meczu stracił miejsce w kadrze.

Teraz Michał Probierz ponownie postawił na obrońcę Aston Villi. Cash postanowił odnieść się do całej sytuacji za pomocą mediów społecznościowych.

— Minęło trochę czasu! To zawsze zaszczyt, nie mogę się doczekać spotkania z drużyną — napisał w relacji na Instagramie.

Źródło: Instagram

To nie Lech jest faworytem do mistrzostwa. Matematyk podał nowe wyliczenia

Ekstraklasa i jej rozstrzygnięcia nadchodzą coraz większymi krokami. Według matematycznych modeli Piotra Klimka to Raków Częstochowa ma obecnie największe szanse na tytuł.

Czołówka idzie łeb w łeb

Dwudziesta czwarta kolejka nie przyniosła większych zmian w ścisłej czołówce. Lech, Raków i Jagiellonia wygrały swoje mecze. „Kolejorz” wciąż prowadzi w tabeli, mając punkt przewagi nad Rakowem i dwa nad Jagiellonią.

Mimo tej pozycji, według modelu Klimka, to częstochowianie są głównym faworytem do mistrzostwa. Ich szanse oceniane są na 42%. Lech ma ich niewiele mniej, bo 40,1%. Oba zespoły są na kursie do uzyskania tej samej liczby punktów, ale Raków może liczyć na przewagę wynikającą z lepszego bilansu meczów bezpośrednich.

Jagiellonia ma z kolei 17,3% szans na obronę tytułu. Teoretycznie w wyścigu pozostają jeszcze Legia Warszawa i Pogoń Szczecin, jednak ich możliwości są już niemal iluzoryczne. Szanse tych drużyn na końcowy triumf wynoszą zaledwie 0,4% i 0,2%.

Wrocław i Gdańsk zagrożone spadkiem

Nie tylko walka o mistrzostwo budzi emocje. W dole tabeli sytuacja dla niektórych zespołów wygląda dramatycznie. Śląsk Wrocław jest murowanym kandydatem do spadku – jego szanse na degradację sięgają aż 92,9%.

Podobny los może spotkać Lechię Gdańsk, która ma 65,3% szans na opuszczenie Ekstraklasy. Ostatnie miejsce spadkowe prawdopodobnie zajmie jedna z drużyn: Puszcza Niepołomice lub Zagłębie Lubin. Ich szanse na utrzymanie są niemal równe i oscylują wokół 50%. Znacznie lepiej wyglądają perspektywy Stali Mielec, Widzewa Łódź i Radomiaka Radom.

Teoretycznie zagrożone są jeszcze Korona Kielce oraz GKS Katowice, jednak prawdopodobieństwo ich spadku jest minimalne i wynosi ułamki procenta.

Co ciekawe, według modelu Piotra Klimka porażka Stali Mielec z Lechem Poznań przybliżyła ich do utrzymania. Dzięki wspomnianym wyliczeniom wiemy również, że Śląsk Wrocław nie będzie reprezentował Polski w następnym sezonie europejskich pucharów.

Przed nadchodzącą przerwą na mecze reprezentacji zespoły rozegrają jeszcze jedną kolejkę. Może ona mocno wpłynąć zarówno na walkę o mistrzostwo, jak i utrzymanie. Raków zmierzy się z Legią, Jagiellonia podejmie Lecha, a w starciach o przetrwanie Stal zagra ze Śląskiem, a Radomiak z Lechią.

Źródło: Piotr Klimek (X)

Mateusz Bogusz ośmieszył Sergio Ramosa. Efektowna „siatka” Polaka [WIDEO]

Mateusz Bogusz popisał się efektownym zagraniem w meczu Cruz Azul z Monterrey (1:1). Polski pomocnik założył „siatkę” legendarnemu Sergio Ramosowi.

Bogusz z finezją ominął legendę

Podczas jednej z akcji Bogusz sprytnie posłał piłkę między nogami doświadczonego Hiszpana, który nie zdążył zareagować.

Nagranie z tego zagrania błyskawicznie obiegło media społecznościowe i stało się viralem. Kibice Cruz Azul użyli tego momentu z boiska jako pstryczka w stronę legendy Realu Madryt.

Źródło: X

Amerykański fundusz inwestuje w Wartę Poznań. „Widzimy w niej obiecujący potencjał”

Warta Poznań zyskała nowego inwestora. Amerykański fundusz Escalada Sports Partners nabył mniejszościowy pakiet akcji klubu.

Kim są nowi inwestorzy?

Escalada to prywatna grupa inwestorów z USA, związana z firmami takimi jak Google, Starbucks czy Microsoft. Na jej czele stoi Jeremy Bird, były doradca Baracka Obamy i wiceprezes Lyft.

– Jako kibice sportu o globalnym spojrzeniu wierzymy, że przez sport można czynić dobro. Jesteśmy podekscytowani możliwością współpracy z klubem o tak bogatej historii, pięknych momentach sportowych i istotnym wpływie społecznym. Chcemy wnieść nasze doświadczenie i pasję do piłki nożnej, aby pomóc Warcie stać się jeszcze silniejszym klubem – zarówno na boisku, jak i poza nim – powiedział Jeremy Bird.

Fundusz wspiera kluby o dużym potencjale sportowym i społecznym. Rozwija je zarówno biznesowo, jak i organizacyjnie.

Dlaczego Warta Poznań? Decyzja o inwestycji została podjęta po szczegółowej analizie potencjału klubu.

– Wybraliśmy Wartę, bo widzimy w niej obiecujący potencjał zarówno sportowy, jak i biznesowy oraz społeczny. To klub, który dwa razy zdobył mistrzostwo Polski, był w stanie przy małym budżecie awansować do Ekstraklasy i utrzymać się tam przez kilka sezonów. Posiada struktury, zaplecze młodzieżowe oraz bazę sportową. Dodatkowo jest z dużego miasta, ośrodka akademickiego, gdzie potencjalna baza kibiców jest znacząca. To także klub, który wyróżnia się działaniami prospołecznymi i konsekwentnie buduje swój unikalny wizerunek. To świetne podstawy, na których można dalej budować – dodał Bird.

Nowy rozdział dla klubu

Na mocy umowy Escalada nabyła pakiet mniejszościowy akcji Warty, co daje jej przedstawicielom prawo głosu podczas posiedzeń Rady Nadzorczej. Kontrolę nad klubem zachowuje jednak Bartłomiej Farjaszewski.

– Pracowaliśmy nad tą umową przez wiele miesięcy. Bardzo się cieszę, że dziś możemy ogłosić jej finalizację. Szczególnie satysfakcjonujące jest dla mnie to, że Warta została doceniona nie tylko jako klub sportowy, ale również jako organizacja, zaangażowana w życie lokalnej społeczności i rozwiązywanie istotnych problemów społecznych. Jestem przekonany, że ta współpraca będzie owocna zarówno dla Warty, jak i Escalada. Przed nami wiele wyzwań, ale świadomość, że mamy takiego partnera, daje nam dodatkową motywację – podkreślił Farjaszewski.

Początki tej współpracy mają osobisty wymiar. Jeden ze współzałożycieli funduszu, Michał Flejsierowicz, urodził się w Poznaniu i jako dziecko trenował w akademii Warty.

– Bardzo cieszymy się na tę współpracę i wspólną podróż, którą rozpoczynamy. Partnerstwo z Escalada to nie tylko zastrzyk kapitału, ale przede wszystkim unikalna możliwość skorzystania z międzynarodowego doświadczenia i know-how naszych amerykańskich partnerów. To także krok w stronę zachodnich standardów zarządzania i inwestowania w sport. Chcę jednak podkreślić: nowy inwestor nie zmieni sytuacji Warty z dnia na dzień i nie rozwiąże wszystkich naszych wyzwań. Ale to partnerstwo da klubowi impuls do rozwoju i wyśle jasny sygnał naszym kibicom, partnerom, potencjalnym sponsorom oraz całemu piłkarskiemu środowisku – Warta Poznań to klub nie tylko z piękną historią, ale i obiecującą przyszłością – powiedział Artur Meissner, prezes zarządu Warty Poznań.

Inwestycja Escalada w Wartę to jedna z pierwszych amerykańskich transakcji w polskim futbolu. Do tej pory kapitał z USA trafił jedynie do GKS-u Tychy.

– Od pewnego czasu obserwujemy rosnący poziom polskiej piłki. Zarówno standardy sportowe, jak i organizacyjne ulegają poprawie, a polskie drużyny coraz lepiej radzą sobie w międzynarodowych rozgrywkach. W Escalada dostrzegamy ten rozwój i traktujemy polską piłkę jako inwestycję długoterminową – jesteśmy podekscytowani, że możemy być jej częścią – podsumował Jeremy Bird.

Źródło: Warta Poznań

Foto: Warta Poznań

GKS Katowice pożegna stadion przy Bukowej. Ostatni mecz przed wielką przeprowadzką

GKS Katowice rozegra ostatni mecz na stadionie przy Bukowej. Pożegnanie nastąpi 9 marca w starciu z Zagłębiem Lubin. Nowy stadion miejski będzie gotowy na debiut już 30 marca.

Koniec pewnej epoki

Budowa nowego obiektu trwała 38 miesięcy. Powstał stadion, hala widowiskowa i boiska treningowe. Cała inwestycja kosztowała 458 milionów złotych, a odbiór techniczny rozpoczęto w styczniu.

„GieKSa” zagra na nowym stadionie 30 marca. Tego dnia zmierzy się z Górnikiem Zabrze w „meczu przyjaźni”. Klub potwierdził to w oświadczeniu:

„Z ogromną radością i sentymentem oświadczamy, że mecz z Zagłębiem Lubin, który odbędzie się w najbliższą niedzielę 9 marca, będzie ostatnim meczem męskiej drużyny GKS-u Katowice odbywającym się na stadionie przy ul. Bukowej. Jednocześnie informujemy, że domowy mecz z Górnikiem Zabrze zaplanowany na 30 marca będzie pierwszym meczem rozgrywanym na nowym stadionie miejskim w Katowicach, zlokalizowanym przy ul. Nowej Bukowej. Jesteśmy na etapie finalnych uzgodnień związanych z przyjęciem Państwa na nowym obiekcie. Wkrótce przedstawimy więcej szczegółów.”

Katowiczanie mają solidny sezon w Ekstraklasie. Po 23 kolejkach zdobyli 30 punktów i zajmują bezpieczne miejsce w tabeli. W ostatnich dwóch kolejkach zanotowali jednak porażki. W następnej kolejce zmierzą się u siebie ze wspomnianym Zagłębiem Lubin.

Źródło: GKS Katowice

Foto: GKS Katowice

Pojawił się potencjalny termin Superpucharu. Królewski stawia jednak warunek

Niepewność wokół daty rozegrania Superpucharu Polski trwa. Jarosław Królewski, prezes Wisły Kraków skontaktował się z PZPN i Jagiellonią Białystok. Klub zgadza się na grę, ale stawia jeden warunek – obecność swoich kibiców.

Szansa na rozegranie meczu

Pierwotnie Superpuchar miał odbyć się latem. Napięty terminarz, zwłaszcza Jagiellonii, uniemożliwił organizację spotkania. Teraz pojawiła się realna szansa na nową datę.

Po odpadnięciu Jagiellonii z Pucharu Polski zwolnił się termin półfinału. Dzięki temu mecz może odbyć się już 2 kwietnia. Taką możliwość potwierdził trener Jagiellonii, Adrian Siemieniec.

Wisła Kraków gotowa do gry, ale stawia warunek

Krakowski klub nie sprzeciwia się terminowi, lecz jasno określił swój warunek.

„Przekazaliśmy raz jeszcze telefonicznie informacje do Polskiego Związku Piłki Nożnej i Jagiellonii Białystok – zrobimy to również raz jeszcze oficjalnie, że finał Superpucharu Polski (w zasadzie do terminu się dostosujemy) jest dla nas możliwy tylko z kibicami Wisły Kraków. Koszt reorganizacji naszych przygotowań w zależności od terminu, hoteli, zgrupowań będzie znaczący – więc sytuacja musi się wyjaśnić szybko” – napisał na platformie X prezes Jarosław Królewski.

Od dłuższego czasu kibice Wisły Kraków nie są wpuszczani na wyjazdowe mecze przez gospodarzy spotkań. Podobnie będzie w przypadku starcia z Miedzią Legnica.

Źródło: X

Barcelona martwi się o Lewandowskiego? „Niektórzy piłkarze wybiorą pewne pieniądze zamiast sławy”

Hiszpańskie media ponownie spekulują na temat przyszłości Roberta Lewandowskiego. Portal Relevo łączy ją z trudną sytuacją finansową Barcelony i jej planami transferowymi.

Barcelona bez pieniędzy na transfery

Lider La Liga zmaga się z poważnymi problemami finansowymi. Relevo podkreśla, że klub nie ma obecnie środków na wzmocnienia. Działacze chcieliby pozyskać lewoskrzydłowego, klasowego napastnika i bocznego obrońcę, ale ich plany mogą ulec zmianie.

– Klub żyje z dnia na dzień. Kieruje się okolicznościami, a nie swoimi pragnieniami. Ma pewne cele, ale nie wie, czy te pozostaną aktualne do letniego okna transferowego. Sytuacja może bowiem wymagać innych ruchów – informuje Relevo.

Jednym z możliwych rozwiązań jest sprzedaż kluczowych zawodników. Barcelona obawia się, że jej gwiazdy mogą stać się celem klubów z Arabii Saudyjskiej.

W tym kontekście często pojawiają się dwa nazwiska: Robert Lewandowski i Raphinha. Media regularnie sugerują, że obaj mogą wyjechać na Bliski Wschód. W styczniu El Nacional informowało o rzekomej ofercie za Polaka. Według tego źródła napastnik Biało-Czerwonych miał otrzymać propozycję kontraktu na poziomie 50 milionów euro rocznie.

Kapitan reprezentacji Polski ma kontrakt do 2027 roku i wielokrotnie podkreślał, że nie zamierza odchodzić. Mimo to Barcelona bierze pod uwagę jego sprzedaż.

– To lato będzie długie i trudne. Nie ma znaczenia, czy klub zdobędzie trofea. Jeśli tego nie zrobi, może się okazać, że niektórzy piłkarze wybiorą pewne pieniądze zamiast sławy – podsumowuje Relevo.

Źródło: Relevo

Szymon Marciniak wyjaśnia kontrowersje z meczu Legia – Jagiellonia. Brakowało klarownych powtórek

Szymon Marciniak, który wspierał Piotra Lasyka w roli VAR podczas ćwierćfinału Pucharu Polski, odniósł się do kontrowersyjnych sytuacji w polu karnym Legii Warszawa. W rozmowie na kanale Meczyki.pl podkreślił, że Jagiellonii Białystok nie należał się rzut karny w żadnej z dwóch analizowanych sytuacji.

Brak klarownych powtórek

Marciniak przyznał, że jeszcze przed pierwszymi analizami zdawał sobie sprawę, że sytuacje w polu karnym Legii wzbudzą kontrowersje. W rozmowie z Meczykami wyjaśnił, dlaczego sędziowie nie mieli klarownych powtórek, które pozwoliłyby jednoznacznie ocenić potencjalne zagranie ręką.

– Już wczoraj poczuliśmy się wywołani do tablicy i bardzo szybko wyszliśmy z szatni, aby dołączyć do rozmowy, bo do nas nikt nie przyszedł. Wtedy pokazalibyśmy materiał, którym dysponowaliśmy i wytłumaczylibyśmy to, jak oceniliśmy sytuacje – powiedział Marciniak.

– Wczoraj mieliśmy do dyspozycji siedem kamer. Za tą bramką, pod kibicami Legii, nie ma kamery, bo wydawca zawsze się boi, że mogą one zostać zniszczone. Cały obraz widzimy zza pleców. Widzimy rękę, a za nią piłkę. To absolutnie nie jest kontakt piłki z ręką. Wszystkie siedem kamer było dokładnie sprawdzane, a żadna z nich nie pokazała kontaktu piłki z ręką. Być może piłka dotknęła ręki, ale ja nie mam takiego dowodu. To sytuacja zakłamana i zmanipulowana, bo to ujęcie to totalna manipulacja obrazem – podkreślił sędzia w rozmowie z Meczykami.

Analiza kontaktu Wszołka z rywalem

Drugą sytuacją budzącą wątpliwości był rzekomy faul Pawła Wszołka. Zdaniem Marciniaka decyzja o niepodyktowaniu rzutu karnego była właściwa, a analiza sytuacji z Oskarem Pietuszewskim potwierdziła brak przewinienia.

– Sędziujemy na większych stadionach niż Łazienkowska, gdzie jest po 80-90 tysięcy ludzi. Trzeba to wyrzucić z głowy i tego się już nauczyliśmy. Wczoraj był ćwierćfinał Pucharu Polski, to jeden mecz. Dla nas kluczowy był timing. Najistotniejsze jest to, że Paweł Wszołek położył nogę pierwszy, a gracz Jagiellonii poszedł w lewo. Obaj mieliśmy na to takie samo spojrzenie. Chcieliśmy, aby ta decyzja była jak najdokładniejsza i jak najbardziej przemyślana. Pewnie lepiej byłoby podyktować rzut wolny za faul na Vinagre, bo tam było trącenie kolanem w kolano – dodał Marciniak.

Marciniak podkreślił również, że sędziowie nie mogą podejmować decyzji na podstawie przypuszczeń.

– Tutaj się domyślamy, ktoś chce mnie przekonać, że piłka prawdopodobnie dotknęła ręki… Jeśli chcecie mnie przekonać, że to jest dowód, to ja się poddaję. Ja takiego dowodu nie miałem i nie mogłem wrzucić kolegi na minę, pokazując mu coś, czego nie jestem w stanie udowodnić. Ale żeby była jasność – jeśli piłka po tej głowie trafiłaby w rękę, to jest stuprocentowy karny przy tak nienaturalnie ułożonej ręce. Problemem jest tylko to, aby to udowodnić – podkreślił sędzia.

Marciniak zaznaczył także, że sędziowie dokładnie przeanalizowali obie sytuacje i nie znaleźli podstaw do podyktowania rzutu karnego dla Jagiellonii.

Źródło: Meczyki.pl