Tajemniczy wpis Legii Warszawa. Kibice próbują rozwiązać zagadkę

 

Legia Warszawa dodała tajemniczy post w swoich mediach społecznościowych o 20:00 w czwartek. Kibice Wojskowych mogą się spodziewać piątkowego poranka prezentu… z Japonii.




Japoński prezent w Warszawie

Legia Warszawa zakończyła rundę jesienną od porażki z Cracovią (0:2). Podopieczni Kosty Runjaicia wcześniej jednak zapewnili sporo rozrywki swoim kibicom. Wojskowi awansowali bowiem z grupy Ligi Konferencji Europy.




Maciej Skorża o prowadzeniu reprezentacji. „To na pewno coś, o czym marzy każdy trener” [CZYTAJ]

Niedługo po zakończeniu rundy ekipa ze stolicy poinformowała swoich fanów o nadchodzącym prezencie. Co ciekawe, będzie on pochodził z Japonii.




– W tym roku pierwszy prezent będzie z… Japonii. Bądźcie czujni jutro rano – czytamy we wpisie Legii Warszawa w mediach społecznościowych.

Kibice Wojskowych szybko podłapali zagadkę i rozpoczęli spekulacje. Część z nich sugeruje, że może chodzić o wzmocnienie zespołu zawodnikiem z Kraju Kwitnącej Wiśni. Nieco bardziej prawdopodobnym scenariuszem może być ogłoszenie nowego sponsora stadionu z ulicy Łazienkowskiej. Być może firma z Japonii będzie tytularnym sponsorem Stadionu Miejskiego Legii Warszawa im. Marszałka J. Piłsudskiego.




Wielu kibiców spodziewa się wspomnianej inwestycji ze strony japońskiego giganta branży motoryzacyjnej (Suzuki lub Toyota – przyp. red.). Wszystkiego powinniśmy dowiedzieć się w piątek rano, jak zapowiedział klub.

Źródło: Legia Warszawa (X)

Maciej Skorża o prowadzeniu reprezentacji. „To na pewno coś, o czym marzy każdy trener”

Maciej Skorża udzielił wywiadu, w którym odniósł się do potencjalnej pracy w Polskim Związku Piłki Nożnej jako selekcjoner reprezentacji. Były szkoleniowiec Lecha Poznań ma wątpliwości, czy nadawałby się do tej roli.




Koniec przygody w KMŚ

Maciej Skorża przegrał z drużyną Pepa Guardioli w Klubowych Mistrzostwach Świata. Manchester City pokonał japońskie Urawa Red Diamonds 3:0. W finale The Citizens zmierzą się z Fluminense.




UEFA wycofa się z systemu szwajcarskiego w Lidze Mistrzów?! Szokujące wieści ws. nowego formatu rozgrywek [CZYTAJ]

Niedługo później były szkoleniowiec Lecha Poznań udzielił wywiadu. Dziennikarz zapytał polskiego trenera o potencjalną chęć prowadzenia reprezentacji. 51-latek ma wątpliwości, czy nadawałby się do tej roli.




– Czy zostałbym selekcjonerem reprezentacji Polski w przyszłości? To na pewno coś, o czym marzy każdy trener. To jednak trudne pytanie i to tym bardziej, jeśli mowa o zespole z Twojego kraju. Zadanie wydaje się ciężkie, bo z reprezentacją masz krótki okres przygotowawczy i niewiele czasu do treningu. Kiedy o tym myślę, to mam wątpliwości, czy nadaję się do czegoś takiego – powiedział Maciej Skorża.

– Ja jestem typem człowieka, który lubi codziennie trenować z zawodnikami. Chcę więc odnosić sukcesy z klubem – uzupełnił.




Najlepszy mecz w barwach Urawa Red Diamonds?

Maciej Skorża nie będzie już dłużej szkoleniowcem wspomnianego japońskiego klubu. Na razie nie wiadomo, gdzie trafi polski trener po swojej azjatyckiej przygodzie. W wywiadzie wspomniał o meczu, który najbardziej mu zapadł w pamięć podczas prowadzenia Urawa Red Diamonds.

– Pierwsze, co przychodzi do głowy to rewanż finału Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Podekscytowanie do tej pory do mnie wraca – podsumował.

Źródło: Urawa Red News, transfery.info

UEFA wycofa się z systemu szwajcarskiego w Lidze Mistrzów?! Szokujące wieści ws. nowego formatu rozgrywek

Czwartkowy dzień to istna karuzela emocji związanych z UEFĄ i Superligą. Portal „Vozpopuli” podaje, że europejska federacja może wycofać się z pomysłu zmiany formatu Ligi Mistrzów. 




Niedawno zakończyła się faza grupowa Champions League, która miała się być ostatnią w historii rozgrywek. Ale no właśnie – miała. Okazuje się, że możliwe, iż niepotrzebnie żegnaliśmy się ze znanym formatem.

Niespodziewana zmiana

Portal „Vozpopuli” podał sensacyjne informacje. Z ich ustaleń wynika, że UEFA rozważa porzucenie pomysłu z przerzuceniem Ligi Mistrzów na system szwajcarski. Przypomnijmy, że w myśl tej zmiany zniknęły by grupy, zaś wszystkie drużyny umieszczone zostałyby w jednej tabeli na kształt ligowych. Dodatkowo Lig Mistrzów miałaby zostać powiększona o kolejne drużyny.




Możliwe porzucenie tego pomysłu to potencjalna reakcja na orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości na korzyść Superligi. Sama zmiana formatu LM została źle odebrana przez kibiców, którzy i tak często krytykowali UEFĘ.




Nie wiadomo na ten moment, jaka sytuacja czeka Ligę Mistrzów czy Superligę. Sprawa jest rozwojowa i bardzo dynamiczna, a na światło dzienne docierają jedynie szczątkowe informacje.

Złe informacje dla kibiców Ekstraklasy ws. transmisji meczów. „To martwi kluby i sponsorów”

 

Rzeczpospolita przedstawiła nowe informacje w sprawie sprzedaży praw telewizyjnych do transmisji meczów PKO BP Ekstraklasy. Według wspomnianego źródła spotkania w TVP Sport są mało prawdopodobnym scenariuszem.




Zmiana sytuacji

W poprzednim sezonie mecze polskiej ligi można było oglądać na dwóch stacjach. Mowa o CANAL+ Sport oraz TVP Sport. W drugiej z wymienionych transmitowano jedno spotkanie w kolejce. Jeszcze do niedawna wiele wskazywało na to, że obecny sezon w tym względzie będzie wyglądał podobnie.




Sponsorzy i ambasada zapewnili ogromne ilości alkoholu w Katarze? „Pito niemal bez przerwy” [CZYTAJ]

Okazało się jednak, że strony jesienią nie doszły do porozumienia, a rozmowy utknęły w martwym punkcie. Miesiąc temu było bardzo blisko podpisania kontraktu między stacjami, ale oficjalnie tego nie zakomunikowano.




Nowe doniesienia w tej sprawie przekazała Rzeczpospolita. Według wspomnianego źródła transakcję zablokowała poprzednia rada nadzorcza telewizji. W środę odwołano jej członków, ale wiele wskazuje na to, że w sprawie transmisji Ekstraklasy nic się nie zmieni.

– Informacja o tym, że sprawa sublicencji stoi pod znakiem zapytania, była jednym z kuluarowych tematów podczas spotkania klubów Ekstraklasy w Jachrance. Słyszymy, że na powrót do rozmów szybko się nie zanosi. To martwi kluby oraz sponsorów, którzy liczą na ekspozycję w otwartej telewizji – czytamy.




Źródło: rp.pl

fot. Kacper Polaczyk/Polczyk FOTO

Sponsorzy i ambasada zapewnili ogromne ilości alkoholu w Katarze? „Pito niemal bez przerwy”

Polski Związek Piłki Nożnej nie przestaje zaskakiwać. Tomasz Włodarczyk przekazał nowe informacje w sprawie zachowania działaczy federacji, którzy mieli sprowadzać do Kataru surowo zabroniony alkohol, żeby „nie siedzieć tak bez niczego”.

TEKST MECZYKÓW




Szokujące doniesienia

Niedługo przed Mistrzostwami Świata w Katarze MSZ ostrzegało polskich kibiców o penalizacji alkoholu w tym kraju. Treść komunikatu brzmiała następująco: „Ustawa penalizuje wytwarzanie alkoholu i produkcję napojów alkoholowych, jak również wwóz, wywóz i obrót nimi; w tych przypadkach grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności lub grzywna do 10000 QR.”

Krzysztof Stanowski zmiażdżył Jakuba Rzeźniczaka. „Powinieneś dostać wpie*dol” [CZYTAJ]




Okazuje się jednak, że wspomniane ograniczenia nie dotyczyły wszystkich. Mimo tego, że w trakcie turnieju alkohol był dostępny w bardzo ograniczonej ilości, to Polacy sobie z tym poradzili. Najnowsze doniesienia w tej sprawie przekazał Tomasz Włodarczyk. Według dziennikarza, PZPN załatwił sobie możliwość wwozu sporej ilości trunków.

– W PZPN nawiązaliśmy bliską współpracę z Ambasadą RP w Doha. Ambasador RP w Katarze gościł dwukrotnie w siedzibie federacji w Warszawie. Ambasada wspierała biuro PZPN w zakresie weryfikacji wiarygodności i rzetelności miejscowych podmiotów gospodarczych, które miały świadczyć usługi dla PZPN. PZPN i Ambasada podjęły również wspólną inicjatywę organizacji „Dni Polskich w Doha”, których celem była promocja Polski (w tym jedzenia i napojów) oraz integracja katarskiej Polonii. Właśnie w ten sposób wwóz dużej ilości alkoholu okazał się formalnością – powiedział informator dziennikarza.

– Alkohol, wódkę i whisky, zorganizowaliśmy od firmy Maspex, właściciela marki Tymbark, czyli partnera PZPN, z którym od lat organizowany jest Puchar Tymbarku. Na zagryzkę dołożyliśmy między innymi (wieprzowina jest zabroniona w Katarze – przyp. red.) kabanosy od innego sponsora – firmy Tarczyński. Tak zapakowana paleta wyruszyła na Półwysep Arabski – dodał.

Przypomnijmy, że firma Maspex ma pod sobą znane marki wódek. Według Tomasza Włodarczyka czarna Żubrówka ma być ulubionym trunkiem w PZPN i to ona znalazła się w paczce do Kataru. A oprócz tego whisky Grant’s, Tullamore Dew i Glenfiddich.

Zaangażowanie państwa

Według portalu „meczyki.pl” w sprawę mocno zaangażowało się państwo. Co ciekawe, do pomocy przyznało się Ministerstwo Spraw Zagranicznych.



– Wielu naszych rozmówców, byłych i obecnych pracowników PZPN, potwierdza, że bez pomocy państwa cała operacja byłaby niewykonalna. Dzięki tej współpracy – organizacji różnych spotkań na terenie Ambasady – przesyłka z alkoholem nadana przez PZPN została odprawiona przez katarskie służby celne, zgodnie z obowiązującymi w tym zakresie regulacjami. Było po problemie – czytamy.

– W odpowiedzi na nasze pytania Ministerstwo Spraw Zagranicznych przyznało się do pomocy federacji w transporcie alkoholu tłumacząc to m.in. promocją kraju: „Przesyłka zawierająca artykuły spożywcze i promocyjne (w tym alkohol) związana była z realizacją powyżej opisanego programu i zawierała oprócz tego artykuły żywnościowe przeznaczone dla polskiej reprezentacji, które były elementem diety polskich zawodników” – dodano.

Popijawy w „dry hotel”

Baronowie Polskiego Związku Piłki Nożnej swój pobyt w Katarze spędzali w Sultan Beach Resort. To właśnie tam składowano sporą część alkoholu, którą przekazano dla działaczy federacji. Problem w tym, że wspomniany hotel zakazywał spożywania i sprzedaży alkoholu. To jednak nie było problemem dla baronów.




– Polski „skarb” był trzymany w jednym z pokoi, do którego klucz posiadała tylko wierchuszka PZPN. Ta mogła czuć się panami losu wobec spragnionej grupy, bo wódka i whisky były wydawane tylko za ich zgodą. Trzeba było za każdym razem poprosić. Fakt ten potwierdzają najważniejsi ludzie w federacji. Część twierdzi, że była zażenowana tym obrazkiem. Wielu świadków opowiada nam, że pito niemal bez przerwy. Po pokojach i nie tylko. W mniejszych i większych grupach. Z lepszym lub gorszym skutkiem. Polewano nawet na stołówce, gdzie butelki chowano w plastikowych torebkach. Rozlewano pod stołem. Dla części futbol był tylko dodatkiem do spożywania – podsumował Włodarczyk.

Okazało się jednak, że nie tylko Polacy sprowadzili alkohol do Kataru z okazji pobytu na turniej. Według portalu „meczyki.pl” ambasada Belgii przyjęła znaczące ilości piwa.

PZPN ODPOWIEDZIAŁ NA TEKST MECZYKÓW

– Polskie produkty były dystrybuowane w czasie organizacji recepcji dla kręgów administracji, biznesu, sektora sportu i turystyki (23 i 29 listopada), działania Fan Zone w Ambasadzie (codziennie w czasie fazy grupowej), organizacji Dnia Niepodległości oraz organizacji spotkań i rozmów promujących współpracę z Polską. Dodatkowo część była wykorzystana jako upominki dla VIP w trakcie i po zakończeniu mistrzostw świata oraz upominki dla gości zaproszonych przez PZPN i ambasadę na mistrzostwa świata. – czytamy w oświadczeniu PZPN

Źródło: Meczyki.pl

Krzysztof Stanowski zmiażdżył Jakuba Rzeźniczaka. „To Ty powinieneś dostać wpie*dol za tę sytuację, a nie osoby niewinne”

Jakub Rzeźniczak znowu wywołał wielkie kontrowersje swoją wypowiedzią w telewizji. Podczas programu stanowczo zaznaczył, że nie ma kontaktu ze swoją córką z poprzedniego związku. Słowa spowodowały burzę, którą skomentował nawet Krzysztof Stanowski, bardzo ostro krytykując piłkarza. 




19 grudnia Rzeźniczak z obecną partnerką – Pauliną – gościli w programie „Dzień Dobry TVN”. W trakcie transmisji piłkarz jasno zaznaczył, że nie ma i nie chce mieć żadnego kontaktu ze swoją córką z poprzedniego związku. – Chcę być szczery, nie chcę mydlić oczu. Były próby zbudowania tej więzi, te próby się nie udały – przekazał.

„To Ty powinieneś dostać wp*****l za tę sytuację”

Na słowa swojego byłego męża błyskawicznie zareagowała Ewelina Taraszkiewicz, matka wspominanej dziewczynki. W sieci wybuchła także gigantyczna burza. Kobieta skierowała nawet maila do Krzysztofa Stanowskiego, w którym wprost prosiła o pomoc. Dziennikarz postanowił nie być obojętnym i bardzo mocno skomentował zachowanie Rzeźniczaka.




– Nie mogę się kneblować, skoro cały w środku się gotuję. Kuba sorry, ale ja, jako ojciec dwójki dzieci, muszę zareagować. Pop********o Cię. Wiem, że zawsze chciałeś być dobrym człowiekiem, wiem, że masz w sobie ten pierwiastek dobra, ale stałeś się człowiekiem bardzo złym, czy to dostrzegasz, czy nie. Patrzę, co robisz i jestem zniesmaczony, zażenowany, zawstydzony Tobą, wku*****y, załamany – wypalił Stanowski na kanale „WeszłoTV”.




Dziennikarz poszedł o krok dalej. Zaznaczył, że cała ta sytuacja może się odbić na jego córce. Nie tylko w etapie dzieciństwa czy dojrzewania, ale też i w późniejszej przyszłości, dorosłości.

– Gdzieś w tym wszystkim jest kilkuletnia dziewczynka i żadne dziecko na świecie nie zasługuje, by zaczynać życie z taką internetową kartoteką. Ona durniu nie zawsze będzie miała sześć lat. Kiedyś będzie miała 14, 20, 28… i będzie ciągnęła za sobą te twoje wyznania, które pomagają wyłącznie tobie. (…) Zrobiłeś wiele, żeby zepsuć tej dziewczynce start do dorosłego życia, dzieciństwo. Możesz się na mnie obrazić za to, co powiem, ale tak postępuje tylko potwór – podkreślił dobitnie. 




– Jeden wywiad to za mało. Musiałeś iść do „Dzień dobry TVN”, bo cię zaprosili. Musiałeś zaszokować kolejnym wyznaniem, że Ty tej sześcioletniej dziewczynki nie kochasz, nie chcesz znać, nie chcesz, żeby twoje córki się znały. Za******e wyznanie prawdziwego mężczyzny. (…) Ja pi*****ę, czy coś by się zmieniło w twoim życiu, gdybyś do tej telewizji nie poszedł? Takie wyznania świadczą tylko o Tobie, sam z siebie robisz bydlaka i potwora. (…) Świat nie jest sprawiedliwy, być może zacznie to wykorzystywać i mścić się na tej dziewczynce, dlatego nagrywam to, żeby tę sprawiedliwość przywrócić. To Ty powinieneś dostać wp*****l za tę sytuację, a nie osoby niewinne – kontynuował.




Na koniec Stanowski poniekąd zdiagnozował to, co dzieje się z Rzeźniczakiem. Stwierdził, że uzależnił się on od mediów społecznościowych.

– Stałeś się ćpunem Instagrama. Ćpasz lajki, posty, wciągasz do nosa wywiady i komentarze. Degradujesz się i sam tego nie zauważasz. Żałośnie się zatraciłeś. (…) Jesteś ekshibicjonistą i spełniasz żądania wszystkich dziennikarzy. (…) Jakub Rzeźniczak to najbardziej jaskrawy przykład zatracenia się w popularności – podsumował.

Nenad Bjelica o pracy w reprezentacji Polski. „Mógłbym się zastanowić”

Nenad Bjelica udzielił wywiadu Tomaszowi Urbanowi z Viaplay. Polski dziennikarz zapytał chorwackiego szkoleniowca Unionu Berlin o plotki związane z jego kandydaturą do objęcia posady selekcjonera Biało-Czerwonych. Były trener Lecha Poznań stwierdził, że nikt z federacji się z nim nie kontaktował.




Bjelica o pracy w PZPN

Polski Związek Piłki Nożnej w ostatnich latach często zmienia selekcjonerów. Niemal zawsze przy wyłanianiu kandydatów na nowego trenera Biało-Czerwonych pojawia się nazwisko Nenada Bjelicy.




Triumf Superligi nad UEFĄ! Przełomowy dzień dla nowych rozgrywek i świetne informacje dla kibiców [CZYTAJ]

Tomasz Urban z Viaplay zapytał chorwackiego szkoleniowca Unionu Berlin o jego odczucia w sprawie tych doniesień. Były trener Lecha Poznań stwierdził jednak, że nigdy nikt z PZPN się z nim nie kontaktował, ale ma świadomość, że jego nazwisko pojawia się często w polskich mediach.




– Nie było żadnego kontaktu, nie rozmawiałem z nikim z Polskiego Związku Piłki Nożnej. Koncentruję się w pełni na pracy w klubie, ale jeśli przyszłaby taka oferta ze znaczącej europejskiej federacji, to naturalnie byłbym tym zainteresowany – powiedział Bjelica.

– Mógłbym się zastanowić, co byłoby dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Wiem, że moje nazwisko pojawia się w polskich mediach, ale nikt się do mnie w tym kontekście nie zgłaszał – dodał Chorwat.





Źródło: Viaplay

Triumf Superligi nad UEFĄ! Przełomowy dzień dla nowych rozgrywek i świetne informacje dla kibiców

Czwartek może okazać się dniem, który na zawsze zmieni piłkę nożną, jaką znamy. Europejski Trybunał Sprawiedliwości opowiedział się za Superligą i orzekł, że UEFA nie może zablokować powstania nowych rozgrywek. Dodatkowo „Marca” poinformowała o zmienionym formacie, a dyrektor generalny Bernd Reichart zapowiedział darmowe transmisje meczów. Dzieje się. 




W 2021 roku oficjalnie ujawniono projekt Superligi, którą utworzyć chciały najlepsze kluby z Anglii, Włoch i Hiszpanii. Nowe rozgrywki miały stanowić konkurencję dla Ligi Mistrzów, a w finalnie nawet wygryźć najbardziej prestiżowy turniej klubowy na Starym Kontynencie.




Projekt nie doszedł finalnie do skutku, przez interwencję UEFY. Jej utworzenie zablokowały światowe federacje oraz europejskie władze. Sprawa trafiła przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości (TSUE).

Wielki cios, nowy format

W czwartek zapadł jednak wyrok, który okazał się niekorzystny dla UEFY. Orzeczono, że federacja nie może zablokować powstania Superligi, zaś decyzja jest ostateczna, bez możliwości odwołania.




– Przepisy FIFA i UEFA, dotyczące uprzedniego zatwierdzania międzyklubowych rozgrywek piłkarskich, takich jak Superliga, są sprzeczne z prawem Unii Europejskiej. Ani FIFA, ani UEFA nie mogą nakładać sankcji na kluby, biorące udział w alternatywnych rozgrywkach. Muszą być one zgodne z regułami konkurencji i szanować swobodę przemieszczania się – napisano w orzeczeniu.

Obecnie nic nie stoi zatem na przeszkodzie, aby Superliga ponownie weszła w życie, jak miało to miejsce w 2021 roku. „Marca” podaje nawet, jak ma wyglądać jej nowy format. Ten, według hiszpańskich dziennikarzy będzie się różnić od tego, jaki zaprezentowano wcześniej.




Do rozgrywek zaproszono ponoć 80 zespołów, zamiast 60, jak miało to miejsce pierwotnie. Superliga ma być także podzielona na różne dywizje, a każda drużyna ma rozegrać 14 meczów w nowym terminarzu. Póki co nie wiadomo, jak ma wyglądać system kwalifikacji i spadków czy też awansów.

Darmowe transmisje

Ważny komunikat przedstawił również dyrektor generalny Superligi – Bernd Reichart. Niemiec ujawnił bardzo miłą niespodziankę dla wszystkich kibiców, czekających na nowe rozgrywki. Transmisje ze wszystkich spotkań ich projektu mają być całkowicie darmowe.

– Wygraliśmy. Monopol UEFA się skończył. Kluby są teraz wolne od gróźb i sankcji. Mogą swobodnie decydować o swojej przyszłości – zaczął.




– Mamy coś dla fanów piłki nożnej. Oferujemy możliwość bezpłatnego oglądania wszystkich meczów Superligi – ujawnił Reichart.

Zmiany w Lechii Gdańsk. Spotkanie w Monaco, regularne pensje i próba zbudowania relacji z miastem

Samuel Szczygielski z portalu „meczyki.pl” przekazał nowe doniesienia z obozu Lechii Gdańsk. Według dziennikarza w strukturach klubu doszło do zmiany na szczeblu rady nadzorczej.




Zmiany w Lechii

Według Samuela Szczygielskiego we wtorek Paolo Urfer odbył spotkanie w Monaco z nowym członkiem rady nadzorczej Lechii Gdańsk. Dziennikarz portalu „meczyki.pl” opisał kulisy i cel wspomnianego wydarzenia. Wszystko ma na celu odbudowę trójmiejskiego klubu.




Zaskakująca współpraca Legii. Trener, który pomagał Cristiano Ronaldo, pomoże „Wojskowym”? [CZYTAJ]

– Jak usłyszeliśmy – spotkanie w Monte Carlo przebiegło bardzo pozytywnie. Paolo Urfer chce odbudować klub i w tym celu spotkał się z Piotrem Kalwitzkim, który najprawdopodobniej jeszcze w styczniu zostanie powołany do rady nadzorczej Lechii Gdańsk. Według naszych informacji papiery są już podpisane. Kalwitzki to biznesmen, który w przeszłości wprowadzał sieci GSM, Era czy T-Mobile do Polski. Ma doświadczenie w międzynarodowym biznesie i ma pomóc Urferowi we wprowadzeniu klubu do Ekstraklasy. We wszystkim ma pomagać jego syn Alex Kalwitzki, obeznany w kwestiach piłkarskich – czytamy.

Szczygielski dodał również, że władze Lechii chcą przede wszystkim zbudować relacje z miastem Gdańsk. To również było tematem rozmów w Monaco, ponieważ aktualnie wszystko idzie z kieszeni inwestorów. W klubie brakuje również sponsorów.




– Jedyną firmą sponsorującą klub jest Fihra Data, czyli zlokalizowany w Emiratach Arabskich dostawca technologii do analizy danych. Jednak właścicielem firmy jest nie kto inny jak sam Paolo Urfer. Są czynione starania, aby polepszyć relacje z miastem, być może zmiana władzy w Polsce w tym pomoże – dodał Szczygielski.

Dziennikarz przekonuje, że pracownicy Lechii Gdańsk wreszcie otrzymują pensje na czas. Ponadto nie ma już żadnych zaległości. Według Szczygielskiego z klubu wyszły nawet pensje za grudzień, aby pracownicy mogli się lepiej przygotować do nadchodzących świąt.




Lepsza sytuacja w Lechii Gdańsk nie spowoduje jednak, że pieniądze będą roztrwaniane. Według dziennikarza portalu „meczyki.pl” trójmiejski klub chce utrzymać obecną kadrę, dlatego kibice nie powinni liczyć na ciekawe zimowe okienko transferowe w wykonaniu BKS-u.

Źródło: meczyki.pl

fot. Kacper Polaczyk

Zaskakująca współpraca Legii. Trener, który pomagał Cristiano Ronaldo, pomoże „Wojskowym”?

Legia Warszawa rozpoczyna niecodzienną współpracę. „Wojskowi”, szukając sposobów na poprawę formy piłkarzy, zatrudnili trenera snów. 




W środę Legia meczem z Cracovią zakończy rundę jesienną. Licząc Ekstraklasę, Puchar Polski, eliminacji Ligi Konferencji i fazę grupową ekipa Kosty Runjaicia ma za sobą aż 34 mecze. W związku z wieloma spotkaniami klub szuka możliwości na poprawę formy piłkarzy i zadbanie o ich zdrowie.

Nietypowa współpraca

W tym celu postanowili nawiązać dość zaskakującą współpracę. Tygodnik „Piłka Nożna” podaje, że Legia rozpocznie współpracę z… trenerem snu, Nickiem Littlehalesem. W przeszłości pracował on w Realu Madryt, Manchesterze United czy Chelsea. Co ciekawe, udzielał także konsultacji Cristiano Ronaldo.




Jak na razie nie wiadomo, jak miałaby taka współpraca wyglądać. „Piłka Nożna” podaje natomiast, że działacze Legii mieli spotkać się z Littlehalesem w Birmingham przy okazji meczu z Aston Villą.




Przed Legią zapowiadają się kolejne trudne mecze. W rundzie wiosennej czeka ich rywalizacja na dwóch frontach – w Ekstraklasie oraz w Lidze Konferencji Europy, gdzie zmierzy się z Molde w 1/16 fazy pucharowej. „Wojskowym” odpadł natomiast Puchar Polski, z którego odpadli z Koroną Kielce.

Oto najchętniej oglądane kluby w tym sezonie Ekstraklasy. Są zaskoczenia [RANKING]

Organizacja „Sponsoring Insight” opublikowała ranking najchętniej oglądanych polskich zespołów w rundzie jesiennej PKO BP Ekstraklasy. W zestawieniu pojawiło się kilka zaskoczeń, jak chociażby czwarte miejsce Zagłębia Lubin.




W środowy wieczór zostanie rozegrany ostatni mecz PKO BP Ekstraklasy w tym roku. Po 19. rozegranych kolejkach liderem tabeli nieoczekiwanie jest Śląsk Wrocław. Podium uzupełniają Jagiellonia Białystok i Lech Poznań. Z kolei w strefie spadkowej znajdują się ŁKS Łódź, Ruch Chorzów i Cracovia.




Po rundzie jesiennej organizacja „Sponsoring Insight” przedstawiła dane dotyczące oglądalności poszczególnych polskich klubów. Pod uwagę brano oglądalność meczów transmitowanych na antenie „Canal+” i „Canal+ Sport”. Raport przygotowano na bazie danych Nielsen Media. Ranking ustalono wg skumulowanego AMR (AMR – średnia oglądalność minutowa).




Na szczycie zestawienia znalazł się Lech Poznań. Mecze Kolejorza w rundzie jesiennej PKO BP Ekstraklasy oglądało ponad 1,6 miliona osób. Minimalnie gorzej wypadła Legia. Podium uzupełnił Górnik Zabrze, który zbliżył się do oglądalności na poziomie 1,4 mln. Na dnie zestawienia znalazła się Puszcza Niepołomice z oglądalnością na poziomie niespełna 800 tysięcy. Całe zestawienie na grafice poniżej.




Kolejny skandal w Turcji. Szarpanina na boisku, w sumie 5 czerwonych kartek [WIDEO]

Piłka w Turcji już chyba nigdy nie przestanie nas zaskakiwać. Podczas jednego z meczów na trzecim poziomie rozgrywek doszło do kolejnej awantury na boisku.




Przed kilkoma dniami byliśmy świadkami ogromnego skandalu w Turcji. Po jednym z meczu tureckiej ekstraklasy na murawie wywiązała się ogromna szamotanina. W efekcie najbardziej ucierpiał sędzia główny. Został on uderzony przez prezesa jednego z klubów, a następnie skopany przez kilka osób. Niedługo po tej sytuacji ogłosił, że kończy karierę sędziowską. Więcej o tej sprawie pisaliśmy TUTAJ.




Od tego wydarzenia minęło zaledwie kilka dni, a na tureckich boiskach doszło do kolejnego skandalu. Tym razem nie na boiskach pierwszo-, a trzecioligowych. Podczas meczu Bursaspor-Diyarbekirspor doszło do przepychanek na murawie. Interweniowały służby. Sędzia główny pokazał ostatecznie 5 czerwonych kartek.







Skorupski stracił miejsce w składzie Bologny. Powodem ma być szykowany transfer

Łukasz Skorupski nie znalazł się w składzie na ostatni mecz Bologny z AS Romą. Według włoskiego „Leggo” Polak niebawem może zmienić klub. W grę wchodzić ma dość niespodziewany kierunek. 




32-latek mógł się jak na razie pochwalić monopolem na miejsce w składzie bramki Bologny. W tym sezonie Serie A zanotował aż siedem czystych kont w szesnastu meczach. Wpuścił natomiast zaledwie dwanaście goli. Przyczynił się tym samym do świetnej formy, jaką prezentuje drużyna Thiago Motty, która zajmuje 4. miejsce w tabeli.

Wielki powrót?

Choć „Skorup” notuje świetne występy, to ostatni mecz z AS Romą przesiedział na ławce rezerwowych. Włoskie media twierdzą, że absencja Polaka nie była spowodowana kontuzją, ani nie wynikała z przyczyn sportowych. Portal „Leggo” podaje, że spowodowane to było… możliwym transferem 32-latak do AS Romy.




Skorupski reprezentował barwy „Giallorossich” już w przeszłości. Teraz w Rzymie dojdzie do sporych zmian na tej pozycji. Wraz z końcem sezonu odchodzi Rui Patricio, zaś jego miejsce ma zająć Mile Svilar. Polak miałby pełnić w klubie rolę zmiennika Serba.




Jako że transfer miałby dojść do skutku po zakończeniu sezonu, to wspomniane „Leggo” ostrzega, że Skorupski może całkowicie stracić miejsce w składzie. Wszystko zależy jednak od tego, jak dogada się z obecnym klubem.

Marcin Oleksy stawia się za Cezarym Kuleszą. „Prezes nie wyglądał na osobę, która by się zataczała”

Marcin Oleksy stanął w obronie Cezarego Kuleszy. Polski ampfutbolista przekazał, że podczas otrzymywania nagrody od prezesa Kuleszy nie wyczuł, by ten był pod wpływem alkoholu.




Przed kilkoma dniami w polskiej przestrzeni medialnej ukazał się mocny tekst Rafała Steca. Dziennikarz „Gazety Wyborczej”, powołując się na osoby związane z polską federacją piłkarską, postawił w nie najlepszym świetle Cezarego Kuleszę. W tekście napisano, że prezes PZPN miał notorycznie być pod wpływem alkoholu podczas różnorakich wydarzeń.




Jednym z przytoczonych przykładów była sytuacja, kiedy Cezary Kulesza wręczał nagrodę polskiemu ampfutboliście, Marcinowi Oleksemu. Miało to miejsce przy okazji marcowego meczu z Albanią. W swoim tekście Rafał Stec przedstawił tę sytuację w ten sposób, że Kulesza miał pojawić się na boisku półprzytomny. Jego nie najlepszy stan miały widzieć liczne osoby, m.in. wolontariusze.




Do powyższego opisu na łamach „Faktu” ustosunkował się Marcin Oleksy. Ampfutbolista stanął w obronie prezesa PZPN. Stwierdził, że nie wyczuł niczego, co mogłoby wskazywać na to, że prezes jest pod wpływem alkoholu.

–  Prezes nie wyglądał na osobę, która by się zataczała. Ja nie wyczułem ani alkoholu, ani nie zauważyłem, żeby prezes był pijany. Myślę, że bardziej był zadowolony z tego co się dzieje, że wręczał mi tę nagrodę. Zresztą moje dzieci były ze mną i on o tym wiedział, tak więc to raczej jakaś nagonka – przekazał Marcin Oleksy.