Bayern nie zamierza zmieniać swojej polityki. Flick będzie niezadowolony

Bayern Monachium od lat stara się kontynuować swoją politykę transferową. Bawarczycy nie wyrzucają pieniędzy na prawo i lewo, dzięki czemu ich sytuacja finansowa od długiego czasu jest bardzo stabilna. W najbliższym czasie mistrzowie Niemiec nie zamierzają jej zmieniać.

W Bundeslidze Bayern rządzi i dzieli. Od wielu lat „Die Roten” żelazną ręką rozdają karty. Mimo że kilka klubów co roku rzuca im rękawicę, finalnie to i tak klub z Bawarii zazwyczaj świętuje zdobycie mistrzostwa Niemiec.

Co więcej, klub zdobył w zeszłym sezonie Ligę Mistrzów. Dokonali tego bez znaczących wzmocnień za wielkie pieniądze, czym utwierdzili się w przekonaniu o słuszności swojej polityki. Nie wszyscy w Bayernie są jednak jej zwolennikami.

Dawniej „Lewy”, teraz Flick

Napastnik reprezentacji Polski skrytykował kiedyś władze klubu w mocnym wywiadzie dla niemieckich mediów. 32-latek stwierdził w nim, że bez ściągnięcia wielkich nazwisk Bayern nigdy nie zdoła nawiązać walki w Lidze Mistrzów. Ostatecznie okazało się, że snajper nie miał racji.

Teraz kiedy Lewandowski nie próbuje już wymusić na pracodawcach nowych transferów stara się o to Hansi Flick. Szkoleniowiec domaga się ściągnięcia do zespołu nowych zawodników. Niemiec otwarcie mówił, że przydałoby się jeszcze kilka wzmocnień.

Jurgen Klopp obejmie Bayern Monachium? „Jurgen będzie chciał odejść”

Niezmienna polityka

Zarząd Bayernu pozostaje jednak głuchy na wymagania trenera. „Bild” informuje, że w najbliższym czasie strategia, którą Bawarczycy pieczołowicie kontynuują od wielu lat nie zostanie nagięta. Zdaniem dziennikarzy nie nawet szans na to, żeby klub wydał na jednego piłkarza więcej niż 100 mln euro. Mistrz Niemiec nie zamierza także pobijać swojego rekordowego transferu.

Hasan Salihamidzić chciałby znowu korzystać z opcji wypożyczeń poszczególnych piłkarzy. Najświeższymi przykładami piłkarzy ściągniętych na tej zasadzie do Bawarii byli choćby James Rodriguez, Ivan Perisić czy Philippe Coutinho. Co warto zaznaczyć, Chorwat był istotnym punktem Bayernu w walce o Ligę Mistrzów.

W takiej strategii istnieje niskie ryzyko przy ewentualnej wpadce. Pamiętamy doskonale, że zarówno James, jak i Coutinho rozczarowali kibiców. Aktualnie nie ma ich w klubie, a Bayern stracił nieporównywalnie mniejsze pieniądze na wypożyczeniu, niż byłoby to po transferze definitywnym.

Edwin van der Sar broni Andre Onany. „To nie czyni cię szybszym ani silniejszym”

Zawieszenie Andre Onany na 12 miesięcy z powodu zażycia niedozwolonej substancji było jednym z najgłośniejszych wydarzeń ostatniego tygodnia. Według Edwina van der Sara młody golkiper Ajaxu chciał… zmniejszyć ból głowy.

Zwykła pomyłka?

Edwin van der Sar to dyrektor generalny Ajaxu Amsterdam. Były piłkarz m.in. Manchesteru United broni Onanę twierdząc, że ten przez pomyłkę wziął tabletkę żony. W leku znaleziono furosemid, który jest zabroniony i uznawany za środek dopingowy.

– Onana myślał, że to, co wziął, pomoże złagodzić ból głowy, nic więcej. Okazało się, że wziął pigułkę z apteczki swojej żony, która jest w ciąży z pierwszym dzieckiem. Wszystko jest efektem nieporozumienia. Furosemid nie pomaga poprawić wyników piłkarza. To nie czyni cię szybszym ani silniejszym. Onana jest świetnym bramkarzem i nie musi brać pigułki, żeby być jednym z najlepszych na świecie – cytuje Holendra portal transfery.info.

Idą w zaparte

Klub w oświadczeniu na temat całego zajścia przyjął podobną taktykę obrony. Więcej informacji tutaj.

– Podczas jednego z poranków Onana nie czuł się najlepiej. Sięgnął po tabletkę, by złagodzić ból i dyskomfort. Niestety, ale zażył leki przepisane jego żonie – czytamy w oficjalnym komunikacie Ajaxu.

Źródło: Ajax, Transfery.info

Wrócił temat strzelania karnych przez Edersona. Guardiola rozważa postawienie na bramkarza

Pep Guardiola rozważa zmianę wykonawcy rzutów karnych? Hiszpan zasugerował to podczas konferencji po meczu z Liverpoolem. „Obywatele” wygrali to spotkanie aż 4-1, jednak nie ustrzegli się błędów.

Patrząc na wynik można stwierdzić, że dla Manchesteru City spotkanie na Anfield było spacerkiem. W istocie sami sobie mocno skomplikowali zadanie. Już w pierwszej połowie rzutu karnego nie wykorzystał bowiem Ilkay Gundogan.

„Jedenastkę” podyktowano w 37. minucie przy wyniku 0-0. Drużyny schodziły przy bezbramkowym remisie do szatni, ale tuż po wznowieniu gry Niemiec się zrehabilitował i otworzył worek z bramkami. Mimo wyrównania bramką Mohameda Salaha „The Reds” finalnie polegli na własnym boisku. Drugie trafienie dołożył Gundogan, zaś wtórowali mu Raheem Sterling oraz Phil Foden.

Ederson wykonawcą karnych?

Swojego czasu Pep Guardiola zastanawiał się nad tym, kto powinien egzekwować „jedenastki” podyktowane dla jego drużyny. Hiszpan zasugerował wówczas, że na treningach świetnie radzi sobie z tym Ederson, bramkarz Manchesteru. Ostatecznie Brazylijczyk nie miał okazji do zaprezentowania swoich umiejętności, jednak niebawem może się to zmienić.

Temat postawienia na Ederson w tym elemencie gry powrócił po starciu z Liverpoolem. Stało się to za sprawą pierwszego zmarnowanego rzutu karnego Gundogana.

– W ważnych momentach nie możemy marnować rzutów karnych. Nie ma znaczenia, kto będzie ich wykonawcą. Ponownie zastanowię się nad Edersonem – on może być następnym strzelcem – stwierdził Guardiola na pomeczowej konferencji.

Zwycięstwo na Anfield smakuje najlepiej

Szkoleniowiec Manchesteru City przyznaje, że spotkanie z Liverpoolem przysporzyło wiele emocji. 50-latek tym bardziej docenia wygraną, gdyż na stadionie „The Reds” nigdy nie gra się łatwo. „Obywatele” przez wiele lat nie byli w stanie pokonać gospodarzy na Anfield.

– Było wiele emocji, dużo działo się na boisku. Gundogan nie wykorzystał rzutu karnego, to właściwie tradycja w meczu z Liverpoolem, ale graliśmy naprawdę dobrze. W drugiej połowie różnicę zrobił sposób, w jaki zareagowaliśmy na stratę gola – przyznał Hiszpan.

– Wiedzieliśmy, że musimy utrzymać poziom z ostatniego miesiąca czy dwóch. Przez wiele lat nie byliśmy w stanie wygrać na Anfield. Mam nadzieję, że następnym razem będziemy mogli to zrobić przy kibicach – dodał.

Tomasz Rząsa przyniósł Tibie koszulkę z okazji setnego występu. „Został wygoniony z szatni”

Według Krzysztofa Stanowskiego z Weszło! w piątek doszło do nieprzyjemnej sytuacji w szatni Lecha Poznań. Dyrektor sportowy Tomasz Rząsa miał wręczyć po zremisowanym spotkaniu z Zagłębiem Lubin specjalną koszulkę Pedro Tibie, który zaliczył setny występ w barwach Kolejorza. Okazało się jednak, że Portugalczyk nie przyjął prezentu i wyprosił 47-latka z szatni.

Frustracja

Lech Poznań nie notuje ostatnio najlepszych wyników. Kolejorz zajmuje 10. miejsce w PKO BP Ekstraklasie, przez co frustracja u niektórych zawodników może wylewać się z każdej strony. Dyrektor sportowy klubu mógł nie wyczuć momentu i po zremisowanym w słabym stylu meczu poszedł pogratulować jednemu z zawodników setnego występu…

Wyjaśnienie

Radosław Nawrot z Interia Sport postanowił szybko wyjawić stanowisko Lecha Poznań w związku z tą sytuacją. Na łamach wspomnianego portalu czytamy:

– Jak ustaliliśmy, Lech zaprzecza, aby taka scena miała miejsce. Pedro Tiba powiedział jedynie, że to nie jest dobry moment na podobne uroczystości. Nie wyrzucał jednak nikogo ani nie zbeształ – pisze poznański dziennikarz.

Źródło: Twitter, Interia Sport

Rybus przytoczył straszną historię z Rosji. „Całą noc było słychać strzały”

Maciej Rybus w ciągu swojej trwającej kariery przeżył bardzo wiele. Wszystko za sprawą swojego wyjazdu do Rosji, gdzie spędził lwią część przygody z piłką. Reprezentant Polski o pewnych wydarzeniach postanowił opowiedzieć szerszemu gronu.

W 2012 roku Rybus odszedł z Legii Warszawa. Za cel obrał sobie Rosję, a konkretnie Tereka Grozny. To właśnie w stolicy Czeczeni przeżył zarówno te dobre, jak i gorsze chwile.

Luksusowy prezent

Piłkarz w Tereku zebrał sporo wspomnień. Były wśród nich oczywiście pozytywne, jak moment, kiedy otrzymał w prezencie samochód. Autorem tego podarunku był właściciel klubu, Ramzan Kadyrow.

– To było po meczu z Dynamo Moskwa, w którym strzeliłem dwie bramki. Kadyrow zadzwonił do trenera Czerczesowa, który włączył głośnomówiący. Najpierw usłyszałem życzenia urodzinowe, a później obietnicę, że po powrocie do Groznego będzie czekał na mnie prezent. I to był nowy mercedes – opowiedział w rozmowie z Sebastianem Staszewskim z „Interii”.

Terroryści

Niestety, jak to w życiu bywa, nie zawsze jest kolorowo. Rybus opowiedział o swoim drugim wspomnieniu z Groznego, kiedy to na miasto napadli terroryści.

– Wieczorem siedzieliśmy w pokoju z Marcinem Komorowskim i naszym kolegą, czeczeńskim dziennikarzem Adamem. W pewnym momencie usłyszeliśmy coś podobnego do strzałów. Chwilę później do Adama zadzwoniła mama i powiedziała, żeby nigdzie nie wychodził, bo w mieście coś się dzieje. Okazało się, że do Groznego wjechały dwa samochody z terrorystami. W Rosji, a szczególnie na Kaukazie, na rogatkach stoją policyjne kontrole z kałachami. Terroryści uprowadzili dwie taksówki, było ich chyba ośmiu, pojechali do Domu Mediów i wzięli tam zakładników. Całą noc było słychać strzały. Jeszcze następnego dnia coś się działo, bo pamiętam, że odwołali nam poranny trening. Dopiero popołudniu sytuacja była pod kontrolą – zdradził piłkarz.

Maciej Rybus od 2017 roku reprezentuje barwy Lokomotivu Moskwa. Ze stołecznym klubem związany jest umową do 2022 roku, jednak jak sam mówi – chciałby zostać tam na dłużej.

– Gdybym otrzymał nową propozycję przedłużenia umowy z Lokomotiwem, to chętnie bym z niej skorzystał – zapewnił.

Gareth Bale w ogniu krytyki. „On wygląda fatalnie. Lingard pokazał więcej od niego”

Gareth Bale nie jest takim piłkarzem, jakim był przed kilkoma laty. Walijczyk nie dostaje zbyt dużo szans na grę od Jose Mourinho, ale nie ma się co dziwić trenerowi „Kogutów”. Piłkarz po prostu stracił swój dawny blask. Sytuację Bale’a skomentował były właściciel Crystal Palace – Simon Jordan.

Bale zawodzi w Tottenhamie

Wydawało się, że wypożyczenie Bale’a z Realu do Tottenhamu wyjdzie na dobre dla każdej ze stron. Niestety, ale na transakcji nie skorzystał ani piłkarz, który nie dostaje zbyt wiele szans na grę, ani londyński klub. Walijczyk jest jedynie cieniem samego siebie sprzed kilku lat, kiedy był gwiazdą zarówno w Realu Madryt, jak i w Tottenhamie. W obecnym sezonie zagrał łącznie w 15 meczach, w których zdobył 4 bramki.

– Przez dwa lata słuchaliśmy o niesprawiedliwym traktowaniu Garetha w Madrycie, o tym, jak Zidane marginalizuje jego rolę. Wszyscy byli podekscytowani jego przejściem do Tottenhamu, ale on wygląda fatalnie. Jesse Lingard pokazał więcej od niego w debiucie w West Hamie. To skandaliczne – mówi Simon Jordan na łamach talksport.com.

Walijczyk powinien przenieść się do Chin?

Były właściciel Crystal Palace uważa, że ciężko będzie wyzyskać z Garetha jego dawne umiejętności. Brytyjczyk sugeruje, by oddać reprezentanta Walii do Chin, gdzie przecież sam chciał trafić.

– Jeśli jesteś jego klubem, to sprzedaj go do Chin, gdzie tak bardzo chciał się udać. Ludzie mówią, że trzeba dać mu czas, że może jego forma jest tymczasowa. Ale on zawodzi od kilku lat. Nie możesz go bronić, bo w pucharze zagrał dobrze z Wycombe z niższej ligi – komentuje Jordan.

źródło: meczyki.pl
talksport.com

Jurgen Klopp obejmie Bayern Monachium? „Jurgen będzie chciał odejść”

Współpraca Jurgena Kloppa z Liverpoolem trwa już od kilku sezonów. Aktualnie „The Reds” przeżywają gorszy moment i nie wykluczone, że Niemiec zapragnie zmiany otoczenia. Gdzie mógłby trafić po opuszczeniu Anfield? Były piłkarz mistrza Anglii myśli o Bayernie Monachium.

Od objęcia Liverpoolu Klopp święcił mnóstwo triumfów. Niemiec prowadzi „The Reds od sezonu 2015/16. Kibice pokochali go szczególnie za wygranie upragnionej Premier League, ale także za dodanie do gabloty kolejnego trofeum Ligi Mistrzów.

Ostatnimi czasy jednak coś się zacięło. Liverpool boryka się ze sporymi problemami, szczególnie personalnymi. Klopp wciąż nie znalazł lekarstwa na gorszą formę swojego zespołu, co jest w smak Manchesterowi City. Pep Guardiola powiększył już przewagę nad rywalami z Anfield do siedmiu punktów.

Frustracja krokiem w stronę zmiany klubu?

Jamie Redknapp, były piłkarz „The Reds” sądzi, że niebawem możemy być świadkami zmiany trenera Liverpoolu. 47-latek zwraca uwagę na niedawną wypowiedź Kloppa w sprawie problemów w defensywie. Wówczas Niemiec otwarcie narzekał na politykę transferową klubu.

– Słowa Kloppa o braku transferów były bardzo interesujące. Wyczułem u niego frustrację, ponieważ ewidentnie chciał, żeby klub pozyskał nowego zawodnika – stwierdził Redknapp w Sky Sports.

Bayern jako następny przystanek

Jakiś czas temu świat obiegła informacja, że Hansi Flick może pożegnać się z Bayernem po tym sezonie. Wszystko za sprawą kiepskich relacji z Hasanem Salihamidziciem, dyrektorem sportowym klubu. Co więcej, ze swojego stanowiska odejdzie niebawem Karl-Heinz Rummenigge, a więc największy zwolennik Flicka. Jego miejsce ma zająć z kolei legenda Bayernu – Olivier Kahn.

Na tę chwilę sytuacja Flicka nie jest pewna, jednak Redknapp uważa, że w przypadku jego odejścia kandydatem do przejęcia Bawarczyków będzie właśnie Klopp.

– Byłem zaskoczony tym, co powiedział Klopp. Być może w następnych latach Juergen będzie chciał odejść, żeby objąć inną drużynę np. Bayern Monachium. To klub, który zawsze skupiał w swoich szeregach niemieckich piłkarzy i trenerów – stwierdził były piłkarz.

15-latek odbił się po porażce w turnieju. W FUT Champions jest niepokonany od ponad 500 meczów

Anders Vejrgang zaliczył 17. weekend z rzędu bez porażki w FUT Champions w FIFA 21. Tym samym jego łączny bilans od premiery gry wynosi 510:0.

Kolejny weekend bez porażki

Niebo jest niebieskie, trawa zielona, a Anders wygrywa wszystkie mecze w lidze weekendowej. Tym razem młody Duńczyk zakończył rywalizację przed niedzielnym południem, co jednak nie wpłynęło negatywnie na jego wyniki. 15-latek ponownie okazał się bezkonkurencyjny, wygrywając wszystkie 30 spotkań.

Porażka w turnieju

Przed kilkoma dniami Anders brał udział w turnieju „Blacki Cup”, o czym zresztą pisaliśmy w sobotę. Reprezentant RB Lipsk doszedł do finału, gdzie jednak doznał bolesnej porażki 2:7. Porażka w turnieju nie wpłynęła jednak negatywnie na jego formę w FUT Champions.

fot. Anders Vejrgang

Majewski o spotkaniach w Ekstraklasie. „Nie lubiłem jeździć na Pogoń”

Radosław Majewski był gościem programu Cafe Futbol na antenie Polsatu Sport. Pomocnik Wieczystej Kraków wrócił myślami do czasów z gry w Ekstraklasie. 

Zimny Szczecin

34-latek zdradził, gdzie niechętnie przyjeżdżał na mecz. Jego słowa mogą dziwić, ponieważ pomocnik przez jakiś czas rozgrywał na tym stadionie mecze domowe.

– Nigdy nie lubiłem jeździć na Pogoń. Otwarty stadion, zawsze było zimno, wiało. Ale były bardzo dobre kiełbaski – zażartował pomocnik Wieczystej Kraków.

Kulisy zajęć

Radosław Majewski reprezentował barwy Portowców w sezonie 18/19. Na antenie programu emitowanego w Polsacie Sport zdradził kulisy z treningów w Szczecinie.

– Zawsze na treningu zwracaliśmy uwagę na grę z piłką od tyłu, wyprowadzanie akcji. Wymienialiśmy mnóstwo podań, raz w meczu z Legią ponad 500. To się aż chciało oglądać – cytuje 34-latka portal meczyki.pl.

Źródło: Polsat Sport, Meczyki.pl

fot. Wieczysta Kraków

Gattuso wyjaśnił, czemu zmienił Zielińskiego już w 54. minucie. Wszystko jasne!

Piotr Zieliński na sobotnie starcie z Genoą (1-2) wybiegł z opaską kapitańską na ramieniu. Mimo istotnej roli pełnionej na boisku Gennaro Gattuso postanowił zmienić Polaka już w 54. minucie. Szkoleniowiec odniósł się do swojej decyzji podczas pomeczowej konferencji prasowej.

Mecz w Genui był kolejnym kiepskim występem neapolitańczyków. Już do przerwy przegrywali 0-2 i do szatni schodzili z nietęgimi minami. W drugiej połowie spotkania stać ich było jedynie na strzelenie gola kontaktowego. To jednak nic nie dało.

Szybka zmiana

Piotr Zieliński podczas meczu z Genoą pełnił rolę kapitana. Tak naprawdę opaskę dzierżył jednak tylko przez pierwsze 45 minut. Na drugą połowę Polak wybiegł tylko na chwilę. Już po dziesięciu minutach Gennaro Gattuso zdecydował się na ściągnięcie 26-latka z murawy.

Media i kibice spekulowali, że zmiana spowodowana była słabym występem Zielińskiego. Większość portali oceniła Polaka na „5” w dziesięciostopniowej skali. Gattuso miał jednak inne wytłumaczenie.

Ważne ogniwo

Pomocnik wystąpił w tym sezonie 26 razy w barwach Napoli. Aż 20-krotnie rozpoczynał spotkania w pierwszej „jedenastce”, co przełożyło się na zmęczenie. Łącznie na liczniku ma już 1631 minut. Żaden inny pomocnik nie zgromadził takiej liczby.

Po meczu dziennikarze zapytali Gattuso o jego decyzję w sprawie „Zielka”. Włoch uspokoił ciekawskich i wyjaśnił, że chciał dać Polakowi odpocząć.

– Zieliński dużo nam daje, ale był zmęczony. Z tego powodu dokonałem zmiany – przekonywał na konferencji.

Mauricio Pochettino kolejny raz o Lionelu Messim. „Dzisiaj skupiamy się na Ligue 1”

Saga transferowa związana z Lionelem Messim trwa. Argentyńczyk wciąż nie podjął decyzji na temat swojej przyszłości. O jego sytuację zapytano trenera Paris Saint-Germain Mauricio Pochettino.

Dziennikarze nie dają spokoju

Messiego wielokrotnie łączono z mistrzami Francji. Ostatnio media zintensyfikowały spekulacje na temat takiego ruchu. Według wielu ekspertów to sam piłkarz ogłosi gdzie spędzi kolejne lata. Pytań o atakującego Barcelony nie może unikać trener PSG, Mauricio Pochettino.

– Messi? Szanujemy naszych rywali i kluby. Szanujemy Barcę. Dzisiaj skupiamy się na Ligue 1 – odparł szkoleniowiec przed hitowym meczem z Marsylią.

Podgrzał atmosferę

Wcześniej na temat doświadczonego Argentyńczyka wypowiadał się dyrektor sportowy paryżan, Leonardo.

– Wielcy gracze, tacy jak Messi, zawsze będą w składzie PSG – mówił Brazylijczyk.

Spotkanie pomiędzy FC Barceloną, a Paris Saint-Germain odbędzie się 16 lutego. Ekipy zmierzą się w ramach 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Nowe fakty w sprawie Kamil Grosickiego. „Już latem uchodził za zbędnego”

Kamil Grosicki przyszłości w West Bromwich Albion nie ma. Polak jest zbędnym elementem w układance Sama Allardyce’a i niebawem czkawką może odbić mu się pozostanie na Wyspach. O marginalnej roli skrzydłowego w klubie przekonuje także brytyjski dziennikarz, Joe Chapman.

Zarówno aktualny szkoleniowiec WBA, jak i wcześniej Slven Bilić miejsca dla „Grosika” nie widzieli. Mało tego piłkarz nie łapie się nawet na ławkę rezerwowych. Regularnie jego nazwiska brakuje choćby w kadrze meczowej.

Już latem był zbędny

W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” o tragicznej sytuacji Grosickiego w Anglii opowiedział Joe Chapman. Dziennikarz przekonuje, że Polak już latem był niepotrzebny i Allardyce nie widział dla niego miejsca w składzie.

– Nie jest tajemnicą, że już latem Grosicki uchodził za zbędnego zawodnika. Prawie dołączył do Nottingham Forrest, ale koniec końców nie doszło do tego transferu – twierdzi redaktor „Birmingham Live”.

– Od samego początku losy Grosickiego układały się w niejasny sposób. Po przyjściu wchodził regularnie z ławki, a po awansie do Premier League poszedł w odstawkę na kilka dobrych tygodni – dodał Chapman.

Wiadomo, które kluby chciały Grosickiego. Piłkarz odrzucił wszystkie oferty

Nadzieja na odejście

Dziennikarz nadal widzi wyjście z tej trudnej sytuacji. Jego zdaniem „Grosik” wciąż ma szanse na opuszczenie West Browmich. Na szali waha się bowiem występ na mistrzostwach Europy. W powrocie do gry może mu pomóc Legia Warszawa.

– Wszystko wskazuje na to, że Grosicki chce grać i być kluczowym zawodnikiem reprezentacji Polski. Dlatego osobiście uważam, że nie można wykluczyć, iż do końca lutego opuści West Brom. Dużo zależy od tego, co Legia lub inny klub będą w stanie zaoferować – stwierdził Chapman.

Co dalej z polskim duetem w Brighton? Karbownik ma lepszą pozycję od Modera

Jakub Moder i Michał Karbownik w tym samym momencie zostali piłkarzami Brighton. Niestety w dalszym ciągu obaj Polacy nie mieli okazji do zadebiutowania w barwach nowego klubu. Jak się okazuje, hierarchia między zawodnikami również uległa pewnemu zniekształceniu.

Przypomnijmy, że zarówno Moder jak i Karbownik zostali kupieni przez Brighton latem, a następnie wypożyczeni do swoich ówczesnych zespołów. Tym samym ten pierwszy dalej reprezentował barwy „Kolejorza”, a drugi – mistrza Polski.

Pierwotnie obaj miel zostać w Ekstraklasie do końca tego sezonu. „Mewy” finalnie zdecydowały się jednak na skrócenie wypożyczenia.

Debiut się oddala

TVP Sport przeprowadziło rozmowę z angielskim dziennikarzem, Brianem Owenem. Redaktor „The Argus” uważa, że perspektywa debiutu polskiego duetu na boiskach Premier League oddala się wraz z coraz lepszą formą „Mew”.

– Brighton w ostatnich meczach grał znacznie lepiej, niż na początku sezonu. Jeśli drużyna utrzyma taką formę, a wszyscy gracze z pierwszej jedenastki będą zdrowi, to ani Karbownik, ani Moder, nie zbliżą się nawet do podstawowego składu na mecze ligowe – uważa Owen.

Dziennikarz nie wyklucza jednak, że wkrótce chłopcy będą mieli swoją chwilę na pokazanie się. Szansy upatruje dla nich w Pucharze Anglii.

– Mecz FA Cup z Leicester wydaje się być więc idealną okazją do tego, by choć jeden z nich zadebiutował w barwach Brighton & Hove Albion. Obaj ciężko pracują na treningach. To, że nie grają, nie znaczy, że się nie rozwijają. Potter od początku narzuca zawodnikom wysoką intensywność, do której ci muszą się dostosować – przekonywał w rozmowie z TVP Sport.

Odwrócona hierarchia

Niedługo po ogłoszeniu transferu Modera i Karbownika wydawało się, że to ten pierwszy ma większe szanse na szybkie wejście do nowego zespołu. Pomocnik znajdował się wówczas w lepszej formie od kolegi z Warszawy. Był także na fali wznoszącej przez dobre występy w Lidze Europy i reprezentacji Polski.

Kolejność miała się jednak ostatnio odwrócić. Owen uważa, że aktualnie bliżej debiutu w barwach „Mew” znajduje się Michał Karbownik.

– Tydzień temu powiedziałbym, że jako pierwszy zadebiutuje Moder. Dziś sytuacja zmieniła się jednak na tyle, że bliżej występu jest Karbownik. Pozycja Karbownika wydaje się być jednak lepsza. Podstawowy lewy wahadłowy – Solly March – doznał urazu i jedynym konkurentem do gry na tej pozycji jest Dan Burn – podsumował dziennikarz.

Zakazy, nakazy i bonusy. Najciekawsze zapisy w kontraktach piłkarzy

Przed kilkoma dniami hiszpański dziennik „El Mundo” ujawnił szczegóły umowy Leo Messiego. Nieco inny kierunek obrała „Marca, która zebrała najciekawsze znane im zapisy w kontraktach profesjonalnych piłkarzy.

– Większość kontraktów nie jest jednak tak skomplikowana, jak mogłoby się wydawać. Większość jest prosta, ma trzy strony – opowiada dyrektor finansowy AFE Ignacio Chinarro.

– W AFE posiadamy kopie kontraktów, ale zaglądamy do nich tylko w wypadku problemów. W poprzednim sezonie pojawiły się pewne problemy z datą wygaśnięcia umów, ponieważ w niektórych wpisano 30 czerwca, a w innych koniec sezonu, co w tym wypadku nie pokrywało się z końcem czerwca – dodaje Hiszpan.

Najciekawsze zapisy w umowach piłkarzy

A jakie są najciekawsze zapisy w umowach między piłkarzem a klubem? „Marca” zagłębiła się w ten temat i wyłowiła kilka naprawdę interesujących klauzul.

Giuseppe Reina zażyczył sobie nowego domu za każdy sezon gry w barwach Arminii Bielefeld. Warunków umowy nie sprecyzowano, więc klub co roku przekazywał mu dom z klocków lego.

W 1999 roku Sunderland zakupił Stefana Schwarza. Wówczas dużo mówiło się o komercyjnych latach w kosmos, a Szwed był zafascynowany tą tematyką. Klub postanowił dodać zapis w kontrakcie, mówiący o zakazie lotu w kosmos.

Na Malediwach alkohol jest zakazany i jedynym miejscem, gdzie można go zakupić, jest lotnisko. Jeden z piłkarzy otrzymał zakaz zbliżania się do lotniska na mniej niż pół metra, jedynym wyjątkiem była podróż.

Jeden z hiszpańskich piłkarzy podpisał kontrakt z malezyjskim klubem, w którym musiał modlić się wraz z kolegami na zgrupowaniach. Agent piłkarza poprosił klub, by zrezygnowano z tego zapisu, gdyż jego klient był katolikiem. Oczywiście obie strony doszły do porozumienia.

By utrzymywać się na TOP-ie i nie tracić formy, sportowcy muszą dbać o dietę, by nie przybierać na wadze. Dla niektórych jest to nie lada problem, więc niektóre kluby dodają zapisy w kontraktach dot. wagi. Takie problemy miał Neil Ruddock, który poprosił, by w kontrakcie dodać premię, jeśli nie przekroczy 99,8 kilograma. Gdyby mu się nie udało, byłby zmuszony oddać 10% sumy.

Z kolei pewnemu graczowi Realu po transferze nakazano wizytę u dentysty. Klub wiedział, że piłkarz nie dba o siebie, więc chciał uniknąć potencjalnych problemów w przyszłości.

France 2 ujawniło w 2018 roku, że Neymar zarabiał 375 tysięcy euro bonusu za oklaskiwanie fanów po wygranym meczu. Brazylijczyk niedługo później zaprzeczył doniesieniom. Z tego samego tytułu Thiago Silva miał otrzymywać 33 tysiące euro.

Football leaks podało, że Van der Vaart otrzymywał w Betisie co miesiąc bonus w wysokości 114 428 euro za nienoszenie czerwonych butów. Barwy te kojarzą się z odwiecznym rywalem Betisu – Sevillą.

Gervinho podczas swojej przygody w Chinach zażyczył sobie prywatnej plaży, willi dla rodziny, helikoptera i biletów samolotowych. Iworyjczyk chciał mieć możliwość powrotu w rodzinne strony, kiedy tylko będzie chciał.

Ronaldinho znany był ze swojego imprezowego stylu życia. W sezonie 2011/12, kiedy grał we Flamengo, poprosił o możliwość wychodzenia na imprezę przynajmniej dwa razy w tygodniu.

Mario Balotelliego kojarzymy z wielu historii, głównie poza boiskowych. Liverpool obiecał mu milion funtów, jeśli nie zostałby wyrzucony z boiska za niesportowe zachowanie więcej niż trzy razy na sezon.

źródło: fcbarca.com

fot. instagram/neymarjr

Niesamowity 15-latek przegrał w turnieju! Dotkliwa porażka Duńczyka

 Na początku zaznaczmy, aby wszyscy zrozumieli, że nie chodzi o przerwanie imponującej serii 15-latka w FUT Champions. Anders co prawda doznał porażki, lecz był to „jedynie” finał jednego z zewnętrznych turniejów.

Seria w FUT Champions wciąż trwa

Passa 15-letniego Duńczyka w FUT Champions trwa w najlepsze i na ten moment jego rekord wynosi 480:0. Anders co tydzień przejeżdża się po swoich rywalach i większość starć wygrywa różnicą kilku bramek. W tym tygodniu wziął udział w turnieju „Blacki Cup”, w którym doznał dotkliwej porażki. Czyżby miało to oznaczać nadchodzący koniec serii Duńczyka w FUT Champions?

Porażka w finale turnieju

W tym tygodniu odbywał się kolejny turniej z serii „Blacki Cup”. Udział w rozgrywkach wziął Anders Vejrgang, który doszedł aż do finału, gdzie zmierzył się z tureckim graczem o nicku „iMertAL”. Mistrz Turcji w FIFA 20 nie oszczędził swojego młodego rywala, którego wysoko pokonał wynikiem 7:2. Warto jednak zaznaczyć, że nie jest to oczywiście pierwsza klęska Andersa w tej edycji gry. Porażki takie jak ta sprzed kilku dni zdarzały mu się już nieraz.