NEWSY I WIDEO

Angielski sędzia przyznał się do błędu sprzed kilku miesięcy. „Nie myśleliśmy tak, jak powinniśmy”

Sędziujący na co dzień rozgrywki Premier League Michael Oliver potwierdził swój błąd sprzed kilku miesięcy. Wówczas błąd 35-letniego arbitra wywołał niemałą burzę w mediach.

Do całego zdarzenia doszło w trakcie derbów Liverpoolu pomiędzy Evertonem a „The Reds”. Zaledwie kilka minut po rozpoczęcie meczu doszło do groźnego starcia między Pickfordem a Van Dijkem. Za swoje zagranie 26-latek nie otrzymał żadnej kartki, a sędzia nawet nie odgwizdał faulu. Angielski bramkarz z impetem zaatakował piłkarza rywali. Obejrzyjmy tę sytuację ponownie:

Michael Oliver przyznaje się do winy

Po niemalże trzech miesiącach od tej sytuacji głos zabrał arbiter tamtego starcia – Michael Oliver. Anglik przyznał, że popełnił wówczas błąd. Czy na takie słowa nie jest jednak odrobinę zbyt późno?

Nie myśleliśmy o tej sytuacji tak, jak powinniśmy. Należało pokazać spalonego, ale niezależnie od tego Pickford powinien otrzymać czerwoną kartkę – stwierdził Oliver w rozmowie z Daily Mail.

– Za bardzo skupiliśmy się na sprawdzaniu sytuacji krok po kroku, zamiast pomyśleć o tym faulu – dodał angielski arbiter – dodał.

Piękne informacje z Championship! Krystian Bielik z kolejnym wyróżnieniem

Kapitalne wieści z Anglii! Krystian Bielik otrzymał tytuł dla najlepszego piłkarza grudnia w Championship. Polak z dużą przewagą znalazł się na 1. miejscu w głosowaniu.

Przypomnijmy, że w ostatnim miesiącu 2020 roku pomocnik wrócił do gry po poważnej kontuzji. Pomocnik już od pierwszego meczu po powrocie zachwycał. Nie na darmo Bielika wybrano na najlepszego piłkarza meczu prawie cztery razy z rzędu. Prawie, bo w grudniu jego dominację przerwał Jason Knight.

Więcej o jego powrocie przeczytacie w naszym felietonie:

Bielik wrócił po kontuzji i miażdży Championship. Polski orzeł rozpościera skrzydła

Kolejne wyróżnienie

We wtorek 23-latek ponownie został wystawiony na piedestał, jednak tym razem nie pozostawił żadnych wątpliwości. Polak zwyciężył w głosowaniu na najlepszego piłkarza grudnia w Championship. Tym samym pomocnik postawił piękny stempel na potwierdzenie swojej kapitalnej formy po powrocie po kontuzji.

Bielik zgarnął aż 45 proc. punktów. Drugi w głosowaniu Glen Rea z Lutton Town uzyskał raptem 20 proc. Warto odnotować, że dwa procent kibiców oddało swoje głosy na Michała Helika, który również w ostatnim czasie zachwycał na zapleczu Premier League, broniąc barw Barnsley.

Robert Lewandowski wspomina swojego tatę. „Ta historia podsumowuje moje dzieciństwo”

11 stycznia na łamach portalu „Players Tribune” ukazała się rozmowa Roberta Lewandowskiego. Polak w tekście pt. „The Movie” opowiada o swojej drodze na szczyt. Jest to podróż wraz z zawodnikiem przez jego dzieciństwo, odrzucenie przez Legię i późniejszy pobyt w Borussii Dortmund i spotkanie z Jurgenem Kloppem. 

Napastnik Bayernu w przytoczonej rozmowie opowiada o wielu interesujących historiach ze swojego życia. Większość z nich nigdy wcześniej nie wyszła na światło dzienne. Cały tekst bardzo mocno uwypukla także miłość, jaką Robert Lewandowski darzył swojego ojca, Krzysztofa.

„Dlaczego nie? Wiem jak on kocha futbol”

Najlepszy piłkarz 2020 roku w pierwszym „akcie” zatytułowanym po prostu „Komunia”, przytoczył anegdotę właśnie z tego sakramentu. W dniu, kiedy miała się ona odbyć, młody Lewandowski miał zagrać mecz.

„W dniu, w którym w Lesznie przystępowałem do I Komunii miałem mecz. 3 godziny po mszy, a to było daleko” – Opowiada 32-latek.

„Mój tata podszedł więc do księdza i poprosił go, by zaczął ceremonię 20 minut wcześniej” – Zdradził „Lewy”.

Co ciekawe, ksiądz nie miał z prośbą ojca Lewandowskiego żadnego problemu. Duchowny wiedział bowiem, ile znaczy dla niego piłka nożna.

„Dlaczego nie? Wiem jak on kocha futbol” – Odpowiedział na prośbę.

„Gdy tylko po raz ostatni się przeżegnałem wybiegliśmy z ojcem do auta. Wygraliśmy wtedy ten mecz! Ta historia podsumowuje moje dzieciństwo, ale też mojego tatę” – Zakończył Lewandowski.

Brighton chce skrócić wypożyczenie Karbownika i… wysłać go na drugie wypożyczenie

Brighton zamierza skrócić wypożyczenie Michała Karbownika do Legii Warszawa i… wysłać go na drugie wypożyczenie. Takie zaskakujące informacje podaje portal „Legia.net”.

Przypomnijmy, że piłkarz Legii został zakupiony przez Brighton równocześnie z Jakubem Moderem. 19-latek kosztował „Mewy” 5,5 mln euro. Po transferze został od razu wypożyczony do mistrza Polski, gdzie miał grać do końca sezonu 2020/21.

Zaskakujący plan

Jak się okazało, Brighton ma dość nietypowy pomysł na przyszłość Karbownika. Anglicy zamierzają skrócić wypożyczenie uniwersalnego zawodnika. Nie chcą jednak postąpić z nim tak, jak z Moderem, którego włączyli do zespołu.

Jak dowiedział się portal „Legia.net” Karbownik po przedwczesnym pożegnaniu z Ekstraklasą miałby trafić do Anderlechtu Bruksela. Polak w Belgii przebywałby znowu na zasadzie wypożyczenia.

Co zrozumiałe, jednakowo Mariusz Piekarski, agent piłkarza oraz Legia Warszawa nie chcą, żeby tak się stało. Były piłkarz stołecznej drużyny próbuje przekonać działaczy Brighton do zmiany planów. Zarówno dla niego, jak i dla Legii byłoby to o wiele korzystniejsze rozwiązanie.

Do tych klubów najbardziej pasuje Haaland i Sancho. Zaskakująca analiza

Młode talenty pokroju Erlinga Haalanda czy Jadona Sancho są dziś na ustach wszystkich kibiców i ekspertów na świecie. Analitycy z Al.Abacus postanowili, że spróbują wyliczyć, do których klubów pasowaliby najbardziej rozchwytywani piłkarze w ostatnim czasie.

Pracownicy firmy wzięli na tapet wspomniany duet z Borussii Dortmund oraz Eduardo Camavingę czy Dele Alliego. To właśnie dla całej czwórki wybrano najbardziej odpowiednie zespoły. System, na którym bazowali analitycy, bierze pod uwagę potencjalne zgranie zawodników, którzy nie grają na co dzień w tych samych klubach.

Duet z BVB

Przeprowadzona analiza wykazał, że Jadon Sancho najlepiej odnalazłby się w Liverpoolu.

„Model przewiduje, że on dobrze wpasuje się w tę drużynę. W szczególności wspólny język znalazłby z Robertsonem, Mane, Minamino, Hendersonem i Keitą” – Tłumaczy Ramm Mylvaganam, założyciel AI.Abacus.

A co z norweskim złotym dzieckiem? Otóż według analityków, Haaland najlepiej odnalazłby się… w Chelsea!

„Model wykazuje duże podobieństwo taktyczne obu drużyny. Korzystają one z jednego środkowego napastnika jako centralnego punktu ataku” – Przekonuja Mylvaganam.

Alli i Camavinga

W przypadku Dele Alliego wybór padł na Atalantę Bergamo. W uzasadnieniu podano przede wszystkim ofensywne usposobienie Anglika, które pokrywa się ze stylem gry włoskiego zespołu. Pomocnik dostaje bardzo niewiele szans w Tottenhamie, więc przeprowadzka na Półwysep Apeniński mógłby się okazać dla niego rzeczywiście korzystną zmianą.

Bardzo ciekawie wygląda także analiza Eduardo Camavingi. Francuza przymierza się głównie do Realu Madryt, aczkolwiek wiadomo, że zabiegają o niego wszystkie kluby na świecie. 18-latek został obdarzony ogromnym talentem i pozostaje tylko czekać, aż trafi do jakiejś potęgi. Jak się jednak okazuje algorytm wybrał dla niego… Arsenal!

18-latek przed wejściem na boisku zdalnie skontaktował się z trenerem. Niecodzienna sytuacja

W meczu 23. kolejki szkockiej Premiership w barwach Celticu zadebiutował 18-letni Armstrong Oko-Flex. Młody piłkarz chwilę przed wejściem na boisko miał w uszach… AirPodsy.

Młody piłkarz pojawił się na murawie w 61. minucie zmieniając Camerona Harpera. Rozegrał w sumie pół godziny, a gospodarze mecz z Hibernian zakończyli remisem 1-1. Wicelider traci do pierwszych w tabeli Rangerów aż 21 punktów.

Utrudniony kontakt

Szkoleniowiec Celticu, Gavin Stachan przebywał w trakcie spotkania w swoim domu. Szkot nie mógł pojawić się na ławce trenerskiej ze względu na kwarantannę. Mimo nieobecności znalazł on sposób na skontaktowanie się z 18-letnim Oko-Flexem.

18-letni piłkarz, który w meczu z Hibernian zaliczył swój debiut, chwilę przed wejściem na boisko skontaktował się ze swoim trenerem… przez telefon. Kamery uchwyciły nastolatka z AirPodsami w uszach, kiedy szykował się do wbiegnięcia na murawę.

18-letni Armstrong Oko-Flex, kilka sekund przed debiutem dla Celticu w meczu z Hibernian, miał na uszach AirPodsy!…

Opublikowany przez Krótka Piłka Wtorek, 12 stycznia 2021 

Prezydent UEFA zdradza szczegóły przełożonego EURO. „Mamy scenariusze na wszelki wypadek, gdyby…”

Szef UEFA Aleksander Ceferin w wywiadzie dla serbskiego dziennika uchylił rąbka tajemnicy w związku ze zbliżającym się EURO 2020 (21). Słoweniec wierzy, że turniej uda się rozegrać w dotychczasowym formacie z kibicami na trybunach.

Pandemia koronawirusa sparaliżowała cały świat w ubiegłym roku. W związku z rozprzestrzenianiem się choroby odwołano wiele imprez z udziałem kibiców, w tym m.in. Mistrzostwa Europy w piłce nożnej oraz letnie Igrzyska Olimpijskie. Pomimo wprowadzenia na rynek szczepionki przeciw wirusowi, sytuacja na świecie, póki co, nie uległa znacznej poprawie. Kibice wciąż nie są pewni, czy będą mogli dostać się na stadion i czy turniej w ogóle się odbędzie.

Prezydent UEFA zdradza plany na EURO 2020 (21)

Prezydent Ceferin wciąż wierzy, że mistrzostwa uda się rozegrać w pierwotnej formie. Słoweniec nadmienił, że federacja ma w zanadrzu różne inne warianty, których jest w stanie użyć. Na ten moment turniej jest zaplanowany, by rozegrać go w 12 krajach wraz z kibicami.

– Jestem na 99,9% pewien, że mistrzostwa Europy odbędą zgodnie z planem się we wszystkich 12 miastach, tak jak planowaliśmy początkowo – powiedział szef UEFA w wywiadzie dla serbskiego dziennika „Informer”.

– Mamy scenariusze na wszelki wypadek, gdyby w którymś kraju sytuacja epidemiczny była zbyt trudna. Jestem jednak optymistą. Możemy zorganizować turniej w 11, 10 czy 9 miastach, a nawet w jednym kraju, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. Na razie jednak trzymamy się wersji z 12 miastami w 12 krajach – dodał Ceferin.

ZOBACZ: Ibrahimović coraz bliżej powrotu i gry na EURO? „Zlatan otworzył drzwi do reprezentacji”

Menadżer Stockport nie udziela wywiadów Sky, bo ci nie naprawili jego dekodera

Sportowcy często dzielą sobie media na dwie grupy — te, z którymi chcą rozmawiać i te, z którymi niekoniecznie chcą rozmawiać. Łatwo zauważyć jaki stosunek do dziennikarzy ma na przykład Kamil Stoch w wywiadach po swoich skokach. Ciekawa sytuacja ujrzała światło dzienne także po ostatnim meczu 4. rundy FA Cup.

W poniedziałek 5-ligowe Stockport County uległo West Hamowi 0-1 na własnym boisku. „Młoty” odniosły zwycięstwo, jednak nie było łatwo. Golu padł bowiem dopiero w końcówce spotkania. W 83. minucie do bramki „The Hatter” wpakował piłkę Dawson.

Zepsuty dekoder

Jak się okazało po końcowym gwizdu spotkania, trener Stockport County nie chce udzielać wywiadu stacji Sky Sport. Dlaczego? Okazuje się, że w przeszłości… nie przyszli naprawić jego dekodera.

„Mógł rozmawiać ze Sky kilka razy, ale odmówił udzielenia wywiadu, ponieważ jego dekoder się zepsuł i nikt nie przyszedł, żeby go naprawić” – Zdradzono w podcaście „I Had Trials Once”.

Selekcjoner Danii zaniepokojony sytuacją Eriksena. „Bez rytmu meczowego nikt nie może grać na odpowiednim poziomie”

Ciężkie miesiące w Interze Mediolan przeżywa duński pomocnik Christian Eriksen. Szkoleniowiec Nerazzurrich nie stawia na byłego piłkarza Tottenhamu. To nie podoba się selekcjonerowi reprezentacji Danii, Kasperowi Hjulmandowi.

Niewypał transferowy

Inter chce się pozbyć Eriksena po tym, jak jego transfer okazał się nietrafionym ruchem. Szkoleniowiec reprezentacji Danii nie widzi szans na poprawę i nie rozumie decyzji Antonio Conte.

Christian zagrał zdecydowanie zbyt mało meczów w 2020 roku. To jest marnowanie jego jakości. Widzę, co on może zrobić na boisku. Mam nadzieję i wierzę w to, że w tym roku dostanie zdecydowanie więcej czasu na grę – mówi.

Jestem przekonany, iż podejmie właściwe decyzje, które przyniosą korzyści zarówno jego karierze, jak i reprezentacji. Jego brak gry jest dla mnie bardzo niepokojący. Ani Christian, ani żaden inny piłkarz nie może grać na odpowiednim poziomie, jeżeli nie ma odpowiedniego rytmu – cytuje selekcjonera Danii portal meczyki.pl.

Kiepska forma

Bilans Christiana Eriksena w Interze to 39 występów, 4 bramki i 3 asysty. Portal transfermarkt.de wycenia Duńczyka na 35 mln euro.

Nici z transferu Arka Milika do Atletico. Polak musi obrać inny kierunek

Wszystko wskazuje na to, że to koniec szans na transfer Arkadiusza Milika do Atletico Madryt. Jak donoszą zagraniczni dziennikarze, w najbliższych dniach klub z Madrytu ma zasilić Moussa Dembele.

Coraz trudniejsza sytuacja Milika

O zainteresowaniu Milikiem ze strony Atletico mówiło się jeszcze w letnim okienku transferowym. Jednakże ani wtedy, ani teraz włodarze „Rojiblancos” oraz Napoli nie doszli do porozumienia. Przed kilkoma dniami mówiło się nawet, że madrytczycy złożyli propozycję za Milika opiewającą na ok. 6-7 milionów euro. Napoli bez wahania odrzuciło ofertę, dając tym samym do zrozumienia, że nie zejdą poniżej oczekiwanej kwoty 15 milionów euro.

Dembele zamiast Milika

Podana wyżej kwota 15 milionów euro najwidoczniej odstraszyła madrytczyków, którzy postanowili rozejrzeć się na rynku transferowym. Nie musieli wcale aż tak daleko szukać, ponieważ wystarczyło jedynie zajrzeć do sąsiadującej Francji, gdzie znaleźli Moussę Dembele. 24-latek do tej pory reprezentował barwy Olympique Lyon, w którym występował od 2018 roku.

– Moussa [Dembele] przyszedł do mnie i zakomunikował, że nadszedł właściwy moment na zmianę otoczenia, bo stracił u nas już trochę motywacji. Bardzo go lubię, ale trzymanie go na siłę przez następne pięć miesięcy nie miałoby sensu. Prowadzimy rozmowy z Atlético Madryt i myślę, że sam Moussa ma już z nimi ustalone warunki kontraktu – stwierdził obecny dyrektor sportowy Lyonu – Juninho.

Czas na Premier League?

Transfer Dembele do drużyny Simeone może oznaczać dla Milika tylko jedno – Polak musi zmienić kierunek możliwego transferu. Jak informowaliśmy prędzej, usługami Polaka zainteresowany jest West Ham United. Więcej o tym przeczytacie tutaj.

ZOBACZ: Zima nie zaskoczyła piłkarzy Atletico Madryt. Na trening dotarli… Fiatem! [WIDEO]

Po pieniądze za Jakuba Modera zgłosiły się… dwie Warty Poznań

Jakub Moder został sprzedany przez Lecha do Brighton za 11 milionów euro. Warta Poznań oddając pomocnika do „Kolejorza” zapewniła sobie bonus od kolejnego transferu 21-latka. Problem w tym… „Że zgłosiły się dwie” – informuje Radosław Nawrot.

Wokół transferu Polaka do Brighton zrobiło się sporo chaosu. Piłkarz dopiero w poniedziałek dotarł do Anglii. Wcześniej musiał wypełnić wszelkie należności i zrobić w Polsce badania na obecność koronawirusa. Jak się okazuje, były klub Modera również ma teraz sporo na głowie.

Dwie Warty Poznań — o co chodzi?

Obecnie w Ekstraklasie występuje Warta SA. Ona zajmuje się prowadzeniem drużyny oraz zarządzaniem sekcją piłkarską. Sęk w tym, że oprócz niej istnieje także wielosekcyjna KS Warta. Oba podmioty rozdzieliły się już jakiś czas temu.

Jakub Moder występował w Warcie w latach 2011-14. Wówczas władztwo nad sekcją piłkarską sprawiała tam KS Warta.

Komu zapłacić?

Lech jest winny byłemu klubowi 21-latka około pół miliona euro. Jak poinformował Radosław Nawrot, Warcie należy się ekwiwalent za wytrenowanie piłkarza. Co więcej, kiedy w 2014 roku Moder przechodził do „Kolejorza” w umowie zapisano procent od kolejnego transferu pomocnika.

Taka kwota byłaby dla Warty Poznań nieocenionym zastrzykiem gotówki. Problemem jednak pojawił się, kiedy po pieniądze zgłosiły się dwa podmioty.

„Potwierdzam, że KS Warta z siedzibą w Poznaniu wystąpił z roszczeniem o wypłatę dodatkowej części wynagrodzenia umownego należnego z tytułu dalszego transferu zawodnika Jakuba Modera. Należy podkreślić, że Jakub Moder opuścił Klub Sportowy „Warta” jako junior w 2014 roku, tj. kilka lat przed przejęcia sekcji piłkarskiej przez Warta Poznań S.A.” – Poinformował mecenas Łukasz Jaśkowiak, pełnomocnik KS Warta

Lech Poznań został postawiony w bardzo nieciekawej sytuacji. Klub nie wie, komu powinien wypłacić pieniądze za transfer Modera do Brighton.

„Na razie nie wiemy, komu mamy zapłacić ekwiwalent za Jakuba Modera. Jasne, że Warcie Poznań, ale nie ma jasności, której. Mamy bowiem de facto dwie Warty i obie się po te pieniądze do nas zgłosiły. Dlatego zwróciliśmy się do PZPN z prośbą o wyjaśnienie. Sami nie chcemy być sędzią w tej sprawie” – Mówił Maciej Henszel, rzecznik prasowy „Kolejorza”

Bałagan

Warta SA nie ma zamiaru dać za wygraną. Ekstraklasowicz stwierdza, że kwota od transferu należy się im, ze względu na przejęcie wszelkich spraw związanych z piłką nożną.

„Nasze stanowisko jest tu jasne: mamy dwie umowy, na mocy której Warta Poznań SA jest spadkobiercą piłkarskiej sekcji klubu. W 2018 roku podpisaliśmy umowę o przejęciu przez spółkę akcyjną od poprzednich właścicieli prawa do drużyny seniorów i dwóch najstarszych grup juniorskich. W styczniu 2020 roku natomiast przejęliśmy całość piłki nożnej w Warcie, wraz z jej aktywami i pasywami. Uważamy, że w tej sytuacji jesteśmy dla Lecha Poznań stroną w rozmowach o rozliczeniach za transfer Jakuba Modera” – Stwierdził Piotr Leśniowski, rzecznik prasowy Warty.

Portal „Interia” podaje nieoficjalnie, że w czwartek ma dojść do spotkania prezesów poznańskich klubów z przedstawicielami PZPN-u. Wówczas ma zapaść porozumienie między zwaśnionymi stronami.

Zima nie zaskoczyła piłkarzy Atletico Madryt. Na trening dotarli… Fiatem! [WIDEO]

Sobotni mecz Atletico Madryt został odwołany z powodu nadmiernych opadów śniegu. Piłkarze „Materacy” wykorzystali wolny czas na integrację, a na ostatni trening dojechali Fiatem Pandą.

Odwołany mecz Atletico Madryt – Athletico Bilbao

Ostatnie dni są niezwykle mroźne dla mieszkańców Hiszpanii. To właśnie z powodu nasilających się opadów śniegu został odwołany sobotni mecz Atletico Madryt z Athletikiem Bilbao. Stolicę Hiszpanii przykryła sześćdziesięciocentymetrowa warstwa śniegu, a stadion Rojiblancos nie nadawał się do gry. Więcej o tym pisaliśmy tutaj.

W rolach głównych poniższego nagrania znaleźli się: Thomas Lemar, Sime Vrsaljiko, Yannick Carrasco, a także Mario Hermoso. Jak widać na filmie, humor piłkarzom dopisuje, a zima im niestraszna.

Piłkarze Atletico w spokoju dotarli na trening uroczym Fiatem. Nieco mniej szczęścia mieli piłkarze Getafe, którzy na dzisiejszy mecz mieli dotrzeć uberami. Niestety, ich zima zaskoczyła i musieli oni pomagać swoim kierowcom w wypychaniu aut ze śniegu. Więcej o tym tutaj.

Robert Lewandowski o trudnych początkach kariery. „Niektórzy ludzie w Legii nie wierzyli, że kiedykolwiek wrócę do formy”

Robert Lewandowski stawiał pierwsze kroki w swojej karierze broniąc barw Legii Warszawa. Napastnika nie doceniono w Warszawie, ten jednak żmudną pracą wywalczył sobie pozycję w światowej piłce. O rozstaniu z Legią opowiedział na łamach portalu The Players’ Tribune.

Trudne początki

Lewandowski nie mógł przebić się w CWKSie. Po poważnej kontuzji pożegnano się z nim. „Lewy” trafił do Znicza Pruszków.

Doznałem wówczas poważnej kontuzji kolana i niektórzy ludzie w klubie nie wierzyli, że kiedykolwiek wrócę do formy. To był okropny czas, zapytałem, co zamierzają zrobić. Nawet nie zadali sobie trudu, aby wysłać trenera lub dyrektora sportowego, aby mi o tym powiedział. Przysłali sekretarza, który przyznał, że mogę odejść – wraca myślami do tego czasu Lewandowski.

Szereg emocji

To był jeden z najgorszych dni w moim życiu. Mojego taty już nie było. Moja kariera się rozpadała. Po otrzymaniu tej wiadomości wróciłem do samochodu, w którym siedziała moja mama. Od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Nic nie mogłem na to poradzić. Zacząłem płakać. Powiedziałem jej, co się stało. Była taka silna. Powiedziała: „OK, musimy pracować. Nie ma sensu myśleć o przeszłości. Musimy coś zrobić”. Skontaktowała się ze Zniczem Pruszków. To był dużo mniejszy klub, grali w tej samej lidze. Chcieli podpisać ze mną kontrakt już kilka miesięcy wcześniej – cytuje wypowiedź Polaka portal meczyki.pl.

Długotrwały proces i szczęśliwe zakończenie

Byłem szczęśliwy, że wciąż mnie chcieli. Poszedłem tam i zacząłem regenerację. Byłem w tak złym stanie, że nie mogłem nawet normalnie biegać. Jedna z moich nóg pozostawała w tyle za drugą, jakbym miał worek cementu wokół kostki. Wyglądało to komicznie. Byłem w polskiej trzeciej lidze, próbując sobie przypomnieć, jak się biega. Potrzebowałem dużo czasu na dojście do formy. Ale kiedy to zrobiłem, zacząłem seryjnie strzelać gole. Cztery lata później byłem już bombardowany ofertami z zagranicy – kończy Polak.

Po pobycie w Zniczu Pruszków Robert Lewandowski trafił do Lecha Poznań. Później przeszedł do Borussii Dortmund gdzie zaczął podbijać Bundesligę. Ostatnio został zwycięzcą plebiscytu sportowca roku w Polsce organizowanego przez Przegląd Sportowy.

Znalazł się nowy chętny na Milika! Kierunek: Anglia

Saga transferowa z Milikiem zdaje się nie mieć końca. Według nowych informacji zainteresowany usługami Polaka jest West Ham United.

Co dalej z Milikiem?

Arkadiusz Milik ostatnie spotkanie w barwach Napoli rozegrał 8 sierpnia 2020 roku! Polak został odsunięty od składu, ponieważ nie chciał przedłużyć kontraktu. Umowa 26-latka kończy się w czerwcu, a zimowe okienko jest ostatnią szansą dla Azzurrich aby zarobić na nim jakiekolwiek pieniądze.

Na temat możliwych kierunków transferowych Milika powstało już wiele artykułów. Polaka łączono już z m.in. Atletico Madryt, Juventusem, Tottenhamem, AS Romą czy Sevillą. Wszystkie rozmowy kończyły się fiaskiem ze względu na wygórowane oczekiwania finansowe 26-latka bądź Napoli.

Jednak Anglia?

Do gry o Milika wszedł kolejny klub. Według RAI usługami polskiego napastnika zainteresowany jest West Ham United. Włoska telewizja poinformowała, że Młoty zaproponowały 7 milionów euro za 26-latka. Narazie nie znamy stanowiska Napoli w tej sprawie.

Kiedy (i czy w ogóle) Podolski dołączy do Górnika Zabrze? „Górnik jest moim priorytetem”

Powyższe pytanie od kilku lat zadaje sobie wielu polskich kibiców. O dołączeniu Podolskiego do Górnika póki co ani widu, ani słychu, jednak 35-latek mówi, że wciąż myśli o grze dla Górnika.

Były reprezentant Niemiec jednak nie dołączy do Wieczystej

W ostatnich dniach powstała plotka dot. rzekomego transferu Lukasa Podolskiego do Wieczystej Kraków. Po kilku dniach plotka ta okazała się jednak kłamstwem. W wywiadzie dla WP Sportowe Fakty aktualny piłkarz Antalyasporu wypowiedział się nt. wspomnianej plotki.

– Na żaden sparing Wieczystej się nie wybieram, to kompletna głupota – przyznaje Podolski.

–  Sławek zachwala ten klub, Kraków, wiem, że dobrze mu się tam wiedzie. Kilka tygodni temu pytał mnie SMS-em, czy przychodzę do nich. Jak mówię, chwali miasto i projekt, ale rozmawiamy o tym raczej w żartach. Ja mu też w żartach coś odpowiedziałem na temat gry w Krakowie i tak to się toczy – dodaje 35-latek.

Kiedy Podolski dołączy do Górnika?

Od kilku lat mówi się o tym, że Lukas chciałby przed emeryturą dołączyć do Górnika Zabrze. Z roku na rok kibice powoli tracą nadzieję na to, że do transferu dojdzie. Aktualny kontrakt Niemca z polskimi korzeniami obowiązuje do końca czerwca 2021 roku. Być może po wygaśnięciu kontraktu pojawiłaby się okazja, na zakontraktowanie 35-latka.

– W Polsce priorytetem dla mnie jest Górnik Zabrze. Ja wiem, że część kibiców uważa, że tak mówię dla żartów, że to „bla bla bla”. No nie! Tylko że tu trzeba usiąść i poważnie porozmawiać. W Górniku chyba wiedzą, kiedy kończy mi się kontrakt z Antalyasporem – opowiada „Poldi”.

–  Z automatu nie skreślam nikogo. Jeśli ktoś chciałby do mnie przyjechać do Antalyi i porozmawiać, to ja porozmawiam z każdym. A na końcu zobaczę, co mam na stole i zadecyduję – dodaje.

TUTAJ NA BIEŻĄCO INFORMUJEMY O SYTUACJI KLUBOWEJ PODOLSKIEGO


TROLLNEWSY I MEMY