NEWSY I WIDEO

Timo Werner o strzelaniu bramek: – To jak z podrywaniem dziewczyn na imprezie

Pierwszy sezon Timo Wernera należy uznać za swego rodzaju aklimatyzację w zespole. Niemiecki napastnik w obecnej kampanii nie zachwyca zbyt wysoką formą, jaką prezentował jeszcze w barwach RB Lipsk. Timo porównał chęć strzelania goli do… podrywania dziewczyn na dyskotece.

Chelsea wykupiła Timo Wernera z RB Lipsk przed rozpoczęciem sezonu 2020/2021, płacąc za niego w granicach 53 milionów euro. Na niemieckiego napastnika skrupulatnie stawiał Frank Lampard, a Thomas Tuchel również darzy go dość dużym zaufaniem. W trwającym sezonie Werner zagrał aż 40 spotkań w pierwszej drużynie Chelsea i strzelił w nich 10 bramek. Do tego dołożył aż 12 asyst, co sumując razem, daje nam całkiem dobry wynik. Mimo to Niemiec zapadł w pamięć kibicom „The Blues” głównie ze względu na seryjnie marnowane dogodne sytuacje. Do tego doszła seria 14 spotkań z rzędu bez strzelonej bramki.

Timo Werner o zmianie trenera

W trakcie sezonu włodarze Chelsea postanowiło zrezygnować z usług Franka Lamparda i postanowili zakontraktować Thomasa Tuchela. Decyzja o zmianie trenera okazało się strzałem w dziesiątkę, gdyż gra „The Blues’ uległa znacznej poprawie.

– Chyba każdy widzi, jak wiele pozmieniał Thomas [Tuchel – przyp. red.] jeżeli chodzi o zawodników i styl gry w porównaniu do poprzedniego menedżera. Ostatecznie uważam, że zmiana systemu gry miała największy wpływ na naszą grę. Teraz gramy trójką obrońców i nie tracimy wielu bramek, co jest bardzo ważne – ocenił Timo Werner.

– W Niemczech mówimy, że dobrym atakiem wygrywa się mecze, ale dobrą obroną wygrywa się trofea. Ostatnio najczęściej wygrywamy mecze wynikiem 1:0 lub 2:0, więc należy tutaj podkreślić świetną współpracę w defensywie – dodał Niemiec.

Strzelanie bramek jak podrywanie dziewczyn?

Wróćmy jednak do wspomnianej już przez nas kwestii strzelania bramek przez Timo Wernera. Statystyki Niemca na papierze nie wyglądają aż tak źle, jakby się mogło wydawać, jednak szczególnie kłuje w oczy brak skuteczności napastnika. Piłkarz porównał zdobywanie goli do… podrywania dziewczyn.

– To jak z podrywaniem dziewczyn na imprezie. Pewnego dnia idziesz tam i nic nie potrafisz zdziałać, bo za bardzo chcesz. Idziesz innego dnia, stoisz sobie na boku i podchodzi do ciebie 100 dziewczyn. Podobasz im się, bo ci nie zależy – porównał Timo Werner.

Włoskie media zachwycone Zieliński. „Oglądanie go to przyjemność”

Piotr Zieliński cały czas imponuje. Polak wyglądał świetnie w czwartkowym spotkaniu Napoli przeciwko Lazio. Według włoskich mediów zasłużył na noty rzędu 6,5 i 7,5.

Warzą się losy piłkarzy

Wygrana Napoli z Lazio była kluczowa dla Azzurrich w kontekście walki o awans do Ligi Mistrzów. Aurelio De Laurentiis będzie zmuszony do sprzedaży największych gwiazd, jeśli neapolitańczycy nie zakwalifikują się do elitarnych rozgrywek.

Azzurri wygrali z Lazio 5:2. Asystę przy jednej z bramek zaliczył Piotr Zieliński. Według mediów z Półwyspu Apenińskiego Polak rozegrał bardzo dobre spotkanie. Przyznano mu noty pomiędzy 6,5 i 7,5 na 10.

– Popisał się piękną asystą przy trafieniu Mertensa, choć takich momentów miał trochę za mało – ocenili Polaka dziennikarze La Gazzetty dello Sport (nota 6.5).

– Jest znakomitym kreatorem gry, co pokazało podanie do Belga z bocznego sektora, gdy najpierw piętką okiwał rywala, później precyzyjnie dograł. Oglądanie go to przyjemność. Artysta Piotr Zieliński – napisali eksperci z portalu tuttomercatoweb.com (nota 7,5).

Walka o byt w elicie

Czwartkowa wygrana Napoli przybliżyła ich do celu, jakim jest pierwsza czwórka i gra w Champions League. Azzurri zajmują 5. lokatę w tabeli Serie A. Do czwartego Juventusu tracą dwa punkty.

Świetny sezon Polaka

Dla Piotra Zielińskiego to najlepsza kampania w karierze. Polak zanotował w sezonie 2020/2021 aż 41 występów, w których zdobył 8 bramek i dopisał 10 asyst.

Źródło: TVP Sport

Główny sponsor Superligi się wycofuje! Czy to definitywny koniec projektu?

Brytyjski dziennikarz Tariq Panja z “The New York Times” poinformował o wycofaniu się z Superligi dotychczasowego inwestora – JP Morgan. Jeden z największych holdingów na świecie miał przekazać Superlidze ponad 3 miliardy euro. Amerykański bank inwestycyjny żałuje swojej decyzji.

JP Morgan wycofuje się z Superligi!

Głównym motorem napędowym dla powstania Superligi był amerykański holding finansowy JP Morgan, który miał przekazać kwotę w granicach 3-4 miliardów euro na uruchomienie rozgrywek. Negatywne głosy napływające ze strony społeczności piłkarskiej spowodowały, że Amerykanie wycofali się z inwestycji. Krytyczne komentarze dochodziły nie tylko ze strony kibiców, ale również piłkarzy, trenerów oraz ekspertów.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: „Nic nie wiedziałem o projekcie Superligi”. Szokujące słowa dyrektora sportowego Milanu

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Właściciel Liverpoolu przeprasza za zamieszanie związane z Superligą. „Chcemy odbudować wasze zaufanie”

Zdecydowanie pomyliliśmy się w ocenie tego, jak ten projekt zostanie odebrany przez całą społeczność piłkarską i jaki może wywrzeć wpływ na przyszłość. Wyciągniemy z tego wnioskiprzekazał rzecznik prasowy JP Morgan.

https://twitter.com/tariqpanja/status/1385516012347461638

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Zmiany w Lidze Mistrzów szybciej niż zapowiadano? Kiedy reforma UEFA wejdzie w życie?

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Mioduski dosadnie o Perezie: „Nie znam drugiej osoby z tak wielkim ego”

Kwota 3-4 miliardów euro miała zostać podzielona na wszystkie kluby założycielskie Superligi. W ciągu kolejnych 23 lat kluby tworzące Superligę miały zwrócić JP Morgan kwotę w wysokości 6.1 miliarda euro. Rocznie największe kluby miały zwracać około 264 milionów euro. Ponadto co 12 miesięcy kluby Superligi miały przekazywać co najmniej 400 milionów euro rocznie na cele charytatywne.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Joan Laporta nie traci nadziei. „Projekt Superligi nadal istnieje”

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Florentino Perez: Jeśli ktoś myśli, że Superliga przestała istnieć, to się myli

Tomaszewski o powrocie Lewandowskiego. „Niech już nie napala się na pobicie tego rekordu”

Jan Tomaszewski udzielił wywiadu portalowi Super Express. Legendarny bramkarz reprezentacji Polski przedstawił swoją opinię na temat powrotu Roberta Lewandowskiego. „Tomek” uważa, że Bawarczycy powinni oszczędzać polskiego napastnika, ponieważ obawia się o jego zdrowie podczas turnieju EURO 2020.

Wraca po przerwie

Na najbliższą sobotę (24 kwietnia) zaplanowano powrót Roberta Lewandowskiego na niemieckie boiska. Polak przez cztery tygodnie leczył kontuzję, której nabawił się podczas spotkania reprezentacji Polski z Andorą.

Zobacz również: Robert Lewandowski potwierdził powrót do gry! „Widzimy się…”

Obawy przed przeciążeniem

Jan Tomaszewski obawia się, że Robert Lewandowski będzie grał na tyle intensywnie, że narazi swoje zdrowie.

Walka o rekord

Przypomnijmy, że Polak walczy o pobicie rekordu Gerda Muellera z sezonu 1971/1972, kiedy strzelił 40 bramek w Bundeslidze. „Lewy” na razie strzelił 35 goli w bieżącym sezonie. Na poprawę wyniku zostaną mu cztery spotkania.

Legendarny bramkarz ma nadzieję, że Niemcy oszczędzą Lewandowskiego, by ten mógł w zdrowiu uczestniczyć na EURO 2020.

– Robert chce grać, bo zamierza pobić rekord Muellera. Mam nadzieję, że Niemcy będą go oszczędzali. Niech już nie napala się na pobicie tego rekordu, niech będzie drugi. Niech to mu nie przysłoni przyszłości, przede wszystkim zdrowotnej – stwierdził 73-latek.

Zobacz również: Tomaszewski wskazał największy błąd Sousy. „Przegraliśmy tym pierwsze miejsce w grupie”

Źródło: Super Express

WEEKENDOWY BONUS 400 PLN W NOBLEBET

Od piątku (23.04.2021 od 10:00) do poniedziałku (26.04.2021 do 23:59) Noblebet będzie oferował bonus reload 50% do 400 PLN (z mnożnikiem) pod nazwą: WEEKENDOWY BONUS 400 PLN.
Bonus w zakładce “Wpłata” widoczny będzie dla wszystkich graczy, którzy dokonali minimum jednego depozytu.
Co zrobić, aby skorzystać z bonusu?
  1. Dokonaj wpłaty za minimum 10 PLN zaznaczając bonus “WEEKENDOWY BONUS 400 PLN” – dostępny w zakładce WPŁATA.
  2. Po wybraniu bonusu otrzymasz 5% swojego depozytu, z mnożnikiem kursu całkowitego “x10”.
  3. Przygotuj zakład kombinacyjny o kursie łącznym 3.00 lub większym (minimalny kurs 1.30 na każdą z selekcji), a następnie aktywuj swój kupon klikając pole “Wygrane x10”.

Szczegóły i regulamin promocji znajdziecie TUTAJ.

Zarejestruj się w Noblebet i odbierz bonus od trzech pierwszych depozytów do 2000 zł. Po rejestracji przez pierwszy miesiąc grasz bez podatku! Kliknij TUTAJ.

Szymon Marciniak wyjaśnił powód nieobecności na Euro 2020. Poważna choroba arbitra

Kilka dni temu Polskę obiegła informacja o nieobecności Szymona Marciniaka podczas nadchodzących mistrzostw Europy. Jeden z najbardziej uznanych sędziów w naszym kraju wyjaśnił, że wystąpiła u niego bardzo poważna choroba.

Choć wiele osób było zaskoczonych nieobecnością nazwiska „Marciniak” na liście arbitrów jadących na Euro 2020 sam zainteresowany wiedział o tym od dawna. W rozmowie z „Interią” wyjaśnił, czemu tak się to potoczyło. Zdradził także dokładną przyczynę „pominięcia go” przez UEFA.

Trzech Polaków

Komisja Sędziowska wybrała w sumie 18 sędziów, którzy poprowadzą mecze na mistrzostwach Europy. Mimo braku Marciniaka na turnieju pojawią trzy polskie nazwiska wśród arbitrów. Mowa o: Pawle Gilu (sędzia VAR) oraz o Marcinie Bońku i Bartoszu Frankowskim (sędziowie pomocniczy).

Nieobecność Marciniaka wywołała delikatny szok. Wcześniej polski sędzia prowadził mecze na imprezach międzynarodowych. W CV ma udział w mistrzostw Europy 2016 oraz na mundialu 2018 w Rosji.

Problemy zdrowotne

W rozmowie z „Interią” Szymona Marciniaka zapytano o powody braku powołania od Komisji Sędziowskiej UEFA. Arbiter wyjaśnił, że o takiej decyzji wiedział od dawna. Podyktowały ją problemy zdrowotne 40-latka.

– Od razu poinformuję więc tych, którzy już chcieliby pogrzebać Marciniaka i świętują jego koniec: za wcześnie na to. O tym, że nie znajdę się na liście, wiedziałem od dawna. Decyzja została podjęta na początku kwietnia po moich kolejnych badaniach – zaznaczył.

– W kwietniu była możliwość, abym sędziował jeden z ćwierćfinałów europejskich pucharów, ale nie dostałem meczu. I wtedy zrozumiałem, że stracę Euro. Na drodze stanęły mi problemy zdrowotne. Przechorowałem COVID-19. […] Zachorowałem na tachykardię, która zaburza rytm pracy serca. […] To nie jest coś, co można wyleczyć w tydzień tak jak przeziębienie – wyjawił Marciniak.

– Będę brutalnie szczery: różnica intensywności pracy w Ekstraklasie, a na Euro, jest ogromna. Dlatego nikt w UEFA nie chciał podejmować ryzyka i wysyłać mnie na turniej albo mecze play-off Ligi Mistrzów. Rozumiem to i nie mam pretensji. Wiem, że w życiu są ważniejsze rzeczy niż praca i sędziowanie, choć muszę przyznać, że dwa ostatnie lata są dla mnie bardzo ciężkie – dodał.

Lucky Loser Bundesliga w Totolotku!

Zmagania na finiszu rozgrywek Bundesligi zapowiadają się niezwykle ciekawie. Kto znajdzie się w czołowej czwórce? Kto spadnie do 2. Bundesligi? Czy Robert Lewandowski pobije rekord bramek Gerda Muellera? Totolotek uruchomił promocję Lucky Loser obejmującą właśnie te rozgrywki!

Postaw min. 33 PLN, w przypadku przegranej otrzymasz bonus 33 PLN

Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się klikając TUTAJ i odbierz 500 zł bonusu od depozytu!

Zasady:

  • Na kuponie wyłącznie 1. BUNDESLIGA (mecze rozgrywane 24-25.04.21)
  • Obrót 1 raz po kursie min. 2.00
  • Bonus ważny 7 dni do wykorzystania na dowolny sport
  • Bonus nie może być wykorzystany na zakłady systemowe
  • Użytkownik może otrzymać 1 bonus
  • Kampania dla nowych i obecnych graczy

Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się klikając TUTAJ i odbierz 500 zł bonusu od depozytu!

Oficjalnie. Wiadomo, gdzie zagrają Polacy na Euro. Miasta dzieli 4500 kilometrów…

Ani Dublin, ani Bilbao. Reprezentacja Polski będzie rozgrywać swoje mecze na Euro 2020 w Sewilli i Sankt Petersburgu. Miasta dzieli od siebie 4500 kilometrów.

Od dłuższego czasu nie było wiadomo, gdzie „Biało-Czerwoni” zmierzą się ze swoimi rywalami podczas nadchodzących mistrzostw Europy. W piątek Zbigniew Boniek przekazał jednak oficjalną informację.

Było 2000 kilometrów, jest 4500 kilometrów

Początkowo arenami zmagań reprezentacji Polski miały być Aviva Stadium w Dublinie oraz San Mames w Bilbao. Ostatecznie jednak przez różnego rodzaju turbulencje musiało dojść do zmiany stadionów.

W ten sposób Polacy pierwsze spotkanie na Euro ze Słowacją rozegrają w Sankt Petersburgu. Stamtąd skierują się natomiast do Sewilli, aby zmierzyć się z Hiszpanami. Następnie natomiast będą musieli wrócić do Rosji na mecz ze Szwecją, kończący fazę grupową.

https://twitter.com/BoniekZibi/status/1385518978743902208

Pierwotny układ miast-gospodarzy ułożył się dla nas nieźle. Dublin i Bilbao dzieli od siebie 2000 kilometrów. W porównaniu do odległości między Sewillą a Sankt Petersburgiem jest to już aż 4500 kilometrów.

https://twitter.com/BorekMati/status/1385525360679432197

Robert Lewandowski obawiał się dłuższej przerwy. „A co gdyby zagrożony był występ na EURO?”

Robert Lewandowski udzielił wywiadu portalowi WP Sportowe Fakty. Napastnik Bayernu Monachium przyznał, że myślał, iż kontuzja z meczu przeciwko Andorze może go wykluczyć z udziału w EURO 2020.

Wróci niebawem

Robert Lewandowski doznał urazu w marcowym spotkaniu reprezentacji Polski z Andorą (3:0). Polak musiał pauzować przez cztery tygodnie. Według najnowszych doniesień „Lewy” wróci na boisko w najbliższą sobotę. Bayern zagra wówczas z Mainz.

Czuł, że czeka go przerwa

Kapitan biało-czerwonych przyznał na łamach WP Sportowe Fakty, że obawiał się dłuższej pauzy. Liczył jednak, że to nie może być na tyle groźny uraz, by pauzować dłużej niż kilkanaście dni.

– Od razu po meczu z Andorą wiedziałem, że czeka mnie pauza. Czułem to już w momencie, gdy szedłem na badanie. Bardzo liczyłem na to, że uraz nie zabierze mi wielu tygodni – przyznał Lewandowski na łamach portalu WP Sportowe Fakty.

– Człowiekowi przychodzą jednak różne myśli do głowy. „A co, gdyby kontuzja była poważniejsza? A gdyby trzeba było pauzować dwa miesiące? Gdyby przepadła końcówka ligi i zagrożony był występ w mistrzostwach Europy?”. To by dopiero było rozczarowanie…

– Każdy piłkarz, który przez kontuzję nie może zagrać na EURO albo mundialu, przeżywa zawód. To tak, jakby cząstka ciebie uległa zamrożeniu. Albo zniknęła. Ból musi być wtedy okropny – zakończył napastnik Bayernu Monachium.

Robert Lewandowski w bieżącym sezonie rozegrał dla Bawarczyków 36 spotkań. W tym czasie strzelił 42 bramki oraz zanotował 8 asyst. Według portalu transfermarkt.de w bieżącej kampanii Polak strzela średnio co 72 minuty.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Drugie życie Lingarda. Piękne słowa 28-latka. „Teraz czuję się niesamowicie”

Jesse Lingard po wypożyczeniu do West Hamu stał się gwiazdą Premier League. Anglik od opuszczenia Old Trafford wygląda jak zupełnie inny piłkarz. Jak sam przyznaje – wcześniej zmagał się z problemami z mentalnością. 

28-latek niedawno był jedynie pobocznym zawodnikiem w Manchesterze United. Od przejścia do West Hamu jego kariera nabrała jednak niesamowitego rozpędu. Ofensywny pomocnik w dziesięciu meczach strzelił dziewięć bramek i zanotował cztery asysty. Wcześniej w barwach „Czerwonych Diabłów” nie rozegrał nawet minuty.

Chciał rzucić piłkę

Jesse Lingard przyznał ostatnio, że ma za sobą tragiczny okres. Ole Gunnar Solskjaer nie miał do niego zaufania, co z kolei pogłębiało jego problemy mentalne. 28-latek zdradził również, że rozważał nawet zakończenie kariery piłkarskiej.

– Nie chciałem grać. Myślami byłem gdzie indziej i zupełnie nie koncentrowałem się na piłce. To miało wpływ na moją formę. W trakcie pandemii oglądałem swoje mecze z czasów mistrzostw świata i mówiłem sobie: „Tak, to prawdziwy Jesse Lingard” – przyznał piłkarz West Hamu.

– Otworzyłem się przed działaczami Manchesteru i klub starał się mi pomóc. Łatwo mogłem się poddać, szczególnie w trakcie pandemii, ale się zawziąłem i chciałem być szybszy, lepiej przygotowany niż inni. Ale nie było mi łatwo. Brat ze mną mieszka. Raz nagrał film, na którym po prostu gapię się w powietrze przez kilka minut. Zastanawiałem się, co się dzieje. Ale nawet brat nie wiedział, z czym się wtedy zmagałem – dodał.

Lingard w West Hamie otrzymał drugie życie. W porównaniu do pobytu w Manchesterze wygląda teraz jak zupełnie inny piłkarz. Przekłada się to także bezpośrednio na formę „Młotów”. Ekipa Davida Moyesa okupuje 5. miejsce Premier League i walczy o grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.

– Czuję, że ja i mama nauczyliśmy się, że kiedy się otwierasz, czujesz się jak motyl: opuszczasz kokon i możesz rozłożyć skrzydła, latać. Teraz czuję się niesamowicie. Problemy mam za sobą i mogę skupić się wyłącznie na piłce – podsumował Lingard.

Tomaszewski wskazał największy błąd Sousy. „Przegraliśmy tym pierwsze miejsce w grupie”

Do pierwszego meczu reprezentacji Polski na Euro pozostały niecałe dwa miesiące. Do tej pory „Biało-Czerwoni” pod wodzą Paulo Sousy rozegrali trzy spotkania. Jan Tomaszewski w rozmowie z „Super Expressem” skrytykował Portugalczyka za niezrozumiałe decyzje personalne dokonane w poprzednich starciach.

Polacy w pierwszym meczu eliminacji mistrzostw świata 2022 zremisowali z Węgrami (3-3). W drugim meczu pokonali Andorę (3-0), zaś w ostatnim przegrali z Anglią na Wembley (1-2). Tomaszewski ma do selekcjonera jeden problem, który rzutuje na jego dotychczasową pracę z kadrą.

Za dużo rotacji

Według byłego bramkarza Sousa dokonywał w marcowych meczach zbyt wielu zmian personalnych. 73-latkowi nie podoba się to, że nie wiadomo, kim chcemy grać na nadchodzącym Euro.

– My w tej chwili szukamy podstawowej jedenastki na Euro, a potem na mistrzostwa świata. Nie ma tej jedenastki. Byłem i jestem za Sousą, taktyka jest OK, ale bez sensu jest dobór zawodników. W pierwszych trzech meczach było pomieszanie z poplątaniem – stwierdził Tomaszewski w rozmowie z Przemysławem Ofiarą.

– Ja po prostu żądam, żeby to poukładał! Co on ma tutaj do układania? Na Boga! Niech się zdecyduje, jak mamy grać i kim. Niedawno wpadł na szatański pomysł, żeby dwoma dziewiątkami grać na Anglików! W rezultacie w środku pola rywale grali z nami w dziada. A wystawienie Roberta w pomocy w meczu z Andorą było samobójstwem. Jestem przekonany, że Bayern ma o to ogromne pretensje do Sousy – dodał.

Tomaszewski uważa, że pierwsze miejsce w naszej grupie eliminacyjnej już nam uciekło. Były bramkarz sądzi, że Polakom pozostała jedynie walka o baraże.

– Sousa wynajdywał zawodników – w jednym meczu grali, w drugim siedzieli na trybunach, w trzecim grają z Anglikami… Praktycznie przegraliśmy tym pierwsze miejsce w grupie! Pozostają nam tylko baraże. Tu już nie można popełnić błędu – podsumował na łamach „Super Expressu”.

Mioduski dosadnie o Perezie: „Nie znam drugiej osoby z tak wielkim ego”

W czwartek na portalu Meczyki.pl ukazał się wywiad Tomasza Włodarczyka z Dariuszem Mioduskim. Właściciel Legii Warszawa opowiedział m.in. o trwającym od kilku dni zamieszaniu z Superligą oraz szansach Wojskowych na awans do europejskich pucharów.

Spisek za plecami kolegów

Andrea Agnelli, szef Juventusu, jeszcze do niedawna piastował stanowisko prezesa Europejskiego Stowarzyszenia Klubów. ECA wypracowała wraz z UEFĄ nowy format Ligi Mistrzów. Jak się później okazało, Włoch był jednym z twórców Superligi, jednak szybko zrezygnował ze swojego pomysłu.

– Tego dnia spotkaliśmy się na wideokonferencji. Trwała ona kilka godzin i wydawało się, że to tylko miła formalność kończąca nasze wielomiesięczne wysiłki. Wspólnie z Andreą pracowałem bardzo blisko, aby nowy format Ligi Mistrzów był udanym kompromisem dla dużych i mniejszych klubów, których interesy reprezentuję. Okazało się, że jednak wszystko, co mówił w ostatnim czasie było kłamstwem, bo na boku pracował nad zupełnie innym projektem – wspomina Mioduski.

Do niedzieli wydawało się, że wszystko jest okej. Jednak o 7:30 rano odebrałem telefon od Aleksandra Cefrerina, prezydenta UEFA, który zszokował mnie informacją, że dzieje się coś niedobrego i część klubów planuje stworzyć osobne rozgrywki. Od ponad godziny byłem na nogach, a wydawało mi się, że to jakiś nieprzyjemny sen. Z biegiem czasu spływały kolejne informacje, które jedynie potwierdzały, że Superliga staje się faktem – dodał.

Niewypał

Superliga upadła w mniej, niż 48 godzin. Z rozgrywek powoli zaczęły wykruszać się pojedyncze zespoły, aż w końcu okazało się, że nie ma komu grać. Choć dzisiaj UEFA jest spokojna o swoją przyszłość, to jeszcze na początku tygodnia w ich strukturach panował lekki niepokój.

– Jeszcze w poniedziałek byłem bardzo zaniepokojony. Przekonany, że batalia prawna będzie ciągnęła się miesiącami, a może nawet latami, co oczywiście miałoby drastyczne konsekwencje na cały piłkarski ekosystem. Buntownicy chyba jednak nie spodziewali się aż tak dużej solidarności środowiska, co było akurat świetną sprawą w całym tym zamieszaniu. Myślę, że moi niedawni koledzy żyli w bańce. Oderwani od rzeczywistości. Otoczeni potakiwaczami nie spodziewali się, że ich projekt zostanie aż tak fatalnie przyjęty. Kluczowe było zachowanie Anglików, którzy musieli otrzymać poważną groźbę konsekwencji legislacyjnych w swoim kraju. Kiedy po kolei kluby Premier League zaczęły rezygnować z udziału w Superlidze, stało się jasne, że nie ma ona racji bytu – przyznał właściciel Legii Warszawa.

Niedoceniony Perez?

Florentino Perez był głównym pomysłodawcą Superligi. Prezes Realu Madryt w jednym z wywiadów przyznał, że piłka nożna czeka na rewolucję. Wiele wskazuje na to, że Hiszpanowi zależało na przejęciu monopolu od UEFY. Dzięki temu Real Madryt i inne zadłużone kluby mogłyby spłacić długi powstałe m.in. przez ogromne zobowiązania wobec swoich zawodników.

– Nie znam drugiej osoby z tak wielkim ego jak Perez. Jest bardzo skupiony na sobie i potrzebach najbliższego otoczenia. Egoistyczny w działaniach i jak wspomniałem wcześniej – oderwany od rzeczywistości. Jak to możliwe, że opowiada o tym, że futbol powinien się zmienić, bo trzeba dostosować go do współczesnych wymagań młodego odbiorcy? Gwarantuję, że sam nie ma o tym pojęcia i ktoś podsunął mu te formułki. To w ECA zrobiliśmy dokładne badania na ten temat i wiemy, że futbol wymaga zmian. Ale Superliga na pewno nie była odpowiedzią na te potrzeby – powiedział Mioduski.

57-latek zdradził, że Florentino Perez nie mówi po angielsku i na wszystkie spotkania europejskich klubów wysyła swojego zastępcę.

Legia > kelnerzy?

Środowym zwycięstwem nad Piastem Gliwice Legia Warszawa zapewniła sobie 40. medal Mistrzostw Polski i coraz pewniejszym krokiem zmierza po kolejny triumf w rozgrywkach. Dariusz Mioduski wierzy, że po kilku latach przerwy uda się w końcu zagrać w fazie grupowej europejskich pucharów.

– Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Pandemia dała nam mocno w kość. Budżet Legii skurczył się przez nią o 30 procent, a koszta nie spadły tak drastycznie. Musimy sobie z tym radzić. Mimo to walczymy. Do Warszawy nie zawita raczej szejk z workiem pieniędzy więc musimy budować swoją pozycję poprzez ranking. Zacząć grać regularnie w pucharach. Fazie grupowej Ligi Europy i Ligi Konferencji, która startuje w nowym sezonie. Nie tylko my, ale jeszcze jeden polski klub. Wierzę, że nas na to stać, bo wbrew powszechnej opinii widzę, że Ekstraklasa staje się coraz lepsza. Musimy robić krok po kroku w górę. Przez budowanie silnego rankingu nasza droga do Ligi Mistrzów będzie znacznie krótsza. Tu nie będzie cudu – zakończył.

Źródło: Meczyki.pl

Jose Mourinho trenerem w Brazylii? Zaskakujące słowa Rivaldo

Na początku bieżącego tygodnia Tottenham zwolnił Jose Mourinho. Wystarczyło zaledwie kilka dni, żeby rozpoczęły się spekulacje na temat kolejnej pracy dla Portugalczyka. Legendarny Brazylijczyk Rivaldo stwierdził, że „Mou” mógłby zmienić kontynent i trenować klub z Ameryki Południowej.

Jose Mourinho uchodził za jednego z najlepszych szkoleniowców na świecie, jednak w ostatnich latach jego notowania znacząco spadły. Portugalczyk po zwolnieniu z Tottenhamu przyznał, że nie potrzebuje przerwy od futbolu.

Zaskakujące słowa Rivaldo – Mourinho zmieni kontynent?

Na temat nowej pracy dla Jose Mourinho wypowiedział się jego przyjaciel, Rivaldo. Brazylijczyk twierdzi, iż Portugalczyk jest fantastycznym menadżerem, nie musi nikomu nic udowadniać i niedługo może się spodziewać telefonów z ofertami.

– Uważam go za wspaniałą osobę. Jego telefon powinien wkrótce zacząć dzwonić z nowymi ofertami. Słyszałem nawet o potencjalnej przeprowadzce do jednego z brazylijskich klubów. To może być idealna okazja dla tego zespołu, aby spróbować dokonać tak wielkiego podpisu. Byłoby to miłe doświadczenie dla Mourinho po tylu latach w Europie, aby spróbować narzucić swoje mistrzostwo Ameryce Południowej – twierdzi Rivaldo.

Krótka przygoda z Kogutami

Jose Mourinho prowadził Tottenham od listopada 2019 roku do kwietnia 2021 roku. Warto jednak uwzględnić fakt, że podczas tego okresu trwała pandemiczna przerwa. Portugalczyk w swoim CV ma prowadzenie takich klubów jak Chelsea, Real Madryt, Manchester United, FC Porto czy Inter. W Tottenhamie zdobywał średnio 1,77 punktów na mecz.


TROLLNEWSY I MEMY