NEWSY I WIDEO

Pełnomocnik PZPN żałuje zwolnienia Michniewicza. „To był błąd”

Radosław Michalski był gościem w programie „Dwa Fotele” na antenie „Meczyków”. Pełnomocnik PZPN ds. kadry wypowiedział się między innymi na temat Czesława Michniewicza. Działacz uważa, że jego zwolnienie było błędem.




Kadra bez Michniewicza

Czesław Michniewicz wraz z końcem 2022 roku przestał być selekcjonerem reprezentacji Polski. Jego następcą został Fernando Santos, który popracował do września. Następnie kadrę przejął Michał Probierz.




Bartosz Salamon zawieszony na 8 miesięcy. Do gry wróci już wkrótce. „To bardzo korzystne rozstrzygnięcie” [CZYTAJ]

Radosław Michalski na antenie „Meczyków” wypowiedział się między innymi na temat zwolnienia byłego trenera Legii Warszawa. Według działacza Michniewicz nie powinien być osamotniony.




– Uważam, że PZPN popełnił wiele błędów. Zostawiliśmy Michniewicza samego. Mogliśmy wziąć wtedy do związku nowych ludzi, którzy mogli przejąć zadania [dot. komunikacji w kadrze – przyp. red] i coś odświeżyć. Michniewicz miał sprawdzoną drużynę, wiedział, na co stać zawodników – powiedział Radosław Michalski.

– Sądzę, że nie powinniśmy byli go zmieniać. To był błąd. Trzeba zdawać sobie sprawę, że praca w reprezentacji nie jest łatwa. Miał doświadczenie, które trudno zdobyć. Przykładem Michał Probierz, który mówił: „dzięki Bogu, że byłem w U-21, bo narobiłbym wiele baboli. To inna specyfika pracy, trzeba się tego nauczyć” – dodał.




Źródło: Meczyki.pl

Bartosz Salamon zawieszony na 8 miesięcy. Do gry wróci już wkrótce. „To bardzo korzystne rozstrzygnięcie”

Bartosz Salamon otrzymał karę zawieszenia w wysokości 8 miesięcy. Sankcja liczona jest jednak od kwietnia, w związku z tym polski piłkarz do gry wróci już w grudniu. Sytuację skomentował dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej.




Wiosną tego roku Bartosz Salamon został poddany testom antydopingowym po jednym z meczów Ligi Konferencji Europy. Niespodziewanie wyniki wykazały u piłkarza obecność niedozwolonych substancji. Od samego początku sprawy 32-latek podtrzymywał, że jest w tej sprawie niewinny i nie przejmował świadomie zakazanych substancji. Tuż po ich wykryciu piłkarz został zawieszony przez UEFA do czasu wyjaśnienia sprawy.




Sprawa ciągnęła się przez wiele miesięcy. Dziś poznaliśmy zakończenie tej historii. Lech Poznań poinformował o tym w swoich mediach społecznościowych. UEFA zdecydowała się nałożyć karę na Salamon w postaci zawieszenia na 8 miesięcy. Sankcja jest jednak liczona od czasu początku zawieszenia zawodnika. Tym samym Bartosz będzie mógł wrócić do gry już 13 grudnia.




Całe zamieszenie na łamach „WP Sportowe Fakty” skomentował dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej, Michał Rynkowski. Szef POLADA stwierdził, że kara dla piłkarza jest całkiem pobłażliwa. Bowiem przepisy antydopingowe są mocno surowe. Zdaniem Rynkowskiego Salamon mógł przyjąć niedozwoloną substancję nieświadomie.

– Dla zawodnika to bardzo korzystne rozstrzygnięcie. Biorąc pod uwagę inne wyroki i sankcje, to ta na Salamona jest dość niska. Przepisy antydopingowe są bezwzględne, bardzo rygorystyczne. Zazwyczaj te sankcje są wyższe – skomentował Michał Rynkowski, dyrektor POLADA.

– Z naszych informacji wynika, że to było postępowanie poszlakowe, opierające się na dodatkowych analizach. Przede wszystkim były badane włosy zawodnika. To pozwala mniej więcej określić, kiedy substancja dostała się do organizmu i w jakim stężeniu. Niskie stężenie, które zostało wykryte w badaniach, może sugerować nieświadome zastosowanie tego produktu – dodał.




Po dzisiejszym komunikacie głos zabrał także sam zainteresowany. W swoim wpisie podkreślił, że nigdy nie zażył świadomie żadnej niedozwolonej substancji.

– Chciałem udowodnić mojej Rodzinie, Klubowi i wszystkim Kibicom, że nie zażyłem celowo żadnej zabronionej substancji – przekazał Salamon.


źródło: wp sportowe fakty

Były reprezentant Polski o przyszłości Kiwiora. „Milan? To wydaje się idealnym rozwiązaniem”

Piotr Czachowski udzielił wywiadu „TVP Sport”. Były reprezentant Polski wypowiedział się między innymi na temat Jakuba Kiwiora, który nie może złapać odpowiedniej liczby minut na boisku w Arsenalu. Ekspert zdradził, gdzie widziałby utalentowanego stopera.




Co dalej z Kiwiorem?

Jakub Kiwior ma problem z regularną grą w Arsenalu. Polski obrońca jednak często występuje w reprezentacji Polski. Wielu kibiców ma spore nadzieje co do Kiwiora, dlatego eksperci martwią się o jego przyszłość. Według Piotra Czachowskiego były piłkarz Spezii powinien wrócić do Włoch.

Lech Poznań przedłuża kontrakt z ważnym piłkarzem! Dobre informacje dla kibiców [CZYTAJ]




– Jest kreowany na lidera formacji defensywnej naszej drużyny narodowej. Nic dziwnego, bo potencjał ma bardzo duży. Prawda jest jednak taka, że na razie to znacznie więcej gra w reprezentacji niż w klubie. Można powiedzieć, że ogrywa się w kadrze, bo więcej minut dostaje w niej aniżeli w Arsenalu. W tej chwili jest kluczowym graczem dla reprezentacji, ale w ekipie z Londynu jest melodią przyszłości – powiedział były reprezentant Polski.

– W końcówce tamtego sezonu dostał szansę w Premier League, ale w tym sezonie rzadko gra w lidze angielskiej. Jest to zawodnik na dorobku, który musi się rozwijać i regularna gra jest do tego niezbędna. W Spezii był zawodnikiem wyróżniającym się i żeby tak znowu miało być, na dobre musi wrócić na boisko. Wypożyczenie jest niezbędne, bo rywalizacja w Arsenalu jest bardzo trudna. Rozegrane minuty nie przemawiają za tym, żeby miał czynić stały progres – dodał.

Gdzie widziałby Kiwiora?

Piotr Czachowski uważa, że Jakub Kiwior powinien trafić do AC Milanu. Według doniesień włoskich mediów Polak znalazł się na oku Rossonerich. La Gazzetta dello Sport uważa, że „Kiwi” jest na szczycie ich listy życzeń.




– AC Milan jest w kryzysowym położeniu przez urazy swoich obrońców. Jeśli chodzi o stoperów, to zdrowi są tylko Fikayo Tomori i Malick Thiaw, stąd narodził się pomysł Stefano Pioliego o sprowadzeniu Kiwiora. To wydaje się idealnym rozwiązaniem. Polak zna specyfikę gry we Włoszech i mógłby w zasadzie od razu wskoczyć do składu, bo tam jest prawdziwy szpital – przyznał Czachowski.

– Nie popełnia rażących błędów, ale na pewno brakuje mu czucia gry. W wypowiedziach polskich piłkarzy słychać i widać jak rozmawia z wami dziennikarzami Marcin Bułka, a jak robi to Kuba Kiwior. Od bramkarza OGC Nice wręcz bije pewność siebie. Z kolei obrońca Arsenalu sprawia wrażenie przygaszonego. Głowa opuszczona, wzrok ucieka na bok. Jest to smutne i niepokojące przed marcowymi barażami – podsumował.




Źródło: TVP Sport

To będzie najlepiej opłacany trener na świecie! Zaskakujące nazwisko. Oferta życia na stole

Najlepiej opłacanym trenerem na świecie zostanie niebawem… Abel Ferreira. Dość niespodziewane informacje ws. portugalskiego trenera przekazał dziennik „Sport”.




Ferreira od 2020 roku z wielkimi sukcesami prowadzi Palmeiras. Łącznie w Brazylii wygrał już osiem trofeów, z czego dwukrotnie triumfował w Copa Libertadores. Wcześniej dał się poznać szerszej publiczności pracując w Bradze czy PAOK-u Saloniki. Niebawem ma jednak ponownie zmienić klub.

Katarskie złoto

Dziennik „Sport” jest przekonany, że Ferreira odejdzie z Palmeiras już wkrótce. Portugalczyk ma jednak nie wrócić do Europy, bo na stole leży ponoć oferta z katarskiego Al-Sadd. Negocjacje mają być bardzo zaawansowane, a dziennikarze uważają, że potrwają jeszcze maksymalnie dwa tygodnie.




„Sport” podaje, że oferta, którą dostał Portugalczyk z Kataru to „oferta życia”. Jeśli zdecyduje się na jej przyjęcie, Ferreira zostanie najlepiej opłacanym trenerem na świecie. Nie sprecyzowano natomiast, ile dokładnie miałby zarabiać w nowym klubie.

– Ferreira to uczeń Jose Mourinho. Jest urodzonym zwycięzcą. Ma dużą osobowość. W Palmeiras udowodnił swoja wartość dzięki uporządkowanemu futbolowi, który czasami jest jednak zbyt reaktywny – napisał „Sport”. 




Co ciekawe, Ferreira był rozpatrywany w kwestii przejęcie reprezentacji Brazylii. Tamtejsza federacja miała jednak zdecydować się na inne rozwiązanie i wciąż czeka, aż z Realu Madryt odejdzie Carlo Ancelotti.

Lech Poznań przedłuża kontrakt z ważnym piłkarzem! Dobre informacje dla kibiców

Bartosz Mrozek ma niebawem przedłużyć kontrakt z Lechem Poznań! Portal meczyki.pl podaje, że wychowanek „Kolejorza” ma podpisać nową umowę, obowiązującą do 2026 roku. 




23-latek długo czekał na stałe wejście między słupki Lecha. W tym sezonie w końcu się doczekał i stał się podstawowym bramkarzem drużyny z Wielkopolski. Wcześniej był często wypożyczany. Grał między innymi w Elanie Toruń, GKS-ie Katowice czy Stali Mielec.

Zabawi w Lechu na dłużej

Wiele wskazuje na to, że w końcu zapracował sobie na stałe zagrzanie miejsca w bramce Lecha. Szczególnie miniony sezon właśnie w Mielcu był dla Mrozka przełomowy. 23-latek zaliczył aż 12 czystych kont w 34 występach. 30 sierpnia 2023 roku zadebiutował natomiast w Lechu w Ekstraklasie, w meczu ze Śląskiem Wrocław (1-3). Od tamtej pory nieprzerwanie broni dostępu do bramki swojej drużyny.




Choć w 12 meczach zachował zaledwie 3 czyste konta i wpuścił łącznie 17 bramek, to zebrał szczególne pochwały po szlagierze z Legią Warszawa. Hitowe starcie zakończyło się bezbramkowym remisem, a spora w tym zasługa właśnie Mrozka. Bramkarz zanotował kluczową interwencję, która utrzymała rezultat.




Teraz, jak dowiedział się portal meczyki.pl, Mrozek ma zostać nagrodzony za dobre wyniki. Lech chce przedłużyć z 23-latkiem kontrakt do 2026 roku.

Fernando Santos znowu zjawił się w Polsce. Zaskakujące wieści na temat Portugalczyka

Od kiedy Fernando Santos opuścił reprezentację Polski, raczej nie wypowiadał się o pracy w naszej kadrze. Co jednak ciekawe, na początku listopada miał znowu zawitać w naszym kraju. Takie informacje przedstawił sport.pl.




Zatrudnienie Santosa okazało się kompletną porażka. Portugalczyk miał zbudować z naszej reprezentacji silną drużynę i rozpocząć zmiany, które zaowocują poprawą wyników. Niestety w ogólnym rozrachunku mu się to nie udało. Notował słabe wyniki i ostatecznie praktycznie zawalił eliminacje Euro 2024.

Ponowna wizyta w Polsce

Decyzja o zwolnieniu selekcjonera nastąpiła po meczu z Albanią we wrześniu. Kontrakt miał zostać rozwiązany za porozumieniem stron, a Santos miał otrzymać pensję za pracę do listopada włącznie. Sport.pl podaje, że Portugalczyk zapewnił sobie również 20-25% pierwotnej premii za awans na mistrzostwa Europy, nawet po barażach.




Co ciekawe, Santos ponoć zjawił się w Polsce na początku listopada. Portugalczyk przyleciał do Krakowa, gdzie spotkał się z Grzegorzem Mielcarski i kucharzem reprezentacji – Tomkiem Leśniakiem. Nie spotkał się zatem z kierownictwem PZPN-u. Powodem jego wizyty miały być kwestie podatkowe.




– Trener Santos rzeczywiście odwiedził niedawno mój lokal Bistro Bene w Krakowie. Trochę mnie to zaskoczyło, to była spontaniczna wizyta. Obsługa przekazała mi, że jest gość z zagranicy, który chciałby zamienić ze mną słowo. Tym kimś był właśnie Santos – powiedział Leśniak. 




– Przywitaliśmy się, porozmawialiśmy z dziesięć minut, trener przy okazji podziękował za współpracę na zgrupowaniach. Zamówił steka z dodatkami i tyle. To była miła wizyta. Zresztą zawsze jest miło, jak Bistro Bene czy Nota Resto odwiedzają byli i obecni kadrowicze, czy osoby pracujące przy kadrze – podsumował.

Robert Lewandowski z prestiżową nagrodą. Polak popisał się znajomością hiszpańskiego [WIDEO]

 

Hiszpański dziennik „MARCA” zorganizował galę, podczas której jedną z nagród odebrał Robert Lewandowski. Napastnik FC Barcelony odebrał wyróżnienie za zdobycie tytułu króla strzelców.




Trofeo Pichichi dla Roberta Lewandowskiego

Robert Lewandowski w poprzednim sezonie zmienił Niemcy na Hiszpanię. Polak dobrze wszedł w pierwszy sezon w nowym klubie. Napastnik Biało-Czerwonych zdobył 23 bramki w poprzedniej kampanii ligowej, dzięki czemu wywalczył tytuł króla strzelców. Dzisiaj „Lewy” odebrał swoją nagrodę na gali organizowanej przez dziennik „MARCA”.




Nietypowa sytuacja w meczu Meksyku z Hondurasem. Dwie żółte kartki… i brak czerwieni dla bramkarza [CZYTAJ]

Język hiszpański w wykonaniu Roberta Lewandowskiego

Kapitan reprezentacji Polski po odebraniu nagrody udzielił wywiadu. Napastnik FC Barcelony zaimponował kibicom świetną znajomością języka hiszpańskiego. Oto, co powiedział na gali organizowanej przez „MARCA”.

– Chcę podziękować mojej rodzinie, zespołowi, trenerowi i sztabowi. Bardzo ważne było szybkie przystosowanie się do zespołu, wszyscy pomogli mi od samego początku. Wygraliśmy La Ligę, Superpuchar, a ja zdobyłem Trofeo Pichichi. Jestem bardzo, bardzo szczęśliwy – powiedział Robert Lewandowski.

Reprezentant Polski w bieżącym sezonie zanotował siedem trafień w lidze hiszpańskiej. Pierwsze miejsce w klasyfikacji strzelców zajmuje aktualnie Jude Bellingham z Realu Madryt. Anglik ma na swoim koncie 10 bramek.




– Sezon jest długi. Trudno strzelić dużo goli w tej lidze, ale jesteśmy Barceloną. Chcemy wygrywać i zdobywać wiele bramek – podsumował „Lewy”.




Źródło: FC Barcelona, Meczyki.pl

Nietypowa sytuacja w meczu Meksyku z Hondurasem. Dwie żółte kartki… i brak czerwieni dla bramkarza




W Lidze Narodów CONCACAF doszło do niecodziennej sytuacji. Bramkarz reprezentacji Hondurasu otrzymał drugą żółtą kartkę… i nie wyleciał z boiska.




Niecodzienna sytuacja i przepisowe zawiłości

W rewanżowym spotkaniu Meksyku z Hondurasem (w pierwszym spotkaniu ci drudzy wygrali 0:2 – przyp. red.) doszło do dogrywki, a potem rzutów karnych. Wyrównujący stan dwumeczu Meksyk ostatecznie awansował po serii jedenastek. Podczas konkursu doszło jednak do rzadko spotykanej sytuacji.




Stanowcze stanowisko Probierza nt. ewentualnej porażki w barażach. „Dlaczego miałbym to zrobić?” [CZYTAJ]

Bramkarz reprezentacji Hondurasu dwukrotnie opuścił linię bramkową podczas jedenastki rywali. W związku z tym zobaczył żółtą kartkę. Problem w tym, że golkiper posiadał już na swoim koncie jedno upomnienie.




Mogłoby się więc wydawać, że otrzyma czerwoną kartkę i zostanie usunięty z boiska. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Druga żółta kartka otrzymana w konkursie jedenastek nie skutkuje czerwoną kartką. Edrick Menjivar miał więc szczęście (gdyby dostał obie kartki w ciągu konkursu rzutów karnych, wówczas musiałby zejść, a w jego miejsce wszedłby piłkarz z pola – przyp. red.).

Źródło: Twitter

Stanowcze stanowisko Probierza nt. ewentualnej porażki w barażach. „Dlaczego miałbym to zrobić?”

Reprezentacja Polski wiosną podejdzie do baraży o awans na Euro 2024. Michał Probierz wyjawił, czy rozważa złożenie dymisji, jeśli „Biało-Czerwoni” na turniej się nie zakwalifikują. 




W półfinale baraży Polska zagra z Estonią. Podczas czwartkowego losowanie poznaliśmy natomiast pozostałe zestawienia. Jeśli uda się wygrać pierwsze spotkanie, to o awans na Euro 2024 zmierzymy się z Walią lub Finlandią.

Co jeśli się nie uda?

Choć ścieżka barażowa wygląda dla nas bardzo korzystnie, to ostatnia gra nie napawa optymizmem. Pojawiają się zatem pytania, co się stanie, jeśli na Euro ostatecznie nie uda nam się zakwalifikować. Michał Probierz nie rozważa jednak scenariusza, który zawierałby jego dymisję. Jeśli PZPN będzie chętny na kontynuowanie współpracy, mimo braku awansu, szkoleniowiec pozostanie na stanowisku.




– Nie złożę dymisji. Dlaczego miałbym to zrobić? Mam kontrakt podpisany na dłużej i robię swoją pracę – powiedział Probierz na łamach goal.com. 

– Powiedziałem, że ten zespół zmienia pokolenie i pewne struktury. Nie mam zamiaru podawać się do dymisji – dodał.




Probierz ma kontrakt, który obowiązuje aż do końca eliminacji mistrzostw świata 2026. Mecz z Estonią zaplanowano na 21 marca 2024 roku.

Estonia boi się Polski, ale mimo to z niej kpi. „Spór o 11 mln nadal będzie wszystko psuł”

Reprezentacja Polski wiosną zagra z Estonią w półfinale baraży o Euro 2024. Choć „Biało-Czerwoni” uchodzą za zdecydowanego faworyta, to estońskie media znalazły powód do kpin z naszej kadry. Wrócili między innymi do… afery premiowej z czasów mundialu w Katarze. 




W czwartek odbyło się losowanie baraży o Euro 2024. Jeśli Polsce uda się wyeliminować Estonię, to w finale zagra z wygranym z dwójki Walia – Finlandia. Ekipa Michała Probierza już teraz uchodzi za faworyta, ale w kraju naszych rywali zwracają uwagę na gęstą atmosferę wokół naszej drużyny.

Obawy i szydera

Estońskie media niemal od razu zaczęły rozpisywać się o Polsce. Większość z nich zdecydowanie faworyzuje „Biało-Czerwonych” i daje im większe szanse na wygraną




– To najsilniejsza drużyna z ligi A Ligi Narodów, która bezpośrednio nie zakwalifikowała się do mistrzostw Europy” – piszą dziennikarze portalu ohtuleht.ee.




Media wspominają jednak gęstą atmosferę w reprezentacji Polski i przypominają aferę premiową. Zaznaczają wprost, że nasza kadra jest zepsuta i pokłócona.

– Polska nie boi się Estonii, ale obawia się, że spór o 11 milionów euro będzie nadal wszystko psuł – brzmi już sam tytuł. 




– Wyciekła tajna obietnica premiera, a w Polsce zapanowało prawdziwe oburzenie. Czołowi zawodnicy zespołu oraz ówczesny trener Czesław Michniewicz zaprzeczali różnicom, ale wiosną rezerwowy bramkarz Łukasz Skorupski udzielił wywiadu, w którym stwierdził coś przeciwnego. Kontynuacja opery mydlanej miała miejsce we wrześniu, kiedy Lewandowski nazwał historię Skorupskiego kłamstwem – pisali dalej. 




Estończycy zauważyli także, że zatrudnienie Fernando Santosa było błędem polskiej reprezentacji. Mimo wszystko widzą poprawę naszych wyników i zdają sobie sprawę, że będzie to trudne spotkanie.

Kolejny szok po meczu Brazylia – Argentyna. Mistrz świata opluł jednego z kibiców [WIDEO]

Nie milkną echa niedawnego meczu Brazylii z Argentyną (0-1). Tym razem świat obiegło nagranie, na którym widać, jak Angel Di Maria opluł jednego z kibiców. 




W środę doszło do hitowego starcia w eliminacjach mistrzostw świata 2026 strefy CONMEBOL. Brazylia podejmowała na Maracanie Argentynę. Mistrzowie świata wygrali 1-0 po szarpanej grze, ale więcej mówi się obecnie o wydarzeń sprzed pierwszego gwizdka.

Opluty kibic

Tuż przed rozpoczęciem meczu doszło do starć między policjantami a kibicami zgromadzonymi na stadionie w Rio de Janeiro. Służby porządkowe użyły pałek, a obrazki z trybun były momentami naprawdę makabryczne. Piłkarze Argentyny byli nawet gotowi zbojkotować spotkanie i skierowali się do szatni.




Gdy szli w stronę tunelu zostali zaatakowani przez jednego z brazylijskich kibiców, który rzucił w nich kubkiem z piwem. Na prowokację zareagował Angel Di Maria. 35-latek zbliżył się do trybuny i… opluł widza.

Kolejny nietrafiony ruch PZPN. Usunęli część wywiadu z selekcjonerem U-17

Polski Związek Piłki Nożnej zdecydował się usunąć część wywiadu z selekcjonerem reprezentacji do lat 17 podczas autoryzacji. Decyzja spotkała się z ogromną falą krytyki.




Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy wokół PZPN miało miejsce wiele mniejszych i większych afer. Można się poczuć, jakbyśmy organizacyjnie cofnęli się kilkanaście lat wstecz. PZPN sam sobie jednak nie pomaga, podejmując kolejne dziwne decyzje. Ostatnio zdecydowali się skierować pismo sądowe do jednego z dziennikarzy, który napisał w mediach społecznościowych w ramach żartu o „pijanych działaczach”.




Wczoraj na światło dzienne wyszła kolejna dziwna decyzja PZPN. Dziennikarz TVP Sport, Przemysław Chlebicki, przeprowadził wywiad z selekcjonerem reprezentacji Polski do lat 17. W rozmowie poruszono wątek afery alkoholowej, która miała miejsce podczas Mistrzostw Świata U-17. Wywiad trafił do PZPN. Podczas autoryzacji federacja postanowiła usunąć cały wątek związany ze wspomnianą aferą.

– Porozmawialiśmy też o aferze alkoholowej, ale niestety – ten obszerny fragment został usunięty w autoryzacji przez PZPN (nad czym ubolewam). Federacja ma jednak niebawem odnieść się do całej sprawy, na co czekam – przekazał Przemysław Chlebicki.




Decyzja PZPN spotkała się z ogromną falą krytyki w mediach społecznościowych. Dziennikarze rozumieją to działanie już nie jako autoryzację, a jako cenzurę.




Michał Probierz wyjaśnił brak obecności Arkadiusza Milika na zgrupowaniu. „Mieliśmy inną koncepcję”

Michał Probierz nie powołał Arkadiusza Milika na listopadowe zgrupowanie reprezentacji Polski. Selekcjoner Biało-Czerwonych wytłumaczył brak obecności napastnika Juventusu w rozmowie z Tomaszem Włodarczykiem na antenie „Meczyków”.




Brak Milika

Arkadiusz Milik był wielkim nieobecnym listopadowego zgrupowania reprezentacji Polski. Napastnik Juventusu nie otrzymał powołania pierwszy raz od dekady (kiedy był zdrowy – przyp. red.). Według medialnych doniesień powodem braku zaproszenia na kadrę mogła być jego niesubordynacja.

Wrócą zgrupowania polskich ligowców? Michał Probierz zdradza swój pomysł [CZYTAJ]

Podczas październikowego meczu z Wyspami Owczymi Arkadiusz Milik miał nie założyć kamizelki nadajnikiem GPS. W związku z tym trenerzy nie mogli odczytać jego parametrów wydolnościowych. Tomasz Włodarczyk w rozmowie z Michałem Probierzem zapytał selekcjonera o powód nieobecności snajpera Juve.




– Faktycznie, Arek nie założył GPS, ale normalnie o tym rozmawialiśmy. To nie był powód braku powołania dla niego. Na spotkanie z Czechami mieliśmy inną koncepcję – pamiętajmy, że powołany był Benedyczak, który jednak wypadł, a w jego miejsce wszedł Struski. Nie chciałem dowoływać już napastnika – powiedział Michał Probierz.




Reprezentacja Polski nie dostała się bezpośrednio na Mistrzostwa Europy w Niemczech. Podopieczni Michała Probierza spróbują szczęścia w barażach. W pierwszym meczu Biało-Czerwoni zagrają przeciwko Estonii.




Źródło: Meczyki.pl

Wrócą zgrupowania polskich ligowców? Michał Probierz zdradza swój pomysł

Michał Probierz podzielił się swoim nietypowym pomysłem na pracę w reprezentacji Polski. Obecny selekcjoner w rozmowie z Kanałem Sportowym ujawnił, że jest szansa na powrót zgrupowań dla polskich ligowców.




Przed laty niektórzy selekcjonerzy reprezentacji Polski mieli w zwyczaju robić zgrupowania dla Polaków występujących na rodzimym podwórku. Takie krótkie obozy najczęściej odbywały się zimą, kiedy w naszym kraju trwała przerwa od rozgrywek klubowych. Była to dla trenera możliwość, by przyjrzeć się z bliska piłkarzom, którzy na pierwszy rzut oka nie mieliby szans dostać powołania do głównej reprezentacji.




Ostatnim selekcjonerem, który praktykował takie przedsięwzięcie była Adam Nawałka. W 2014 roku Nawałka chciał się bliżej przyjrzeć polskim ligowcom. W styczniu tamtego roku Polacy rozegrali dwa mecze towarzyskie poza terminami FIFA, ich rywalem była Norwegia (3:0) i Mołdawia (1:0). Udział w tamtych spotkaniach wzięło wielu naprawdę nieoczywistych piłkarzy. Można tu wymienić m.in. Rafała Leszczyńskiego, Adama Kokoszkę, Wojciecha Gollę, Macieja Wilusza, czy Michała Miśkiewicza. Było też jednak kilku zawodników, którzy w kolejnych latach odegrali znaczące role w reprezentacji, jak m.in. Jakub Wawrzyniak, Michał Pazdan, Łukasz Teodorczyk, Karol Linetty, czy Bartosz Bereszyński.




Powrót do zgrupowań dla polskich piłkarzy występujących na rodzimych boiskach rozważa Michał Probierz. Selekcjoner opowiedział o swoich planach w tym temacie na łamach Kanału Sportowego.

– Też taki pomysł mi się zrodził, ale to z prezesem jeszcze muszę porozmawiać, może by się udało z tych polskich zawodników zrobić jakieś takie krótkie mini-zgrupowanie w Turcji 3-dniowe, albo żeby zagrać jakiś mecz towarzyski – ujawnił Michał Probierz.

– Ale to z trenerami klubowymi musielibyśmy najpierw uzgodnić, czy to w ich planach by nie przeszkodziło, bo wiem, jak sam byłem w klubie, że zawsze jest to jakiś taki problem – dodał.




Warszawska policja odpowiedziała kibicom Lecha Poznań. „Żadne z oskarżeń nie znalazły potwierdzenia”




Komenda Stołeczna Policji odpowiedziała na zarzuty postawione przez kibiców Lecha Poznań po wyjazdowym meczu z Legią Warszawa. Według funkcjonariuszy fani Kolejorza popełnili sporo wykroczeń i przestępstw.

Zamieszanie przed meczem z Legią




Kibice Lecha Poznań długo oczekiwali na wejście na stadion przed meczem z Legią Warszawa. Według doniesień fanatyków Kolejorza mieli być przeszukiwani w niestosowny sposób. Funkcjonariusze policji rzekomo dopuścili się obrażania ich, ponadto mieli zaglądać im do bielizny i niszczyć ubrania.

Wielka szansa dla Jakuba Kiwiora? Czołowy klub Serie A chce ściągnąć Polaka! [CZYTAJ]

Po ponad tygodniu warszawska komenda ustosunkowała się do zarzutów. Zrobili to w oświadczeniu opublikowanym na portalu „goal.pl”. Według policjantów działania były uzasadnione, a rzecznik KSP poinformował o zatrzymaniu 22 kibiców.




– Ujawniono 9 przestępstw (8-posiadanie środków odurzających i 1-znieważenie policjanta) i 58 wykroczeń. W jednym przypadku, w związku z posiadaniem pirotechniki przeprowadzono czynności przyspieszone, które zakończyły się dwuletnim zakazem stadionowym i grzywną w wysokości 3 tys. złotych. 23 razy użyto środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej, kajdanek oraz RMG i RMP. Każdorazowo ich użycie nie budziło wątpliwości. Zabezpieczono również 130 środków pirotechnicznych – poinformował podinspektor Sylwester Marczak.

– Na obecną chwilę żadne z oskarżeń, które pojawiają się w przestrzeni medialnej, nie znalazły potwierdzenia – dodał rzecznik stołecznej policji.




Kibice Lecha Poznań zapowiedzieli, że podejmą prawne kroki w stosunku do policjantów. Na razie trwa jednak zbieranie materiałów dowodowych.

Źródło: goal.pl


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.