Co z Kiwiorem w Arsenalu? Klub zdecydował w kwestii jego przyszłości. W grę nie wchodzi wypożyczenie

Mocno komplikuje się sytuacja Jakuba Kiwiora. Polski stoper nie jest pierwszym wyborem Mikela Artety w Arsenalu, a sam klub ma blokować jego wypożyczenie. „Kanonierzy” mają być bardziej skłonni ku sprzedaży defensora, którego zresztą nawet już wycenili. 




Kiwior nie może liczyć na regularną grę w Arsenalu, choć w ostatnim meczu zagrał 45 minut. Spotkania z Fulham nie zaliczy jednak do udanych. Został zmieniony już po pierwszej połowie, w której zdecydowanie zawiódł oczekiwania, źle zachowując się przy golu dla rywali.

Pożegnanie z Londynem?

Nasiliły się tym samym plotki o możliwym rozstaniu Polaka z Arsenalem. Wcześniej mówiło się raczej o wypożyczeniu, a wśród zainteresowanych miało być kilka włoskich klubów na czele z Milanem. „Rossoneri” byli chętni na takie rozwiązanie, ale „La Gazzetta dello Sport” i „Tuttomercatoweb” podają, że sytuacja mocno się skomplikowała.




Arsenal miał według nich zmienić zdanie i nie chce już wypożyczać Kiwiora. Zamiast tego woleliby definitywnie sprzedać 23-latka. Z informacji włoskich dziennikarzy wynika, że „Kanonierzy” oczekują przynajmniej 20 mln euro i jeśli ktoś przedstawi taką ofertę, to bez wahania ją przyjmą.




Tutaj jednak pojawia się problem, przynajmniej w kwestii przenosin do Mediolanu. Milan był zainteresowany właśnie wypożyczeniem Polaka, a nie jego definitywnym transferem.




Kiwior rozegrał w tym sezonie 14 meczów we wszystkich rozgrywkach dla Arsenalu. Warto zaznaczyć, że portal „Transfermarkt” wycenia go na 25 mln euro, czyli dokładnie tyle, ile londyńczycy zapłacili za niego Spezii zeszłej zimy.

Zbigniew Boniek broni Paulo Sousę. „Związek najwyraźniej chciał innego selekcjonera”

Zbigniew Boniek wrócił do czasów, kiedy był prezesem PZPN i zatrudnił na selekcjonera reprezentacji Paulo Sousę. Działacz w rozmowie z „Faktem” wziął swojego Portugalczyka w obronę. Jego zdaniem wina jego odejścia leży po obu stronach. 




Sousa poprowadził reprezentację Polski na Euro 2020, ale porzucił ją na przełomie 2021 i 2022 roku, jeszcze przed barażami o mistrzostwa świata w Katarze. Poszedł wówczas do Flamengo, za co był często krytykowany w naszym kraju. Zarzucano mu „dezercję” i porzucenie kadry w najgorszym momencie.

„Czuł, że nie ma ciepłych relacji”

Za zatrudnienie Sousy odpowiadał jeszcze Zbigniew Boniek. Po zmianie na stanowisku prezesa PZPN, stery w związku objął Cezary Kulesza. Selekcjoner miał nie mieć z nim najlepszych relacji. Po całym zamieszaniu Boniek odbył rozmowę z Portugalczykiem, a teraz postanowił wziąć go w obronę.




– Według mnie Sousa czuł, że nie ma ciepłych relacji z nową władzą w PZPN. Czuł to w każdym geście, w każdym słowie – powiedział Boniek na łamach „Faktu”. 




– I po prostu stwierdził w pewnym momencie, że ma inny pomysł i drużynę, która go chce. Powiedział: „Rozwiążmy ten problem, bo się ze sobą męczymy”. Gdyby prezes Kulesza chciał go zatrzymać, to by nie poszedł do Flamengo – zaznaczył. 




Boniek uważa również, że rozstanie z Sousą było dla PZPN po prostu „na rękę”. Gdyby Kulesza chciał pozostania ówczesnego selekcjonera na stanowisku, to nie pozwoliłby mu wyjechać do Brazylii.




– Sousa mógł pójść do Flamengo tylko pod warunkiem, że miał już rozwiązaną umowę z PZPN. Jakby usłyszał: „Paulo, sorry, ale my cię lubimy i chcemy, żebyś z nami zagrał baraże”, to tak by się stało. Związek najwyraźniej chciał jednak innego selekcjonera. Tak to trzeba było przestawić, a nie robić z Sousy zdrajcę – podsumował. 




Po rozstaniu z Sousą PZPN zatrudniło Czesława Michniewicza, który wywalczył awans na mundial w Katarze. Mimo wyjścia z grupy na turnieju został on jednak zwolniony przez namnażające się w tamtym okresie afery. W jego miejsce przyszedł Fernando Santos, jednak on także rozstał się z kadrą po fatalnych eliminacjach Euro 2024. Obecnie reprezentacją opiekuje się Michał Probierz, którego na wiosnę czekają baraże o awans na mistrzostwa Europy.

Jan-Krzysztof Duda nie podał ręki rosyjskiemu rywalowi. Media wyjaśniły zachowanie szachisty [WIDEO]

Kilka dni temu zakończyły się mistrzostwa świata w szachach szybkich i błyskawicznych. Wśród osób biorących udział w turnieju był Jan-Krzysztof Duda. Szerokim echem odbiła się sytuacja przed jedną z jego gier, kiedy to nie podał ręki rywalowi. Teraz wiadomo, dlaczego tak postąpił. 




Magnus Carlsen zupełnie zdominował mistrzostwa w Samarkandzie. Norweg wygrał kategorię szybką oraz błyskawiczną, czym ponownie udowodnił niebywały swój niebywały poziom. 10. miejsce zajął natomiast nasz szachista – Jan-Krzysztof Duda. Polak wygrał 10 gier, zaś 7 zremisował. 4 zakończyły się natomiast jego porażkami.

Kontrowersja

Nie o wyniku Dudy jest jednak głośno po zakończonym turnieju. Polak rozgrzał media, kiedy to przed grą z Denisem Chismatułlinem nie podał mu ręki. Jak się okazuje takie zachowanie 25-latka nie było przypadkowe. Rosjanin ma być zagorzałym zwolennikiem Władimira Putina, o czym pisało „El Pais”.




Chismatułlin miał wielokrotnie popierać rosyjską inwazję na Ukrainę, co nie spodobało się Dudzie. W związku z tym Polak przed rozpoczęciem gry postanowił nie podawać ręki rywalowi, co z kolei odbiło się szerokim echem w światowych mediach.

Czemu jednak Rosjanin, mimo swoich zdecydowanych poglądów, pojawił się na turnieju? Opowiedział o tym członek Międzynarodowej Federacji Szachowej (FIDE), zaznaczając, że nie mieli możliwości wykluczenia jego udziału.




– FIDE nie posiada procedury sprawdzającej oświadczenia zawodników. W tym obszarze kierujemy się decyzjami naszej Komisji Etyki. Wydaje nam się, że najlepszym opcją w tych sprawach jest procedura sądowa. Jeśli jakakolwiek zainteresowana osoba odwoła się do tej komisji, a ona zdyskwalifikuje arcymistrza Chismatullina, ta decyzja będzie ściśle przestrzegana – napisano. 

Arkadiusz Milik zaoferowany klubowi z Ligi Europy. Może stworzyć duet z innym Polakiem!

Arkadiusz Milik jest w tym sezonie głównie rezerwowym w Juventusie. Sytuacja Polaka może się jednak wkrótce zmienić. Tureckie media łączą 29-latka z Fenerbahce, w którym obecnie występuje Sebastian Szymański. 




Bieżący sezon nie jest dla Milika najlepszy. Snajper ma na koncie zaledwie dwa gole i jedną asystę po siedemnastu występach w Serie A. Massimiliano Allegrii zazwyczaj sadza 29-latka na ławce i wpuszcza go na końcówki meczów.

Duet w Turcji?

Mimo to zdaje się, że 72-krotny reprezentant Polski ma dość stabilną pozycję w Juventusie. Tym ciekawsze zdają się wieści, jakie pojawiły się w tureckich mediach. Portal „Enganche Sport” twierdzi, że Milik został zaoferowany Fenerbahce. Nie wiadomo jednak, jaka kwota potencjalnego transferu wchodziłaby w grę.




Sam Milik w Stambule mógłby pewnie liczyć na sporo występów, choć w hierarchii wyżej byłby zapewne Edin Dżeko – obecnie pierwszy napastnik Fener. Zmiennikiem Bośniaka jest natomiast Michy Batshuayi, który strzelił w tym sezonie 8 goli, licząc ligę i europejskie puchary.

Gdyby przenosiny Milika do Fenerbahce stały się faktem, to spotkałby się tam z innym Polakiem – Sebastianem Szymańskim. Były piłkarz Legii czy Feyenoordu jest obecnie jedną z największych gwiazd zespołu.

Sensacyjne wieści ws. Roberta Lewandowskiego. Polak wróci do Bundesligi?!

Ostatnie miesiące nie są najlepsze w wykonaniu Roberta Lewandowskiego w FC Barcelonie. Doszło nawet do tego, że spekuluje się o jego powrocie do Bundesligi. 




Przez wiele lat Lewandowski uchodził za gwiazdkę niemieckiej ligi. W 2022 roku zdecydował się jednak poszukać nowych wyzwań i odszedł do FC Barcelony. Obecnie mnożą się spekulacje na temat jego transferu – w tym również powrotu do Bundesligi.

„Niewiele klubów może sobie pozwolić”

Taki temat podjęli dziennikarze portalu T-online.de. Wzięli oni pod uwagę zarówno słabą formę Lewandowskiego, jak i przybycie Vitora Roque i problemów finansowych klubu.




– Sprawy w lidze nie układają się dobrze, Barcelona boryka się z problemami finansowymi, a mimo to przybywa nowy napastnik. Sytuacja Lewandowskiego staje się coraz bardziej niekomfortowa. To szansa dla Bundesligi? – pytają dziennikarze. 




– Jeśli jest choć cień nadziei na sprowadzenie Roberta Lewandowskiego z powrotem do Bundesligi, należy zrobić wszystko. Niewiele klubów w Niemczech może sobie pozwolić na zawodnika tej klasy, ale kilka tak – dodano. 

T-online.de wskazuje dwa konkretne kluby, które mogłyby ściągnąć Lewandowskiego. Mowa o BVB oraz RB Lipsk.




– To z pewnością miałoby sens dla Dortmundu. Swoim doświadczeniem i klasą od razu pomógłby BVB. Jego powrót byłby absolutną sensacją pod każdym względem. Oczywiście, jak opuścił BVB, doszło do nieporozumień, ale tak było również, gdy Goetze przeniósł się do Bayernu. Mimo to ponownie zagrał w BVB. Barcelona i Dortmund mogłyby podzielić się pensją, a Polak dostałby wszystko, co mu obiecano, podpisując kontrakt w Hiszpanii. Lipsk też powinien spróbować go pozyskać, zwłaszcza jeśli Werner faktycznie opuści klub – podsumowano. 

Nowe informacje ws. Karima Benzemy. To dlatego wyjechał z Arabii Saudyjskiej

Transfer Karima Benzemy do Al-Ittihad ogłaszano jako wielki hit. Jak na razie jednak Francuz nie spełnia oczekiwań i kompletnie rozczarowuje. W ostatnich dniach głośno było o nagłym zniknięciu zawodnika z Arabii Saudyjskiej. Powody były bliżej nieznane, ale teraz tłumaczą je „Marca” oraz „Foot Mercato”.




W ostatnich dniach Benzema był regularnie krytykowany za swoje występy w Al-Ittihad. Doświadczonego napastnika nie oszczędzali fani i dziennikarze, co odbiło się na… nagłym zniknięciu Francuza. Zaginął o nim zupełnie ślad, a jego konto na Instagramie zostało zdezaktywowane. To tylko nasiliło spekulacje na jego temat.

Wyjazd kontrolowany?

Nowe informacje przedstawiła teraz „Marca”. Hiszpańscy dziennikarze twierdzą, że Benzema konsultował swój wyjazd z władzami Al-Ittihad, a te z kolei wyraziły na to zgodę. Powodem wyjazdu miały być problemy zdrowotne zawodnika. Benzema miał się zmagać bólem stopy. Poza Arabią Saudyjską miał się zająć zdrowiem i wrócić do klubu po zakończeniu kuracji.




Kolejne wieści przekazuje także „Foot Mercato”, według którego wykluczony jest transfer napastnika. Zmiany klubu nie należy się spodziewać ani teraz, ani przyszłego lata. Benzemie ma zależeć na odbudowaniu swojego wizerunku w Al-Ittihad.

Maciej Skorża wróci do Lecha? Ten ruch mocno na to wskazuje

Niewykluczone, że Lech Poznań zamierza zaskoczyć i ponownie sprowadzić na ławkę trenerską Macieja Skorżę. Wskazują na to ustalenia portalu meczyki.pl. Do sztabu obecnego szkoleniowca – Mariusza Rumaka – mają dołączyć Grzegorz Wojtkowiak i… Rafał Janas, który współpracował ze Skorżą w sezonie 2021/22, a ostatnio w Urawie. 




Jakiś czas temu w wywiadzie dla portalu meczyki.pl Mariusz Rumak zdradził, że chce dołączyć do swojego sztabu dwóch nowych asystentów. Dziennikarze ustalili już ich tożsamości. Z trenerem mają współpracować Grzegorz Wojtkowiak oraz Rafał Janas. To właśnie to drugie nazwisko wydaje się ciekawsze, ze względu na snute wokół teorie.

Wielki powrót?

Chodzi oczywiście o teorie dotyczące powrotu Macieja Skorży do Lecha Poznań. 51-latek prowadził „Kolejorza” w sezonie 2021/22, zakończonym mistrzostwem. Wówczas współpracował z nim właśnie Janas. Co ciekawe, asystent zawędrował z trenerem także do Japonii, gdzie razem pracowali w Urawie.




Wiadomo, że Skorża odejdzie z klubu, ale nie wiemy, gdzie zamierza kontynuować karierę. Zatrudnienie Janasa, o którym czytamy na portalu meczyki.pl, może jednak zwiastować wielki powrót szkoleniowca na Bułgarską.




– Maciej Skorża już wcześniej zapowiedział swoje odejście i półroczną przerwę, bo chce odpocząć przez ten czas od piłki. Jak widać, jego asystent ma inne plany oraz jest gotowy od razu podjąć pracę w sztabie Mariusza Rumaka. Warto wspomnieć, że to Janas po odejściu Skorży na kilka dni przejął drużynę Lecha, zanim zakontraktowany został John van den Brom – czytamy na portalu meczyki.pl.




Janas jest cenionym w Polsce fachowcem. Z Lechem zna się bardzo dobrze, tym bardziej że przy Bułgarskiej święcił największe sukcesy, jak ostatnie mistrzostwo. Wojtkowiak z kolei jest byłym piłkarzem „Kolejorza” oraz reprezentantem Polski. W klubie grał w latach 2006-2012, a w kadrze narodowej zaliczył 24 występy.

Źródło: Meczyki.pl

Fatalna informacja w kwestii dwumeczu Legii. Kibice mogą nie zobaczyć obu spotkań

Już w lutym Legia Warszawa zmierzy się z Molde w 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Niestety bardzo możliwe, że nie zobaczymy tych meczów w Telewizji Polskiej. Takie informacje ustalił portal sport.pl.




W ostatnim czasie głośno było o zmianach, jakie następują w „TVP”. Stacja została postawiona w stan likwidacji na polecenie Bartłomieja Sienkiewicza po wiecu prezydenckim Andrzeja Dudy. Choć publiczna telewizja na pewno nie zniknie z anteny, to zamieszanie może odbić się na transmisjach sportowych.

Brak meczów Legii?

W umowie, zawartej przez poprzednie władze zawarto prawa do transmitowania na antenie „TVP Sport” rozgrywki Pucharu Polski i 1. Ligi. Jej realizacja nie jest zagrożona, a pierwsze pieniądze z kwoty 75 mln euro trafiły już do kasy PZPN. Inaczej ma się jednak kwestia nowych umów.




Całe zamieszanie powoduje, że niemal niemożliwe jest zawieranie kolejnych kontraktów. Co z kolei oznacza, że „TVP” nie pokaże meczów Legii Warszawa z Molde w 1/16 Ligi Konferencji Europy. Obecna umowa z Viaplay tyczyła się tylko fazy grupowej. Dwumecz z norweskim klubem będzie zatem można oglądać najpewniej tylko na antenie skandynawskiego dostawcy.

Historyczna zmiana w FC Barcelonie? Pierwszy raz od 25 lat!

 

Według „Mundo Deportivo” FC Barcelona może zdecydować się niebawem na wielką zmianę. Blaugrana ma być niezadowolona ze współpracy z Nike, która odpowiada za jej koszulki. Zdaniem dziennikarzy jest już nawet firma, która mogłaby wejść w miejsce giganta. 




Obecny kontrakt Nike z FC Barceloną trwa nieprzerwanie od 1998 roku. Blaugrana jest związana z amerykańskim gigantem umową opiewającą na 105 mln euro kwoty stałej i kolejne 50 mln w bonusach. Choć wygasa ona dopiero w 2028 roku, to słychać, że między stronami dochodzi co tarć.

Wielka zmiana?

„Mundo Deportivo” podaje kilka przykładów na potwierdzenie tej tezy. Dziennikarze zwracają uwagę, że Barcelona mierzyła się w przynajmniej dwóch ostatnich sezonach z brakami zapasów koszulek meczowych w różnych sklepach. To z kolei oznaczało dla klubu straty finansowe.




Największe spięcie miało jednak przynieść zmienianie strategii po pandemii. Nike chciałoby ograniczyć wydatki, a Barcelona chce zarabiać więcej.




Sytuację konfliktową chciałaby wykorzystać niemiecka firma Puma. Zdaniem „Mundo Deportivo” gigant ma prowadzić zaawansowane działania, które mają na celu „przejęcie” koszulek Blaugrany od Nike. Dziennikarze twierdzą, że mogłoby to nastąpić nawet w sezonie 2025/26. Ze względu na logistykę zmiana nie mogłaby nastąpić wcześniej.




Dodatkowo „MD” zauważa, że w klubie co prawda nie potwierdzają potencjalnej zmiany dostawcy koszulek, ale również nie zaprzeczają negocjacjom. Sytuacja ma być skomplikowana i trudna na ten moment do określenia. Na ten moment trudno zatem powiedzieć czy do zmiany dojdzie, gdyż wszystko może się zmienić.




Gdyby jednak Pumie udałoby się „wygryźć” Nike, niemiecka firma mogłaby się pochwalić kolejnym dużym klubem w swojej „stajni”. Obecnie ubierają między innymi Manchester City, więc jeden z największych i najbogatszych zespołów na świecie.

Dawid Janczyk i jego rodzina dementują wczorajsze informacje. „Ktoś zrobił nam krzywdę”

O Dawidzie Janczyku ponownie zrobiło się głośno, tym razem za sprawą informacji, jakoby były piłkarz Legii Warszawa czy CSKA Moskwa miał przebywać w więzieniu. Sam zawodnik błyskawicznie zareagował na te doniesienia, wnosząc o usunięcie treści. Odezwała się także jego rodzina. 




Napastnik to jeden z największych bólów polskiej piłki. Wielki talent, który niestety nie poradził sobie ze swoimi problemami i zaprzepaścił szansę na wielką karierę. Od jakiegoś czasu próbuje się odbudować w niższych ligach, ale media częściej piszą o nim z innych powodów.

Akcja i reakcja

W ostatnim czasie grywał w Sadowniku Waganiec z województwa kujawsko-pomorskiego, a następnie w GKS-ie Cement Raciborowice (woj. dolnośląskie). We wrześniu jednak niespodziewanie zniknął. „Gazeta Krakowska” szukała informacji na temat stanu napastnika. Zasugerowała, że Janczyk może przebywać w zakładzie karnym za niepłacenie alimentów.




– Jak udało nam się nieoficjalnie ustalić, może przebywać w zakładzie karnym. Taką wersję potwierdziło nam kilka osób, które odezwały się do nas gdy przekazaliśmy im, że chcemy napisać ten artykuł. Czy powodem mogą być niepłacone alimenty? – napisano w gazecie. 

Janczyk błyskawicznie zareagował na te doniesienia, zarzucając dziennikarzom kłamstwo. W rozmowie z „DTS24” zażądał o usunięcie artykułu z „Gazety Krakowskiej”, grożąc przy tym pomocną prawną.




– Jeśli oni tego nie sprostują w przeciągu kilku minut to sprawą zajmie się moja prawniczka. To jest bardzo przykre. Co gorsze, w artykułach zostały wykorzystane zdjęcia moich dzieci. Nie mam zamiaru pochopnie reagować, ale lepiej, aby to zniknęło, zarówno z Gazety Krakowskiej jak i pozostałych portali, które się powołały. W przeciwnym wypadku będę walczył o swoją prawdę. „Gazeta Krakowska” wykazała się brakiem rzetelności. Jest niewiarygodnym źródłem informacji. W chwili obecnej jestem na kawie w Galerii Trzy Korony i wszystko jest ze mną w najlepszym porządku – grzmiał Janczyk. 

O sprawie wypowiedziała się również matka zawodnika. Oznajmiła, że jej syn nawet przez chwilę nie przekroczył więziennego muru.




– Ktoś zrobił nam wielką krzywdę. Zastanawiamy się co z tym zrobić. Dawid jest w domu, nie przebywał w zakładzie karnym ani chwili. Jak można było taką informację podać do opinii publicznej? – pyta kobieta. 

Wypowiedziała się ona również na łamach „Gazety Krakowskiej”. Tam również sprostowała wszelkie krzywdzące doniesienia.




– To nieprawda. Dawid nie przebywał w areszcie, jest z nami tutaj, w Nowym Sączu. Oczywiście każdy wie o jego problemach pozaboiskowych i pewnie jest niemałe grono osób, które co jakiś czas chciałyby dowiedzieć się jak mu idzie walka z nałogiem, ale chciałabym zdementować pogłoski o areszcie… O Dawidzie było ostatnio nieco ciszej, może stąd te doniesienia? Na pewno przeszedł już wiele w swoim życiu, ale bardzo zależy mu na rodzinie i niepotrzebny mu taki „rozgłos” jak ten ostatni – podsumowała. 

Niespodziewany obrót spraw w kwestii Karola Świderskiego? Transfer się komplikuje

Powrót Karola Świderskiego do Europy wydaje się kwestią czasu. Portal mlsmultiplex.com wyraził w tej kwestii swoją opinię. Poddał on w wątpliwość termin potencjalnego transferu Polaka.




„Świder” trafił do MLS w 2022 roku, przechodząc z PAOK-u Saloniki do Charlotte FC. W niedawno zakończonym sezonie ligi amerykańskiej strzelił 12 goli, co uczyniło go jednym z filarów drużyny. Nie bez powodu od dłuższego czasu spekuluje się, że może on podążyć drogą Przemysława Frankowskiego, który po krótkim czasie za Oceanem odszedł do Lens.

Nowy trener go zatrzyma?

Jeszcze na początku listopada Świderski na łamach meczyki.pl przyznał otwarcie, że liczy na transfer. W tej kwestii ufa swojemu agentowi – Mariuszowi Piekarskiemu. Sam napastnik nie ukrywa zatem, że chciałby trafić do nowego klubu, ale okazuje się, że nie musi to być takie proste.




Portal mlsmultiplex.com uważa, że plany Świderskiego może pokrzyżować przybycie nowego trenera – Deana Smitha. Z ich opinii wynika, że szkoleniowiec może podjąć próbę przekonania 27-latka do zostania w Charlotte.

– Mimo braku stałej pozycji napastnik w ciągu dwóch lat udowodnił, że jest wyróżniającym się zawodnikiem całego zespołu. (…) Pozostaje pytanie, czy przybycie Smitha będzie miało wpływ na jego ambicje i perspektywy kariery. Czy piłkarz będzie zdeterminowany, aby już w styczniu przenieść się na Stary Kontynent, czy też Smithowi uda się go przekonać, aby został? – dywagują dziennikarze.




Do rozważań dodano także Kamila Jóźwiaka, który był niedawno łączony z powrotem do Lecha Poznań. Jak czytamy na portalu – „ich los pozostaje owiany tajemnicą”.

– Ich przyszłość nadal jest intrygującym rozdziałem, czekającym na odkrycie w dynamicznym krajobrazie międzynarodowego futbolu – podsumowano. 

Znamy formułę starcia Najman vs Boniek! Pięściarz zdradził szczegóły pojedynku

W grudniu pojawiły się szczegóły wielkiego pojedynku. Marcin Najman zmierzy się ze Zbigniewem Bońkiem. Zawodnik Clout MMA zdradził, gdzie ma dojść do niespodziewanej konfrontacji.




Marcin Najman na to starcie czekał bardzo długo. W końcu jednak się doczekał. Panowie co prawda nie zmierzą się w oktagonie, co preferowałby zapewne pięściarz, ale „zawalczą” w innej dyscyplinie. Wszystko wskazywało na żużel, co ostatnio potwierdził „Cesarz”.

„Za dużo zostało powiedziane”

Najman oznajmił w krótkim materiale, że do pojedynku wyzwał go sam Boniek. Zawodnik Clout MMA zaznacza, że zbyt wiele rzeczy zostało już powiedziane i muszą sobie wyjaśnić pewne kwestie.




– Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, kto jest w tym wszystkim cesarzem, kto imperatorem, a kto być może jednym i drugim w jednej osobie. Ta rywalizacja odbędzie się na pewno. Już za dużo rzeczy zostało powiedziane. Za dużo uszczypliwości zostało wymienionych – opowiedział z uśmiechem. 




– „Bonito” mnie do tej walki wyzwał! To będzie rywalizacja speedrowerowa, czyli żużel na rowerach na tym mniejszym torze. Ale nie w dwóch, tylko w czterech. Jeszcze dwóch potrzebujemy do składu, ale też takich nieoczywistych i nieprzypadkowych – podsumował na antenie „Kanału Sportowego”.




Do wielkiego wyścigu dojdzie zapewne w przyszłym roku. Nie znamy jeszcze dokładnej daty, ale można przewidywać, że nastąpi ona na jego początku.

Kapitalny sezon polskiego napastnika w Holandii. Świetne statystyki w fatalnym klubie

Kacper Kostorz, który był do niedawna uznawany za wielki polski talent, odbił się od Ekstraklasy. Obecnie przeżywa jednak swój najlepszy sezon w karierze. Na zapleczu Eredivisie radzi sobie świetnie i strzela gola za golem. 




24-letni już piłkarz ma za sobą kilka polskich klubów. W 2019 roku trafił do Legii Warszawa z Podbeskidzia, w którym w 60 meczach strzelił 3 gole i zanotował asystę. Dla stołecznej drużyny rozegrał jednak już tylko 15 spotkań i strzelił dwa gole oraz dołożył ponownie asystę. Ostatecznie większość pobytu w stolicy spędził na wypożyczeniach.




Na jakiś czas wrócił nawet do Podbeskidzia, a po drodze trafił też do Miedzi Legnica. Legia zdecydowała się finalnie na rezygnację z napastnika, a zgłosiła się po niego Pogoń Szczecin. „Portowcy” zdecydowali się jednak również go wypożyczyć. Początkowo Kostorz trafił do Korony Kielce i… holenderskiego Den Bosch.

Sezon życia

Właśnie w barwach klubu z Eerste Divisie 24-latek zyskał swoją najlepszą w dotychczasowej karierze formę. Jak na razie rozegrał w bieżącym sezonie 20 meczów i strzelił 8 goli. Na koncie ma także 4 asysty. Ostatnio zrobiło się głośno o jego trafieniu piętą.

Warto przy tym zaznaczyć, że Kostorz takie statystyki notuje w jednej z najgorszych ekip Eerste Divisie. Den Bosch zajmuje dopiero 18. miejsce w tabeli z zaledwie 15 punktami na koncie. Strzelili również tylko 22 bramki, a aż 8 z nich było autorstwa Polaka. Niewykluczone, że wypożyczenie do Holandii będzie dla Kostorza przepustką do powrotu do silniejszych klubów Ekstraklasy i wywalczenie sobie pierwszego składu.

Wielka inwestycja Cristiano Ronaldo legnie w gruzach? Portugalczyk może stracić fortunę

Cristiano Ronaldo zainwestował jakiś czas temu w hotel. Zapowiada się jednak, że jego wkład zostanie utopiony. Przebudowa budynku nadal się nie rozpoczęła, choć miała… dobiegać końca. 




Portugalczyk miał zamiar przebudować zabytkową kamienicę w centrum Manchesteru i uczynić z niej hotel. Wszelkie potrzebne pozwolenia otrzymał w grudniu 2020 roku. W sumie zatrudnienie w nim, według planów, znaleźć miało nawet 900 osób.

Utopiona fortuna

Ronaldo zainwestował w generalne przebudowanie budynku, które z kolei planowano zakończyć jeszcze w bieżącym roku. „The Sun” podaje jednak, że… prace nawet się nie zaczęły. Kamienica pozostaje tak samo pusta, jak miało to miejsce w ostatnich kilkunastu latach.




Planowano przeprowadzić całkowitą renowację na zewnątrz oraz wewnątrz budynku. Jak na razie nie zrobiono jednak nic. Sama kamienica natomiast grozi zawaleniem. W środku mają wisieć kable, a podłogi wręcz się rozpadać.




Przed Ronaldo jednak jeszcze większy problem – pozwolenie na przebudowę wygasło w grudniu. Oznacza to, że Portugalczyk, w przypadku dalszego zainteresowania inwestycją, musiałby liczyć się z kolejnymi, ogromnymi kosztami, aby uzyskać potrzebne zgody.




Co ciekawe, nie była to pierwsza taka inwestycja 37-latka. Piłkarz posiada już hotele w Lizbonie czy Nowym Jorku, a nawet na Maderze. Plany budowy nowego obiektu w Manchesterze zakładały stworzenie czterogwiazdkowego kurortu ze 151 pokojami. Obiekt miał również zawierać dwa bary, taras widokowy czy salę gimnastyczną.

PZPN nie był przeciwko meczu z Rosją w barażach o mundial? Zaprotestowali piłkarze

Reprezentacja Polski w marcu 2022 roku miała zagrać dwa mecze barażowe (z Rosją i Szwecją lub Czechami) o awans na mistrzostwa świata w Katarze. Finalnie zagrali tylko jeden – ze Szwecją, ze względu na atak Rosji na Ukrainę. Jak się okazuje, pierwotna decyzja PZPN w tej sprawie była zupełnie inna. 




Ostatnie kilka dni, tygodni, a nawet miesięcy, to wyciek kolejnych skandalicznych informacji o działaniach obecnego PZPN-u. W ostatnim czasie na światło dzienne wyszło przykładowo, że działacze związku mieli do Kataru sprowadzać alkohol. Tomasz Włodarczyk twierdził nawet, że „pito niemal bez przerwy. Po pokojach i nie tylko”.

Mecz z Rosją miał się odbyć

Na tym jednak nie koniec. Tomasz Włodarczyk w programie „Pogadajmy o piłce” poddał w wątpliwość sytuację z początku zeszłego roku. Wówczas PZPN świetnie wyszedł z zaplanowanego meczu barażowego z Rosją. Spotkanie zbiegło się z wybuchem wojny na Ukrainie, na co związek zareagował zdecydowanie – odmówił gry ze „Sborną”, ale… na ich terenie.




Pierwsze oświadczenie dotyczyło zgody na mecz na neutralnym terenie. To dopiero piłkarze mieli zawetować starcie, czym zmusili federację do reakcji.




– Za kulisami piłkarze szykowali osobne oświadczenie, nie zgadzając się z PZPN-em, że absolutnie nie będą grali z Rosją w żadnej formie. I ten komunikat dotarł do Cezarego Kuleszy w ostatniej chwili. W piątek miał się ukazać komunikat piłkarzy, że nie zgadzają się z PZPN-em i nie będą grali z Rosją na żadnych warunkach. Nie zgodzili się na to przede wszystkim Wojciech Szczęsny i Tomasz Kędziora, którzy mają żony Ukrainki. Był ogromny sprzeciw wobec tej decyzji PZPN-u i oficjalnie oni w ostatniej chwili zmienili tę decyzję na ostrzejszą, że nie grają w ogóle. Żeby nie rozjechać się z piłkarzami – opisał Włodarczyk. 

Ostatecznie z Rosją faktycznie nie zagraliśmy. Zmierzyliśmy się natomiast ze Szwecją, którą pokonaliśmy 2-0 i awansowaliśmy na mundial.