PSG wytypowało następcę Mbappe. Oferują największą pensję w klubie

Przyszłość Kyliana Mbappe nadal budzi spore emocje. Paris Saint-Germain ma świadomość, że ich największy gwiazdor planuje w najbliższym czasie zmienić klub. Z tego powodu szukają dla niego następcy. 

Być może jeszcze nie zimą, ale latem Mbappe pożegna się z PSG. Już podczas ostatniego okienka bardzo głośno było o ewentualnym transferze 22-latka. Piłkarz jasno zadeklarował, że chce odejść z Francji i przenieść się do Realu Madryt.

Choć póki co działacze paryżan zablokowali transfer, to za kilka miesięcy nie będą w stanie zatrzymać piłkarza. W czerwcu 2022 roku wygasa jego kontrakt z klubem. Wówczas będzie mógł przenieść się do Madrytu na zasadzie wolnego transferu.

Gwiazda za gwiazdę?

PSG musi zatem szukać sobie następcy dla utalentowanego Francuza. Takiego prawdopodobnie już sobie upatrzyli. Santi Aouna z „FootMercato” twierdzi, że głównym kandydatem i przodującym nazwiskiem na liście życzeń paryżan jest Erling Haaland.

Klub prawdopodobnie rozpoczął już rozmowy z agentem Norwega, a więc Mino Raiolą. Wstępnie mówi się o istnie bajońskiej ofercie dla zawodnika. 21-latkowi oferowany jest dwuletni kontrakt z możliwością przedłużenia o kolejne dwa lata.

Na mocy umowy napastnik Borussii Dortmund zarabiałby aż 42 mln euro rocznie, nie uwzględniając premii! Tym samym stałby się najlepiej opłacam piłkarzem na Parc des Princes.

Szczęsny przedstawił swoje zdanie ws. Casha. „Nigdy mi to nie przeszkadzało”

Wojciech Szczęsny był gościem w programie Foot Truck. Bramkarz Juventusu wypowiedział się na temat ewentualnej gry Matty’ego Casha w reprezentacji Polski. 31-latek nie ma nic przeciwko temu, aby piłkarz Aston Villi reprezentował biało-czerwonych.

Walka o grę dla Polski

Sprawa Matty’ego Casha ciągnie się od wielu tygodni. Anglik złożył odpowiednie dokumenty, aby uzyskać polski paszport. Wszystko ma się odbyć w trybie przyspieszonym, ponieważ matka 24-latka jest Polką. Jego dziadkowie, Ryszard i Janina Tomaszewscy urodzili się i wychowali w Polsce.

Szczęsnemu to nie przeszkadza

Wielu kibiców i ekspertów nazywa Casha farbowanym lisem. Część opinii publicznej zwyczajnie nie chce, aby piłkarz Aston Villi reprezentował Polskę. Nieco odmienne zdanie na ten temat ma Wojciech Szczęsny. Bramkarz Juventusu w rozmowie na antenie Foot Trucka stwierdził, że nie przeszkadzałaby mu obecność Casha w polskiej szatni.

– Mi nigdy nie przeszkadzało, że ktoś, kto ma polskie korzenie, chce grać w naszej kadrze. Przeszkadzały mi z punktu widzenia kibica, bo to nie było za moich czasów, takie tematy jak Olisadebe czy Roger Guerreiro. Oni z naszym krajem nie mieli nic wspólnego poza tym, że grali dobrze w lidze. To mi się nie podoba. Ale jak ktoś ma polski paszport, bo ma polskie korzenie, to czemu nie? – stwierdził Wojciech Szczęsny w Foot Trucku.

Źródło: Foot Truck, WP Sportowe Fakty

Bartomeu uważa, że gdyby dalej był prezesem, to Messi by nie odszedł. „Ze mną to by się nie stało”

Josep Maria Bartomeu nie jest już prezesem FC Barcelony od niemal roku. Jego posadę przejął po wygraniu wyborów Joan Laporta, który obecnie mierzy się z ogromnymi problemami. Główną winę za taki stan rzeczy ponosi właśnie jego poprzednik. W ostatnim czasie Bartomeu udzielił kilku wypowiedzi dla „Sportu” oraz dla „Mundo Deportivo”.

Na kilka miesięcy przed końcem kadencji, w październiku zeszłego roku Bartomeu podał się do dymisji. Od tamtej pory 58-latek nie udzielał się medialnie, aż do teraz.

Obrona od zarzutów

Wobec byłego prezesa Barcelony kibice mieli wiele zarzutów. Przede wszystkim jednak obwiniali go za fatalną politykę transferową i bezmyślne zarządzanie klubową kasą. Po jego nieudolnych transferach Blaugrana zmaga się z gigantycznymi problemami finansowymi.

Sam Bartomeu nie widzi jednak swojej winy w obecnym stanie Dumy Katalonii. Według 58-latka głównym powodem opłakanej pozycji Barcelony jest pandemia koronawirusa. Dodatkowo uważa, że gdyby pozostał na stanowisku, to Leo Messi nigdy nie opuściłby Camp Nou.

– Jako prezes klubu nie chciałem, żeby Messi odszedł i robiłem wszystko, co było możliwe, aby Leo nie opuścił klubu. Pozwolili mu odejść i wydaje mi się, że to zła decyzja i błąd. Ze mną w klubie to by się nie stało. Granie bez Messiego oznacza, że wiele rzeczy musi się zmienić – stwierdził Bartomeu.

– Koeman jest przygotowany do roli trenera, ale trzeba mieć cierpliwość, aby zbudować drużynę bez najlepszego zawodnika na świecie. Myślę, że mamy w składzie wielu utalentowanych, młodych zawodników. To jasne, że w tym sezonie musimy walczyć o mistrzostwo i Puchar Króla – dodał.

– Koeman przyszedł do klubu w bardzo trudnym momencie, po bolesnej porażce, i przyjął na siebie duże wyzwanie. W swoim pierwszym sezonie spisał się bardzo dobrze, wygrał Puchar Króla. Nie zwyciężyliśmy w lidze, ale nadal nie wiem dlaczego. Wydawało mi się to dziwne po wspaniałym sezonie, jaki mieliśmy – podsumował 58-latek.

Paulo Sousa zarobił już połowę tego, co Brzęczek. Gigantyczne wynagrodzenie Portugalczyka

Paulo Sousa za pracę z reprezentacją Polski zarabia krocie. Portugalczyk i jego sztab już teraz zarobił ponad 6 milionów złotych. A na tym przecież nie koniec.

W styczniu Sousa został wybrany nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Na stanowisku zmienił Jerzego Brzęczka i z automatu stał się najlepiej opłacanym szkoleniowcem „Biało-Czerwonych” w historii.

Nikt nie dostał tak dużo

Portugalczyk w kontrakcie ma zapisaną miesięczną pensję w wysokości 70 tysięcy euro, co daje w przeliczeniu prawie 320 tysięcy złotych. Dla porównania Jerzy Brzęczek otrzymywał 160 tys., zaś wynagrodzenie Adama Nawałki wahało się w granicach od 80 do 120 tysięcy zł.

Jedynie Leo Beenhakker może rywalizować z Sousą pod kątem wynagrodzenia. Holender zarabiał w 2008 roku 75 tysięcy euro miesięcznie, jednak wówczas kurs waluty wynosił 3,21, a nie tak jak obecnie, 4,57.

Krocie za zwycięstwo

Powyższe informacje pochodzą z artykułu Macieja Kmity z „WP Sportowe Fakty”. Dziennikarz wyliczył także, ile PZPN kosztuje jedno zwycięstwo Paulo Sousy.

– Jedna wygrana za jego kadencji kosztuje PZPN średnio 576 tys. zł, podczas gdy Brzęczkowi za jeden triumf federacja wypłacała 369 tys. zł, a Nawałce – 209 tys. – napisał Kmita.

Przez całą swoją kadencję Adam Nawałka otrzymał od PZPN łącznie 5,44 mln zł. Jerzy Brzęczek łącznie zainkasował z kolei 4,43 mln. Natomiast w przypadku Paulo Sousy już teraz mówi aż o 2,88 mln zł.

Źródło: „WP Sportowe Fakty” – Maciej Kmita

Znakomity gest Rafała Gikiewicza! Bramkarz Augsburga chce pomóc Marcinowi „Borkosiowi” Borkowskiemu

Ratownik medyczny Marcin Borkowski, znany w Internecie jako „Borkoś”, w środę uległ poważnemu wypadkowi. Swoją pomocą w dojściu do zdrowia zaoferował Rafał Gikiewicz.

Borkoś od dobrych kilku lat tworzy materiały wideo w serwisie youtube. W swoich filmach nie tylko relacjonuje to, co wydarzyło się podczas jego służby, ale także stara się edukować polskie społeczeństwo w zakresie pierwszej pomocy. Marcin jest wolontariuszem i patroluje ulice Warszawy na swoim Motombulansie. Nasz bohater zaskarbił sobie sympatię internautów nie tylko ze względu na to, co robi, ale także z powodu tego, jakim jest człowiekiem. Wielu fanów piłki nożnej mogło poznać Borkosia w jednym z „Hejt Parków” na „Kanale Sportowym” tuż po tym, jak Christian Eriksen przeszedł zawał serca.

Poważny wypadek Borkosia

W środę w mediach pojawiła się smutna informacja, mówiąca o tym, iż Borkoś uległ poważnemu wypadkowi. Dziś na jego mediach społecznościowych otrzymaliśmy oficjalne potwierdzenie tych informacji, najprawdopodobniej pochodzące od jego bliskich. Stan Marcina jest ciężki i wciąż jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Potrzebna jest także krew, którą możecie oddać.

– Na tą chwilę stan Marcina jest określany jako ciężki, ale stabilny i jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Przed nim jeszcze kilka operacji za które trzymamy kciuki oraz w przyszłości niezbędna będzie rehabilitacja – napisano w mediach społecznościowych Borkosia.

– Również gorąco apelujemy o oddawanie krwi ze wskazaniem: Marcin Borkowski, Wojskowy Instytut Medyczny, Odział Intensywnej Opieki Medycznej – dodano.

 

Pomoc od Gikiewicza

Swoją pomoc zaoferował także Rafał Gikiewicz. Obaj panowie mieli okazję poznać się we wspomnianym „Hejt Parku”. Niedługo później udali się oni do jednej ze szkół, której przekazali defibrylator AED. Bramkarz Augsburga przekazał, że od najbliższej kolejki będzie zbierał koszulki od swoich przeciwników w Bundeslidze i będzie je przekazywał na aukcje, z których pieniądze trafią na pomoc Marcinowi.

Łukasz Piszczek o grze w III lidze: „Nie mogę wymieniać się koszulką po każdym meczu”

Łukasz Piszczek od jakiegoś czasu dumnie występuje w koszulce LKS-u Goczałkowice-Zdrój. Na łamach sport.pl były reprezentant Polski opowiedział o swoich odczuciach związanych z grą w III lidze.

1 lipca Piszczek zakończył swoją wieloletnią przygodę z Borussią Dortmund. Nie skończył jednak kariery, a zamiast tego powrócił do Polski! 36-latek związał się z III-ligowym LKS Goczałkowice-Zdrój, klubem ze swoich rodzinnych stron.

Poziom gry

Doświadczony obrońca dobrze radzi sobie w rodzimym zespole. W rozmowie ze sport.pl zdradził, jak rywale reagują na grę przeciwko niemu.

– Na razie jestem pozytywnie zaskoczony, boiska są dobrze przygotowane i można pograć w piłkę. Rywale? Różnie reagują, ale najbardziej mi odpowiada, gdy są skoncentrowani na grze i chcą dać z siebie maksa. Wtedy mogę się sprawdzić na ich tle. Po meczu mogą mówić, że Piszczek był dobry albo słaby. Ale nie ja jestem najważniejszy, tylko drużyna, która na razie radzi sobie całkiem nieźle i to jest najistotniejsze – ocenił Piszczek.

Nie wymienia się koszulkami

36-latek opowiedział także, że przeciwnicy często chcą dostać jego koszulkę po meczu. Niestety, często musi odmawiać. Dlaczego?

– Miałem już kilka zapytań, ale nie gram już w Borussii Dortmund i nie mogę wymieniać się koszulką po każdym meczu. W Goczałkowicach mamy ograniczony asortyment, dlatego wymiana koszulek nie wchodzi w grę – wyjaśnił.

Ekipa Piszczka zdobyła aż 32 punkty w 12 meczach III ligi. Taka dyspozycja pozwoliła LKS-owi na zajęcie pozycji lidera rozgrywkowej tabeli.

– Do końca sezonu jest jeszcze daleko. Każdy mecz traktujemy jak nowy rozdział, nie patrzymy na tabelę ani na klasę rywala. W każdym meczu chcemy grać swoją piłkę i prezentować poziom, który sobie założyliśmy. W tym sezonie gramy trochę inaczej niż w poprzednim, ale rywale już znają nasze mocniejsze i słabsze strony. Nie jest łatwo wygrywać co tydzień – stwierdził Piszczek.

PZPN pozwie angielską federację za niesłuszne oskarżenia? „Czekamy na przesłanie akt sprawy z FIFA”

Wciąż nie zakończyła się sprawa związana z oskarżeniem Kamila Glika o rasizm przez Anglików. Najnowsze informacje mówią, że Polski Związek Piłki Nożnej wkrótce rozważy podjęcie kolejnych kroków w tej sprawie.

Bezpodstawne oskarżenia

W trakcie wrześniowego meczu Polska-Anglia doszło kłótni pomiędzy piłkarzami obu drużyn. Do całej sytuacji doszło w doliczonym czasie pierwszej połowy spotkania. Kamil Glik wyciągnął rękę w kierunku Kyle’a Walkera w geście pojednania. Anglik odmówił, za co obrońca reprezentacji Polski złapał go za podbródek. Prędzej Polak wykonał gest zamknięcia i otwarcia dłoni, co miało oznaczać „za dużo gadasz”. Anglicy nie zrozumieli przekazu i uznali to za przejaw rasizmu.

Sprawa zakończona

W środę rzecznik prasowy PZPN, Jakub Kwiatkowski, poinformował, że sprawa została zakończona, a Kamil Glik został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. FIFA nie znalazła podstaw do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego względem piłkarza reprezentacji Polski.

Jakie kroki podejmie PZPN?

Szczególnie polscy kibice domagają się, by PZPN zgłosił się do FIFA o przeprosiny ze strony angielskiej federacji w związku z niesłusznymi oskarżeniami. Nowe wieści w tej sprawie zebrał Piotr Koźmiński z serwisu „WP Sportowe Fakty”. Dziennikarz zapytał osoby z polskiej federacji o dalsze kroki.

– Czekamy na przesłanie akt sprawy z FIFA i na podstawie tych dokumentów podejmiemy decyzję, co dalej – powiedział Piotr Szefer, dyrektor biura zarządu PZPN.

Komentarz prawnika

Jeden z punktów regulaminu dyscyplinarnego FIFA mówi jasno: „Ktokolwiek w bezpodstawny lub nieodpowiedzialny sposób oskarża, sam może być ukarany”. Jak na ten punkt zapatrują się prawnicy?

– PZPN musiałby udowodnić, że angielskie oskarżenia były oparte na złej woli. Że oskarżający wiedział, że takiego zachowania polskiego piłkarza nie było. A mimo to z premedytacją go oskarżył, chcąc tak naprawdę wyeliminować rywala ze sportowej rywalizacji – powiedział w rozmowie z „WP Sportowe Fakty” jeden z polskich prawników.

– Wiadomo, jak mocno walczy z rasizmem i UEFA, i FIFA. A zatem oskarżający, który sam został oskarżonym zapewne przyjąłby taką linię obrony: wiemy, jakimi wartościami kierują się światowe władze piłkarskie. Wydawało nam się, że taki gest miał miejsce, dlatego zgłosiliśmy sprawę do wyjaśnienia – dodał.

Więcej o tej sprawie przeczytacie na WP Sportowe Fakty

Ronaldo ma swojego faworyta do wygrania Złotej Piłki. „Prezentuje brutalny poziom od 10 lat”

Brazylijczyk Ronaldo postanowił wygłosić swoje zdanie na temat faworyta do zdobycia Złotej Piłki. Legendarny napastnik stoi murem za Karimem Benzemą.

Niedługo poznamy najlepszego piłkarza roku

Już w listopadzie poznamy zwycięzcę plebiscytu Złotej Piłki organizowanego przez France Football. Wspomniane źródło opublikowało już listę kandydatów do wygrania tej nagrody. W zestawieniu znajdują się m.in. Jorginho, Robert Lewandowski, Karim Benzema czy Leo Messi.

Ronaldo ma swojego faworyta

Brazylijczyk Ronaldo postanowił przedstawić swoje zdanie na temat nadchodzącej gali France Football. Zdaniem legendarnego napastnika Złotą Piłkę powinien otrzymać piłkarz Realu Madryt, Karim Benzema.

– Bez wątpienia moim kandydatem do „Złotej Piłki” jest Benzema. To najlepszy napastnik i przede wszystkim mistrz, prezentuje brutalny poziom od 10 lat – napisał na swoim Instagramie Ronaldo.

Zobacz również: Kto wygra Złotą Piłkę? Rummenigge nie ma wątpliwości. „Życzę mu tego”

Źródło: Twitter, Meczyki.pl

Żenujące zachowanie Albańczyków. Rozpętali burzę pod zdjęciem Karola Świderskiego

Wciąż nie opadły emocje po wtorkowym meczu reprezentacji Polski z reprezentacją Albanii. „Kibice” naszych rywali najpierw dali popis na stadionie, rzucając butelkami w stronę boiska, a następnie w mediach społecznościowych zwyzywali Karola Świderskiego i jego żonę.

Za nami październikowa przerwa reprezentacyjna, podczas której Biało-Czerwoni zdobyli komplet punktów w meczach z San Marino oraz Albanią. Szczególnie elektryzujące i ekscytujące było to drugie spotkanie, które udało się wygrać 1:0. Na dwie kolejki przed końcem eliminacji zespół dowodzony przez Paulo Sousę zajmuje drugie miejsce w swojej grupie i jest o krok od wywalczenia awansu do baraży.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Przedziwny mecz w Tiranie! Polacy wywożą ważne 3 punkty [REAKCJE]

Karol Świderski bohaterem!

Bohaterem meczu Albania-Polska okazał się Karol Świderski. Napastnik PAOK-u Saloniki został wprowadzony na boisko przez Paulo Sousę w 71. minucie meczu. Zaledwie 6 minut później 24-latek zdobył bramkę na 1:0 po znakomitym dośrodkowaniu Mateusza Klicha. Jak się później okazało, była to jedyna bramka w tym spotkaniu.

Okropne zachowanie albańskich „kibiców”

Karol Świderski okazał się katem reprezentacji Albanii. Po ostatnim gwizdku sędziego nie wytrzymali albańscy „kibice”, którzy rzucili się na Polaka w mediach społecznościowych. Pod jednym z ostatnich postów na Instagramie Karola Świderskiego można zauważyć masę nieprzychylnych komentarzy ze strony Albańczyków nie tylko w kierunku piłkarza, ale również jego żony.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Karol Świderski (@swider9)

Albańczycy dali popis

Nie był to jednak jedyny występek Albańczyków wokół meczu Albania-Polska. Wszyscy dobrze pamiętamy, jak po strzelonym golu przez Karola Świderskiego zebrani na stadionie albańscy „kibice” zaczęli rzucać różnymi przedmiotami w stronę polskich piłkarzy. Przed meczem tuż pod stadionem Albańczycy rzucali m.in. petardy. Z kolei po zakończonym meczu albańscy kibole nie pozwolili przeprowadzić wywiadu ze wspomnianym Świderskim.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wojciech Szczęsny, niczym szef! Tak zareagował na zachowanie albańskich kiboli [WIDEO]

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Krótki komentarz Cezarego Kuleszy po wygranej w Albanii. „Panowie, mamy to k**wa” [WIDEO]

Niemieckie media miażdżą Kownackiego. „Czy Fortuna dostanie te marne 1,5 mln euro?”

Niemieckie media oceniły sytuację Dawida Kownackiego w Fortunie Duesseldorf. Dziennikarze bardzo ostro odniosły się do jego transferu z Sampdorii. Mówią o „katastrofie”.

Pod koniec stycznia 2019 roku Kownacki trafił do Fortuny w ramach wypożyczenia z Sampdorii. Niemcy po roku zdecydowali się wykupić Polaka, płacąc za niego siedem milionów euro. Tym samym 24-latek stał się najdroższym piłkarzem w historii klubu z Duesseldorfu.

Regres

Z „Kownasiem” wiązano spore nadzieje. Polak zaczął jednak regularnie łapać kontuzje i opuszczać kolejne spotkania Fortuny. Nad sytuacją napastnika pochylił się nawet „Bild”, który ocenił jego pozycję w klubie. Dziennikarze w artykule poświęconym byłemu piłkarzowi Lecha Poznań wprost nazywają jego transfer „katastrofą”, zaś jego samego – „największym przegranym”.

W artykule zwrócono także uwagę na drastyczny spadek wartości 24-latka. Jeszcze w maju bieżącego roku „Transfermarkt” wycenił go na 3 mln euro. Obecnie jego wartość jest o połowę niższa, a warto pamiętać, że gdy przychodził do Duesseldorfu jego wartość oscylowała wokół 9 mln!

– Czy Fortuna kiedykolwiek dostanie, chociażby te marne 1,5 mln euro za Kownackiego? Już latem bezskutecznie próbowano znaleźć na niego kupca. Jego wartość prawdopodobnie będzie nadal spadać, a Fortunie grozi całkowita strata pieniędzy – pisze „Bild”.

W tym sezonie Kownacki zagrał w sumie 6 razy. Pięciokrotnie wystąpił w 2. Bundeslidze. Jedno spotkanie dołożył w Pucharze Niemiec. Strzelił w nim bramkę oraz zanotował asystę.

Pod koniec września Polak ponownie doznał kontuzji. Tym razem zerwał więzadło poboczne w kolanie, co ponownie wykluczyło go z gry w Fortunie.

FC Barcelona monitoruje sytuację Jessego Lingarda. Anglik otwarty na zmianę ligi

Według medialnych doniesień Jesse Lingard może opuścić Manchester United wraz z końcem sezonu. ESPN uważa, iż FC Barcelona i AC Milan monitorują sytuację angielskiego pomocnika.

Kto się skusi na Jessego Lingarda?

Umowa Jessego Lingarda z Czerwonymi Diabłami obowiązuje do końca bieżącego sezonu. Anglik może być dobrym rozwiązaniem dla wielu klubów. Niedawno łączono go z Newcastle United.

Walka o mundial

Lingardowi zależy przede wszystkim na regularnej grze, dlatego odrzucił propozycję odnowienia kontraktu z Manchesterem United. Piłkarz nie może liczyć na sporo szans pod skrzydłami Ole Gunnara Solskjaera. Siedzenie na ławce mogłoby wykluczyć Anglika z przyszłorocznych mistrzostw świata w Katarze.

Gotowy na zmianę ligi

Według ESPN FC Barcelona i AC Milan obserwują sytuację zawodnika Czerwonych Diabłów. Piłkarz będzie mógł podpisać umowę z nowym klubem już w styczniu. Sam zawodnik jest podobno zainteresowany zmianą ligi.

Źródło: ESPN

Krótki komentarz Cezarego Kuleszy po wygranej w Albanii. „Panowie, mamy to k**wa” [WIDEO]

Polska pokonała Albanię i wskoczyła na drugie miejsce w tabeli eliminacji do mistrzostw świata. Taki stan rzeczy spowodował euforię u wielu kibiców. Nie inaczej było wśród piłkarzy i działaczy PZPN. Kamery zarejestrowały reakcję Cezarego Kuleszy po wejściu do szatni kadry biało-czerwonych.

Ciężki mecz na trudnym terenie

Biało-czerwoni przez długi czas nie mogli sforsować obrony Albanii. W dodatku, na stadionie w Tiranie kibicom gospodarzy udzielały się emocje. Gdy Świderski trafił na 1:0, w ruch poleciały butelki, po czym przerwano mecz.

Kilkanaście minut później zawodnicy wrócili na boisko, jednak Polacy zdołali utrzymać korzystny rezultat. Waga zwycięstwa była ogromna tak jak i radość po wygranej. Kamery zarejestrowały reakcję szatni i prezesa PZPN na pokonanie Albańczyków na ich terenie.

Krótki komentarz prezesa po wygranej

Cezary Kulesza zastał zawodników, którzy śpiewali słowa „premia, premia”, co nawiązuje do kulis z poprzedniego zgrupowania reprezentacji Polski. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej skwitował wszystko bardzo krótko: „Panowie, mamy to k**wa”.

Partnerka Jese próbowała go przejechać. Skończyło się na urazie stopy… [WIDEO]

Jese we wtorek nie wziął udziału w treningu wraz z resztą drużyny Las Palmas. Piłkarz doznał urazu stopy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że spowodowała go… jego partnerka, próbując przejechać go samochodem.

W przeszłości z Jese wiązano wielkie nadzieje. Często wymieniano go w kontekście zostania jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Jego kariera zaczęła jednak zbaczać w niewłaściwym kierunku. Obecnie piłkarz bardziej ceni sobie życie towarzyskie, zaś z jego przygód często korzystają portale plotkarskie.

Ostra kłótnia

Ostatnio było podobnie. Jese nie wziął udziału w treningu drużyny Las Palmas z powodu urazu stopy. Jak się okazało kontuzję spowodowała jego partnerka.

Hiszpan wraz z Aurah Ruiz wybrał się na koncert do Gran Canaria Arena. Przed wyjściem z koncertu między parą doszło do kłótni. Kobieta była tak wściekła, że poszła do samochodu, po czym… próbowała przejechać 28-latka. Sytuację nagrał jeden ze znajomych piłkarza.

Jese w tym sezonie rozegrał 9 meczów dla Las Palmas. Strzelił w nich trzy bramki oraz zanotował cztery asysty. Według „Canarias7” piłkarz wróci do gry w ten weekend na derbowy mecz przeciwko CD Tenerife.

FIFA zakończyła sprawę. Kamil Glik oczyszczony z zarzutów

Rzecznik Prasowy Polskiego Związku Piłki Nożnej poinformował o najnowszych doniesieniach z FIFA w sprawie Kamila Glika. Reprezentant biało-czerwonych został oczyszczony ze wszystkich zarzutów.

Zamieszanie w spotkaniu na Narodowym

Po spotkaniu Polski z Anglią w mediach zrobiło się głośno na temat starcia Kamila Glika i Kyle’a Walkera. Federacja gości oskarżyła reprezentanta biało-czerwonych o rasizm. FIFA postanowiła zająć się sprawą, jednak nie znalazła żadnych dowodów na słuszność tezy Anglików.

Brak podstaw do oskarżenia

Rzecznik prasowy Polskiego Związku Piłki Nożnej, Jakub Kwiatkowski poinformował na swoim Twitterze o zakończeniu poszukiwań podstaw do wszczęcia postępowania. Tym samym, sprawa Kamila Glika na gruncie FIFA została zamknięta.

– Zgodnie z naszym stanowiskiem wyrażanym od samego początku FIFA nie znalazła podstaw do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego względem Kamila Glika po absurdalnych oskarżeniach ze strony angielskiej federacji. Sprawa, przynajmniej na gruncie FIFA, została zamknięta – poinformował rzecznik PZPN.

Czy Anglicy przeproszą Glika?

Polscy kibice domagają się przeprosin ze strony angielskiej federacji. Głos w tej sprawie zabrał również Zbigniew Boniek, który od początku wiedział, że zarzuty były bezpodstawne.

Cezary Kulesza miał nosa! „W przerwie powiedziałem, że trener powinien wpuścić Świderskiego”

Cezary Kulesza zdradził w rozmowie z dziennikarzami „Onetu”, że miał nosa i sugerował wprowadzenie Karola Świderskiego już w przerwie. Jak dobrze wiemy, napastnik PAOK-u Saloniki został wczoraj bohaterem reprezentacji Polski.

Za nami październikowe zgrupowanie reprezentacji Polski, podczas którego nasi rodacy odnieśli komplet zwycięstw. Najpierw w Warszawie Polacy gładko pokonali San Marino 5:0, a następnie ograli reprezentację Albanii 1:0. Na dwie kolejki przed końcem eliminacji Biało-Czerwoni zajmują drugie miejsce w swojej grupie.

Prezes miał nosa!

Jedyną bramkę we wczorajszym spotkaniu strzelił Karol Świderski, który wszedł na boisko w drugiej części meczu. Jak się okazuje, pomysł na wprowadzenie po przerwie na boisko napastnika PAOK-u miał nie tylko selekcjoner reprezentacji Polski, ale także prezes PZPN, który pochwalił się swoim przeczuciem w rozmowie dla „Onetu”.

– W przerwie powiedziałem do jednego z wiceprezesów, że trener powinien wpuścić Świderskiego i ten strzeli gola. Miałem nosa! – zdradził Cezary Kulesza.

– Domyślam się, że była to dla niego niezwykle emocjonująca chwila. Strzelił gola na wagę trzech punktów w bardzo ważnym meczu, który przybliżył nas do celu, jakim jest awans do baraży, a w konsekwencji do mistrzostw świata – dodał.

Przerwany mecz

Wtorkowe spotkanie z Albanią polscy kibice oraz piłkarze z pewnością zapamiętają na długo, jednakże nie przyczyniły się do tego tylko i wyłącznie wydarzenia boiskowe. W drugiej połowie mecz musiał zostać przerwany po tym, jak albańscy „kibice” zaczęli rzucać butelkami w kierunku polskich piłkarzy. Jak cała sytuacja wyglądała od kulis?

– Wiedzieliśmy, że po albańskich kibicach możemy się spodziewać nie do końca sportowych zachowań, wszystko jednak rozgrywało się bardzo szybko. Sędziowie wraz z delegatem natychmiast podjęli decyzję o zejściu do szatni i krótkiej przerwie, po czym, gdy sytuacja się uspokoiła, wznowiono mecz, który ostatecznie wygraliśmy 1:0 – zdradził prezes PZPN.

– Siedziałem obok prezydenta Albanii Ilira Mety i widziałem, że był poruszony całą sytuacją. Z pewnością władzom federacji takie sytuacje nie pomagają, tym bardziej że pamiętamy historie z europejskich pucharów, gdy po podobnych ekscesach mecze już nie zostawały wznawiane – dodał.

źródło: onet