NEWSY I WIDEO

Żona Gerda Muellera nie ma żadnych wątpliwości ws. rekordu Lewandowskiego. Zdecydowane słowa

Robert Lewandowski w sezonie 2021/22 strzelił 41 goli w Bundeslidze i pobił wieloletni rekord Gerda Muellera. Wydawało się, że przez najbliższe lata nikt nie zdoła choćby się do niego ponownie zbliżyć. Harry Kane bryluje jednak formą w Bayernie Monachium i niewykluczone, że przebije poprzeczkę ustawioną przez Polaka. Wątpliwości wobec tego nie ma na pewno żona Gerda Muellera. 




Lewandowski ustanowił nowy rekord dopiero w doliczonym czasie ostatniego meczu sezonu 2021/22. Pokonał wówczas Rafała Gikiewicza, który bronił bramki Augsburga. Polski pojedynek przebiegał pod dyktando golkipera, który nie zamierzał ułatwiać sprawy rodakowi. Ostatecznie jednak to ówczesny napastnik Bayernu okazał się lepszy i zmieścił piłkę w siatce, przebijając tym samym wieloletni rekord niemieckiej legendy.

„To jasne, że pobije”

Okazuje się, że rekord Lewandowskiego może nie być tak samo długowieczny. Wszystko przez formę, jaką prezentuje Harry Kane. Anglik od momentu transfery do Bayernu rozegrał w Bundeslidze zaledwie 15 meczów, ale nastrzelał w nich aż 21 goli. Co ważne, nie trafił do bramki tylko w 3 meczach. Tym samym ma już więcej niż połowę historycznego dorobku „Lewego”.




Kane ma do końca sezonu jeszcze 19 meczów, więc przy zachowaniu obecnej skuteczności może go zakończyć nawet z 46 trafieniami. Wiele wskazuje więc na to, że uda mu się pobić rekord Lewandowskiego. Wobec tego nie ma wątpliwości żona zmarłego Gerda Muellera, Uschi. Kobieta wprost stwierdziła, że mu się to uda.




To jasne, że Kane pobije rekord Lewandowskiego. Jest w stanie to zrobić. Musiałoby się wydarzyć coś strasznego, żeby mu nie wyszło – stwierdziła na łamach „Bilda”.




Kane będzie mieć okazję na poprawienie dorobku bramkowego już 12 stycznia. Bayern zmierzy się wówczas na własnym stadionie z Hoffenheim.

Rosjanie komentują gest Jana-Krzysztofa Dudy. „Szkoda, że czołowy polski szachista zachowuje się w ten sposób”

Jan-Krzysztof Duda wywołał masę skrajnych reakcji nie podaniem ręki Denisowi Chismatułlinowi. Sytuacja miała miejsce przed partią obu panów na mistrzostwach świata w szachach szybkich i błyskawicznych. Obecnie w internecie nie braknie snucia domysłów nad potencjalną karą dla Polaka. I tego, czy w ogóle byłaby ona zasadna. 




Zakończone niedawno mistrzostwa świata w szachach szybkich i błyskawicznych przebiegły pod dyktando Magnusa Carlsena. Norweg wygrał w obu kategoriach i ponownie udowodnił swój niebywały talent do gry. Nasz reprezentant, Jan-Krzysztof Duda nie zachwycił i zajął dopiero 45. (szybkie) i 10. miejsce (błyskawiczne). Mimo to i tak mówią o nim światowe media.




Wszystko przez gest (a raczej jego brak) przed partią z Rosjaninem – Denisem Chismatułlinem. Polak nie podał ręki swojemu rywalowi, co miało być spowodowane otwartym popieraniem przez 39-latka rządów Władimira Putina oraz inwazji na Ukrainę.

Zostanie ukarany?

W mediach często widać dywagacje na temat tego, czy Duda za nie podanie ręki Chismatułlinowi może zostać ukarany. I faktycznie, mogłoby się tak stać, gdyby Rosjanin zgłosił sprawę do Komisji Etyki, o czym mogliśmy przeczytać w stanowisku FIDE (Międzynarodowa Federacja Szachowa).




– Duda mógłby zostać ukarany tylko wtedy, gdy osoba przeciwna, której odmówiono uścisku dłoni, zwróci się o to do Komisji Etyki. W sytuacji Dudy i Chismatułlina takich zgłoszeń nie było – napisała organizacja. 

Nie zrobił tego jednak, więc Polakowi najprawdopodobniej nic nie grozi. W rosyjskich mediach czuć jednak żal w związku z całą sytuacją.




– Międzynarodowa Federacja Szachowa (FIDE) bada możliwość ukarania polskiego szachisty za odmowę podania ręki Rosjaninowi. A Rosyjska Federacja Szachowa wyraziła ubolewanie z powodu zachowania Polaka – napisano na portalu „radio1.ru”.




– Szkoda, że czołowy polski szachista zachowuje się w ten sposób – cytowano w rosyjskich mediach Aleksandra Tkaczewa, znanego działacza szachowego. 




– Uważam, że FIDE powinna reagować na takie przypadki. Ktokolwiek nie chce uścisnąć ręki, powinien zostać ukarany, czyli albo otrzymać ostrzeżenie, albo przegrać z automatu – komentował z kolei Siergiej Kariakin, ukraiński szachista. 

Świetna wiadomość dla kibiców Lecha Poznań ws. stadionu. Czekali na to długie lata

Brudna membrana na ENEA Stadionie w Poznaniu stała się obiektem kpin ze strony kibiców Lecha i nie tylko. Powierzchnia obiektu nie była czyszczona od dwunastu lat. Według najnowszych doniesień stadion przy ulicy Bułgarskiej w 2024 roku znów będzie lśnił.




Wyczyszczą membranę

Portal „Sportowy Poznań” poinformował, że w miejskiej kasie na 2024 rok zabezpieczono 5 milionów złotych na czyszczenie stadionu. Całość kwoty będzie przeznaczona na usuwanie brudu z zadaszenia, modernizacji posadzek, telebimów i żelbetonowych konstrukcji. Ponadto na trybunie I (im. Teodora Anioły) położone zostaną płytki.

Snoop Dogg na Igrzyskach Olimpijskich! Nietypowa rola amerykańskiego rapera [CZYTAJ]




– W budżecie na 2024 rok mamy zabezpieczone środki na kompleksowe mycie membrany wraz z naprawą kilku drobnych usterek technicznych. Nie wiemy jeszcze dokładnie kiedy rozpoczną się prace, ponieważ musi zostać ogłoszony przetarg – powiedział rzecznik prasowy Poznańskich Ośrodków Sportu i Rekreacji, Filip Borowiak w rozmowie ze „Sportowym Poznaniem”.




Doniesienia o wyczyszczeniu membrany spotkały się ze sporym zadowoleniem kibiców Lecha Poznań. Od wielu lat narzekali oni na stan jej czystości. Membrana, która na początku była biała, bardziej przypomina szarą. Ostatni raz czyszczono ją przed EURO 2012.

Nareszcie ludzie przestaną marudzić o tej membranie„, „Świat się kończy„, „Piekło zamarzło” – to kilka komentarzy poznańskich kibiców z Twittera po ogłoszeniu informacji o posprzątaniu brudu.

https://twitter.com/adam_dworak/status/1742579468403634546




Źródło: Sportowy Poznań

Snoop Dogg na Igrzyskach Olimpijskich! Nietypowa rola amerykańskiego rapera

Popularny amerykański raper, Snoop Dogg, pojawi się na tegorocznych Igrzyskach Olimpijskich. 52-latek będzie pracować jako reporter dla amerykańskiej telewizji.




Wielkimi krokami zbliżają się Igrzyska Olimpijskie 2024. Tegoroczna impreza odbędzie się w Paryżu. Potrwa ona od 26 lipca do 11 sierpnia. Na nadchodzących Igrzyskach przeprowadzone zostaną zmagania w 38 dyscyplinach. Na imprezie po raz pierwszy pojawi się breakdance.




Na imprezie nie zabraknie wielu gwiazd spoza świata sportu. Jedną z nich będzie Snoop Dogg! Amerykański raper nie pojawi się jednak wyłącznie w roli gościa. Podczas paryskiej imprezy będzie pracować dla amerykańskiej telewizji.




W trakcie Igrzyska Olimpijskich 2024 Snoop Dogg będzie pracować dla telewizji NBC Sports. Amerykanin będzie w niej pełnił rolę swego rodzaju reportera, czy też korespondenta. Snoop Dogg potwierdził swoją obecność na Igrzyskach za pomocą swoich mediów społecznościowych. Na Twitterze zamieścił dwa wpisy promujące imprezę.

– Noworoczny nastrój. Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024. Do zobaczenia tego lata – napisał Snoop Dogg.

– To już oficjalne. Igrzyska Olimpijskie 2024, będę tam! – dodał raper.

https://twitter.com/SnoopDogg/status/1741868267684462720




Kooperację potwierdziła także sama stacja NBC. Na jej stronie pojawił się artykuł, w którym opisano rolę Snoop Dogga podczas nadchodzącej imprezy.

– Światowa gwiazda będzie pracować na miejscu w Paryżu, by dostarczać najnowsze wieści do programu poświęconemu Igrzyskom na antenie NBC i Peacock. (…) Widzowie mogą spodziewać się częstych występów 52-latka. Będzie szczegółowo przyglądał się miastu i sportowcom – czytamy na łamach „NBC News”.

– Dorastałem, oglądając Igrzyska Olimpijskie i jestem podekscytowany, gdy widzę, jak niesamowici sportowcy przyjadą do Paryża. To święto umiejętności, poświęcenia i dążenia do doskonałości – powiedział Snoop Dogg.


źródło: NBC NEWS

Mateusz Borek odsłania kulisy rynku transferowego. Slisz, Szymański i Neymar

Podczas środowej „Mocy Futbolu” Mateusz Borek poruszył kilka tematów związanych z rynkiem transferowym. Dziennikarz podzielił się swoimi spostrzeżeniami odnośnie sytuacji Bartosza Slisza i Sebastiana Szymańskiego. Ujawnił także szczegóły odnośnie transferu Neymara.




Sebastian Szymański rozgrywa fantastyczny sezon w Fenerbahce. We wszystkich rozgrywkach rozegrał 29 meczów, w których strzelił 11 bramek i zanotował 10 asyst. Jego zespół będzie walczył o mistrzostwo Turcji. Portal Transfermarkt wycenia go na 20 milionów euro. To wszystko czyni go łakomym kąskiem na rynku transferowym. Jak jednak przekazał Mateusz Borek na łamach „Kanału Sportowego”, obecnie nie ma tematu transferu 24-latka.

– Jest wielkie ssanie dzisiaj na rynku na Sebastiana Szymańskiego, natomiast nie ma tematu jego odejścia z Fenerbahce. Takie jest stanowisko klubu – przekazał Mateusz Borek.

– Dla mnie to dobrze, bo wierzę, że w wielkiej formie przyjedzie Sebastian na zgrupowanie reprezentacji w marcu, zdemolujemy Estonię, a potem poradzimy sobie z Walią czy Finlandią. Niech też kolejną pieczątką do dużego transferu będzie jego występ na Mistrzostwach Europy – ocenił.




Kolejnym tematem poruszonym przez Mateusza Borka był ewentualny transfer Bartosza Slisza. 24-latek w ostatnich miesiącach jest w naprawdę dobrej dyspozycji, co pokazuje nie tylko na polskich, ale i zagranicznych boiskach. Jego odejście z Legii wydaje się coraz bardziej prawdopodobne. Kontrakt Slisza obowiązuje jednak tylko do końca tego roku. Mimo to Mateusz Borek uważa, że sprzedaż Slisza za kwotę trzech milionów euro byłaby „działaniem na szkodę spółki”.

– Gdyby dzisiaj ktoś sprzedał Slisza za 3 miliony euro, to w moim przekonaniu byłoby to działanie na szkodę spółki – ocenił Mateusz Borek.

– Jeśli my się mamy szanować i my w ogóle chcemy rozważać ofertę za Bartosza Slisza na trzy miliony euro, dla chłopaka, który jest blisko pierwszego składu reprezentacji Polski, który jeszcze w ogóle nie dochodzi do wieku swojego prime’u, tylko jest dziś na etapie rozwoju, który zrobił gigantyczny postęp w ostatnich kilkunastu miesiącach, który zyskał doświadczenie w europejskich pucharach i ograł kilka zespołów w Europie… To to jest dla mnie niezrozumiałe – uzupełnił dziennikarz.




Mateusz Borek podzielił się także informacjami odnośnie legendarnego już transferu Neymara do PSG. Informacje te dziennikarz uzyskał od Piniego Zahaviego, który odpowiadał za przeprowadzenie tego transferu.

– Ja już nie pamiętam dokładnie tego oficjalnego pakietu, który dotyczył przejścia Neymara z Barcelony do PSG. Chyba się tam mówiło, że to się zamknęło w granicach w okolicach 250 milionów euro… Natomiast rozmawiałem prywatnie z Pinim Zahavim i ta kwota, którą usłyszałem, ona mnie powaliła. Ona była 150 milionów euro większa. Bo to była prowizja dla ojca, dla brata, szereg wynegocjowanych bonusów – ujawnił Mateusz Borek.




Lechia Gdańsk nie zagra baraży na swoim stadionie. Zaskakujący powód

1 i 2 czerwca bieżącego roku na Polsat Plus Arenie Gdańsk, z którego na co dzień korzysta Lechia, odbędzie się koncert Dawida Podsiadło. Termin ten koliduje z potencjalnymi barażami o awans do Ekstraklasy, w których gdańszczanie mogą wziąć udział. W związku z tym klub wydał specjalny komunikat. 




Jeszcze w 2022 roku oficjalnie przyklepano termin na koncert Dawida Podsiadło. Wówczas prawdopodobnie nie zakładano, że Lechia będzie musiała walczyć o powrót do Ekstraklasy i martwić się ewentualnym kolidowaniem wydarzenia z barażami.

Co z meczem?

Stało się jednak inaczej. Ewentualne mecze barażowe pokrywają się ze wspomnianym koncertem wokalisty, w związku z czym teoretycznie nie byłoby ich gdzie rozegrać. Lecha w specjalnym komunikacie poinformowała zatem o trwających pracach w celu zapewnienia optymalnej organizacji.




Mowa konkretnie o przeniesieniu baraży na Stadion Miejski w Gdańsku przy ul. Traugutta 29. Co ważne, zaznaczono, że obiekt ma mniejszą pojemność od nominalnego stadionu Lechii, więc pierwszeństwo do zakupu biletów mieliby posiadacze karnetów na rundę wiosenną.

– Rozważamy ewentualność rozegrania tego spotkania na stadionie przy ul. Traugutta 29, który z pewnością ma dla Klubu znaczenie symboliczne. Ten wyjątkowy obiekt przyniósł naszej biało-zielonej społeczności nie tylko dumę, ale także niezapomniane sportowe emocje – czytamy w komunikacie.




– W związku z tym, że stadion przy ul. Traugutta 29 nie jest w stanie pomieścić tylu kibiców, ilu normalnie może pojawić się na Polsat Plus Arena Gdańsk,pierwszeństwo zakupu będą mieli posiadacze karnetów na rundę wiosenną. Posiadacze karnetów na cały sezon, zgodnie z przysługującymi im korzyściami, mają zagwarantowany bezpłatny wstęp na to spotkanie – napisano. 

Finał MŚ w darcie z motywem Premier League. 16-latek otrzymał wsparcie od legend i piłkarzy Manchesteru United

Mistrzostwa świata w darcie dobiegają powoli do końca. W dzisiejszym finale zmierzą się dwaj Anglicy. Na drodze rozstawionego Luke’a Humphriesa stanie 16-letni Luke Littler. Co ciekawe, za pierwszego kciuki trzyma Leeds United, a za drugiego piłkarze Manchesteru United.




Wsparcie od Czerwonych Diabłów

Luke Littler zaskoczył wielu kibiców swoją postawą na turnieju mistrzostw świata w darcie. 16-latek wygrał wczorajszy półfinał i w decydującym starciu spotka się z Humphriesem. Littler jest zadeklarowanym kibicem Manchesteru United. Na konferencji prasowej przyznał, że piłkarze Czerwonych Diabłów trzymają za niego kciuki.

– Mam teraz wielu fanów. Otrzymałem wiadomość od Luke’a Shawa z Manchesteru United, Rio Ferdinanda i, przed moim meczem z Barneyem [Raymond van Barneveld, przyp. red.], dostałem wiadomość od Gary’ego Neville’a i Johnny’ego Evansa. To jest po prostu szalone. Ludzie, których podziwiałem, zwłaszcza mój klub, Manchester United, życzyli mi szczęścia – powiedział.




Schlierenzauer po karierze został biznesmenem i mentorem dla młodych skoczków. „To jest świetna rzecz” [CZYTAJ]

Według doniesień „Mail Sport” Manchester United zaprosił Luke’a Littlera na Old Trafford, aby obejrzał mecz z Tottenhamem po swoim fenomenalnym występie na turnieju.

Co ciekawe, finał mistrzostw świata w darcie można nazwać spotkaniem fanów Premier League. Rywal 16-latka jest bowiem kibicem Leeds United, które otwarcie wsparło go w mediach społecznościowych.




– Powodzenia dla kibica Leeds United i nowego numeru jeden na świecie przed dzisiejszym finałem mistrzostw świat przeciwko Luke’owi Littlerowi – czytamy.

Największa nagroda




Luke Littler za awans do finału zagwarantował sobie nagrodę w wysokości 200 tysięcy dolarów. Wygrana turnieju spowoduje, że młody Anglik otrzyma 500 tysięcy dolarów. 16-latek jest najmłodszym zawodnikiem, który awansował do tego etapu w zawodach tej rangi. Wspomniana nagroda jest jego największą w dotychczasowej przygodzie z dartem.

Starcie Littlera z Humphriesem zaplanowano na środę 3 stycznia o godzinie 21:15.

Źródło: TVP Sport, Twitter

Schlierenzauer po karierze został biznesmenem i mentorem dla młodych skoczków. „To jest świetna rzecz”

 

Gregor Schlierenzauer udzielił wywiadu portalowi TVP Sport. Legenda skoków narciarskich opowiedziała o swoim życiu po karierze. Austriak zdradził, że pomaga w wyszkoleniu między innymi Stephana Embachera.




Co po karierze?

Gregor Schlierenzauer zakończył karierę w 2021 roku. 33-latek w rozmowie z TVP Sport opowiedział o tym, czym się zajmuje po sportowym etapie jego życia. Austriak aktualnie zajmuje się deweloperskim biznesem i pomaga w rozwoju młodym skoczkom narciarskim.




16-latek wybrał Polskę zamiast Hiszpanii. Niedawno trenował z klubem z La Ligi [CZYTAJ]

Gregor Schlierenzauer zdradził, że współpracuje między innymi ze Stephanem Embacherem. 33-letnia legenda skoków zaznacza jednak, że nie jest trenerem, a bardziej mentorem.




– Moim zadaniem jest raczej bycie ich mentorem w trudnych sprawach, doradcą, a trochę również menedżerem. Staram się nie być w tym nachalny, po prostu jestem w pobliżu, gdy istnieje potrzeba. Embacher to młody skoczek, ale jest cool, ma mnóstwo potencjału, ciekawe podejście do sportu. Niemniej, musimy pamiętać, że ma jeszcze długą drogę do przejścia. To dopiero jej początek. Warto, aby nie przeskakiwał od razu kilku szczebli, tylko szedł po każdym – powiedział Austriak.

– To jest świetna rzecz, kiedy możesz być nieco w cieniu, a jednocześnie mieć wpływ na to, jak oni się rozwijają – podsumował wybitny skoczek.




Źródło: TVP Sport

16-latek wybrał Polskę zamiast Hiszpanii. Niedawno trenował z klubem z La Ligi

Bruno Klimek udzielił wywiadu „TVP Sport”. Młody piłkarz niedawno miał ofertę z reprezentacji Hiszpanii. Omówił ze względów formalnych oraz chęci bronienia Biało-Czerwonych barw.




Nie dla Hiszpanów

Bruno Klimek w rozmowie z „TVP Sport” opowiedział o swoich korzeniach i chęci gry w reprezentacji Polski. Młody bramkarz ma w rodzinie samych Polaków, dlatego zdecydował się na reprezentowanie Biało-Czerwonych.




– Urodziłem się w Miami, gdzie żyłem z mamą i bratem. W pobliżu mieszkał mój wujek, brat mojej mamy, który zawsze dużo mi pomagał. Na Majorkę przeprowadziłem się z mamą i bratem, gdy miałem dziewięć lat. Ale wszyscy w mojej rodzinie są Polakami i wychowałem się w domu, gdzie zawsze mówiliśmy po polsku – powiedział bramkarz, który jeszcze niedawno trenował z pierwszym zespołem RCD Mallorca.

Zbigniew Boniek broni Paulo Sousę. „Związek najwyraźniej chciał innego selekcjonera” [CZYTAJ]




– Federacja zgłosiła się z zapytaniem do klubu czy posiadam już hiszpański paszport oraz, czy członkowie mojej rodziny są Hiszpanami. Nie miałem jednak paszportu, dlatego powołanie do kadry było niemożliwe. Ale jestem bardzo szczęśliwy z tego, że gram dla Polski. Czuję się Polakiem i moja rodzina jest z tego kraju – przyznał.

Inspiracja

Bruno Klimek w rozmowie z „TVP Sport” przyznał, że jego idolem jest Gianluigi Buffon. Aktualnie inspiracją dla Polaka jest golkiper FC Barcelony, Marc-Andre Ter Stegen.




– Za bardzo dobrego bramkarza uważam także Wojciecha Szczęsnego, ale także jestem pod wrażeniem Marcina Bułki, który ma niesamowity sezon – dodał.

16-letni bramkarz broni aktualnie w drużynie CD San Francisco. Klimek ma za sobą trzy mecze w reprezentacji Polski do lat szesnastu. Golkiper zadebiutował w spotkaniu z Danią. Później zagrał również przeciwko Belgii i Norwegii.

Źródło: TVP Sport

fot. www.instagram.com/fusmnt

Co z Kiwiorem w Arsenalu? Klub zdecydował w kwestii jego przyszłości. W grę nie wchodzi wypożyczenie

Mocno komplikuje się sytuacja Jakuba Kiwiora. Polski stoper nie jest pierwszym wyborem Mikela Artety w Arsenalu, a sam klub ma blokować jego wypożyczenie. „Kanonierzy” mają być bardziej skłonni ku sprzedaży defensora, którego zresztą nawet już wycenili. 




Kiwior nie może liczyć na regularną grę w Arsenalu, choć w ostatnim meczu zagrał 45 minut. Spotkania z Fulham nie zaliczy jednak do udanych. Został zmieniony już po pierwszej połowie, w której zdecydowanie zawiódł oczekiwania, źle zachowując się przy golu dla rywali.

Pożegnanie z Londynem?

Nasiliły się tym samym plotki o możliwym rozstaniu Polaka z Arsenalem. Wcześniej mówiło się raczej o wypożyczeniu, a wśród zainteresowanych miało być kilka włoskich klubów na czele z Milanem. „Rossoneri” byli chętni na takie rozwiązanie, ale „La Gazzetta dello Sport” i „Tuttomercatoweb” podają, że sytuacja mocno się skomplikowała.




Arsenal miał według nich zmienić zdanie i nie chce już wypożyczać Kiwiora. Zamiast tego woleliby definitywnie sprzedać 23-latka. Z informacji włoskich dziennikarzy wynika, że „Kanonierzy” oczekują przynajmniej 20 mln euro i jeśli ktoś przedstawi taką ofertę, to bez wahania ją przyjmą.




Tutaj jednak pojawia się problem, przynajmniej w kwestii przenosin do Mediolanu. Milan był zainteresowany właśnie wypożyczeniem Polaka, a nie jego definitywnym transferem.




Kiwior rozegrał w tym sezonie 14 meczów we wszystkich rozgrywkach dla Arsenalu. Warto zaznaczyć, że portal „Transfermarkt” wycenia go na 25 mln euro, czyli dokładnie tyle, ile londyńczycy zapłacili za niego Spezii zeszłej zimy.

Zbigniew Boniek broni Paulo Sousę. „Związek najwyraźniej chciał innego selekcjonera”

Zbigniew Boniek wrócił do czasów, kiedy był prezesem PZPN i zatrudnił na selekcjonera reprezentacji Paulo Sousę. Działacz w rozmowie z „Faktem” wziął swojego Portugalczyka w obronę. Jego zdaniem wina jego odejścia leży po obu stronach. 




Sousa poprowadził reprezentację Polski na Euro 2020, ale porzucił ją na przełomie 2021 i 2022 roku, jeszcze przed barażami o mistrzostwa świata w Katarze. Poszedł wówczas do Flamengo, za co był często krytykowany w naszym kraju. Zarzucano mu „dezercję” i porzucenie kadry w najgorszym momencie.

„Czuł, że nie ma ciepłych relacji”

Za zatrudnienie Sousy odpowiadał jeszcze Zbigniew Boniek. Po zmianie na stanowisku prezesa PZPN, stery w związku objął Cezary Kulesza. Selekcjoner miał nie mieć z nim najlepszych relacji. Po całym zamieszaniu Boniek odbył rozmowę z Portugalczykiem, a teraz postanowił wziąć go w obronę.




– Według mnie Sousa czuł, że nie ma ciepłych relacji z nową władzą w PZPN. Czuł to w każdym geście, w każdym słowie – powiedział Boniek na łamach „Faktu”. 




– I po prostu stwierdził w pewnym momencie, że ma inny pomysł i drużynę, która go chce. Powiedział: „Rozwiążmy ten problem, bo się ze sobą męczymy”. Gdyby prezes Kulesza chciał go zatrzymać, to by nie poszedł do Flamengo – zaznaczył. 




Boniek uważa również, że rozstanie z Sousą było dla PZPN po prostu „na rękę”. Gdyby Kulesza chciał pozostania ówczesnego selekcjonera na stanowisku, to nie pozwoliłby mu wyjechać do Brazylii.




– Sousa mógł pójść do Flamengo tylko pod warunkiem, że miał już rozwiązaną umowę z PZPN. Jakby usłyszał: „Paulo, sorry, ale my cię lubimy i chcemy, żebyś z nami zagrał baraże”, to tak by się stało. Związek najwyraźniej chciał jednak innego selekcjonera. Tak to trzeba było przestawić, a nie robić z Sousy zdrajcę – podsumował. 




Po rozstaniu z Sousą PZPN zatrudniło Czesława Michniewicza, który wywalczył awans na mundial w Katarze. Mimo wyjścia z grupy na turnieju został on jednak zwolniony przez namnażające się w tamtym okresie afery. W jego miejsce przyszedł Fernando Santos, jednak on także rozstał się z kadrą po fatalnych eliminacjach Euro 2024. Obecnie reprezentacją opiekuje się Michał Probierz, którego na wiosnę czekają baraże o awans na mistrzostwa Europy.

Jan-Krzysztof Duda nie podał ręki rosyjskiemu rywalowi. Media wyjaśniły zachowanie szachisty [WIDEO]

Kilka dni temu zakończyły się mistrzostwa świata w szachach szybkich i błyskawicznych. Wśród osób biorących udział w turnieju był Jan-Krzysztof Duda. Szerokim echem odbiła się sytuacja przed jedną z jego gier, kiedy to nie podał ręki rywalowi. Teraz wiadomo, dlaczego tak postąpił. 




Magnus Carlsen zupełnie zdominował mistrzostwa w Samarkandzie. Norweg wygrał kategorię szybką oraz błyskawiczną, czym ponownie udowodnił niebywały swój niebywały poziom. 10. miejsce zajął natomiast nasz szachista – Jan-Krzysztof Duda. Polak wygrał 10 gier, zaś 7 zremisował. 4 zakończyły się natomiast jego porażkami.

Kontrowersja

Nie o wyniku Dudy jest jednak głośno po zakończonym turnieju. Polak rozgrzał media, kiedy to przed grą z Denisem Chismatułlinem nie podał mu ręki. Jak się okazuje takie zachowanie 25-latka nie było przypadkowe. Rosjanin ma być zagorzałym zwolennikiem Władimira Putina, o czym pisało „El Pais”.




Chismatułlin miał wielokrotnie popierać rosyjską inwazję na Ukrainę, co nie spodobało się Dudzie. W związku z tym Polak przed rozpoczęciem gry postanowił nie podawać ręki rywalowi, co z kolei odbiło się szerokim echem w światowych mediach.

Czemu jednak Rosjanin, mimo swoich zdecydowanych poglądów, pojawił się na turnieju? Opowiedział o tym członek Międzynarodowej Federacji Szachowej (FIDE), zaznaczając, że nie mieli możliwości wykluczenia jego udziału.




– FIDE nie posiada procedury sprawdzającej oświadczenia zawodników. W tym obszarze kierujemy się decyzjami naszej Komisji Etyki. Wydaje nam się, że najlepszym opcją w tych sprawach jest procedura sądowa. Jeśli jakakolwiek zainteresowana osoba odwoła się do tej komisji, a ona zdyskwalifikuje arcymistrza Chismatullina, ta decyzja będzie ściśle przestrzegana – napisano. 

Arkadiusz Milik zaoferowany klubowi z Ligi Europy. Może stworzyć duet z innym Polakiem!

Arkadiusz Milik jest w tym sezonie głównie rezerwowym w Juventusie. Sytuacja Polaka może się jednak wkrótce zmienić. Tureckie media łączą 29-latka z Fenerbahce, w którym obecnie występuje Sebastian Szymański. 




Bieżący sezon nie jest dla Milika najlepszy. Snajper ma na koncie zaledwie dwa gole i jedną asystę po siedemnastu występach w Serie A. Massimiliano Allegrii zazwyczaj sadza 29-latka na ławce i wpuszcza go na końcówki meczów.

Duet w Turcji?

Mimo to zdaje się, że 72-krotny reprezentant Polski ma dość stabilną pozycję w Juventusie. Tym ciekawsze zdają się wieści, jakie pojawiły się w tureckich mediach. Portal „Enganche Sport” twierdzi, że Milik został zaoferowany Fenerbahce. Nie wiadomo jednak, jaka kwota potencjalnego transferu wchodziłaby w grę.




Sam Milik w Stambule mógłby pewnie liczyć na sporo występów, choć w hierarchii wyżej byłby zapewne Edin Dżeko – obecnie pierwszy napastnik Fener. Zmiennikiem Bośniaka jest natomiast Michy Batshuayi, który strzelił w tym sezonie 8 goli, licząc ligę i europejskie puchary.

Gdyby przenosiny Milika do Fenerbahce stały się faktem, to spotkałby się tam z innym Polakiem – Sebastianem Szymańskim. Były piłkarz Legii czy Feyenoordu jest obecnie jedną z największych gwiazd zespołu.

Trener Znicza Pruszków o swojej ucieczce z Chin. „Trzy tygodnie zmieniły się w pół roku”

Trener Znicza Pruszków opowiedział o swojej ucieczce z Chin. Szkoleniowiec przyznał, że w Państwie Środka został życiowy dobytek jego rodziny.




Ucieczka z Chin

Mariusz Misiura aktualnie pracuje w Zniczu Pruszków. Wcześniej pracował w Niemczech (tam prowadził drugoligową kobiecą drużynę Hohen Neuendorf – przyp. red.). Później współpracował z działem skautingu Realu Madryt, a następnie trafił do chińskiego Guizhou HengFeng.




Sensacyjne wieści ws. Roberta Lewandowskiego. Polak wróci do Bundesligi?! [CZYTAJ]

42-latek w rozmowie z Faktem opowiedział o swojej ucieczce z Chin tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa. Jego rodzina zostawiła w Państwie Środka swój dobytek.




– Tuż przed pandemią uciekliśmy z kraju. W telewizji sytuacja była przedstawiana jak w filmie, ludzie umierali na ulicach. Wzięliśmy więc plecaki i powiedzieliśmy, że wylatujemy na trzy tygodnie, do Filipin na wakacje. Do tej pory nie wróciliśmy do tego domu. Został tam nasz życiowy dobytek z czterech lat. Ubrania, biżuteria, sprzęty, dosłownie wszystko – powiedział Misiura.

– Trzy tygodnie na Filipinach zamieniły się w pół roku. Były restrykcje, lockdown, zakaz lotów, nawet wybuch wulkanu, tajfun i trzęsienie ziemi. Przeżyliśmy razem tyle sytuacji, że byłem pewien, że nic nas nie złamie – dodał trener Znicza Pruszków.




Mariusz Misiura po powrocie z Chin trafił do Warty Gorzów. Tam pracował do końca sezonu 2020/2021. Następnie rozpoczął współpracę ze Zniczem Pruszków. 42-letni szkoleniowiec poprowadził podwarszawski klub w 91 spotkaniach. Jego średnia punktów na mecz ze Zniczem wynosi 1,36.

Źródło: Fakt

Sensacyjne wieści ws. Roberta Lewandowskiego. Polak wróci do Bundesligi?!

Ostatnie miesiące nie są najlepsze w wykonaniu Roberta Lewandowskiego w FC Barcelonie. Doszło nawet do tego, że spekuluje się o jego powrocie do Bundesligi. 




Przez wiele lat Lewandowski uchodził za gwiazdkę niemieckiej ligi. W 2022 roku zdecydował się jednak poszukać nowych wyzwań i odszedł do FC Barcelony. Obecnie mnożą się spekulacje na temat jego transferu – w tym również powrotu do Bundesligi.

„Niewiele klubów może sobie pozwolić”

Taki temat podjęli dziennikarze portalu T-online.de. Wzięli oni pod uwagę zarówno słabą formę Lewandowskiego, jak i przybycie Vitora Roque i problemów finansowych klubu.




– Sprawy w lidze nie układają się dobrze, Barcelona boryka się z problemami finansowymi, a mimo to przybywa nowy napastnik. Sytuacja Lewandowskiego staje się coraz bardziej niekomfortowa. To szansa dla Bundesligi? – pytają dziennikarze. 




– Jeśli jest choć cień nadziei na sprowadzenie Roberta Lewandowskiego z powrotem do Bundesligi, należy zrobić wszystko. Niewiele klubów w Niemczech może sobie pozwolić na zawodnika tej klasy, ale kilka tak – dodano. 

T-online.de wskazuje dwa konkretne kluby, które mogłyby ściągnąć Lewandowskiego. Mowa o BVB oraz RB Lipsk.




– To z pewnością miałoby sens dla Dortmundu. Swoim doświadczeniem i klasą od razu pomógłby BVB. Jego powrót byłby absolutną sensacją pod każdym względem. Oczywiście, jak opuścił BVB, doszło do nieporozumień, ale tak było również, gdy Goetze przeniósł się do Bayernu. Mimo to ponownie zagrał w BVB. Barcelona i Dortmund mogłyby podzielić się pensją, a Polak dostałby wszystko, co mu obiecano, podpisując kontrakt w Hiszpanii. Lipsk też powinien spróbować go pozyskać, zwłaszcza jeśli Werner faktycznie opuści klub – podsumowano. 


TROLLNEWSY I MEMY