Alphonso Davies we wczorajszym meczu przeciwko BVB podczas jednego ze sprintów osiągnął prędkość 35.3 km/h! Taka liczba gwarantuje mu miejsce tuż za TOP 10 zawodników w Bundeslidze, odkąd mierzony jest ten pomiar.
Wczorajszy mecz pomiędzy Bayernem Monachium, a Borussią Dortmund (1:0) przyniósł nam dodatkowy smaczek w postaci rekordowego sprintu Daviesa. Kanadyjczyk od początku swojej przygody imponuje nienaganną zwinnością oraz szybkością. Obecny sezon jest przełomowy dla 19-latka, który raczej na stałe zadomowił się w wyjściowej 11-stce Bawarczyków. Powyższy rekord może być polepszany niejednokrotnie, gdy spojrzymy, że Davies ma zaledwie 19 lat!
Powyższą prędkość (35.3 km/h)Kanadyjczyk osiągnął w sytuacji, kiedy podążał za Haalandem, który po błędzie obrońców miał okazję wyjść do sytuacji sam na sam. Wtedy pojawił się Alphonso, który niczym Grosik odpalił swoje turbo, dogonił rywala, a następnie odebrał mu piłkę.
📊 Alphonso Davies a enregistré une pointe de vitesse de 35,3 km/h en poursuivant Erling Haaland. https://t.co/Xx0gBe1FU4
— FC Bayern France 🇫🇷 (@FCBayern_French) May 26, 2020
– Tak, szybkość jest moim głównym atutem. W nadchodzących latach pracy z moim zespołem niewątpliwie dowiem się więcej o mojej pozycji. Dzięki czemu pozwoli mi to na mniejszą ilość ucieczek do przodu, po których należy wracać. – wyznał Kanadyjczyk
Dla porównania warto podać prędkość najszybszego człowieka na ziemi. Usain Bolt podczas jednego z biegów na 100 metrów w szczytowym momencie osiągnął prędkość niemal 44.8 km/h! Jak widać różnice między piłkarzami, a zawodowymi sprinterami są zauważalne, mimo to szybkość Davies’a nadal robi wrażenie.
TOP 10 najszybszych sprintów w historii Bundesligi:
Joshua Kimmich popisał się przepiękną podcinką nad bramkarzem Borussi Dortmund. Roman Bürki nie miał szans w starciu z reprezentantem Niemiec. Jest to jego trzecia bramka w tym sezonie.
Już dziś o 18:30 rozpocznie się 125. Der Klassiker! Hit nad hitami. Dzisiejsze starcie jest nad wyraz ważne, ponieważ może zadecydować o tegorocznym mistrzostwie kraju.
Do tej pory rozegrano 124 mecze nazwane mianem „Der Klassiker”. Dotychczas lepiej spisywali się Bawarczycy, którzy wygrali 58 starć. Ich dzisiejsi przeciwnicy do tej pory 32 razy schodzili z boiska z tarczą. Reszta starć kończyła się remisami. W statystyce strzelonych bramek również góruje Bayern. Klub z Monachium w Der Klassiker zdobył 235 bramek, podczas gdy Dortmundczycy zaledwie 152. Kto dziś poprawi swoje statystyki?
Przewidywane składy
Niemiecki portal „Kicker” podał wczoraj swoją przewidywaną jedenastkę na to spotkanie. Poza kontuzjowanymi zawodnikami raczej ciężko znalezć jakieś niespodzianki. Po stronie Borussii zabraknie Marco Reusa, który nie wrócił do gry po przerwie. Pozytywną informacją dla kibiców BVB jest nazwisko Matsa Hummelsa w przewidywanych składach, ponieważ w ostatnim meczu musiał zejść z boiska po 45 minutach gry. W Bayernie pojawiła się nowa kontuzja, która zdecydowanie osłabi Bawarczyków. Kontuzji mięśni przywodzicieli nabawił się Thiago Alcantara.
Bayern:
M. Neuer – B. Pavard, J. Boateng, D. Alaba, A. Davies – J. Kimmich – L. Goretzka – K. Coman, T. Müller, S. Gnabry – R. Lewandowski
Borussia:
R. Bürki – Ł. Piszczek, M. Hummels, M. Akanji – Hakimi, E. Can, M. Dahoud, R. Guerreiro – T. Hazard, J. Brandt – E. Haaland.
🗣 Hansi #Flick zum Personal für #BVBFCB: "@Thiago6 hat heute nicht trainiert, er fällt leider für dieses Spiel aus. Das letzte Geheimnis beim #FCBayern, was die Aufstellung betrifft, will ich bei mir behalten." pic.twitter.com/OBucBM4Rq1
Dodatkowej pikanterii nadaje pojedynek dwóch strzelb obu drużyn. Erling Haaland vs Robert Lewandowski. 10 meczów, 10 bramek w Bundeslidze. 8 meczów 10 bramek w Champions League. Obecny sezon Norwega jest fenomenalny, a transfer do Dortmundu okazał się strzałem w „10”. Jeśli nadal będzie utrzymywał taką formę, to jego przygoda w Niemczech może nie potrwać zbyt długo. Po drugiej stronie mamy naszego rodaka – Roberta Lewandowskiego. Robert kolejny sezon notuje znakomite liczby. 25 meczów, 27 goli w Bundeslidze. Średnia bramek na mecz powyżej 1. Jakie by to nie było nazwisko, to i tak robi piorunujące wrażenie. Który z nich poprowadzi dziś swój zespół do zwycięstwa?
Haaland jest następcą tronu w Bundeslidze, jeśli o Lewandowskiego. Przekonamy się jednak, jak długo Norweg pogra jeszcze w lidze niemieckiej. Zakładam, że będą to jeszcze dwa sezony i ktoś go z Borussii zabierze. Usługami Haalanda jest bardzo zainteresowany Real Madryt. Na pewno rywalizacja Haalanda z Lewandowskim pobudza wyobraźnię. Robert w 2020 roku w ośmiu meczach strzelił osiem goli. Z kolei Erling w 10 spotkaniach zdobył 10 bramek, więc jak tu ich nie zestawiać i nie porównywać. – wyznał Tomasz Urban w rozmowie z Polsat Sport
Borussia Dortmund vs Bayern Munich. Der Klassiker. Who's your money on to come out tops? Haaland or Lewandowski. pic.twitter.com/24bRgPm58K
Zawodnicy Borussii z pewnością liczą na atut własnego boiska, nawet jeśli nie pojawią się na nim kibice. Po raz ostatni na Signal Iduna Park Bayern wygrał w listopadzie 2017 roku.
Dzisiejszy mecz jest niezwykle ważny w kontekście mistrzostwa kraju. Obecnie liderem jest Bayernem, lecz z zaledwie 4 punktami przewagi nad ich rywalami z Dortmundu. Zwycięstwo Lewandowskiego i spółki praktycznie zapewni im mistrzostwo. W przypadku zwycięstwa ekipy dowodzonej przez Łukasza Piszczka, walka o mistrzostwo rozpocznie się praktycznie od nowa, wtedy różnica między oboma zespołami wyniesie zaledwie 1 punkt.
W związku z pandemią koronawirusa we Francji ograniczono zgromadzenia do 10 osób. Z wielu boisk, parków i kompleksów sportowych zdemontowano sprzęty do aktywności fizycznych, między innymi bramki. I co z tego, skoro od kilku dni po mediach społecznościowych krąży filmik z nielegalnego spotkania piłkarskiego w Strasburgu?
Nawet 400 osób mogło uczestniczyć w nielegalnym meczu zorganizowanym w Strasburgu. Policja została wezwana na miejsce przez mieszkańców, jednak po ich przyjeździe nikt nie został zatrzymany. Mają zostać zabezpieczone nagrania z miejskiego monitoringu, co ma pomóc w identyfikacji uczestników tego nielegalnego zgromadzenia.
Mimo zakazu gromadzenia się, w okolicach stadionu w #Strasburg-u pojawiło się ok. 400 osób, aby obejrzeć mecz piłkarski. Policja wszczęła śledztwo ws. ustalenia organizatorów nielegalnego spotkania. We Francji obowiązuje zakaz gromadzenia się powyżej 10 osób (PAP) #COVID#Francjahttps://t.co/QZ3X54yC87
Zespół piłkarzy z Neuhof spotkał się z drużyną z Hautepierre na boisku w innej dzielnicy. Nie wiemy, czy to drużyny oficjalne – powiedział Serge Oehler, asystent ds. sportu miejskiego
Zapowiedziane są surowe sankcje, jeżeli okaże się, że w meczu brali udział trenerzy bądź zawodnicy, którzy mają aktywne licencje.
We Francji zostało potwierdzonych ponad 180 tysięcy przypadków zakażenia koronawirusem, a zmarło około 28 tysięcy osób.
Mieli zostać gwiazdami ekstraklasy, a wyszło jak zawsze. Przychodzili ze statusem „gwiazdy”, a odchodzili w cieniu swoich kolegów z drużyny. Przedstawiamy 10 największych transferowych wtop polskich klubów. Kolejność losowa.
1. Eduardo da Silva (Legia Warszawa)
Ojj cóż to był za transfer, nie zapomnimy go nigdy. Przywędrował do Polski wraz z początkiem 2018 roku. Pomimo 35 lat na karku, wciąż wiązano z nim ogromne nadzieje. CV bowiem miał znakomite, zaliczył niekrótkie przygody w Arsenalu i Szachtarze. W reprezentacji kraju zaliczył 62 występy, w których zdobył 29 bramek. Jak na ekstraklasowe warunki piłkarz znakomity. Drugim Igorem Angulo, który wciąż ładuje bramki pomimo skończonych 36 lat, to on nie został. Niech przemówią liczby – 14 meczów, 0 bramek. Dziękujemy, lecimy do kolejnego punktu.
Nie cofamy się daleko do przeszłości, ponieważ czeski piłkarz zawitał na Łazienkowskiejw styczniu 2017 roku. Do Polski przybył na zasadzie wypożyczenia z Bursasporu. W Legii miał zastąpić Nemanję Nikolicia, który odszedł podczas tego samego okienka do MLS. Jakie statystyki zaliczył Necid w polskiej ekstraklasie? Nie miał on zbyt wielu okazji do gry z powodu przewlekłych urazów. Na boisku pojawił się 8 razy, zdobył 1 bramkę, a także raz zaliczył asystę. Szału nie ma, d**y nie urywa.
3. Denis Thomalla (Lech Poznań)
Ahh, ile to powstało memów o niemieckim napastniku? W Poznaniu zasłynął głównie z tego, że systematycznie marnował tzw. „setki”. Zacznijmy od tego, że ten transfer można w jakiś sposób uzasadnić. Niemiec trafił do Polski w wieku 23 lat, a sezon prędzej zdobył 10 bramek i zaliczył 7 asyst w 29 spotkaniach ligi austriackiej, co jakby nie patrzeć jest solidnym wynikiem. W Polsce nie było już tak kolorowo. Na Bułgarskiej spędził pół roku, w 27 spotkaniach strzelił zaledwie 2 gole.
Ciekawostka z dupy – Denis Thomalla ma na koncie serie 28 meczów bez gola. Ostatni raz trafił dla Heidenheim ponad rok temu – 21.08.2016r.
Do Legii przychodził jako perspektywiczny prawy obrońca wywodzący się z akademii Benfici. W wieku 21 lat miał już za sobą 22 występy na poziomie Championship. Jakby dołożyć do tego stosunkowo niedużą kwotę zakupu przez warszawski klub (100 000$), to mogło się wydawać, że Legia zrobi na nim niezły interes. Jak wiemy, tak się nie stało. Portugalczyk przez większość czasu zmagał się z nadwagą, przez co Legia po zaledwie 6 miesiącach wypożyczyła go do Northampton. Po powrocie z wypożyczenia został sprzedany do rodzimej Vitorii Setubal.
5. Mikel Arruabarrena (Legia Warszawa)
Tym razem cofnijmy się kilkanaście lat wstecz. Rok 2008. Legia rezygnuje z pozyskania Roberta Lewandowskiego. Na Łazienkowską trafia hiszpański napastnik Mikel Arruabarrena. Z czym teraz możemy kojarzyć ten ruch transferowy? Z pewnym cytatem. „Możesz sprzedawać Lewandowskiego, mamy Arruabarrenę”. A jak faktycznie potoczyły się losy Hiszpana w Legii? Pół roku w Polsce, 15 meczów, 1 gol.
Mirosław Trzeciak miał rację, mówiąc, że Arrubarrena jest lepszy niż Lewandowski. Gole w La Liga: Mikel Arruabarrena – 10 Robert Lewandowski – 0 Fakt, nie opinia.
„Następca Pelego„. Tak został nazwany głównie dzięki rozgłosowi na początku swojej kariery. Potem z każdym rokiem było coraz gorzej. Z czego zasłynął na polskich boiskach? Tak właściwie z niczego, ponieważ … oblał testy w Sandecji.
Do ekstraklasy przyszedł w wieku 23 lat. Mimo dość młodego wieku miał już za sobą ponad 100 spotkań w Eredivisie! W Legii Warszawa spędził 1 sezon w ramach wypożyczenia z Vitesse. W barwach warszawskiego klubu zdobył 1 bramkę oraz dołożył do tego 2 asysty. Wszystko to w 16 meczach. Obecnie Gruzin kontynuuje karierę w Stanach Zjednoczonych.
8. FABIAN SERRARENS (Arka Gdynia)
Tym razem piłkarz, a raczej kopacz, który jakimś cudem do tej pory pobiera pensje z kasy polskiego klubu. Przyszedł do Polski jako doświadczony holenderski napastnik, z doświadczeniem w postaci ponad 200 występów na poziomie pierwszej oraz drugiej ligi w Holandii. Gość z takim bagażem doświadczeń powinien zagwarantować takiej drużynie jak Arka co najmniej 7-8 bramek na sezon. Spytacie, jak jest w rzeczywistości? 15 rozegranych gier, 0 bramek. No coś poszło nie tak.
9. Michał Masłowski (Legia Warszawa)
Do Legii przychodził po niesamowicie udanym sezonie w barwach bydgoskiego Zawiszy. Do kasy Zawiszy wpłynęła za ten transfer nie mała suma – 800 000 €, co jak na polskie warunki było kwotą wysoką, ale uzasadnioną. W barwach Legii rozegrał 34 mecze, w których zdobył zaledwie 1 bramkę i nie zaliczył żadnej asysty. W międzyczasie był wypożyczany do Piasta Gliwice, jednak nawet tam nie zdołał powrócić do szczytu swojej formy. Od września 2017 roku kontynuuje grę dla chorwackiej drużyny HNK Gorica.
10. Nicki Bille Nielsen
Duńczyk w Polsce zostanie zapamiętany głównie za swoje akcje pozaboiskowe. Lech zapłacił za Duńczyka 400 000 euro, a w ekstraklasie zdobył 4 bramki. Jak łatwo policzyć, 1 bramka kosztowała 100 000 euro… W styczniu 2018 roku odszedł do greckiego Panioniosu.
W kwietniu 2019 roku został skazany na 4 miesiące więzienia. Rok wcześniej w pazdzierniku napadł na kolarza z bronią w ręku. A to nie wszystko. O wszystkich tych akcjach było w Polsce zdecydowanie głośniej, aniżeli o jego występach w barwach Lecha.
Robert Lewandowski jak co roku prezentuje znakomitą formę na niemieckich boiskach. Dobre występy przekładają się na noty wystawiane przez „Kicker”. Czy Polak wygra końcową klasyfikację?
Przypomnijmy, dziennikarze „Kickera” w każdej kolejce wystawiają noty piłkarzom w skali 1-6. Gdzie 6, to występ poniżej wszelkiej krytyki, a 1 oznacza Klasę Światową. Czyli im niższa nota, tym lepiej. Gdy wyliczymy średnią ze wszystkich dotychczasowych not, to na prowadzeniu znajdzie się Robert Lewandowski!
Lewandowski obecnym sezonie Bundesligi wystąpił w 25 spotkaniach Bundesligi, w których zdobył 27 bramek i dorzucił 3 asysty. Znakomite liczby na boisku mają przełożenie na noty wystawiane przez niemieckich ekspertów. Przy nazwisku Polaka widnieje, póki co średnia not w wysokości 2.44, co gwarantuje mu bezpieczną przewagę. Póki co, na drugim miejscu znajduje się Lukas Hradecky (2.69). Najniższy stopień podium okupuje Yann Sommer z Borussi Moenchengladbach (2.79). Kolejny z Polaków – Rafał Gikiewicz – znajduje się na 18. pozycji z notą 2.98. Najlepszą drużyną według not jest RB Lipsk ze średnią ocen 3.12.
Gdyby Lewandowskiemu udało się wygrać powyższą klasyfikację, to byłaby to jego pierwsza taka nagroda w historii. Co więcej, byłby pierwszym Polakiem, który tego dokonał. Do końca sezonu 7 kolejek, Robert walczy nie tylko wygranie tej klasyfikacji, ale także o zwycięstwo w klasyfikacji strzelców. Tam również, póki co, jest najlepszy.
W ostatnim czasie krążyła również ciekawa statystyka, która mówi o ilości bramek na przestrzeni ostatnich 5 lat. Kto miał ich najwięcej w Europie? Ronaldo? Nieee. Messi? Bliżej, ale wciąż nie on. Lewandowski? Ojj tak. W ostatnich 5 sezonach zdobył 241 bramek, gdy Messi i Ronaldo zdobyli kolejno 233 i 231 bramek.
Stacja Eleven Sports, odpowiedzialna za transmisję spotkań Bundesligi, wczoraj przetestowała transmisję wraz z podłożonym dźwiękiem trybun. Kibicom ten pomysł się jak najbardziej spodobał!
We wczorajszym meczu Bayernu Monachium przeciwko Eintrachtowi Frankfurt (5:2) stacja Eleven przeprowadziła eksperyment polegający na podłożeniu dźwięków z trybun. Kibice mieli do wyboru dwie opcje. Na kanale Eleven Sports 1 mecz był odtwarzany z oryginalnym dźwiękiem, natomiast na kanale Eleven Sports 2 został podłożony głos z trybun. Którą opcję chętniej wybierali kibice? Ku naszemu zaskoczeniu, tą drugą.
Redaktor naczelny Eleven – Patryk Mirosławski – stworzył ankietę na twitterze, w której kibice mogli oddać głos, która opcja jest dla nich przyjemniejsza. Tu wynik również nie pozostawia złudzeń – 71% głosów za dodanym głosem z trybun.
— Patryk Mirosławski (@P_Miroslawski) May 23, 2020
Nie trzeba było czekać na kolejną decyzję. Dziś kolejna próba, od 15:30, podczas meczu Mainz-RB Lipsk. Tak jak wczoraj, tak i dziś do wyboru są dwie stacje. Jedna z oryginalnym głosem, a druga z podłożonym głosem z trybun.
Dziś o 15:30 Mainz-Lipsk: – w Eleven Sports 1 z dźwiękiem standardowym – w Eleven Sports 2 z dodanym dźwiękiem trybun#BundesTAKhttps://t.co/gCsTy7Ua3e
— Patryk Mirosławski (@P_Miroslawski) May 24, 2020
Jak widać, eksperymenty takie jak te zdecydowanie się opłacają. Dodanie głosu z trybun jest kolejnym krokiem, który przybliża nas do „normalności”. Już wiemy, że kibicom ten pomysł się spodobał. A jak odbierają to komentatorzy i kibice?
Jak dla mnie eksperyment z podłożonym dźwiękiem z trybun na plus. Odbiór meczu dużo lepszy. Czekam na reakcje „trybun” po golu. Fajnie, że Bundesliga zdecydowała się na taki ruch. #BundesTAK
Wiem, że doping z taśmy, ale chcę się tak dać oszukiwać! Warto jeszcze byłoby popracować nad efektami „łoooo, aaaaa” przy podbramkowych sytuacjach 😉 Jestem na #BundesTAK
Po pierwszej połowie meczu Moenchengladbach – Bayer zespół gości prowadzi 1:0. Prowadzenie mogło być wyższe, przed przerwą Kerem Demirbay zmarnował 200% sytuację! Świetną interwencją popisał się Elvedi!
Wiele z nas widziało kultowe filmy polskiej produkcji, takie jak „Kiler”, „Miś”, „Chłopaki nie płaczą” czy „Poranek Kojota”. Czym byłoby nasze życie bez cytatów, które nieraz towarzyszą naszym codziennym rozmową? A teraz pomyślmy, ile jest tekstów ze świata piłkarskiego, które można użyć praktycznie w każdej sytuacji i z których, pomimo upływu wielu lat nada się śmiejemy. A zastanawialiście się kiedyś, skąd one się wzięły?
20 lat „Chłopaki nie płaczą”❤️ Razem z „Porankiem Kojota” dwie ostatnie śmieszne polskie komedie. Kopalnia kultowych tekstów funkcjonujących do dziś! „Jest tu jakiś cwaniak?”, „Udziwnień nie będzie…”, „Ja przed wczoraj ściszałem telewizor”…to tylko niektóre którymi operuje😬
Kiepski mecz przeciwko Ajaxowi w wykonaniu Legii Warszawa. Porażka Wojskowych 0:3 przesądziła o odpadnięciu z Ligi Europy. Żaden z piłkarzy nie był chętny do rozmowy podczas konferencji prasowej. Michał Kucharczyk, jeden z niewielu, postanowił odpowiedzieć na kilka kwestii. Został zapytany o sytuację, w której nieatakowany posłał piłkę w trybuny z jedenastego metra.
Michał… Fatalnie wyglądasz. Powiedz mi, jak to było z tą sytuacją w drugiej połowie? – spytał jeden z dziennikarzy.
Fatalny to ty jesteś. Następne pytanie proszę. – odpowiedział mu.
Marcin Broniszewski – człowiek, który odpowiadał za rozpracowywanie taktyki rywala podczas Euro 2012. Przez długi czas, sumiennie przygotowywał raport o Grekach. W końcu postanowił oddać go Franciszkowi Smudzie. Selekcjoner wziął go do ręki, przez kilka sekund przerzuca kartki, po czym powiedział:
Ch*ja grają. Opie*dolimy ich.
Mecz zakończył się remisem 1:1.
Euro 2012 – historia opisywana przez Szamo.
Smuda dostaje DUŻY raport o 🇬🇷, patrzy na jedną stronę i mówi:
Mecz lidera I ligi z drużyną z ostatniego miejsca, Pogoń Szczecin podejmowała u siebie Olimpię Elbląg. Portowcy przegrali ten mecz 1:2, była to ich trzecia porażka z rzędu, przez którą utracili fotel lidera. Bramkarz drużyny ze Szczecina był tak zły na kolegów z drużyny, że aż ustanowił nieoficjalny rekord Polski w rzuconych „ku*wach” na minutę.
4. „Użył słów powszechnie uważanych za obraźliwe”
To był zwykły mecz Ekstraklasy. Górnik Zabrze podejmował u siebie GKS Bełchatów. Początek drugiej połowy meczu, sędzia Marcin Szulc nie odgwizdał przewinienia na graczu GKS-u. Chwilę później, mijając się z Mariuszem Ujkiem, zawodnikiem tejże drużyny, zatrzymał grę i pokazał mu czerwoną kartkę. Zapytany w wywiadzie pomeczowym, dlaczego wyrzucił gracza gości z boiska, odpowiedział:
Użył słów powszechnie uważanych za obraźliwe „Ty sku*wysynu je*any”
Finał Pucharu Polski 2016. Piłkarze Lecha Poznań wyjeżdżają spod stadionu przy Bułgarskiej. Pełna mobilizacja, dookoła ogrom kibiców, którzy chcieli przekazać jak największe wsparcie swojej drużynie. Jeden z zawodników, który nie do końca znał wtedy język polski, nagrał filmik i opublikował go w social mediach. Na nagraniu słychać dwóch Polaków, w tym Łukasza Trałkę, który w pewnym momencie przerywa rozmowę i mówi:
Nie bij w ten autokar, pało j*bana.
Nie wiem czy liczył na to, że ktoś go usłyszy, ale raczej były na to marne szanse. Piłkarz co prawda na konferencji prasowej przeprosił za swoje zachowanie, ale trzeba przyznać, że niesmak pozostał.
6. „Możesz sprzedawać Lewandowskiego, mamy nowego piłkarza, Arruabarrenę”
Z jednej strony stoi chwalony przez wielu ze świata polskiej piłki, młody i zdolny Robert Lewandowski. Natomiast z drugiej typowy napastnik Ekstraklasy, czyli piłkarz z przeszłością w drugiej ligi hiszpańskiej, któremu nie udało się w topowym klubie z Primiera Division – Mikel Arruabarrena. Gracz z półwyspu Iberyjskiego sezon przed dołączeniem do Legii strzelił 6 bramek w 31 spotkaniach, chociaż w przypadku napastnika powinno się oczekiwać ciut więcej.
Prezes Znicza Pruszków, który brał udział przy transferze, wspomina, jak Trzeciak był bardzo pewny siebie i chciał za wszelką cenę pozbyć się Roberta. Powiedział również słowa, których w Legii nigdy się nie zapomni:
Możesz sprzedawać Lewandowskiego, mamy nowego piłkarza, Arruabarrenę
7. „I have okazejszyn to face to face in the training”
Wojciech Pawłowski po transferze do Udinese udzielił wywiadu dla klubowej telewizji. Mam wrażenie, że zapadnie mu w pamięci na zawsze, tak samo, jak większości Polaków. Wojtek pokazał wszystkim niedowiarkom, że jest bramkarzem, a nie żadnym poliglotą i jego miejsce jest między słupkami. Poza tym i tak myślę, że poradził sobie lepiej, niż co niektórzy na ustnej maturze z angielskiego.
8. „On go ku*wa kopał z trzy razy, nie?”
Lata temu, kiedy Majdan grał jeszcze w piłkę, a po ziemi chodziły dinozaury, miał miejsce pewien wywiad. Ówczesny bramkarz Wisły Kraków został podpuszczony przez reporterów Canal+, poza anteną, aby opowiedział o pewnej sytuacji z boiska. Mąż perfekcyjnej pani domu trochę się zapomniał, ale po chwili przypomniał sobie, że cała Polska może się zaraz dowiedzieć, jak szeroki ma zasób słownictwa.
Po niesprawiedliwej, według mieszkańców Białegostoku, porażce 0:1 z Legią przy Łazienkowskiej zadziało się wiele. Najpierw słynne starcie Koseckiego z Tarasovsem, który według Kuby „kopnął naszą panią”, co było „ku*wa, niemożliwe”, później pomeczowa konferencja, gdzie Michał Probierz dał upust emocjom. Trener Jagiellonii przedstawił swoje stanowisko na temat tego, co się dzieje w polskiej piłce i opowiedział o tym, jak musiał uspokajać Drągowskiego, który najpierw dyskutował z sędzią, a potem środkowymi palcami pozdrowił całą Łazienkowską. Całą wypowiedź skwitował słowami:
Przyjadę do domu, pie*dolnę whisky, bo co mi zostało?
https://www.youtube.com/watch?v=kfuf8ZXmdTQ
10. „My biegamy jak byśmy mieli dwa wozy węgla na plecach”
Po przegranym meczu z GKS-em Katowice, Jacek Wiśniewski, piłkarz GKS-u Jastrzębie, udzielił dość ciekawego wywiadu. W dość prostych, chłopskich słowach wypowiedział się o sposobie prowadzenia treningów oraz wybierania jedenastki meczowej. Z resztą, posłuchajcie sami.
Po wielu latach starań w końcu udało nam się wyjść z Ekstraklasą daleko w świat. Niestety albo i stety, musieliśmy poczekać na koronawirusa, aby tak się stało. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo już niedługo cały świat będzie wiedział, że Ekstraklasa, to najlepsza liga na świecie!
W związku z tym, że polska liga wraca do gry jako jedna z pierwszych w Europie, stoi przed niepowtarzalną szansą pokazania swojego prawdziwego oblicza przed całym światem. Zagraniczne stacje telewizyjne zabijają się w kolejce po prawa telewizyjne. Na chwilę obecną wiadomo, że mecze będzie można zobaczyć między innymi w Norwegii, Szwecji, Danii oraz Wielkiej Brytanii.
Wielka Brytania, Irlandia, Dania, Szwecja, Norwegia, Izrael… i nie tylko! Prawa do międzynarodowych transmisji meczów sprzedane ⚽️🌍https://t.co/tAm6HiSqAA
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) May 22, 2020
Z założenia sprzedajemy po dwa mecze w każdej kolejce w ramach niewyłącznych licencji. (…) Na tym etapie, według już podpisanych umów, mecze Ekstraklasy będą pokazywane w tym sezonie w co najmniej 16 krajach. Spodziewamy się, że kolejne umowy zostaną podpisane jeszcze w maju lub na początku czerwca – powiedział Marcin Animucki, prezes zarządu Ekstraklasy SA
Prawa do transmisji poszerzyła telewizja Sportdigital. Będzie miała możliwość do transmitowania do 10 kolejnych meczów. Do tego uzyskała pozwolenie do puszczania retransmisji z opóźnieniem do 5 dni. Oznacza to, że do końca w Niemczech, Austrii i Szwajcarii zobaczą nawet 40 meczów Ekstraklasy!
W Portugalii także będzie można zobaczyć polską ligę. Transmisje „Liga Polaca” dla Canal 11 będą promować Pedro Tiba z Lecha Poznań, Andre Martins z Legii Warszawa oraz Tomas Podstawski z Pogoni Szczecin.
Skandynawowie również przygotowują specjalny spot reklamowy, w którym zaprezentują najlepszych zawodników Ekstraklasy oraz stadionową atmosferę. Tamtejsza agencja Spring Media do końca sezonu może pokazać nawet do 88 meczów naszej ligi!
Pamiętajcie, do powrotu Ekstraklasy został już mniej, niż tydzień!
W Wielką Sobotę święceń w tym roku nie było, ale co ma wisieć, nie utonie. We wczorajszym starciu rozpoczynającym 27. kolejkę Bundesligi Hertha Berlin przejechała się po lokalnym Unionie, wygrywając derby 4:0, a w pierwszej połowie meczu, Rafał Gikiewicz wykazał się dużym poświęceniem w starciu z pomocnikiem Herthy…
W 18. minucie spotkania Dodi Lukebakio uderzył prosto w… krocze polskiego bramkarza. Skuteczna interwencja? Skuteczna. Zobaczcie sami:
Pomimo tego, że Rafał Gikiewicz aż czterokrotnie musiał wczoraj wyciągać piłkę z siatki, został przez kibiców Unionu pochwalony za to spotkanie – wymieniali go jako jedynego zawodnika, który stanął wczoraj na wysokości zadania i, że bez niego wymiar kary mógłby być dużo większy. Liczymy na to, że zostanie w Bundeslidze na przyszły sezon!
Tutaj przytomna interwencja po strzale Cunhy:
Peluang dari Hertha Berlin lewat Matheus Cunha, mampu diblok dengan tenang oleh Rafał Gikiewicz. Hanya menghasilkan sepak pojok untuk Hertha.
Legia Warszawa złożyła protest do Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej. Chcą, aby ich rezerwy zagrały w przyszłym sezonie w II lidze. Cały klub rozpoczął akcję #UkaraniZaKadrę. Dyrektor akademii Jacek Zieliński wydał na ten temat specjalne oświadczenie.
Rezerwy Wojskowych nie rezygnują z walki o grę na szczeblu centralnym. Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Nożnej przyznał awans Sokołowi Ostróda, który rozegrał jeden mecz więcej od Legii II. Podobny spór miał miejsce w innej trzecioligowej grupie, gdzie komisja z PZPNu przyznała awans obu stronom sporu – Motorowi Lublin i Hutnikowi Kraków.
Legia uważa, że odebrano im szansę na awans. Wszystko jest spowodowane tym, że listopadowy mecz rezerw Wojskowych przeciwko, o ironio, Sokołowi Ostróda został przełożony. Było to spowodowane powołaniami na zgrupowania kadr młodzieżowych wśród piłkarzy stołecznego klubu.
Dyrektor akademii w specjalnym komunikacie zaapelował o możliwość rozegrania zaległego meczu i niekaranie młodych piłkarzy, za branie udziału w zgrupowaniach kadry. Całą wypowiedź można przeczytać poniżej.
W związku z decyzją Warmińsko-Mazurskiego Związku Piłki Nożnej, której skutkiem jest odebranie zespołowi Legia II możliwości uczciwego, sportowego rozstrzygnięcia awansu do II ligi, wczoraj wnieśliśmy jako Klub protest od decyzji WMZPN i niezwłocznie wykorzystamy pozostałe dostępne środki odwoławcze oraz zakwestionujemy tą uchwałę przed właściwymi organami Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Jako były piłkarz i trener, człowiek który całe życie poświęcił polskiej piłce, a dziś Dyrektor Akademii Piłkarskiej Legii Warszawa, odpowiedzialny za rozwój młodych, utalentowanych zawodników, apeluję o:
umożliwienie rozegrania zaległego meczu z drużyną Sokół Ostróda, który w sportowy sposób rozstrzygnie kwestie awansu do II ligi
niekaranie młodych piłkarzy Legii za branie udziału w zgrupowaniach i meczach kadry narodowej, co było przyczyną przełożenia meczu z Sokołem Ostróda
niekaranie Legii Warszawa za udostępnianie piłkarzy młodzieżowym kadrom narodowym na każde zgrupowanie oraz turniej, na który zostają oni powołani
niezabijanie sportowego ducha, marzeń i ambicji młodych piłkarzy poprzez podejmowanie krzywdzących decyzji przy zielonym stoliku w sytuacji, gdy istniała i nadal istnieje możliwość zakończenia rywalizacji sportowej na boisku.
Legia II jest ambitną drużyną złożoną z młodych zdolnych zawodników. To w niej kształtują się takie talenty jak Michał Karbownik, Mateusz Praszelik, Cezary Miszta, Maciej Rosołek i wielu innych, którzy w przyszłości będą dumą polskiej piłki. Wszyscy oni zasłużyli na to, by na boisku walczyć o awans, który chce się im odebrać arbitralną, przedwczesną i niesprawiedliwą decyzją działaczy.
Liczę, że podobnie jak w przypadku sytuacji klubów Motor Lublin i Hutnik Kraków, władze polskiej piłki podejmą kroki umożliwiające uczciwe rozstrzygnięcie awansu do II ligi.
Oświadczenie Dyrektora @AkademiaLegii Jacka Zielińskiego w sprawie rozegrania zaległego meczu z Sokołem Ostróda, który w sportowy sposób rozstrzygnie kwestie awansu do II ligi.
Świat piłkarski powoli wraca do funkcjonowania. W zeszły weekend wróciła Bundesliga. Niestety, ale ze względów bezpieczeństwa, kibice musieli zostać w domach. Za niedługo do grających dołączy Ekstraklasa. Jednak, może to być na zupełnie innych zasadach, niż liga niemiecka.
Dziennikarzom „Super Expressu” udało się dotrzeć do dokumentu, który PZPN wysłał do premiera Mateusza Morawieckiego. Zarząd kierowany przez Zbigniewa Bońka chciałby, aby w pierwszym etapie powrotu kibiców na stadiony, sektory zostały wypełnione w 20 procentach. Liczba dopingujących nie mogłaby przekraczać 999 osób, dzięki czemu mecze nie miałyby wtedy charakteru imprezy masowej.
„Widzowie mieliby obowiązek noszenia masek, bilety byłyby kupowane online, a organizatorzy zapewniliby wszystko co jest niezbędne do zachowania zasad bezpieczeństwa: dystans, środki dezynfekcji, plan wchodzenia i opuszczania stadionu” – czytamy na łamach „Super Expressu”
Prezes PZPN Zbigniew Boniek pisze list do premiera Mateusza Morawieckiego. Znamy szczegóły powrotu kibiców (maksymalnie 999) na stadiony. Projekt jest sensowny, czas na decyzję rządu. Polecam jeszcze raz 🙂 https://t.co/WYxJqlpgJz
W liście nie ma podanej dokładnej daty, w jakiej pomysły PZPNu miałyby wejść w życie. 26 maja odbędzie się mecz Pucharu Polski Miedź Legnica – Legia Warszawa, a 3 dni później do gry powróci Ekstraklasa. Do tego czasu raczej nie poznamy zdania premiera. Niemniej jednak sezon trwa do 19 lipca, więc dlaczego kibice nie mieliby wrócić na trybuny przed jego końcem?
Treść listu:
W związku z powyższym, proszę Pana Premiera o przeanalizowanie tego dokumentu, licząc na przychylne rozpatrzenie naszej prośby, którą składam przede wszystkim w imieniu sympatyków piłki nożnej w Polsce oraz samych klubów piłkarskich
Jednocześnie pragnę nadmienić, że w przypadku rozpoczęcia procesu przywracania kibiców na stadiony Polska stałaby się prekursorem w tej dziedzinie, który jako pierwszy w Europie, a być może i na świecie zmierzyłby się z takim wyzwaniem. To z kolei postawiłoby nasz kraj oraz polską piłkę nożną w bardzo pozytywnym świetle jeśli chodzi o walkę z pandemią oraz powrót społeczeństwa do funkcjonowania w normalnych warunkach.
Jeszcze raz, w imieniu całego środowiska piłkarskiego, jak i swoim własnym, chciałbym złożyć na ręce Pana Premiera wyrazy wdzięczności za umożliwienie wznowienia rozgrywek piłkarskich i podjęcia próby dokończenia sezonu piłkarskiego 2019/20. Ze swojej strony pragnę zapewnić, że wszystkie nasze dotychczasowe wspólne ustalenia i zalecenia odnośnie do sesji treningowych oraz przygotowań do organizacji meczów piłki nożnej są na bieżąco realizowane, tak aby bez jakichkolwiek przeszkód, w specjalnym reżimie sanitarnym, wznowić rywalizację sportową w ramach rozgrywek Totolotek Pucharu Polski, PKO BP Ekstraklasy, Fortuna 1 Ligi oraz 2 Ligi.
Jak mawiał klasyk „A co to się stanęło”? Od wczoraj sami zadajemy sobie to pytanie. Fani esportu w Polsce pokazali swoją siłę i dzięki nim, Puki Style wygrał plebiscyt na najpopularniejszego sportowca w Polsce organizowanego przez TVP.
Zabawa organizowana przez TVP polegała na wyłonieniu najpopularniejszego sportowca w Polsce. Początkowa faza plebiscytu polegała na zebraniu 16 nazwisk, które znajdują się w orbicie zainteresowań polskich fanów. 16 sportowców, a wśród nich 1 esportowiec, zostało podzielonych na 4 grupy. Codziennie były przeprowadzone głosowania mające na celu wyłonienie półfinalistów.
Już na samym starcie nazwiska były potężne. Pudzianowski, Małysz, Lewandowski, Gollob, Stoch i … Zygmunciak. Spytacie kto to ten ostatni? Łukasz Zygmunciak, szerzej znany jako „Puki Style” jest profesjonalnym graczem League Of Legends. W ostatnim czasie zyskał ogromną popularność głównie dzięki udanemu występowi w turnieju EU Masters.
Wracając do samego plebiscytu. Puki Style zwyciężył w grupie A, a tym samym awansował do półfinału, w którym zmierzył się z Robertem Lewandowskim. Wiele osób myślało, że to już koniec przygody Zygmunciaka z tym turniejem. Nic bardziej mylnego! W starciu z Lewandowskim zebrał 82% głosów (!), tym samym nie pozostawił złudzeń najlepszemu polskiego piłkarzowi.
Nadszedł czas finału, Puki Style vs Jakub Błaszczykowski. Podobnie jak wcześniej, tak i teraz zwyciężył Puki Style, który wygrał stosunkiem 65%-35% głosów. Warto wspomnieć, że profesjonalnego gracza LOL podczas tego plebiscytu wspierał choćby Mateusz Klich. Podczas prowadzenia konkursu pojawiło się również wiele nieprzychylnych opinii nt. wyników, jak i samego esportu. Jak widać, wygrana esportu nad sportem czasami budzi zazdrość…
Czy to koniec przygody Krzysztofa Piątka z Herthą Berlin? Po tym, jak na stanowisku pierwszego trenera doszło do zmiany, sytuacja Polaka uległa osłabieniu. Nowy trener Herthy Bruno Labbadia nie widzi miejsca w składzie dla Polaka.
Wraz z początkiem roku nadzieje w Hercie był ogromne. Nowy trener w postaci Jurgen Klinsmanna. Nowy inwestor, a wraz z nim ogromna suma pieniędzy. Dokonano również ciekawych transferów. Do Berlina przybyli m.in. Piątek oraz Cunha. Zapowiedzi władz klubu był zdecydowanie przesadzone. Jak zapowiadali, Hertha miała stać się nową futbolową potęgą. A dalszą część bajki już znacie…
Myśleliśmy, że sytuacja Piątka przed przerwaniem rozgrywek była przeciętna. 8 meczów, 2 bramki. Jak to mawiał klasyk „No tak średnio bym powiedział”. Gdy dorzucimy do tego wyniki notowane przez Herthę, to wyjdzie nam jeszcze większa masakra. Choć wtedy był jeden pozytyw – Polak miał miejsce w pierwszym składzie. Naszła przerwa w rozgrywkach, a w międzyczasie dokonano zmiany trenera, Klinsmanna zastąpił Labbadia i w ten sposób Polak stracił pozycję w pierwszym składzie.
W pierwszym meczu po przerwie Piątek wszedł z ławki na 11 minut spotkania, w których nie zaprezentował nic nadzwyczajnego. Polak rozpoczął mecz na ławce po raz pierwszy od czasu debiutu w Hercie. Do tego znakomitą dyspozycję zaprezentował Ibisević, który zdobył bramkę i zebrał świetne recenzje w mediach. Niemiecki „BILD” wystawił mu notę „2” co oznacza bardzo dobry występ. Jeśli nowy szkoleniowiec Herthy pójdzie wraz z zasadą, że zwycięskiego składu się nie zmienia, to na próżno będzie szukać nazwiska Polaka w wyjściowej „11”. Po ostatnim meczu Labbadia oceniając występ graczy z ofensywy, nie wspomniał nic o Piątku.
Vedad Ibisević, Hertha, 35 lat na karku, pierwsza połowa rozegrana w imponującym stylu. Jak profesor.
– Widać było, że bardzo chciał, włączał się do akcji, był aktywny, szukał gry. Z drugiej strony Vedad Ibisević, który wyszedł w pierwszym składzie, zagrał świetny mecz, więc Piątkowi trudno będzie z nim wygrać – skomentował Andrzej Juskowiak
Oglądam powtórkę Herthy i oczywiście chciałbym, żeby grał Krzysztof Piątek, ale to jednak robi wrażenie, że Labbadia przychodzi i tak potrafi przebudzić Vedada Ibisevicia. Jakby mu nagle odjął lat. #BundesTAK
— Sebastian Chabiniak (@sebchabiniak1) May 18, 2020
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Ściśle niezbędne ciasteczka
Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.
Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.