NEWSY I WIDEO

Zbigniew Przesmycki broni Pawła Raczkowskiego. „On i pijaństwo, to głupi żart”

Afera związana z wylotem polskich sędziów do Grecji nie ma końca. W obronie Pawła Raczkowskiego stanął były przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN, Zbigniew Przesmycki.

W ostatnich dniach w Polsce żyliśmy sprawą polskich arbitrów, którzy wylecieli do Grecji w celu poprowadzenia meczu tamtejszej ligi. Ostatecznie polscy sędziowie spotkania nie poprowadzili, gdyż po drodze doszło do pewnych perturbacji. Podczas podróży Polacy starli się z dwójką greckich kibiców. Obie strony mają odmienne zdanie w tej sprawie. Jedni zarzucają drugim bycie pod wpływem alkoholu oraz awanturowanie się.

Póki co dalej nie wiemy, jaka była prawda w całym tym konflikcie. W niewinność polskich sędziów, a w szczególności arbitra głównego Pawła Raczkowskiego wierzy Zbigniew Przesmycki. Były przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN przyznał, że jego były podopieczny to poważny człowiek i nie wierzy w jego problemy z alkoholem i agresją.

– Bzdura. Paweł to normalny, porządny człowiek. On i pijaństwo, to głupi żart – powiedział Zbigniew Przesmycki w rozmowie z „Faktem”.

– Wierzę Pawłowi. To porządny człowiek i jeden z najlepszych polskich sędziów piłkarskich. Zawsze można było na nim polegać. Nigdy nie było z nim problemów. Paweł i pijaństwo? To jakiś niesmaczny żart. Za mojej kadencji Paweł Raczkowski został sędzią międzynarodowym. Zasłużył na ta nominację. To śmieszne. Paweł jest za poważnym człowiekiem żeby przez jakieś przepychanki rzucać na szalę całą swoją karierę – skomentował były przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN.


źródło: fakt

Cezary Kucharski przejechał się po Robercie Lewandowskim. „To jego typowe zachowanie”

 

Cezary Kucharski wypowiedział się na temat Roberta Lewandowskiego. Były agent kapitana reprezentacji Polski uważa, że to „Lewy” ponosi winę za aferę premiową.

Chciwy Lewandowski?

Cezary Kucharski w rozmowie z Przeglądem Sportowym podjął temat Roberta Lewandowskiego. Były menadżer piłkarza FC Barcelony stwierdził, że 34-latek w przeszłości rozważał zrezygnowanie z gry dla reprezentacji Polski.

– Dla mnie temat premii i te jego konfabulacje to typowe zachowanie Lewandowskiego, z którymi wielokrotnie się zderzałem. Kiedyś był podobny kryzys z Orange. Lewandowski nie chciał wziąć udziału w reklamie Orange dla PZPN. Puszczono przekaz, że nie chce wystąpić, bo jest chciwy. Nakręcił to PZPN. Lewandowski dostał informacje, że stoi za tym Janusz Basałaj. Zrobiła się nagonka do tego stopnia, że chciał rezygnować z gry w kadrze – powiedział Kucharski.

„Grozili, że mnie zabiją.” Grecki oponent Pawła Raczkowskiego przedstawia swoją wersję wydarzeń [CZYTAJ]

Były agent Roberta Lewandowskiego uważa, że piłkarz FC Barcelony ponosi sporą winę w aferze premiowej. Według Cezarego Kucharskiego koledzy z reprezentacji mieli odwrócić się od 34-latka z uwagi na jego chciwość.

– Jak Lewandowski zobaczył, że koledzy nie odzywają się do niego, nikt nie chce z nim grać w siatkonogę na treningu, to zrozumiał, że jednak przegiął w tej swojej chciwości. Nagle został sam. Drużyna nie odzywa się do niego, daje mu odczuć, że z nim, największą gwiazdą, nikt nie chce grać w siatkonogę. Dlatego przyszedł do pozostałych i powiedział: „Dobra, dogadajmy się inaczej” – dodał.

– W ogóle nie wchodzę w analizę, że to nie powinno mieć miejsca, by oni się zastanawiali nad wzięciem tej premii. Dla mnie to takie właśnie podejście zawiślakowe u Lewandowskiego. Absurdalne. Goście negocjowali sobie kwotę obiecaną przez Morawieckiego, która jest jakby z Arabii Saudyjskiej – niewspółmierna do osiągnięcia. Takie oligarchiczne podejście. Że oni nie wpadli na to, że to jest po prostu głupie – podsumował były agent „Lewego”.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet

„Grozili, że mnie zabiją.” Grecki oponent Pawła Raczkowskiego przedstawia swoją wersję wydarzeń

Grecki kibic, z którym mieli zmierzyć się polscy sędziowie, przedstawił swoją wersję wydarzeń odnośnie głośnego ostatnio konfliktu. – Rzucili się na nas, zaczęli nas wyzywać, chcieliśmy tego uniknąć, szli za nami, pluli na mnie, grozili, że mnie zabiją – relacjonuje Grek w rozmowie z rodzimymi mediami.

Awantura w Grecji

W niedzielę AEK Ateny mierzył się z Arisem Saloniki w rozgrywkach ligi greckiej. Początkowo spotkanie to mieli prowadzić polscy sędziowie z Pawłem Raczkowskim na czele. Ostatecznie mecz sędziował arbiter z Grecji. Wszystko za sprawą afery, w którą uwikłani byli polscy wysłannicy.

Wokół przygody polskich sędziów w Grecji opowiedziano wiele różnych teorii. Wiele z nich jest ze sobą sprzecznych. Swoje zdanie Paweł Raczkowski przedstawił na łamach portalu „Weszło”. Poinformował on, że został zaatakowany przez kibica Panathinaikosu po wylądowaniu w Atenach. Według relacji polskiego sędziego Grek miał być kompletnie pijany.

Oświadczenie Pawła Raczkowskiego

Następnie Raczkowski opublikował w tej sprawie oświadczenie. Przekazał, że został zaatakowany przesz dwóch Greków mówiących po polsku. Mieli oni oskarżyć polskiego sędziego o ustawianie meczów oraz obrażać go werbalnie. Arbiter miał zostać przez nich także opluty i popychany.

Relacja greckiego kibica

Swoją wersję wydarzeń postanowił przedstawić grecki kibic. Jest ona zgoła odmienna do tego, co opublikował Paweł Raczkowski. Jego zdaniem polscy sędziowie wypili za dużo alkoholu. Grek miał zostać przez nich zaatakowany. Według relacji greckiego kibica Paweł Raczkowski i spółka mieli mu nawet grozić śmiercią.

– Lecieliśmy tym samym lotem w klasie biznes. Zrozumiałem, że to oni mają sędziować mecz AEK — Aris, bo rozmawiali o ostatnim spotkaniu, który gwizdali w Polsce, czyli Lech Poznań — Pogoń Szczecin i śmiali się z tego, co zrobili i za co dostali karę. Mieszkam w Polsce i mówię w tym języku. Rozmawialiśmy ze sobą po grecku, a oni najwyraźniej wierzyli, że nikt nie rozumie polskiego. Byli bardzo wyluzowani, pili gin, wódkę i wino, co potwierdził nam steward, kiedy wysiadaliśmy. Podczas lotu początkowo rozmawiali o meczu polskiej ligi. Potem zaczęli rozmawiać o greckiej piłce. Między innymi o prezesie greckiej drużyny, z którym mają, jak mówili, bardzo dobre relacje. Słyszeliśmy jego nazwisko, ale nie wiem, czy mogę je wypowiedzieć – powiedział grecki kibic.

Kiedy samolot wylądował i mieliśmy już wychodzić, upomnieliśmy sędziów po polsku. Mówiliśmy, że powinni uważać na to, co mówią, bo za dużo wypili i powiedzieli wiele rzeczy, których nie powinni wygłaszać tak głośno. Tylko tyle. Słysząc to, zaczęli nas atakować. Zaraz po zejściu na ląd czekali na nas na lotnisku i aż do odbioru bagażu szli za nami, bardzo ostro wyzywając. Rzucili się na nas, zaczęli nas wyzywać, chcieliśmy tego uniknąć, szli za nami, pluli na mnie, grozili, że mnie zabiją. Na początku nie chciałem reagować, ale zaczął mi bardzo głośno grozić śmiercią mi i rodzinie. Po tym, jak na mnie splunął, złapałem go za kurtkę, zaciągnąłem do ochrony i poprosiłem, żeby wezwali policję – dodał.


źródło: Weszło

Pekhart marzy o zdobyciu dubletu. „Będziemy robić wszystko do końca sezonu”

Tomas Pekhart udzielił wywiadu dziennikarzom CANAL+ Sport podczas programu „Liga+ Extra”. Czeski napastnik Legii Warszawa opowiedział o celach swojej drużyny na najbliższe tygodnie.

Niewykorzystana szansa

Legia Warszawa nie wykorzystała potknięcia Rakowa Częstochowa, który bezbramkowo zremisował z Radomiakiem Radom. Podopieczni Kosty Runjaicia podzielili się punktami z zagrożoną spadkiem Miedzią Legnica.

Gwiazda Lecha Poznań z optymizmem patrzy na mecz z Fiorentiną. „W czwartek wychodzimy i robimy swoje” [CZYTAJ]

Tomas Pekhart po spotkaniu udzielił wywiadu dziennikarzom CANAL+ Sport. Czeski snajper Legii Warszawa w programie „Liga+ Extra” opowiedział o celach swojego zespołu na najbliższe tygodnie.

– Oczywiście moim marzeniem jest zdobycie dubletu. Jakbyśmy go zdobyli, to kończę z piłką. Nie, myślę, że dla nas najważniejszy i najrealniejszy jest Puchar Polski, ale na pewno będziemy robić wszystko do końca sezonu, może się jeszcze coś wydarzy w Ekstraklasie, ale my musimy grać dużo lepiej niż dzisiaj – powiedział Tomas Pekhart.

Legia Warszawa traci sześć punktów do Rakowa Częstochowa. Do końca sezonu PKO BP Ekstraklasy pozostało siedem kolejek.

Źródło: CANAL+ Sport

Alex Baena otrzymał pogróżki z życzeniami śmierci dla jego rodziny. Zgłosił sprawę na policję

W ostatnich dniach media żyją konfliktem Alexa Baeny z Federico Valverde. Piłkarz Realu zaatakował swojego rywala po zakończonym meczu. Zawodnik Villarreal opublikował w tej sprawie oświadczenie. Dowiadujemy się, że zgłosił on sprawę na policję.

W sobotę Real Madryt mierzył się na własnym obiekcie z Villarreal. Piłkarze obu drużyn zapewnili kibicom wiele emocji. Niezwykle atrakcyjne spotkanie zakończyło się nieoczekiwaną wygraną gości 3:2. Dwie bramki dla Villarreal strzelił Chukwueze, a jedną dołożył Morales. Dla Realu gole zdobyli Vincius oraz Pau Torres, drugi z nich strzelił bramkę samobójczą.

W nocy z soboty na niedzielę hiszpańscy dziennikarze uchylili kulisy sobotniego widowiska. Jak się okazało, po meczu doszło do bójki między piłkarzami obu drużyn. Federico Valverde, zawodnik Realu Madryt, miał zaczekać na parkingu przy Santiago Bernabeu na Alexa Baenę, gracza Villarreal. Urugwajczyk miał uderzyć swojego oponenta pięścią w twarz.

Powodem agresji Federico Valverde miały być słowa wypowiedziane przez Alexa Baenę. Piłkarz Villarreal w drugim meczu z rzędu miał obrażać rodzinę Valverde. Podczas styczniowej rywalizacji Baena miał powiedzieć: „Popłacz się teraz, bo twój syn się nie urodzi”. Wówczas ciąża żony Fede Valverde była poważnie zagrożona. W sobotnim meczu Baena najprawdopodobniej ponownie przekroczył pewne normy.

Po kilkudziesięciu godzinach Alex Baena wydał oświadczenie w tej sprawie. Hiszpan przyznał, że w związku z tą sytuacją otrzymał on różnego rodzaju groźby, również takie, które życzą jego rodzinie śmierci. Poinformował również, że zawiadomiłem w tej sprawie policję.

„W ostatnią sobotę zostałem zaatakowany przez kolegę po fachu po zakończeniu meczu przeciwko Realowi Madryt.

Po zdarzeniu wyszły na światło dzienne domniemane wypowiedzi z jego otoczenia, w których mówiono, że życzyłem bólu członkowi jego rodziny. Od tego momentu, a nie mogło być inaczej, nie opublikowano żadnego dowodu, który pokazałby wydarzenia, które mi się zarzuca.

Wykorzystano nieszczęście, by usprawiedliwić agresję i są kłamstwa, które bolą bardziej niż uderzenia. Szkody, które wyrządza się mojej rodzinie, są nie do naprawienia i są nieusprawiedliwione: groźby, obelgi, a nawet prywatne wiadomości z życzeniami śmierci dla mojej rodziny.

Wczoraj zawiadomiłem o sprawie policję. Pozwólmy, by wymiar sprawiedliwości wykonał swoją pracę.

Teraz moim jedynym celem jest skupienie się na mojej profesji i pomoc mojemu klubowi w wypełnieniu jego celów.

Álex Baena
10/04/2023”

https://twitter.com/alexbbaena/status/1645500655556075529


źródło: realmadryt.pl

Gwiazda Lecha Poznań z optymizmem patrzy na mecz z Fiorentiną. „W czwartek wychodzimy i robimy swoje”

Już w najbliższy czwartek Lech Poznań rozegra pierwszy pojedynek przeciwko Fiorentinie w 1/4 finału Ligi Konferencji Europy. Pewny swego przed tym meczem jest Michał Skóraś, który zapowiada walkę o pełną stawkę.

Tegoroczna przygoda Lecha Poznań w europejskich pucharach na długie lata zapisze się w historii zarówno klubu, jak i całej polskiej piłki. Kolejorz zajął drugie miejsce w swojej grupie Ligi Konferencji Europy, pokonując po drodze m.in. Villarreal. W kolejnych dwóch etapach poznaniacy wyeliminowali Bodo/Glimt oraz Djurgardens IF.

Już w tym tygodniu Lech Poznań rozpocznie walkę o półfinał Ligi Konferencji Europy. W ćwierćfinale rywalem Kolejorza będzie włoska Fiorentina. Pierwszy mecz zostanie rozegrany w najbliższy czwartek. Odbędzie się on w Poznaniu. Rewanż zostanie rozegrany tydzień później we Florencji.

Awans do ćwierćfinału europejskich pucharów bez wątpienia jest wielkim sukcesem Lecha Poznań. Piłkarze Kolejorza nie zamierzają jednak spoczywać na laurach. Walkę o kolejne zwycięstwo w europejskich rozgrywkach zapowiedział już Michał Skóraś.

– W dobrych nastrojach przystąpimy do konfrontacji z Fiorentiną. Takie rywalizacje, jak z mocnym włoskim klubem, czy wcześniej z Villarreal to dla nas dodatkowa motywacja, żeby równać do najlepszych – mówił po meczu z Wartą Poznań Michał Skóraś.

– Zaszliśmy już naprawdę daleko w Lidze Konferencji, ale wciąż jeszcze jesteśmy głodni kolejnych sukcesów w tych rozgrywkach. Także w czwartek wychodzimy i robimy swoje – zapowiedział reprezentant Polski.


źródło: Lech Poznań

Villarreal potwierdził złożenie donosu na Fede Valverde. Rosną problemy Urugwajczyka

Gęstnieje atmosfera wokół Fede Valverde. Villarreal potwierdził złożenie donosu na zawodnika Realu Madryt. To pokłosie wydarzeń, jakie miały miejsce po ostatnim meczu obu drużyn w La Liga. 

Villarreal wygrał w sobotę z Realem Madryt (3-2) po zaciętym meczu. W trakcie rywalizacji doszło do spięcia między Alexem Baeną a Fede Valverde. Urugwajczyk miał zostać sprowokowany kilkukrotnie na murawie. Po ostatnim gwizdku postanowił wymierzyć sprawiedliwość i czekał na rywala na parkingu. Następnie miał dopuścić się bezpardonowego ataku na Hiszpana.

Złożono zawiadomienie

Sprawa szybko obiegła światowe media. Kilka źródeł potwierdzało taką wersję wydarzeń, a inne – zaprzeczały jej. Nowe fakty przedstawia natomiast stanowisko Villarrealu. Potwierdzono w nim, że na zawodnika Realu Madryt złożono donos na policję.

– Álex Baena, piłkarz Villarrealu, padł ostatniego wieczora ofiarą agresji, gdy kierował się do autobusu drużyny po meczu z Realem Madryt na Estadio Santiago Bernabéu.

W tej sytuacji piłkarz zdecydował się złożyć odpowiedni donos na agresora do Policji Krajowej.

Kolejny raz Villarreal wykazuje pełne odrzucenie jakichkolwiek zachowań z przemocą i całkowicie wierzy w wersję swojego zawodnika, którego będzie wspierać przez cały ten proces – napisano w oświadczeniu.

Oficjalnie: Polski trener przejął zagraniczny klub! Wcześniej łączono go z pracą przy reprezentacji

Tomasz Kaczmarek oficjalnie przejął klub z drugiej ligi holenderskiej. Szkoleniowiec, który miał współpracować z Fernando Santosem w reprezentacji Polski poprowadzi FC Den Bosch.

Wczoraj w polskich mediach pojawiła się niespodziewana informacja. Z ustaleń różnych portali wynikało, że wkrótce Tomasz Kaczmarek zostanie ogłoszony trenerem zagranicznego klubu. Na potwierdzenie nie trzeba było długo czekać. Dziś na social mediach holenderskiego FC Den Bosch oficjalnie powitano polskiego szkoleniowca.

Klub, który poprowadzi Kaczmarek występuje w 2. lidze holenderskiej. Nie spisuje się tam jednak najlepiej. W tabeli zajmuje dopiero 19. miejsce. Przed szkoleniowcem postawiono zatem trudne zadanie odbudowania drużyny.

Bartosz Salamon o pozytywnym wyniku testu antydopingowego. „Szukamy jak najlepszych prawników”

Bartosz Salamon zabrał głos w sprawie pozytywnego wyniku testu antydopingowego po meczu z Djurgardens IF. Obrońca reprezentacji Polski ma nadzieję, że sprawa zakończy się korzystnym rezultatem.

Pozytywny wynik Salamona

Lech Poznań niedawno poinformował o pozytywnym wyniku testu Bartosza Salamona w teście antydopingowym. Próbka A po meczu z Djurgardens IF wykazała, że w organizmie obrońcy Kolejorza znajdował się zakazany środek.

PZPN komentuje „aferę alkoholową” w reprezentacji U-15. „Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca” [CZYTAJ]

Klub trzyma stronę piłkarza, który jest pewien swojej niewinności. Bartosz Salamon zabrał głos w tej kwestii podczas rozmowy z dziennikarzem CANAL+ w programie „Liga+” po meczu z Wartą Poznań.

– Jestem w stanie wyliczyć wszystko, co przyjąłem w ostatnich tygodniach. Ta substancja nie miała prawa znaleźć się w moim ciele. Coś mi tutaj nie gra. Łudzę się, że próbka B pokaże, że to był jeden wielki błąd. A jeśli tak nie będzie, to zastanowimy się, co dalej. Czuję się jak w brzydkim koszmarze – powiedział obrońca reprezentacji Polski.

– Razem z klubem szukamy jak najlepszych prawników. Dopóki nie będzie wyniku próbki B, to nie ma o czym mówić. Mógł być taki temat, o którym się nie mówi. Nawet fakt, że UEFA nie zawiesiła mnie po pierwszej próbce, daje nadzieję, że oni chyba też zdają sobie sprawę, że coś nie gra w tej sytuacji. Zazwyczaj sportowiec jest zawieszany od razu. Mam nadzieję, że wszystko szybko skończy się dla mnie korzystnie – dodał Bartosz Salamon.

Źródło: CANAL+ Sport

Olympiakos trzyma stronę polskich sędziów. Klub wydał oświadczenie

 

Polscy sędziowie, którzy w niedzielę mieli prowadzić hit ligi greckiej, stali się bohaterami skandalu. Olympiakos Pireus wydał oświadczenie, w którym broni arbitrów.

Paweł Raczkowski wraz ze swoim składem sędziowskim zostali wyznaczeni na hit ligi greckiej AEK Ateny – Aris Saloniki. Arbitrzy zostali bohaterami skandalu. Według tamtejszych mediów wieli oni przesadzić z alkoholem w samolocie, a także być agresywni w stosunku do pozostałych współpasażerów. Na lotnisku awantura miała trwać w najlepsze i nie obyło się bez interwencji policji. Portal Weszlo.com skontaktował się z Pawłem Raczkowskim, który wszystkiemu zaprzeczył i przedstawił swoją wersję zdarzeń. Więcej na ten temat przeczytacie tutaj.

Polscy sędziowie otrzymali wsparcie od Olympiakosu Pireus. Klub wydał oświadczenie, w którym oskarża AEK Ateny oraz członków greckiej federacji o spisek, a całą sytuację nazwał kolejno słabo napisanym przedstawieniem. 

– Co się okazuje? Sędziowie nie byli pijani. W dodatku na lotnisku był ktoś, kto według policji krzyczał na arbitrów. Jeden z nich był uderzany w plecy – możemy przeczytać w oświadczeniu.

Klub z Pireusu traci 3 punkty do AEKu Ateny, który jest liderem ligi oraz tyle samo do drugiego Panathinaikosu. W swoim oświadczeniu Olympiakos wprost pisze o istnieniu gangu, do którego mają zaliczać się prezes greckiej federacji Panagiotis Baltakos czy szef sędziów Steve Bennett. Ich zdaniem AEK Ateny chciał specjalnie skompromitować sędziów, aby władze zmieniły obsadę meczu na sprzyjającą stołecznej drużynie.

– Ten zamach stanu nie będzie tolerowany. To, co robi żółty gangster, przyniesie wściekłość i oburzenie kibiców, którzy wyjdą na ulice – dodaje Olympiakos.

 

Raczkowski i jego zespół bohaterami skandalu. Co tak naprawdę wydarzyło się w Grecji?

 

Paweł Raczkowski oraz jego asystenci w niedzielę mieli poprowadzić ważny mecz ligi greckiej. Polskim arbitrom nie będzie jednak dane uczestniczyć w tym spotkaniu, ponieważ zostali oni bohaterami skandalu.

W ostatnim czasie wiele mówi się o Pawle Raczkowskim, lecz nie są to pozytywne rzeczy. 39-latek niedawno prowadził spotkanie Lech Poznań – Pogoń Szczecin, po którym osoby związane z Kolejorzem miały pretensje do arbitra. Chodzi o sytuację, w której arbiter nie pokazał żółtej karki Konstantinosowi Triantafyllopulosowi za faul na wyprowadzającym kontrę Afonso Sousie. Grek miał już na swoim koncie kartonik tego koloru, więc wówczas Lechici kontynuowaliby spotkanie w przewadze.

Paweł Raczkowski nie został obsadzony na świąteczną kolejkę Ekstraklasy, lecz taka decyzja nie została podjęta po to, aby ukarać arbitra. Jak się okazało 39-latek wraz ze swoim zespołem zostali wyznaczeni na hitowy mecz ligi greckiej AEK Ateny – Aris Saloniki.

Sędziowie nie zdążyli jednak dotrzeć na mecz, a już zostali bohaterami skandalu. Według greckich mediów polscy arbitrzy przesadzili w samolocie z alkoholem i w dość niekulturalny sposób zachowywali się w stosunku do współpasażerów. Miało nawet dojść do szamotaniny. Na samym lotnisku nie było lepiej, ponieważ w hali przylotów pojawiła się policja.  Jakby tego było mało, greckie media podały, iż polskich sędziów nie było w pokojach hotelowych, rozpłynęli się w powietrzu.

Portal Weszlo.com skontaktował się z Pawłem Raczkowskim, który zaprzeczył wszystkimu.

– Zostałem zaatakowany przez „fana” Panathinaikosu po wylądowaniu w Atenach. Zostałem opluty i uderzony. Ten człowiek był pijany i powiedział, ze mnie zniszczy w prasie. Wstał z siedzenia i powiedział, ze on jest z Panathinaikosu i nas zniszczy. Pijany, agresywny człowiek – powiedział arbiter.

– Chcieliśmy iść na policję, ale opiekun z Grecji powiedział, że spędzimy tam całą noc na komisariacie, jutro ważny mecz, wiec lepiej jechać do hotelu – dodał 39-latek.

Paweł Raczkowski zdementował również plotki o rzekomym zniknięciu. Arbiter dopiero co rozmawiał z szefem sędziów ligi greckiej. Również w mediach pojawiają się wersje zdarzeń, które oczyszczają naszych rodaków.

– Zdaniem jednego z pasażerów polscy sędziowie wypili tylko dwie małe buteleczki wina i spięcie zostało mocno wyolbrzymione. Doszło do niego, ale nie było tak poważne, jak pierwotnie pisanopowiedział George Tsanakas cytowany przez Weszlo.com.

Choć sytuacja z polskimi arbitrami coraz bardziej wydaje się być wyolbrzymiona, to ostatecznie zostali oni odsunięci od prowadzenia niedzielnego hitu ligi greckiej.

PZPN komentuje „aferę alkoholową” w reprezentacji U-15. „Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca”

Władze Polskiego Związku Piłki Nożnej ustosunkowały się do „afery alkoholowej”, która dotyczy reprezentacja Polski U-15, a dokładniej jej sztabu. W oficjalnym komunikacie PZPN przekazał, że tego typu sytuacja nie powinna mieć miejsca.

W piątek w mediach ukazała się informacje o „aferze alkoholowej” w reprezentacji Polski do lat 15. Podczas zgrupowania młodzi piłkarze dokonali nietypowego znaleziska. W skrzyniach na sprzęt piłkarski znaleźli oni puszki piwa. Były one przykryte pod koszulkami i ręcznikami. Alkohol miał należeć do sztabu polskiej drużyny narodowej. Więcej o tej sprawie przeczytacie TUTAJ.

Oświadczenie PZPN

Sprawa szybko zyskała duży rozgłos w polskich mediach. Do całej tej afery postanowił ustosunkować się Polski Związek Piłki Nożnej. W sobotę został wydany oficjalny komunikat w tej sprawie. Władze polskiej federacji zapowiedziały zbadanie tej sprawy. Cała treść komunikatu znajduje się poniżej.

„Z ogromnym zdumieniem i rozczarowaniem przyjęliśmy piątkowe doniesienia prasowe związane ze zgrupowaniem reprezentacji Polski do lat 15 odbywającym się na Węgrzech. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca w jakimkolwiek obszarze funkcjonowania kadr narodowych, a tym bardziej nie może ona bezpośrednio dotykać młodzieży.

Informujemy, że Polski Związek Piłki Nożnej podjął niezwłoczne działania, mające na celu wyjaśnienie sprawy, wszczynając wewnętrzne dochodzenie. W przypadku stwierdzenia naruszenia jakichkolwiek przepisów prawa, regulaminów wewnętrznych wyciągnięte zostaną surowe konsekwencje z uwzględnieniem wszelkich przepisów dyscyplinarnych.

Od każdego członka kadry narodowej wymagamy profesjonalizmu i odpowiedniego podejścia do pełnionych obowiązków. W przypadku młodzieżowych reprezentacji odpowiedzialność członków sztabu jest jeszcze większa, bowiem odpowiadają oni nie tylko za formę sportową młodych zawodników, ale również za ich wychowanie i podejście do reprezentowania narodowych barw.”

Robert Lewandowski wyznał, jak zareagował na transfer do FC Barcelony. „Nawet łza się pojawiła”

Robert Lewandowski w rozmowie z „TVN” zdradził, co czuł, gdy oficjalnie dopięto jego transfer do FC Barcelony. Wyznał, że przeszedł do dreszcz i wzruszenie. 

Latem oficjalnie doszło do transferu Roberta Lewandowskiego do FC Barcelony. Polak po latach spędzonych w Bayernie Monachium zdecydował się na zmianę klubu oraz ligi. Był to zdecydowanie najgłośniejszy transfer w historii naszego futbolu i przez długi czas nim pozostanie.

„Wzruszenie”

„Lewy” zdradził, jakie emocje towarzyszyły mu, gdy oficjalnie udało się dogadać z działaczami Bayernu i Barcelony. Dopięcie transferu wywołało u niego masę intensywnych przeżyć.

– Kiedy dowiedziałem się, że Barcelona mnie chce? Obstawiam, że było to gdzieś w lutym albo w marcu. Moim marzeniem zawsze była gra w La Liga. Wiedziałem, że pozostając w Bayernie, radości, czystej przyjemności z tego wszystkiego może szybciej zabraknąć, niż bym chciał. Gdy transfer został przypieczętowany, zadzwoniłem do Ani i pamiętam, że targały mną emocje. Wzruszenie, gęsia skórka przeszła przez całe moje ciało. Po tylu latach nawet chyba łza pojawiła się – przyznał w „Dzień Dobry TVN”. 

Choć do transferu Lewandowskiego doszło późno, to przyznaje, że nie żałuje czasu, jaki spędził w Bayernie. Bardzo docenia to, co osiągnął na Allianz Arenie.

– Ostatnie lata w Bayernie były dla mnie tak wyjątkowe, tak niesamowite, wygrałem wszystko, co mogłem wygrać. Byłem dwa razy z rzędu najlepszym piłkarzem świata, więc ten czas bardzo doceniam i nie żałuję – podkreślił. 

Transfer 34-latka wywołał olbrzymie emocje wśród kibiców FC Barcelony. W mediach społecznościowych notorycznie pojawiają się filmiki z udziałem fanów, którzy zatrzymują prowadzony przez niego samochód.

– Przerażające czasami jest, jak umyjesz auto i wyjeżdżając z treningu masz na aucie ślady od palców i musisz znowu myć – powiedział z uśmiechem. 

Robert Lewandowski szczerze opowiedział o grze w reprezentacji. „Jestem ofiarą własnego sukcesu”

Robert Lewandowski szczerze opowiedział o swojej grze w reprezentacji Polski. Nie ukrywa przy tym, że sam przyczynił się do pewnych tez, jakie pojawiają się na jego temat. 

34-latek od lat pełni funkcję kapitana „Biało-Czerwonych”. Jest także jej najważniejszą postacią oraz jednym z najlepszych piłkarzy w historii. Wiąże się to z ogromnymi oczekiwaniami, jakie mają wobec niego zarówno kibice, jak i dziennikarze.

„Ofiara własnego sukcesu”

W rozmowie z „TVN” Lewandowski przyznał, że krytyka, jaka wylewa się na niego po nieudanych spotkaniach reprezentacji jest po części jego winą. Konkretnie winą sukcesu, jaki osiągnął w swojej karierze.

– Zdaję sobie sprawę, że jestem trochę ofiarą własnego sukcesu. Wiele osób patrzy na reprezentację Polski przez pryzmat mnie, czy innych zawodników grających w topowych klubach. Jest nas jednak znacznie więcej. Robimy co w naszych siłach, sukcesów czasem brakuje, ale dajemy z siebie maksimum możliwości – stwierdził „Lewy”. 

Przy okazji piłkarz Barcelony zaznaczył, że wciąż nie ma dość gry w narodowej drużynie. Wystosował jednak apel do młodszych zawodników, którzy powoli wchodzą do pierwszej kadry.

– Nadszedł czas na to, by coraz większa liczba zawodników zaczęła brać odpowiedzialność za tę reprezentację – przyznał. 

Co ciekawe, Lewandowski wyjawił również, że w meczu ze Szwecją w barażach do mistrzostw świata grał z kontuzją. Zdradził, że nie lubi schodzić z boiska przez swoją ambicję.

– Zawsze miałem wysokie ambicje, nawet grając co trzy dni, w przypadku urazów ciężko mi opuścić boisko. Nie jestem taki, by komunikować, że nie daję rady i schodzić. Całą drugą połowę w spotkaniu ze Szwecją grałem ze złamanym żebrem. Wiele dla mnie znaczy obecność na boisku i możliwość pomocy kolegom, nigdy nie chciałem dopuszczać myśli, by kontuzje, czy zmęczenie odbierały mi możliwość występów – skwitował. 

Wojciech Szczęsny wskazał swojego następcę w reprezentacji. „Jest w stanie zamknąć innym drogę”

Wkrótce miejsce w bramce reprezentacji Polski może zająć nowy bramkarz. Wojciech Szczęsny wyjawił, kogo chciałby zobaczyć między słupkami, gdy sam odejdzie z drużyny narodowej. 

Zawodnik Juventusu już kilka miesięcy temu zdradził, że mistrzostwa świata w Katarze będą jego ostatnim mundialem w karierze. Taką deklarację złożył jeszcze przed rozpoczęciem turnieju i wciąż ją podtrzymuje.

– Ja to wiem, że już nigdy nie zagram w mistrzostwach świata. Nic się nie zmieniło – zapewnił na kanale „Łączy nas Piłka”. 

– Nie mam pojęcia, jak będę czuł się za dwa lata. Są takie etapy w życiu, że lepiej skończyć rok za wcześnie niż rok za późno – dodał.

Następca namaszczony

Szczęsny przy okazji rozmowy wyznał, że widzi już swojego następcę w reprezentacji. 32-latek stawia na Kamila Grabarę. Uważa, że ma on wszystko, czego potrzeba, aby zostać nową „jedynką” kadry.

– Mam wrażenie, że są za mną młodzi bramkarze, którzy będą w stanie godnie reprezentować kraj, jak choćby Kamil Grabara. Uważam, że jest on w stanie na kilka lat zamknąć innym drogę do bramki naszej kadry – podkreślił.

Bramkarz Juventusu od wielu lat gra dla „Biało-Czerwonych”. W narodowej drużynie zagrał na trzech turniejach mistrzostwa Europy (2012, 2016 i 2020) oraz na dwóch mundialach (2018 i 2022). Podczas ostatnich mistrzostw świata był zdecydowanie najlepszym piłkarzem reprezentacji Polski.


TROLLNEWSY I MEMY

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.