NEWSY I WIDEO

Nowy kandydat do przejęcia Lecha Poznań! To byłby powrót po latach

Lech Poznań szykuje się do zatrudnienia nowego trenera. Obecnie głównym kandydatem do zastąpienia Mariusza Rumaka ma być Jan Urban. Tomasz Włodarczyk podaje jednak, że na drodze do jego zatrudnienia stoi sporo przeszkód. 




„Kolejorz” znajduje się w dość interesującej sytuacji. Choć w tym sezonie spisuje się poniżej oczekiwań, to wciąż liczy się w walce o mistrzostwo i zajmuje wysokie, 3. miejsce w tabeli. Do końca kampanii zostały jednak tylko cztery kolejki i tyle samo punktów do nadrobienia, żeby dogonić Jagiellonię.

Zmiana trenera

Za kilka tygodni dowiemy się więc, czy sezon 2023/24 będzie ostatecznie uznany w Poznaniu za zupełnie nieudany. Niezależnie jednak od końcówki, wiadomo że z Lecha odejdzie Mariusz Rumak. Zatrudnienie w grudniu 47-latka okazało się kompletnie nietrafionym pomysłem i latem zastąpi go inny trener.

Kandydatów na to stanowisko natomiast nie brakuje. Do tej pory głównie wymieniano Macieja Skorżę, Marka Papszuna lub Dawida Szulczka. Portal meczyki.pl zaznacza jednak, że raczej żaden z nich nie trafi na Bułgarską.

– Według naszej wiedzy pierwszy absolutnie nie chce pracować w Polsce, drugi nie jest realnie brany pod uwagę, a trzeciemu ma brakować odpowiedniego doświadczenia – czytamy na portalu. 




Informacje o innym szkoleniowcu, który miał się stać nieoczekiwanie faworytem do przejęcia „Kolejorza”, przedstawił Tomasz Włodarczyk w portalu „Z tego, co słyszę”. Redaktor naczelny twierdzi, że do Lecha mógłby wrócić Jan Urban.

– W gabinetach ma być jednak omawiany jeden polski trener. To Jan Urban, który świetnie radzi sobie w Górniku Zabrze. 61-latek pracował już w Lechu Poznań w sezonie 2015/2016. Wytrwał tylko kilka miesięcy. Miał na koncie 17 zwycięstw, 6 remisów i 12 porażek, ale wówczas kadra „Kolejorza” była mocno przeciętna – ocenił „Włodar”. 

Jako plusy zatrudnienia Urbana Włodarczyk wymienił doświadczenie szkoleniowca oraz znajomość organizacji. Podkreślał również jego ofensywne usposobienie w grze prowadzonych drużyn czy stawianie na młodzież. Niestety, minusów również było sporo.




– Argumenty przeciw? Obowiązujący kontrakt z Górnikiem, co samo w sobie może odrzucać powściągliwego Lecha. Do tego sytuacja w klubie. Zabrzanie mogą skończyć na miejscu gwarantującym grę w eliminacjach do europejskich pucharów. Do tego przy Roosvelta szykują się duże zmiany pod batutą Lukasa Podolskiego. Ma wejść duży inwestor. Urban to człowiek Górnika. Może z nim zrobić coś godnego zapamiętania – podkreślił dziennikarz. 

Bułka i Frankowski skorzystali z firmy piłkarza Wisły Kraków. Michał Żyro poza boiskiem realizuje się w nietypowym biznesie

Michał Żyro na co dzień gra w barwach Wisły Kraków. Poza grą dla Białej Gwiazdy realizuje się także w biznesie. Zawodnik pierwszoligowego klubu ma firmę, która pomaga zawodnikom po urazach. Jego produkt pomógł między innymi Marcinowi Bułce i Przemysławowi Frankowskiemu.

 

Żyro pomógł reprezentantom

Firma Michała Żyry produkuje specjalne maski ochronne. Jakiś czas temu zawodnik Białej Gwiazdy opowiedział o tym w rozmowie z „Faktem”.

 

– Zaczęło się od ochraniaczy na nogi na miarę. Są stworzone z włókna węglowego. Są z tworzywa, które nie pęka. Mamy również specjalne nakładki. To jest naprawdę ciekawe i przede wszystkim to ich chroni. Widziałem wiele zawodników w plastikowych ochraniaczach, które mogą zrobić zdecydowanie więcej krzywdy. Nasze są m.in. wyłożone specjalną pianką, która amortyzuje siłę uderzenia. W grę wchodzą różne rzeczy m.in. fizyka – mówił Żyro.

– Maska powstaje właściwie dwa dni po tomografie, który zawodnicy nam wysyłają. Pomagaliśmy wielu chłopakom w Ekstraklasie i pierwszej lidze – dodał piłkarz Wisły Kraków.

Produkt stworzony przez firmę 31-letniego piłkarza pomógł między innymi Przemysławowi Frankowskiemu i Marcinowi Bułce. Przypomnijmy, że obaj panowie swego czasu doznali urazów, po których musieli grać spotkania w specjalnej masce.

Michał Żyro zagrał w bieżącym sezonie 8 spotkań w barwach Wisły Kraków. W tym czasie zanotował jedno trafienie. Portal transfermarkt.de wycenia 31-letniego piłkarza na 100 tysięcy euro. Jego umowa z Białą Gwiazdą obowiązuje do końca czerwca bieżącego roku.

Źródło: FAKT

Co ze Szpakowskim po EURO i IO? Jakub Kwiatkowski zabrał głos ws. legendy

Jakub Kwiatkowski udzielił wywiadu Super Expressowi. Dyrektor TVP Sport zdradził kilka szczegółów dotyczących przyszłości Dariusza Szpakowskiego w redakcji.

 

Co dalej ze „Szpakiem”?

Dariusz Szpakowski współpracuje z Telewizją Polską od 1983 roku. Dziennikarz jest legendą w swoim fachu i przykładem dla wielu początkujących ludzi w tym zawodzie. W czerwcu 2023 roku Szpakowski odszedł z TVP.

Pół roku później powrócił do redakcji w roli komentatora i doradcy. Doświadczony komentator będzie komentował EURO 2024 w Niemczech i Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Wiele wskazuje jednak na to, że to nie muszą być ostatnie imprezy z udziałem legendy. O szczegółach przyszłości „Szpaka” w redakcji TVP Sport opowiedział dyrektor, Jakub Kwiatkowski.

 

– Ja na pewno nie mam zamiaru powiedzieć Darkowi: „Słuchaj, to jest twój ostatni mecz i po nim kapcie, fotel bujany i telewizor”. Dopóki Darkowi zdrowie pozwala i on będzie miał chęci, to jak najbardziej antena jest do jego dyspozycji – przyznał w rozmowie z Super Expressem.

Źródło: Super Express

Konflikt w FC Barcelonie po hat-tricku Lewandowskiego? Piłkarz ma być wściekły na Polaka

Robert Lewandowski w ostatnim meczu z Valencią (4-2), okazał się bohaterem FC Barcelony. Polak zdobył hat-tricka, a w mediach pod jego adresem pojawiają się same superlatywy. Tymczasem okazuje się, że za kulisami miało dojść do konfliktu. 




W ostatnim meczu z Valencią Barcelony przegrywała po pierwszej połowie 1-2. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Robert Lewandowski, który po zmianie stron aż trzykrotnie trafił do siatki „Nietoperzy”. Ostatni gol był szczególnej urody. Polak strzelił go z rzutu wolnego, niczym za najlepszych lat w Bayernie Monachium.

Konflikt?

To właśnie trafienie ze stałego fragmentu gry miało być przyczyną… spięcia między Lewandowskim i Ferranem Torresem. Hiszpan podszedł do piłki ustawionej przed murem razem z Polakiem, lecz to ten drugi finalnie oddał strzał. Ferranowi miało się to bardzo nie spodobać.




– Kiedy Lewandowski miał wykonać rzut wolny, Ferran chciał piłkę. Polski napastnik trafił do siatki, a Ferran był bardzo zły, po meczu nie został na murawie, aby podziękować kibicom – opisała Helena Condis dla „Cope”. 

– To niewiarygodne. Ferran chce wykonać rzut wolny, Lewandowski strzela gola, a Ferran, zamiast się cieszyć, schodzi wściekły – dodał jeszcze Juanma Castano.

Fermin Lopez mógł trafić do Polski! „Polski klub odrzucił hiszpański talent.”

Dziś brzmi to wręcz absurdalnie, ale jeszcze rok temu temat miał być całkowicie realny. Fermin Lopez, młody talent i ważna postać w ostatnich tygodniach w FC Barcelonie mógł trafić do… Polski. Według informacji Tomasza Włodarczyka z portalu Meczyki.pl sprowadzeniem zawodnika do klubu zainteresowany był Raków Częstochowa, który mocno monitoruje rynek hiszpański. 



Hiszpański pomocnik nie był mocno wyróżniającą się postacią na tle swoich rówieśników z akademii FC Barcelony i właśnie z tego powodu w zeszłym sezonie trafił na wypożyczenie do trzecioligowego Linares Deportivo to właśnie podczas gry dla Linares Fermin wzbudził zainteresowanie mistrza Polski. Agentem piłkarza jest agent Marca Guala, więc zna już on polski rynek. Jego agencja CAA Stellar miała już ustalić z FC Barceloną kwotę odstępnego za Lopeza, 600 tysięcy euro. W grę wchodził transfer definitywny.




NIE PRZESZEDŁ WERYFIKACJI 

Temat transferu Fermina Lopeza do Rakowa trafił do komitetu transferowego klubu z Częstochowy i jak się dziś okazuje nie przeszedł on pozytywnej oceny. Głównym powodem ma być to, że Hiszpan nie robi przewagi w polu karnym przeciwnika. Polski klub odrzuca Lopeza, transfer upada, a Fermin kończy sezon w Linares, żeby niecały rok późnej stać się wiodącą postacią w szeregach Dumy Katalonii.



Źródło: Meczyki.pl

Zmiana właścicieli w Wiśle Kraków? „Wielka Wisła mogłaby stać się faktem”

W Wiśle Kraków może dojść do zmiany właścicieli. Kupnem Białej Gwiazdy ma być zainteresowanych rzekomo dwóch inwestorów. Zakulisowe informacje przekazał Mateusz Borek.




Świetność Wisły Kraków jest już dawno za nami. Na początku XXI wieku Biała Gwiazda zdominowała krajowe podwórko. W drugiej dekadzie XXI wieku klub wpadł jednak w duże problemy, przede wszystkim finansowe. To odbiło się na dyspozycji sportowej. Wisła od dwóch sezonów występuje na zapleczu Ekstraklasy. Wciąż może jednak liczyć na ogromne wsparcie kibiców.

Lata świetności Wisły Kraków przypadają głównie na okres rządów Bogusława Cupiała. Polski biznesmen był właścicielem Wisły w latach 1997-2016. Obecnie głównym udziałowcem krakowskiego klubu jest Jarosław Królewski posiadający 53,69% akcji.

Niewykluczone jednak, że wkrótce dojdzie do zmiany właścicieli w Wiśle Kraków. Informację taką przekazał Mateusz Borek. Z wypowiedzianych plotek wynika, że zainteresowani zakupem Wisły mają być Bogusław Cupiał i Wojciech Kwiecień. Negocjacja rzekomo trwają od dłuższego czasu.

–  Były dyskusje typu: Dajmy po 50 mln zł i uczyńmy Wisłę znowu wielką. Może coś jest na rzeczy? Dyskusje trwają od pewnego czasu, ale Kwiecień nie planował samodzielnej inwestycji w Wisłę, chciałby to zrobić wspólnie z wiarygodnym partnerem. Jego biznes funkcjonuje doskonale. Wielka Wisła mogłaby stać się faktem – przekazał Mateusz Borek.




Bogusław Cupiał był już w przeszłości właścicielem Wisły Kraków. Z kolei Wojciech Kwiecień pojawił się w polskiej piłce stosunkowo niedawno. Przed kilkoma laty rozpoczął on inwestycję w Wieczystą Kraków.


źródło: Kanał Sportowy

Ronaldo Nazario wyłożył miliony na odbudowę klubu. Teraz sprzedaje udziały

Legendarny Ronaldo Nazario zdecydował się na sprzedanie swoich udziałów w brazylijskim Cruzeiro. Zdecydował się na taki ruch, mimo wyprowadzenie swojego rodzimego klubu z poważnych kłopotów…




W 2021 roku Ronaldo zdecydował się na poważną inwestycję. Brazylijczyk wykupił wówczas 90 proc. udziałów w swoim rodzimym Cruzeiro. Cała operacja miała kosztować go około 70 milionów dolarów.




Przez te trzy lata Cruzeiro udało się wyprowadzić z poważnych problemów. Klub wrócił do brazylijskiej Serie A, gdzie ma pewny środek tabeli, ale co najważniejsze – „The Athletic” podaje, że udało się również uregulować dług, który miał sięgać nawet 195 milionów dolarów.

Koniec

Choć inwestycja Ronaldo wydaje się nieoceniona w procesie odbudowy klubu, legendarny Brazylijczyk zdecydował się na zakończenie tej przygody. Zdobywca Złotej Piłki sprzeda swoje udziały w Cruzeiro BPW Sports Company. Obecnie nie wiadomo, ile ma kosztować cała transakcja, ale sam 47-latek ma pozostać w zarządzie.

Same superlatywy po występie Roberta Lewandowskiego. Polak wychwalany wszędzie

Robert Lewandowski w poniedziałek był zdecydowanym bohaterem FC Barcelony. Takim mianem okrzyknęły go również światowe media, które w swoich opiniach były zgodne. Polak zachwycił wszystkich swoim występem. 




Cóż to był za wieczór w Hiszpanii. Robert Lewandowski w poniedziałkowym meczu z Valencią (4-2) aż trzykrotnie wpisał się na listę strzelców i poprowadził FC Barcelonę do zwycięstwa. Kapitan reprezentacji Polski został tym samym drugim piłkarzem w naszej historii, który strzelił na boiskach La Liga trzy gole. Wcześniej dokonał tego tylko Jan Urban.

Bohater Barcelony

W mediach na próżno szukać teraz złych opinii pod adresem Lewandowskiego. Wszędzie przewijają się natomiast peany na temat występu  35-latka. Pochwały można znaleźć nie tylko w hiszpańskich, ale i w światowych redakcjach.

– Najlepsza wersja Lewandowskiego obroniła trzy punkty w mroźną noc. Polak strzelił hat-tricka, a Barça odzyskuje drugie miejsce, czekając na sobotni mecz z Gironą – pisze „Mundo Deportivo”.




– Lewandowski, uwolniony. Barcelona przegrywała z Valencią, ale Polak strzelił hat-tricka i dał drużynie trzy punkty – dodaje „Marca”.

– Zbawiciel Lewandowski. W drugiej połowie zdobył dwa gole głową i dołożył wisienkę na torcie w postaci uderzenia z rzutu wolnego. Polak, który miał być rezerwowym, ma na swoim koncie już 23 gole – podkreśla z kolei kataloński „Sport”.

– Piorun Roberta Lewandowskiego uderzył dziś trzykrotnie – napisało również „BBC”.

Robert Lewandowski nie myśli o końcu kariery. Przekazał, jak długo może jeszcze grać

Robert Lewandowski zabrał głos odnośnie swojej przyszłości. Polak przekazał, że nie myśli o odejściu z FC Barcelony. Chce grać na najwyższym poziomie jeszcze przez co najmniej dwa lata.

Za nami znakomity mecz Roberta Lewandowskiego. W poniedziałkowy wieczór FC Barcelona mierzyła się z Valencią. W meczu tym Lewy zdołał ustrzelić hat-tricka. Klub Polaka wygrał to spotkanie 4:2.

W obecnym sezonie Robert Lewandowski radzi sobie całkiem nieźle. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, rozegrał 44 mecze w barwach Barcy. Strzelił w nich 23 bramki i zanotował 9 asyst. Polak ma udział przy bramce średnio co 107 minut.

Czas mija jednak nieubłaganie. Robert jest już zdecydowanie bliżej końca kariery, aniżeli jej początku. W sierpniu skończy 36 lat. W ostatnich miesiącach w mediach pojawiały się plotki o ewentualnym odejściu Polaka z Barcy. Sam Robert nie myśli jednak o zmianie klubu. Ma on ważny kontrakt o 2026 roku i wszystko wskazuje na to, że będzie chciał go wypełnić.

– Odejście zdecydowanie nie wchodzi w grę. Nie ma tematu letniego transferu. Jak dotąd nie zastanawiałem się nad tym przez choćby sekundę. Ani o przeprowadzce do Arabii Saudyjskiej, ani do USA – ujawnił Robert Lewandowski.




Robert Lewandowski czuje się w Barcelonie bardzo dobrze pod względem codziennego funkcjonowania, co często podkreśla. Nie chce on zmieniać otoczenia. Tym bardziej nie myśli o rezygnacji z gry na najwyższym poziomie. W wywiadzie podkreślił, że póki czuje się dobrze pod względem fizycznym, to będzie chciał grać jak najdłużej. Daje sobie czas co najmniej do 2026 roku.

– Dopóki będę czuł się tak dobrze, jak teraz, i uświadomię sobie, że na treningach nikt mnie nie wyprzedza, chcę grać dalej. W obecnej sytuacji powiedziałbym, że będę to robił przez co najmniej kolejne dwa lata – ocenił Robert Lewandowski.

– Dopiero gdy zauważę że fizycznie nie jestem już na najwyższym poziomie i odczuwam ból, zacznę o tym myśleć. W pewnym momencie będzie to kwestia tego, co mówią moje serce i głowa. Kiedy będę miał 38 lat i pojawi się ból, będę musiał zadać sobie pytanie: czy w ogóle chcę kontynuować karierę? Ale nie chcę jeszcze planować tak daleko w przyszłość. W tej chwili mówię: zdecydowanie mogę grać na najwyższym poziomie do 2026 roku – zadeklarował Polak.




Rewolucja w Premier League! Kluby przegłosowały ograniczenie wydatków. Tylko 3 głosy na „nie”

Martyn Ziegler z „The Times” przekazał sensacyjne wieści. Z informacji dziennikarza wynika, że w Premier League niebawem możemy być świadkami ograniczenia wydatków związanych z transferami. „Za” miała opowiedzieć się zdecydowana większość klubów z angielskiej elity. 




W futbolowym świecie od wielu lat padają ogromne kwoty za przeprowadzane transfery. Prym w wydatkach wiodą największe kluby z lig Top 5, co skutecznie zwiększa przepaść między nimi a zespołami z mniejszą zdolnością finansową. Zasady Finansowego Fair Play, które stworzyła FIFA, miała pomóc w tej sytuacji, jednak regulamin kompletnie nie zdaje egzaminu. Wkrótce w Premier League może jednak odbyć się rewolucja.

Wielkie zmiany

Jak poinformował dziennikarz „The Times”, Martyn Ziegler, w Anglii odbyło się głosowanie w kwestii ograniczenia wydatków klubów w stosunku do zyskó z praw telewizyjnych i umów komercyjnych. Większość miała być pozytywnie nastawiona do takiego pomysłu i głosowała „za”. Przeciw wniosły tylko Manchester City, Manchester United oraz Aston Villa. Chelsea natomiast wstrzymała się od głosu.




Ziegler dodał, że wniosek zostanie teraz przekazany dalej. Jego zaakceptowanie zależy od Walnego Zgromadzenia, na którym zasiądą przedstawiciele Piłkarskiej Komisji Negocjacyjnej i Konsultacyjnej, Związku Piłki Nożnej, English Football League i Premier League. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to nowe reguły mają obowiązywać od sezonu 2025/26.

Nowe informacje ws. przyszłości Rumaka. „Lech jest cierpliwy”

Tomasz Włodarczyk przekazał nowe informacje w sprawie przyszłości Mariusza Rumaka. Według doniesień dziennikarza portalu „Meczyki.pl” szkoleniowiec Lecha Poznań pozostanie na stanowisku do końca bieżącego sezonu.

 

Co dalej z Rumakiem?

Lech Poznań w minionej kolejce nie wykorzystał potknięcia Jagiellonii Białystok. Kolejorz nie zbliżył się do lidera PKO BP Ekstraklasy, remisując z Cracovią 0:0 przy czterdziestotysięcznej publiczności.

 

Tuż po spotkaniu wściekli kibice Kolejorza domagali się, aby Mariusz Rumak pojawił się przed trybuną Kotła. Szkoleniowiec poszedł jednak do szatni. Niepokojące nastroje po meczu wywołały plotki o potencjalnym odejściu trenera Rumaka.

Tomasz Włodarczyk z portalu „Meczyki.pl” sprawdził doniesienia o zwolnieniu szkoleniowca ekipy z Poznania. Według dziennikarza na ten moment nie ma tematu, aby przed sezonem Rumak miał odejść ze stanowiska.

– Sprawdziliśmy i Lech jest w swoim stylu cierpliwy. Nie wykonał i nie wykona nerwowego ruchu. Mariusz Rumak ma zostać do końca sezonu, a następnie pożegna się ze stanowiskiem. Zarząd intensywnie szuka następcy, ale dyskusje na ten temat toczą się w mocno zawężonym gronie: Karol Klimczak, Piotr Rutkowski i Tomasz Rząsa – czytamy w artykule.

Źródło: Meczyki.pl

Nietypowa droga na boisko w najwyższej lidze w Europie. Piłkarze muszą przechodzić przez… ulicę [WIDEO]

Rozgrywki ligowe w Norwegii rozpoczęły się w marcu, a wśród beniaminków znalazł się zespół KFUM Oslo. Klub zwrócił na siebie sporą uwagę unikalnymi warunkami na swoim obiekcie.

 

Nietypowa droga na boisko

W ostatni weekend drużyna KFUM Oslo zmierzyła się z Brann Bergen, z którym podzieliła się punktami, remisując 0:0. Jednak to nie wynik spotkania przyciągnął największą uwagę, lecz nietypowy marsz piłkarzy na boisko.

 

Z uwagi na to, że szatnie znajdują się poza stadionem, zawodnicy musieli przemaszerować przez ulicę, aby dotrzeć na murawę.

To zdarzenie wywołało spore zdziwienie, biorąc pod uwagę, że mówimy o najwyższej klasie rozgrywkowej w kraju. Wideo z tego nietypowego przemarszu błyskawicznie stało się viralem w mediach społecznościowych.

Po pięciu kolejkach Eliteserien KFUM Oslo plasuje się w środku tabeli. Beniaminek z dorobkiem sześciu punktów zajmuje obecnie 11. pozycję.

Źródło: X

Szymon Marciniak poprowadzi jeszcze jeden mecz w Lidze Mistrzów. Duże starcie dla Polaka

Wiele wskazuje na to, że Szymon Marciniak poprowadzi jeszcze jeden mecz w Lidze Mistrzów w tym sezonie. Według Rafała Rostkowskiego, eksperta sędziowskiego TVP Sport będzie to spotkanie Realu z Bayernem.

Marciniak raczej nie posędziuje finału

Marciniak w ubiegłym roku sędziował finał Ligi Mistrzów pomiędzy Manchesterem City a Interem Mediolan. Jego forma pozostaje na wysokim poziomie, jednak powtórzenie tego osiągnięcia wydaje się mało prawdopodobne.

Karol Palotai był ostatnim sędzią, który dwukrotnie prowadził finał Pucharu Europy. Miało to jednak miejsce ponad 40 lat temu. Do tej pory nie odnotowano przypadku, aby jeden arbiter sędziował dwa finały Ligi Mistrzów w kolejnych latach.

– Ewentualna nominacja do prowadzenia finału na Wembley z dwóch powodów byłaby prawdziwym ewenementem w historii europejskich rozgrywek klubowych – ocenił Rostkowski.

Kto arbitrem ostatniego meczu LM w tym sezonie?

Rostkowski typuje Anthony’ego Taylora jako głównego kandydata do sędziowania finału Ligi Mistrzów. Na drugim miejscu upatruje Danny’ego Makkelie, a na trzecim – Slavko Vincića.

Real – Bayern i mecz otwarcia na EURO dla Marciniaka

Marciniak może nie otrzymać szansy na prowadzenie finału, ale według Rostkowskiego, wszystko wskazuje na to, że będzie arbitrem rewanżowego spotkania między Realem Madryt a Bayernem Monachium. Prawdopodobieństwo tego wydarzenia ocenia na 90%.

Analizy sugerują również, że Marciniak nie zostanie wyznaczony do sędziowania finału EURO 2024, ale zamiast tego otrzyma możliwość poprowadzenia meczu otwarcia turnieju.

Przypomnijmy, że oprócz finału Ligi Mistrzów Szymon Marciniak podczas swojej kariery sędziowskiej prowadził również finał Mistrzostw Świata. Spotkanie w Katarze wygrała wówczas Argentyna, która w rzutach karnych pokonała Francję.

Źródło: TVP Sport

Kibice Legii muszą zmienić plany. Nie dostali zgody na przemarsz w dniu finału Pucharu Polski

Kibice Legii Warszawa chcieli zorganizować przemarsz w dniu finału Pucharu Polski. Protest fanatyków Wojskowych „przeciwko używaniu przez kibiców Wisły Kraków niebezpiecznych ostrych narzędzi” jednak nie będzie miał miejsca. Władze miasta odmówiły prawa do demonstracji.

 

Chcieli zrobić przemarsz

Drugiego maja Wisła Kraków zagra na Stadionie Narodowym z Pogonią Szczecin. Tego samego dnia kibice Legii chcieli wyrazić swój protest przeciwko zachowaniu fanów Białej Gwiazdy.

 

Władze miasta w porę się jednak ocknęły, że spora część fanatyków Legii w pobliżu kibiców z Krakowa może spowodować problem. Szczegóły tej sprawy przekazała Gazeta Krakowska.

Kibice Legii Warszawa planowali swój przemarsz na 14:00. Przypomnijmy, że finał Pucharu Polski odbywa się o 16:00. Wojskowi planowali spacer od ronda Waszyngtona przez Zieleniecką, Targową, Sokolą, a później na drugą stronę Wisły. Akurat niedaleko tych ulic znajduje się Stadion Narodowy, gdzie przebywać będą fani Białej Gwiazdy.

W związku z tym miasto odmówiło legionistom możliwości organizacji tego zdarzenia.

– Wskazana przez organizatora trasa przemarszu kibiców Legii przecina się z trasą przejścia kibiców Wisły Kraków z dworca kolejowego Warszawa Stadion do dedykowanego wejścia na PGE Narodowy, a także przechodzi obok parkingu przewidzianego dla kibiców krakowskich, co może być przyczyną konfliktów antagonistycznie nastawionych wobec siebie grup osób i wystąpienia sytuacji kryzysowych – stwierdził Pierwszy Zastępca Komendanta Stołecznego Policji.

Swoje negatywne opinie wystawił również straż pożarna i pogotowie ratunkowe. W odpowiedzi organizator przemarszu stwierdził, że: „Nie możemy, jako kibice Legii Warszawa, zmienić trasy czy daty tego przemarszu.”

Źródło: Gazeta Krakowska

Tradycja przed finałem Pucharu Polski. Kibice Pogoni i Wisły grożą bojkotem

Jak zwykle przed finałem Pucharu Polski pojawia się groźba bojkotu. Tym razem wysunęli ją kibice Pogoni Szczecin. PZPN dostał od nich jasne ultimatum przed nadchodzącym widowiskiem. 




Finał Pucharu Polski budzi wielkie emocje niemal co roku. Niekoniecznie jednak z powodów sportowych. W tym roku najpierw zrobiło się głośno po deklaracji Jarosława Królewskiego, który chciał zdjęcia zakazu wyjazdowego dla kibiców Wisły Kraków. Prezes „Białej Gwiazdy” zagroził, że drużyna odda mecz walkowerem, jeżeli jej sympatycy nie wejdą na trybuny. Ten problem udało się rozwiązać i zakaz został zawieszony, jednak na tym nie kończą się kłopoty przed finałem.

Strajk

Jak podał portal kanalsportowy.pl, kibice Wisły i Pogoni rozważają zbojkotowanie finału Pucharu Polski. Mateusz Borek miał dotrzeć do pisma, jakie wystosowało Stowarzyszenie Kibiców Pogoni Szczecin „Portowcy” do PZPN. W treści sprzeciwili się planowanej obecności policji w strefie przyjęcia kibiców.




W liście powołano się na zapis ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Chodzi konkretnie o przepis, według którego policja może interweniować dopiero wtedy, gdy zawodzą służby porządkowe. Kibice Pogoni twierdzą więc, że organizator narusza prawo.

– Informujemy, że w sytuacji kiedy na terenie strefy kontroli Kibiców Pogoni Szczecin będą znajdować się funkcjonariusze Policji (…), Kibice Pogoni Szczecin nie rozpoczną wchodzenia na teren imprezy masowej – mieli napisać w piśmie kibice. Podobne mieli wystosować również fani Wisły Kraków. 

Finał Pucharu Polski zaplanowano na 2 maja, więc już na najbliższy czwartek. Pierwszy gwizdek sędziego usłyszmy o 16:00.

Źródło: kanalsportowy.pl


TROLLNEWSY I MEMY