Julia Szeremeta skomentowała aferę z kontrowersyjnym memem. „Trener kazał pousuwać”

Julia Szeremeta odniosła się do kontrowersyjnych treści, które pojawiły się na jej mediach społecznościowych przed walką o złoto na Igrzyskach Olimpijskich. Polka twierdzi, że to nie ona była za nie odpowiedzialna. 




20-latka na kończących się Igrzyskach Olimpijskich okazała się największym odkryciem. Szeremeta niespodziewanie dotarła aż do finału turnieju bokserskiego, gdzie jednak przegrała z Tajwanką, Lin Yu-ting. Przed walką na jej relacji na Instagramie pojawił się jednak kontrowersyjny mem, który szybko został usunięty. Uderzał on wprost w jej rywalkę. Więcej pisaliśmy o tym TUTAJ.

„Ktoś prowadzi mi konta”

Po walce Szeremeta została zapytana o sprawę przez polskich dziennikarzy. Kobieta zdecydowanie odcięła się od opublikowanych treści, twierdząc, że to nie ona odpowiada za swoje social media.




– Ktoś prowadzi mi konta w social mediach i to zrobił. Trener to zauważył i kazał pousuwać – powiedziała 20-latka. 

Hyballa rozstał się z kolejnym klubem przed pierwszym meczem. Tym razem był… szantażowany

Peter Hyballa ponownie bohaterem skandalu. Niemiec rozstał się z kolejnym klubem. Jego odejście nie przebiegło w dobrej atmosferze. 




Polscy kibice dobrze znają Hyballę. Szkoleniowiec przez krótki okres pełnił funkcję trenera Wisły Kraków, z której odszedł wiosną 2021 roku. Po rozstaniu z „Białą Gwiazdą” przejmował kolejne kluby, ale w żadnym nie zabawił zbyt długo. Z każdym żegnał się szybko, w atmosferze skandalu.

Szantaż i zwolnienie

Ostatnio Hyballa był zatrudniony w klubie z RPA – Sekhukhune United FC. Nie zdążył go jednak poprowadzić w pierwszym meczu nowego sezonu, choć był z nim związany trzyletnim kontraktem. Jak podały media, Hyballa został przyłapany oraz nagrany na schadzce z prostytutką. Następnie miał być szantażowany.




Co ciekawe, Niemiec sam miał złożyć rezygnację ze stanowiska. Klub poinformował, że powodem takiej decyzji szkoleniowca były „sprawy osobiste”.

Poza wspomnianym materiałem, Hyballa miał ponownie dopuszczać się tego, co zarzucano mu w poprzednich klubach. 48-latek miał zastraszać piłkarzy, a nawet dopuszczać się rękoczynów.

To nie koniec transferów Legii Warszawa! „Wojskowi” złożyli ofertę za wychowanka Barcelony

Legia Warszawa nie skończyła jeszcze okna transferowego. Stołeczny klub wciąż rozgląda się na rynku za potencjalnymi wzmocnieniami. Według hiszpańskich mediów do ekipy z Łazienkowskiej może dołączyć Alex Corredera.




W letnim oknie transferowym Legia ściągnęła już aż ośmiu nowych zawodników. Z klubem pożegnało się również kilku piłkarzy, w tym między innymi Josue czy Ribeiro. Na tym jednak nie koniec ruchów w stolicy.

Wychowanek Barcelony na celowniku

Według hiszpańskiego portalu „El Dia”, Legia miała złożyć oficjalną ofertę za Alexa Corredera. Piłkarz CD Tenerife w poprzednim sezonie Segunda Divisione strzelił jednego gola i zanotował jedną asystę w 39 meczach. Środkowy pomocnik miałby być odpowiedzią na problemy zdrowotne Jurgena Elitima.




Transfer Corredera może się jednak okazać sporym wyzwaniem dla Legii. Oferta, jaką złożono Tenerife, opiewać miała na 400 tysięcy euro. Hiszpanie w żaden sposób się do niej nie ustosunkowali. Klub ma być jednak chętny na sprzedanie 28-latka, ale na lepszych warunkach. Niewykluczone więc, że negocjacje będą kontynuowane.

Corredera trafił do Teneryfy w 2021 roku z Badajoz. Swoje pierwsze kroki w dorosłej karierze stawiał w młodzieżowych drużynach FC Barcelony. Nigdy nie przebił się jednak do pierwszej kadry Blaugrany. Później grał jeszcze między innymi w Realu Murcii.

Julia Szeremeta krytykowana przez tajwańskie media. Poszło o mema, którego wrzuciła Polka

Julia Szeremeta w sobotni wieczór powalczy o złoto na Igrzyskach Olimpijskich. Polka, mimo uczestnictwa w zawodach, jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Niektóre jej wrzutki nie przeszły bez echa w naszym kraju. Odbiły się echem nawet w… Tajwanie. 




Szeremeta okazała się jedną z największych niespodzianek tegorocznych Igrzysk Olimpijskich. Nasza pięściarka dotarła do finału turnieju bokserskiego w wadze piórkowej. Młoda zawodniczka o złoto powalczy z Tajwanką, Lin Yu Ting.

Niesportowe zachowanie?

Mimo udziału w IO, Szeremeta pozostaje aktywna w swoich mediach społecznościowych. Regularnie dzieli się z kibicami zdjęciami z Paryża. W piątek jednak zamieściła na swojej relacji na Instagramie mem, który odbił się szerokim echem. Uderzał on bowiem bezpośrednio w jej najbliższą rywalkę. Obrazek sugerował, że 20-latka o złoto nie będzie walczyć z kobietą.

 

Szremeta mem

Post zamieszczony przez Szeremetę, dotarł również do Tajwanu. Tamtejsze media zwróciły uwagę na medialną aktywność Polki oraz zarzuciły jej niesportowe zachowanie. Portal news.ltn.com podkreśla, że atak na Lin Yu Ting był zupełnie bezpodstawny.

– Królowa boksu Lin Yu Ting została bez powodu wciągnięta w spór dotyczący korekty płci. Internauci odkryli, że Julia Szeremeta zamieściła mema, w którym stwierdziła, że jest ostatnią kobietą walczącą o złoty medal. Internauci byli wściekli. Obecnie wiadomość ta została usunięta – pisał portal.




– Część internautów zwróciła również uwagę na historię Ewy Kłobukowskiej. W historii Polski była zawodniczka, która sporo wycierpiała ze względu na zarzuty dotyczące płci. „Jak oni śmią tak mówić? Nie spodziewałem się, że zostaną tyranami”. Powody usunięcia postu przez Szeremetę nie są znane. Jest nadzieja, że Polka się zreflektowała – dodano. 

Bartosz Bereszyński na celowniku klubów z Serie A. Dwie ekipy chcą Polaka

Bartosz Bereszyński może tego lata zmienić klub. Według „La Gazzetty dello Sport” usługami 32-latka mają być zainteresowane dwa kluby. 




Poprzedni sezon Bereszyński spędził na wypożyczeniu w Empoli, w którym rozegrał 24 mecze na poziomie Serie A. Obecnie Polak powrócił do Sampdorii, w której występuje od 2017 roku, kiedy trafił do niej z Legii Warszawa. Nie wiadomo jednak, czy zostanie w klubie na dłużej.

Powrót do elity

Bereszyński chciałby dalej grać w Serie A, gdzie brakuje Sampdorii. To właśnie to ma być największy czynnik, który wpływa na chęć odejścia z klubu. Według „La Gazzetty dello Sport”, reprezentant Polski nie może narzekać na brak zainteresowania. Dwie ekipy z najwyższej klasy rozgrywkowej mają monitorować jego sytuację.




Pierwszym z nich ma być Cagliari, które szuka wzmocnień w defensywie. Bereszyński, który ma na koncie 207 meczów w Serie A, miałby być idealnym kandydatem do tej roli. Drugim klubem, wymienianym przez „LGdS” jest Empoli, w którym grał poprzedni sezon. Bereszyński sprawdzał się w drużynie, często wchodząc w buty lidera i stawał się ważną częścią zespołu.

Arkadiusz Milik nie narzeka na brak ofert. Kolejny klub chce Polaka. Zdecydowana reakcja

Wciąż nie wiadomo, gdzie w przyszłym sezonie zagra Arkadiusz Milik. Polak, mimo niepewnej przyszłości, zachowuje spokój i przegląda oferty. Według Nicolo Schiry napastnik odrzucił właśnie koleje propozycje transferowe. 




Juventus szykuje się do przeprowadzenia rewolucji kadrowej. Przejęcie drużyny przez Thiago Mottę od początku wiązało się ze sporymi zmianami. Jedną z ofiar nadchodzących przetasowań może paść Arkadiusz Milik, którego „Stara Dama” oddałaby tak samo, jak Wojciecha Szczęsnego.

Odrzucona propozycja

Nicolo Schira, znany włoski dziennikarz twierdzi, że w ostatnim czasie Milik odbył koleje spotkanie z władzami Juventusu. W rozmowie miał zaznaczyć, że nie interesuje go transfer definitywny. Odrzucił zresztą już kilka takich ofert.




Jak dodaje Schira, działacze „Starej Damy” chcieli wysłać Polaka na wypożyczenie do Genoi. Ten kierunek jednak również nie podobał się samemu zawodnikowi. Milik ma mieć konkretny cel – chciałby wciąż grać dla Juventusu i przydać się Thiago Mottcie w nadchodzącym sezonie.

Matthijs de Ligt staranował inny samochód i uciekł. Holendrem zajmuje się policja

Czarne chmury zebrały się nad Matthijsem de Ligtem. Nie chodzi tu wcale o jego przyszłość w Bayernie Monachium, która stanęła pod znakiem zapytania. Według „Bilda”, Holender miał spowodować kolizję i uciec z miejsca zdarzenia. 




Vincent Kompany podjął się misji odbudowania Bayernu Monachium. W minionym sezonie Bawarczycy nie wygrali żadnego trofeum. Belg obecnie kompletuje kadrę swojej drużyny. W jego koncepcji, według różnych źródeł, brakuje miejsca dla Matthijsa de Ligta. Z niepewnej sytuacji Holendra chciał skorzystać Manchester United, ale brakowało porozumienia z Bayernem.

Przestępca?

Teraz przyszłość de Ligta stanęła pod jeszcze większym znakiem zapytania. „Bild” twierdzi, że stopera obserwuje niemiecka policja, ze względu na trwające dochodzenie w jego sprawie. Piłkarz Bayernu miał najpierw spowodować kolizję, jadąc samochodem, a następnie zbiec z miejsca zdarzenia.




Do sytuacji miało dojść pod ośrodkiem treningowym Bayernu Monachium. De Ligt w środę rano miał staranować zaparkowany samochód. Świadek, który widział zajście, wezwał policję. Na miejscu przekazał funkcjonariuszom, co widział, wskazując przy tym pojazd, należący do zawodnika Bayernu – Audi Q8.

Obecnie nie ma żadnego komunikatu Bayernu w sprawie zajścia. Brakuje również oświadczenia samego zawodnika. Policja również nie chce na razie komentować sprawy.

Poruszająca historia Aleksandry Kałuckiej i jej siostry bliźniaczki. Obie miały nigdy nie chodzić

Polki zdominowały wspinaczkę sportową na tegorocznych Igrzyskach Olimpijskich. Aleksandra Mirosław zdobyła w konkurencji złoty medal, zaś ostatnie miejsce na podium zajęła Aleksandra Kałucka. Historia brązowej medalistki chwyta za serce. Spekulowano, że nigdy nie będzie chodzić…




Środowy dzień minął nam pod znakiem wspinaczki sportowej. Dwie Aleksandry – Mirosław i Kałucka, całkowicie zdominowały konkurencję i wywalczyły kolejno złoty i brązowy medal. Dla Polski były to tym samym medale numer 5 i 6 na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu.

Miała nie chodzić

Obie panie zebrały masę gratulacji, natomiast przy okazji przybliżono historię Aleksandry Kałuckiej oraz jej siostry bliźniaczki, Natalii. Jak się okazuje, dziewczyny urodziły się już w siódmym miesiącu ciąży. Tuż po urodzeniu znalazły się na granicy śmierci, a diagnoza lekarzy była bezlitosna. Obie miały ani nie widzieć, ani nie chodzić już nigdy. Z taką przyszłością nie chciała się pogodzić mama bliźniaczek. Kobieta podjęła walkę o zdrowie swoich córek.

– Dzięki rehabilitacji wszystko poszło dobrze. Przez pierwsze trzy lata była ostra i bardzo żmudna. To był dni i noce ćwiczeń. Później, kiedy dziewczyny zaczęły same chodzić, było już łatwiej – opowiadała Sylwia Kałucka, na antenie TVP Sport. 




Obecnie zarówno Aleksandra, jak i Natalia realizują się w swojej pasji. Obie również nie widzą jednak na jedno oko. Nie przeszkodziło to jednak w zdobywaniu tytułów w wspinaczce sportowej. Brązowy medal, który zdobyła 23-latka na Igrzyskach Olimpijskich, jest tego pięknym i żywym dowodem.

@kosowickifinancelexgroup Cuda i wola walki 🇵🇱🏆 #zycie #olimpiada ♬ dźwięk oryginalny – Kosowicki-FinanseiRozwoj

Udinese zatrudniło Runjaicia na podstawie… jednego meczu? „To był przypadek. Zachwycili się”

Kosta Runjaić niebawem poprowadzi Udinese w swoim pierwszym sezonie jako szkoleniowiec włoskiego klubu. Jak się okazuje, działacze zainteresowali się nim za sprawę… jednego meczu. O szczegółach opowiedział Mariusz Piekarski. 




W kwietniu bieżącego roku, a więc zaledwie miesiąc przed końcem sezonu 2023/24, został zwolniony z Legii Warszawa. Niemiec nie był długo bezrobotny. Już latem otrzymał propozycję objęcia Udinese Calcio, którą bez zawahania przyjął. Obecnie szykuje się do startu rozgrywek Serie A.

Zatrudniony za… jeden mecz

Dość ciekawe okazują się kulisy zatrudnienia Runjaicia w Udinese. Według Mariusza Piekarskiego, działacze mieli zwrócić na byłego trenera Legii szczególną uwagę po jednym, konkretnym meczu. Tym miało być spotkanie w Lidze Konferencji Europy przeciwko Aston Villi, wygranej przez „Wojskowych” 3-2.

– To akurat był szczęśliwy przypadek dla Kosty, bo ludzie z Udinese byli akurat na meczu z Aston Villą i wtedy zachwycili się grą Legii. Można powiedzieć, że ten jeden mecz zdecydował o tym, że został im w głowie. No bo jednak mimo wszystko Aston Villa to czołowy zespół Premier League, a Legia naprawdę grała z nimi lepiej. Miała pomysł, grała lepiej, więc wydaje mi się, że od tego meczu jakby zaczęła się myśl o trenerze Runjaiciu w Udinese – powiedział Mariusz Piekarski na antenie Kanału Sportowego. 




W sumie Runjaić może się pochwalić zdobyciem z Legią Pucharu i Superpucharu Polski w ciągu dwóch lata. Z Udinese związał się kontraktem do 2025 roku. W pierwszej kolejce Serie A jego drużyna zagra z Bologną, która w minionym sezonie sensacyjnie wywalczyła sobie awans do Ligi Mistrzów.

Adrian Siemieniec ocenił grę Jagiellonii po porażce z Bodo/Glimt. „Mamy wizję”

Adrian Siemieniec zabrał głos po porażce Jagiellonii Białystok z Bodo/Glimt (0-1). Szkoleniowiec uważa, że zaważył brak doświadczenia jego piłkarzy. Podkreślił również, czego mu zabrakło w grze „Dumy Podlasia”.




Jagiellonia oddaliła się od awansu do Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu III rundy eliminacji lepsze okazało się Bodo/Glimt, które ograło mistrza Polski na jej stadionie 1-0. Norwegowie zdecydowanie zdominowali murawę, co sprawia, że odwrócenie losów w rewanżu na wyjeździe zapowiada się na bardzo trudne zadanie.

„Więcej odwagi”

Po meczu Adrian Siemieniec spotkał się z dziennikarzami na konferencji prasowej. Szkoleniowiec Jagiellonii podkreślał, jak ważne jest doświadczenie, które zebrali jego zawodnicy. To jednak nie znaczy, że nie miał żadnych uwag do ich gry. W jego opinii przede wszystkim zabrakło odwagi.

– Taki mecz zastąpił parę lat pracy jako trenera. Spotkaliśmy się z zespołem o zupełnie innej kulturze, innym doświadczeniu. Chciałbym widzieć więcej odwagi w naszej grze. Mamy jasno określoną wizję. Jako trener jestem jej bardzo wierny i chciałbym z nią być na dobre i złe. Jeśli mamy przegrywać, to tylko w swoim stylu, z odwagą, pasją. Zdaję sobie sprawę, że skala trudności była duża. Wiem, że stać nas na to, aby było więcej dobrych momentów – oceniał Siemieniec. 




– Musieliśmy wykonać wiele pracy bez niej [piłki – przy. red.]. W meczach Ekstraklasy nie jesteśmy do tego zmuszani. Mieliśmy plan, aby utrzymywać się przy piłce, Norwegowie też i wyszło im to lepiej. Zabrakło nam dłuższego posiadania, to odbierało też nieco pewności siebie. Dla nas to ogromne doświadczenie. Nasza drużyna wchodzi w europejską piłkę i widzimy, jakie czekają nas wymagania. Z meczu na mecz pod tym względem będzie łatwiej. Potrzebujemy na to czasu – podsumował. 

Rewanżowe spotkanie III rundy el. LM odbędzie się w następny wtorek. Zwycięzca tej pary zagra w IV rundzie z Crveną Zvezdą. Przegranego czeka natomiast rywalizacja o awans do Ligi Europy ze zwycięzcą dwumeczu Ajax – Panathinaikos.

Kurek show po meczu z USA. Przerwał wywiad Łomacza: „Ma wielke jaja!” [WIDEO]

Grzegorz Łomacz w meczu ze Stanami Zjednoczonymi wyrósł na niespodziewanego bohatera reprezentacji Polski. Siatkarz szybko zebrał masę pochwał w mediach społecznościowych od kibiców i dziennikarzy. Słowa uznania skierował do niego także Bartosz Kurek, który… przerwał jego wywiad.




Reprezentacja Polski w dramatycznych okolicznościach awansowała do finału Igrzysk Olimpijskich, gdzie zmierzy się z Francją. W półfinale „Biało-Czerwoni” mierzyli się z USA, z którymi dość łatwo wygrali pierwszego seta. Amerykanie postawili jednak później bardzo trudne warunki i wyszli na prowadzenie 2-1. W czwartym secie wydawało się, że Polacy nie odrobią strat, jednak udało się i doprowadzili do tie-breaka, a następnie wygrać całe spotkanie.

„Ma wielkie jaja”

Duży wkład w zwycięstwo Polaków włożył Grzegorz Łomacz. 35-latek w trakcie Igrzysk grał niewiele, ale w obliczu kontuzji Marcina Janusza, musiał pojawić się w czwartym secie na parkiecie. Zmiana okazała się fenomenalna, a sam Łomacz grał kapitalnie, prowadząc „Biało-Czerwonych” w ich najtrudniejszym momencie meczu.

Po wygranej nasz bohater stanął przed kamerami Telewizji Polskiej, aby udzielić wywiadu. Niespodziewanie do rozmowy wtrącił się Bartosz Kurek, który zaczął komplementować kolegę z drużyny.




– Co on tu opowiada k***a? Wszedł, wygrał mecz, ma wielkie jaja. Czekał na tę szansę bardzo, bardzo długo i zrobił, co do niego należało. Szacun – rzucił Kurek. 

– Bartek, jeszcze jeden mecz – odparł wyraźnie zakłopotany słowami kolegi Łomacz. 

Polscy siatkarze w finale Igrzysk Olimpijskich zagrają z Francją. Spotkanie o złoty medal zaplanowano na sobotę, na godzinę 13:00.

Absurdalny zapis w kontrakcie Patryka Klimali. Śląsk płaci mu premię za gole… w rezerwach

Patryk Klimala okazał się ogromnym niewypałem transferowym Śląska Wrocław. Mimo olbrzymiego kontraktu i pensji, jaką ma zapisaną napastnik, Jacek Magiera nie widzi go w swojej drużynie. Piotr Potępa na łamach sport.pl zdradził szczegóły umowy, w której nie brakuje zaskakujących warunków. 




26-latek trafił do Wrocławia tegorocznej zimy, gdy wrócił do kraju po nieudanych, zagranicznych wojażach. W 2020 roku Klimala wyjeżdżał do Celticu z Jagiellonii Białystok, skąd nieco ponad roku wyleciał do New York Red Bulls. Następnie, po kolejnym roku zdecydował się przenieść do Hapoelu Beer Sheva. W Śląsku miał stworzyć idealny duet z Erikiem Exposito, ale… coś nie wyszło.

Fortuna za gole w rezerwach

Klimala zawodził kompletnie na boisku, choć dochodził do naprawdę dobrych sytuacji. Skrupulatnie jednak je marnował. Frustracja u Jacka Magiery osiągnęła finalnie szczyt i zdecydował się na odstawienie napastnika od pierwszej „jedenastki”. Dał tym samym zawodnikowi wolną rękę w kwestii szukania nowego klubu.

Obecnie Klimala gra w rezerwach „Wojskowych” na poziomie trzeciej ligi. Co ciekawe, w pierwszym meczu przeciwko Górnikowi Polkowice ustrzelił… hat-tricka. To jednak dla Magiery za mało.




26-latek jest natomiast olbrzymim problemem dla Śląska ze względów finansowych. W kontrakcie zapisaną ma pensję w wysokości 160 tysięcy złotych miesięcznie! Do tej kwoty doliczyć również trzeba premię za gole, a te mają się liczyć nawet podczas gry w rezerwach. Piotr Potępa, dziennikarz sport.pl ustalił, że w umowie Klimali nie sprecyzowano poziomu rozgrywek, za który bonus od trafienia będzie naliczany.

Ewa Swoboda odpowiedziała na wyzwanie Speeda! „Może zdąży się zgłosić” [WIDEO]

Ewa Swoboda odpadła niedawno z Igrzysk Olimpijskich. Dość niespodziewanie, wyzwanie polskiej biegaczce rzucił popularny streamer – IShowSpeed. Teraz doczekaliśmy się odpowiedzi naszej reprezentantki. 




„Speed” na jednej ze swoich transmisji stwierdził, że jest najszybszy na świecie. Jeden z widzów zapytał go wtedy na czacie, czy nie chciałby się zmierzyć ze Swobodą.

– Jej nazwisko to Swoboda. Widzowie, ta dziewczyna z Polski nie może mnie pokonać w wyścigu. Okay? Ja jestem poważny. Nigdy w moim życiu nie było takiego momentu, że zostałem przez kogoś prześcignięty. Nie żartuję. To jest powód, przez który wymyśliłem moją ksywkę, to dlatego ludzie nazywali mnie „Speed”, kiedy byłem mały. Bo ja nigdy nie zostałem pokonany w wyścigach – twierdził streamer.

Jest warunek!

Ewa Swoboda ma przed sobą jeszcze start w sztafecie kobiet na 4×100 metrów. Jak się okazuje, Polka wie już o wyzwaniu, jakie otrzymała od „Speeda”. Co ciekawe, wieści na ten temat miały do niej dotrzeć przez… jej rodziców. Doszło do tego podczas rozmowy telefonicznej, gdy biegaczka zadzwoniła pochwalić się nowym tatuażem.

– Boże, Ewa, czy ty to widziałaś, że jakiś youtuber wyzwał cię na pojedynek – mieli pytać rodzice Swobody. 




Polka nie wykluczyła pojedynku z popularnym streamerem. Postawiła mu jednak warunek. Musiałby wziąć udział w konkursie organizowanym przez RMF FM przed Memoriałem Kamili Skolimowskiej. Zwycięzcy zabawy będą mieli okazję pobiec ze Swobodą na 100 metrów.

– Jak przyjedzie do Polski i będzie startował w konkursie RMF FM, to może się z nim przebiegnę, ale już był w Polsce, więc szanse są chyba nikłe – oceniła Swoboda. 

– Dzień przed Memoriałem Kamili Skolimowskiej, czyli 24 sierpnia będzie wyścig na Stadionie Śląskim, gdzie zwycięzcy konkursu RMF FM będą ze mną biegać 100 metrów, więc może jeszcze zdąży się zgłosić – dodała. 

Kolejna afera w TVP! Kwiatkowski zwolnił Polkowskiego za wsparcie dla Babiarza

Kolejna głośna afera w TVP wychodzi na jaw. „Przegląd Sportowy Onet” dotarł do zaskakujących informacji. Z ich ustaleń wynika, że Jakub Kwiatkowski zwolnił Jakuba Polkowskiego, którego sam kilka miesięcy temu zatrudnił. Sprawa miała być związana z… Przemysławem Babiarzem. 




Na początku Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, przez TVP przetoczyła się prawdziwa burza. Przemysław Babiarz, który komentował ceremonię otwarcia, został zawieszony po wygłoszeniu „kontrowersyjnej” opinii dotyczącej piosenki Johna Lennona, pt. „Imagine”. Sprawa urosła do naprawdę dużych rozmiarów. Doszło nawet do interwencji innych dziennikarzy, polityków, a nawet Rzecznika Praw Obywatelskich.

Nie pomagały również oświadczenia Jakuba Kwiatkowskiego, dyrektora TVP Sport. Ostatecznie jednak publiczny nadawca uporał się z burzą, a zawieszony Babiarz wrócił do pracy. Obecnie znów komentuje trwające Igrzyska.

Zwolnienie „swojego” człowieka

Tymczasem, dość niespodziewanie, gruchnęła informacja o kolejnej aferze. Według informacji przekazanych przez „Przegląd Sportowy Onet”, Jakub Kwiatkowski zdecydował się na drastyczne posunięcie i zwolnił Jakuba Polkowskiego, który był jego zastępcą. Sprawa jest o tyle zaskakująca, że dziennikarz został zatrudniony na Woronicza zaledwie cztery miesiące temu

„PS” podaje, że przyczyną takiej decyzji Kwiatkowskiego ma być sprawa Babiarza. Pójść miało konkretnie o oświadczenie, jakie Polkowski wystosował w trakcie wspomnianej afery, zaraz po opublikowaniu listu dziennikarz TVP, wspierającego 60-letniego komentatora. Były współprowadzący kanału „FootTruck” na YouTube, pod pismem sam się nie podpisał, ale wsparł Babiarza w swoim oświadczeniu. 




Jak dowiedział się „Przegląd Sportowy” to właśnie ten wpis miał zadecydować o rozstaniu Polkowskiego z Telewizją Polską.

– To właśnie ten wpis miał sprawić, że Jakub Kwiatkowski zdecydował się na sensacyjny ruch, jakim jest zwolnienie swojego zastępcy. W rozmowie z dyrektorem TVP Sport Polkowski miał usłyszeć, że „wybrał swoją drogę”. Drogę idącą w przeciwną stronę niż ta, którą podąża Telewizja Polska. I to właśnie w trakcie tego spotkania założyciel kanału Foot Truck dowiedział się, że to koniec współpracy. Nie poczekano nawet do końca igrzysk olimpijskich – czytamy w „PS”.




W artykule pada również nazwisko nowego zastępcy Kwiatkowskiego. Tą ma zostać Agnieszka Prachniak, która współpracowała już z obecnym dyrektorem TVP Sport Polski Związku Piłki Nożnej, gdzie „Kwiatek” był rzecznikiem prasowym. Kobietę do stacji sprowadził zresztą on sam. Do niedawno była z kolei odpowiedzialna za rozwój Kanału Sportowego.

Źródło: Przegląd Sportowy Onet.

Artykuł źródłowy: Przewrót i zwolnienie w TVP! Poszło o Przemysława Babiarza. Oto kulisy – Przegląd Sportowy Onet

Polscy sędziowie ukradli znak drogowy pod wpływem alkoholu przed meczem el. LM

TVP Sport podało szokujące informacje. Z ich ustaleń wynika, że lubelska policja zatrzymała dwóch polskich sędziów przed meczem eliminacji Ligi Mistrzów. We krwi mieli mieć grubo ponad promil alkoholu oraz dokonać kradzieży… znaku drogowego. 




Sędziowie Bartosz F. i Tomasz M. mieli we wtorek sędziować mecz w el. Ligi Mistrzów między Dynamo Kijów a Rangers FC w Lublinie. Pierwszy został wyznaczony jako arbiter główny VAR, a drugi miał być jego asystentem. Obaj na co dzień prowadzą spotkania w Ekstraklasie.

Kradzież… znaku drogowego

Jak ustaliło „TVP Sport”, w nocy na dzień przed meczem, o godzinie 01:43 doszło do zatrzymania wspomnianej dwójki, przy Al. 1000-lecia. Trzech mężczyzn dokonało kradzieży znaku drogowego i przemieszczali się z nim w stronę jednej z galerii handlowych. Policjanci, którzy dokonali zatrzymania, osadzili sprawców w izbie wytrzeźwień.

– Policjanci zatrzymali sprawców, którzy dopuścili się wykroczenia – niszczenia infrastruktury drogowej. Okazali się nimi sędziowie, przewidziani do pracy przy meczu Ligi Mistrzów na stadionie w Lublinie. Bartosz F. miał blisko 1,7 promila alkoholu we krwi, Tomasz M. około 1,8 promila. Panowie zostali osadzeni w izbie wytrzeźwień – czytamy na portalu sport.tvp.pl.




– Około godziny 1:40 dostaliśmy zgłoszenie o tym, że trzech mężczyzn niesie ulicą znak drogowy. Na miejsce zostali skierowani policjanci. Wszyscy mężczyźni byli nietrzeźwi i mieli powyżej 1,5 promila alkoholu we krwi. Trafili do izby wytrzeźwień cytował portal nadkom. Kamila Gołębiowskiego, oficera prasowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.

Redakcja TVP Sport poprosiła o komentarz w tej sprawie szefa sędziów PZPN, Tomasza Mikulskiego. Ten miał jednak nic na ten temat nie wiedzieć. Na oficjalnej stronie UEFA zmieniła się już obsada sędziowska. W miejscu, gdzie widniały nazwiska Bartosza F. i Tomasza M., wpisani są teraz Tomasz Kwiatkowski i Paweł Malec.

ŹRÓDŁO: TVP SPORT.

Artykuł Źródłowy: Polscy sędziowie przyłapani pod wpływem alkoholu dzień przed meczem kwalifikacji Ligi Mistrzów! | TVP SPORT