Kowalczyk i Stanowski nie oszczędzają Sousy za jedno powołanie. „Gó*no ogląda”

PZPN w piątek ogłosił szeroką kadrę reprezentacji Polski na marcowe mecze eliminacji mistrzostw świata. Wśród wyborów Paulo Sousy znalazło się kilka kontrowersyjnych nazwisk. Szczególnie jedno z nich wzbudziło liczne dyskusje na temat słuszności wysłanego powołania.

25 marca Sousa zadebiutuje w roli selekcjonera „Biało-Czerwonych”. Portugalczyk poprowadzi Polaków w meczu z Węgrami na wyjeździe. Trzy dni później na własnym stadionie podejmiemy Andorę, a ostatniego dnia miesiąca – Anglię na Wembley.

PZPN za pośrednictwem mediów społecznościowych w piątek ogłosił w końcu wybrańców szkoleniowca. Póki co poznaliśmy 35 nazwisk z listy powołanych przez Sousę piłkarzy. W ciągu kilku najbliższych dni Portugalczyk dokona korekt i podziękuje poszczególnym zawodnikom.

Kontrowersje

Obecność na liście niektórych nazwisk wzbudziła liczne dyskusje. W szerokiej kadrze znalazł się między innymi Kamil Grosicki, który nie łapie się ani do składu WBA, ani na ławkę rezerwowych. To jednak nie on spowodował najwięcej kontrowersji.

Prowodyrem wspomnianego niezadowolenia jest Dawid Kownacki. 23-latek otrzymał od Paulo Sousy powołanie, aczkolwiek nie każdy jest przekonany do tego wyboru. Swoje niezadowolenie na Twitterze okazali między innymi Wojciech Kowalczyk i Krzysztof Stanowski. To właśnie ten pierwszy wypowiedział się najostrzej o powołaniu napastnika Fortuny.

– Na liście powołanych jest słaby gość z drugiej niemieckiej, a nie ma jednego z najlepszych z pierwszej. Ten cały Sousa, to gó*no ogląda – skwitował były reprezentant Polski.

https://twitter.com/W_Kowal/status/1367867326641676290

Stanowski ubrał to w nieco lżejsze słowa, ale także oszczędził selekcjonera. Postawienie na Kownackiego nazywa po prostu „absurdem”. Co więcej, dziennikarz wskazał dwóch piłkarzy, którzy zdecydowanie bardziej zasłużyli na powołanie niż zawodnik z 2. Bundesligi.

– Niech powołuje kogo chce, po to go przecież zatrudniono. A skoro mielibyśmy o tym dyskutować… Dla mnie powołanie Kownackiego to absurd. Na dziś zasługuje Świerczok, na przyszłość Białek – stwierdził „Stano”.

https://twitter.com/K_Stanowski/status/1367862205434056713

Dawid Kownacki w tym sezonie wystąpił 17 razy na boiskach drugiego poziomu rozgrywek w Niemczech. W barwach Fortuny strzelił trzy bramki i zanotował tyle samo asyst. 23-latek stara się dojść do formy po problemach zdrowotnych, z którymi zmagał się w zeszłym roku.

Olympique Marsylia chce hitowego transferu. Milik zagra z byłym piłkarzem Barcelony?

Jorge Sampaoli niedawno objął funkcję trenera Olympique Marsylii. Nowy szkoleniowiec zamierza od razu wprowadzić swoją wizję składu. W tym celu wybrał już sobie piłkarza, którego chciałby mieć w drużynie. Argentyńczyk zażyczył sobie Arturo Vidala.

Na początku lutego Marsylia rozstała się z Andre Villasem-Boasem. Portugalczyk koniecznie chciał odejść ze Stade Velodrome, co postawiło klub w nieciekawej sytuacji. Kilka dni temu Francuzi dogadali się jednak z Sampaolim. Finalnie były selekcjoner reprezentacji Argentyny podpisał kontrakt z OM do 2023 roku.

Nowa wizja

60-letni szkoleniowiec zaczyna powoli wprowadzać do zespołu swoją wizję futbolu. Do tego potrzebni są mu natomiast odpowiedni wykonawcy. W tym celu Sampaoli zażyczył sobie od pracodawców ściągnięcie byłego piłkarza Juventusu czy FC Barcelony, Arturo Vidala.

„Le10sport.com” przekonuje, że trenerowi Marsylii bardzo zależy na porozumieniu z pomocnikiem Interu. Wcześniej obaj współpracowali w reprezentacji Chile, gdzie Argentyńczyk pełnił rolę selekcjonera. Były to lata 2012-2016.

Mimo niedawnego zakontraktowania 33-latka przez Inter, działacze „Nerazzurrich” byliby skłonni go sprzedać. O zawodnika mocno zabiegał Antonio Conte, jednak wysoka pensja Chilijczyka nie jest w smak władzom klubu. Pomocnik zgarnia około sześć milionów euro za sezon gry. Transfer mógłby jednak dojść do skutku dopiero latem.

W trwającej kampanii Vidal wystąpił w barwach Interu 28 razy, licząc wszystkie rozgrywki. Pomocnik strzelił także dwa gole i zanotował dwie asysty. Jego kontrakt z włoskim klubem wygasa w czerwcu przyszłego roku.

Rafał Gikiewicz w Bayernie Monachium?! Polak kandydatem do transferu

Bayern Monachium zaczyna rozglądać się za nowym rezerwowym bramkarzem. Wiele wskazuje na to, że Alexander Nubel opuści Bawarię i uda się na wypożyczenie. Niemiec nie jest zadowolony z roli, jaką pełni w zespole Hansiego Flicka. W gronie kandydatów do jego zastąpienia wymienia się między innymi Rafała Gikiewicza.

Pierwszym bramkarzem w Bayernie jest Manuel Neuer. 34-latek nie tylko jest liderem defensywy, ale i jednym z najpewniejszych punktów „Die Roten”. Obsada bramki nie jest zatem dla zarządu Bawarczyków kłopotem. Problem pojawia się, jednak jeśli chodzi o znalezienie dla niego zmiennika.

Taką rolę odgrywał ostatnio Alexander Nubel. 24-latkowi przestaje już jednak odpowiadać tak mało istotna pozycja w zespole. Były bramkarz Schalke chciałby opuścić Monachium i udać się na wypożyczenie. Zależy mu przede wszystkim na regularnej grze, czego w Bayernie raczej nie uświadczy. Jego usługami zainteresowane jest AS Monaco.

Gikiewicz w Bayernie?

W przypadku odejścia Nubela zarząd „Die Roten” będzie musiał zastanowić się nad znalezieniem dla niego alternatywy. Taka jest konieczna, jeśli Neuerowi przydarzyłaby się jakaś kontuzja.

Dziennikarze „Sport1.de” ustalili siedem nazwisk, które są wymieniane w kontekście zmiennika dla 34-latka. Niemcy zaznaczają przy tym, że Bayern nie chce wydać przy tej operacji za dużych pieniędzy.

Kto zatem może zastąpić Nubela? „Sport1.de” wymienił: Stefana Ortegę, Romana Buerkiego, Rona-Roberta Zielera, Jiria Pavlenkę, Lorisa Kariusa, Svena Ulreicha oraz Rafała Gikiewicza. W artykule na ten temat dziennikarze podkreślili najważniejsze walory, które prezentuje Polak.

– Polak jest jednym z najlepszych bramkarzy w lidze. W rankingu liczby obronionych strzałów zajmuje drugie miejsce, za Ortegą. Ma ich 89. Po dwóch świetnych latach w Unionie Berlin 33-latek wiedział, jak zaimponować w pierwszym sezonie w Augsburgu – czytamy w tekście.

– Jego emocjonalność, pewność w bramce i profesjonalizm to znakomite połączenie. Kontrakt piłkarza wygasa w 2022 roku. Przy wartości rynkowej w wysokości 1,5 miliona euro byłby to dobry transfer pod względem finansowym. Pytanie tylko, czy ambitny zawodnik mógłby zrezygnować ze swojego statusu czołowego bramkarza Bundesligi – podsumowali Niemcy.

https://twitter.com/m_borzecki/status/1367743802518208513

Paulo Sousa zainteresowany 17-letnim ekstraklasowiczem. Młody talent wskoczy do kadry?

Wielkimi krokami zbliżają się pierwsze mecze reprezentacji Polski za kadencji Paulo Sousy. Wraz z nimi nadchodzi także moment wysłania przez nowego selekcjonera powołań na swoje debiutanckie zgrupowanie. Z ustaleń „WP Sportowe Fakty” wynika, że uwagę Portugalczyka zwrócił 17-letni Kacper Kozłowski z Pogoni Szczecin.

Jakiś czas temu Paulo Sousa zawitał do Polski, aby na własne oczy przyjrzeć się poczynaniom naszych ligowców. W naszym kraju selekcjoner przygotowuje się do swojego pierwszego zgrupowania kadry. Pod koniec marca Portugalczyk zadebiutuje za sterami naszej reprezentacji w starciu z Węgrami. Następnie „Biało-Czerwoni” podejmą Andorę i Anglię.

17-latek do kadry?

Piotr Koźmiński z „WP Sportowe Fakty” ustalił, że Sousa pojawi się w niedzielę w Szczecinie, żeby obejrzeć mecz Pogoni z Lechem Poznań. Portugalczyk chciałby zobaczyć na żywo Kacpra Kozłowskiego. 17-latek jest uznawany za duży talent.

Do tej pory selekcjoner reprezentacji Polski obejrzał dwa spotkania Pucharu Polski. W czwartek był również obecny na losowaniu par półfinałowych turnieju. Oprócz tego szkoleniowiec zawitał do ośrodka w Opalenicy, gdzie kadra będzie przygotowywać się do nadchodzących mistrzostw Europy.

Kiedy zobaczymy powołania?

Zdaniem Koźmińskiego do 7 marca mają zostać wysłane powołania zagraniczne. Kilka dni później pełną listę powołanych zobaczą kibice.

15 marca powinniśmy poznać oficjalnie nazwiska zawodników, których wybrał Sousa. Lista zostanie wtedy skrócona o 25 piłkarzy. Wówczas odbędzie się również konferencja prasowa, gdzie selekcjoner odpowie na pytania dziennikarzy.

Robert Lewandowski pomaga Jamalowi Musiale. 18-latek często prosi Polaka o rady

Choć w składzie Bayernu Monachium panuje ogromna rywalizacja, Jamal Musiala ma już ugruntowaną pozycję w drużynie. 18-latek jest jednym z największych odkryć tego sezonu. Utalentowany piłkarz nie ukrywa, że w rozwoju pomagają mu Robert Lewandowski i Thomas Muller.

Ofensywny pomocnik w bieżących rozgrywkach stanowi już istotny element w układance Hansiego Flicka. Łącznie dla Bayernu rozegrał już 27 meczów, w których strzelił cztery gole. W ostatnim meczu Ligi Mistrzów przeciwko Lazio zapisał się nawet w historii Bawarczyków. 18-latek stał się najmłodszym strzelcem bramki dla „Die Roten” w historii rozgrywek.

Nie boi się pytać

Musiala zdaje sobie sprawę, że gra w jednej drużynie z prawdziwymi tuzami futbolu. Przebywanie obok takich osób, jak między innymi Robert Lewandowski czy Thomas Muller daje ogromne pole możliwości. Także w kwestii nauki i rozwoju.

Dlatego młody pomocnik nie ukrywa, że często dopytuje wspomnianą dwójkę, co może robić lepiej. Z kolei oni chętnie mu pomagają.

– Często dopytuję Roberta Lewandowskiego i Thomasa Muellera, co mogę zrobić lepiej. Jak się ustawić, jak czytać grę. Oni bardzo mi pomagają – przyznał w rozmowie z klubową telewizją.

– Nie czuję, abym konkurował z Thomasem. On jest jednym z dziesięciu najlepszych piłkarzy na świecie i ja mogę tylko się od niego wiele nauczyć – dodał.

Uniwersalność

Musiala jest wyjątkowym zawodnikiem. Jak na zaledwie 18-letniego piłkarza jest niesamowicie wszechstronny. Zawdzięcza to przede wszystkim temu, że już od dziecka był często rzucany po kilku pozycjach w ofensywie.

– Na początku kariery byłem typową „dziewiątką”, środkowym napastnikiem. Z biegiem czasu nieco się cofnąłem i teraz jestem raczej „dziesiątką”. Dzięki temu częściej mam piłkę przy nodze. Dobrze czuję się w tym sektorze boiska – zaznaczył 18-latek.

Insigne puściły nerwy. Kapitan ostro skrytykował Napoli: „Co za gó***ana drużyna!” [WIDEO]

SSC Napoli w środę po raz kolejny w tym sezonie straciło punkty w Serie A. Podopieczni Gennaro Gattuso zremisowali na wyjeździe z Sassuolo 3-3. Do czołowej czwórki ligi tracą już pięć punktów.

Spotkanie na Mapei Stadium było świetnym widowiskiem. Gospodarze od 34. minuty prowadzili, jednak już po chwili wyrównanie gościom dał Piotr Zieliński. Tuż przed przerwą z rzutu karnego bramkę zdobył Domenico Berardi i to piłkarze Sassuolo schodzili do szatni z podniesionymi głowami.

Po przerwie znowu nie brakowało emocji. W 72. minucie do wyrównania doprowadził Di Lorenzo, a w końcówce Napoli na prowadzenie wyprowadził kapitan, Lorenzo Insigne. W doliczonym czasie gry gospodarze zdołali jednak ostatni raz ukąsić rywali. Po faulu Kostasa Manolasa „jedenastkę” na trafienie zamienił Francesco Caputo.

Frustracja

Ostatni okres nie jest dla Napoli najprzyjemniejszy. Ekipa spod Wezuwiusza zajmuje 6. lokatę w Serie A i traci do czwartego miejsca już pięć punktów. Kwestią czasu było, aż atmosfera zacznie się udzielać piłkarzom także w trakcie meczów.

Po ostatnim gwizdku sędziego Lorenzo Insigne nie mógł pogodzić się z tak łatwo oddanym zwycięstwem. Kapitan Napoli dał upust złości, kiedy opuszczał murawę. – Co za gó***ana drużyna! – krzyczał Włoch w kierunku swoich kolegów. Następnie 29-latek kopnął bandę reklamową i stojące przed nim bidony. Wszystko zostało uchwycone przez kamery.

Ivan Rakitić o Leo Messim: „Mam trofeum, którego nigdy nie zdobędziesz”

Ivan Rakitić dużo czasu spędził w FC Barcelonie. W barwach Blaugrany łącznie występował przez sześć lat. W wywiadzie z „LaLiga TV” Chorwat wspominał tamten okres. Pomocnik opowiedział między innymi, jak żartował sobie z Leo Messiego.

32-letni pomocnik do Barcelony przeniósł się w 2014 roku z Sevilli. We wrześniu ubiegłego roku wrócił do Andaluzji po sześciu latach spędzonych na Camp Nou. Choć atmosfera, w jakiej Chorwat opuszczał klub nie była najlepsza, piłkarz doskonale wspomina okres grania dla Blaugrany.

Głód sukcesów

Rakitić opowiedział o swoich początkach w katalońskim zespole. Przede wszystkim pomocnik docenia, że miał szansę trenowania razem z Xavim i Iniestą. Jak sam przyznał, wiele się od nich nauczył.

– Kiedy przyjechałem do klubu, głód sukcesów, którzy odczuwali ci zawodnicy, był niesamowity. Miałem szczęście, trenując przez rok z Xavim i dłużej z Andresem Iniestą. Nauczyłem się od nich wiele na boisku i poza nim – stwierdził Chorwat.

– Tym ludziom niczego nie dano za darmo. Zasłużyli na swój sukces. To nie przypadek, że wygrali wszystko. Każdy piłkarz miał tam do odegrania swoją rolę – zaznaczył.

– Każdy robił coś po swojemu, ale zawsze po to, aby wygrać. W Berlinie, w finale Ligi Mistrzów, powiedzieliśmy sobie: „Jeśli będziemy trzymać się razem, nikt nas nie pokona” – wspominał 32-latek.

Żarty z Messiego

Rakitić dobrze dogadywał się także z Leo Messim. Pomocnik zdradził, że często żartował sobie z Argentyńczyka. Ma on bowiem jedno trofeum, którego 6-krotny zdobywca Złotej Piłki w swoim CV nie ma.

– Kiedyś rozmawiałem z Messim i powiedziałem: „Wygrałeś prawie wszystko, strzeliłeś wiele goli. Ale to ja mam trofeum, którego nigdy nie zdobędziesz. To Liga Europy” – opowiedział Chorwat.

BVB znalazła następcę Haalanda? Utalentowany 23-latek na celowniku

Kariera Erlinga Haalanda od jakiegoś czasu pędzi jak szalona. Norweg zadziwia cały piłkarski świat, a europejskie potęgi światowego futbolu zacierają ręce na myśl o jego ściągnięciu. Prędzej czy później Borussia Dortmund będzie musiała się pogodzić z utratą utalentowanego 20-latka. Wówczas trzeba będzie znaleźć jakiegoś następcę.

Umowa Haalanda z BVB obowiązuje do 2024 roku. Latem 2022 aktywuje się jednak klauzula, dzięki której Norweg będzie mógł odejść z Signal Iduna Park za jedyne 75 mln euro. Zdaniem dziennikarzy „ABC” łączna kwota za napastnika wyniesie około 150 mln przez wzgląd na prowizję Mino Raioli. 

Luka do zapełnienia

Po ewentualnym odejściu 20-latka z Borussii potrzebny będzie jakiś następca. Według informacji „Eurosportu” BVB ma już jednego kandydata na oku. Mowa o snajperze Sevilli, Youssefie En-Nesyrim.

Reprezentant Maroka jest obserwowany przez działaczy z Signal Iduna od dłuższego czasu. Do tej pory robił na Niemcach bardzo dobre wrażenie. Miał nawet okazję zmierzyć się ze swoim potencjalnym przyszłym pracodawcą w 1/8 Ligi Mistrzów. Tam jednak nie udało mu się zdobyć gola.

W tym sezonie 23-latek łącznie zanotował 37 występów w barwach andaluzyjskiego zespołu. W swoim dorobku ma 17 bramek, z czego cztery strzelone w Champions League. Umowa napastnika z Sevillą obowiązuje aż do 2025 roku, więc Borussia musiałaby wyłożyć na niego aktualnie sporą kwotę.

Buffon zapowiedział, kiedy zakończy karierę. „Mógłbym przestać grać za cztery miesiące”

Kiedy Wojciech Szczęsny przychodził do Juventusu musiał pogodzić się z rolą rezerwowego. Wówczas pierwszym bramkarzem „Starej Damy” był Gianluigi Buffon. Aktualnie sytuacja uległa zmianie i to 43-latek zasiada na ławce rezerwowych, a między słupkami mistrza Włoch stoi Polak. Wiekowy golkiper wyjawił, kiedy możemy spodziewać się odwieszenia przez niego butów na kołek.

Kariera Buffona dobiega do nieuchronnego końca. Kontrakt legendy Juventusu wygasa wraz z końcem tego sezonu, a wciąż brakuje porozumienia w sprawie jego ewentualnego przedłużenia. Jednak nawet jeśli stronom uda się dogadać, Włoch przyznaje, że zbliża się koniec pewnego rozdziału.

„To jest maksimum”

Na łamach „The Guardian” Buffon wyznał, że wkrótce przyjdzie czas na powiedzenie „dość”. Kiedy do tego dojdzie? Włoch zapowiedział, że najpóźniej karierę zakończy latem 2023 roku, jednak możliwe, że zrobi to wcześniej.

– To jest maksimum, naprawdę maksimum. Ale mógłbym też przestać grać za cztery miesiąceprzyznał mistrz świata z 2006 roku.

43-latek już w 2018 roku zapowiedział odwieszenie butów na kołek. Finalnie rozstał się ze „Starą Damą” na rzecz PSG. Do Turynu wrócił jednak rok później. Aktualnie pełni rolę rezerwowego bramkarza. Podstawowym golkiperem Juventusu jest Wojciech Szczęsny.

Tytan

Kariera Buffona trwa już prawie 20 lat. Bramkarz lwią jej część spędził w Juve, dla którego rozegrał łącznie 681 meczów. Reprezentował także barwy Parmy oraz PSG. Jest również 176-krotnym reprezentantem Włoch.

Z kadrą sięgnął po mistrzostwo świata w 2006 roku, a w 2012 został wicemistrzem Europy. W swoim piłkarskim CV ma zarówno mistrzostwa Włoch, jak i jedno mistrzostwo Francji.

Wiadomo, ile Real Madryt musi wydać na Haalanda. Fortuna dla Mino Raioli

Przyszłość Erlinga Haalanda wciąż wydaje się niepewna. Co prawda Norweg ma w najbliższym sezonie nadal reprezentować barwy Borussii Dortmund, jednak polują na niego giganci futbolu. Prędzej czy później 20-latek opuści Signal Iduna Park. Real Madryt non stop monitoruje sytuację 20-latka. Zdaniem „ABC” klub z Hiszpanii poznał już cenę, jaką musiałby wyłożyć za snajpera.

Każdy klub na świecie chciałby mieć w swoich szeregach Haalanda. Młody Norweg strzelił w tym sezonie 27 goli w 27 meczach, czym bez przerwy ściąga na siebie uwagę największych tuzów piłki nożnej. Najgłośniej w kontekście 20-latka mówi się o zainteresowaniu Realu Madryt, Liverpoolu, Manchesteru City czy Juventusu.

Promocja za piłkarza, fortuna dla agenta

Na tę chwilę większość mediów przekonuje, że to właśnie „Królewscy” są na przodzie wyścigu o utalentowanego napastnika. Kontrakt Haalanda z BVB wygasa dopiero w 2024 roku. W umowie zawarta jest natomiast klauzula odejścia, dzięki której napastnik może opuścić Dortmund za 75 mln euro. Aktywuje się ona latem przyszłego roku. Taka cena za 20-letniego snajpera wydaje się być promocją. Jest jednak jeden haczyk.

Przez długi okres trwania kontraktu i zawartą klauzulę duże pole do negocjacji ma Mino Raiola. Agent Norwega nie musi się aktualnie spieszyć z poszukiwaniami nowego klubu dla swojego podopiecznego. Może za to stawiać twarde warunki.

Tak właśnie zrobił w przypadku rozmów z Realem Madryt. Jak przekonują dziennikarze „ABC” Włoch miał przedstawić działaczom „Królewskim” sprawę jasno: transfer wyniesie 150 milionów euro. Ciekawie robi się, jednak kiedy zagłębimy się w podział tej kwoty.

110 mln z transakcji trafiłoby na konto BVB. Aż 30 otrzymałby sam Mino Raiola, a pozostałe 10 – pośrednicy, w tym ojciec Haalanda.

Rozwiązanie lepsze niż Mbappe?

Cała operacja pochłonie zatem masę pieniędzy. Co więc przemawia za kupieniem Norwega? Wiadomo, że Real interesuje się także Kylianem Mbappe. Nawet jeśli łączna kwota za Haalanda wyniesie wspomniane 150 mln, to wciąż będzie to mniej, niż za gwiazdora PSG.

Poza tym „Los Blancos” nie potrzebują aktualnie kolejnego skrzydłowego, a takim jest Mbappe. Sam Francuz postawił ostatnio warunek zarówno „Królewskim”, jak i swojemu aktualnemu klubowi. 22-latek chce grać wyłącznie jako lewoskrzydłowy. 

Lewandowski nie jest najlepszy na świecie? Selekcjoner Brazylii postawił na kogoś innego

Tite udzielił ostatnio obszernego wywiadu dla serwisu „FIFA.com”. Selekcjoner reprezentacji Brazylii wybrał w nim trójkę najlepszych piłkarzy na świecie. Zdaniem 59-latka Robert Lewandowski nie jest aktualnie najlepszy. Przed Polakiem umieścił jednego zawodnika.

W roku 2020 napastnik Bayernu nie miał sobie równych. „Lewy” z klubem wygrał wszystko, a sam zgarnął multum indywidualnych nagród. Wielokrotnie to 32-latka uznawano za najlepszego piłkarza minionego roku.

Przypomnijmy, że Hansi Flick poprowadził Bayern do zwycięstwa w Bundeslidze, Pucharze Niemiec i Lidze Mistrzów. Wygrał także Klubowe Mistrzostwa Świata, Superpuchar Niemiec i Superpuchar Europy. Tym samym Bawarczycy zostali drugą drużyną w historii, która zdobyła sekstet.

Ogromna w tym zasługa Roberta Lewandowskiego. Polak był królem strzelców zarówno w niemieckiej lidze, jak i krajowym pucharze. Także w Champions League nie miał sobie równych.

Tite wybrał inaczej

Mimo doskonałego roku Polaka selekcjoner reprezentacji Brazylii nie ceni sobie jego umiejętności tak bardzo, jak Neymara. Jego zdaniem to właśnie lider PSG zasłużył obecnie na miano najlepszego piłkarza na świecie.

– Moja trójka jest taka, na jaką głosowałem w plebiscycie FIFA The Best. Najpierw Neymar, drugie miejsce dla Roberta Lewandowskiego, a trzecie dla Kevina De Bruyne – przyznał Tite w rozmowie z „FIFA.com”.

– Zanim Neymar złapał kontuzję, był w fantastycznej formie, nawet jak na swoje standardy. Lewandowski to znakomity napastnik. De Bruyne jest w stanie robić rzeczy, których inni nie potrafią. Jego improwizacja i determinacja sprawiają, że uwielbiam patrzeć na jego grę – wyjaśnił swój wybór.

Tite stwierdził również, że Alisson był najlepszym bramkarzem minionego roku. Jego zdaniem Brazylijczyk przewyższał zarówno Oblaka, Ter Stegena i Neuera.

– Czy Alisson jest w najlepszej trójce na świecie? Nie mam co do tego wątpliwości, jestem stuprocentowo przekonany. Ale żeby powiedzieć, że jest numerem jeden, musiałbym dokładnie przyjrzeć się wszystkim bramkarzom, aby ich porównać. Mogę powiedzieć, że przez ostatni rok był najlepszy, grał lepiej od Ter Stegena, Oblaka i Neuera – zaznaczył.

Co najbardziej różni Ekstraklasę od Premier League? Jakub Moder nie zostawił wątpliwości

Jakub Moder jest już na Wyspach od dłuższego czasu. 21-letni pomocnik w rozmowie z Canal+ wskazał największą różnicę pomiędzy Ekstraklasą a Premier League. Przede wszystkim obie ligi odbiegają od siebie umiejętnościami piłkarskimi zawodników.

Pomocnik dogadał się w sprawie transferu do Brighton w październiku. Nie trafił jednak do Anglii od razu. „Mewy” postanowiły wypożyczyć go najpierw z powrotem do Lecha, gdzie miał pozostać do końca sezonu. Finalnie klub z Premier League zdecydował się na skrócenie jego pobytu w Polsce, a Moder wyleciał na Wyspy w styczniu.

Różnica w stosunku do Ekstraklasy

W rozmowie z Canal+ pomocnik przyznał, że przyzwyczajenie się do nowych realiów nie było dla niego łatwe. Wyjazd do Anglii był sporym przeskokiem względem gry w Ekstraklasie.

– To duża różnica. Najbardziej zauważalna jest pod względem piłkarskim. Jakość zawodników stoi na najwyższym poziomie – przyznał Moder.

Na szczęście, przed transferem 21-latek zebrał doświadczenie przez regularną grę w Lechu w Ekstraklasie i Lidze Europy. Udało mu się przecież także zadebiutować w reprezentacji Polski.

– Nie mówię, że nie byłem gotowy, bo myślę, że nie miałem takiego problemu. Zrobiło na mnie jednak fajne wrażenie, że każdy zawodnik, czy to młody z akademii, czy to ktoś będący teoretycznie dalej od składu, ma niesamowitą jakość. Widać to na każdym treningów. Od każdego piłkarza mogę się czegoś nauczyć – dodał.

W minioną sobotę Moder zaliczył swój debiut w Premier League. Polak pojawił się w końcówce przegranego meczu z WBA. Dla pomocnika był to dopiero drugi występ w barwach Brighton. Wcześniej zagrał w pucharowym spotkaniu z Leicester City. Wtedy na boisku pojawił się także Michał Karbownik.

Legia Warszawa niezadowolona z pracy sędziów. Klub wystosował pismo do Przesmyckiego

W sobotę Legia Warszawa wygrała na wyjeździe z Górnikiem Zabrze 2-1. Tym samym ekipa Czesława Michniewicza umocniła się na pozycji lidera Ekstraklasy. Mistrz Polski ma na koncie 39 punktów. Pogoni Szczecin, która okupuje drugą lokatę, brakuje do stołecznego klubu czterech „oczek”.

Starcie w Zabrzu było emocjonującym widowiskiem. Goście prowadzenie objęli już w 5. minucie po bramce Bartosza Kapustki, ale gospodarze potrafili się odgryźć. Przed przerwą gola na remis strzelił Jesus Jimenez, wykorzystując rzut karny.

O wygranej Legii przesądził dopiero gol Kacpra Kostorza w 82. minucie. Wspaniałą akcją popisał się wówczas Luquinhas, który w pojedynkę rozbił obronę rywali i posłał piłkę do 21-letniego napastnika. Brazylijczyk nie miał jednak łatwego życia podczas sobotniego meczu.

Poszkodowany Brazylijczyk

Pomocnik mistrza Polski był notorycznie faulowany przez zawodników Górnika. Co więcej, sędzia Bartosz Frankowski zdawał się nie widzieć przewinień, jakich dopuszczali się gospodarze.

Dla zabrzan powinny zostać pokazane przynajmniej dwie żółte kartki, po faulach na Luquinhasie. Jedna powinna trafić do Erika Janzy, zaś druga do Przemysława Wiśniewskiego. Swój kartonik zobaczył z kolei Brazylijczyk. Ta sytuacja wzbudziła wiele kontrowersji. Zdaniem ekspertów wcale nie powinno jej być.

Reakcja klubu

Legia Warszawa postanowiła nie patrzeć biernie na wydarzenia z ostatniego meczu. Dariusz Mioduski wystosował specjalne pismo do Zbigniewa Przesmyckiego, przewodniczącego Kolegium Sędziów PZPN.

W dokumencie klub podważa pracę Frankowskiego. Legia uważa, że sędzia dawał graczom Górnika przyzwolenie na nieczystą grę wobec rywali. Co więcej, w piśmie wypunktowane zostały sytuacje, które wzbudziły podejrzenia gości.

Zdjęcie

Legia Warszawa w obliczu wydarzeń z meczu z Górnikiem Zabrze wnioskuje o nieprzydzielanie sędziego Frankowskiego do swoich następnych spotkań. Zdaniem klubu arbiter wielokrotnie podejmował krzywdzące zawodników decyzje. Mistrz Polski poddaje także w wątpliwość wyznaczenie tego samego sędziego na mecz 1/4 finału Pucharu Polski.

Zdjęcie

Paulo Sousa musi powołać tego zawodnika. Ekspert nie ma wątpliwości

Powołania na marcowe mecze reprezentacji Polski zbliżają się wielkimi krokami. Eksperci i kibice zastanawiają się, na kogo na swoim pierwszym zgrupowaniu postawi Paulo Sousa. Kamil Kosowski uważa, że szansę musi dostać Michał Helik.

25 marca Sousa zadebiutuje w roli selekcjonera reprezentacji Polski. „Biało-Czerwoni” zainaugurują wówczas meczem z Węgrami eliminacje do mistrzostw świata 2022. Trzy dni później kadrę czeka mecz z Andorą, zaś 31 marca zakończymy zgrupowanie spotkaniem z Anglią.

Wraz ze zbliżającymi się meczami zbliża się również dzień, kiedy Paulo Sousa wyśle powołania do zawodników. Na tę chwilę mamy wiele niewiadomych, gdyż będzie to pierwszy raz, kiedy Portugalczyk bliżej przyjrzy się naszym piłkarzom. W mediach padają już jednak nazwiska, którymi nowy selekcjoner powinien się zainteresować.

Nie stać nas na pomijanie go

Kamil Kosowski w „Przeglądzie Sportowym” stwierdził, że swoje powołanie musi otrzymać Michał Helik. Ekspert Canal+ wprost przyznaje, że pominięcie go byłoby błędem. Po prostu nie stać na to, żeby chociaż nie przyjrzeć się bliżej stoperowi z Barnsley.

– Przed tym transferem wydawało się, że jest zbyt słaby fizycznie, by odnaleźć się na Wyspach. Championship to niezwykle fizyczna i wymagająca liga. Helik jest co prawda wysoki, ale brakowało mu masy mięśniowej. On szybko przebił się do składu, daje radę i w obronie, i w ataku – zauważa Kosowski.

– Sousa powinien wybrać się do Anglii i na własne oczy zobaczyć Helika w akcji. Jeśli byłby zadowolony z jego występu, to należałoby go powołać, by przez kilka dni zgrupowania z bliska przyjrzeć się, jak wygląda wśród kadrowiczów. Kamil Glik powoli szykuje się do zakończenia pięknej reprezentacyjnej kariery, mamy młodych Bednarka i Walukiewicza, ale nie stać nas na pomijanie grającego regularnie w Championship stopera, który w dodatku potrafi dać sporo drużynie w ataku – podsumował były reprezentant Polski.

Helik w tym sezonie wystąpił 36-krotnie w barwach Barsnley. Stoper strzelił także pięć bramek, a ostatnio znalazł się nawet w najlepszego drużynie lutego w Championship.

Wzorowy kapitan w akcji. Dusan Tadić pokazał, co znaczy być liderem

W niedzielę odbył się mecz na szczycie holenderskiego. Starcie PSV z Ajaxem było hitem 24. kolejki Eredivisie. Obie ekipy przed spotkaniem dzieliło sześć punktów różnicy. Gospodarze z Eindhoven potrzebowali zwycięstwa nad liderem ligi, żeby jeszcze nawiązać do walki o tytuł. Finalnie jednak starcie zakończyło się podziałem punktów, ale emocji nie zabrakło.

Jeszcze w pierwszej połowie w lepszych humorach byli piłkarze PSV. Eran Zahavi w 39. minucie wyprowadził ich na prowadzenie, więc do szatni schodzili z podniesionymi głowami. Przez długi czas wydawało się, że Ajax nie zdoła już wyrwać punktów w Eindhoven, aż do 92. minuty. W doliczonym czasie gry bohaterem amsterdamczyków został Dusan Tadić.

Kapitan z żelazną psychiką

Emocje towarzyszące spotkaniu PSV z Ajaxem były gigantyczne. Niedość, że generalnie był to mecz dwóch holenderskich potęg, to jeszcze lidera z wiceliderem ligi. Nic więc dziwnego, że obu stronom zależało na zwycięstwie.

Goście mieli sporo powodów do zmartwień. Sobotnie spotkanie było jednym z tych, kiedy strzelasz, tworzysz akcje, robisz wszystko, ale piłka nie chce wpaść do bramki. Takim sposobem to PSV prowadziło przez dłuższy czas gry, bo aż do doliczonego czasu drugiej połowy.

Wówczas, w 92. minucie sędzie podyktował rzut karny dla gości, po tym jak w polu karnym ręką zagrał Denzel Dumfries. Piłkę z jedenastego metra miał uderzyć Dusan Tadić, jednak rywale nie chcieli mu tego ułatwiać. Przy „wapnie” zebrało się kilku piłkarzy gospodarzy, którzy próbowali rozkopać miejsce ułożenia futbolówki. Chwilę wcześniej kłócili się z sędzia o słuszność przyznanego Ajaxowi stałego fragmentu. Oczywiście karny był ewidentny, ale oni nie chcieli się z tym pogodzić.

Finalnie kapitanowi gości udało się podejść do piłki. I zrobił, co do niego należało. Serb wytrzymał presję i dał Ajaxowi, jakże potrzebny, remis.

Trudne zadanie

Sprawa wykonania „jedenastki” była o tyle utrudniona, że Tadić od początku był mocno dekoncentrowany. Raz, że od niego zależały w tamtym momencie losy wyniku, a dwa, że rywale nadal mu nie odpuszczali. Od Dumfriesa, który rzut karny sprokurował, miał usłyszeń sporo niemiłych słów.

– Powiedział, że jestem pi*dą. Że nie jestem prawdziwym liderem. I że na pewno spudłuje – przyznał po meczu Tadić.

Oczywiście zaraz po trafieniu na wagę remisu Serb postanowił odpłacić rywalowi pięknym za nadobne. Zemsta na Dumfriesie musiała smakować wyjątkowo dobrze.

– Co powinienem zrobić po strzeleniu bramki? Powiedzieć „dzięki, że nazwałeś mnie pi*dą”? Nie. W takich sytuacjach odpowiadasz mu tym samym – krzyczał po wykorzystaniu karnego.

Na tym się jednak nie skończyło. Tadić ruszył natychmiast do rywala, który wcześniej go wyzywał, a koledzy z drużyny nie mogli nad nim zapanować. Ostatecznie jednak udało się bezpiecznie doprowadzić mecz do końca, a Ajax utrzymał przewagę nad wiceliderem z Eindhoven.

Kibice wyrazili swoje niezadowolenie

Po ostatnim gwizdku sędziego nadal było gorąco. Kiedy piłkarze gości opuszczali stadion PSV czekała na nich grupka kibiców gospodarzy. Kilku z nich próbowało wtargnąć między zawodników a ich autokar, ale ochronie ostatecznie udało się z nimi uporać. Chociaż nie bez kłopotów.

Niektórych jednak nie udało się powstrzymać. Pojedyncze jednostki ze wspomnianej grupki obrzucały piłkarzy monetami. Jedna z nich trafiła nawet Tadicia w głowę.

https://twitter.com/TheEuropeanLad/status/1366061804175175680