Milik nie trafi do Atletico. Problemem znowu pieniądze…

Tematem transferu Arkadiusza Milika do Atletico Madryt żyły ostatnio zarówno polskie, jak i włoskie i hiszpańskie media. Napastnik pojawił się nawet we wtorek na okładce gazety „Marca”, a o zainteresowaniu Polakiem „Rojiblancos” robiło się coraz głośniej. W środę doszło jednak do zaskakującego zwrotu…

W kontekście Milika jakiś czas temu dużo mówiło się o pozostaniu we Włoszech. Polak miał zmienić Neapol na Turyn i zasilić szeregi Juventusu. „Stara Dama” ostatecznie zrezygnowała z 26-latka, jednak na horyzoncie pojawił się nowy chętny.

Nici z Hiszpanii?

We wtorek Atletico Madryt rozwiązało za porozumieniem stron kontrakt z Diego Costą. W Hiszpanii od razu zawrzało, a dla mediów oznaczało to robienie miejsca dla Arkadiusza Milika. Polak pojawił się nawet na okładce „Marki”, co jeszcze mocniej podsyciło plotki o transferze.

Jak podało „Corriere dello Sport” Napoli zmniejszyło oczekiwania finansowe za 26-latka. „Azzurri” żądają minimum 18 mln euro za snajpera. To jednak nadal za dużo dla Atletico, które chciałoby dokonać tanich wzmocnień.

O planach ekipy Diego Simeone poinformował Fabrizio Romano. Dziennikarz na swoim Twitterze stwierdził, że polski napastnik będzie za drogi dla lidera La Liga. Hiszpanie mają w planach znaleźć napastnika maksymalnie za 15 mln euro.

To będzie zwrot w karierze Piątka? Niespodziewany chętny na kupienie Polaka

Losy Krzysztofa Piątka nadal nie są jasne dla kibiców oraz dla samego piłkarza. Polak nie ma pewnej sytuacji w Herthcie Berlin i dużo mówi się o jego odejściu z Bundesligi zimą. Jak się okazuje, 25-latek może wrócić do Genoi.

Przypomnijmy, że Piątek nie ma lekko w stolicy Niemiec. Niedawno pojawiła się plotki o zainteresowaniu Herthy Luką Joviciem. Serb po świetnym sezonie w Eintrachcie w 2019 roku trafił do Realu Madryt, gdzie jednak kompletnie zawiódł oczekiwania. „Królewscy” są gotowi oddać 23-latka, a chętni są na niego właśnie działacze Herthy.

„Stare śmieci”

Ewentualna konkurencja może okazać się dużym problemem dla Krzysztofa Piątka. Polak przegrał wcześniej rywalizację z Jhonem Cordobą, jednak kontuzja Kolumbijczyka pozwoliła mu wrócić do składu. Gdyby w Berlinie pojawił się także Jović, nasz napastnik znowu mógłby stracić na znaczeniu.

W tej sytuację pojawia się niespodziewana pomoc. Sprowadzeniem Piątka ma interesować się Genoa CFC, do której snajper trafił odchodząc z Ekstraklasy latem 2018 roku. Tam wypromował się na tyle dobrze, że trafił do Milanu już po pół roku gry w Serie A.

Od dobrego startu w barwach „Rossonerich” jego kariera niestety pikuje. Pomoc w powrocie do formy ma mu zapewnić były klub.

Jeden warunek…

Włoskie media informują, że Genoa chciałaby wypożyczyć Piątka za 4 mln euro. W umowie miałaby się znaleźć klauzula obowiązkowego wykupu napastnika za dodatkowe 21 mln.

„Polski środkowy napastnik może wrócić do zespołu, w którym się wybił” – Opisuje portal primocanale.it

Jest jednak pewien warunek. Żeby Polak mógł wrócić do Włoch z Genoi musi odejść Gianluca Scamacca. Zawodnik został wypożyczony do klubu z US Sassuolo, ale wzbudził uwagę większych marek.

… i jeden argument

Z kolei tym, co przemawia za powrotem 25-latka do Serie A jest ponowne zatrudnienie na ławkę trenerską Rossoblu Davide Ballardiniego. To pod okiem tego szkoleniowca Piątek osiągnął fenomenalną formę i strzelał gola za golem. W sumie w barwach swoim pierwszym zagranicznym zespole zanotował 19 bramek w 21 występach. W styczniu 2019 roku za 35 mln euro trafił do AC Milan.

Jakub Kiwior szczerze dla Ekstraklasa Trolls: „Cieszę się z tego, jak przebiega moja kariera”

„Cieszę się z tego, jak przebiega moja kariera. Mogłem się nadziać, jak odchodziłem z Anderlechtu, niektórzy mogą powiedzieć, że głupio tak iść za granicę do takiego klubu, przebywać w szkółce w Belgii i trafić do ligi słowackiej. Ja się cieszę, że podjąłem taką drogę” – mówi w wywiadzie z Ekstraklasa Trolls Jakub Kiwior. 20-latek występuje w słowackim klubie MSK Żylina, z którym zajmuje 3. miejsce w tabeli słowackiej Super Ligi. Stoper został wybrany do XI rundy jesiennej rozgrywek.

Jakiś czas temu napisałem artykuł o Jakubie Kiwiorze. 20-latek zaimponował mi (i nie tylko mi) swoim profesjonalizmem w stosunku do ligi, w której występuje. Młody piłkarz MSK Żylina udzielił po jednym ze spotkań wywiadu, w którym płynnie posługiwał się językiem słowackim. Dziś udało mi się porozmawiać chwilę z obiecującym obrońcą.

Kamil Walczak (Ekstraklasa Trolls): Jak oceniasz swój drugi sezon w Żylinie po rundzie jesiennej?

Jakub Kiwior (MSK Żylina): Dla mnie najważniejsze jest to, że praktycznie zacząłem grać regularnie. To mnie akurat cieszy. Jasne, to mogło być spowodowane tym, że czternastu zawodników (w tym dwóch stoperów) odeszło po pierwszej przerwie, kiedy pojawiła się korona. To też mi mogło pomóc, z tym że wskoczyłem do składu, bo wcześniej było mówione, że muszę się zaaklimatyzować.

KW: Byłeś w GKS-ie Tychy i od 2,5 roku przebywasz na Słowacji. Widzisz jakąś różnicę między Ekstraklasą a słowacką Super Ligą?

JK: Jest ciężko to porównać. Nie mogłem zagrać w Ekstraklasie. Oglądając w telewizji, mogą się różne mecze zdarzyć, raz lepsze, raz słabsze, no różne są scenariusze. Nie wiem, teraz możliwe, że za niedługo się przekonamy, bo mamy sparingi z polskimi drużynami, więc to będzie dobry przykład tego, która liga jest mocniejsza.

KW: Z którymi drużynami zagracie z Polski?

JK: Pierwszy mecz mamy z Podbeskidziem. Mamy też Cracovię i Wisłę Kraków, i chyba jeszcze GKS Tychy z tych polskich.

KW: No to będzie dla ciebie taki powrót do korzeni.

JK: Jasne, graliśmy jeden mecz sparingowy w ostatnim okresie przygotowawczym, więc się cieszę, że będą mogli mieć rewanż z nami.

KW: Coś na Słowacji zrobiło na tobie jakieś duże wrażenie?

JK: Jest kilka rzeczy, które podobają mi się na Słowacji. Tak, jak na przykład u nas widać, że nie boją się postawić na młodych. Dają szansę praktycznie wszystkim. Trener mówi, że miałby ciężko wystawić „jedenastkę”, taką, która by miała ciągle grać, bo jesteśmy wszyscy na podobnym poziomie i chce dać każdemu szansę, żeby się pokazał, i żeby była rywalizacja na każdym meczu czy treningu. Podoba mi się to, że nie widać podziału na 1. „jedenastkę” i „tych słabszych”.

KW: A sam kraj zaskoczył cię czymś pozytywnym, pomijając stronę sportową?

JK: Co do mieszkania, co do przebywania na Słowacji bardzo mi się tu podoba. Ludzie nastawieni są pozytywnie, zawsze da się porozmawiać nawet z nieznajomym czy to w sklepie, czy gdziekolwiek. Wszyscy są jakoś tak pozytywnie nastawieni i nie słyszałem jeszcze, żeby ktoś się jakoś niemiłą gadką do ciebie odezwał.

KW: Ty tym bardziej problemów z komunikacją nie masz, co pokazał twój wywiad po meczu. Dałeś się poznać polskim kibicom z bardzo profesjonalnej strony. Jak ciężko było opanować słowacki do takiego stopnia?

JK: Będąc na Słowacji 2,5 roku, to mi się wydaje, że każdy by już się potrafił dogadać. Ja już w Podbrezovej zaczynałem się uczyć. Jak przyszedłem, to akurat miałem wyjazd na obóz do Turcji, więc dwa tygodnie byłem z drużyną prawie cały czas. Próbowałem rozmawiać z nimi po słowacku, z niektórymi dogadywałem się już normalnie po tym czasie. Ciągle spędzałem z nimi czas i zapamiętywałem sobie, co mówią właśnie w takim kontekście pozaboiskowym, jak np. kolega gada z kolegą. Szybko mi wpadło, a tym bardziej że polski nie różni się tak bardzo od słowackiego, więc się cieszę, że tak szybko poszło.

KW: Fakt, że byłeś dobrze zaaklimatyzowany na Słowacji na pewno wpłynął na Dawida Kurminowskiego. Pomagałeś mu trochę?

JK: Nie, nie do końca. Dawid też już był wcześniej w Michalovcach, u nich są dwa języki, więc nie wiem, jak to tam u nich wyglądało. On przyszedł do drużyny rezerw, więc już tam potrafił normalnie rozmawiać z chłopakami, nie miał żadnego problemu z dogadaniem się.

KW: Wspomniałeś o koronawirusie. Jak to wygląda na Słowacji, restrykcje mocno dają wam się we znaki?

JK: Przed każdym meczem mamy badania, więc na pewno to. Druga to brak kibiców na trybunach. To też się zauważa, inaczej się trochę gra. Musimy też uważać na siebie, na każdym kroku nawet jak mamy wolne, żeby nie wchodzić tam, gdzie jest dużo ludzi, mieć maseczkę, dezynfekować ręce. Musimy na to używać, bo głupio, jakby ktoś z drużyny był pozytywny, więc musimy na to zachowywać szczególną ostrożność.

KW: Mógłbyś spróbować porównać treningi w Polsce, w Belgii i na Słowacji?

JK: W Polsce było to w miarę dawno. Patrząc na to realnie, jak wyjechałem do Belgii, to zobaczyłem, jak te treningi są bardziej techniczne, dużą uwagę przykłada się do techniki i taktyki. Jak przyjechałem do Anderlechtu, to podziwiałem chłopaków, jak oni do tego podchodzą, na takim luzie, jak bawią się tą piłką. Trenerzy zwracali uwagę na rozegranie, żeby nie wybijać piłki, grać krótko, nabrać tej odwagi. Fajnie, że mogłem się tego nauczyć i nabrać tej pewności siebie przy wyprowadzaniu piłki. To było widać po tym, jak przyjechałem, a jak wyjechałem z Anderlechtu. Byłem pewniejszy siebie.
Na Słowacji dużą uwagę przywiązują do podań. Też liczy się technika, na każdym treningu mamy podania, uczymy się grać piłką, utrzymywać się, konstruować sytuacje przez różne akcje kombinacyjne.
Przygotowujemy się pod rywala. Jak gramy z kimś, na kogo można grać długą piłkę, to przed meczem jesteśmy przygotowani na każdego przeciwnika.

KW: A jak ocenisz sam poziom ligi słowackiej?

JK: Jak dla mnie to dobra liga szczególnie dla młodszych zawodników tak jak ja albo większość mojej drużyny. Myśmy byli drudzy w rankingu FIFA, co do najmłodszej drużyny, więc to pokazuje, że to dobra liga do ogrania się, nauczenia się seniorskiej piłki.

KW: Macie młody zespół, a w tabeli przegrywacie jedynie z Dunajską Stredą (39 pkt) i Slovanem Bratyslava (44 pkt). Do tych pierwszych tracicie tylko 9 punktów. Celujecie w wicemistrzostwo?

JK: No jasne, chcemy być jak najwyżej w tabeli. Zawsze chce się skończyć jak najwyżej. Ale w tej rundzie głupio traciliśmy punkty z różnymi drużynami. Np. z Dunajską Stredą wygraliśmy, byliśmy pierwszą drużyną, która pokonała ich w tym sezonie, więc potrafimy grać z tymi lepszymi drużynami. Ze Slovanem zremisowaliśmy 2:2 u siebie, a w ostatnim meczu przegraliśmy 2:3, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry. To też pokazuje, że jesteśmy młodzi, ale nie boimy się grać z takimi drużynami, umiemy się im postawić.

KW: Trochę taki Ajax ligi słowackiej.

JK: Ja nas nie porównuje do żadnej drużyny. Staramy się patrzeć na siebie, na naszą drużynę. Nie przejmujemy się tym, że jesteśmy młodzi. Ktoś może powiedzieć, że brakuje nam doświadczenia, ale pokazujemy wszystkim, że nadrabiamy to bieganiem, charakterem i dajemy z siebie 100 procent.

KW: Co byś doradził 16-letniemu sobie?

JK: Cieszę się z tego, jak przebiega moja kariera. Mogłem się nadziać, jak odchodziłem z Anderlechtu, niektórzy mogą powiedzieć, że głupio tak iść za granicę do takiego klubu, przebywać w szkółce w Belgii i trafić do ligi słowackiej. Ja się cieszę, że podjąłem taką drogę, że nie rzuciłem się na głęboką wodę. W Anderlechcie nabrałem doświadczenia, stamtąd stopniowo, przeszedłem do ligi słowackiej, gdzie nauczyłem się seniorskiej piłki i cieszę się z takiej drogi.

KW: Co sprawiło, że zdecydowałeś o opuszczeniu Belgii?

JK: Miałem do końca kontraktu pół roku. Powiedziałem menadżerom, że w Anderlechcie to nadal u niektórych zawodników jeszcze juniorska piłka. Stwierdziłem z tatą, że fajnie byłoby wskoczyć do seniorskiej piłki. Widziałem też, jak Anderlecht bierze zawodników z młodzieżowych zespołów do pierwszej drużyny. Później szli na wypożyczenie i potem wracali. Menadżerowie powiedzieli mi, że mają dla mnie drużynę na Słowacji, że chcieliby, żebym tam trafił. Pojechałem zobaczyć, jak to wygląda i stwierdziłem, że to jest czas, żeby w końcu pograć w tych seniorach.

KW: No i był to dobry, jeśli nie bardzo dobry ruch.

JK: Tak, bardzo się cieszę, że tak to w końcu wyszło.

KW: Czy widzisz dla siebie miejsce w kadrze Jerzego Brzęczka na tę chwilę?

JK: To jeszcze nie ten moment. Nie patrzę na kadrę tak, że ja muszę już tam grać. Staram się pokazywać się trenerowi w klubie, żeby nabierać tych minut, żeby być w rytmie meczowym i wtedy okej, jeśli zauważy to selekcjoner — dostanę powołanie. Jak nie dostanę — okej, pracuję dalej. Staram się patrzeć bardziej na klub, żeby grać, i dopiero wtedy może to przynieść sukces.

KW: Czyli jeszcze nie było żadnych kontaktów w sprawie powołania?

JK: Nie, nie. Jak na razie to na spokojnie.

KW: Czy w głowie klaruje ci się jakiś plan na przyszłość, jeśli chodzi o karierę klubową?

JK: Mam kontrakt do 2023 roku z Żyliną, więc mam czas, żeby o tym pomyśleć. Ale na razie staram się zaliczać dobre występy, a jak się odezwie jakaś drużyna, to wtedy będę myślał. Nie myślę, gdzie chciałbym grać. Skupiam się na tym, co jest teraz, a nie na tym, co będzie za rok czy pół roku.

Rozmawiał: Kamil Walczak

Piękny gest Dejana Lovrena. Chorwat zobowiązał się pomóc ofiarom trzęsienia ziemi

We wtorek chorwacką miejscowość Petrinja nawiedziło potężne trzęsienie ziemi. Ofiarom klęski żywiołowej postanowił pomóc Dejan Lovren. Piłkarz udostępni za darmo swój hotel rodakom.

Trzęsienie ziemi, z którym zmierzyła się Petrinja miało magnitudę 6,4. Jak poinformował „Onet.pl” ognisko wstrząsów znajdowało się blisko Zagrzebia, na głębokość 10 km. Co więcej, był to jeden z najsilniejszych wstrząsów w historii Chorwacji.

„Moje miasto zostało całkowicie zniszczone, mamy martwe dzieci. To jest jak Hiroszima: połowa miasta przestała istnieć” – Powiedział po katastrofie burmistrz miasta, Darinko Dumbović.

Wielkie serce

Lovren nie zamierzał bezczynnie patrzeć na straty, jakie odnieśli jego rodacy. 31-latek posiada własny hotel na wyspie Pag. Budynek zapewni bezpieczne schronienie w sumie 16 rodzinom, gdyż tyle posiada miejsc.

„Drodzy mieszkańcy Petrinji, mam hotel w Novalji, gdzie mogę przyjąć 16 rodzin. Jeśli potrzebujecie czasowego zakwaterowania, skontaktujcie się ze mną. Rodziny z dziećmi mają pierwszeństwo” – Napisał Lovren w mediach społecznościowych.

VAR w telefonie i koniec gry. Absurd w lidze tureckiej

Podczas meczu Besiktasu z Sivassporem doszło do nietypowej sytuacji. Piłkarz gości otrzymał żółtą kartkę pod koniec pierwszej połowy za… pokazanie sędziemu powtórki na telefonie. 

Liga turecka to nie przelewki. Gorący klimat rozgrywek od zawsze zapewniali kibice na trybunach, jednak kiedy ich zabrakło, nie można mówić o jego zniknięciu. Piłkarze również potrafią skutecznie podgrzać atmosferę.

Hakan Arslan był w trakcie spotkania z Besiktasem wściekły na sędziego. Jego zdaniem arbiter podjął niesłuszną decyzję. Kapitan Sivassporu postanowił mu to udowodnić.

VAR w telefonie

W 45. minucie starcia przy wyniku 1:0 dla Besiktasu, Arsnal ruszył w kierunku ławki rezerwowych. 32-latek dopadł czym prędzej telefon, odszukał sytuację z wcześniejszej części gry i popędził do schodzącego z murawy sędziego. Arda Kadesler był zupełnie zaskoczony, kiedy kapitan gości wymachiwał mu komórką przed twarzą.

Zawodnik poza samym przedstawianiem kontrowersji dorzucił kilka słów. Arbiter mimo zdezorientowania długo się nie zastanawiał i pokazał awanturnikowi drugą żółtą kartkę. Arsnal zszedł z boiska kopiąc po drodze kilka razy w murawę i rzucając telefonem o ziemię. Tym samym 32-latek nie wyszedł już na drugą połowę meczu, a Besiktas dołożył dwie bramki i wygrał spotkanie 3:0.

 

Raków Częstochowa rozmawia z piłkarzem Manchesteru United. Polski talent może wrócić do Ekstraklasy

Łukasz Bejger w lutym 2019 roku trafił do Manchesteru United z Lecha Poznań. Przygoda 18-latka z Anglią może się jednak niedługo zakończyć. Portal „meczyki.pl” dowiedział się, że w sprawie powrotu do Ekstraklasy z młodym obrońcą ma kontaktować się Raków Częstochowa.

Stoper nie ma lekko na Wyspach. W wieku 16 lat „Czerwone Diabły” wykupiły go z Polski za 400 tysięcy funtów. Aktualnie gra w Premier League 2, w zespole do lat 23 Manchesteru United, gdzie nie radzi sobie najlepiej.

Polski talent ma problemy z regularnymi występami. Do tej pory rozegrał jedynie pięć meczów i zanotował asystę. Co gorsze, gra na prawej stronie obrony, a nominalnie jest stoperem. Przegrał rywalizację z młodszym od siebie Williamem Fishem oraz z nadzieją angielskiej piłki i kapitanem młodzieżówki, Tedenem Mengim.

Pomocna dłoń

Szansą dla dalszego rozwoju nastolatka wydaje się być jedynie transfer lub wypożyczenie. Bejger musi trafić do klubu, w którym, będzie regularnie grał i się rozwijał. Właśnie w tej roli zamierza wystąpić Raków Częstochowa.

Wicelider uważa 18-latka za olbrzymi talent i rozważa jego pozyskanie. Zakusy „Medalików” napędza perspektywa odejścia Kamil Piątkowskiego. Podstawowy obrońca był już kuszony przez Udinese, jednak klub odrzucił ofertę w wysokości 3 mln euro.

W Częstochowie chcą jego odejścia najwcześniej w przyszłym sezonie. Utrzymanie defensora zimą w zespole będzie jednak sporym wyzwaniem. W tym celu miałby zostać sprowadzony Bejger, który stanowiłby alternatywę dla jego odejścia.

Robert Lewandowski miał nie zostać piłkarzem roku! Zaskakujący gest Cristiano Ronaldo

Robert Lewandowski w niedzielę otrzymał kolejne wyróżnienie. Polak został wybrany piłkarzem roku na gali Globe Soccer Awards, która odbyła się w Dubaju. Napastnik wyprzedził m.in. Cristiano Ronaldo, który jednak zwyciężył w głosowaniu publiczności. Tuttosport rzuciło nowe światło na ostateczne rozstrzygnięcie.

Polak otrzymał 38 proc. głosów. Ronaldo wyprzedził go o 4 punkty procentowe i zyskał 42 proc. głosów kibiców. W niedzielę informowaliśmy, że o zwycięstwie napastnika Bayernu przesądził wybór jury, którzy stanowili 60 proc. całego głosowania.

Przeczytaj więcej o gali i rozdanych w Dubaju nagrodach

Piękny gest

Tuttosport rzuciło jednak nieco inną optykę na wyniki głosowania. Włoska gazeta wyznała, że pierwotnie piłkarzem roku miał zostać Cristiano Ronaldo. 35-latek wraz ze swoim agentem uznał jednak, że byłoby to niesprawiedliwe wobec kapitana reprezentacji Polski.

Skrzydłowy Juventusu osobiście ma uważać Lewandowskiego za najlepszego piłkarza ostatniego roku. Dlatego po omówieniu sprawy z Jorge Mendesem zdecydował się przekazać nagrodę Polakowi.

Słowa Lewandowskiego wywołały uśmiech u Ronaldo. Przyjmie zaproszenie do stolika?

Ostre słowa o Piotrze Zielińskim. „Musimy go bić po d***e”

Piotr Zieliński brylował w kilku ostatnich meczach Napoli. Pomocnik od lat uważany jest za jednego z najbardziej uzdolnionych technicznie polskich zawodników. Za grę w reprezentacji regularnie spadają na niego jednak ogromne głosy krytyki. W rozmowie ze „Sport”ostro na jego temat wypowiedział się Jacek Bąk.

Wielu dziennikarzy uważa, że 26-latek daje za mało w swoich występach w kadrze. Do tego grona dołączył ostatnio także Jacek Bąk. Były reprezentant Polski został poproszony przez „Sport” o skomponowanie swojego składu na Euro. W wyjściowej „jedenastce” pominął Zielińskiego i umieścił go na ławce rezerwowych.

„Musimy go bić po d***e”

Początkowo 47-latek zapomniał zupełnie o piłkarzu Napoli. W linii pomocy wspomniał natomiast o Jakubie Moderze czy Przemysławie Płachecie. Pojawił się także Kamil Grosicki, ale do tematu „Zielka” wrócił po chwili.

Były stoper uważa, że nie możemy dłużej czekać, aż pomocnik odpali w kadrze. Bąk wierzy, że piłkarz z takim talentem musi się przełamać, ale męczy go już jego wątła psychika.

„Musimy go bić po d***e, żeby coś zmienił w sobie. Psycholog, jazda na rowerze, obojętnie co… Problem leży w jego głowie, bo umiejętności posiada” – Podsumował 56-krotnego reprezentanta Polski.

Zobacz pokaz umiejętności Zielińskiego. Dwie „dziury” w meczu z Interem [WIDEO]

Powinien być liderem

Były kadrowicz nie neguje umiejętności pomocnika. Według niego 26-latek powinien być liderem reprezentacji, czego na razie wciąż nie pokazuje. Bąk ma nadzieję, że zacznie udowadniać to niebawem, bo nie możemy czekać na niego kilka kolejnych lat.

Jak na razie piłkarz Napoli w kadrze wystąpił 56 razy. W swoich dotychczasowych występach strzelił 6 bramek i zanotował 10 asyst. W reprezentacji zadebiutował w 2013 roku.

Dwóch nowych kandydatów na trenera PSG. Francuzi obrali włoski kierunek

24 grudnia świat obiegła informacja, że Thomas Tuchel przestanie pełnić funkcję trenera PSG. Od trzech dni po internecie krążą plotki na temat następcy Niemca w paryskim klubie.

Włoska alternatywa…

Początkowo nowym szkoleniowcem mistrza Francji miał być Mauricio Pochettino. „Marca” podała w niedzielę, że oprócz Argentyńczyka pojawił się jeszcze jeden kandydat w postaci Massimiliano Allegriego.

Włoch od 30 czerwca 2019 roku odpoczywa od trenowania. Wówczas rozstał się z Juventusem po 5-letniej współpracy. Łącznie przez ten czas poprowadził „Bianconerich” w 271 meczach. Wygrał 191 z nich, 41 zremisował i przegrał 39. Ze „Starą Damą” co sezon wygrywał mistrzostwo Włoch (2014/15-2018/19). Ani razu nie zdołał jednak wygrać Ligi Mistrzów.

…i to nie jedna

Jak poinformował Gianluca Di Marzio, włoski dziennikarz, do grona potencjalnych trenerów PSG doszła jeszcze jednak postać. Mowa o Thiago Mottcie, były piłkarzu paryżan.

Pomocnik występował w barwach mistrza Francji od 2012 roku. W swojej piłkarskiej karierze Włoch rozegrał dla „Czerwono-Niebieskich” 231 meczów. Wraz ze startem sezonu 2018/19 zakończył karierę i zajął się trenowaniem sekcji młodzieżowej. W dorobku trenerskim ma także 10 spotkań jako szkoleniowiec Genoi.

Warto dodać, że Motta w CV posiada dwukrotny triumf w Lidze Mistrzów. Zwycięstwo tych rozgrywek od lat najbardziej zaprząta głowę katarskim właścicielom PSG. Były pomocnik sięgał po puchar Europy w barwach FC Barcelony i Interu Mediolan.

Robert Lewandowski jest niemożliwy! Polak znowu wybrany piłkarzem roku

Rok powoli dobiega końca, a Robert Lewandowski nie zwalnia tempa. 32-latek zgarnął właśnie kolejną prestiżową nagrodę. Tym razem wybrano go piłkarzem roku podczas gali Globe Soccer Awards w Dubaju.

Zadecydowało jury

Kilka dni temu informowaliśmy o wynikach głosowania publiczności. Wówczas przewagę nad Lewandowskim miał Cristiano Ronaldo. Portugalczyk zebrał 42 proc. głosów od kibiców. Napastnik Bayernu otrzymał 38 proc. Na korzyść naszego rodaka zadziałały wybory jury.

„To trofeum znaczy dla mnie bardzo dużo. Razem z drużyną dokonaliśmy rzeczy wielkich. Dziękuję trenerowi i rodzinie, która była dla mnie bardzo cierpliwie. Chciałbym podziękować też mojemu ojcu, który już nie żyje. Marzenia się spełniają, a ja marzyłem o wielkich, pełnych stadionach. To wielka przyjemność znaleźć się w gronie takich legend jak Cristiano Ronaldo i Leo Messi” – Powiedział Lewandowski w przemówieniu po odebraniu nagrody.

Wyróżnienie dla piłkarza roku jest przyznawane na gali od 2011 roku. Jako pierwszy zdobył ją Cristiano Ronaldo. Portugalczyk powtórzył to w 2014, 2016, 2017, 2018 i 2019 roku. Oprócz 35-latka statuetkę odbierali: Radamel Falcao (2012), Franck Ribery (2013) i Leo Messi (2015).

Inne nagrody

Na gali przyznano również nagrody w innych kategoriach. Między innymi wybrano trenera i klub roku (Hansi Flick i Bayern Monachium) czy najlepszego piłkarza i klub 20-lecia (Cristiano Ronaldo i Real Madryt). Z kolei trenerem ostatnich 20 lat został obwołany Pep Guardiola.

Ibrahimović nie chce Złotej Piłki. „Jestem zawsze na szczycie”

Zlatan Ibrahimović jest wielkim piłkarzem. Przez lata zapisał się w historii futbolu, jako jeden z najlepszych napastników na świecie. Szwedowi w CV brakuje jednak dwóch najważniejszych trofeów. Indywidualnie — Złotej Piłki, drużynowo — Ligi Mistrzów. O braku tego pierwszego opowiedział w wywiadzie dla „Sportweek”.

39-latek wrócił w styczniu do Mediolanu. Ze szwedzkim liderem na czele AC Milan zakończył rundę jesienną Serie A na miejscu lidera Serie A. Co więcej, „Rossoneri” pozostają jedyną niepokonaną drużyną w TOP 5 lig europejskich w tym sezonie.

W sukcesie mediolańczyków olbrzymią rolę odegrał Ibrahimović. Mimo kontuzji, z którą Ibrahiović zmaga się od końcówki listopada, w 6 meczach ligowych zdołał strzelił 10 bramek. Tym samym przez długi czas znajdował się na 1. miejscu klasyfikacji strzelców Serie A. Na ten moment Szwed spadł na 3. pozycję. Wyprzedzili go tylko Romelu Lukaku (11 goli) i Cristiano Ronaldo (12 goli).

Ojciec sukcesu

39-letni napastnik przyznaje, że jest dumny z drużyny. Szwed uważa, że w pełni zasłużyli na gratulacje, które płyną od ekspertów, dziennikarzy i kibiców. Milan z „Ibrą” i Piolim na czele wykonali świetną robotę w 2020 roku.

„Ja nigdy o nic nie proszę. To ja przynoszę prezenty wszystkim moim 27 dzieciom. Dwoje jest w Szwecji, a pozostałe 25 w Milanie. Zasłużyliśmy na wielkie gratulacje za 2020 rok. Nie wiem, czy to dzięki mnie. Kiedy przyjechałem w styczniu, Milan był dwunasty, teraz jesteśmy częścią czołówki. Cały czas udowadniamy naszą wartość i musimy to kontynuować” – Przyznał Ibrahimović w rozmowie ze „Sportweek”.

„Zrobiłem wiele. Najważniejsze jest to, że robię różnicę na boisku. Dla wielu wydaje się niemożliwe, abym ja, prawie dwa metry wzrostu, był w stanie zrobić to, co robię. Kiedy byłem chłopcem, chciałem być tak kompletny graczem, jak to tylko możliwe. Nie chciałem być dobry tylko w dryblingu czy uderzeniach głową. Chciałem być najlepszy pod każdym względem. Kiedy coś robię, muszę to osiągnąć. Kiedy jestem na boisku, jestem skupiony na 200 procent i oczekuję tego samego od wszystkich kolegów z drużyny. Żarty zostawiamy na później” – Dodał.

W Szwecji jest ceniony bardziej

Mimo świetnych liczb, jakie napastnik Milanu wykręcał w trakcie swojej kariery, nigdy nie otrzymał Złotej Piłki przyznawanej przez „France Football”. 39-latek wyznał, że bardziej od tego wyróżnienia ceni sobie te, które przyznawane są w ojczyźnie. „Guldbollen” to nazwa nagrody dla najlepszego piłkarza roku w Szwecji. Ibrahimović zgarnął ten tytuł aż 12 razy.

„Nie zamieniłbym moich 12 Guldbollen na jedną Złotą Piłkę. Dlaczego? Ponieważ dla mnie te nagrody oznaczają ciągłość” – Wyznał.

„Widziałem wielu, którzy wygrali mundial, mistrzostwa Europy, Ligę Mistrzów, a nawet Złotą Piłkę, mieli wspaniały, fantastyczny rok, a potem zniknęli. Ja zaś jestem w grze od 25 lat. Zawsze na szczycie. Niczego bym nie zamienił za Złotą Piłkę, bo to jest jak jednorazowy nokaut, szczęśliwy strzał. Ja robię różnicę przez wiele lat” – Powiedział na zakończenie.

 

Wielka kasa dla Sunderlandu! Majątek 22-letniego właściciela wzbudza wielkie nadzieje

Sunderland zmienia właściciela! Klub zostanie przejęty przez Kyrila Louisa-Dreyfusa. Majątek rodziny 22-latka wyceniany jest na około 2 miliardy funtów. Czy to będzie nowy początek w historii „Czarnych kotów”?

Drużyna ze Stadium of Light aktualnie występuje w League One, czyli na 3. poziomie rozgrywkowym w Anglii. W przeszłości 6-krotnie zdobywali mistrzostwo kraju (1892, 1893, 1895, 1902, 1913 i 1936 rok). Ostatni raz w Premier League występowali w sezonie 2016/17.

Nowy początek

Zmiana właściciela może oznaczać dla Sunderlandu swoisty restart. Kibicom „Czarnych kotów”  marzy się oczywiście powrót do gry na najwyższym szczeblu. Zważywszy na 141-letnią historię klubu na nowego właściciela może spaść ogromna presja. On zdaje się być tego jednak świadomy.

„Kupując Sunderland, biorę na siebie odpowiedzialność za rozwój i dbałość o przyszłość klubu. Chcemy stworzyć drużynę grającą atrakcyjny futbol i kochaną przez kibiców, których wsparcie będzie kluczowe dla naszego sukcesu. Jestem przekonany, że razem jesteśmy w stanie przywrócić Sunderland na szczyt angielskiego futbolu” – Mówił 22-latek.

Dotychczasowy właściciel zgodził się na sprzedaż klubu już w listopadzie. Następnie, po kolejnych sześciu tygodniach negocjacji przygotowano wszystkie dokumenty gotowe do podpisania. Louis-Dreyfusa czeka tylko na zaakceptowanie transakcji przez EFL. Jeśli federacja zgodzi się na transakcję, to 22-latek zostanie nowym prezesem i w większości właścicielem Sunderlandu.

W XIX wieku rodzina młodego inwestora założyła firmę zajmującą się rolnictwem i przetwórstwem żywności, a także spedycją międzynarodową. Co ciekawe, matka chłopaka jest mniejszym udziałowcem… w Olympique Marsylia! 22-latek jest dziedzicem majątku wycenianego prawie na 2 miliardy funtów. Jego ojciec zmarł w 2009 roku.

Dziennikarze zachwyceni Bednarkiem. Polak zaliczył najwięcej interwencji w meczu z Fulham

W sobotę Southampton bezbramkowo zremisowało z Fulham. Spory udział przy czystym koncie „Świętych” miał Jan Bednarek. Stoper został wybrany także piłkarzem meczu przez „Sky Sports”.

Przewaga gości była widoczna gołym okiem. Podopieczni Ralpha Hasenhutla zdominowali gospodarzy, jednak nie potrafili wykorzystać mnożących się okazji. W zachowaniu czystego konta duży udział miał Jan Bednarek. Angielscy dziennikarze odnotowali dobry występ stopera po spotkaniu.

Lider defensywy

„Sky Sports” przyznało Polakowi „ósemkę” w dziesięciostopniowej skali w pomeczowych ocenach. Obrońcę wybrano także najlepszym graczem na boisku.

„Pod nieobecność Jannika Vestergaarda, który przez co najmniej cztery tygodnie będzie wykluczony z gry z powodu kontuzji kolana, ważne było, aby Bednarek zaprezentował się jako regularny środkowy obrońca obok powracającego Jacka Stephensa. Dzięki świetnej postawie Polaka Fulham zdołał oddać na bramkę tylko jeden celny strzał w całym meczu” – Komplementowali 24-latka redaktorzy.

„Reprezentant Polski zaliczył osiem udanych interwencji, więcej niż jakikolwiek inny zawodnik „Świętych”, a podopieczni Hasenhuttla wyrównali klubowy rekord siedmiu kolejnych wyjazdowych meczów Premier League bez porażki” – Wyliczyli.

Oprócz „Sky Sports” oceny przyznało między innymi BBC. Według angielskiej stacji Bednarek nie był MVP meczu. Przyznali mu ocenę 6,93, a lepiej ocenili Jamesa Warda-Prowse’a oraz Kyle’a Walkera-Petersa.

Szczegółowa analiza Mourinho sprzed 15 lat wyciekła do internetu. Ronaldinho: „To notoryczny oszust”

W 2006 roku Chelsea spotkała się z FC Barceloną w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Jose Mourinho prowadził wówczas „The Blues”, a przygoda w Champions League zakończyła się na Blaugranie. Do internetu wyciekła analiza zespołu z Katalonii, którą przeprowadził Portugalczyk przed pierwszym meczem.

Chelsea i Barcelona mają do siebie szczęście. W sezonie 2004/05 obie drużyny także trafiły na siebie po fazie grupowej. Wówczas lepszy okazał się Mourinho, ale w kolejnej edycji nie było tak różowo. To właśnie raport sprzed tego spotkania trafił do internetu.

Trener przeprowadził analizę wraz ze swoim ówczesnym asystentem, Andre Villasem-Boasem. Portugalczycy dokładnie opisali grę rywali oraz dokonali porównania z meczem z zeszłego sezonu. W raporcie rozłożono sposób gry poszczególnych zawodników, a także przeanalizowano warianty stałych fragmentów gry.

Analiza gry FC Barcelony

„Zespół ustawiony w formacji 4-3-3. W porównaniu do zeszłego roku drużyna poprawiła agresję w fazie przejścia do ataku, jednak z drugiej strony jest dużo słabsza w charakterystycznej dla niej grze pozycyjnej i jest bardzo uzależniona od kreatywności Messiego oraz Ronaldinho. Chociaż to tylko pierwszy mecz, to na pewno będą chcieli strzelić gola. Popełniają bardzo dużo błędów w pierwszej fazie ataku, jednak w trzeciej i czwartej są zabójczo skuteczni. Nieustannie wymuszają rzuty wolne i karne” – Zapisano w raporcie.

Analiza gry FC Barcelony

Ronaldinho: „To notoryczny oszust”

Ciekawe jest to, jak Mourinho z asystentem opisali kluczowych dla Barcelony piłkarzy. Na tapet wzięto przede wszystkim kapitana, Carlesa Puyola, Ronaldinho oraz Leo Messiego.

  • Carles Puyol: Bardzo agresywny, ale też łatwo ulega emocjom. Wykłóca się z sędziami, bardzo często prowokuje. Chociaż potrafi przewidywać wydarzenia na boisku, to popełnia błędy w ustawieniu (wychodzi z napastnikiem do linii pomocy) i nie jest najlepszym liderem (chce łapać na spalonego, gdy nie jest to możliwe). Bardzo często gra ciałem, wykorzystując swoją siłą, więc możemy wykorzystać to do szukania kontaktu i wymuszania fauli. Bardzo dobry i skuteczny w grze głową.

  • Ronaldinho: Umiejętności techniczne pozwalają mu na zgubienie rywala przy pierwszym kontakcie z piłką. Nie boi się wchodzić w pojedynki z bocznymi obrońcami. Schodzi do środka, by uderzyć na bramkę lub biegnie do linii końcowej, by dośrodkować. Dużo groźniejszy, gdy tworzy przestrzeń między liniami i wyciąga z pozycji środkowego obrońcę. Lubi zagrywać do Eto’o i Messiego lub wbiegającego z głębi pomocnika. Bardzo słaby w przejściu z ataku do obrony i w fazie defensywnej. To notoryczny oszust, łatwo upada.

  • Lionel Messi: Jakość + szybkość, ale korzysta niemal zawsze tylko z lewej nogi. Dokładnie takie same zachowania jak Ronaldinho. Zachęca drużynę do ataku poprzez długie posiadanie piłki, doskonały w pojedynkach. Jeśli jest możliwość sfaulowania go przed polem karnym, róbmy to jak najszybciej i jak najdalej od bramki. Właśnie wrócił po kontuzji.

Analiza gry FC Barcelony

Analiza gry FC Barcelony

Po czasie wiemy, że to zachęta do agresywnego grania w stosunku Messiego zgubiła londyńczyków. Chelsea na Stamford Bridge już od 37. minuty grała w „10” po tym, jak czerwoną kartkę zobaczył Asier del Horno. Drużyna Jose Mourinho przegrała spotkanie 1:2, a mecz rewanżowy na Camp Nou zakończył się remisem 1:1. Barcelona wygrała tamtą edycję Ligi Mistrzów w finale pokonując Arsenal.

 

To nie koniec nagród dla Lewandowskiego! Polak z następnym wyróżnieniem

Robert Lewandowski rok 2020 z pewnością może zaliczyć do udanych. Tydzień temu został najlepszym piłkarzem mijających 12 miesięcy, a w sobotę 26 grudnia wygrał w 63. ankiecie Polskiej Agencji Prasowej na najlepszego sportowca roku w Europie. 

O włos

Polski napastnik w głosowaniu uzyskał 180 punktów. Na drugim miejscu znalazł się Lewis Hamilton. Mistrz świata Formuły 1 zgromadził o cztery „oczka” mniej od naszego snajpera. Podium zamknął szwedzki tyczkarz, Armand Duplantis.

Przypomnijmy, że 32-latek w zeszłym sezonie zgarnął wszystko. Wraz z Bayernem Monachium sięgnął po potrójną koronę, a sam był królem strzelców Bundesligi, Pucharu Niemiec i Ligi Mistrzów. Polak wygrał także plebiscyt FIFA The Best.

W tym sezonie również bryluje skutecznością. Po 13 kolejkach w niemieckiej lidze ma już 17 goli na koncie. Tym samym prowadzi nad 2. Erlingiem Haalandem aż siedmioma trafieniami. W Lidze Mistrzów strzelił na razie trzy bramki.

Nie jest sam

Robert Lewandowski nie jest w tym roku jedynym Polakiem w czołowej „10”. Oprócz „Lewego” na 9. miejscu uplasowała się Iga Świątek. Triumfatorka tegorocznego turnieju wielkoszlemowego French Open w Paryżu uzyskała 32 punkty.

Warto odnotować, że napastnik Bawarczyków jest dopiero trzecim Polakiem wygrywającym ten plebiscyt. Wcześniej dokonał tego Zdzisław Krzyszkowiak i Irena Szewińska. Biegacz długodystansowy wygrał pierwszą edycję ankiety z 1958 roku. Z kolei mająca w swoim dorobku siedem medali olimpijskich sprinterka, triumfowała w 1966 i 1974 roku.