Kolejny przeciek na temat Złotej Piłki. Lewandowski na podium, ale jedynie drugi…

Kolejne doniesienia sugerują, że Robert Lewandowski w tym roku także nie wygra Złotej Piłki. Według nowych informacji zwycięstwo w plebiscycie odniesie Leo Messi. Polak natomiast ma się znaleźć na podium. 

Galę Złotej Piłki zaplanowano na 29 listopada. Głosowanie na najlepszego piłkarza 2021 roku „France Football” zakończyło natomiast pod koniec października. Oficjalnie tylko redakcja francuskiego dziennika wie, kto zdobędzie za niecały tydzień statuetkę w Paryżu. Pojawiają się jednak różne przecieki, dotyczące końcowych wyników.

Lewandowski drugi?

Jakiś czas temu takie plotki opublikował Francesco Aguilar. Dziennikarz zdradził wówczas, że Lionel Messi otrzymał już wiadomość o tym, że wygrał Złotą Piłkę. Jego informacje potwierdziła także portugalska telewizja „RTR”. Zdementował je jednak redaktor naczelny „France Football”, a więc Pascal Ferre.

Na pewien czas przecieki ustały, lecz teraz pojawiły się kolejne. Tym razem Sergio Gonzalez w programie „Mas Que Pelotas” stwierdził, że wie, kto otrzyma nagrodę dla najlepszego piłkarza tego roku. Również wskazał nazwisko Leo Messiego.

– Messi został już poinformowany, że jest zwycięzcą kolejnego plebiscytu Złotej Piłki. Robert Lewandowski będzie drugi – ogłosił.

Podolski wbija serię szpilek Legii i wywołuje burzę. Juras: „Hej, jesteś debilem”

Ostatnie zwycięstwo Górnika Zabrze nad Legią Warszawa nadal rozgrzewa polskie media. Dla mistrzów Polski była to siódma porażka z rzędu w tym sezonie Ekstraklasy. Z wygranej wyraźnie cieszył się Lukas Podolski, który w tym spotkaniu strzelił swojego pierwszego gola w lidze. Radości nie pozostawił jednak tylko na boisku, a zaczął nią emanować także w social mediach, co spowodowało małą burzę. 

W minioną niedzielę byliśmy świadkami bardzo dobrego meczu. Górnik Zabrze pokonał po emocjonującym widowisku Legię Warszawa (3-2). Bramka dla gospodarzy padła w ostatniej minucie doliczonego czasu gry, ale wcześniej mieliśmy mnóstwo zwrotów akcji, od powrotu Legionistów do remisu, aż do ostatecznej porażki.

Przełamanie i seria wpisów

Był to wyjątkowy wieczór dla Lukasa Podolskiego, autora drugiej bramki dla Górnika. 36-latek tym samym zdobył w końcu swojego pierwszego gola w Ekstraklasie od transferu do Zabrza. Cieszył się na boisku, zaś poza nim nie oszczędził sobie wbić kilka szpilek kibicom Legii.

Zaczęło się niewinnie. Od razu po spotkaniu umieścił w mediach społecznościowych zdjęcie transparentu sympatyków „Wojskowych” z podpisem: „Chociaż w Zabrzu śmierdzi i bieda, za Legią na wyjazd jechać trzeba. 21.11”. Podolski dopisał w opisie krótkie: „Miło, że byliście w Zabrzu” z emotką buziaka.

Na tym się jednak nie skończyło. W poniedziałkowy wieczór Podolski ponownie przypuścił w social mediach atak na Legię, publikując tym razem całą serię wpisów. Tym razem wrzucił post „Nieznanych Sprawców”, a więc grupy kibiców mistrzów Polski, umawiających się na wyjazd do Zabrza. Opis uderzał w Górnika, na co odpowiedzał „Poldi”.

– Drodzy Kibice, w chłodny jesienny listopadowy wieczór „ugościliśmy” w Zabrzu Legię Warszawa. Powietrze było czyściutkie, pachniało jedynie miłością do Górnika Zabrze, wyrażoną przez 23 tysiące najlepszych kibiców pod słońcem… – pisał mistrz świata z 2014 roku.

– Górnik jak na gospodarza przystało, obdarował spadających z królewskiego stolca, upojonych czajkowym fetorem kibiców Legii, trzema ciosami. Ukąsił Janża, Podolski i Kubica. Ohh, co to był za wieczór w mieście, w którym nie ma Wawelu ani Długiego Targu, ani gotyckiego rynku… – dodał.

– Ale co jest w Zabrzu? Zwycięstwo! 3 punkty, i 3 strzelone Legii bramki. I na nic frustracja i wyzwiska kibiców Legii. Górnik zwyciężył, a Legia przegrała. Dziękuję Wam za ostatni list, z radością odpowiadam i zapraszam na kolejną wizytę w Zabrzu… – podsumował wywód.

Konsekwencje

Wpisy Podolskiego wywołały spore poruszenie na Twitterze. Kibice Górnika głównie pozytywnie wypowiadali się o zamieszczonych przez zawodnika postach, lecz nie brakowało także krytyków. W wątpliwość słuszności tego typu zachowań poddał Marek Wawrzynowski, dziennikarz „Wirtualnej Polski”.

– Poldi chyba oddał konto miejscowym kibicom. Pewnie komuś się to spodoba, ale czy profesjonalny piłkarzy powinien tak budować swoją pozycję? Wolałbym, żeby strzelał regularnie bramki, na razie jego dorobek w ESA to 10 meczów 1 bramka, 1 asysta. Mizernie – napisał.

Krytycznie wypowiedział się także Łukasz „Juras” Jurkowski. Spiker Legii oraz zawodnik MMA ostro odpowiedział na wpisy 36-latka.

– Hej Podolski, jesteś debilem. Chyba, że nie masz kontroli nad prowadzeniem konta w SM. Zatrudniając takiego barana potwierdzasz moją tezę – podsumował w poniedziałkowy wieczór.

– Sportowiec klasy światowej powinien być odpowiedzialny również poza areną rywalizacji. Brak szacunku dla rywala na poziomie rynsztoku świadczy o braku tej klasy. Jaranie się tym o równej jego głupocie. Nie przypominam sobie, abym propsował takie coś w Legii – dodał następnego dnia.

Messi podtrzymuje, że chce wrócić do FC Barcelony. Ma konkretny pomysł na swoją rolę

Leo Messi, odchodząc do Paris Saint-Germain, zapewniał, że chce wrócić do FC Barcelony. Argentyńczyk na łamach „Marki” ponownie potwierdził swoje słowa. 34-latek ocenił także zatrudnienie Xaviego w Blaugranie. 

Przed startem sezonu 2021/22 w Katalonii wrzało od sagi z Leo Messim. Przez kilka tygodni nie było wiadome, czy Argentyńczyk podpisze nowy kontrakt z Barceloną, przez jej problemy finansowe. Ostatecznie zasady La Liga nie pozwoliły mu odnowić umowy, wobec czego musiał opuścić Camp Nou. Zdecydował się na przejście do PSG, jednak zapewnił, że wróci jeszcze do Barcelony.

Nic się nie zmieniło

Messi udzielił ostatnio rozmowy „Marce”. Na łamach hiszpańskiego dziennika zapewnił, że w dalszym ciągu chciałby wrócić na Camp Nou. Nie dopowiedział natomiast, w jakiej roli widzi się w tam po powrocie.

– Zawsze mówiłem, że wrócę do Barcelony, ponieważ to jest mój dom i chcę pomóc klubowi. Jeśli będę mógł zrobić, to co mam na myśli, to chciałbym wrócić – przyznał.

– Nie wykluczam powrotu Messiego i Iniesty, choć myślę, że nie odbędzie się to w roli piłkarzy – mówił z kolei jakiś czas temu Joan Laporta. 

Zbawienie Barcy?

Jakiś czas temu z Barceloną rozstał się z kolei Ronald Koeman. Holender po fali dramatycznych wyników został zwolniony, zaś Blaugranę objął Xavi. Powrót Hiszpana na Camp Nou wzbudził wielkie emocje wśród kibiców, którzy wiążą teraz z klubem nowe nadzieje. Podobnie uważa Leo Messi.

– Xavi jest trenerem, który ma dużą wiedzę i od dziecka doskonale zna Barcelonę. Jest bardzo ważną osobą dla młodych ludzi i nie mam wątpliwości, że jest tym, który sprawi, że Barcelona będzie się dzięki niemu bardzo rozwijać – stwierdził 6-krotny zdobywca Złotej Piłki.

Barcelona pod wodzą Xaviego wygrała już swój pierwszy mecz. W derbowym spotkaniu pokonali Espanyol (1-0). W najbliższy wtorek zmierzy się natomiast z Benficą w meczu 5. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Nagelsmann odniósł się do afery z „Lewym” po meczu z Węgrami. „Nie dostanie wiele czasu na odpoczynek”

Zbliża się zakończenie fazy grupowej Ligi Mistrzów. We wtorek rozegra się piąta kolejka zmagań elitarnych europejskich rozgrywek. W niej między innymi zagrają Bayern Monachium i Dynamo Kijów. Przed tym spotkaniem Julian Nagelsmann odniósł się do ostatniej nieobecności Roberta Lewandowskiego w meczu z Węgrami. 

Przypomnijmy, że 15 listopada w Warszawie Polacy kończyli eliminacje do mistrzostw świata. Na „do wiedzenia” podopieczni Paulo Sousy przegrali z Węgrami (1-2). Jeszcze przed spotkaniem ogłoszono, że z „Madziarami” nie zagra Robert Lewandowski.

„Dobrze, że miał przerwę”

To wywołało masę niezadowolenia i spekulacji. Do mediów zaczęły wypływać kolejne doniesienia o powodach absencji kapitana „Białol-Czerwonych”. Do sprawy odniósł się także Julian Nagelsmann, który uważa, że przerwa dobrze zrobiła 33-latkowi.

– Omówiono to z drużyną narodową. Kontrola obciążeń jest ważna również dla „Lewego”. Eric Choupo-Moting przebywa na kwarantannie i Robert nie dostanie teraz zbyt wielu czasu na odpoczynek. Dobrze, że miał przerwę na kadrze – stwierdził szkoleniowiec, zapytany na konferencji przed meczem z Dynamem. 

Dramatyczne sceny we Francji. Payet dostał w głowę butelką. Mecz przerwano po kilku minutach gry

We Francji ponownie dochodzi do dantejskich scen. Mecz Olympique Lyon z Olympique Marsylią został przerwany, po tym jak Dimitri Payet dostał w głowę butelką. Do incydentu doszło zaledwie pięć minut po rozpoczęciu spotkania…

W hicie 14. kolejki Ligue 1 miało dojść do starcia Lyonu z Marsylią. W składzie gości od początku mecz rozgrywał Arkadiusz Milik, lecz za dużo piłkarze obu ekip się nie nagrali.

Już w trzeciej minucie w stronę zawodników rzucano z trybun różne przedmioty. Dimitri Payet, który podchodził akurat do rzutu rożnego, dostał butelką prosto w głowę. Francuz padł na murawę, gdzie udzielano mu pomocy.

Sędzie oczywiście natychmiastowo przerwał mecz, zaś zawodnicy zeszli do szatni. Payet także zdołał opuścić murawę. Do głowy przykładano mu natomiast lód.

Kamery nagrały, jak Jędrzejczyk naskoczył na Slisza. Kapitan Legii był wściekły [WIDEO]

Górnik Zabrze w szalonych okolicznościach pokonał na własnym boisku Legię Warszawa (3-2). Bramkę na wagę zwycięstwa strzelił w doliczonym czasie gry Krzysztof Kubica, który chwilę wcześniej… zrobił to samo. Wówczas jednak jego trafienie anulował VAR. Kamery nagrały natomiast reakcję Artura Jędrzejczyka, która nie przystoi kapitanowi drużyny. 

Mecz w Zabrzu opiewał w masę, masę emocji. Od dwubramkowego prowadzenia Górnika, po wyrównanie i przewagę Legii, aż do ostatecznego ciosu zadanego przez gospodarzy. Bramka na wagę wygranej padła bowiem dopiero w ostatniej minucie doliczonego czasu gry.

Nim jednak do tego doszło, autor zwycięskiego gola, Krzysztof Kubica także umieścił piłkę w siatce Legii. Trafienie anulował natomiast system VAR. Sposób, w jaki rywale przedarli się jednak pod bramkę „Wojskowych” nie spodobał się kapitanowi drużyny, Arturowi Jędrzejczykowi.

Kamery nagrały, jak 34-latek zwrócił się w stronę Bartosza Slisza ze wściekłością w oczach. Stoper krzyczał coś do młodszego kolei i wymachiwał ręką. Uspokoić go musiał Josue. „Jędza” za swoje niesportowe zachowanie w stosunku do kolegi z drużyny otrzymał żółtą kartkę.

Luis Enrique zapytany o pracę w Manchesterze United. Hiszpan zmiażdżył odpowiedzią

Ole Gunnar Solskjaer pożegnał się z Manchesterem United po ostatniej kompromitującej porażce z Watfordem (1-4). Obecnie obowiązki trenera „Czerwonych Diabłów” przejął Michael Carrick, lecz taki stan rzeczy nie utrzyma się za szybko. Władze klubu rozglądają się bowiem za innym szkoleniowcem, na którego jednym z kandydatów miał być Luis Enrique. Selekcjoner reprezentacji Hiszpanii jasno zdementował jednak te informacje. 

Solskjaer został zwolniony w sobotę, po porażce z Watfordem (1-4). Wcześniej Manchester United przegrał derbowe spotkanie z Manchesterem City. Wcześniej zdarzały się już podobne wpadki. Jakiś czas temu ulegli, chociażby Liverpoolowi, aż 5-0.

Prima Aprilis

Media po zwolnieniu Norwega niemal natychmiastowo zarzuciły nas falą nazwisk potencjalnych nowych szkoleniowców Manchesteru. Najgłośniejszym był prawdopodobnie Luis Enrique, który prowadzi obecnie reprezentację Hiszpanii. Selekcjoner „La Furja Roja” dosadnie skomentował jednak te plotki, jednocześnie je dementując.

– Czy dzisiaj jest Prima Aprilis? – zapytał w rozmowie z „La Sexta”.

Reakcja Enrique nie mogła być właściwie inna. Selekcjoner zakwalifikował się wraz z kadrą Hiszpanii na mundial w Katarze i wiadomo, że chce poprowadzić na nim swoją drużynę. Decyzja o odejściu i przejęciu Manchesteru United byłaby zatem co najmniej dziwna.

 

 

Puchacz ponownie mówi o sytuacji w Unionie Berlin. „Zasługuję, żeby zacząć grać”

Tymoteusz Puchacz, mimo sporej pewności siebie, gdy odchodził z Lecha Poznań, zupełnie nie radzi sobie w Unionie Berlin. Do tej pory nie zagrał ani minuty na poziomie Bundesligi, a jedyne szlify zbierał w meczach Ligi Konferencji. Po ostatnim spotkaniu z Herthą (2-0) Polak ocenił swoją sytuację w nowym zespole. 

22-latek zdecydowanie nie należy do ulubieńców Ursa Fischera. Póki co nie miał okazji zadebiutować w Bundeslidze. Szkoleniowiec stawia na niego jedynie w meczach Ligi Konferencji, w których Puchacz uzbierał sześć występów (licząc kwalifikacje). Zanotował w nich dwie asysty.

Co dalej?

Sytuacja Puchacza nie zmieniła się także w ostatnim meczu z Herthą, wygranym przez Union 2-0. Polak ponownie nie znalazł się nawet w kadrze gospodarzy. Po ostatnim gwizdku udzielił krótkiej rozmowy Mateuszowi Borkowi, na antenie Viaplay.

– Na ten moment gram na razie wszystkie mecze w Lidze Konferencji. Ja nie mogę nic zrobić oprócz ciężkiego treningu i w tych meczach, w których gram, staram się pokazywać, że zasługuję na to, żeby zacząć grać. I mam nadzieję, że tak będzie jak najszybciej – wyznał dziennikarzowi. 

– Trener? Dużo rozmawiamy. (…) Cały czas dochodzą do mnie informacje, że mam być spokojny, trenować i nie patrzeć na to, jak na razie sytuacja wygląda. Uzbrajam się w cierpliwość i tak też robię – stwierdził Puchacz.

–  To jest bardzo ciężka sytuacja, bo w ogóle inaczej to sobie wyobrażałem. Ja mam zupełnie inne ambicje, także mi jest z tym bardzo ciężko, ale muszę sobie z tym radzić i sobie z tym poradzę. To nie jest pierwsza taka sytuacja, gdzie nie gram i według kogoś nie pasuje, a zawsze to jakoś wychodzi na moją korzyść. Zrobię wszystko i teraz też wyjdzie na moją korzyść – podsumował 22-latek.

Sebastian Szymański bawi się w Rosji! Gol, asysta pierwszego i drugiego stopnia [WIDEO]

Świetny występ Sebastiana Szymańskiego! Dynamo Moskwa z Polakiem w składzie do przerwy rozbija Arsienał Tuła aż 4-0. Nasz pomocnik miał udział przy trzech bramkach dla swojej drużyny!

Szymański w 15. minucie otworzył wynik spotkania. Popisał się ładnym, płaskim strzałem sprzed pola karnego.

https://twitter.com/KatherineAFC/status/1462419092061794305

Dalej to już tylko kolejne popisy 22-latka. W 22. minucie zaliczył asystę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, zaś kilka minut później zaliczył asystę… drugiego stopnia.

https://twitter.com/KatherineAFC/status/1462420169737842688

Jakub Świerczok z dubletem w lidze japońskiej! Dwa identyczne trafienia [WIDEO]

Nagoya Grampus w sobotę wygrało na wyjeździe z Gamba Osaka (3-1). W drużynie gości wystąpił Jakub Świerczok, który ustrzelił dublet. 28-latek ma w tym sezonie siedem trafień w klasyfikacji strzelców ligi japońskiej. 

Zarówno pierwszego, jak i drugiego gola Polak strzelił w niemal identyczny sposób. Piłkę wyłożył mu dwukrotnie Yuki Soma, zaś snajper posłał ją w prawy róg bramki, płaskim strzałem. Oba trafienia Świerczoka możecie zobaczyć w linku poniżej.

https://www.youtube.com/watch?v=8gNGyp8WxPA

Licząc wszystkie rozgrywki były napastnik Piasta Gliwice wystąpił w 20 spotkaniach Nagoya Grampus. Wraz z rozgrywkami Azjatyckiej Ligi Mistrzów i krajowym pucharem ma już na koncie 12 bramek.

„Nigdzie nie czuł takiej atmosfery. Nawet na Wembley”. Cash ocenił grę na PGE Narodowym

Matty Cash w przegranym meczu z Węgrami (1-2) zadebiutował w pierwszym składzie reprezentacji Polski. Dla 24-latka było to niezwykle ważne przeżycie, o czym świadczy, chociażby moment odśpiewywania hymnu. Siostra zawodnika Aston Villi, Hannah także podkreśla, jak bardzo jej bratu zależało na grze dla „Biało-Czerwonych”.

Cash polski paszport odebrał tuż przed listopadowym zgrupowaniem. Początkowo prawy obrońca dostał kilka minut w meczu z Andorą (4-1), gdzie zdążył pokazać kilka błyskotliwych zagrań. W meczu z Węgrami Sousa postanowił dać mu jednak dużo więcej czasu. 24-latek wystąpił w pierwszym składzie naszej kadry.

Piękny moment

Występ Casha z trybun PGE Narodowego mogła śledzić jego rodzina. Na stadionie obecna była między innymi siostra piłkarza, Hannah. W rozmowie z „TVP Sport” podzieliła się zarówno swoimi wrażeniami, jak i uczuciami brata.

– To był mój pierwszy raz w Polsce. Nigdy nie widziałam takiej atmosfery podczas meczu, jak na Stadionie Narodowym, choć byłam na kilku meczach Premier League. Na początku, gdy wszyscy śpiewali hymn, czułam ciarki. Tym bardziej, widząc śpiewającego Matthew – przyznała.

– Przygotowania? Dużo wypytywał mamę i babcię o polskie tradycję i kulturę, gdyż nie chciał czuć się obco w drużynie. W domu, przed wylotem na zgrupowanie, uczył się hymnu. Dzwonił do nas i się chwalił, ile już się nauczył. A po meczu w Warszawie przyznał, że nigdzie nie czuł takiej atmosfery. Nawet na Wembley. I cały czas powtarzał, że już nie może się doczekać kolejnego meczu, w marcu – opowiadała Hannah.

Hannah Cash zawodowo gra w golfa. Jak przyznała – jej brat także lubi sobie czasami uprawiać ten sport. On traktuje to jednak jako dodatkowe zajęcie.

– Matthew także grał i radził sobie dobrze. Ale zawsze u niego na pierwszym miejscu była piłka nożna. Golf był jego dodatkowym zajęciem i gdy był starszy, nie miał już czasu, by grać. Zresztą prawie cała rodzina Cashów grała w golfa! Mój tata, starszy brat Adam, Matthew… Ale tylko ja postanowiłam zająć się tym na poważnie – podsumowała.

Tak wyglądały ostatnie tygodnie Koemana w Barcelonie. Piłkarz wbił szpilkę Holendrowi

Sytuacja FC Barcelona od jakiegoś czasu nie jest godna pozazdroszczenia. Nie chodzi jedynie o finansową stronę Blaugrany. Także wyniki były zdecydowanie poniżej oczekiwań, co posadą przypłacił Ronald Koeman. Oscar Mingueza w „TV3” wbił niedawno szpilkę swojemu byłemu trenerowi. 

Holender jakiś czas temu pożegnał się z Camp Nou. W jego miejsce przyszedł z kolei Xavi, z którym wielkie nadzieje wiążą fani Barcelony. Hiszpan już zaczął wprowadzać swoje zmiany w drużynie, o czym więcej możecie przeczytać w linku poniżej.

Piłkarze FC Barcelony nie będą mieli lekko. Xavi wprowadził pierwsze zasady w szatni

Ciężka atmosfera

Wcześniej w szatni Barcelony brakowało dyscypliny i dobrych nastrojów wśród zawodników. Niedawno w rozmowie z „TV3” szerzej opowiedział o tym Oscar Mingueza. 22-latek wyznał, że ostatnie tygodnie pracy Koemana były dla niego i jego kolegów bardzo ciężkie.

– Potrzebowaliśmy zmiany. Dobra atmosfera nie istniała, a gracze byli niezadowoleni. W takich sytuacjach potrzeba zmiany otoczenia. Xavi wprowadził trochę dyscypliny i porządku. Dziwne było to, że do tej pory nie było takich zasad – opowiedział.

– Zespół przestał ufać temu pomysłowi. Każdy próbował rozwiązywać problemy na swój sposób. Nie działaliśmy ani na poziomie indywidualnym, ani zespołowym – dodał Mingueza.

Nie tylko kibice pokładają nadzieje w Xavim. Powrót Hiszpana na Camp Nou dodał optymizmu także piłkarzom. Mingueza stwierdził, że efekty pracy nowego trenera będą widoczne nawet podczas najbliższego spotkania.

– Jestem pewien, że teraz sytuacja zmieni się na lepsze. Myślę, że nie trzeba będzie na to czekać kilka miesięcy. Już od tego weekendu zobaczyć można będzie nowe oblicze drużyny – uważa 22-latek.

Kolejna legenda chce Złotej Piłki dla Lewandowskiego. „To byłby prawdziwy kryminał”

Niespełna dwa tygodnie dzielą nas od rozstrzygnięcia plebiscytu Złotej Piłki. 29 listopada „France Footbal” ogłosi najlepszego piłkarza 2021 roku. W gronie kandydatów do nagrody znajduje się Robert Lewandowski. Zwycięstwa Polaka domaga się Michael Owen. 

Nadal nie wiadomo, kto wygrał Złotą Piłkę w tym roku, choć głosowanie zakończyło się jakiś czas temu. Liczne przecieki sugerowały na przemian, że tegorocznym triumfatorem został Robert Lewandowski, z kolei inne mówiły o Leo Messim. Oficjalnie najlepszego piłkarza ostatnich 12 miesięcy poznamy jednak 29 listopada.

„To byłby kryminał”

Głos w sprawie plebiscytu „France Football” zabierało już wiele osób. Zarówno dziennikarze, jak i piłkarskie legendy wskazywały swoich faworytów. Jedną z tych legend jest Michael Owen, który bez wahania wskazał Roberta Lewandowskiego, jako tegorocznego zwycięzcę. Anglik wskazał przede wszystkim statystyki, jakie uzbierał napastnik Bayernu Monachium.

– Lewandowski miał pecha, że nie wygrał „Złotej Piłki” w roku, gdy odwołano plebiscyt. W tym roku postawiłbym właśnie na niego – przyznał na łamach „Euronews”.

– Wiadomo, są też inni kandydaci. Salah miał świetny sezon, choć nic nie wygrał. Z drugiej strony Jorginho wygrał wszystko. Nie jestem jednak pewny, czy ma na tyle duży potencjał, by być przed piłkarzami pokroju Lewandowskiego, którego typuję do zwycięstwa – dodał Owen.

– „Lewy” ponownie wygrał Bundesligę. Jego liczby są oszałamiające. To byłby prawdziwy kryminał, gdyby zakończył karierę bez „Złotej Piłki” na koncie – podsumował były napastnik.

Mariusz Rumak o rozstaniu z kadrą U-19: „Nikt nie podjął ze mną rozmowy”

Mariusz Rumak niedawno został zwolniony ze stanowiska selekcjonera reprezentacji U-19. Młodzieżówkę 44-latek prowadził zaledwie w pięciu spotkaniach. Decyzja PZPN-u wywołała rozgoryczenie u szkoleniowca. 

W marcu tego roku Jacek Magiera przejął Śląsk Wrocław. Trener WKS-u opuścił tym samym reprezentację Polski do lat 19, która musiała szukać sobie nowego selekcjonera. Wybór padł na Mariusza Rumaka, lecz ostatecznie okazał się niezbyt trafiony.

Słabe wyniki

Pod wodzą Rumaka młodzieżowa kadra odniosła zaledwie jedno zwycięstwo w pięciu meczach. Drużyna pokonała 4-0 Maltę, oprócz tego notując porażki z Norwegią (1-2) i Danią (0-1) w meczach towarzyskich oraz z Finlandią (1-3) w eliminacjach do mistrzostw Europy. Ostatnio Polacy zremisowali jeszcze z Ukrainą (2-2), co poskutkowało zwolnieniem 44-latka. „Biało-Czerwoni” nie awansowali bowiem na turniej finałowy.

O zwolnieniu PZPN poinformował w poniedziałek. W social mediach ukazał się oficjalny komunikat, tłumaczący po części powody rozstania z Rumakiem. Szkoleniowiec na łamach „Weszło” podzielił się teraz swoimi odczuciami.

– Byłem bardzo rozczarowany. To chyba rekord zwolnić trenera po pięciu meczach i ośmiu pełnych treningach. Do tego nikt nie podjął ze mną rozmowy. Chwilę rozmawiałem z nowym dyrektorem sportowym, ale to były codzienne rozmowy – przyznał Rumak.

– Czy to była największa moja porażka? Proszę mi wierzyć, nie da się przygotować i stworzyć silnego zespołu, zajmując się tylko analizą, selekcją i obserwowaniem – dodał.

 

Wolą grać z Włochami, niż… z Polską! Potencjalni rywale w barażach boją się naszej kadry

Reprezentacja Polski w barażach o mistrzostwa świata może trafić na naprawdę silne reprezentacje. Poza Włochami czy Portugalią mowa tu między innymi o Szwecji, czy Walii. Po meczu z Węgrami wydaje się, że będziemy tym słabszym w każdej możliwej parze. Okazuje się jednak, że pewna reprezentacja nie chce na nas trafić. 

Poniedziałkowa porażka z „Madziarami” przekreśliła nasze szanse na rozstawienie w barażach o wyjazd na mundial w Katarze. Tym samym nastroje przed ostatnimi bataliami są dość kiepskie. Możemy bowiem trafić, chociażby, na Włochów lub Portugalczyków i szybko zakończyć nasze starania.

Nie chcą grać z Polską

Choć w mediach przeważa narracja, że „Biało-Czerwoni” nie mają szans z większością rywali, to okazuje się, że w innych krajach patrzą na nas inaczej. Mowa konkretnie o Szwecji, z którą także możemy zagrać w barażach. Wcześniej spotkaliśmy się na Euro 2020 (2-3).

Mimo swojego zwycięstwa na mistrzostwach Europy Szwedzcy dziennikarze sugerują, że w kraju obawiają się wylosowania Polski. Ba, twierdzą nawet, że woleliby trafić na… Włochów!

– Polacy z pewnością zagrają w barażach o wszystko i dlatego są mniej mile widziani w naszej grupie niż… Włosi, którzy – jak można przeczytać w ich mediach – bardzo nas się boją – cytuje „Polska Agencja Prasowa” szwedzki „Expressen”.