Piłkarz Lecha po stracie punktów: „Wierzymy w mistrzostwo”

Lech Poznań miał szansę zrównać się punktami z Rakowem Częstochowa, jednak dramatyczna końcówka meczu z Radomiakiem pokrzyżowała jego plany. Mimo rozczarowującego remisu 2:2, Radosław Murawski w rozmowie z TVP Sport zapewnił, że „Kolejorz” wciąż walczy o mistrzostwo Polski.

Sytuacja wymknęła się spod kontroli

Wydawało się, że Lech po niedzielnym spotkaniu znacząco zbliży się do lidera tabeli. Jeszcze w 78. minucie poznaniacy prowadzili 2:0 i kontrolowali przebieg meczu. Jednak końcówka należała do Radomiaka. Najpierw kontaktowego gola zdobył Capita, a w doliczonym czasie gry punkt dla gospodarzy uratował Abdoul Tapsoba.

Tym samym Lech traci dwa punkty do Rakowa, który również nie ustrzegł się wpadek. Medaliki zremisowały niedawno z Puszczą Niepołomice i przegrały z Pogonią Szczecin.

Radosław Murawski pojawił się na murawie w 58. minucie. Po meczu z Radomiakiem nie ukrywał rozczarowania wynikiem i grą drużyny w końcówce.

– Nie da się normalnymi słowami wytłumaczyć tego, co działo się w drugiej połowie. Jest to dość trudny moment, bo z mojej perspektywy, wchodząc przy 2:0, mieliśmy rozgrywać, utrzymać się przy piłce i szukać sobie kolejnych szans. Było kompletnie odwrotnie. Drużyna walcząca o mistrzostwo Polski powinna dowieźć ten wynik – powiedział pomocnik Lecha.

Pomimo straty punktów, Murawski zapewnił, że drużyna nie zamierza składać broni.

– Nikt ze wszystkich dookoła nie wierzy w mistrzostwo, ale my sami wewnętrznie wierzymy. Nie patrzymy już na Raków, przed tym meczem też nie patrzyliśmy. Skupiamy się na sobie, chcemy wygrywać. Nie jest łatwo wygrać osiem meczów z rzędu. Zdawaliśmy sobie sprawę, aczkolwiek boli, że przy 2:0, kiedy zwycięstwo powinno być dowiezione, tracisz niepotrzebnie punkty. Nie składamy broni, idziemy dalej. Mamy cztery mecze, cztery bardzo ważne finały. Chcemy w nich zdobyć 12 punktów i zobaczymy, co nam to przyniesie na koniec sezonu – podkreślił były piłkarz Piasta Gliwice.

Do końca sezonu Lechowi Poznań pozostały cztery spotkania: z Puszczą Niepołomice, Legią Warszawa, GKS-em Katowice oraz Piastem Gliwice.

Źródło: TVP Sport

Chaos w Wieczystej po zwolnieniu Peszki. Borek: „Co to za casting?”

Zamieszanie w Wieczystej Kraków po rozstaniu ze Sławomirem Peszko trwa w najlepsze. Klub, który wciąż liczy się w walce o awans do I ligi, nie ma jeszcze nowego trenera. W mediach przewija się lista znanych nazwisk, jednak żadne z nich nie przyjęło oferty. Głos w sprawie zabrał Mateusz Borek, który nie szczędził krytycznych uwag pod adresem sposobu zarządzania klubem.

Peszko zwolniony, a nazwiska się mnożą

Sławomir Peszko poprowadził Wieczystą zaledwie przez kilka miesięcy. Po trzech porażkach w rundzie wiosennej zarząd zdecydował o zakończeniu współpracy. Decyzja miała na celu wstrząsnąć drużyną i dać jej nowy impuls na finiszu sezonu.

Kto przejmie drużynę? Na liście kandydatów pojawili się m.in. Jan Urban, Maciej Skorża, Jacek Magiera, Szymon Grabowski, Piotr Stokowiec i Gino Lettieri. Jak dotąd żaden z nich nie objął stanowiska, a sytuacja coraz bardziej przypomina casting.

Całą sprawę skomentował na platformie X Mateusz Borek. Znany dziennikarz nie ukrywał swojego zdziwienia i krytycznego podejścia do sposobu poszukiwania trenera.

– Urban, Skorża, Magiera, Grabowski, Stokowiec, Lettieri. Co to za casting? Czy ktoś szuka trenera o konkretnym stylu i profilu, czy tylko nazwiska? – zapytał.

Dodał także, że przy ewentualnym awansie Wieczysta będzie musiała przebudować niemal cały skład.

– Jak się człowiek wgłębi, to przy awansie znowu trzeba 10 nowych, by grać o coś. Oglądałem kilka ich meczów wiosną. I mam dosyć smutne wnioski – podkreślił Borek.

Porównanie do Wojciechowskiego

Dziennikarz odniósł się też do sposobu prowadzenia klubu przez właściciela Wojciecha Kwietnia. Jeden z użytkowników porównał go do byłego właściciela Polonii Warszawa – Józefa Wojciechowskiego.

– Zna się dużo lepiej na piłce. Ale czasem działa zbyt impulsywnie – ocenił.

Wieczysta Kraków zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli II ligi z dorobkiem 58 punktów. Tyle samo ma trzecia Polonia Bytom, ale tylko dwa pierwsze miejsca gwarantują bezpośredni awans. Do końca sezonu pozostało jeszcze siedem kolejek.

Tymczasowo zespół prowadzi Rafał Jędrszczyk, który był asystentem Peszki. Niewykluczone jednak, że to właśnie on poprowadzi drużynę do końca sezonu.

Źródło: X

Wojciech Szczęsny szczerze o nałogu: „Przegrałem tę walkę. Nie róbcie tego, co ja”

Wojciech Szczęsny udzielił wywiadu dla „Sportu”. W rozmowie poruszył temat, który od lat powraca w kontekście jego osoby – palenie papierosów. Jak sam przyznał, nie potrafi się od tego uwolnić, ale zdecydował się na szczerość, by przestrzec młodsze pokolenie.

„Nie naśladujcie mnie”

35-letni golkiper nie ukrywa, że temat palenia jest dla niego trudny. Choć słynie z poczucia humoru i dystansu, w tej kwestii mówi otwarcie i z powagą.

– Nie lubię o tym rozmawiać, ale jeśli chodzi o palenie, proszę, nie naśladujcie mnie, nie róbcie tego. Przegrałem tę walkę. Kiedy byłem młody, stworzyłem nawyk, który negatywnie na mnie oddziałuje i zdaję sobie z tego sprawę. Po prostu nie mogę tego przezwyciężyć – wyznał Szczęsny.

– Dlaczego poruszyłem ten temat? Bo nie jestem politykiem. Jestem bramkarzem, którego zadaniem jest łapać piłki i je kopać. Znacznie łatwiej jest zachować spójność z poprzednimi wywiadami, jeśli jest się szczerym, otwartym i nigdy się nie kłamie. Oczywiście, są rzeczy, o których wolałbym nie mówić. To jedna z nich.

Mimo powagi tematu, Szczęsny jak zawsze nie odmówił sobie charakterystycznego dystansu.

– Sposób, w jaki bronimy dostępu do naszej bramki, znacznie ułatwia mi pracę. Obrońcy blokują wszystkie strzały, wygrywają pojedynki, główki… więc wtedy, że tak powiem, mogę wyjść i zapalić – rzucił z uśmiechem.

Forma Polaka rzeczywiście stoi na wysokim poziomie. W 25 meczach tego sezonu zanotował już 13 czystych kont, a Barca przegrała z nim w składzie tylko raz. Do tego w tym sezonie Polak miał serię 22 spotkań bez porażki.

Źródło: SPORT, Transfery.info

Pracownik Rakowa przeprosił po kontrowersyjnym wpisie. „Usprawiedliwienia brak”

Raków Częstochowa był mocno krytykowany po tym, jak oficjalne konto klubu w mediach społecznościowych zamieściło wpis wspierający Ericka Otieno. Kenijczyk wyleciał z boiska już w 16. minucie sobotniego meczu z Pogonią Szczecin za brutalny faul na Rafale Kurzawie. Słowa wsparcia wobec sprawcy niebezpiecznego wejścia wywołały natychmiastową falę oburzenia.

Brutalny faul i czerwona kartka

W spotkaniu 28. kolejki Ekstraklasy Pogoń pokonała Raków 1:0. Jednak kluczowy moment meczu miał miejsce już w pierwszym kwadransie. Erick Otieno zaatakował Rafała Kurzawę obiema nogami, wykonując niebezpieczny wślizg, który mógł zakończyć się poważną kontuzją. Na szczęście pomocnik Pogoni nie doznał urazu, choć obraz samego wejścia Kenijczyka był wyjątkowo niepokojący.

Mimo powagi sytuacji, oficjalne konto Rakowa Częstochowa na portalu X opublikowało krótki wpis: „Trzymaj się, Erick! 👊”.

W związku z tym wpisem internauci zarzucili klubowi brak empatii i bagatelizowanie brutalnego faulu.

Autor wpisu przeprosił

Po gwałtownej reakcji użytkowników sieci do sprawy odniósł się Szymon Sobol, autor niefortunnego posta. Pracownik Rakowa przyznał się do błędu i zamieścił przeprosiny:

– Sporo hejtu wylało się pod tym postem. W pełni zrozumiałe i zasłużone. Nie lubię chować głowy w piach, więc jako autor tego wpisu mogę jedynie przeprosić. Czasem po wrzuceniu tysiąca postów, zdarzy się i taki. Niestety. Usprawiedliwienia brak – napisał.

W dalszej części dodał, że sytuacja została oceniona pochopnie, najpewniej z perspektywy trybun, bez dostępu do powtórek. Zaznaczył też, że jako kibic zwykle stara się wspierać swoich zawodników, ale tym razem wyszło niefortunnie.

– Nie wyszło. Spokojnych Świąt dla wszystkich – zakończył.

Źródło: X

Frederiksen zachwycony piłkarzem Cracovii: „Musimy mieć go na oku”

W 29. kolejce PKO BP Ekstraklasy Lech Poznań zmierzy się z Cracovią. To spotkanie może mieć nie tylko znaczenie sportowe, ale również transferowe. Benjamin Källman od dawna bowiem znajduje się na celowniku „Kolejorza”.

Källman kandydatem do wzmocnienia Lecha

Lech od dłuższego czasu szuka klasowego napastnika. Zimą do Poznania trafił Mario González, jednak jego wypożyczenie z Los Angeles FC nie spełniło oczekiwań. Hiszpan latem opuści klub, a działacze ponownie ruszą na rynek.

Zarówno forma Mikaela Ishaka, jak i spadek zaufania do Filipa Szymczaka sprawiają, że ofensywa Lecha potrzebuje świeżości. W tym kontekście nazwisko Benjamina Källmana przewija się coraz częściej. Już wcześniej informował o tym Tomasz Włodarczyk, a rozmowy z Cracovią miały być prowadzone w ciszy.

Liczby mówią same za siebie

Fiński napastnik ma za sobą znakomity sezon. W 28 meczach Ekstraklasy zdobył 17 bramek i dorzucił do tego 8 asyst. Z dorobkiem 25 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej zajmuje pierwsze miejsce w lidze.

Jego kontrakt wygasa wraz z końcem czerwca, co czyni go jeszcze atrakcyjniejszym celem transferowym. Källman nie ogłosił jeszcze decyzji w sprawie swojej przyszłości, dlatego dzisiejszy mecz może być symboliczny. Zarówno dla niego, jak i dla Lecha.

Podczas przedmeczowej konferencji trener Lecha, Niels Frederiksen, nie ukrywał uznania dla Fina. Jednocześnie zaznaczył, że jego drużyna musi zachować szczególną czujność.

– Spisuje się w tym sezonie naprawdę świetnie. Strzela sporo goli. W dodatku nie tylko dysponuje dużą szybkością, ale także fizycznie jest mocny. Umie wykorzystywać sytuacje, dlatego będziemy musieli go mieć na oku – mówił Duńczyk.

– Nie możemy zostawiać mu żadnych przestrzeni. Będziemy musieli błyskawicznie reagować. Najlepiej byłoby, gdybyśmy posiadali często piłkę. Wtedy ani Cracovia, ani on nie będą jej mieć – dodał.

Początek meczu Lech – Cracovia zaplanowano na godzinę 20:15.

Źródło: Lech Poznań, Meczyki.pl

Flick traci cierpliwość. Niemiec wściekły po meczu z Borussią

FC Barcelona awansowała do półfinału Ligi Mistrzów, ale porażka 1:3 z Borussią Dortmund w rewanżu ćwierćfinału wywołała nerwową reakcję Hansiego Flicka. Według Mundo Deportivo, trener Katalończyków jest wyraźnie niezadowolony z formy drużyny. I zamierza działać – bez taryfy ulgowej dla zawodników.

Wyniki są, ale forma już nie

Wyniki Barcelony z kwietnia na pierwszy rzut oka nie wyglądają źle: 1:0 z Atletico, 1:1 z Betisem, 4:0 z Borussią, 1:0 z Leganes i w końcu wspomniana porażka 1:3 w Dortmundzie. Jednak, jak zauważa Mundo Deportivo, tylko w jednym z tych spotkań — pierwszym starciu z BVB — „Blaugrana” prezentowała się naprawdę dobrze.

Co ważne, od tamtej pory zespół Flicka nie zdobył ani jednej bramki z gry. Zarówno przeciwko Leganes, jak i w rewanżu z Borussią, do siatki trafiali… rywale, po samobójczych trafieniach. Choć bramki te były efektem pressingu lub chaosu podbramkowego, Barcelona tworzyła znacznie mniej klarownych sytuacji niż wcześniej.

Jak donosi Mundo Deportivo, Hansi Flick nie krył frustracji po przegranym meczu na Signal Iduna Park. Powodem nie była jedynie porażka, ale również fakt, że jego drużyna pozwoliła rywalom na zbyt wiele. Niemca zabolało też to, że przegrał w bezpośrednim pojedynku z Niko Kovacem – trenerem, którego kiedyś zastąpił w Bayernie Monachium. Zdenerwowanie Flicka było wyczuwalne jeszcze dzień po spotkaniu.

Zazwyczaj po takiej serii meczów i awansie do półfinału Ligi Mistrzów drużyna mogłaby liczyć na chwilę oddechu. Tym razem będzie inaczej. Flick nie zamierza odpuszczać. Według Mundo Deportivo, Niemiec planuje „dokręcić śrubę” swoim zawodnikom. Nawet mimo tego, że najbliższe dwa mecze – z Celtą Vigo i Mallorcą – wydają się na papierze łatwiejsze.

Trener uważa, że właśnie te spotkania mogą dodać zespołowi energii. Zwłaszcza jeśli Real Madryt straci punkty z Getafe lub Athletic Club.

Najbliższy mecz Barcelona rozegra już w sobotę, 19 kwietnia o 16:15, gdy na własnym stadionie podejmie Celtę Vigo. Następnie, we wtorek 22 kwietnia o 21:30, zmierzy się z Mallorcą. Później czekają ją dwa arcyważne spotkania: finał Pucharu Króla z Realem Madryt (26.04, 22:00) oraz pierwszy półfinał Ligi Mistrzów z Interem Mediolan (30.04, 21:00).

Źródło: Mundo Deportivo, Sport.pl

Pierwsza porażka Szczęsnego w Barcelonie. Hiszpańskie media nie miały litości

Wojciech Szczęsny po raz pierwszy zaznał smaku porażki jako podstawowy bramkarz FC Barcelony. Katalończycy przegrali w Dortmundzie 1:3 z Borussią, jednak mimo niepowodzenia awansowali do półfinału Ligi Mistrzów dzięki wcześniejszemu zwycięstwu 4:0. Hiszpańskie media nie tylko surowo oceniły występ Polaka, ale też popełniły zaskakującą pomyłkę.

Passa przerwana

Szczęsny do tej pory uchodził za talizman Barcelony. Z nim w bramce drużyna nie przegrała żadnego z 22 spotkań. Wtorkowa porażka w Dortmundzie przerwała tę serię, choć nie pokrzyżowała planów awansowych. Polak nie miał większych szans przy straconych bramkach, ale jedno zdarzenie zaważyło na jego ocenie.

To właśnie Szczęsny sprokurował rzut karny, po którym Borussia objęła prowadzenie. Ta sytuacja wyraźnie wpłynęła na jego notę meczową.

„Marca” pomyliła narodowość, a „Sport” nie oszczędził w słowach

Dziennik Marca, komentując występ Szczęsnego, przypomniał o jego rekordowej serii, choć… nazwał go Niemcem.

„Niemiecki bramkarz, który w 2025 roku jest numerem jeden, od momentu wskoczenia do składu nie zaznał porażki w koszulce Barcelony. W zasięgu ręki miał przejście do historii, ale tak się jednak nie stało” – napisano, jednocześnie przypominając o niespełnionej szansie wyrównania serii Johana Cruyffa.

Z kolei kataloński Sport ocenił Szczęsnego jako najsłabszego zawodnika Barcelony w tym spotkaniu.

„Sprokurował niepotrzebny rzut karny, co pozwoliło gospodarzom otworzyć wynik spotkania. To nie było konieczne. Jeszcze w pierwszej połowie zrehabilitował się broniąc jeden groźny strzał”.

Kłopoty przed meczem

El Mundo Deportivo poszło o krok dalej i wskazało, że problemy Szczęsnego mogły zacząć się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Polak nabawił się urazu dłoni podczas rozgrzewki, co – zdaniem dziennika – mogło wpłynąć na jego decyzje w trakcie meczu.

„Po szybkim wyleczeniu urazu w dłoniach podczas rozgrzewki, zbyt mocno zaryzykował, wychodząc pod nogi Grossa, który był odwrócony plecami. Niepotrzebnie sprokurował rzut karny, który oznaczał prowadzenie Borussii. Potem odbił nogą strzał Adeymiego, ale nie poradził sobie z rzutem rożnym, po którym było 2:0. To jego pierwsza porażka w Barcelonie” – podsumowano.

FC Barcelona awansowała do półfinału Ligi Mistrzów z łącznym wynikiem 5:3.

Źródło: Polsat Sport, El Mundo Deportivo, Sport, Marca

Hiszpańska prasa przed meczem BVB – Barca. „Z Polakiem w bramce nie wiedzą, co to znaczy przegrać”

We wtorkowy wieczór Wojciech Szczęsny po raz trzeci w ciągu ostatnich dziesięciu miesięcy pojawi się na Signal Iduna Park. Dwa poprzednie razy był rezerwowym. Tym razem stanie między słupkami jako podstawowy bramkarz FC Barcelony w rewanżowym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów przeciwko Borussii Dortmund.

Dortmund znów na drodze Szczęsnego

W czerwcu 2024 roku Szczęsny siedział na ławce rezerwowych podczas meczu Polska – Francja (0:0) na Euro 2024. We wrześniu, już jako piłkarz Barcelony, był również zmiennikiem w wygranym 3:2 starciu przeciwko BVB w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Teraz sytuacja jest zupełnie inna – Polak wywalczył sobie miejsce w bramce i jest niekwestionowanym numerem jeden w zespole Hansiego Flicka.

Hiszpańskie „Mundo Deportivo” poświęciło Polakowi osobny artykuł. Podkreślono w nim, że Szczęsny nie przegrał jeszcze ani jednego meczu w barwach Barcelony.

„Z Polakiem w bramce Barcelona nie wie, co to znaczy przegrać” – zaznaczono.

Możliwość dogonienia legendy

W spotkaniu z Borussią Szczęsny może wyrównać rekord Johana Cruyffa z sezonu 1973/74. Legendarny Holender nie przegrał żadnego z 23 meczów rozegranych wtedy dla Barcelony. Dziś Polak ma na koncie 22 mecze bez porażki. Awans do półfinału Ligi Mistrzów byłby zatem nie tylko sukcesem drużynowym, ale także mocnym wyróżnieniem w karierze polskiego bramkarza.

Przed meczem z Borussią dziennikarze przypomnieli wypowiedzi Szczęsnego z konferencji prasowej. Pytania dotyczyły przede wszystkim konkurencji z wracającym po kontuzji Marc-André ter Stegenem.

– Nie pozwalasz mi się rozgrzać, uderzasz prosto do tematu ter Stegena. Marc grał na bardzo dobrym poziomie. Porównywanie go do mnie nie ma większego sensu. Wraca do treningów po poważnej kontuzji. Gdy wróci do zdrowia, nie będzie wielu bramkarzy, którzy mogliby się z nim równać – przyznał Polak.

– Nie uwierzyłbym, gdyby ktoś powiedział mi, że mogę zdobywać tytuły z FC Barceloną – dodał.

Dojdzie do rotacji?

Trener Barcelony nie dał jednak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o rotację w bramce w najważniejszych meczach sezonu.

– W piłce nożnej wszystko się może zdarzyć. Nie mogę dać stuprocentowej odpowiedzi – uciął.

FC Barcelona ma ogromną zaliczkę z pierwszego meczu, wygranego aż 4:0. Dwa gole strzelił Robert Lewandowski, a po jednym dorzucili Raphinha i Lamine Yamal. Borussia Dortmund – FC Barcelona odbędzie się we wtorek, 15 kwietnia o godzinie 21:00.

Źródło: Sport.pl, Mundo Deportivo, FC Barcelona

Jakub Moder doceniony za ostatni mecz. „Motor napędowy”

Holenderskie media doceniły Jakuba Modera za występ w ostatnim meczu w barwach Feyenoordu. Według tamtejszej prasy Polak jest motorem napędowym drużyny.

Trudna droga Modera

Kariera Jakuba Modera nie należy do najłatwiejszych. Po znakomitym wejściu do seniorskiego futbolu w barwach Lecha Poznań i głośnym transferze do Brighton, Polak zmagał się z poważną kontuzją, która na długo zatrzymała jego rozwój. Od niedawna pomocnik odradza się w Feyenoordzie Rotterdam i udowadnia, że nadal potrafi robić różnicę.

Gdy Moder opuszczał Brighton, niewielu mogło przypuszczać, że z miejsca stanie się kluczowym graczem nowego zespołu. W Anglii pamiętany jest raczej jako zawodnik o ogromnym potencjale, którego karierę brutalnie zahamowało zerwanie więzadeł krzyżowych. Polak pauzował ponad 570 dni i – mimo wielkich nadziei – nie zdążył rozwinąć skrzydeł w Premier League. Brighton, które w 2020 roku zapłaciło za niego 11 milionów euro, ostatecznie zdecydowało się zakończyć współpracę.

W styczniu 2025 roku po Modera sięgnął Feyenoord. Wówczas klub prowadził Brian Priske, jednak jego kadencja nie trwała długo. Tymczasowo zespół objął Pascal Bosschaart, a następnie stery przejął Robin van Persie. To właśnie legenda holenderskiej piłki uczyniła z Modera jednego z kluczowych zawodników w swojej koncepcji gry.

Dwa gole, trzy punkty i fala pochwał od prasy

W ostatnim meczu ligowym Feyenoord mierzył się na wyjeździe z Fortuną Sittard. Choć drużyna z Rotterdamu nie zachwyciła, to dzięki dwóm trafieniom Modera zainkasowała cenne trzy punkty.

Zobacz również: Dublet Jakuba Modera! Polak dał zwycięstwo Feyenoordowi [WIDEO]

Jego występ docenił m.in. portal Voetbal International, który zatytułował relację z meczu:

„Dzięki Moderowi przeciętny Feyenoord wciąż pozostaje w wyścigu o drugie miejsce”.

Dziennikarze podkreślili, że drużyna zagrała słabo, lecz skuteczność Modera uratowała wynik.

„Rotterdamczycy zagrali bardzo niedbale w wyjazdowym meczu z Fortuną Sittard, ale dzięki dwóm bramkom Jakuba Modera udało im się zdobyć upragnione trzy punkty i tymczasowo zmniejszyć stratę do PSV. […] Od styczniowego transferu Polak zdobył już cztery bramki, tylko o jedną mniej niż strzelec z Fortuny – Ezequiel Bullaude” – czytamy.

Co więcej, Moder otrzymał najwyższą notę spośród wszystkich piłkarzy obecnych na boisku. Podobnie ocenili go dziennikarze portalu Voetbalprimeur.nl, którzy również nie szczędzili pochwał.

„Nieskuteczny Feyenoord może tylko dziękować Moderowi. Ponownie zwiększają oni presję na PSV” – podsumowali.

W następnej kolejce Feyenoord zmierzy się u siebie z PEC Zwolle. Spotkanie zaplanowano na piątek 25 kwietnia o godzinie 21:00.

Źródło: Interia Sport, Voetbalprimeur.nl, Voetbal International

Bramkarz chciał rozproszyć Sergio Ramosa w nietypowy sposób. Odwrócił się przed rzutem karnym [WIDEO]

W lidze meksykańskiej doszło do niecodziennej sytuacji. Nahuel Guzman, bramkarz Tigres UANL w nietypowy sposób próbował zdekoncentrować Sergio Ramosa przed rzutem karnym. Hiszpan jednak nie dał się sprowokować i trafił do siatki.

Bramkarz z cyrkowym pomysłem

Do zdarzenia doszło na początku drugiej połowy meczu. Ramos podszedł do „jedenastki”, ale w tym momencie rozpoczął się pokaz… aktorski bramkarza Tigres. Nahuel Guzman stanął plecami do strzelca. Obserwował go jedynie ukradkiem przez ramię. Kiedy Ramos rozpoczął rozbieg, Guzman gwałtownie się odwrócił i zaczął tańczyć na linii bramkowej.

Pomimo prób wytrącenia go z równowagi, Ramos pozostał niewzruszony. Pewnym strzałem zdobył bramkę, który był już jego czwartym trafieniem dla nowego klubu.

Ramos dał swojej drużynie prowadzenie, ale końcówka meczu nie potoczyła się po ich myśli. Zespół Hiszpana kończył spotkanie w dziewiątkę – czerwone kartki obejrzeli German Berterame oraz Oliver Torres. To sprawiło, że rywale przejęli inicjatywę.

Tigres wykorzystało grę w przewadze dopiero w doliczonym czasie gry. Najpierw wyrównał Sebastian Córdova, a chwilę później zwycięskiego gola zdobył Nicolas Ibáñez. W ten sposób gospodarze odwrócili losy spotkania i sięgnęli po komplet punktów.

Źródło: Weszlo.com

18-latek doceniony przez trenera Lecha. „Nie byłem tym zaskoczony”

Lech Poznań przygotowuje się do kolejnego ligowego meczu. Tym razem na drodze Kolejorza stanie Motor Lublin. Przed spotkaniem sporo mówi się o Wojciechu Mońce.

Frederiksen odważnie stawia na młodzież

W ostatnim meczu z Koroną Kielce trener Niels Frederiksen zdecydował się na kilka odważnych ruchów kadrowych. W wyjściowym składzie pojawiło się dwóch „nowych” młodzieżowców: Kornel Lisman i Wojciech Mońka. Szczególnie ten drugi przykuł uwagę ekspertów oraz kibiców, którzy docenili jego pewność w defensywie.

Mońka miał już epizod w pierwszym składzie podczas grudniowego starcia z Górnikiem Zabrze, ale tamta sytuacja wynikała z problemów kadrowych. Tym razem jednak 18-latek wygryzł z jedenastki gotowego do gry Alexa Douglasa.

Postawę młodego obrońcy skomentował Maksymilian Dyśko w rozmowie z TVP Sport. Dziennikarz doskonale zaznajomiony z tematem talentów akademii Kolejorza stwierdził, że Mońka wyróżnia się na tle innych wychowanków.

– Trudno stwierdzić czy Mońka jest największym talentem wśród defensorów Lecha Poznań. Doceniłbym Michała Gurgula, który wskoczył na bardzo głęboką wodę i poradził sobie dobrze mimo trudniejszej rundy wiosennej. Jest on zawodnikiem z daną jakością, który nie zejdzie poniżej pewnego poziomu. Mońka to jednak większy talent od Maksymiliana Pingota, czy innych środkowych obrońców, którzy w ostatnich latach pojawili się w Akademii Lecha Poznań – ocenił Dyśko.

Również szkoleniowiec Lecha nie szczędził mu pochwał. Frederiksen przed niedzielny mmeczem podkreślił, że solidny występ Mońki z Koroną nie był dla niego zaskoczeniem.

– Wszyscy nasi młodzi zawodnicy pokazali się w meczu z Koroną z korzystnej strony. Dobrze było widzieć przykładowo Wojtka Mońkę wychodzącego w podstawowym składzie i rywalizującego na wysokim poziomie. Szczerze mówiąc: nie byłem jednak tym faktem zaskoczony, ponieważ obserwując go na codziennych treningach wiedziałem, czego możemy się po nim spodziewać – przyznał Duńczyk.

Nie można więc wykluczyć, że Mońka dostanie kolejne minuty. Lech mierzy się w najbliższej kolejce z Motorem Lublin. Mimo że rywal teoretycznie należy do słabszych, może okazać się wymagającym testem dla młodego obrońcy. Zwłaszcza, że w poprzedniej rundzie beniaminek pokonał Kolejorza przy Bułgarskiej.

Spotkanie wicelidera Ekstraklasy z Motorem Lublin zaplanowano na niedzielę, 13 kwietnia o godzinie 17:30.

Źródło: Lech Poznań, TVP Sport

UEFA podejrzewa europejski klub o ustawianie meczów. Wiele kontrowersji w tle

Tekstilac Odžaci, beniaminek serbskiej ekstraklasy, może mieć poważne kłopoty. UEFA poinformowała serbską federację o podejrzeniach dotyczących manipulowania wynikami spotkań. W tle pojawia się wiele kontrowersji związanych z zakładami bukmacherskimi.

UEFA alarmuje o podejrzeniu korupcji

W sezonie 2023/2024 Tekstilac Odžaci po raz pierwszy w historii awansował do elity. Ten sukces może się jednak okazać krótkotrwały. UEFA wszczęła bowiem postępowanie w związku z nieprawidłowościami wykrytymi w meczach tego zespołu.

Główny zarzut dotyczy marcowego spotkania z IMT Novi Beograd. Bukmacherzy odnotowali znaczący wzrost zakładów na porażkę Tekstilaca. Zauważono także zakłady na co najmniej trzy gole w meczu. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:2, a decydujący gol padł w 94. minucie z rzutu karnego.

Kolejne podejrzane spotkania

Według UEFY i jej śledztwa nie był to jedyny przypadek budzący wątpliwości. W styczniu podczas sparingu z Fehérvárem zawodnicy mieli masowo obstawiać porażkę różnicą minimum dwóch goli oraz co najmniej trzy trafienia w meczu. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:5.

Podobne zdarzenia miały również miejsce podczas towarzyskiego meczu z Radomlje. Bukmacherzy znów zauważyli nietypową ilość zakładów. Tym razem na przegraną 0:2. I taki właśnie wynik padł.

Nie pierwszy raz pod lupą

To nie pierwsze kontrowersje z udziałem Tekstilaca. Już w poprzednim sezonie oskarżano klub o „odpuszczenie” meczu z Mladostem Nowy Sad. Tekstilac został wówczas ukarany grzywną w wysokości 70 tysięcy euro oraz zawieszeniem sześciu punktów.

Możliwe surowe konsekwencje

Obecnie rzecznik ds. uczciwości Serbskiego Związku Piłki Nożnej, Bogdan Djurdjević, złożył raport dyscyplinarny na podstawie ustaleń UEFA. Klubowi grożą poważne sankcje, włącznie z relegacją z ligi.

Tekstilac Odžaci zajmuje aktualnie 15. miejsce w tabeli serbskiej ekstraklasy. Mają na koncie 31 „oczek”.

Źródło: kurir.rs, meczyki.pl

Cesc Fabregas na celowniku uczestnika Ligi Mistrzów. Hiszpan może zrobić kolejny krok w trenerskiej karierze

Cesc Fabregas świetnie radzi sobie jako trener Como, a jego nazwisko zaczyna pojawiać się w kontekście większych wyzwań. Według niemieckich mediów Hiszpan znalazł się na liście potencjalnych kandydatów do objęcia RB Lipsk.

Trenerska kariera Fabregasa nabiera rozpędu

Choć oficjalnie Cesc Fabregas rozpoczął pracę jako pierwszy trener dopiero w 2024 roku, to już wcześniej odpowiadał za sukcesy Como. Ze względu na brak odpowiednich uprawnień nie mógł pełnić tej funkcji formalnie, ale to właśnie pod jego wodzą zespół awansował do Serie A.

Dziś Como zajmuje 13. miejsce w tabeli i ma solidną, dziewięciopunktową przewagę nad strefą spadkową. Wszystko wskazuje na to, że beniaminek zdoła utrzymać się w elicie, a sam Fabregas zbiera świetne recenzje we Włoszech.

RB Lipsk szuka nowego trenera

Według „Leipziger Volkszeitung”, Fabregas znalazł się na radarze RB Lipsk. Klub z Bundesligi rozstał się niedawno z Marco Rose, a tymczasowe obowiązki trenera przejął Zsolt Low. Niemcy szukają jednak nowego, długoterminowego rozwiązania.

Konkurencja jest mocna

Hiszpan nie jest jedynym kandydatem na stanowisko szkoleniowca RB Lipsk. W grze pozostają również:

  • Danny Röhl – obecnie prowadzi Sheffield Wednesday,
  • Oliver Glasner – trener Crystal Palace,
  • Roger Schmidt – pozostaje bez klubu.

Wszyscy ci szkoleniowcy mieli wcześniej styczność z filozofią i strukturami Red Bulla, co może mieć znaczenie przy wyborze nowego trenera.

Źródło: Leipziger Volkszeitung

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.