NEWSY I WIDEO

Dawid Szwarga nie zgadza się z decyzją o odejściu. „To pytanie należy zadać osobie, która te decyzje podejmuje”

Po wczorajszym meczu między Rakowem a Pogonią wywiadu na łamach „Canal+” udzielił Dawid Szwarga. Trener Rakowa został zapytany o swoje odejście z klubu. 33-latek nie zgadza się z decyzją podjęta przez właściciela Rakowa.




Przed kilkoma dniami władze Rakowa Częstochowa ogłosiły, iż po zakończeniu tego sezonu z pierwszym zespołem pożegna się dotychczasowy trener, Dawid Szwarga. 33-latek objął Raków przed rozpoczęciem sezonu 2023/2024. Po niespełna roku pracy w roli pierwszego trenera przyszedł czas na rozstanie. Według medialnych doniesień następcą Szwargi najprawdopodobniej zostanie Marek Papszun.

Zespół Rakowa całkiem dobrze zareagował na informację o zwolnieniu Dawida Szwargi. W sobotę Raków mierzył się u siebie z Pogonią Szczecin. Drużyna Dawida Szwargi odniosła zwycięstwo 2:1. Tym samym Raków wciąż utrzymuje się w walce o europejskie puchary.

Po sobotnim starciu z Pogonią przed kamerami „Canal+” pojawił się Dawid Szwarga. Trener Rakowa został zapytany o decyzję klubu odnośnie chęci zmiany trenera pierwszego zespołu. 33-latek odpowiedział, że nie zgadza się z podjętą decyzją.

– Oczywiście, że nie zgadzam się z tą decyzją. Trudno, żebym jako pierwszy trener, który włożył tyle wysiłku i pracy z tym zespołem, teraz przeszedł do porządku dziennego w takiej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Każdy, kto zna podstawy pracy grupowej, to wie, że taka sytuacja i taka informacja nie jest łatwa, żeby tym momentem zarządzić i zagrać takie spotkanie, jakie zagraliśmy. Bardzo bym chciał pracować z tą grupą ludzi, z którą obecnie pracuję. Mam tu na myśli zarówno zawodników, jak i sztab szkoleniowy. Ubolewam nad tym, że w tej rundzie nie byliśmy powtarzalni na tyle, by nie dać właścicielowi argumentu do dokonania zmiany w kolejnym sezonie. Chciałbym, abym w kolejnym klubie, w którym będę pracował, żebym miał taki zasób ludzki, jak w Rakowie – skomentował Dawid Szwarga.




Dawid Szwarga został także zapytany o fakt ogłoszenia decyzji o zwolnieniu w trakcie sezonu. Trener Rakowa nie chciał wprost odpowiadać na to pytanie.

– Myślę, że to pytanie należy zadać osobie, która te decyzje podejmuje. Moje komentarze w tej chwili na temat timingu tej decyzji byłyby niewłaściwe. Teraz najważniejszy jest Raków… – odpowiedział Szwarga.

Holenderski ekspert komplementuje polską szkołę bramkarzy. „To naprawdę ewenement”

Holenderski trener bramkarzy, Frans Hoek, pochwalił polską szkołę bramkarzy. W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” stwierdził, że to ewenement, by Polska miała aż tak wielu klasowych golkiperów.




Frans Hoek jest cenionym w Europie trenerem bramkarzy. 67-latek ma w swoim CV naprawdę uznane marki. Pracował w takich klubach jak Manchester United, FC Barcelona czy Bayern Monachium. Pracował także w jako trener bramkarzy w reprezentacjach Holandii i Arabii Saudyjskiej. Był także członkiem sztabu Leo Beenhakkera, kiedy ten prowadził reprezentację Polski.

Hoek dobrze zna polskie realia. Mimo że pracował w reprezentacji Polski już ponad dekadę temu, to nadal śledzi sytuację polskich piłkarzy. W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” pozytywnie wypowiedział się na temat bogactwa polskiej piłki na pozycji bramkarza. Porównał Polskę do topowych reprezentacji jak Belgia, Anglia czy Niemcy, gdzie jego zdaniem przyszłość nie rysuje się w aż tak różowych barwach.

– Mam kontakt z trenerem Andrzejem Dawidziukiem i wiem, jak wygląda sytuacja w Polsce. Jest naprawdę dobrze. Wystarczy wspomnieć Kamila Grabarę, który broni w Kopenhadze i idzie do VfL Wolfsburg. Nie ma żadnej dziury do zasypania. W najbliższym czasie Polacy na pewno nie będą mieli problemu z obsadą bramki. To naprawdę ewenement – ocenił Frans Hoek.

– Sytuacja jest ciekawa, bo wiele reprezentacji ma lub będzie miało, problemy z obsadą bramki. Niedawno to analizowałem. Niemcy mają Neuera i Ter Stegena, ale potem jest znak zapytania. Belgia? Courtois, a po nim niewiadoma. Holendrów i Anglików też to dotyczy. I bardzo wielu innych reprezentacji, tylko nie Polski. To coś niesamowitego – powiedział Holender.





źródło: wp sportowe fakty

Nasser Al-Khelaifi pogratulował Wiśle zdobycia Pucharu Polski! Prezes PSG wysłał list do Królewskiego

Jarosław Królewski pochwalił się w piątek listem od niebyle jakiej persony. Do właściciela Wisły Kraków napisał sam Nasser Al-Khelaifi, właściciel PSG. Katarczyk pogratulował „Białej Gwieździe” zdobycie Pucharu Polski. 




Nieco ponad tydzień temu byliśmy świadkami prawdziwej sensacji. W dramatycznych okolicznościach Wisła Kraków ograła Pogoń Szczecin w finale Pucharu Polski. Najpierw rzutem na taśmę „Biała Gwiazda” wyrównała stan meczu, czym doprowadziła do dogrywki. Zaraz po rozpoczęciu dodatkowych 30 minut gry udało się jej z kolei wyjść na prowadzenie i utrzymać stan do końca spotkania.

Tym samym Wiśle udało się zdobyć trofeum, które z kolei pozwoli jej zagrać w eliminacjach Ligi Europy. To o tyle ciekawa sytuacja, że krakowski klub nie jest jeszcze pewny awansu do Ekstraklasy. Na ten moment zajmuje 6. miejsce w tabeli 1. Ligi, premiowane grą w barażach. Konkurencja jest jednak duża i wciąż nie wiadomo, na jakiej pozycji skończy Wisła.

Gratulacje

Po wygranej w Pucharze Polski do Krakowa spływać zaczęły gratulacje. Zachwyceni byli dziennikarze, kibice, ale nie tylko. W piątek, Jarosław Królewski pochwalił się na Twitterze, że otrzymał również gratulacje od Nassera Al-Khelaifiego. Właściciel PSG jest również szefem Europejskiego Stowarzyszenia Klubów, w związku z czym wysłał specjalne pismo na Reymonta.




W imieniu Europejskiego Stowarzyszenia Klubów, które reprezentuje ponad 620 europejskich klubów, chciałbym pogratulować Panu i Wiśle Kraków zdobycia Pucharu Polski. Zostanie pierwszym klubem od 30 lat, który wygrał trofeum nie grając w Ekstraklasie jest wielkim osiągnięciem. To świadectwo ciężkiej pracy i pasji każdej osoby w klubie. Gratuluję ponownie i życzę Wiśle Kraków powodzenia w przygotowaniach do rozgrywek Ligi Europy w przyszłym sezonie – napisał Al-Khelaifi. 

Rafał Collins po 4 miesiącach odchodzi z Zagłębia. Wyjawił całą prawdę o funkcjonowaniu klubu

Bieżący sezon jest tragiczny dla Zagłębia Sosnowiec. Klub nie ma już żadnych szans na utrzymanie w 1. lidze, wobec czego czeka go spadek na niższy szczebel. To jednak dopiero początek wielu zmian w pionie sportowym i organizacyjnym. Swoje oświadczenie wystosował już Rafał Collins.




Zimą doszło do istotnej zmiany w Zagłębiu Sosnowiec. Kontrolę w klubie przejął wówczas Rafał Collins, mimo posiadania ledwie 0,7 proc. udziałów. Po dojściu do władzy biznesmen zatrudnił na miejsce trenera Aleksandra Chackiewicza, co skończyło się katastrofą i skandalem. Drużyna spadła z 1. ligi, zaś kilka miesięcy temu doszło do pobicia Białorusina.

Szybko poszło…

Obecnie Zagłębie czeka spora przebudowa. Spadek do II ligi oznacza cięcie kosztów i zmiany w kwestiach sportowych oraz organizacyjnych. Te nie ominą także kadry kierowniczej, gdyż z klubu odejdzie… Rafał Collins. Obecny szef klubu wystosował długie oświadczenie, w którym wyjaśnił swoją decyzję oraz zdradził kilka zakulisowych informacji o funkcjonowaniu zespołu.

Poniżej kilka najciekawszych fragmentów oświadczenia Collinsa:

– Na początku rundy wiosennej, po podpisaniu umowy z Urzędem Miasta Sosnowiec, poprosiłem o przejęcie odpowiedzialności za zespół trenera związanego z Zagłębiem Lubin, który przyjechał ze swoim sztabem do Sosnowca. Kandydatem na nowego dyrektora sportowego był były prezes Zagłębia Lubin. W wyniku rozbieżności co do warunków umowy nie doszło do porozumienia, po czym wszystkie strony rozstały się w poczuciu wzajemnego szacunku – zaczął Collins. 




– Kolejnym kandydatem, który był bardzo blisko przejęcia zespołu, był Marek Saganowski. Ze względu na brak pewnego rodzaju elastyczności nie doszło do porozumienia. Tu nie chodziło o elastyczność moją, czy trenera Saganowskiego. Trzecim wyborem był trener Chackiewicz. 30 minut po podpisaniu umowy przez trenera Chackiewicza, do mediów została przekazana informacja o tym, że Rafał Collins ma plan na sprowadzenie Ukraińców z Pro Star. Był to pierwszy „wyciek”, a tak naprawdę pierwszy z wielu elementów układanki mający na celu podważenie wiarygodności projektu – czytamy dalej.

– Podczas konferencji prasowej przedstawiłem się kibicom oraz zarysowałem projekt, który miałem nadzieję zrealizować. Dzień później w klubie pojawił się komornik, zajmując kwotę 500 tysięcy złotych z całkowitego długu, który wynosił ok. 2 mln złotych. Zajęcie dotyczyło pożyczki, której warunki w mojej opinii były niekorzystne dla klubu. Po krótkim okresie konto zostało odblokowane, ale na tym etapie każda doinwestowana złotówka podlegała już zajęciu, co całkowicie związało nam ręce. Przez to okienko transferowe dla nas de facto się zakończyło i byliśmy zmuszeni polegać na wolnych zawodnikach, których wybierali nowy dyrektor sportowy oraz trener Chackiewicz – dodał. 

– Nie zamierzam firmować swoją twarzą oraz nazwiskiem wielu rzeczy, które zastałem na orbicie Zagłębia Sosnowiec. Być może są osoby, które przyjdą i „wtopią się” w pewne okoliczności, być może nie wszyscy mają podobny kręgosłup moralny i pewnego rodzaju działania są dla nich akceptowalne – dla mnie nie. Od czasu mojego przyjścia do klubu działy się rzeczy bardzo dziwne, jedni chcieli się podkleić, składali dziwne propozycje, inni podkładali nogi, kłamali i manipulowali i podrzucali do dziennikarzy tematy mające na celu zdyskredytowane mojego działania wokół klubu – podkreślał działacz. 




Collins zamierza niebawem odsprzedać swoje udziały w Zagłębiu. Wykupić ma je od niego Stowarzyszenie Kibiców. Formalnie nastąpić to ma 25 maja.

Leo Messi zmienił zdanie ws. sprzedaży pierwszego kontraktu z Barceloną. Serwetka wystawiona na aukcję

Leo Messi zmienił zdanie w kwestii sprzedaży legendarnej serwetki, na której podpisał kontrakt z FC Barceloną. Skrawek papieru trafił na aukcję, gdzie finalna oferta może wynieść nawet 500 tysięcy dolarów.

 

Kontrakt na nietypowym papierze

Leo Messi zakończył swoją długą przygodę z FC Barceloną, przenosząc się oficjalnie do Paris Saint-Germain po 21 latach gry dla jednego klubu. Historia jego związku z „Dumą Katalonii” miała niezwykły początek – od podpisania umowy na serwetce.

W 2000 roku, gdy Messi miał zaledwie 13 lat, FC Barcelona była tak zdeterminowana, by go pozyskać, że pierwszą umowę podpisano na serwetce w restauracji. Później stało się to symbolem początku wielkiej kariery argentyńskiego piłkarza.

Przez lata serwetka była w posiadaniu ówczesnego agenta Messiego, Horacio Gaggioliego. Przechowywał ją w sejfie z zamkiem szyfrowym w andorskim banku. Choć Messi wielokrotnie odrzucał oferty jej kupna, ostatnio postanowił zmienić zdanie.

 

Serwetka trafiła na licytację w renomowanym londyńskim domu aukcyjnym Bonhams. Według agencji Reuters, pierwsze oferty sięgały 300 tysięcy dolarów, a szacuje się, że finalna cena może osiągnąć nawet 500 tysięcy.

Licytacja rozpoczęła się w ostatnią środę i potrwa do przyszłego piątku.

Źródło: Reuters

Specjalna oferta dla fanów Bayeru Leverkusen. Klub oferuje darmowy… tatuaż

Bayer Leverkusen oferuje swoim fanom darmowe klubowe tatuaże na pamiątkę historycznego sezonu. Klub triumfował w Bundeslidze i ustanowił rekordową serię meczów bez porażki. Przed nimi szansa na potrójną koronę.

 

Rekordowy sezon Bayeru Leverkusen

Zespół prowadzony przez Xabiego Alonso, pozostający niepokonany we wszystkich rozgrywkach tego sezonu, awansował do finału Ligi Europy po remisie 2:2 z AS Roma. Niemiecka drużyna pokonała rzymian w dwumeczu 4:2.

Leverkusen przedłużył swoją imponującą passę do 49 meczów bez porażki we wszystkich rozgrywkach, bijąc długoletni europejski rekord Benfiki z lat 1963–1965. Po zdobyciu pierwszego w historii klubu tytułu mistrza Bundesligi, Bayer awansował również do finału Pucharu Niemiec, gdzie zmierzy się z Kaiserslautern.

 


W związku ze świetną dyspozycją klubu w bieżącej kampanii, poinformowano o specjalnej ofercie dla kibiców, którzy będą chcieli upamiętnić sukcesy. Bayer Leverkusen oferuje swoim kibicom możliwość wyboru jednego z tatuaży z motywem klubu. Sesja będzie bezpłatna, a promocja trwa do końca sezonu.

– Zarezerwuj wizytę już teraz, aby uwiecznić ten wyjątkowy czas na swojej skórze – napisał klub w oświadczeniu.

Źródło: Bayer

Tajemnicze wpisy Zbigniewa Stonogi. Oberwało się Jagiellonii Białystok

Zbigniew Stonoga zamieścił na swoim profilu tajemnicze wpisy. Są one związane bezpośrednio z Jagiellonią Białystok.

W piątek na profilu Zbigniewa Stonogi pojawił się tajemniczy wpis. Niespodziewanie był on poświęcony Jagiellonii Białystok. Pan Zbigniew wystosował publiczne pytanie w stronę władz klubu, dlaczego po raz drugi akredytacji na mecz Jagi nie otrzymał Antoni Stonoga. Zasugerował on, że wpływ na taką decyzję mogły mieć odmienne upodobania polityczne.

– Zwracam się z uprzejmą prośbą do Zarządu Klubu Jagiellonia Białystok o udzielenie odpowiedzi na pytanie dlaczego drugi raz odmówiliście Państwo akredytacji dla Antoniego Stonogi. Czy kwestie upodobań politycznych większości Podlasian miały na to wpływ? – zapytał Zbigniew Stonoga.

 




Na profilu „Gazeta Stonoga” chwilę później ukazała się odpowiedź władz Jagiellonii Białystok. Klub odpowiedział, że wpływ na odmowę udzielenia akredytacji dla Antoniego Stonogi ma duże zainteresowanie meczami Jagi w ostatnim czasie. Zbigniew Stonoga ustosunkował się do tej odpowiedzi pisząc, iż chętnie odkupi wideo z meczu pokazujące trybunę prasową.




Niedługo później pojawił się kolejny wpis na profilu „Gazeta Stonoga”. Z wpisu dowiadujemy się o chęci odkupienia informacji o ewentualnych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu Jagiellonii Białystok.

Niesamowita innowacja w trakcie transmisji finału Pucharu Danii. Widok niczym z FM’a [WIDEO]

Widzowie oglądający finał Pucharu Danii byli świadkami niespotykanego widoku. Na widzów czekały innowacyjne rozwiązania technologiczne, mające na celu polepszenie komfortu oglądania wydarzenia. Widok był wielce przybliżony do tego, co można zaobserwować w grach piłkarskich typu Football Manager.




Podobnie jak w Polsce, tak i w Danii, znamy już zwycięzcę krajowego pucharu. W Danii górą był Silkeborg, który pokonał w finale Aarhus. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0 dla Silkeborg. Było to dopiero drugie krajowe trofeum w historii tego klubu.




Duńscy nadawcy finałowego starcia przygotowali nie lada gratkę dla kibiców oglądających mecz przed telewizorem. Podczas transmisji widzowie mogli ujrzeć motywy kojarzące się z grami piłkarskimi. Między innymi nazwisko nad piłkarzem posiadającym piłkę, czy też mini mapę obrazującą ustawienie wszystkich graczy na boisku.

Były kadrowicz ocenił szansę Polski na Euro 2024. „To jest nasz sufit”

Reprezentacja Polski w czerwcu zagra na Euro 2024. Awans przyszedł jednak „Biało-Czerwonym” w mękach. Udało się go wywalczyć dopiero po barażach. Nie napawa to optymizmem przed zbliżającym się turniejem. Marcin Żewłakow nie ukrywa, że nie ma większych oczekiwań. 




Od mundialu w Katarze reprezentacja Polski nie zaliczyła dobrego okresu. Zatrudnienie Fernando Santosa okazało się tragicznym pomysłem. Dopiero za kadencji Michała Probierza drużyna zdaje się odzyskała radość z gry i powoli wraca do optymalnej dyspozycji.

Na Euro bez oczekiwań?

Teoretycznym dowodem zmiany na lepsze jest wywalczony niedawno awans na Euro 2024. „Biało-Czerwonym” nie przyszło to jednak łatwo. Po fatalnym meczach grupowych w barażach udało się nam pokonać Estonię i Walię. Na samym turnieju będzie natomiast dużo ciężej.

W grupie Polacy zmierzą się z Holandią, Austrią oraz Francją. Pesymistycznie na nadchodzące spotkania patrzy Marcin Żewłakow. Były kadrowicz nie ukrywa, że nie wierzy w drużynę Probierza. Otwarcie powiedział o tym w „Kanale Sportowym”.




– Czekają nas trzy finały. Niestety za dużo optymizmu nie mam. Zszedłem z oczekiwań – powiedział Żewłakow. 

– Mam wrażenie, że nasza reprezentacja jest w stanie zakwalifikować się na turniej, ale to nasz sufit. Czy jesteśmy w stanie coś z tego wyrwać? Obawiam się, że nie – podsumował. 

Na Twitterze znaleziono stare nagranie Marciniaka z herbem Realu Madryt. Kontrowersje wokół Polaka [WIDEO]

Po meczu Realu Madryt z Bayernem Monachium w półfinale Ligi Mistrzów zgęstniała atmosfera wokół Szymona Marciniaka. Polak został wzięty na celownik po kontrowersyjnej decyzji, którą podjął w końcówce spotkania. Wprost mówi się, że arbiter „pomógł” Realowi awansować do finału. Internet obiegło teraz nagranie, które miałoby sugerować, że jest on kibicem „Królewskich”. 




W finale tegorocznej edycji Ligi Mistrzów zobaczymy starcie Borussii Dortmund z Realem Madryt. Awans pierwszej z ekip był niemałym zaskoczeniem. „Królewscy” jednak również nie dotarli do niego bez niespodzianek.

Kibic?

Najwięcej wydarzyło się oczywiście w dopiero co zakończonej rywalizacji z Bayernem Monachium. Decydujący mecz obu drużyn na Santiago Bernabeu sędziował Szymon Marciniak. Arbiter podjął w końcówce kontrowersyjną decyzję, za co w mediach do tej pory jest ostro krytykowany. Kibice wyciągają teraz przeciwko Polakowi różne materiały.




Jednym z nich, sugerującym, że Marciniakowi zależało na awansie Realu do finału, ma być nagranie sprzed roku. Widać na nim arbitra wraz ze swoimi asystentami, a w tle pojawia się kosmetyczka Realu Madryt. Zdaniem części internautów to oczywisty dowód na to, że Marciniak kibicuje „Królewskim” i mógł celowo podjąć decyzję na ich korzyść.

Wielki talent z USA z profesjonalnym kontraktem. „Manchester City zapewnił sobie prawo do transferu 14-latka”

Cavan Sullivan podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt z Philadelphią Union. 14-letni talent amerykańskiej piłki przyciągnął uwagę skautów Manchesteru City.

 

Młody piłkarz z profesjonalnym kontraktem i zainteresowaniem Obywateli

Według Fabrizio Romano, angielski klub zapewnił sobie prawo do jego transferu, gdy tylko osiągnie pełnoletność. Obecnie Sullivan występuje w barwach Philadelphii Union, która dąży do stworzenia mu jak najlepszych warunków rozwoju. Klub podpisał z nim umowę do końca grudnia 2028 roku.

„Nie mamy wątpliwości, jaki wpływ będzie miał na klub”

Informację o podpisaniu kontraktu po raz pierwszy podał Tom Bogert z „The Athletic”. Niedługo później potwierdziła ją sama Philadelphia Union za pośrednictwem mediów społecznościowych.

 

– Jego zaawansowane piłkarskie IQ w połączeniu z umiejętnością czytania zagrań, podawania piłki i zdobywania punktów pokazuje, jak wysoki będzie jego sufit. Jesteśmy niesamowicie zadowoleni, że doszliśmy do porozumienia w sprawie dołączenia Cavana w ramach jego pierwszego profesjonalnego kontraktu i nie mamy wątpliwości, jaki wpływ będzie miał na klub – powiedział dyrektor sportowy Philadelphii, Ernst Tanner.

Może pobić rekord

Jeśli Sullivan zadebiutuje w Major League Soccer przed 29 lipca, stanie się najmłodszym zawodnikiem w historii tych rozgrywek. Obecny rekord należy do Juliana Halla z New York Red Bull, który zadebiutował w wieku 15 lat, 11 miesięcy i 28 dni.

Sullivan, grający na pozycji ofensywnego pomocnika, jest związany z klubem od 10. roku życia. Ma na swoim koncie występy zarówno w akademii, jak i w zespole rezerw.

Źródło: The Athletic, Philadelphia Union, transfery.info

Adam Nawałka miał wiele ofert pracy. Żadnej nie wykorzystał. Trener miał ważne powody

Adam Nawałka od rozstaniem z Lechem Poznań w 2019 roku nie objął żadnej innej drużyny. Jak podaje portal meczyki.pl szkoleniowiec nie mógł jednak narzekać na brak zainteresowania. Spływać miały do niego oferty z egzotycznych kierunków. 

66-latek zaliczył świetną kadencję w reprezentacji Polski, z którą wyjechał na Euro 2016 i mistrzostwa świata 2018. Ta pierwsza impreza była szczególnie udana dla „Biało-Czerwonych”, który zaliczyli historyczny awans z grupy i dotarli do ćwierćfinału.




Nawałka postanowił odejść z kadry w 2018 roku po bardzo słabym mundialu w Rosji. Długo bezrobotny jednak nie został, bo już po kilku miesiącach objął Lecha Poznań. Z „Kolejorzem” nie zawojował jednak Ekstraklasy. Ta przygoda potrwała bardzo krótko, bo Nawałka poprowadził poznaniaków tylko w 11 meczach.

Egzotyczne oferty

Od tamtej pory Nawałka nie zdecydował się na objęcie jakiekolwiek drużyny. Okazuje się jednak, że na zainteresowanie nie mógł narzekać. W ciągu pięciu lat od zwolnienia z Lecha, 66-latek miał otrzymać sporo ofert z egzotycznych kierunków. Portal meczyki.pl podaje, że do Polaka odzywały się kadry Cypry i Armenii, które chciały zatrudnić go jako selekcjonera.

Ponadto nie brakowało również ofert klubowych. Zainteresowanie miały wykazywać ekipy z Chin, Indii czy Arabii Saudyjskiej. Nawałka nie skorzystał natomiast z żadnej z tych opcji i wątpliwe, aby w najbliższym czasie miał jeszcze wrócić do pracy. Tym bardziej, że trenerowi ma ponoć nie dopisywać zdrowie.




-W tej chwili wydaje się jednak, że Nawałka raczej nie wróci już na ławkę. Jest jeden powód, dla którego to mało prawdopodobne. W ostatnim czasie 66-latka hamuje zdrowie. Odzywają się stare kontuzje, co nie pozwalałoby mu w pełni zaangażować się w projekt – czytamy na portalu meczyki.pl.

Maciej Rybus ponownie rozwścieczył Polaków. Piłkarz wziął udział w rosyjskim święcie [WIDEO]

W internecie zawrzało po pojawieniu się zdjęć z obchodów rosyjskiego Dnia Zwycięstwa. Na materiałach widać, że w uroczystości wziął udział Maciej Rybus. Polak ponownie znalazł się pod ostrzałem mediów, a w szczególności kibiców. 




Rybus od 2017 roku gra w Rosji. Wtedy został piłkarzem Lokomotivu Moskwa, do którego trafił z Olympique Lyon. Później grał również dla Spartaka Moskwa, a obecnie jest zawodnikiem Rubina Kazań.




34-latek bardzo naraził się polskim kibicom po wybuchu wojny na Ukrainie. W związku z rosyjską agresją, piłkarze, którzy występowali w klubach z tego kraju, mogli zmienić barwy poza oknem transferowym. Z tego zapisu skorzystało kilku Polaków, ale nie Rybus. Wraz z rodziną postanowił zostać w Rosji, czym rozpalił prawdziwą burzę.

Dzień Zwycięstwa

Rybus nie poprawia swojej sytuacji z biegiem czasu. Niedawno udzielił wywiadu, po którym internet ponownie zapłonął. W czwartek stało się podobnie, jednak nie za sprawą żadnej wypowiedzi. Poszło o udział Polaka w rosyjskim Dniu Zwycięstwa. Rubin Kazań udostępnił materiały z uroczystości w mediach społecznościowych. Na części z nich widać Rybusa.

Na krążących po internecie zdjęciach widać, że do kurtki piłkarza została przypięta wstążka św. Jerzego. Ma ona na celu upamiętnienie żołnierzy, który podczas II Wojny Światowej walczyli za Rosję. Na jednym ze zdjęć widać również, jak Rybus składa kwiaty pod pomnikiem, który powstał z tej samej intencji.

Lechia nie dostanie licencji na grę w Ekstraklasie? Niepokojące informacje dot. lidera 1. Ligi

Lechia Gdańsk nie miała większych problemów w tym sezonie 1. Ligi i pewnie zmierza po bezpośredni awans do Ekstraklasy. Okazuje się jednak, że gdańszczanie mogą mieć problem z powrotem do elity. Wszystko przez kłopoty związane z licencją. 




W ubiegłym sezonie Lechii nie udało się utrzymać w Ekstraklasie, z której finalnie spadła. Obecnie drużyna prowadzona przez Szymona Grabowskiego pewnie zmierza po bezpośredni awans, okupując fotel lidera. Patrząc więc na same poczynania Lechii na boisku można śmiało stwierdzić, że szybko wróci do krajowej elity.

Nie będzie kolorowo

Mimo niemal pewnego awansu do Ekstraklasy okazuje się, że Lechia ma problemy z otrzymaniem licencji. Portal meczyki.pl dowiedział się, że Komisja ds. Licencji Klubowych Polskiego Związku Piłki Nożnej może nie przyznać jej klubowi za niespełnienie przynajmniej jednego z kryteriów Podręcznika Licencyjnego.

– W niedługim czasie można spodziewać się oficjalnego komunikatu PZPN w tej sprawie, który ostatecznie wszystko wyjaśni. Gdański klub będzie mógł odwołać się do Komisji Odwoławczej ds. Licencji Klubowych Polskiego Związku Piłki Nożnej – czytamy na meczyki.pl.




Warto wspomnieć, że Lechia będzie mieć pięć dni na odwołanie od doręczenia decyzji. W podobnej sytuacji rok temu znalazł się Piast Gliwice. Wówczas odwołanie się przyniosło skutek i śląski klub otrzymał licencję na grę w Ekstraklasie.

Były sędzia broni decyzji Marciniaka. „Jestem natomiast zaskoczony, że podniósł chorągiewkę tak szybko”

W meczu Realu Madryt z Bayernem Monachium doszło do sporej kontrowersji w samej końcówce. Asystent liniowy Szymona Marciniaka podniósł chorągiewkę przy bramkowej akcji Bawarczyków. O sprawie wiele mówiło się w mediach. Głos w tym temacie zabrał również były sędzia, Rafał Rostkowski.

 

To mogło zaważyć

W końcówce meczu Realu Madryt z Bayernem Monachium doszło do sporego zamieszania. Bramkowa akcja Bawarczyków została przerwana przez podniesioną chorągiewkę Tomasza Listkiewicza.

Według dostępnych analiz i danych spalony faktycznie był. W tej sytuacji arbiter działał jednak tylko ludzkim okiem. Wielu ekspertów uważa, że liniowy powinien poczekać z decyzją o podniesieniu chorągiewki.

Takie zdanie przedstawił między innymi były sędzia, Rafał Rostkowski. Były międzynarodowy arbiter w rozmowie z Kanałem Sportowym opowiedział o tej sytuacji ze swojej perspektywy.

 

– Generalnie uważam, że decyzja o nieuznaniu gola dla Bayernu jest prawidłowa, natomiast jestem zaskoczony, że Tomek Listkiewicz był tego aż tak pewien, że podniósł chorągiewkę tak szybko – powiedział w Kanale Sportowym Rafał Rostkowski.

Źródło: Kanał Sportowy


TROLLNEWSY I MEMY