Real Madryt nie odwoła się od decyzji z Walencji. Tak to argumentuje

Jesús Gil Manzano był głównym bohaterem sobotniej kontrowersji w meczu Valencii z Realem Madryt. Hiszpański arbiter zakończył spotkanie tuż przed golem Jude’a Bellinghama w doliczonym czasie gry.

 

Skandal w Hiszpanii

Real Madryt od wielu miesięcy poświęca sporo uwagi sędziom. Królewscy wypominają im błędy w klubowej telewizji. Według niektórych opinionistów takie działania mogły wywołać irracjonalną decyzję Jesúsa Gila Manzano.

 

Klub ze stolicy Hiszpanii uważa jednak, że misja jest słuszna. Według doniesień Marki batalia będzie kontynuowana, a po sobotnim meczu Królewscy zapowiadają „bitwę totalną”.

 

Real Madryt uznał również, że nie ma sensu odwoływać się od decyzji ze spotkania w Walencji. W stolicy uznano, że Hiszpańska Królewska Federacja Piłki Nożnej jest aktualnie pochłonięta chaosem.

Królewscy uważają, że zdarzenie z sobotniego meczu zostanie zapamiętane na długo jako jeden z największych skandali w piłce hiszpańskiej i światowej. Co ciekawe, Komitet Techniczny Sędziów (CTA) również nie rozumie decyzji Jesúsa Gila Manzano.

Według Marki uznano ją jako kompletnie nieprzystającą arbitrowi tego pokroju i niezrozumiałą.

 

Źródło: MARCA

Gigantyczne kontrowersje w meczu Śląsk – Widzew. Gromy nad PZPNem. Piłkarze reagują

Do gigantycznych kontrowersji doszło w meczu Śląska Wrocław z Widzewem Łódź. Po ostatnim gwizdku rozpętała się istna burza odnośnie sędziowania w Ekstraklasie oraz w Pucharze Polski. Teraz łódzki klub bezpośrednio atakuje PZPN.

 


W zaledwie kilka dni Widzew stracił bardzo wiele. Najpierw odpadł z Pucharu Polski po dogrywce z Wisłą Kraków, a teraz w kontrowersyjnych okolicznościach przegrał ze Śląskiem Wrocław (1-2).

„Czegoś tu nie rozumiem”

Odnośnie meczu z Wisłą Widzew złożył protest do PZPN, ale nie minęło dużo czasu, a nasiliły się kolejne kontrowersje. W meczu ze Śląskiem oba gole dla wrocławian strzelił Nahuel Leiva, które uznano dopiero po długich analizach VAR-u. Pierwsza z nich dotyczyła rzutu karnego podyktowanego po faulu Rafała Gikiewicza na Aleksie Petkowie.

Bramkarz zabrał nawet głos po ostatnim gwizdku. Nie zaprzeczył, że kontakt z rywalem był, jednak główną winą obarczył sędziów oraz PZPN.




Przegraliśmy, zrobiłem błąd przy tym karnym… Ten kontakt taki minimalny, on trafia piłkę głową i mi w przedramię, ale gwizdnął… Nie chcę dyskutować, tak nawiążę do meczu pucharowego. Jak piłkarz, bramkarz, robi błąd, od razu przegrywasz lub nie pomagasz, jak sędziowie robią błędy w pucharze to się nic nie dzieje, więc wyciągnijmy z tego wnioski wszyscy –grzmiał Gikiewicz przed kamerami „Canal+ Sport”.




Kibiców, dziennikarzy, ale i piłkarzy najbardziej zbulwersowała jednak kolejna sytuacja, w której uznano drugie trafienie Leivy. W 78. minucie meczu Hiszpan ponownie pokonał Gikiewicza, ale początkowo Paulina Baranowska podniosła chorągiewkę, sygnalizując pozycję spaloną. Analiza VAR znowu przyniosła jednak korzystną decyzję dla Śląska, dzięki czemu trafienie uznano.

„Znowu VAR się zaj**ał?”

Najmocniej po meczu wybuchł jednak Barłomiej Pawłowski. Piłkarz Widzewa wrzucił w media społecznościowe bezlitosny wpis, uderzający bezpośrednio w PZPN.

Hej PZPN, znowu var zaj**al? Oglądam powtórkę waszej linii spalonego i rzutu karnego i wygląda, że w trzy dni okradziono nas z PP i punktów we Wrocławiu. Na cholerę ten cały var? napisał.




Panowie, okradliście nas z awansu w Pucharze Polski i z punktów w Ekstraklasie. Macie dostęp do technologii i masę powtórek. Doradzają Wam w wozie Var, a na koniec i tak przypominają się sceny z Piłkarski Poker dzięki Waszej pracy. Dość przymykania oka na Waszą nieudolność – dodał w kolejnym wpisie. 

Przegenialny gol Łukasza Piszczka. Były reprezentant z trafieniem z 40 metrów [WIDEO]

Łukasz Piszczek nie zatracił swojego zmysłu. Były reprezentant Polski strzelił kapitalnego gola w LKS-ie Goczałkowice-Zdrój. Co więcej, zaważyła ona na wyniku meczu. 

„Piszczu” wraz z końcem sezonu 2020/21 odszedł z Borussii Dortmund, w której spędził 11 lat. Nie był to jednak koniec kariery dla prawego obrońcy. Polak dołączył do swojego macierzystego klubu LKS Goczałkowice-Zdrój, w którym gra do dzisiaj. W ubiegłym roku został mianowany grającym trenerem drużyny.

Fenomenalne trafienie

Minionej soboty LKS zainaugurował rundę wiosenną w trzeciej grupie III ligi, meczem z Wartą Gorzów na swoim stadionie. Łukasz Piszczek w 82. minucie podszedł do rzutu wolnego na 40. metrze i postanowił… przelobować bramkarza. Byłemu kadrowiczowi wyszło to idealnie, a dodatkowo – gol okazał się nieoceniony i dał jego drużynie zwycięstwo.

 Dla Piszczka było to w sumie drugie trafienie dla LKS-u od powrotu do klubu oraz pierwsze w tym sezonie. Dzięki pokonaniu Warty zespół awansował na 7. miejsce.

Cudowna oprawa przed meczem Legia – Pogoń. Piękna akcja stołecznego klubu [WIDEO]

Piękną oprawę przygotowano przed meczem Legii Warszawa z Pogonią Szczecin. Zorganizowano kapitalny pokaz świateł. 

Do hitu Ekstraklasy przystępuje drużyny z dwóch innych biegunów. Legia weszła niezbyt dobrze w rundę wiosenną, zdobywając w lidze pięć punktów w trzech meczach. „Wojskowi” dodatkowo przegrali aż 2-6 dwumecz z Molde w 1/16 Ligi Konferencji Europy.

Pogoń z kolei nie mogła sobie chyba wymarzyć lepszego początku po zimowej przerwie. „Portowcy” prezentują znakomitą formę i zdobyli komplet punktów. Tym samym wspięli się na 3. miejsce w tabeli Ekstraklasy, a dodatkowo, dzięki wygranej z Lechem Poznań (1-0), awansowali do półfinału Pucharu Polski.

Przed ich bezpośrednim starciem na Łazienkowskiej zadbano o piękne przywitanie. Legia przygotowała pokaz świateł, jako przedmeczową oprawę. Trzeba przyznać, że widowisko zrobiło duże wrażenie.

Kiepskie pierwsze wrażenie Lingarda w Korei Południowej. Anglik wygwizdany na wejściu [WIDEO]

Jesse Lingard w przeszłości uchodził za wielki talent akademii Manchesteru United. Anglik nie przebił się jednak na tyle, aby zostać kluczową postacią w Premier League. Niedawno ogłoszono jego transfer do Korei Południowej. 31-latek zadebiutował już w FC Seoul.

 

Nieudane wejście Lingarda

Jesse Lingard przez wiele lat był rezerwowym w Manchesterze United. Brak gry w Czerwonych Diabłów wywołał frustrację w Angliku, który w pewnym momencie odszedł na wypożyczenie do West Hamu United.

 

W tym covidowym okresie pomocnik był w bardzo dobrej formie i pomógł Młotom w osiągnięciu dobrych wyników. Później jednak Lingard wrócił do kiepskiej dyspozycji. Odejście z Manchesteru United do Nottingham Forest nie pomogło.

 

Po sezonie 2022/2023 Jesse Lingard czekał na dobre oferty jako wolny zawodnik. Przyjął jedną z nich dopiero po pół roku przerwy od grania w piłkę. W 2024 roku Anglik dołączył do koreańskiego FC Seoul.

 

W ten weekend tamtejsza ekstraklasa wróciła do gry. 31-letni pomocnik miał okazję zadebiutować w wyjazdowym meczu przeciwko Gwangju. Szkoleniowiec ekipy z Seulu wprowadził Anglika na boisko w 77. minucie. Kibice gospodarzy zgotowali mu nieprzyjemne powitanie. Fani Gwangju wygwizdali byłego piłkarza Manchesteru United.

https://twitter.com/chocomps9/status/1763816397786800633

Pomocnik seulskiej drużyny w pewnym momencie zwrócił na siebie uwagę ostrym faulem na rywalu. Sędzia napomniał Lingarda żółtą kartką, a FC Seoul przegrał to spotkanie 0:2.

Źródło: Twitter

Przykre wyznanie Jakuba Wawrzyniaka. „Byłem totalnie sam, kibice się odwrócili”

Jakub Wawrzyniak powrócił do swojej sprawy dopingowej sprzed wielu lat. Były reprezentant Polski nie ukrywa, że poczuł się w tamtym czasie potraktowany niesprawiedliwie. „Jeszcze kibice się ode mnie odwrócili”.




„Wawrzyn” ma za sobą świetną karierę. Przez lata miał pewne miejsce na lewej stronie defensywy Legii Warszawa, Lechii Gdańsk czy reprezentacji Polski. Nie była to jednak przygoda nieskazitelna. Były zawodnik miał również nieprzyjemne epizody.

„Byłem sam”

Jednym z nich było wykrycie w jego organizmie niedozwolonych substancji w czasie, gdy grał dla Panathinaikosu w 2009 roku. Choć Wawrzyniak udowodnił, że specyfiki przyjmował nieświadomie, chcąc zredukować tkankę tłuszczową, to był zawieszony przez aż dziewięć miesięcy. Dopiero w 2010 roku Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie uniewinnił Polaka.




Do tych bardzo nieprzyjemnych wydarzeń 40-latek powrócił w programie „Mój pierwszy raz” na antenie Kanału Sportowego. Wyznał w nim, że był rozczarowany postawą kibiców, którzy nie chcieli wierzyć w jego wersję wydarzeń.

– Miałem duży problem, aby całą tę sytuację emocjonalnie opanować, ponieważ zawsze grałem fair i nie chciałem nikogo oszukiwać. Zrobiłem wszystko, aby nigdy nie mieć problemów z dopingiem – przyznał Wawrzyniak.




– Konsultowałem to z lekarzami i osobami odpowiedzialnymi za odżywki w klubie. Wszyscy dali mi zielone światło. W międzyczasie zmieniły się przepisy. W sytuacji, gdy byłem totalnie sam, jeszcze kibice się ode mnie odwrócili. Krytykowano mnie, to było przykre – dodał. 




Po powrocie do gry Wawrzyniak znowu prezentował dobrą formę na murawie. Ostatecznie, z własnej decyzji, pożegnał się z piłką dopiero w 2019 roku. Następnie występował na antenie różnych stacji w charakterze eksperta. Kilka miesięcy temu podpisał kontrakt z freak-fightową galą Clout MMA.

Luis Enrique zdjął Kyliana Mbappe w przerwie. „Prędzej czy później go tutaj nie będzie”

Luis Enrique zdjął Kyliana Mbappe w przerwie piątkowego meczu Paris Saint-Germain z AS Monaco. Hiszpański szkoleniowiec po spotkaniu odpowiedział na pytanie dotyczące tej decyzji.

 

Remis w księstwie

 

AS Monaco zremisowało u siebie z PSG w piątkowym meczu ligi francuskiej. Po meczu wiele mówiło się o decyzji trenera gości w przerwie.

Luis Enrique zdjął wtedy Kyliana Mbappe, który po sezonie odejdzie z ekipy z Paryża. Hiszpański trener w pomeczowym wywiadzie wytłumaczył swoją decyzję.

 

– Jestem zaskoczony. Spędziłem wystarczająco dużo czasu w piłce nożnej, aby wiedzieć, że w tego typu klubach wszystko jest ważne. Prędzej czy później będziemy musieli grać bez niego. Czy jest to powiązane z jego przyszłością? Muszę dostosować zespół, aby wiedział, jak grać bez niego. Moja odpowiedź jest taka – powiedział były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii.

Prędzej czy później go tutaj nie będzie. Musimy się do tego przyzwyczaić. Muszę znaleźć najlepszą opcję dla zespołu. Nie chcę się kłócić. To moja decyzja. Mam wyjaśnić moje zarządzanie Kylianem? Nie wejdę w tę grę, jestem profesjonalistą i to, co powiedziałem waszym kolegom, powtórzę aż do Realu Sociedad. Nie ma problemu, wystarczy poradzić sobie z sytuacją w najlepszy sposób. Nic więcej – dodał.

Paris Saint-Germain zajmuje pierwsze miejsce w tabeli ligi francuskiej. Podopieczni Luisa Enrique mają na swoim koncie 55 punktów po 24 meczach.

Źródło: Amazon Prime Video, transfery.info

Karolina Bojar-Stefańska z jasnym celem. „Widzę się w Ekstraklasie”

Karolina Bojar-Stefańska uchodzi za jedną z najpopularniejszych polskich sędzin. Stacja Canal+ w programie „Sędziowie” poświęciła jej czas. Kobieta wierzy, że w przyszłości może regularnie prowadzić mecze w Ekstraklasie.

 

Będzie w elicie?

 

Kamery Canal+ towarzyszyły Karolinie Bojar-Stefańskiej podczas meczu V ligi mazowieckiej. Partnerka Daniela Stefańskiego, który regularnie prowadzi mecze w Ekstraklasie nie zebrała najlepszych not za to spotkanie.

 

Kobieta ma jednak nadzieję, że w przyszłości uda jej się dotrzeć do Ekstraklasy. Aktualnie Karolina Bojar-Stefańska traktuje to tylko jako hobby.

– Zawodowo jestem prawnikiem, obecnie aplikantem adwokackim. Sędziowanie jest dla mnie zajęciem dodatkowym, choć wkładam w nie bardzo dużo pracy i czasu. (…) Można powiedzieć, że mam dwa etaty – jeden sędziowski, drugi zawodowy. Nie mam punktu, do którego dążę, którym byłby konkretny mecz czy jakaś impreza sportowa. Chcę być po prostu najlepszą wersją siebie i zobaczę, gdzie mnie to doprowadzi – powiedziała w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty.

 

– Oczywiście, widzę się w Ekstraklasie. Świat futbolu bardzo otwiera się na kobiety. Jeszcze kilka lat temu cała piłkarska Europa przeżywała debiut Bibiany Steinhaus w Bundeslidze, a obecnie całe kobiece zespoły jadą już na męskie mistrzostwa świata. Żyjemy w erze wielkich zmian. Rzecz jasna kobiety wyznaczane na męskie spotkania muszą spełniać dokładnie takie same wymogi jak mężczyźni – dodała.

– Nie znam przypadku sędziego, który wchodzi do Ekstraklasy, a trybuny wiwatują i krzyczą „świetny jesteś!”, „ale fajnie, że debiutujesz!”. Niezależnie od tego, czy byłabym to ja, czy inna sędzia, na pewno takiemu kobiecemu debiutowi z gwizdkiem towarzyszyłby szum medialny. Presja byłaby większa, ale nadal po prostu wyszłybyśmy zrobić swoją robotę i nie za bardzo oglądałybyśmy się na to, jakie będą przyśpiewki na trybunach – podsumowała Karolina Bojar-Stefańska.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Poważne oskarżenia pod adresem Fabrizio Romano! Włoch brał łapówki od klubów?

Poważne oskarżenia padły pod adresem Fabrizio Romano. Duński dziennikarz Troels Bager Thogersen twierdzi, że Włoch był opłacany za rozpowszechnianie plotek o piłkarzach. Łapówki miały mu wręczać kluby. 

Fabrizio Romano jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych dziennikarzy sportowych na świecie. Włoch często ogłasza transfery, których nie zdążono jeszcze oficjalnie ogłosić. Jego wpisy w mediach społecznościowych, a także transmisje live, cieszą się niezwykłą popularnością. Podobnie jest z jego hasłem „here we go!”, które jest doskonale znane kibicom.

Łapówki za plotki?

Teraz pod adresem wpływowego dziennikarza padły poważne oskarżenia. Duński żurnalista, Troels Bager Thogersen stwierdził, że Romano prowadzi nieetyczną działalność. Włoch miał rozpowszechniać plotki na temat zawodników, za które był opłacany przez kluby i agentów. Podał on za przykład Roony’ego Bardghjego z FC Kopenhagi.

– W tym konkretnym przypadku wygląda na to, że otoczenie zawodnika chce wysłać wiadomość, aby wywrzeć presję na FC Kopenhaga. Nie można tego postrzegać jako dziennikarstwo – cytuje dziennikarza WorldSoccerTalk.com.

Co ciekawe, nie jest to pierwszy przypadek oskarżania Romano o nieetyczne zachowania. Wśród kibiców często przewija się argument, że Włoch „kradnie” informacje od mniej popularnych dziennikarzy, które następnie wrzuca w swoje social media jako swoje.

Zaskakujące słowa Josue o kibicach Legii. „W trudnych momentach nikogo nie ma” [WIDEO]

Na YouTube’owym kanale Legii Warszawa pojawił się film o walce ekipy z Łazienkowskiej do końca. W materiale padła kontrowersyjna wypowiedź ze strony Josue. Portugalski pomocnik wbił szpilkę fanom Wojskowych.

 

Legia w kryzysie

 

Wicemistrzowie Polski w ostatnich tygodniach nie prezentują się najlepiej. Podopieczni Kosty Runjaicia nie wygrali od czterech spotkań. W nadchodzący weekend Legia Warszawa zmierzy się z rozpędzoną Pogonią Szczecin.

 

Na oficjalnym kanale YouTube klubu ze stolicy Polski pojawił się materiał o walce do końca. W filmie padły kuriozalne słowa Josue na temat kibiców Legii Warszawa. Zarzucił im brak wierności, mimo że Legia nadal wyprzedaje większość wejściówek na mecze.

 

– Dla mnie bycie z zespołem w trudnych momentach jest ważniejsze, niż w łatwych. Kiedy jest dobrze, wszyscy chcą być z drużyną, w trudnych nikogo nie ma – powiedział Josue.

Legia Warszawa zajmuje piąte miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. W 22 kolejkach podopieczni Kosty Runjaicia uzbierali 37 punktów. Wojskowi tracą do lidera 5 punktów.

Źródło: Legia Warszawa

Widzew składa protest! Klub chce powtórzenia meczu Pucharu Polski

Widzew Łódź złożył protest do PZPN w związku z ostatnim meczem w Pucharze Polski. Klub chce powtórzenia spotkania z Wisłą Kraków.




W środę Widzew Łódź rywalizował w ćwierćfinale Pucharu Polski. Na tym etapie rozgrywek Łodzianie rywalizowali z Wisłą Kraków. Po pełnym dramaturgii spotkaniu zwycięstwo trafiło w ręce Wisły. Zespół z Krakowa wygrał po dogrywce wynikiem 2:1.




Omawiane spotkanie nie obyło się bez kontrowersji. Największe dyskusje wywołała sytuacja, która miała miejsce w doliczonym czasie podstawowego czasu gry. W trakcie oddawania strzału przez Angela Rodado na pozycji spalonej znajdował się Igor Łasicki. Po uderzeniu piłka trafiła do siatki. Zdaniem sędziego Łasicki nie miał bezpośredniego wpływu na zdobycie bramki, nawet jeśli znajdował się na pozycji spalonej, dlatego też bramka została uznana. Zdaniem Widzewiaków piłkarz Wisły miał przeszkadzać w interwencji Mateuszowi Żyro i dlatego powinien zostać – ich zdaniem – odgwizdany spalony.




Widzew Łódź nie pozostawił jednak tej sytuacji bez żadnej reakcji. Rzecznik prasowy klubu poinformował o złożeniu protestu do PZPN! Widzew tłumaczy się „błędną decyzją sędziego”. W swoim wniosku klub poprosił o powtórzenie meczu.

– Widzew Łódź złozył protest do PZPN w związku z przebiegiem meczu 1/4 finału Fortuna Pucharu Polski. Podstawą była błędna decyzja sędziego, który wypaczył wynik spotkania. Klub wnosi o powtórzenie meczu, w celu wyłonienia zwycięzcy w sportowej rywalizacji – przekazał rzecznik prasowy Widzewa Łódź.




Alarm w Arabii Saudyjskiej. Kolejny piłkarz chce wrócić do Europy! Giganci zainteresowani

Wiele wskazuje, że przypadek Jordana Hendersona, który szybko opuścił Saudi Pro League, nie będzie odosobniony. Niebawem jego los może podzielić Sergiej Milinković-Savić. Serb wkrótce może ponownie zagrać w Europie. 

Minionego lata do Arabii Saudyjskiej trafiło wielu uznanych zawodników. Szejkowie ściągnęli choćby takich piłkarzy Karim Benzema, Neymar czy N’Golo Kante. Transfery takich gwiazd pochłonęły wiele setek milionów euro, co miało być długofalową inwestycją. Wszystko miało na celu promowanie ligi saudyjskiej i stworzenie z niej światowej siły.

Kolejny powrót?

Nie wszystko poszło jednak z planem. Coraz częściej pojawiają się głosy, że zawodnicy nie czują się na Bliskim Wschodzie dobrze i wolą wrócić do Europy. Taką decyzję podjął już Jordan Henderson, który po ledwie kilku miesiącach wrócił na Stary Kontynent i obecnie gra w Ajaxie. Podobne myśli ma mieć również Jota.

Teraz wrócić do Europy chce także Sergiej Milinković-Savić. Portal fichajes.net twierdzi, że pomocnik jest nieszczęśliwy w Al-Hilal, mimo gwarantowanego miejsca w składzie. Były piłkarz Lazio jest chętny na ponowną grę w Serie A, zaś faworytem do jego pozyskania podaje się Juventus.

„Stara Dama” nie jest jednak jedynym klubem, który widziałby u siebie Serba. Zainteresowanie wykazuje również AC Milan, ale również kluby z Anglii jak Manchester United czy Francji, jak PSG.

Były kadrowicz ostro o Exposito i Magierze. „Jedni mają apetyt na mistrzostwo, a inni na golonkę”

Erik Exposito po powrocie z zimowej przerwy nie bryluje na boiskach Ekstraklasy. Wiele do życzenia pozostawia między innymi sylwetka napastnika. Bez litości odniósł się do niej Radosław Kałużny. 

Hiszpan w pierwszej części sezonu należał do zdecydowanej czołówki ligi. Exposito przewodzi obecnie tabeli strzelców z 14 golami na koncie w 22 meczach.

„To jest żałosne”

W ostatnich dniach wybuchła jednak wokół niego burza. Wiąże się ona ze zdjęciami, które ostatnio obiegły internet. Widać na nich nadwagę, z jaką zmaga się 27-latek, za co teraz zbiera ogrom krytyki.

Kibice nie zostawiają na Exposito suchej nitki. W podobne tony uderzył też Radosław Kałużny. Były reprezentant Polski nie gryzł się w język, krytykując napastnika, ale nie tylko. Oberwało się również trenerowi Śląska – Jackowi Magierze.

– Najwyraźniej w Śląsku Wrocław jedni mają apetyt na mistrzostwo Polski, a drudzy, jak Exposito, na golonkę. Śmieję się, chociaż to jest żałosne i świadczy o tym, jak niektórzy traktują swoich pracodawców, kumpli, trenerów i kibiców. Mają ich w… brzuchu – grzmiał Kałużny w rozmowie z „Przeglądem Sportowym Onet”. 

– Cenię trenera Magierę, ale zastanawia mnie, czy on nie widzi, nie wie, że jego najlepszy piłkarz ma „wywalone” na profesjonalizm? Jacek Magiera na pewno ma w sztabie speców od przygotowania fizycznego, lekarzy, którzy mogliby mu zasygnalizować, że Exposito nadaje się do programu „Wyjadacze”, a nie na boisko – dodał. 

Śląsk mimo dość słabego wejścia w rundę wiosenną wciąż jest liderem Ekstraklasy. Tyle samo punktów (42), ma jednak również Jagiellonia Białystok. Podium zamyka z kolei Lech Poznań.