NEWSY I WIDEO

„Ruch nas nie zaskoczył” – Mariusz Rumak zabrał głos po kolejnej wpadce Lecha

Lech Poznań przegrał w piątek z Ruchem Chorzów (1-2). Mariusz Rumak ocenił przebieg gry po zakończonej rywalizacji. Szkoleniowiec twierdzi, że rywale go nie zaskoczyli. 




Górnik przegrał wczoraj z Cracovią aż 0-5. Wydawało się, że wpadka ekipy Jana Urbana była doskonałą szansą dla Lecha Poznań, aby na poważnie wrócić do walki o mistrzostwo. „Kolejorz” jednak nie nie skorzystał i przegrał z walczącym o utrzymanie Ruchem Chorzów 1-2.

Nie zaskoczyli?

Mariusz Rumak po ostatnim gwizdku nie owijał w bawełnę i wprost przyznał, że zespół zawiódł kibiców. Mało tego, szkoleniowiec nie potrafił w pomeczowych wywiadach wytłumaczyć, z czego wynikała kolejna kompromitacja i słaba dyspozycja jego piłkarzy.

– Zawiedliśmy dzisiaj na całej linii. Zaczęliśmy niemrawo, szczególnie w momencie odbioru piłki nie ruszaliśmy do przodu, a o tym rozmawialiśmy. Troszeczkę udało nam się zareagować szybko po stracie bramki, rzut karny i wydawało się, że to dzwonek, który obudzi zespół, ale druga połowa nie była dobra w naszym wykonaniu. Ponownie po straconej bramce drużyna zaczęła trochę lepiej grać, ale to zbyt mało. Zawiedliśmy i za to przepraszam – rozpoczął Rumak. 




– Sam szukam odpowiedzi na to pytanie. Wiedzieliśmy, jaka jest waga tego spotkania. Uczulałem na to, że Ruch Chorzów, w przeciwieństwie do meczu z Cracovią, będzie chciał grać w piłkę i właśnie ten moment jej odbioru będzie kluczowy dla nas. Nie potrafię na gorąco odpowiedzieć, dlaczego nie tworzyliśmy sytuacji. Emocje muszą opaść, a ja muszę jeszcze raz obejrzeć mecz – dodał, nawiązując do niewielkiej liczby sytuacji bramkowych. 

– Jedno to jest przygotowanie, a drugie to reakcja. Ruch Chorzów nas nie zaskoczył. Wiedzieliśmy, w jaki sposób chce otwierać grę, tworzyć sytuacje, grać wysoko wahadłowymi i wykonywać bardzo dużą liczbę dośrodkowań. Uczulaliśmy na to. Tak samo na zmianę stron i to jak przejąć kontrolę nad meczem. Ruch grał tak, jak wcześniej ze Śląskiem Wrocław, ale to my zawiedliśmy na całej linii – podsumował szkoleniowiec. 

Wyliczono szanse na mistrzostwo Ekstraklasy. Faworyt jest już tylko jeden

Paweł Mogielnicki pokusił się o wyliczenie szans na wygranie Ekstraklasy w sezonie 2023/2024. Największe szanse daje się oczywiście Jagiellonii Białystok.

Jesteśmy po dwóch pierwszych meczach 31. kolejki Ekstraklasy. Ponownie zawiedli faworyci. Trzeci w tabeli Górnik Zabrze przegrał 0:5 z Cracovią. Zajmujący drugie miejsce Lech Poznań przegrał z Ruchem Chorzów 1:2.




Wczorajsze porażki Lecha i Górnika mocno ułatwiły zdobycie mistrzostwa Polski Jagiellonii Białystok. Drużyna Adriana Siemieńca ma już 4 punkty przewagi nad Lechem i 5 nad Górnikiem. A pamiętajmy, że Jaga dopiero dziś rozegra mecz 31. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Jagiellonia może zatem uciec nawet na 7 punktów.

Po wczorajszych meczach szanse na mistrzostwo Polski wyliczył Paweł Mogielnicki. Najwięcej szans daje się oczywiście Jagiellonii. Według rachunków Mogielnickiego szanse Jagi na mistrzostwo to aż 92%! Dalej są Lech i Śląsk – oba zespoły po 2,4% szans na mistrzostwo. Dalej są kolejno: Legia (1,3%), Raków (0,9%), Górnik (0,5%) i Pogoń (0,4%).





https://twitter.com/mogiel90/status/1786497277697171827

Wielki gest Królewskiego. Właściciel Wisły z przesłaniem po finale Pucharu Polski

Wisła Kraków pokonała Pogoń Szczecin w finale Pucharu Polski. Dzień po spotkaniu właściciel Białej Gwiazdy zwrócił się do przedstawicieli i kibiców ekipy Portowców.

 

Królewski z przekazem

Wisła Kraków sprawił niespodziankę w finale Pucharu Polski. Pierwszoligowiec pokonał mocny zespół z Ekstraklasy – Pogoń Szczecin. Dzień po triumfie fani Białej Gwiazdy zebrali się na rynku w Krakowie, aby poświętować.

Jarosław Królewski przed uroczystością postanowił przekazać kilka słów w stronę Pogoni Szczecin. Właściciel Wisły Kraków pochwalił kibiców Portowców i prezesa klubu.

 

– Chciałbym, zanim zaczniemy świętować na rynku krakowskim – napisać parę słów od prezesa Wisły Kraków. Po pierwsze. W kontekście fanów Pogoni Szczecin – to była przyjemność oglądać was na PGE Narodowym – zaprezentowaliście się wspaniale. Jestem przekonany, że duże sukcesy przed waszą drużyną i wiele momentów radości przed wami – napisał Królewski.

– Po drugie, w kontekście pana prezesa Pogoni Szczecin – widziałem w oczach tego pana wielką miłość do swego klubu – wyrażoną 13 latami ciężkiej pracy. Jestem dumny, że tacy ludzie są w polskiej piłce, doceniajcie go. To wspaniały człowiek – dodał.

Odda medal na rzecz zbiórki dla legendy Pogoni

Jarosław Królewski zebrał się również na wielki gest. Szef krakowskiego klubu postanowił oddać swój medal z Puchar Polski pod licytację, która wesprze Roberta Dymkowskiego – legendę Pogoni Szczecin.

– Po trzecie, jako nastolatek oglądałem pana Roberta Dymkowskiego na boisku, wczoraj podczas meczu mogłem go spotkać osobiście. Walczy obecnie poza boiskiem o zdrowie, dlatego poprzez drobny gest chciałbym go wesprzeć i w przyszłym tygodniu przeznaczę swój medal za Puchar Polski pod licytację, która mam nadzieję – wesprze pana Roberta w tej walce – podsumował.

https://twitter.com/jarokrolewski/status/1786362437316276691

Źródło: X

Tomasz Kwiatkowski tłumaczy wczorajsze kontrowersje. „To nie wypaczyło wyniku meczu!”

Tomasz Kwiatkowski udzielił wywiadu portalowi „Weszło”. Polski sędzia wytłumaczył największe kontrowersje towarzyszące wczorajszemu finałowi Pucharu Polski.




Za nami finał Pucharu Polski. W decydującym o zdobyciu trofeum spotkaniu górą była Wisła Kraków. Biała Gwiazda pokonała Pogoń Szczecin wynikiem 2:1. Do rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka.

Mecz finałowy o Puchar Polski nie obył się bez kontrowersji. Największa dotyczy sytuacji z doliczonego czasu gry, kiedy Wisła Kraków zdobyła bramkę na 1:1. Wielu kibiców dopatrzyło się, że rzut wolny, który wykonał bramkarz Wisły, został rozegrany ze złego miejsca.

https://twitter.com/majkeI1999/status/1786075281846841741




Do powyższej sytuacji odniósł się Tomasz Kwiatkowski. Sędzia finałowego starcia udzielił wywiadu portalowi „Weszło”. Jego zdaniem, powyższa sytuacja nie wypaczyła wyniku meczu.

– O to też bym się spierał. Oczywiście – to miejsce wznowienia nie było idealnie tam, gdzie faul, można to sprawdzić, ale po pierwsze – ta wrzutka nie poszła w pole karne, skąd zawodnik strzelał, tylko przed szesnastkę, gdzie Alan Uryga przedłużał piłkę. Po drugie dla bramkarza to, czy kopnie na 50 metrów, czy na 60, jest kwestią siły, więc nie wydaje mi się, że to wypacza wynik – ocenił Tomasz Kwiatkowski.

– Naturalnie to jest kwestia sporna, czy moglibyśmy być bardziej dokładni i tutaj widzę punkt do poprawy dla siebie, ale to nie wypaczyło wyniku meczu! Nie przyczyniłem się do tego, że ta bramka padła – dodał arbiter.

Kolejna kontrowersja miała miejsce w tej samej akcji. Zdaniem części kibiców zdobywca bramki na 1:1 znajdował się na pozycji spalonej. Zdaniem Kwiatkowskiego bramka została uznana prawidłowo.

– Nie było (spalonego – przyp. red.). Zostały wyrysowane linie przez sędziego VAR i obaj zawodnicy byli równo, to znaczy obrońca wyznaczał linię. Kolano zawodnika, który potencjalnie mógł być na spalonym, na tym spalonym jednak nie było. Bez ofsajdu – skomentował Kwiatkowski.

https://twitter.com/polsatsport/status/1786065294810571153


źródło: Weszło

Prezes Pogoni Szczecin wystosował list do kibiców! „Musimy wrócić z piekła na ziemię”

Po koszmarnym czwartku dla kibiców Pogoni Szczecin głos zabrał w końcu prezes tego klubu. Jarosław Mroczek wystosował list, w którym podsumował wszystko to, co się wczoraj wydarzyło.

Za nami finał Pucharu Polski. Do walki o trofeum stanęły Pogoń Szczecin i Wisła Kraków. Faworytem tego pojedynku bez wątpienia była Pogoń, która występuje na co dzień w Ekstraklasie. Z kolei Wisła zajmuje obecnie dopiero 6. miejsce w tabeli Fortuna 1 ligi.

Czwartkowe starcie było niezwykle emocjonujące. Jako pierwsza na prowadzenie wyszła Pogoń. Wisła zdołała zdobyć bramkę wyrównującą w ostatniej minucie meczu. W dogrywce Biała Gwiazda dołożyła jeszcze jedną bramkę i tym samym zdobyła Puchar Polski w sezonie 2023/2024.

To był koszmarny dzień dla kibiców Pogoni Szczecin. Przed meczem wszystko wskazywało na to, że w końcu doczekają się pierwszego trofeum w historii klubu. Niestety, nie udało im się tego osiągnąć. Dziś, kiedy emocje już nieco opadły, list otwarty wystosował Jarosław Mroczek, prezes Pogoni.

Treść listu prezesa Pogoni:

Minęła upiorna noc. Emocje niestety nie opadły, powoli jednak pojawiają się przemyślenia, które chyba powinny wpłynąć na nadchodzącą przyszłość, bo przecież ona jest najważniejsza.
Pierwsze pytanie, to czy za wszelką cenę mamy szukać winnego porażki? Nie sądzę, nie zmieni to niczego. Istotna jest tylko przyszłość Klubu. Ta przegrana ma znaczący wpływ na naszą sytuację i rzeczywistość. Będzie nam bardzo trudno sobie z tym poradzić. Czekają nas rozmowy z kilkoma bardzo ważnymi naszymi partnerami, będziemy prosili o nieco inne tempo wzajemnych rozliczeń. Pogoń musi to przetrwać.
Drugie pytanie, to jak podnieść naszą drużynę? Bardzo chciałbym, by od jutra czuli już tylko sportową złość, wściekłość wręcz, której skutkiem musi być wiara w możliwość wygrania wszystkich meczów, które pozostały do rozegrania w tym sezonie. Sztab trenerski niech już nie posypuje głowy popiołem, ale niech tak nastawi tę naszą drużynę, żeby ta była w stanie walczyć, podejmować szybkie decyzje w grze, nawet ryzykując wiele i zwyciężać. Z każdym przeciwnikiem, z którym przyjdzie nam się zmierzyć do ostatniej kolejki rozgrywek ligowych.
Trzecie i może najważniejsze pytanie brzmi, jak przywrócić wiarę w tę drużynę i nasz Klub naszym Kibicom?
To, co zrobiliście na PGE Narodowym na zawsze będzie pamiętane przez wszystkich. Doping, nieprawdopodobna oprawa, postawa przed i po meczu wobec przeciwników, mam nadzieję, że staną się pucharowym standardem, z którego powinni być dumni wszyscy Kibice Pogoni, nawet po tym fatalnym wyniku. Choć wiem jak bardzo to trudne, to w poniedziałek jednak potrzebujemy, a właściwie nasza drużyna potrzebuje, Waszego wsparcia, takiego samego jak w Warszawie. Bez Was, bez Waszych serc, zaangażowania, Pogoń nie jest Pogonią. Klub ma szansę wrócić na właściwą drogę tylko z Wami, z Waszą miłością do tych barw.
Mam świadomość, że jest mnóstwo innych szczegółów, które wymagają przemyślenia, może zmiany. Nie sposób ich wszystkich dzisiaj wymienić. Do poniedziałku zostały tylko trzy dni, a my musimy wrócić z piekła na ziemię. Razem.
O to Was dzisiaj proszę.
Jarosław Mroczek

https://twitter.com/PogonSzczecin/status/1786317949042606581?t=maD6X-zVHoR-wB3lGG-KWA&s=19&fbclid=IwZXh0bgNhZW0CMTAAAR1iq-76eYUPkPK3Wq–1n_1h9spvsdPMKgRhg48eRR0RdugFXSvQDmHMFU_aem_AXOPEZWKUDnlfn61e9SbuxJWKbH0Z6SeU1jsyQSlGeOcgGQKZybwX8FoHRXIbVBZyh2Igw7c45kliHAoyJCeaJkt

Kamil Grosicki zabrał głos w sprawie przyszłości. Wymowne słowa 35-latka

Kamil Grosicki był wyraźnie rozgoryczony po porażce z Wisłą Kraków w finale Pucharu Polski. Skrzydłowy reprezentacji Polski wymownie wypowiedział się na temat swojej przyszłości w Pogoni Szczecin. Co dalej z kapitanem „Portowców”?




Wisła Kraków wygrała wczoraj Puchar Polski, pokonując w dogrywce Pogoń Szczecin 2-1. „Biała Gwiazda” wykazała się niebywałą walką do końca, bo gola na wagę remisu strzelili w ostatnich sekundach regulaminowego czasu gry. W dodatkowych 30 minutach na prowadzenie wyszli z kolei już po kilku minutach.

Wymowna wypowiedź

Piłkarze Pogoni byli zrozpaczeni po ostatnim gwizdku. „Portowcy” byli uważani za faworytów do zdobycia Pucharu Polski, a tym samym pierwszego trofeum w swojej historii. Niestety, w tym sezonie ponownie ta sztuka się im nie udała.

Po kilkunastu minutach od zakończenia gry do wywiadu postanowił podejść Kamil Grosicki. Kapitan Pogoni ze łzami w oczach wziął winę za porażkę drużyny na siebie. Zaznaczył, że nie pomógł swoim kolegom i nie dopisała mu forma.

– Powiem jednak szczerze, że Wisła była dzisiaj od nas lepszym zespołem. Od początku grała lepiej. W pewnym momencie strzeliliśmy gola i wydawało się, że zostanie tak do końca. Niestety się nie udało. Jesteśmy rozczarowani i mogę tylko przeprosić naszych kibiców. Wiem, że dla nich pewnie to słowo w tym momencie mało znaczy, ale jest nam przykro. Jesteśmy zawiedzeni – powiedział „Grosik” przed kamerami „TVP Sport”. 




Grosicki przy okazji udzielił dość wymownej wypowiedzi w kontekście swojej przyszłości. 35-latek zaznaczył, że musi zastanowić się nad tym, co zrobi dalej.

– Ja byłem dzisiaj bez formy. Bardzo słaby mecz zagrałem. Nie wiem, co się ze mną działo. Wydawało mi się, że jestem na tyle doświadczonym zawodnikiem, że takie mecze będą mnie niosły. Niestety nie pomogłem dzisiaj drużynie. Też muszę się zastanowić, co dalej, bo od kapitana drużyna potrzebuje w takich momentach najwięcej, a dzisiaj zawiodłem. Mam tego świadomość. Wszyscy marzyliśmy o tym pucharze. Niestety zawiedliśmy. Jest bardzo ciężko – zaznaczył Grosicki. 

Reprezentant Polski był w tym sezonie niezwykle ważnym zawodnikiem dla „Portowców”. Łącznie rozegrał dla Pogoni 39 meczów. Strzelił w nich 15 goli i zanotował 17 asyst.

Kibice Wisły Kraków zostawili po sobie ślad w stolicy. Mocna szpilka w stronę Legii [ZDJĘCIE]

Wisła Kraków wygrała finał Pucharu Polski. Przed spotkaniem fani Białej Gwiazdy sprawili małą niespodziankę kibicom Legii Warszawa. Ekipa fanatyków z Krakowa zmieniła graffiti na jednym z murów w stolicy.

 

Zmienione graffiti

Finał Pucharu Polski dostarczył wielu emocji piłkarskim kibicom z całego kraju. Wisła Kraków w akcji meczu wyrównała, a następnie wyszła na prowadzenie w dogrywce. Ostatecznie to właśnie drużyna Białej Gwiazdy cieszyła się trofeum.

 

Przed spotkaniem wiele mówiło się również o tym, że na stadionie panuje spora kultura pomiędzy kibicami obu drużyn. Fani zajmujący miejsca na neutralnych sektorach wykazywali się życzliwością do kibiców rywali.

Kibice Wisły Kraków okazali nieco mniej sympatii lokalnej drużynie, Legii Warszawa. Na jednym ze stołecznych murów kibice Białej Gwiazdy przemalowali graffiti na swoje barwy. Efekt prac fanów z Krakowa możecie zobaczyć na poniższym tweecie.

https://twitter.com/Stadionowi/status/1785939057907753385

Źródło: Twitter

Dobitne słowa dziennikarza po porażce Pogoni. „Oni w to pewnie jeszcze nie wierzą”

Pogoń Szczecin przegrała w finale Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Niedługo po spotkaniu dziennikarz Meczyków, Dawid Dobrasz skomentował postawę Portowców. Poznański dziennikarz w mocnych słowach opisał sytuację z czwartkowego meczu.

 

Finał dla Białej Gwiazdy

Pogoń Szczecin przed finałem Pucharu Polski była stawiana w roli faworyta. Portowcy mierzyli się bowiem z pierwszoligową Wisłą Kraków. Wiele wskazywało na to, że ekipa ze Szczecina podniesie trofeum. Wszak prowadzili od 75. minuty.

 

Okazało się jednak inaczej. Wisła wyrównała w ostatniej akcji meczu, a następnie wyszła na prowadzenie w dogrywce. Ostatecznie trofeum pojedzie do Krakowa.

Po spotkaniu kanał Meczyków uruchomił transmisję z podsumowaniem minionych wydarzeń. W trakcie programu Dawid Dobrasz skomentował postawę Portowców, którzy mimo długiej historii nigdy nie podnieśli żadnego trofeum.

– Niewiarygodne. Uważam, że Pogoń przebiła wszystkie przegrane finały Lecha Poznań. Drużyna ze Szczecina miała puchar na wyciągnięcie ręki. Nie zazdroszczę kibicom Portowców. To jest dramat. Oni w to pewnie jeszcze nie wierzą – powiedział Dawid Dobrasz.

Źródło: meczyki.pl

Kontrowersja w ćwierćfinale Ligi Mistrzów w piłce ręcznej. Industria Kielce składa protest

Do kontrowersyjnej sytuacji doszło w rewanżowym meczu Ligi Mistrzów piłki ręcznej z udziałem Industrii Kielce. Polski klub złożył oficjalny protest.




W środowy wieczór Industria Kielce rozgrywała rewanżowy mecz w 1/4 finału Ligi Mistrzów piłki ręcznej. Pierwsze spotkanie Polacy wygrali 27:26. W rewanżu górą była drużyna SC Magdeburg wynikiem 26:25. Doszło do rzutów karnych, w których górą byli Niemcy.

Skandal w trakcie meczu

Pod koniec podstawowego czasu gry ekipa z Kielec mogła doprowadzić do remisu w rewanżu, tym samym wychodząc na prowadzenie w dwumeczu. Kilka sekund przed końcem gry sędzia przerwał dobrze zapowiadającą się okazję Industrii, dyktując rzut wolny dla tego zespołu. Jeden z graczy polskiego zespołu w tej sytuacji był już sam na sam z bramkarzem. Czas nie został zatrzymany i zabrzmiała syrena oznaczająca gra. Polacy mieli zatem do wykorzystania rzut wolny bezpośredni, którego powodzenie w piłce ręcznej jest bardzo rzadkie. Niestety, nie udało się w tej sytuacji zdobyć bramki.




Protest

Omawiana sytuacja rozwścieczyła polskich kibiców, a także zawodników i sztab Industrii Kielce. Polski klub nie zostawia tej sytuacji bez reakcji. Został złożony oficjalny protest do EHF. Europejska Federacja Piłki Ręcznej ma 24 godziny na odpowiedź.

Treść oświadczenia:

„Mimo wielu kontrowersji, w proteście skupiamy się na ostatniej akcji meczu. Tam, według zasad gry „Sędziowie powinni zapewnić ciągłość gry, powstrzymując się od przedwczesnego przerywania gry decyzją o rzucie wolnym”. (…) Podobnie, zgodnie z przepisem 13:1b, sędziowie nie powinni interweniować do czasu i chyba, że będzie jasne, że drużyna atakująca straciła posiadanie piłki lub nie jest w stanie kontynuować ataku z powodu przewinienia popełnionego przez drużynę broniącą.”

Kolejne zamieszanie przed finałem Pucharu Polski. Kibice Pogoni zapowiadają strajk!

Gorąco zrobiło się na kilka godzin przed startem finału Pucharu Polski. Z informacji podanych przez Samuela Szczygielskiego z portalu meczyki.pl, kibice Pogoni Szczecin zapowiadają, że nie wejdą na finał. Powodem ma być obecność policji pod Stadionem Narodowym. 




Kilka dni temu pojawiły się pierwsze informacje związane z możliwym bojkotem finału Pucharu Polski. Kibice Pogoni wraz z kibicami Wisły Kraków, mieli żądać braku policji w strefie kontrolnej przy bramach PGE Narodowego. Sytuacja miała zostać załagodzona na specjalnym spotkaniu, gdzie uzgodniono, że funkcjonariusze pojawią się tylko prewencyjnie, w celu ochrony stewardów.

Bojkot

Na kilka godzin przez rozpoczęciem finału kibice Pogoni twierdzą, że policja złamała wspomnianą umowę. Według „Portowców” przy bramie numer 2 obok stewardów miało pojawić się 20 funkcjonariuszy. Zaraz za bramą z kolei miało ustawić się kolejnych 120 policjantów z 20 psami do przeszukań. Ich celem ma być zrobienie drugiej kontroli (po tej przeprowadzanej przez stewardów).

Policja ma być gotowa do przeprowadzenia przeszukań. Wyposażyć się już mieli w specjalne rękawiczki. Rozpocząć się także miały losowe spisywania kolejnych kibiców.




Jak podaje Samuel Szczygielski z portalu meczyki.pl fani Pogoni Szczecin strajkują. Na ten moment zapowiadają, że nie wejdą na PGE Narodowy, chyba że policja zaprzestanie wcześniej wspomnianych działań.

Źródło: Samuel Szczygielski – meczyki.pl.

Zmarł Dawid „DEV” Błach. Ekipa Fantasy uruchomiła zbiórkę dla rodziny zmarłego youtubera

W ubiegłym tygodniu odszedł Dawid „DEV” Błach. Youtuber, który opierał swoją działalność przede wszystkim na tematyce piłkarskiej. By pomóc jego najbliższej rodzinie Ekipa Fantasy uruchomiła zbiórkę.

W miniony piątek zmarł Dawid „DEV” Błach. Youtuber odszedł w wieku zaledwie 31 lat. Miał żonę i zaledwie 2-letniego synka. Jego działalność w serwisie YouTube opierała się na filmach z FIFY, materiałach piłkarskich oraz tzw. urbexach. Na swoim kanale zebrał ponad pół miliona subskrypcji.




Do tragedii doszło na jednym z orlików w Branicach, rodzinnej miejscowości Dawida. Podczas treningu 31-latek nagle upadł na ziemię. Towarzyszący mu inni zawodnicy natychmiast przystąpili do pomocy i wezwali służby medyczne. Niestety, pomimo prawidłowo udzielonej pierwszej pomocy Dawida nie udało się uratować. We wtorek odbyła się uroczystość pogrzebowa.

To ciężki czas nie tylko dla rodziny i przyjaciół DEVa, ale także dla jego widzów oraz członków Ekipy Fantasy. DEV przez wiele lat nagrywał wspólne materiały z pięcioma innymi youtuberami, którymi są Lachu, Jcob, N3jxiom, Koza oraz Kamyk. Panowie przez wiele lat nie tylko nagrywali materiały na YouTube, ale także każdego roku wspólnie prowadzili live charytatywny, na których zbierali ogromne sumy pieniężne.




DEV wraz ze swoimi przyjaciółmi od wielu lat pomagali innym. Teraz przyszedł czas, by pomóc mu, a dokładniej jego rodzinie. Przyjaciele Dawida postanowili otworzyć zbiórkę pieniędzy dla żony Darii oraz syna Maksa. Po 10 godzinach w skarbonce jest już ponad 200 tysięcy złotych. Zbiórkę możecie wesprzeć klikając TUTAJ.


fot. DEV (IG)

Nowy kandydat do przejęcia Lecha Poznań! To byłby powrót po latach

Lech Poznań szykuje się do zatrudnienia nowego trenera. Obecnie głównym kandydatem do zastąpienia Mariusza Rumaka ma być Jan Urban. Tomasz Włodarczyk podaje jednak, że na drodze do jego zatrudnienia stoi sporo przeszkód. 




„Kolejorz” znajduje się w dość interesującej sytuacji. Choć w tym sezonie spisuje się poniżej oczekiwań, to wciąż liczy się w walce o mistrzostwo i zajmuje wysokie, 3. miejsce w tabeli. Do końca kampanii zostały jednak tylko cztery kolejki i tyle samo punktów do nadrobienia, żeby dogonić Jagiellonię.

Zmiana trenera

Za kilka tygodni dowiemy się więc, czy sezon 2023/24 będzie ostatecznie uznany w Poznaniu za zupełnie nieudany. Niezależnie jednak od końcówki, wiadomo że z Lecha odejdzie Mariusz Rumak. Zatrudnienie w grudniu 47-latka okazało się kompletnie nietrafionym pomysłem i latem zastąpi go inny trener.

Kandydatów na to stanowisko natomiast nie brakuje. Do tej pory głównie wymieniano Macieja Skorżę, Marka Papszuna lub Dawida Szulczka. Portal meczyki.pl zaznacza jednak, że raczej żaden z nich nie trafi na Bułgarską.

– Według naszej wiedzy pierwszy absolutnie nie chce pracować w Polsce, drugi nie jest realnie brany pod uwagę, a trzeciemu ma brakować odpowiedniego doświadczenia – czytamy na portalu. 




Informacje o innym szkoleniowcu, który miał się stać nieoczekiwanie faworytem do przejęcia „Kolejorza”, przedstawił Tomasz Włodarczyk w portalu „Z tego, co słyszę”. Redaktor naczelny twierdzi, że do Lecha mógłby wrócić Jan Urban.

– W gabinetach ma być jednak omawiany jeden polski trener. To Jan Urban, który świetnie radzi sobie w Górniku Zabrze. 61-latek pracował już w Lechu Poznań w sezonie 2015/2016. Wytrwał tylko kilka miesięcy. Miał na koncie 17 zwycięstw, 6 remisów i 12 porażek, ale wówczas kadra „Kolejorza” była mocno przeciętna – ocenił „Włodar”. 

Jako plusy zatrudnienia Urbana Włodarczyk wymienił doświadczenie szkoleniowca oraz znajomość organizacji. Podkreślał również jego ofensywne usposobienie w grze prowadzonych drużyn czy stawianie na młodzież. Niestety, minusów również było sporo.




– Argumenty przeciw? Obowiązujący kontrakt z Górnikiem, co samo w sobie może odrzucać powściągliwego Lecha. Do tego sytuacja w klubie. Zabrzanie mogą skończyć na miejscu gwarantującym grę w eliminacjach do europejskich pucharów. Do tego przy Roosvelta szykują się duże zmiany pod batutą Lukasa Podolskiego. Ma wejść duży inwestor. Urban to człowiek Górnika. Może z nim zrobić coś godnego zapamiętania – podkreślił dziennikarz. 

Bułka i Frankowski skorzystali z firmy piłkarza Wisły Kraków. Michał Żyro poza boiskiem realizuje się w nietypowym biznesie

Michał Żyro na co dzień gra w barwach Wisły Kraków. Poza grą dla Białej Gwiazdy realizuje się także w biznesie. Zawodnik pierwszoligowego klubu ma firmę, która pomaga zawodnikom po urazach. Jego produkt pomógł między innymi Marcinowi Bułce i Przemysławowi Frankowskiemu.

 

Żyro pomógł reprezentantom

Firma Michała Żyry produkuje specjalne maski ochronne. Jakiś czas temu zawodnik Białej Gwiazdy opowiedział o tym w rozmowie z „Faktem”.

 

– Zaczęło się od ochraniaczy na nogi na miarę. Są stworzone z włókna węglowego. Są z tworzywa, które nie pęka. Mamy również specjalne nakładki. To jest naprawdę ciekawe i przede wszystkim to ich chroni. Widziałem wiele zawodników w plastikowych ochraniaczach, które mogą zrobić zdecydowanie więcej krzywdy. Nasze są m.in. wyłożone specjalną pianką, która amortyzuje siłę uderzenia. W grę wchodzą różne rzeczy m.in. fizyka – mówił Żyro.

– Maska powstaje właściwie dwa dni po tomografie, który zawodnicy nam wysyłają. Pomagaliśmy wielu chłopakom w Ekstraklasie i pierwszej lidze – dodał piłkarz Wisły Kraków.

Produkt stworzony przez firmę 31-letniego piłkarza pomógł między innymi Przemysławowi Frankowskiemu i Marcinowi Bułce. Przypomnijmy, że obaj panowie swego czasu doznali urazów, po których musieli grać spotkania w specjalnej masce.

Michał Żyro zagrał w bieżącym sezonie 8 spotkań w barwach Wisły Kraków. W tym czasie zanotował jedno trafienie. Portal transfermarkt.de wycenia 31-letniego piłkarza na 100 tysięcy euro. Jego umowa z Białą Gwiazdą obowiązuje do końca czerwca bieżącego roku.

Źródło: FAKT

Co ze Szpakowskim po EURO i IO? Jakub Kwiatkowski zabrał głos ws. legendy

Jakub Kwiatkowski udzielił wywiadu Super Expressowi. Dyrektor TVP Sport zdradził kilka szczegółów dotyczących przyszłości Dariusza Szpakowskiego w redakcji.

 

Co dalej ze „Szpakiem”?

Dariusz Szpakowski współpracuje z Telewizją Polską od 1983 roku. Dziennikarz jest legendą w swoim fachu i przykładem dla wielu początkujących ludzi w tym zawodzie. W czerwcu 2023 roku Szpakowski odszedł z TVP.

Pół roku później powrócił do redakcji w roli komentatora i doradcy. Doświadczony komentator będzie komentował EURO 2024 w Niemczech i Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Wiele wskazuje jednak na to, że to nie muszą być ostatnie imprezy z udziałem legendy. O szczegółach przyszłości „Szpaka” w redakcji TVP Sport opowiedział dyrektor, Jakub Kwiatkowski.

 

– Ja na pewno nie mam zamiaru powiedzieć Darkowi: „Słuchaj, to jest twój ostatni mecz i po nim kapcie, fotel bujany i telewizor”. Dopóki Darkowi zdrowie pozwala i on będzie miał chęci, to jak najbardziej antena jest do jego dyspozycji – przyznał w rozmowie z Super Expressem.

Źródło: Super Express

Konflikt w FC Barcelonie po hat-tricku Lewandowskiego? Piłkarz ma być wściekły na Polaka

Robert Lewandowski w ostatnim meczu z Valencią (4-2), okazał się bohaterem FC Barcelony. Polak zdobył hat-tricka, a w mediach pod jego adresem pojawiają się same superlatywy. Tymczasem okazuje się, że za kulisami miało dojść do konfliktu. 




W ostatnim meczu z Valencią Barcelony przegrywała po pierwszej połowie 1-2. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Robert Lewandowski, który po zmianie stron aż trzykrotnie trafił do siatki „Nietoperzy”. Ostatni gol był szczególnej urody. Polak strzelił go z rzutu wolnego, niczym za najlepszych lat w Bayernie Monachium.

Konflikt?

To właśnie trafienie ze stałego fragmentu gry miało być przyczyną… spięcia między Lewandowskim i Ferranem Torresem. Hiszpan podszedł do piłki ustawionej przed murem razem z Polakiem, lecz to ten drugi finalnie oddał strzał. Ferranowi miało się to bardzo nie spodobać.




– Kiedy Lewandowski miał wykonać rzut wolny, Ferran chciał piłkę. Polski napastnik trafił do siatki, a Ferran był bardzo zły, po meczu nie został na murawie, aby podziękować kibicom – opisała Helena Condis dla „Cope”. 

– To niewiarygodne. Ferran chce wykonać rzut wolny, Lewandowski strzela gola, a Ferran, zamiast się cieszyć, schodzi wściekły – dodał jeszcze Juanma Castano.


TROLLNEWSY I MEMY