NEWSY I WIDEO

Jakub Kiwior szczerze dla Ekstraklasa Trolls: „Cieszę się z tego, jak przebiega moja kariera”

„Cieszę się z tego, jak przebiega moja kariera. Mogłem się nadziać, jak odchodziłem z Anderlechtu, niektórzy mogą powiedzieć, że głupio tak iść za granicę do takiego klubu, przebywać w szkółce w Belgii i trafić do ligi słowackiej. Ja się cieszę, że podjąłem taką drogę” – mówi w wywiadzie z Ekstraklasa Trolls Jakub Kiwior. 20-latek występuje w słowackim klubie MSK Żylina, z którym zajmuje 3. miejsce w tabeli słowackiej Super Ligi. Stoper został wybrany do XI rundy jesiennej rozgrywek.

Jakiś czas temu napisałem artykuł o Jakubie Kiwiorze. 20-latek zaimponował mi (i nie tylko mi) swoim profesjonalizmem w stosunku do ligi, w której występuje. Młody piłkarz MSK Żylina udzielił po jednym ze spotkań wywiadu, w którym płynnie posługiwał się językiem słowackim. Dziś udało mi się porozmawiać chwilę z obiecującym obrońcą.

Kamil Walczak (Ekstraklasa Trolls): Jak oceniasz swój drugi sezon w Żylinie po rundzie jesiennej?

Jakub Kiwior (MSK Żylina): Dla mnie najważniejsze jest to, że praktycznie zacząłem grać regularnie. To mnie akurat cieszy. Jasne, to mogło być spowodowane tym, że czternastu zawodników (w tym dwóch stoperów) odeszło po pierwszej przerwie, kiedy pojawiła się korona. To też mi mogło pomóc, z tym że wskoczyłem do składu, bo wcześniej było mówione, że muszę się zaaklimatyzować.

KW: Byłeś w GKS-ie Tychy i od 2,5 roku przebywasz na Słowacji. Widzisz jakąś różnicę między Ekstraklasą a słowacką Super Ligą?

JK: Jest ciężko to porównać. Nie mogłem zagrać w Ekstraklasie. Oglądając w telewizji, mogą się różne mecze zdarzyć, raz lepsze, raz słabsze, no różne są scenariusze. Nie wiem, teraz możliwe, że za niedługo się przekonamy, bo mamy sparingi z polskimi drużynami, więc to będzie dobry przykład tego, która liga jest mocniejsza.

KW: Z którymi drużynami zagracie z Polski?

JK: Pierwszy mecz mamy z Podbeskidziem. Mamy też Cracovię i Wisłę Kraków, i chyba jeszcze GKS Tychy z tych polskich.

KW: No to będzie dla ciebie taki powrót do korzeni.

JK: Jasne, graliśmy jeden mecz sparingowy w ostatnim okresie przygotowawczym, więc się cieszę, że będą mogli mieć rewanż z nami.

KW: Coś na Słowacji zrobiło na tobie jakieś duże wrażenie?

JK: Jest kilka rzeczy, które podobają mi się na Słowacji. Tak, jak na przykład u nas widać, że nie boją się postawić na młodych. Dają szansę praktycznie wszystkim. Trener mówi, że miałby ciężko wystawić „jedenastkę”, taką, która by miała ciągle grać, bo jesteśmy wszyscy na podobnym poziomie i chce dać każdemu szansę, żeby się pokazał, i żeby była rywalizacja na każdym meczu czy treningu. Podoba mi się to, że nie widać podziału na 1. „jedenastkę” i „tych słabszych”.

KW: A sam kraj zaskoczył cię czymś pozytywnym, pomijając stronę sportową?

JK: Co do mieszkania, co do przebywania na Słowacji bardzo mi się tu podoba. Ludzie nastawieni są pozytywnie, zawsze da się porozmawiać nawet z nieznajomym czy to w sklepie, czy gdziekolwiek. Wszyscy są jakoś tak pozytywnie nastawieni i nie słyszałem jeszcze, żeby ktoś się jakoś niemiłą gadką do ciebie odezwał.

KW: Ty tym bardziej problemów z komunikacją nie masz, co pokazał twój wywiad po meczu. Dałeś się poznać polskim kibicom z bardzo profesjonalnej strony. Jak ciężko było opanować słowacki do takiego stopnia?

JK: Będąc na Słowacji 2,5 roku, to mi się wydaje, że każdy by już się potrafił dogadać. Ja już w Podbrezovej zaczynałem się uczyć. Jak przyszedłem, to akurat miałem wyjazd na obóz do Turcji, więc dwa tygodnie byłem z drużyną prawie cały czas. Próbowałem rozmawiać z nimi po słowacku, z niektórymi dogadywałem się już normalnie po tym czasie. Ciągle spędzałem z nimi czas i zapamiętywałem sobie, co mówią właśnie w takim kontekście pozaboiskowym, jak np. kolega gada z kolegą. Szybko mi wpadło, a tym bardziej że polski nie różni się tak bardzo od słowackiego, więc się cieszę, że tak szybko poszło.

KW: Fakt, że byłeś dobrze zaaklimatyzowany na Słowacji na pewno wpłynął na Dawida Kurminowskiego. Pomagałeś mu trochę?

JK: Nie, nie do końca. Dawid też już był wcześniej w Michalovcach, u nich są dwa języki, więc nie wiem, jak to tam u nich wyglądało. On przyszedł do drużyny rezerw, więc już tam potrafił normalnie rozmawiać z chłopakami, nie miał żadnego problemu z dogadaniem się.

KW: Wspomniałeś o koronawirusie. Jak to wygląda na Słowacji, restrykcje mocno dają wam się we znaki?

JK: Przed każdym meczem mamy badania, więc na pewno to. Druga to brak kibiców na trybunach. To też się zauważa, inaczej się trochę gra. Musimy też uważać na siebie, na każdym kroku nawet jak mamy wolne, żeby nie wchodzić tam, gdzie jest dużo ludzi, mieć maseczkę, dezynfekować ręce. Musimy na to używać, bo głupio, jakby ktoś z drużyny był pozytywny, więc musimy na to zachowywać szczególną ostrożność.

KW: Mógłbyś spróbować porównać treningi w Polsce, w Belgii i na Słowacji?

JK: W Polsce było to w miarę dawno. Patrząc na to realnie, jak wyjechałem do Belgii, to zobaczyłem, jak te treningi są bardziej techniczne, dużą uwagę przykłada się do techniki i taktyki. Jak przyjechałem do Anderlechtu, to podziwiałem chłopaków, jak oni do tego podchodzą, na takim luzie, jak bawią się tą piłką. Trenerzy zwracali uwagę na rozegranie, żeby nie wybijać piłki, grać krótko, nabrać tej odwagi. Fajnie, że mogłem się tego nauczyć i nabrać tej pewności siebie przy wyprowadzaniu piłki. To było widać po tym, jak przyjechałem, a jak wyjechałem z Anderlechtu. Byłem pewniejszy siebie.
Na Słowacji dużą uwagę przywiązują do podań. Też liczy się technika, na każdym treningu mamy podania, uczymy się grać piłką, utrzymywać się, konstruować sytuacje przez różne akcje kombinacyjne.
Przygotowujemy się pod rywala. Jak gramy z kimś, na kogo można grać długą piłkę, to przed meczem jesteśmy przygotowani na każdego przeciwnika.

KW: A jak ocenisz sam poziom ligi słowackiej?

JK: Jak dla mnie to dobra liga szczególnie dla młodszych zawodników tak jak ja albo większość mojej drużyny. Myśmy byli drudzy w rankingu FIFA, co do najmłodszej drużyny, więc to pokazuje, że to dobra liga do ogrania się, nauczenia się seniorskiej piłki.

KW: Macie młody zespół, a w tabeli przegrywacie jedynie z Dunajską Stredą (39 pkt) i Slovanem Bratyslava (44 pkt). Do tych pierwszych tracicie tylko 9 punktów. Celujecie w wicemistrzostwo?

JK: No jasne, chcemy być jak najwyżej w tabeli. Zawsze chce się skończyć jak najwyżej. Ale w tej rundzie głupio traciliśmy punkty z różnymi drużynami. Np. z Dunajską Stredą wygraliśmy, byliśmy pierwszą drużyną, która pokonała ich w tym sezonie, więc potrafimy grać z tymi lepszymi drużynami. Ze Slovanem zremisowaliśmy 2:2 u siebie, a w ostatnim meczu przegraliśmy 2:3, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry. To też pokazuje, że jesteśmy młodzi, ale nie boimy się grać z takimi drużynami, umiemy się im postawić.

KW: Trochę taki Ajax ligi słowackiej.

JK: Ja nas nie porównuje do żadnej drużyny. Staramy się patrzeć na siebie, na naszą drużynę. Nie przejmujemy się tym, że jesteśmy młodzi. Ktoś może powiedzieć, że brakuje nam doświadczenia, ale pokazujemy wszystkim, że nadrabiamy to bieganiem, charakterem i dajemy z siebie 100 procent.

KW: Co byś doradził 16-letniemu sobie?

JK: Cieszę się z tego, jak przebiega moja kariera. Mogłem się nadziać, jak odchodziłem z Anderlechtu, niektórzy mogą powiedzieć, że głupio tak iść za granicę do takiego klubu, przebywać w szkółce w Belgii i trafić do ligi słowackiej. Ja się cieszę, że podjąłem taką drogę, że nie rzuciłem się na głęboką wodę. W Anderlechcie nabrałem doświadczenia, stamtąd stopniowo, przeszedłem do ligi słowackiej, gdzie nauczyłem się seniorskiej piłki i cieszę się z takiej drogi.

KW: Co sprawiło, że zdecydowałeś o opuszczeniu Belgii?

JK: Miałem do końca kontraktu pół roku. Powiedziałem menadżerom, że w Anderlechcie to nadal u niektórych zawodników jeszcze juniorska piłka. Stwierdziłem z tatą, że fajnie byłoby wskoczyć do seniorskiej piłki. Widziałem też, jak Anderlecht bierze zawodników z młodzieżowych zespołów do pierwszej drużyny. Później szli na wypożyczenie i potem wracali. Menadżerowie powiedzieli mi, że mają dla mnie drużynę na Słowacji, że chcieliby, żebym tam trafił. Pojechałem zobaczyć, jak to wygląda i stwierdziłem, że to jest czas, żeby w końcu pograć w tych seniorach.

KW: No i był to dobry, jeśli nie bardzo dobry ruch.

JK: Tak, bardzo się cieszę, że tak to w końcu wyszło.

KW: Czy widzisz dla siebie miejsce w kadrze Jerzego Brzęczka na tę chwilę?

JK: To jeszcze nie ten moment. Nie patrzę na kadrę tak, że ja muszę już tam grać. Staram się pokazywać się trenerowi w klubie, żeby nabierać tych minut, żeby być w rytmie meczowym i wtedy okej, jeśli zauważy to selekcjoner — dostanę powołanie. Jak nie dostanę — okej, pracuję dalej. Staram się patrzeć bardziej na klub, żeby grać, i dopiero wtedy może to przynieść sukces.

KW: Czyli jeszcze nie było żadnych kontaktów w sprawie powołania?

JK: Nie, nie. Jak na razie to na spokojnie.

KW: Czy w głowie klaruje ci się jakiś plan na przyszłość, jeśli chodzi o karierę klubową?

JK: Mam kontrakt do 2023 roku z Żyliną, więc mam czas, żeby o tym pomyśleć. Ale na razie staram się zaliczać dobre występy, a jak się odezwie jakaś drużyna, to wtedy będę myślał. Nie myślę, gdzie chciałbym grać. Skupiam się na tym, co jest teraz, a nie na tym, co będzie za rok czy pół roku.

Rozmawiał: Kamil Walczak

Messi znów zagra z Suarezem? „Najwcześniej przeniosą się tam w 2022 roku”

Według doniesień hiszpańskiej prasy, Leo Messi oraz Luis Suarez mogą w przyszłości zagrać w jednym klubie. Gwiazdy z Ameryki Południowej są przyjaciółmi i bardzo prawdopodobne jest, że w 2022 roku razem trafią do Interu Miami.

Nadal nie znamy przyszłości Lionela Messiego. Argentyńczyk chciał latem opuścić FC Barcelonę – to mu się nie udało ze względu na opóźnienie zakończenia rozgrywek. Wśród zainteresowanych byli podobno Manchester City oraz Inter.

Nowa opcja

Niedawno pojawiły się doniesienia, iż do walki o Messiego miało wkroczyć Paris Saint-Germian. Neymar stwierdził po jednym z meczów, że bardzo chciałby jeszcze raz zagrać z Argentyńczykiem. Ponadto głosy kapitana Blaugrany wskazywały na chęć przymilenia się Paryżanom. Dodatkowo nowym trenerem PSG ma zostać Mauricio Pochettino, który jest rodakiem Messiego. Były trener Tottenhamu podobno chciałby uwzględnić gwiazdora w swoim projekcie.

Czy zostanie?

Możliwe jest również pozostanie Argentyńczyka na Camp Nou. To jednak będzie zależało od wyników wyborów na nowego prezydenta FC Barcelony.

Co dalej?

Na razie nie znamy decyzji Lionela Messiego, jednak zdaniem hiszpańskiej prasy Argentyńczyk będzie chciał zakończyć karierę w MLS. Jak informują dziennikarze z Półwyspu Iberyjskiego – Messi wraz z Suarezem mieliby przenieść się do Interu Miami. Klub Davida Beckhama miałby być ostatnim w ich przygodzie z piłką. Do ekipy z Miami mają trafić w 2022 roku.

Piękny gest Dejana Lovrena. Chorwat zobowiązał się pomóc ofiarom trzęsienia ziemi

We wtorek chorwacką miejscowość Petrinja nawiedziło potężne trzęsienie ziemi. Ofiarom klęski żywiołowej postanowił pomóc Dejan Lovren. Piłkarz udostępni za darmo swój hotel rodakom.

Trzęsienie ziemi, z którym zmierzyła się Petrinja miało magnitudę 6,4. Jak poinformował „Onet.pl” ognisko wstrząsów znajdowało się blisko Zagrzebia, na głębokość 10 km. Co więcej, był to jeden z najsilniejszych wstrząsów w historii Chorwacji.

„Moje miasto zostało całkowicie zniszczone, mamy martwe dzieci. To jest jak Hiroszima: połowa miasta przestała istnieć” – Powiedział po katastrofie burmistrz miasta, Darinko Dumbović.

Wielkie serce

Lovren nie zamierzał bezczynnie patrzeć na straty, jakie odnieśli jego rodacy. 31-latek posiada własny hotel na wyspie Pag. Budynek zapewni bezpieczne schronienie w sumie 16 rodzinom, gdyż tyle posiada miejsc.

„Drodzy mieszkańcy Petrinji, mam hotel w Novalji, gdzie mogę przyjąć 16 rodzin. Jeśli potrzebujecie czasowego zakwaterowania, skontaktujcie się ze mną. Rodziny z dziećmi mają pierwszeństwo” – Napisał Lovren w mediach społecznościowych.

Bielik wrócił! Fatalny błąd bramkarza [WIDEO]

We wtorkowym meczu Championship Derby County prowadzi z Birmingham City 1:0. Wynik spotkania otworzył wracający po kontuzji Krystian Bielik. Polak wykorzystał błąd bramkarza i pewnym strzałem umieścił piłkę w siatce.

https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1343977629498695680?s=20

„Kibice Borussi pokazali palcem na Hajto, wtedy zrozumiałem co się stało”. Marcin Feddek wspomina sytuację z meczu Ligi Mistrzów

Podczas najnowszego odcinka Cafe Futbol poruszono temat kibiców na stadionach. Dziennikarze przypominali anegdotę, kiedy to w Dortmundzie oblano Tomasza Hajtę piwem.

Były piłkarz m.in. Schalke 04 Gelsenkirchen zauważył, że rozgrywanie meczów bez kibiców ma swoje wady i zalety. Najbardziej według Hajty zyskują małe kluby.

Piłka nożna bez kibiców traci bardzo dużo. Teraz gdy nie ma podłożonych dźwięków kibiców, mecz ogląda się bardzo słabo.

Puste trybuny to handicap dla małych klubów, dzięki temu mamy sporo niespodzianek w ligach – ocenił 62-krotny reprezentant Polski.

Siedzący w studio Marcin Feddek wtrącił, iż brakuje mu kibiców, ze względu na emocje na stadionach. Dziennikarz przytoczył anegdotę z meczu Borussia Dortmund – Paris Saint-Germain kiedy oblano piwem Tomasza Hajtę.

Pamiętam mecz, kiedy jeszcze kibice byli na stadionach. Pojechaliśmy na spotkanie Borussii Dortmund z PSG. Pierwszy raz widziałem Tomka, który czuł się niekomfortowo ze wzrokiem kibiców na plecach. No bo jak człowiek z Schalke chodzi po ich stadionie – wspomniał w programie Cafe Futbol.

Później w trakcie spotkania wylądowały na nas dwa kufle piwa. Byliśmy cali mokrzy. Spojrzałem w górę. Kibice pokazali palcem na Hajto i zrozumiałem, co się stało. Musieliśmy oblizać słuchawki i komentować dalej. Gdyby nie było fanów nie przeżylibyśmy tego – zakończył Feddek.

VAR w telefonie i koniec gry. Absurd w lidze tureckiej

Podczas meczu Besiktasu z Sivassporem doszło do nietypowej sytuacji. Piłkarz gości otrzymał żółtą kartkę pod koniec pierwszej połowy za… pokazanie sędziemu powtórki na telefonie. 

Liga turecka to nie przelewki. Gorący klimat rozgrywek od zawsze zapewniali kibice na trybunach, jednak kiedy ich zabrakło, nie można mówić o jego zniknięciu. Piłkarze również potrafią skutecznie podgrzać atmosferę.

Hakan Arslan był w trakcie spotkania z Besiktasem wściekły na sędziego. Jego zdaniem arbiter podjął niesłuszną decyzję. Kapitan Sivassporu postanowił mu to udowodnić.

VAR w telefonie

W 45. minucie starcia przy wyniku 1:0 dla Besiktasu, Arsnal ruszył w kierunku ławki rezerwowych. 32-latek dopadł czym prędzej telefon, odszukał sytuację z wcześniejszej części gry i popędził do schodzącego z murawy sędziego. Arda Kadesler był zupełnie zaskoczony, kiedy kapitan gości wymachiwał mu komórką przed twarzą.

Zawodnik poza samym przedstawianiem kontrowersji dorzucił kilka słów. Arbiter mimo zdezorientowania długo się nie zastanawiał i pokazał awanturnikowi drugą żółtą kartkę. Arsnal zszedł z boiska kopiąc po drodze kilka razy w murawę i rzucając telefonem o ziemię. Tym samym 32-latek nie wyszedł już na drugą połowę meczu, a Besiktas dołożył dwie bramki i wygrał spotkanie 3:0.

 

Co robi teraz chłopiec od podawania piłek, którego kopnął Hazard? Ciekawy biznes

Co się dzieje z Charliem Morganen, którego podczas meczu Pucharu Ligi brutalnie potraktował Eden Hazard? Syn multimilionera Martina Morgana postanowił rozpocząć własny biznes, polegający na produkcji wódki.

Charlie Morgan vs Eden Hazard

O Charliem po raz pierwszy zrobiło się głośno, gdy w meczu pomiędzy Swansea a Chelsea w styczniu 2013 roku Eden Hazard kilkukrotnie go kopnął. Wówczas 17-letni chłopak odpowiadał na stadionie w trakcie meczu za podawanie piłek. W pewnym momencie meczu  Brytyjczyk nie chciał podać piłki Belgowi. Eden się wściekł i zaatakował chłopca.

„Myślałem, że kopnąłem piłkę”

Eden po meczu starał się tłumaczyć swoje zachowanie. – Chłopak zakrył piłkę całym ciałem, a ja po prostu próbowałem ją kopnąć – stwierdził Hazard po meczu. – Myślałem, że kopnąłem piłkę, a nie chłopca. Przepraszam – dodał. Przeprosiny i tłumaczenia Belga na nic się zdały, gdyż za swoje zachowanie sędzia wręczył mu czerwoną kartkę.

Po tym incydencie 17-latek poinformował za pośrednictwem twittera, że nie będzie wnosił oskarżeń przeciwko Hazardowi. Policja z Południowej Walii potwierdziła również, że żadne działania nie zostaną podjęte przeciwko skrzydłowemu Chelsea. Nastolatek szybko zyskał rozgłos i obecnie na twitterze obserwuje go 35 tysięcy osób. Pojawił się też w wielu brytyjskich gazetach.

Chłopak stworzył własną wódkę!

Charlie wraz ze swoim przyjacielem Jacksonem Quinnem postanowili uruchomić biznes alkoholowy. Obaj stworzyli markę „Au Vodka”. Nazwa mówi nam, czym zajmują się obaj panowie. Dodatkowo udziały w firmie ma brytyjski DJ – Charlie Sloth.

– „Wódka jest zainspirowana złotem, którego symbol to „Au”. Łączymy nasze brytyjskie dziedzictwo z luksusowymi składnikami, aby stworzyć naprawdę wyjątkową wódkę ultra-premium. Produkt doceniany jest natychmiast dzięki naszej charakterystycznej złotej butelce” – czytamy na stronie firmy.

– Naszym najpopularniejszym smakiem jest „Au Vodka Black Grape” z fioletowym płynem i charakterystycznymi fioletowymi detalami – czytamy dalej.

Zmiany na liście gości Neymara! Sylwester już nie taki wielki

Neymar nic sobie nie zrobił z falą krytyki, jaka go spotkała i w dalszym ciągu organizuje sylwestra. Lista gości zmniejszyła się z 500 na 150 osób, a impreza potrwa aż 5 dni.

Sylwester z Neymarem

Kilka dni temu pisaliśmy, że Neymar planuje sylwestra na 500 osób. Od tamtego czasu pojawiło się małe sprostowanie i jak podaje goal.com, na imprezie u Brazylijczyka pojawi się jednak 150 osób. Organizacją wydarzenia zajmuje się agencja Fabrica, która zapewnia, że wszystko odbędzie się zgodnie z reżimem sanitarnym.

Impreza odbędzie się w poszanowaniu wszystkich sanitarnych norm wyznaczonych przez władze publiczne. Impreza jest prywatna, uzyskano wszystkie konieczne pozwolenia – napisali w oświadczeniu

Plany Neymara nie spotkały się z pozytywnym odzewem społeczności. Nie ma się co dziwić, Brazylia to jeden z krajów, które najbardziej odczuły pandemię koronawirusa.

WIĘCEJ NA TEMAT IMPREZY ZNAJDZIECIE TUTAJ: Wielka impreza sylwestrowa u Neymara! Brazylijczyk zaprosił ok. 500 gości

Hiszpańskie media piszą o Miliku! Polak bliski wyjazdu do Madrytu?

Z dnia na dzień coraz bardziej prawdopodobne jest odejście Diego Costy z Atletico Madryt. Miejsce Hiszpana miałby zająć Arkadiusz Milik, który uporczywie poszukuje nowego klubu. Plotki transferowe Los Rojiblancos są jednym z głównych tematów we wtorkowym Marce.

Diego Costa opuści Wanda Metropolitano

Kontrakt Diego Costy z Atletico wygasa w czerwcu, jednak Hiszpan z powodów osobistych chciałby szybciej opuścić Madryt. Los Rojiblancos nie chcą utrudniać sytuacji napastnikowi, więc jest to bardzo prawdopodobne, że ten zimą opuści Wanda Metropolitano.

Jest to wielka szansa dla Milika. Polakowi w czerwcu kończy się kontrakt z Napoli, którego nie miał zamiaru przedłużyć. Azzurrim nie spodobało się zachowanie ich zawodnika, co spowodowało, że 26-latek spędził pierwszą połowę sezonu na trybunach. Zimowe okienko jest ostatnią szansą dla Napoli, aby cokolwiek zarobić na Miliku.

Milik na okładce hiszpańskiej prasy

O całej sprawie pisze hiszpańska Marca. Według dziennikarzy Atletico Madryt dojedzie do szybkiego porozumienia z Napoli, dzięki czemu saga transferowa Milika w końcu zakończyć się happy endem. Marca podkreśla jednak, że Los Rojiblancos rozpoczną negocjacje w sprawie Polaka dopiero, gdy Diego Costa opuści klub.

Sytuacja Milika skłania do zastanowienia się nad możliwością porozumienia między dwoma zespołami, które mają bardzo dobre relacje. Napoli chce za wszelką cenę uniknąć jego darmowej przeprowadzki do Juventusu – piszą dziennikarze

Kwota, o której mówi się we Włoszech (18 milionów euro) jest daleka od tego, co Atletico może zaoferować. Na razie w klubie spokojnie czekają na rozwiązanie sytuacji z Diego Costą – uważają

 

Raków Częstochowa rozmawia z piłkarzem Manchesteru United. Polski talent może wrócić do Ekstraklasy

Łukasz Bejger w lutym 2019 roku trafił do Manchesteru United z Lecha Poznań. Przygoda 18-latka z Anglią może się jednak niedługo zakończyć. Portal „meczyki.pl” dowiedział się, że w sprawie powrotu do Ekstraklasy z młodym obrońcą ma kontaktować się Raków Częstochowa.

Stoper nie ma lekko na Wyspach. W wieku 16 lat „Czerwone Diabły” wykupiły go z Polski za 400 tysięcy funtów. Aktualnie gra w Premier League 2, w zespole do lat 23 Manchesteru United, gdzie nie radzi sobie najlepiej.

Polski talent ma problemy z regularnymi występami. Do tej pory rozegrał jedynie pięć meczów i zanotował asystę. Co gorsze, gra na prawej stronie obrony, a nominalnie jest stoperem. Przegrał rywalizację z młodszym od siebie Williamem Fishem oraz z nadzieją angielskiej piłki i kapitanem młodzieżówki, Tedenem Mengim.

Pomocna dłoń

Szansą dla dalszego rozwoju nastolatka wydaje się być jedynie transfer lub wypożyczenie. Bejger musi trafić do klubu, w którym, będzie regularnie grał i się rozwijał. Właśnie w tej roli zamierza wystąpić Raków Częstochowa.

Wicelider uważa 18-latka za olbrzymi talent i rozważa jego pozyskanie. Zakusy „Medalików” napędza perspektywa odejścia Kamil Piątkowskiego. Podstawowy obrońca był już kuszony przez Udinese, jednak klub odrzucił ofertę w wysokości 3 mln euro.

W Częstochowie chcą jego odejścia najwcześniej w przyszłym sezonie. Utrzymanie defensora zimą w zespole będzie jednak sporym wyzwaniem. W tym celu miałby zostać sprowadzony Bejger, który stanowiłby alternatywę dla jego odejścia.

Motor Lublin zabrał głos w sprawie Żewłakowa! „Michał popełnił błąd”

W nocy z 21 na 22 grudnia Michał Żewłakow będąc pod wpływem alkoholu spowodował wypadek. Emerytowanemu piłkarzowi grożą 2 lata pozbawienia wolności. Stanowisko Motoru Lublin przedstawiła Marta Daniewska – przewodnicząca rady nadzorczej kubu.

Żewłakow wjechał w autobus

W nocy z 21 na 22 grudnia Michał Żewłakow wjechał w tył warszawskiego autobusu. Jak się później okazało, były reprezentant Polski miał w wydychanym aż 1.6 promila alkoholu. Emerytowanemu piłkarzowi grozi do dwóch lat pozbawienia wolności, a dodatkowo Canal+ zawiesiło Żewłakowa w roli eksperta.

Stanowisko Motoru Lublin

Michał Żewłakow w oficjalnym oświadczeniu przeprosił za swoje zachowanie. Były piłkarz niedawno objął stanowisko dyrektora sportowego Motoru Lublin i wydawać by się mogło, że były reprezentant Polski powinien pożegnać się z posadą. Drugoligowiec ma jednak inne zdanie na ten temat.

Michał popełnił błąd i teraz rozgrywa swój najważniejszy mecz w życiu. My w tym trudnym dla niego momencie jesteśmy z nim. Każdemu się należy druga szansa i on ją dostanie – skomentowała Marta Daniewska w rozmowie z Wyborczą

Michał pozostaje dyrektorem sportowym, nic się nie zmienia. To dorosły człowiek, który poniesie konsekwencje tego, co się wydarzyło – powiedziała przewodnicząca rady nadzorczej Motoru Lublin w rozmowę z Radiem Lublin

Puchacz o deklaracji wychowanków. „W przyszłości wrócimy do Lecha, by powalczyć o trofea”

Tymoteusz Puchacz udzielił wywiadu oficjalnej stronie Lecha Poznań. Na jej łamach zadeklarował się do powrotu do drużyny w przyszłości wraz z innymi wychowankami.

Lech Poznań sprzedał ostatnio trzech wychowanków. Robert Gumny, Kamil Jóźwiak oraz Jakub Moder opuścili Kolejorza. W kolejce za wspomnianymi piłkarzami stoją Tymoteusz Puchacz i Jakub Kamiński.

Piłkarz chce, by wychowankowie wrócili do Lecha w przyszłości, by powalczyć o trofea.

Mam nadzieję, że tak jak sobie obiecaliśmy, wrócimy tutaj do Lecha wszyscy. Właściwie powinienem powiedzieć – chłopaki wrócą, bo ja przecież tutaj jestem nadal, choć oczywiście chciałbym także zaliczyć fajną europejską przygodę w dobrej lidze.

Stąd mówię, że wrócimy na stare lata i wtedy spróbujemy dokończyć to, co nam się nie udało wspólnie wywalczyć – czyli mistrzostwo Polski, ale także krajowy puchar, w ogóle trofea. Bo tego nam do pełni szczęścia do tej pory zdecydowanie zabrakło.

Mam nadzieję, że się nikt z tego nie wyłamie, ale takie przyrzeczenie padło. Bardzo chcemy tutaj wrócić i jeszcze pomóc Lechowi, bo ten klub to jest całe nasze życie – zakończył Puchacz.

Tymoteusz Puchacz w bieżącym sezonie rozegrał 26 spotkań, w których strzelił jedną bramkę oraz zanotował 5 asyst. Portal transfermarkt.de wycenia 21-latka na 1.5 mln euro.

Robert Lewandowski miał nie zostać piłkarzem roku! Zaskakujący gest Cristiano Ronaldo

Robert Lewandowski w niedzielę otrzymał kolejne wyróżnienie. Polak został wybrany piłkarzem roku na gali Globe Soccer Awards, która odbyła się w Dubaju. Napastnik wyprzedził m.in. Cristiano Ronaldo, który jednak zwyciężył w głosowaniu publiczności. Tuttosport rzuciło nowe światło na ostateczne rozstrzygnięcie.

Polak otrzymał 38 proc. głosów. Ronaldo wyprzedził go o 4 punkty procentowe i zyskał 42 proc. głosów kibiców. W niedzielę informowaliśmy, że o zwycięstwie napastnika Bayernu przesądził wybór jury, którzy stanowili 60 proc. całego głosowania.

Przeczytaj więcej o gali i rozdanych w Dubaju nagrodach

Piękny gest

Tuttosport rzuciło jednak nieco inną optykę na wyniki głosowania. Włoska gazeta wyznała, że pierwotnie piłkarzem roku miał zostać Cristiano Ronaldo. 35-latek wraz ze swoim agentem uznał jednak, że byłoby to niesprawiedliwe wobec kapitana reprezentacji Polski.

Skrzydłowy Juventusu osobiście ma uważać Lewandowskiego za najlepszego piłkarza ostatniego roku. Dlatego po omówieniu sprawy z Jorge Mendesem zdecydował się przekazać nagrodę Polakowi.

Słowa Lewandowskiego wywołały uśmiech u Ronaldo. Przyjmie zaproszenie do stolika?

Ostre słowa o Piotrze Zielińskim. „Musimy go bić po d***e”

Piotr Zieliński brylował w kilku ostatnich meczach Napoli. Pomocnik od lat uważany jest za jednego z najbardziej uzdolnionych technicznie polskich zawodników. Za grę w reprezentacji regularnie spadają na niego jednak ogromne głosy krytyki. W rozmowie ze „Sport”ostro na jego temat wypowiedział się Jacek Bąk.

Wielu dziennikarzy uważa, że 26-latek daje za mało w swoich występach w kadrze. Do tego grona dołączył ostatnio także Jacek Bąk. Były reprezentant Polski został poproszony przez „Sport” o skomponowanie swojego składu na Euro. W wyjściowej „jedenastce” pominął Zielińskiego i umieścił go na ławce rezerwowych.

„Musimy go bić po d***e”

Początkowo 47-latek zapomniał zupełnie o piłkarzu Napoli. W linii pomocy wspomniał natomiast o Jakubie Moderze czy Przemysławie Płachecie. Pojawił się także Kamil Grosicki, ale do tematu „Zielka” wrócił po chwili.

Były stoper uważa, że nie możemy dłużej czekać, aż pomocnik odpali w kadrze. Bąk wierzy, że piłkarz z takim talentem musi się przełamać, ale męczy go już jego wątła psychika.

„Musimy go bić po d***e, żeby coś zmienił w sobie. Psycholog, jazda na rowerze, obojętnie co… Problem leży w jego głowie, bo umiejętności posiada” – Podsumował 56-krotnego reprezentanta Polski.

Zobacz pokaz umiejętności Zielińskiego. Dwie „dziury” w meczu z Interem [WIDEO]

Powinien być liderem

Były kadrowicz nie neguje umiejętności pomocnika. Według niego 26-latek powinien być liderem reprezentacji, czego na razie wciąż nie pokazuje. Bąk ma nadzieję, że zacznie udowadniać to niebawem, bo nie możemy czekać na niego kilka kolejnych lat.

Jak na razie piłkarz Napoli w kadrze wystąpił 56 razy. W swoich dotychczasowych występach strzelił 6 bramek i zanotował 10 asyst. W reprezentacji zadebiutował w 2013 roku.


TROLLNEWSY I MEMY