Lech Poznań w ostatnich tygodniach testuje granice cierpliwości swoich kibiców. Piłkarze Kolejorza w trzech ostatnich meczach stracili bramki w końcówkach spotkań. Dyrektor sportowy klubu, Tomasz Rząsa mówi na antenie TVP Sport, że poznaniacy mają odpowiednią kadrę, by grać na trzech frontach, a sztab nie potrafi zdiagnozować przyczyny utraty koncentracji w doliczonym czasie gry.
Fatalna passa poznaniaków
Przypomnijmy, przed przerwą reprezentacyjną Lech Poznań mierzył się w Warszawie z Legią. Lech prowadził, jednak w 67. minucie spotkania wyrównał Skibicki, dla którego były to pierwsze minuty w Ekstraklasie. Skądś znamy taki scenariusz, bowiem w ubiegłym sezonie również ówczesny debiutant – Maciej Rosołek ukąsił Kolejorza. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry Rafa Lopes wpakował piłkę do bramki Filipa Bednarka i poznaniacy musieli się obejść ze smakiem.
Później Lech grał z Rakowem, kiedy to odrobił straty z 0:2 na 3:2, by w ostatnich minutach odpuścić i nie przerwać akcji Szelągowskiego, który wyrównał na 3:3. Kilka dni później Kolejorz mierzył się ze Standardem Liege w ramach meczu Ligi Europy. Gdyby mecz skończył się w 90. minucie Lech wywiózłby z Belgii jeden punkt. Tak się nie stało, bowiem w jednej z ostatnich akcji meczu do pola karnego Wielkopolan wparował Konstantinos Laifis, który ustanowił wynik spotkania na 2:1 dla ekipy z Liege.
Co może być przyczyną tak słabej gry Lecha w końcówkach? Tego nie wie nikt, można się domyślać, że chodzi o zmęczenie czy presję. Podczas niedzielnego programu Wysoki Pressing na antenie Canal + Sport jeden z gości przyznał, że wiadomość od sztabu Kolejorza jest taka, że prędzej by wygrali szóstkę w Lotto, niż zdiagnozowali przyczynę utraty koncentracji w końcówkach meczów.
Wąska kadra
Zdaniem wielu ekspertów, piłkarze Lecha Poznań nie potrafią skupić się do końca spotkania przez zmęczenie. Warto teraz wrócić do letniego okna transferowego, podczas którego nie wzmocniono wszystkich wymagających tego pozycji. Do klubu trafili głównie zawodnicy ofensywni, jednak zabrakło transferów do środka pola i defensywy.
Brak uzupełnienia kadry Kolejorza obnażono już podczas pierwszej kolejki Ligi Europy. Wówczas w pierwszym składzie na mecz z Benficą wyszli Tomasz Dejewski i świeżo ozdrowiały Djordje Crnomarković. Pierwszy z nich nie jest zawodnikiem na tyle doświadczonym, by mierzyć się z wicemistrzami Portugalii. Serb z kolei nie był dobrze przygotowany do tego spotkania, bowiem dopiero co wyleczył chorobę.
Wyeksploatowana pomoc
Największym zarzutem do władz Lecha jest fakt, że nie odciążyli oni Jakuba Modera i Pedro Tiby. Można otwarcie powiedzieć, że Karlo Muhar jest zawodnikiem, który w Poznaniu już wiele nie osiągnie, jednak zostaje w klubie ze względu na obowiązujący kontrakt. To sprawia, że tak naprawdę tylko tych dwóch piłkarzy ma odpowiednie kompetencje, by grać na tych pozycjach. W ostatnich dniach okna transferowego liczono na transfer Petara Brleka, jednak przez jego zakażenie wszystko się wysypało.
Pozyskiwanie zastępców, nie wzmocnień
Dziś wiemy, że Jakub Moder niemal na 99% opuści Lecha już zimą. Według Bartosza Ignacika z Canal + poznaniacy znaleźli już zastępstwo za swojego wychowanka, Jespera Karlströma. Dziennikarze i kibice nie są jednak do końca zadowoleni, bowiem Szwed przyjdzie do klubu jako następca, a nie jako wzmocnienie. Fani liczą na dodatkowe ruchy ze strony Tomasza Rząsy właśnie w tej formacji.
Dyrektor sportowy klubu mówi, że kadra jest zbudowana tak, że daje radę łączyć trzy fronty. Zweryfikujmy to.
- Puchar Polski można nazwać połową frontu, ponieważ spotkania tych rozgrywek odbywają się bardzo rzadko. Uznajmy jednak, że tutaj Lech Poznań daje radę, bo awansował do 1/8 finału. Co prawda mecz ze Zniczem Pruszków pozostawiał wiele do życzenia i fani mogli drżeć do końca, ale wynik to wynik
- miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy, punkt (!!!) nad ostatnim w tabeli Podbeskidziem Bielsko-Biała i 14 punktów straty do liderującego Rakowa Częstochowa. Warto zaznaczyć, że Lech ma jeden mecz zaległości, jednak logicznie patrząc – porażka z Lechią skreśli Kolejorza w kontekście walki o tytuł
- miejsce w Grupie D Ligi Europy z trzema punktami na koncie po czterech kolejkach. Do tych rozgrywek nie mieliśmy większych oczekiwań i to co ugrał Lech można uznać jako sukces
Kosztowne końcówki spotkań
Sytuacja nie wygląda najlepiej, jednak sytuacja w tabeli ligowej mogłaby wyglądać inaczej, gdyby dokonano odpowiednich wzmocnień. Lech głupio stracił punkty w końcówkach z Zagłębiem Lubin (3 pkt), Wisłą Płock (2 pkt) Legią Warszawa (1 pkt) i Rakowem Częstochowa (2 pkt). To kosztowało ich utratę ośmiu punktów. Gdyby dodać te wartości do dorobku Kolejorza, poznaniacy znajdowaliby się dzisiaj na czwartym miejscu w tabeli, mając jeszcze do rozegrania dwa zaległe mecze (poniedziałkowy z Lechią i przełożony z Pogonią).
Natłok meczów
Przed Kolejorzem ciężka końcówka roku. W ciągu dwudziestu dni Lechici zagrają siedem spotkań. Jeśli w końcu nie zostaną określone priorytety, nie zobaczymy poprawy. Poznaniacy powinni teraz w 100% skupić się na Ekstraklasie, a w Europie grać rezerwami. Awans z grupy jest praktycznie niemożliwy, bo tylko matematyka może pozwolić osiągnąć Lechowi promocję do następnej rundy.
Wspomniany okres będzie kluczowy dla Lecha. Wówczas poznamy punkt odniesienia i będziemy mogli dywagować o tym, czy poznaniacy nadal liczą się w wyścigu o tytuł mistrza Polski. Przypomnijmy, że w sezonie 2020/2021 polska liga będzie trwała krócej ze względu na braki terminów, a rozgrywki zakończą się po 30. kolejce.
Lista zadań
Jako osoba decyzyjna w zarządzie Lecha określiłbym przede wszystkim priorytety przed najbliższymi spotkaniami. Ponadto, już teraz zrobiłbym wszystko co w mojej mocy, by pożegnać się z Thomasem Rogne i Karlo Muharem. Jakby tego było mało, przycisnąłbym właścicieli o pieniądze, za które w zimowym oknie transferowym można by wzmocnić zespół. Potencjał piłkarski Lecha powinien wystarczyć na zdobycie optymalnej liczby punktów do końca 2020 roku. Odpuszczenie Ligi Europy pozwoliłoby odpocząć kluczowym zawodnikom, przez co nie byliby tak eksploatowani. Myślmy jednak dalej. Dodatkowe wzmocnienia mogłyby zdecydować o przewadze jakościowej co pozwoliłoby Kolejorzowi nawiązać walkę o tytuł. Świat jednak nie jest idealny, piłka jest nieprzewidywalna, a ja nie jestem w zarządzie poznańskiego klubu. Warto spoglądać na to co się będzie działo przy Bułgarskiej w najbliższych miesiącach, bowiem zapowiada się na pracowity czas.
fot. Lech Poznań / Adam Jastrzębowski