NEWSY I WIDEO

Reprezentant USA przyznaje, że mógł grać dla Polski. Zbigniew Boniek sam z nim rozmawiał

PZPN często podejmował próby namówienia piłkarzy z polskimi korzeniami do gry w biało-czerwonych barwach. Jak przyznał Matt Miazga, reprezentant USA, Zbigniew Boniek rozmawiał z nim na ten temat. 

Rodzina piłkarza pochodzi z Polski. Sam Miazga urodził się i wychował w Stanach Zjednoczonych, a najgłośniej zrobiło się o nim, kiedy zaczął grać w New York Red Bulls. Stoper ma na koncie 20 występów w kadrze USA, więc jego temat gry dla „Biało-Czerwonych” upadł, jednak były pewne podrygi.

Zbigniew Boniek rozmawiał z zawodnikiem

25-latek dla miał okazję zagrać z orzełkiem na piersi. W 2012 roku zadebiutował w młodzieżowej reprezentacji przeciwko Słoweńcom. Na występie w drużynie do lat 18 się jednak skończyło. Kiedy Miazga zaczął grać w New York Red Bulls, a świat usłyszał głośniej jego nazwisko odezwał się do niego Zbigniew Boniek.

– Rozmawiałem kilka razy przez telefon ze Zbigniewem Bońkiem. On mnie bardzo lubił i opowiadał o tym, jacy piłkarze występują w reprezentacji Polski i jak świetna atmosfera tam panuje. Namawiał mnie. Ja mu odpowiadałem, że podejmę decyzję, jak przyjdzie powołanie. Dostałem jednak tylko zaproszenie do kadry under-21 prowadzonej wtedy przez Marcina Dornę. To był 2015 rok, gdy już regularnie występowałem w New York Red Bulls. W październiku skontaktował się ze mną Juergen Klinsmann. Gdy dostałem szansę debiutu w reprezentacji USA, nie zastanawiałem się długo. O tym marzyłem od dziecka – opowiedział piłkarz w rozmowie z tygodnikiem „Piłka Nożna”.

Amerykanin nie ukrywa, do której narodowości jest bardziej przywiązany. Mimo że dostał możliwość wyboru, sprawa była dla niego jasna od początku. To dla Stanów Zjednoczonych chciał grać od dziecka.

– Prawda jest taka, że w moim sercu zawsze najważniejsza była Ameryka. Polskę darzę olbrzymim sentymentem, ale jestem Amerykaninem – przyznał Miazga.

W 2016 roku stoper opuścił Amerykę. Trafił do Chelsea, gdzie zanotował jedynie dwa występy. Od tamtej pory „The Blues” wysyłają go systematycznie na wypożyczenia. Między innymi przywdziewał już barwy Vitesse, Nantes czy Reading. Obecnie występuje w Belgii, w Anderlechcie.

Krzysztof Piątek wraca na właściwe tory? „W najbliższym czasie zobaczycie prawdziwego Piątka”

Sytuacja Herthy Berlin nie jest najciekawsza. W klubie co jakiś czas dochodzi do zmian w sztabie trenerskim, przez co cierpią piłkarze, którzy co chwilę muszą dostosowywać się do nowego systemu gry. Krzysztof Piątek udzielił wywiadu niemieckiemu „Sport Bild”, gdzie zapowiedział, że na treningach czuje się coraz lepiej.

Chaos w Berlinie

Po znakomitej przygodzie we Włoszech Krzysztof Piątek w styczniu ubiegłego roku trafił do Herthy Berlin. Wówczas zapowiadano, że w Berlinie powstaje wielki projekt na miarę walki o mistrzostwo Niemiec! Następne miesiące boleśnie zaweryfikowały zapowiedzi włodarzy Herthy.  Od momentu dołączenia reprezentanta Polski do biało-niebieski w klubie przewinęło się już w sumie czterech trenerów. Takie zarządzanie klubem z pewnością nie może wpłynąć pozytywnie na wyniki zespołu.

Ciągłe zmiany trenerów nie ułatwiają rozwoju. Każdy szkoleniowiec działa inaczej pod względem treningu, taktyki. Jako nowy zawodnik potrzebujesz trochę czasu, by się do tego przyzwyczaić. Ale aktualnie pracujemy ze znakomitym fachowcem – skomentował Krzysztof Piątek.

Krzysztof Piątek nie chciał odejść z Herthy

Przez nieco ponad rok 25-letni napastnik zagrał łącznie w 37 meczach w barwach Herthy. W tym czasie zdołał strzelić 10 bramek oraz dołożył 3 asysty. W ostatnich tygodniach mówiło się o możliwym odejściu Piątka, gdyż zainteresowana usługami Polaka była m.in. Fiorentina. Wychowanek Lechii Dzierżoniów wyznaje jednak, że nigdzie nie mówił o chęci odejścia z Herthy.

Nigdy nie mówiłem, że chcę opuścić Berlin. Jestem w tym w klubie i daję z siebie sto procent. Zauważam, że coraz lepiej wchodzę w swój rytm, dlatego wierzę, że wkrótce pokażę, na co mnie stać i najbliższym czasie zobaczycie prawdziwego Piątka. Jesteśmy w trudnej sytuacji zespołowo, ale dźwigniemy się, bo mamy dobrych piłkarzywyznał piłkarz Herthy Berlin.

źródło: tvp sport

Klasa Mateusza Wdowiaka. Wychowanek Cracovii pożegnał klub, mimo konfliktu

Mateusz Wdowiak odszedł z Cracovii w kiepskiej atmosferze. Wychowanek „Pasów” od dłuższego czasu nie grał w piłkę, a klub nie chciał pozwolić mu na związanie z innym zespołem. Koniec końców między stronami nastąpiło porozumienie, a piłkarz trafił do Rakowa Częstochowa. Mimo niesnasek Wdowiak nie zapomniał, ile zawdzięcza Cracovii.

Problemy 24-latka zaczęły się od chęci zmiany otoczenia. W wyniku braku podpisu pod nową umową Wdowiak popadł w konflikt z władzami klubu, a te postanowiły utrudnić mu granie w piłkę. Z tego powodu ostatnie pół roku dla napastnika toczyło się futbolu w tle.

Emocjonalne pożegnanie

Chociaż rozstanie z Cracovią nie należało do przyjemnych, Wdowiak nie ma zamiaru zapominać o tym, ile dał mu jego klub. Po podpisaniu kontraktu z Rakowem i dopięciu wszystkich szczegółów zawodnik wystosował specjalne podziękowania. Skierował je do swojego byłego zespołu.

– Spędziłem w Cracovii 14,5 roku życia. Wchodziłem w piłkarski świat Cracovii w wieku 10 lat, choć już wcześniej przeżywałem piękne chwile, chociażby jako chłopiec od podawania piłek w wygranym meczu barażowym z Górnikiem Polkowice – czytamy w liście.

W dalszej części piłkarz dziękuje osobom, które stanęły na jego drodze i wyciągnęły do niego dłoń. Co jednak ważniejsze, skazę na całej przygodzie Wdowiaka z Cracovią pozostawia jeden element. Jest nim oczywiście pożegnanie.

– Jedyne czego żałuje, to że rozstaję się w takich okolicznościach. Mimo wszystko mam nadzieję, że do zobaczenia… Być może kiedyś znów spotkamy się przy Kałuży. Cracovio, po prostu kocham Cię – zakończył emocjonalnie.

Neymar zostanie ukarany za swojego tweeta? Wpis nie spodobał się UEFA

W trakcie wtorkowego meczu pomiędzy Barceloną a PSG Neymar na bieżąco chwalił się swoimi spostrzeżeniami na twitterze. Jeden z tweetów został szybko usunięty z portalu, jednak mimo to sprawie przyjrzy się UEFA.

Osłabione PSG pokonało FC Barcelonę

Neymar nie zagrał we wtorkowym meczu Ligi Mistrzów przeciwko swojemu byłemu klubowi na Camp Nou ze względu na kontuzję. Koledzy z zespołu Brazylijczyka wyjątkowo łatwo poradzili sobie z Dumą Katalonii, wygrywając 4:1. Przy obecnej formie FC Barcelony ciężko wierzyć, by mogło dojść do odrobienia strat w rewanżu.

Prześmiewczy wpis Neymara

W trakcie wspomnianego spotkania Neymar opublikował masę tweetów na swoim profilu. Jeden z nich odnosił się do karnego podyktowanego FC Barcelonie, jednak szybko został on usunięty przez piłkarza PSG.

Brazylijczyk zostanie ukarany?

Mimo że tweet został szybko i sprawnie usunięty, to UEFA może przyjrzeć się tej sprawie. Maksymalna kara za takie „wykroczenie” to zawieszenia na dwa mecze. W 2019 roku UEFA zawiesiła Neymara na trzy spotkania z podobnego powodu, jednak karę zredukowano do dwóch meczów. Wówczas skrytykował sędziego za pracę w meczu z Manchesterm United.

Adrian Mierzejewski zmieni klub? 34-latek mógł trafić do jednego zespołu z Kamilem Grosickim

Adrian Mierzejewski wkrótce może zmienić klub. Według informacji podanych przez portal Interia Sport za 34-latkiem ustawiła się całkiem długa kolejka zainteresowanych.

Ciekawa kariera

Były reprezentant Polski opuścił rodzimą ligę w 2011 roku na rzecz tureckiego Trabzonsporu. Z biegiem lat Mierzejewski zwiedzał coraz to ciekawsze zakątki świata od Emiratów, przez Australię aż po Chiny, w których gra od lipca 2018 roku. 34-latek jest obecnie piłkarzem Chongqing Dangdai Lifan, którego barwy przywdziewa od lutego 2019 roku, jednak przez ostatnie miesiące ubiegłego roku przebywał na wypożyczeniu w Guangzhou R&F.

Gwiazda ligi chińskiej

Mierzejewski jest jedną z gwiazd ligi chińskiej. W ubiegłym sezonie zdołał strzelić 8 goli o zanotować 9 asyst, a wszystko to w zaledwie 17 meczach. Dało mu to tytuł najlepszego asystenta ligi. Ponadto Polak znalazł się wśród innych znakomitych piłkarzy w najlepszej jedenastce sezonu.

Mierzejewski i Grosicki w jednym klubie?

Jak podaje Interia Sport, usługami Polaka zainteresowane są 3 kluby z chińskiej ekstraklasy oraz jeden zespół z jej zaplecza. Ponadto przed kilkoma tygodniami mówiło się o zainteresowaniu ze strony saudyjskiego Damac FC. Ten sam klub robił przymiarki pod Kamila Grosickiego oraz występującego w polskiej lidze Jesusa Imaza z Jagielloni Białystok.

źródło: Interia Sport

Chiellini wychwala Wojciecha Szczęsnego. „Jeden z pięciu najlepszych bramkarzy na świecie”

Giorgio Chiellini już od dawna reprezentuje barwy Juventusu i jest jedną z legend „Starej Damy”. Włoch udzielił wywiadu Piotrowi Dumanowskiemu z „Eleven Sports”, w którym między innymi wychwalał Wojciecha Szczęsnego.

Polski bramkarz w Juventusie jest już prawie cztery lata. Do Turynu przeprowadził się latem 2017 roku. Od tamtej pory wyrobił sobie renomę, a jego nazwisko stało się prawdziwą marką we Włoszech. Zapracował na to oczywiście już wcześniej, kiedy grał w AS Romie. To właśnie świetna gra w rzymskim klubie przyczyniła się do transferu do Juventusu.

Łatwo nie było

Szczęsny otrzymał w Turynie niełatwe zadanie. Polak miał z biegiem czasu zastąpić usuwającego się w cień Ginaluigiego Buffona. Chiellini wrócił myślami do dawnych lat, kiedy zmiennikiem 40-latka był Edwin van der Sar.

– Trudno mi powiedzieć, jak było w przeszłości, bo odkąd jestem w Juventusie, to w bramce od zawsze był Gigi Buffon. Miałem to szczęście, grać niemal zawsze z nim za plecami. Pamiętam Edwina van der Sara, który miał trochę problemów w Juventusie, ale następnie udowodnił, choćby w Manchesterze United, że jest znakomitym bramkarzem – przyznał w rozmowie z Piotrem Dumanowskim.

Stoper przyznaje, że Polak miał sporo szczęście, bo mimo jasno określonej roli zmiennika grał dość często. Stało się to za sprawą kontuzji, której doznał Buffon. Jak wspomina Chiellini – pierwszy rok był kluczowy w ich współpracy.

– W pierwszym roku, gdy Wojtek pojawił się w Juve, był zmiennikiem Gigiego, ale przez kontuzję Buffona grał dość często. To był bardzo ważny czas, bo wówczas zaczęliśmy się wzajemnie poznawać i pracować nad tymi szczególikami, które potem składają się na sukces. Musiał się nauczyć nowych rzeczy, tego, co w Juventusie jest wymagane. Nie mówię o kwestiach technicznych, ale chociażby o komunikacji na boisku czy energii, którą bramkarz musi emanować – opowiadał Włoch.

– Potem zaczęliśmy odkrywać, jaką jest osobą, poznawać jego mocniejsze i słabsze strony. Ten pierwszy rok był dla niego i dla nas kluczowy, bo gdy został już pierwszym bramkarzem Juventusu, wszyscy byliśmy na to gotowi. On wiedział, w jakim miejscu się znajduje, a po kilkudziesięciu meczach my mieliśmy świadomość, z kim pracujemy – kontynuował.

„Obudziliśmy w nim trochę ognia”

Chiellini wspomina Szczęsnego z początków w Juventusie jako „zimnego”, zbyt statecznego. Stoper przyznaje, że Polak potrafi zachować spokój w trudnych sytuacjach, ale w trakcie jego pobytu w Turynie coś się zmieniło. Aktualnie nasz bramkarz daje reszcie zespołu masę cennej energii.

– To bramkarz, który z jednej strony jest zimny, w każdej sytuacji potrafi zachować spokój, ale z biegiem czasu obudziliśmy w nim trochę ognia. Obecnie daje zespołowi dużo więcej energii po udanej paradzie, niż gdy do nas dołączył. Żyje w bramce, podnosi głos, pobudza zespół i buduje pewność siebie. To są te aspekty, które niesamowicie rozwinął – zaznaczył Włoch.

Nie mogło oczywiście zabraknąć wspomnienia o humorze Szczęsnego. 30-latek doskonale znany jest ze swoich żartów i pozytywnego nastawienia. Jak jednak mówił Chiellini – nie zawsze go tak postrzegał.

– Postrzegam go jako jednego z pięciu najlepszych bramkarzy na świecie. Myślę, że nie jest odpowiednio doceniany przez media w Europie. Gdy go poznałem, odkryłem zupełnie inną osobę. Gdy obserwowałem go z daleka, w Romie, wydawał się zamknięty, niedostępny. Ale w rzeczywistości to wesołek, żartowniś. Jest niesamowicie sympatyczny, non stop robi sobie jaja – zakończył.

Lewandowski o swoim ośmiosekundowym milczeniu: „Po prostu tak wyszło”

Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski, rozmawiał z Przemysławem Pawlakiem z tygodnika „Piłka Nożna”. 32-latek zdradził m.in. co czuł podczas pamiętnych ośmiu sekund milczenia oraz jak długo zamierza jeszcze grać.

„Moje milczenie zostało wyolbrzymione”

W listopadzie podczas przerwy reprezentacyjnej Polska w kiepskim stylu przegrała z Włochami 0:2. Po meczu Jacek Kurowski spytał Roberta Lewandowskiego o plan taktyczny na tamto spotkanie, a kapitan biało-czerwonych przez kilka sekund milczał. Po prawie trzech miesiącach napastnik Bayernu Monachium postanowił wytłumaczyć swoje zachowanie.

– Gdy ktoś czegoś szuka i chce na siłę znaleźć, w każdej wypowiedzi, w każdym geście to dostrzeże. Nie liczyłem sekund w głowie, nie planowałem takiego zachowania, po prostu tak wyszło. Moje milczenie zostało wyolbrzymione – uciął temat Lewandowski.

– Czy czuję się współodpowiedzialny za jego zwolnienie? To znaczy? Gdybyśmy grali dobrze, trener nie zostałby zwolniony. Zawodnicy również za to odpowiadają. Przykra sprawa. Każdy z nas powinien również uderzyć się w pierś. Musimy zastanowić się nad tym, co nie funkcjonowało, nad tym, co my możemy zrobić lepiej, aby kwalifikacje mistrzostw świata zacząć od mocnego uderzenia. Refleksja jest potrzebna, natomiast musimy patrzeć przede wszystkim do przodu. I nie możemy zastanawiać się nad tym, jak zespół będzie wyglądał pod wodzą nowego trenera, musimy za to wyjść na boisko w Budapeszcie i zrobić swoje – powiedział kapitan reprezentacji Polski dla tygodnika „Piłka Nożna”

Ile Robert da radę jeszcze grać?

Robert Lewandowski zdradził, ile czasu zamierza jeszcze grać. Na nasze szczęście napastnik Bawarczyków nie planuje w najbliższym czasie odwieszać butów na kołek.

– Życie piłkarza nie trwa wiecznie, ale ja nie doszedłem jeszcze do momentu, w którym myślę, że już dużo osiągnąłem, więc mogę trochę odpuścić. Planuję grać jeszcze pięć-siedem lat. Przynajmniej. To kwestia wyznaczania sobie kolejnych wyzwań – podsumował 32-latek.

Recepta na sukces Flicka. Trener Bayernu wyjawił tajemnicę kapitalnej gry Bayernu

Hansi Flick stworzył z Bayernu Monachium prawdziwą maszynę. Chociaż w tym sezonie Bawarczykom zdarzały się wpadki, to w minionej kampanii byli niemal bezbłędni. Niemiec zdradził, co zmienił po przejęciu sterów „Die Roten”.

W sezonie 2019/20 Flick pełnił rolę asystenta Niko Kovaca. Kiedy Bayern zdecydował się pożegnać Chorwata, to właśnie dotychczasowy asystent szkoleniowca przejął jego obowiązki. 55-latek miał pełnić funkcję pierwszego trenera do czasu znalezienia bardziej uznanego kandydata.

Jego zespół grał jednak tak dobrze, że pozostał na stanowisku do dzisiaj. Aktualnie Flick ma już na koncie trofea z mistrzostwa Niemiec, Pucharu Niemiec, Superpucharu Niemiec, Ligi Mistrzów, Superpucharu Europy, a także Klubowych Mistrzostw Świata.

Tylko niezbędne zmiany

Niemiec zdradził w końcu, co tak naprawdę zmienił po przejęciu Bayernu z rąk Niko Kovaca. Jak się okazuje, były to tylko małe korekty, które, tak czy inaczej, musiały być wprowadzone. Flick przekonuje, że nie zrobił niczego innowacyjnego.

– Kiedy przejąłem zespół, było dla mnie ważne, by żeby piłkarze mieli poczucie, że im ufam, a oni wierzą w swój potencjał. Nie wprowadziłem wielu zmian w porównaniu do kadencji Kovaca. Wraz ze sztabem zmodyfikowaliśmy tylko niektóre rzeczy – skomentował szkoleniowiec w rozmowie z „France Football”.

Mimo że Flick nie zmienił zbyt dużo, wskazał punkt zwrotny w zeszłym sezonie. Zaznaczył także, co na pewno uległo poprawie od czasów Kovaca.

– Gramy bardziej intensywnie, podejmujemy większe ryzyko. Znów zaczęliśmy dominować. Wszystko zaczęło się już od meczu z Olympiakosem, ale najważniejsze było spotkanie z Borussią Dortmund. To był punkt zwrotny w zeszłym sezonie – mówi Flick.

– Nalegam, by piłkarze ofensywni uczestniczyli w grze defensywnej. Obrońcom przekazuję, by szli naprzód, gdy jest taka okazja. Każdy musi wziąć na siebie odpowiedzialność. Sukces możemy osiągnąć tylko razem – zakończył.

Griezmann i Pique pokłócili się w trakcie meczu z PSG. Ciężka atmosfera w Barcelonie [WIDEO]

PSG we wtorek dało FC Barcelonie brutalną lekcję futbolu. Paryżanie gładko wygrali 4-1 na Camp Nou odzierając gospodarzy z jakichkolwiek złudzeń. W trakcie meczu doszło jednak do interesującego zdarzenia, które niejako podsumowuje atmosferę panującą w katalońskim klubie.

Zamknięcie stadionów dla kibiców ma jedną zaletę. Przy kompletnej ciszy można łatwo usłyszeć zawodników, trenerów, podpowiedzi sztabu czy rozmowy między poszczególnymi osobami. Często zdarza się usłyszeć także te niekoniecznie miłe fragmenty.

Chaos

W 38. minucie mikrofony na stadionie uchwyciły jedną z takich sytuacji. Między Antoinem Griezmannem a Gerrardem Pique doszło wówczas do ostrej wymiany zdań. Jasno z niej wynika, że w Barcelonie nie dzieje się najlepiej nie tylko na boisku, ale i w szatni.

Spięcie między zawodnikami:

Pique: K***a, trzymajcie długo piłkę, do cholery. Dalej! Trzymajcie piłkę!

Griezmann: Uspokój się, przestań krzyczeć, k***a!

Pique: K***a, Grizi, nie! Pier*** się, cierpimy, cisnęli nas przez pięć minut.

Griezmann: Nie krzycz na mnie! Też cierpię.

Pique: Do cholery, biegamy jak szaleni.

Griezmann: Też biegam jak szalony!

Głosem rozsądku, który zakończył kłótnię był Marc-Andre Ter Stegen. Bramkarz prosił kolegów o zachowanie spokoju i skupieniu uwagi na rywalach. Finalnie nie przyniosło to skutku.

Barcelona przegrała mecz wysoko, bo aż 1-4. Hat-trickiem popisał się Kylian Mbappe, któłry został wybrany piłkarzem meczu.

Mauricio Pochettino ocenił występ Kyliana Mbappe i zdradził, o czym rozmawiali przed meczem. „Obiecał mi zwycięstwo”

Po wtorkowym meczu FC Barcelony z Paris Saint-Germain Mauricio Pochettino zdradził, że Kylian Mbappe obiecał mu zwycięstwo. Szkoleniowiec w przeszłości tylko raz wygrał na Old Trafford.

Rozmowa z Mbappe

PSG pokonało Barcę aż 4:1. Kylian Mbappe popisał się spektakularnym hat-trickiem. Przed meczem piłkarz zapytał Pochettino o jego starcia z Blaugraną. Francuz obiecał trenerowi, że dzisiaj ponownie zatriumfuje na Camp Nou.

– Przed meczem Kylian zapytał mnie, ile razy wygrałem na Camp Nou. Odpowiedziałem, że raz. On na to powiedział, że teraz będzie drugie zwycięstwo – cytuje trenera Paris Saint-Germain portal meczyki.pl.

Zachować pokorę

Były szkoleniowiec Tottenhamu ocenił występ francuskiego napastnika. Argentyńczyk dodał również, jak zapatruje się na rewanż z Barceloną.

– Kylian to czołowy piłkarz świata. Wspaniali zawodnicy piszą swoją historię, ewoluują mecz po meczu. Jest szczęśliwy w naszym klubie – kontynuuje trener paryżan.

– Został jeszcze jeden mecz, a Barcelona ma świetnych zawodników. Jestem zadowolony z naszego występu, ale musimy zachować pokorę – tonuje nastroje Pochettino kończąc wypowiedź.

Źródło: Twitter, Meczyki.pl

Wymowne słowa Bońka o Brzęczku i Sousie. „Nie będzie ani jednego takiego momentu”

Od zwolnienia Jerzego Brzęczka minął niemal miesiąc. Zbigniew Boniek kilkukrotnie komentował już swoją decyzję, za każdym razem wychodząc z założenia, że była ona dobra. Prezes PZPN utrzymuje swoje stanowisko i przekonuje, że nawet w przypadku porażki Paulo Sousy nie pomyśli, że poprzednik sprawdziłby się lepiej.

Przypomnijmy, że Brzęczka zwolniono na początku 2021 roku. Po kilku dniach od oficjalnego komunikatu PZPN ogłosił jego następcę. Nowym selekcjonerem został mianowany Paulo Sousa.

Debiut Portugalczyka obejrzymy już niebawem. Reprezentacja Polski w marcu zmierzy się z Węgrami na inaugurację eliminacji mistrzostw świata. W tym samym miesiącu Sousę czekają starcia z Andorą oraz Anglią.

Boniek nie ma wątpliwości

Prezes PZPN od początku zwolnienia Jerzego Brzęczka, krok po kroku starał się przekazać kibicom, że stracił wiarę w byłego selekcjonera. Boniek dał to po raz kolejny mocno do zrozumienia w wywiadzie z „Przeglądem Sportowym”. W nim zapowiedział, że nawet jeśli Sousa przegra swój debiut – nie uwierzy, że jego poprzednik sprawiłby lepszy wynik.

– Z całą odpowiedzialnością mówię, że nawet jeśli Polska przegra jakiś mecz, nie będzie ani jednego takiego momentu, w którym pomyślę: „Gdyby był Jurek, to byśmy wygrali”. Nie będzie też takiego dnia ani meczu, po którym powiem: „Gdyby nie zmiana selekcjonera, wynik byłby lepszy”. I to nie jest afront wobec Jurka. Obserwowałem ten zespół ponad dwa lata i doszedłem do wniosku, że potrzebuje zmiany selekcjonera – podkreślił Boniek na łamach „PS”.

Mimo wszystko prezes PZPN zaznacza, że Brzęczek nie jest słabym trenerem. Po prostu nie poradził sobie w roli selekcjonera. Zdaniem Bońka coś szwankowało w całej grupie kadry.

– Po prostu coś nie działało w tej grupie. Nie wiem, co będzie za kilka tygodni, ale w drużynie doszło do sytuacji, w której sukces był osiągnięciem piłkarzy, a porażka winą trenera. Taka była ocena i odbiór mediów oraz kibiców. Zespół narodowy nie może funkcjonować w taki sposób, bo wtedy zawodnicy nie czują odpowiedzialności za wynik – stwierdził.

Jak pisaliśmy, debiut Sousy przypada na przyszły miesiąc. 25 marca reprezentacja Polski zacznie eliminacje mistrzostw świata od wyjazdowego meczu z Węgrami. Trzy dni później „Biało-Czerwoni” na własnym boisku podejmą Andorę, a 31 marca czeka ich pojedynek z Anglią na Wembley.

Zobacz też: Jerzy Brzęczek miał żal do Bońka! Rozważał podanie się do dymisji.

Kandydat na prezydenta FC Barcelony zrobi wszystko, by zatrzymać Messiego. „Jest kilka klubów, które naprawdę są nim zainteresowane”

Kandydat na nowego prezydenta FC Barcelony zabrał głos w sprawie Leo Messiego. Zdaniem Joana Laporty Argentyńczyk bardziej skupia się na zdobywaniu trofeów niż zarabianiu pieniędzy. Według 58-latka atakujący Blaugrany wzbudza zainteresowanie wielu klubów na rynku. Laporta chce zrobić wszystko co w jego mocy, by Messi pozostał na Camp Nou.

Wydatek dla klubu

Umowa Argentyńczyka z wicemistrzami Hiszpanii wygasa wraz z końcem czerwca 2021 roku. Nowy kontrakt Messiego oznacza ogromny wydatek dla FC Barcelony, która ma problemy finansowe. Kandydat na nowego prezydenta klubu Joan Laporta zapewnił, że zrobi wszystko by zatrzymać 33-latka w Katalonii.

– Messi chce wygrywać z Barceloną. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby go zatrzymać. Jest jednak kilka klubów, które są naprawdę zainteresowane podpisaniem z nim kontraktu – cytuje Laportę portal goal.com.

– Leo chce zdobywać trofea, a nie tylko zarabiać pieniądze. On nie jest problemem dla Barcelony. Sam zapewnia klubowi 30 procent zysków – uzupełnił 58-letni kandydat na prezydenta FC Barcelony.

Obiecanki przed wyborami

Wybory na nowego prezesa Blaugrany odbędą się na początku marca. Laporta ma już doświadczenie na tym stanowisku, bowiem urzędował na nim w latach 2003-2010. Jego głównym rywalem w głosowaniu będzie Victor Font.

Źródło: Goal.com

Mbappe rozgromił FC Barcelonę! Messi pakuje walizki czy szykuje się na powtórkę z 2017 roku? [REAKCJE]

Wszyscy czekali na powrót Ligi Mistrzów, a tymczasem przywitała nas w najlepszy możliwy sposób. PSG pokonało FC Barcelonę 4:1, a Mbappe zdobył hat-tricka. Czy Dumę Katalonii stać na kolejną niespodziankę w rewanżu?

Trudny karny

W 27. minucie arbiter podyktował rzut karny dla FC Barcelony, Leo Messi bez problemów zamienił go na gola. Wielu kibiców zastanawia się czy sędzia podjął słuszną decyzję.

Żółw Ninja bohaterem

Wtorkowy wieczór z pewnością należał do Kyliana Mbappe. Francuz zdobył dzisiaj aż 3 bramki. Pozostałe statystyki również potwierdzają, że zawodnik PSG nie miał sobie równych.

Warto zwrócić uwagę, że Wojciech Kowalczyk jeszcze przed meczem wiedział, że Mbappe zdobędzie hattricka.

FC Barcelona znów zaskoczy?

4 lata temu Blaugrana również nie zachwycała w pierwszym spotkaniu 1/8 finału, jednak w rewanżu w wielkim stylu odwróciła wynik spotkania. Czy i tym razem Duma Katalonii zaskoczy wszystkich niedowiarków?

Ciekawe czy Messi podczas spotkania podjął decyzję, gdzie spędzi następny sezon?

Reforma Ligi Mistrzów może pomóc polskim klubom. Znamy kolejne szczegóły

Nowy format Ligi Mistrzów jest już praktycznie przesądzony, pozostało jedynie poczekać na Kongres UEFA. Światło dzienne ujrzały nowe zasady, które mogą pomoc polskim klubom w zakwalifikowaniu się do Champions League.

Czas na zmiany

Jeszcze w zeszłym roku pisaliśmy o zmianach, które UEFA planuje wprowadzić w Lidze Mistrzów. Jest to między innymi poszerzenie rozgrywek do trzydziestu sześciu zespołów czy usunięcie fazy grupowej. Drużyny w fazie ligowej będą rozgrywać 10 meczów, najlepsza ósemka awansuje do fazy pucharowej. Kolejne 16 zespołów powalczy w kolejnej rundzie o pozostałe miejsca w 1/8 finału.

ZOBACZ: Format Ligi Mistrzów ulegnie zmianie? Cięższa droga dla polskich klubów…

Skąd te 4 drużyny?

Nie wiemy jeszcze, kto załapie się na 4 dodatkowe miejsca w Lidze Mistrzów. 3 sloty najprawdopodobniej przypadną klubom, które są najwyżej w Rankingu UEFA. Nikt jednak nie wie, na jakich warunkach stworzyć takie zestawienie. Brać pod uwagę całą historię występów w pucharach czy może z ostatnich kilku lat? Wszystko wyjaśni się na Kongresie UEFA, który odbędzie się 24 kwietnia w Montreaux.

Nadzieja dla Polaków

12 lat temu Michel Platini przygotował specjalną reformę, która miała pomóc klubom ze słabszych lig w awansie do Ligi Mistrzów. Francuz zmodernizował eliminacje i podzielił je na dwie ścieżki: mistrzowską i ligową. Dzięki temu drużyny z gorszych federacji nie mogły trafić na topowe europejskie kluby podczas walki o udział w Champions League.

Pomysł ostatecznie upadł w 2018 roku, jednak UEFA osiągnęła kompromis. Ograniczono miejsca dla drużyn z kwalifikacji z dziesięciu do sześciu, z czego 4 przyznano klubom ze ścieżki mistrzowskiej, a 2 topowym ligom. Przez to mistrz Polski musi startować od pierwszej rundy eliminacyjnej.

Jeden z dodatkowych slotów najprawdopodobniej przypadnie klubom, które o awans do Ligi Mistrzów będą walczyć na drodze eliminacji. Taka opcja sprawi, że UEFA cofnie się do „Reformy Platiniego” i ułatwi drużynom ze słabszych federacji awans do Champions League.

Ile jeszcze poczekamy na Ligę Mistrzów w Polsce?

Od czasu zmian wprowadzonych przez Platiniego polska drużyna tylko raz grała w Lidze Mistrzów. Nie możemy więc nastawiać się na to, że dodatkowy slot dla drużyn z eliminacji ułatwi mistrzowi Ekstraklasy grę w tych elitarnych rozgrywkach. Zwłaszcza, jeżeli będzie się męczyć z mistrzem Gibraltaru czy Wysp Owczych.

Obecnie kluby za udział w fazie grupowej otrzymują 68 milionów złotych. Od 2024 roku ta stawka zwiększy się ponad czterokrotnie! Warto zauważyć, że kwota 272 milionów złotych jest dwukrotnością rocznego budżetu Legii Warszawa. Może w końcu Wojskowym udałoby się odjechać reszcie Ekstraklasy za hajs z europejskich pucharów?

Źródło: meczyki.pl


TROLLNEWSY I MEMY