NEWSY I WIDEO

Arkadiusz Milik odejdzie z Marsylii po pół roku? Francuzi wymienili zainteresowane kluby

Możliwe, że saga transferowa z Arkadiuszem Milikem okaże się dłuższa, niż sam jego pobyt w Olympique Marsylii. Francuskie media są przekonane, że Polak odejdzie ze Stade Velodrome już latem. Wymieniają nawet trzy potencjalne kluby, do których może trafić napastnik.

Milik trafił do Marsylii pod koniec stycznia tego roku. Dla 27-latka było to „uwolnienie się” od Napoli, w którym ostatni mecz zagrał 28 lipca. Później pojawiły się pewne konflikty między piłkarzem a właścicielem klubu. Finalnie zawodnik skończył na trybunach i nie wpisano go nawet do kadry na sezon 2020/21.

Trudna sytuacja

Choć 27-latek świetnie odnalazł się w Marsylii, to odejść z niej może już po pół roku. Powodem takiej decyzji zawodnika ma być słaba dyspozycja klubu. Olympique gra w tym sezonie zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Według „RMC Sport” jedynym ratunkiem dla OM i szansą na zatrzymanie Milika będzie awans do Ligi Mistrzów. W przeciwnym wypadku snajper zacznie rozpatrywać otrzymane od innych zainteresowanych propozycje. A na ich brak nie może narzekać.

Francuscy dziennikarze wymieniają trzech chętnych na podebranie snajpera Marsylii. Są to: Juventus, AC Milan i Sevilla. Na temat „Starej Damy” plotki pojawiają się od dawna, jednak temat nigdy nie został oficjalnie dopięty. Co ważne, na tę chwilę każda z tych drużyn jest na dobrej drodze do gry w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.

Powrót Atletico

Poza wspomnianymi ekipami do gry o Polaka znowu włącza się Atletico Madryt. Podczas zimowego okienka 27-latek był już blisko przenosin do stolicy Hiszpanii, jednak ostatecznie transfer nie wypalił.

Wówczas za duża okazała się kwota, którą trzeba było za snajpera zapłacić. Aktualnie Milik ma w umowie wpisaną specjalną klauzulę. Dzięki niej można go wykupić z Marsylii za jedyne 12 mln euro. Warunek jest jeden – trzeba tego dokonać podczas najbliższego okienka, a więc latem.

Kamil Jóźwiak nie ukrywa swoich ambicji. „Mój cel jest jasny: pierwszy skład na EURO”

Kamil Jóźwiak pokazał się ze świetnej strony w marcowych meczach reprezentacji Polski. Zdaniem wielu kibiców jest on wygranym ostatniego zgrupowania, co zresztą potwierdzają jego dobre występy (choćby świetna zmiana z Węgrami i Anglią). Nikogo zatem nie dziwi to, że skrzydłowego Derby County aktualnie widzi się w pierwszym składzie podczas Euro 2020. On sam także nie ukrywa, że mierzy wysoko.

Jóźwiak ma za sobą świetne zgrupowanie. Gol z Węgrami, asysta a Andorą i przyjemna dla oka gra przeciwko Anglii. Tak naprawdę nie schodził powyżej pewnego poziomu, kiedy widzieliśmy go na murawie. Piłkarz zaimponował zarówno wielu kibicom, ekspertom, jak i zapewne samemu Paulo Sousie.

Wysokie cele

22-letni skrzydłowy nie ukrywa, że ma ambitne plany na przyszłość. W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” uchylił rąbka tajemnicy. Zdradził między innymi, co sądzi o swoich marcowych występach, a także jasno zaznaczył, gdzie widzi się podczas najbliższych mistrzostw Europy.

– Jestem zadowolony z tego, co pokazałem w reprezentacji. W każdym z trzech meczów zaznaczyłem obecność na boisku. Z Węgrami gol i asysta, z Andorą asysta, a z Anglikami też nie było źle. Grałem na piłkarzy, którzy są warci 60-70 milionów funtów, ale nie miałem kompleksów. Tak naprawdę, z całego sezonu reprezentacyjnego jestem zadowolony – przyznał zadowolony Jóźwiak.

– Generalnie to, co pokazałem w zespole narodowym, było według mnie na plus, natomiast mam nadzieję, że to dopiero początek. Mój cel jest jasny: pierwszy skład na EURO – podkreślił piłkarz, który w marcu dwukrotnie pojawiał się na murawie jako rezerwowy. 

Premier League? Będzie.

Jóźwiak po dobrej przerwie reprezentacyjnej wraca do klubowej rzeczywistości. Ta, niestety, nie jest kolorowa. Derby Couny pod wodzą Wayne’a Rooneya zajmuje dopiero 19. miejsce w tabeli Championship. 22-latek nie przejmuje się jednak słabą sytuacją „Baranów”. Jak sam przyznaje, jest pewny, że prędzej czy później zagra w Premier League.

– Przychodziłem do Derby, żeby walczyć o awans do Premier League, a nie o utrzymanie. Bo takie plany miał klub w każdym z ostatnich sezonów. No, ale początek mieliśmy fatalny. 4 punkty w 13 meczach. Potem zaczęliśmy gonić, natomiast takich strat nie odrabia się łatwo. W tym sezonie trzeba się utrzymać, a w przyszłym zaatakować czołowe pozycje – podkreślił.

– Ja wiem, że prędzej czy później i tak w Premier League zagram. Wiem też, że w kadrze gram z piłkarzami, którzy na co dzień grają w bardzo mocnych klubach. Jestem przekonany, że jeszcze się spotkam z Kubą Moderem w Premier League. Tylko każdy z nas ma do niej inną drogę – stwierdził.

Najbliższy mecz Derby zagra 10 kwietnia (sobota). Ich przeciwnikiem będzie lider ligi – Norwich City. Obie drużyny dzieli aż 41 punktów.

Szefowie Juventusu spotkali się z kandydatem do objęcia posady trenera. Szykują wielki powrót?

Według włoskich mediów w Juventusie może dojść do zmiany na stanowisku trenera. Wśród kandydatów na następcę Andrei Pirlo wymienia się Massimiliano Allegriego.

Posada wisi na włosku

Andrea Pirlo nie spisuje się najlepiej jako szkoleniowiec Starej Damy. Włodarzom klubu podobno kończy się cierpliwość, przez co rozważają jego zwolnienie.

Wielki powrót trenera?

Według doniesień mediów jednym z kandydatów na następcę byłego pomocnika Juve jest… Massimiliano Allegri. Il Giornale informuje, że włodarze Starej Damy spotkały się z 53-latkiem po ostatnich derbach Turynu.

Przypomnijmy, że Allegri pracował w Juventusie w latach 2014-2019. Wiele wskazuje na to, że 53-latek może wrócić do Turynu.

Dramatyczny sezon Juve

Andrea Pirlo nie może spać bowiem spokojnie. W bieżącej kampanii Juventus odpadł z Ligi Mistrzów po dwumeczu z FC Porto. Ponadto, sytuacja w Serie A też nie wygląda najlepiej. Turyńczycy praktycznie zaprzepaścili szanse na scudetto. Do pierwszego Interu tracą aż 12 punktów.

Źródło: Meczyki.pl

fot. La Gazetta dello Sport

Piłkarz Atalanty Bergamo o wymianie koszulek z Ronaldo. „Nawet na mnie nie spojrzał. Poczułem się mały”

Piłkarz Atalanty Bergamo, Robin Gosens opisał w swojej biografii historię o niedoszłej wymianie koszulek z Cristiano Ronaldo. Portugalczyk zignorował Niemca, który po wszystkim czuł się bardzo skrępowany.

Spotkał się z odmową

Cristiano Ronaldo ma wielu fanów na świecie. Wśród nich są także piłkarze Serie A. Nic dziwnego więc, że Robin Gosens po jednym ze spotkań poprosił Portugalczyka o koszulkę. Niemiecki wahadłowy Atalanty spotkał się jednak ze stanowczą odmową. Jak napisał na łamach swojej biografii, poczuł się mały i skrępowany.

– Po spotkaniu z Juventusem starałem się spełnić swoje marzenie o koszulce Cristiano Ronaldo. Po meczu podszedłem do niego i zapytałem: „Cristiano, mogę prosić o twoją koszulkę?”. Nawet na mnie nie spojrzał. Po prostu powiedział: „Nie!” – napisał w swojej biografii Gosens.

„Poczułem się mały”

– Byłem bardzo zawstydzony. Odszedłem i poczułem się mały. Znasz ten moment, kiedy dzieje się coś krępującego i rozglądasz się, żeby spojrzeć, czy ktoś to zauważył? Tak właśnie się czułem i starałem się to ukryć – wyznał niemiecki wahadłowy Atalanty Bergamo.

Źródło: Football Italia

Ekstraklasowicz znowu z żalem do Sousy. „W sercu trochę kłuje, że mnie tam nie ma”

Rafał Pietrzak znajduje się aktualnie w dobrej formie. Piłkarz Lechii Gdańsk już jakiś czas temu nie ukrywał, że rozczarował go brak powołania do reprezentacji Polski. W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” znowu wrócił do tego tematu.

W pierwszej połowie marca Pietrzak udzielił wywiadu „TVP Sport” zdradził w nim, jak zareagował na pominięcie go przez Paulo Sousę. Nie krył w nim swojego rozczarowania decyzją Portugalczyka, jednak jednocześnie zapewnił, że wciąż będzie pracować na to wyróżnienie.

Kontuzja Arkadiusza Recy! Co zrobi Paulo Sousa?

„Głęboko wierzę”

W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” 29-latek wrócił do tematu reprezentacji. Mimo dobrej formy Pietrzaka selekcjoner nie zwrócił na niego swojej uwagi, co w pewnym sensie go zabolało.

– Zmienił się selekcjoner, a wcześniej byłem na paru zgrupowaniach. Poza tym obecny sezon jest w miarę dobry w moim wykonaniu, szczególnie patrząc na liczby. Po cichu liczyłem, że będę miał okazję zaprezentować się Paulo Sousie. Niestety powołanie nie przyszło – przyznał Pietrzak.

– Cóż, trzeba walczyć dalej. Mam nadzieję, że dobrymi występami udowodnię, że na nie zasługuję. W każdym meczu wspieram ich z całego serca. Jasne, że w sercu trochę kłuje, że mnie tam nie ma, ale podchodzę do tego na spokojnie. Wcześniej ciężko pracowałem i dostałem powołanie, dlatego zamierzam robić to dalej i głęboko wierzę, że nowy selekcjoner zwróci na mnie uwagę – zapewnił.

W tym sezonie Pietrzak stanowi istotny punkt Lechii Gdańsk. Lewy obrońca zagrał w 22 spotkaniach, strzelając jedną bramkę i notując siedem asyst.

Napięta atmosfera w Chelsea. Thomas Tuchel wyrzucił piłkarza z treningu

Po początkowym ferworze i świetnej atmosferze towarzyszącej przyjściu do Chelsea Thomasa Tuchela coś zaczęło się psuć. „The Blues” doznali minionej soboty pierwszej porażki pod wodzą niemieckiego szkoleniowca. Na dodatek w zespole zaczęły pojawiać się pewne konflikty.

Ostatnia klęska Chelsea była wyjątkowo bolesna. Przede wszystkim doznali jej z rąk jednej z najsłabszych drużyn tego sezonu Premier League. Ponadto, West Bromwich zdecydowanie rozbiło, do tej pory, szczelną defensywę londyńskiego zespołu (wygrali aż 5-2). I co najważniejsze, była to pierwsza porażka Chelsea od czasu przyjścia do klubu Thomasa Tuchela.

Spięcie na treningu

Nerwy trzymały piłkarzy także długo po ostatnim gwizdku. Podczas niedzielnego treningu między Antonio Ruedigerem a Kepą Arrizabalagą doszło do ostrej sprzeczki. Niemiec ostrym wślizgiem potraktował kolegę z zespołu, co ten skomentował w ostrych słowach. Stoper odgryzł się bramkarzowi i wywiązała się kłótnia.

Doszło nawet do przepychanek, przez co Tuchel postanowił natychmiast zainterweniować. Wyrzucił z treningu Ruedigera na pięć minut przed końcem zajęć. Kepa pozostał na murawie do końca.

„The Telegraph” podaje, że po zakończonym treningu Niemiec postanowił przeprosić bramkarza za swoje zachowanie. Porozmawiał on chwilę z kolegą z drużyny i wyjaśnił całe zajście. Zdaniem dziennikarzy dzięki takiemu gestowi uniknie większej kary od klubu.

Mino Raiola dementuje plotki o premii za podpis Hallanda. „Fake newsy roznoszą się szybko i daleko”

W Wielkanoc pojawiła się informacja o tym, że Mino Raiola oczekuje wysokiej premii dla siebie oraz ojca Haalanda za podpis piłkarza. Agent Norwega dementuje plotki i uważa, że to wszystko jest „fake newsem”.

Nieludzka premia

W Wielkanoc wszystkie kluby zainteresowane sprowadzeniem Haalanda zamarły. Gerard Romero z katalońskiego radia RAC1 poinformował, że Mino Raiola domaga się 20 milionów euro prowizji dla siebie oraz ojca norweskiego napastnika. Dodatkowo agent piłkarza chciałby, aby sam zawodnik zarabiał 30 milionów euro netto rocznie. Doliczając do tego koszty wykupu z Borussii Dortmund powstaje nam niebotyczna kwota.

Fake news?

Mino Raiola na swoim Twitterze odniósł się do informacji, jakie pojawiły się w ostatnim czasie w internecie. Piłkarski uważa, że wszystko jest „fake newsem, który podróżuje szybko i daleko”.

Wpis pojawił się w internecie o godzinie 1 w nocy. W tym samym czasie Gerard Romero prowadził transmisję na żywo, gdzie ujawnił rzekome wymagania finansowe włoskiego agenta. Mimo późnej pory dziennikarz postanowił zadzwonić do Raioli, który nazwał Katalończyka „szaleńcem” oraz dodał, że „to nie odpowiednia pora na takie rozmowy”, po czym się rozłączył.

ZOBACZ: Raiola wymyślił sprytny plan. Kazał czekać ojcu Haalanda pół godziny w toalecie

Kto wygra bój o Haalanda?

W zeszłym tygodniu Mino Raiola oraz ojciec Haalanda zrobili sobie małą wycieczkę po Europie. Obaj panowie odwiedzili Barcelonę, Madryt oraz spotkali się z przedstawicielami czterech angielskich klubów.

Plan na Haalanda jest bardzo prosty: rozmowy ws. transferu z pięcioma najbardziej zainteresowanymi klubami, zapoznanie z ich projektami, propozycją i podjęcie decyzji na przyszłość. To będzie długi wyścig – napisał na Twitterze Fabrizio Romano.

 

Kylian Mbappe o przerwie Roberta Lewandowskiego. „Nie lubię się cieszyć kontuzjami innych, ale dla nas to dobra wiadomość”

Robert Lewandowski przez kontuzję nie zagra w środowym meczu przeciwko Paris Saint-Germian. Gwiazda paryżan, Kylian Mbappe uważa, że to świetna wiadomość dla jego zespołu.

Zabraknie go w kluczowym meczu

Kapitan reprezentacji Polski doznał kontuzji w meczu z Andorą. Lewandowski uszkodził więzadła poboczne w kolanie. Przez to będzie musiał pauzować w spotkaniu przeciwko PSG. Kylian Mbappe dostrzega, że to dobra wiadomość dla jego drużyny.

– Nie będziemy wybredni. Robert Lewandowski to świetny zawodnik, ale jego nieobecność to dla nas „dobra” wiadomość, choć nie lubię cieszyć się kontuzjami innych piłkarzy – powiedział w rozmowie z Telefoot napastnik mistrzów Francji.

Nieco odmienna opinia stopera

Na temat kontuzji i absencji Polaka wypowiedział się również inny piłkarz Paris Saint-Germain. Obrońca mistrzów Francji, Presnel Kimpembe żałuje, że nie będzie miał okazji zmierzyć się z Lewandowskim.

– Wolałbym, by Lewandowski był dostępny do gry. Jestem takim zawodnikiem, który lubi grać przeciwko świetnym graczom. To czy Lewandowski będzie grał, czy nie, jednak niewiele zmienia, bo Bayern Monachium wciąż jest świetnym zespołem – powiedział Kimpembe.

Mecz Bayernu Monachium z Paris Saint-Germain odbędzie się w środę, 7 kwietnia o godzinie 21.

Źródło: Sport.pl, Telefoot

Rafał Gikiewicz niezadowolony pomimo zwycięstwa swojej drużyny. „Po przerwie g**no graliśmy”

W sobotę FC Augsburg, klub Rafała Gikiewicza i Roberta Gumnego, odniósł zwycięstwo w spotkaniu z Hoffenheim. Po ostatnim gwizdku sędziego niezadowolony z gry swojego zespołu był polski bramkarz, który nie szczędził gorzkich słów.

W sobotnie popołudnie bijący się o utrzymanie FC Augsburg podejmował na własnym obiekcie TSG Hoffenheim. Zwycięsko z tego starcia wyszedł zespół z dwoma Polakami w składzie, czyli Fuggerstädter. Pomimo zwycięstwa niezadowolony z postawy swojego zespołu był Rafał Gikiewicz.

– Uważam, że pierwsza połowa była decydująca. Ale po przerwie g***o graliśmy. W Bundeslidze nie można grać dobrej pierwszewj połowy, a następnie być tak pasywnym w drugiej – powiedział w rozmowie ze „Sky Sports” Rafał Gikiewicz.

– Jest to krok naprzód, ale nie jestem w nastroju, by zawsze mówić o walce o utrzymanie – dodał polski bramkarz.

Dzięki sobotniej wygranej Augsburg przesunął się na 11. pozycję z tabeli niemieckiej Bundesligi. Klub z dwoma Polakami w składzie ma 9 punktów przewagi nad strefą spadkową. Z kolei do miejsca gwarantującego grę w kwalifikacji do Conference League Fuggerstädter brakuje aż 11 „oczek”.

De Ligt nie jest zadowolony z transferu do Turynu. Holender chciałby zmienić klub

Matthijs de Ligt dołączył do Juventusu w 2019 roku. Według informacji katalońskiego dziennikarza Holender nie jest zadowolony z pobytu w Turynie.

Rozchwytywani zawodnicy

Sezon 2018/2019 Ajax Amsterdam bezsprzecznie może zaliczyć do udanych. De Godenzonen triumfowali w Eredivisie, wygrali Puchar Holandii oraz dotarli do półfinału Ligi Mistrzów. Ówczesny skład Ajaxu był oparty na młodych zawodnikach, a po niektórych z nich szybko zgłosiły się wielkie kluby.

Tak było m.in. w przypadku Matthijsa de Ligta. Holender otrzymał oferty z Juventusu, PSG oraz FC Barcelona. Saga transferowa trwała przez kilka tygodni i wydawałoby się, że obrońca przeniesie się na Camp Nou, lecz ostatecznie wybrał Turyn.

Błędna decyzja?

Gerard Romero, kataloński dziennikarz, uważa, że de Ligt nie jest zadowolony z transferu do Juventusu. Hiszpan twierdzi, że Holender nie tak wyobrażał sobie grę w Turynie i ma w planach zmienić klub.

Katalońskie media są zdania, że obrońca Bianconerich najchętniej przeniósłby się do FC Barcelony, gdzie trafił jego kolega z czasów gry w Ajaxie – Frenkie de Jong. Problemem mogą być włodarze Juventusu, którzy nie będą raczej skłonni do sprzedaży swojego defensora.

Kontrakt de Ligta obowiązuje aż do czerwca 2024 roku, więc przez ten czas nikt nie może podkraść Starej Damie zawodnika. Być może Holender będzie próbował przekonać zarząd Juventusu, aby ten w najbliższej przyszłości rozpoczął negocjacje z innym klubem.

Tymoteusz Puchacz sfrustrowany po meczu Cracovia – Lech. „Ile można to powtarzać?”

Lech Poznań przegrał z Cracovią w 23. kolejce PKO BP Ekstraklasy. Tymoteusz Puchacz po meczu nie ukrywał frustracji. Według obrońcy Kolejorza w kluczowych momentach drużynie zabrakło koncentracji.

Zabrakło koncentracji w kluczowych momentach

Lech Poznań prowadził z Cracovią 1:0 po bramce Mikaela Ishaka. Ostatecznie jednak to spotkanie przegrał. Tymoteusz Puchacz nie ukrywał rozgoryczenia. Po spotkaniu stwierdził, że główną przyczyną kolejnej przykrej porażki był brak koncentracji.

– Mieliśmy prowadzenie 1:0, myślę, że w pierwszej połowie graliśmy całkiem nieźle w piłkę, próbowaliśmy konstruować akcje, a potem chwilowy brak koncentracji sprawił, że padł gol na 1:1. Potem druga bramka, piłka gdzieś tam wybita, przebita… szczęście Cracovii, że był rykoszet i potem główka wpadła – cytuje Puchacza oficjalna strona klubu.

– Za łatwo te bramki tracimy, ile można to powtarzać? Nie mogę nic więcej na ten temat powiedzieć. Mieliśmy jeszcze sporo czasu, by odrobić wynik, ale wiemy, że Cracovia to nie jest słaby zespół, zwłaszcza jeżeli chodzi o obronę wyniku – stwierdził lewy obrońca Lecha Poznań.

– Mieliśmy jeszcze okazję Mikaela Ishaka po stałym fragmencie gry, szkoda, że nie udało się jej wykorzystać, ale i tak powinniśmy wyjechać stąd z co najmniej jednym punktem. W piłce liczą się detale, utrzymanie koncentracji, a nam jej dzisiaj w kluczowych momentach zabrakło – podsumował Tymoteusz Puchacz.

Fatalne położenie

Lech Poznań zajmuje 8. miejsce w tabeli PKO BP Ekstraklasy. Kolejorz po 23 kolejkach ma na swoim koncie 29 punktów. Jego pozycja w tabeli może się jednak zmienić. W poniedziałek grają bowiem ekipy o zbliżonej zdobyczy punktowej.

Źródło: Lech Poznań

Z „trybu trenera” w „tryb kibica”. Szkoleniowiec Sociedad zrobił show na konferencji [WIDEO]

Real Sociedad w sobotę zwyciężył w zaległym finale Pucharu Króla za sezon 2019/20. Baskowie pokonali swoich „lokalnych” rywali 1-0. Na pomeczowej konferencji trener ekipy z San Sebastian nie ukrywał swojej radości.

Na rozegranie tego spotkania obie baskijskie zespoły czekały niemal cały sezon. Dosyć długo utrzymywał się bezbramkowy remis. Ostatecznie w 63. minucie rzut karny wykorzystał Mikel Oyarzabal. Było to jedyne trafienie w tym meczu, ale jak się okazało – dające zwycięstwo.

Wejście w tryb kibica

Wielkiej radości po triumfie nie ukrywał trener Realu Sociedad, Imanol Alguacil. Na konferencji pomeczowej dał niezły popis.

– Jeśli państwo pozwolicie, przejdę z „trybu trenera” na „tryb kibica” – skierował się w pewnym momencie do dziennikarzy.

Wtem podano mu klubową koszulkę wraz z szalikiem. Kiedy założył strój odśpiewał kibicowskie przyśpiewki i radował się ze zdobycia pucharu. A wszystko możecie obejrzeć poniżej:

https://twitter.com/marcin_gazda/status/1378489055080497152

Kapustka po pokonaniu Pogoni poszedł na imprezę. W klubowym dresie

Żyjemy w czasach, kiedy nasza swoboda jest nieco naruszona, przez co tak wpływowi ludzie, jak piłkarze, powinni dawać przykład. Często jednak to oni brali udział w imprezach i łamali zasady dystansu społecznego, czy generalnie obostrzenia. Wydawało się, że wzięli sobie do serca ostatnie wzrosty zakażeń i zaprzestali tego typu aktywności. Jak się okazuje, nie do końca.

Legia Warszawa rozbiła w sobotę Pogoń Szczecin (4-2), a już po pierwszej połowie prowadziła 4-1. Choć głównymi architektami zwycięstwa był niezawodny Tomas Pekhart (dublet), to znowu z dobrej strony pokazał się Bartosz Kapustka. Po spotkaniu postanowił poświętować swój powrót do formy.

W klubowym dresie na urodzinach

Kapustka udał się ze stadionu przy Łazienkowskiej wprost na urodziny jednej ze swoich koleżanek. Co ciekawe, postanowił przyjść nań w dresie Legii Warszawa. Ubrany w klubowe barwy został także uwieczniony na zdjęciach, które obiegły już chyba cały internet.

Nie możemy oczywiście jasno stwierdzić, że Kapustka postąpił nierozważnie, że złamał przepisy i obostrzenia. Materiały, które trafiły do sieci są jedynie urywkami, na których podstawie nie można niemal nic powiedzieć. Mimo tego piłkarz powinien wykazać się jakąkolwiek oceną sytuacji i przynajmniej nie ubierać klubowego dresu. Tym bardziej, jeśli wiedział, gdzie zdjęcia czy filmiki nagrywane przez koleżanki trafią.

https://twitter.com/m_borzecki/status/1378440425955033088

https://twitter.com/przemekolszewik/status/1378440433945223171

Stabilna forma Lecha Poznań w Ekstraklasie. Kibice skomentowali porażkę „Kolejorza” z Cracovią

Beznadziejnie, ale przynajmniej stabilnie. Tak można skomentować ostatnią dyspozycję Lecha Poznań na boiskach Ekstraklasy. W sobotę „Kolejorz” uległ fatalnej w tym sezonie Cracovii Kraków. Kibice nie mieli litości dla poznaniaków.

Kolejna porażka Lecha Poznań

Kibice Lecha Poznań mieli nadzieję, że gra ich klubu ulegnie poprawie po przerwie reprezentacyjnej. Niestety tak się nie stało, a krytyczne komentarze ze strony sympatyków „Kolejorza” zaczęły się już na widok wyjściowej jedenastki na mecz z Cracovią. Kibice klubu z Poznania mają największy żal do trenera Żurawia, za postawienie na Filipa Marchwińskiego.

https://twitter.com/D__Stachowiak/status/1378387453904629761

https://twitter.com/f_macuda/status/1378424075513651203

https://twitter.com/czehu3/status/1378428172040073219

https://twitter.com/BartekWitczak_/status/1378423922522198024

https://twitter.com/CamposBraga1991/status/1378399099662262278

https://twitter.com/walkowski_maks/status/1378423623854264328

https://twitter.com/FModrzejewski/status/1378405137941721093

https://twitter.com/majkel1999/status/1378423873646047234

Źle było nie tylko przed meczem, ale także w jego trakcie. Jak niby wytłumaczyć porażkę z bijącą się o utrzymanie Cracovią?

https://twitter.com/RadoslawNawrot/status/1378436003694804992

https://twitter.com/D__Stachowiak/status/1378441178937458691

https://twitter.com/JustynaKwiecien/status/1378436928031367169

https://twitter.com/K_Rogolski/status/1378440432674344965

https://twitter.com/PKamieniecki/status/1378437286275248138

Nieciekawie było również po meczu. Wypowiedzi Dariusza Żurawia na konferencji prasowej zadziałały jak oliwa dolana do ognia.

Za tydzień mecz Lech-Legia

A już w przyszłą niedzielę czeka nas mecz Lech Poznań kontra Legia Warszawa. Szykuje się „lanie” w Poznaniu?

https://twitter.com/MichalNiklas/status/1378429582223814662

Hansi Flick o powrocie Lewandowskiego: – Nie chcemy podejmować pochopnych decyzji

Wciąż nie znamy dokładnej daty powrotu Roberta Lewandowskiego do gry. Trener Bayernu, Hansi Flick, zdradził, kiedy Polak rozpocznie rehabilitację.

Bayern pokonuje RB Lipsk

W sobotę Bayern Monachium rozegrał pierwszy mecz od czasu doznania kontuzji przez Roberta Lewandowskiego. Bawarczycy pokonali w meczu na „szczycie” RB Lipsk 1:0. Zwycięską bramkę zdobył Leon Goretzka.

Robert Lewandowski nabawił się urazu w spotkaniu reprezentacji Polski z Andorą w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata 2022. Początkowo w mediach pojawiła się informacja przekazana przez PZPN, mówiąca o 5-10 dniach przerwy. Najlepszy piłkarz świata ubiegłego roku udał się do Monachium, gdzie usłyszał zdecydowanie gorszą diagnozę. Według niemieckich lekarzy czeka go przerwa wynosząca około czterech tygodni.

Hansi Flick zabrał głos ws. Lewandowskiego

Głos ws. urazu Roberta Lewandowskiego i jego możliwego powrotu na boisko zabrał trener Bayernu, Hansi Flick. Niemiec przyznał, że klub nie będzie chciał ryzykować pogłębienia urazu Polaka.

– Robert Lewandowski przez najbliższy tydzień będzie odpoczywał. Następnie rozpocznie rehabilitację i zobaczymy, jak sprawy potoczą się z dnia na dzień. Nie mogę podać dokładnej daty powrotu, są eksperci, którzy o tym zadecydują. My absolutnie nie będziemy ryzykować oraz podejmować pochopnych decyzji – zdradził Hansi Flick.


TROLLNEWSY I MEMY