Kamil Piątkowski zadebiutował w RB Salzburg. Polak zaimponował techniką [WIDEO]

Kamil Piątkowski w środę dostał okazję do zadebiutowania w pierwszym zespole RB Salzburg. Choć był to zaledwie mecz towarzyski, to rywal był ze zdecydowanie najwyższej półki. Mówimy w końcu o Atletico Madryt. Polak zaprezentował się z niezłej strony, a także pokazał próbkę swojego warsztatu technicznego. 

RB Salzburg zdołał nieoczekiwanie pokonać „Rojiblancos” (1-0) w przedsezonowym sparingu. W barwach Austriaków w końcu mogliśmy zobaczyć Kamila Piątkowskiego, który już od pół roku czekał na oficjalne odejście z Rakowa.

Cóż za technika

„Byki” na prowadzenie wyszły w 34. minucie, chociaż okazję ku temu mieli jeszcze wcześniej. W 13. minucie Kamil Piątkowski odważnie wprowadził piłkę na połowę Atletico i posłał cudowną piłkę za linię obrony do Adamu. Ten niestety nieczysto trafił w piłkę i finalnie nie doczekaliśmy się asysty Polaka w debiucie, jednak był to bardzo obiecujący obrazek.

Na twitterowym profilu RB Salzburg odnotowano także ciekawą statystykę. Według danych przez pierwsze 30 minut Piątkowski posłał 31 otwierających podań. Celność jego zagrań wyniosła natomiast aż 96 proc.

Wiadomo, co oznaczała cieszynka po golu Lopesa. Chodziło o zakład z Michniewiczem

Legia Warszawa we wtorek wygrała na wyjeździe z Florą Tallinn (1-0) i zapewniła sobie awans do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Zwycięstwo mistrzom Polski zapewnił w 67. minucie Rafa Lopes, po którego bramce wykonano nietypową cieszynkę. Szerzej wyjaśnił ją kibicom Dominik Piechota na Twitterze. 

Dzięki wyeliminowaniu Flory Legia weszła do kolejnej rundy el. Ligi Mistrzów. W III fazie żarty skończyły się na dobre. 4 września podopieczni Czesława Michniewicza zmierzą się bowiem z Dinamo Zagrzeb, a więc częstym bywalcem piłkarskich salonów.

Zabrane konsole

Wracając jednak do rewanżowego meczu z Florą warto zwrócić uwagę na cieszynkę, wykonaną przez piłkarzy Legii po bramce Lopesa. Portugalczyk, wraz ze swoim rodakiem Andre Martinsem oraz Luquinhasem usiedli na murawie i… udawali, że grają na konsoli.

Okazuje się, że cały obrazek ma nieco szerszą historię. Czesław Michniewicz zabronił swoim zawodnikom grania na PlayStation pomiędzy meczami. Legioniści wytargowali jednak cofnięcie zakazu w przypadku awansu do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Warunek spełniono, a cieszynka nawiązywała bezpośrednio do trenera mistrzów Polski.

Koniec złudzeń. Redaktor naczelny France Football dementuje plotki o Złotej Piłce za 2020 rok

Koniec marzeń i Złotej Piłce dla Roberta Lewandowskiego? Redaktor naczelny „France Football” oficjalnie zdementował plotki o planach przyznania nagrody za zeszły rok.

Jakiś czas temu w internecie pojawiła się informacja o niespodziewanych planach „France Football”. Według „L’Equipe” redakcja planowała jednak przyznać zaległą Złotą Piłkę za 2020 rok.

Przypomnijmy, że wtedy bezsprzecznie najlepszy na świecie był Robert Lewandowski. Polak zdobył zarówno Bundesligę, Puchar Niemiec oraz Ligę Mistrzów, a także był królem strzelców wszystkich tych rozgrywek.

Koniec złudzeń

Teraz wiadomo jednak, że informacja podawana seryjnie przez internautów oraz kolejne portale okazala się bujdą. Plotki zdementował sam redaktor naczelny „France Football”, Pascal Ferre.

– Jak mielibyśmy zorganizować głosowanie za zeszły rok? W tym roku przyznamy tylko nagrodę za 2021 r. Wiem, że Robert Lewandowski byłby w zeszłym roku faworytem, ale jedyny sposób, w jaki może sobie zrekompensować to, że wtedy nie dostał tej nagrody, to wygrać plebiscyt za 2021 r. – stwierdził dla „Onetu”.

– W tym roku nie ma faworyta, żaden zawodnik nie dominuje i nie nokautuje konkurencji. Sześciu-siedmiu piłkarzy ma to szanse, także Lewandowski. Tyle że w Lidze Mistrzów, a zwłaszcza na EURO nie zaszedł daleko, a te rozgrywki decydują o losach nagrody. Oba trofea zgarnął Jorginho, ale w 2018 r. Raphael Varane został mistrzem świata i wygrał Ligę Mistrzów, a Złotej Piłki nie otrzymał. Same trofea nie dają tej nagrody – dodał. 

Opóźniony powrót Arka Milika. Napastnik nie zagra w pierwszym meczu Olympique

Arkadiusz Milik pod koniec sezonu 2020/21 doznał urazu kolana, który finalnie wyeliminował go z mistrzostw Europy. Teraz napastnik dochodzi do siebie, jednak według informacji „WP Sportowe Fakty” – Polaka zabraknie w składzie Marsylii na inaugurację Ligue 1. 

Przypomnijmy, że podczas treningów reprezentacji Polski przed Euro 2020 Milik skarżył się na ból. Ostatecznie podjęto decyzję o konieczności leczenia urazu. Pierwotnie zakładano, że potrzebna będzie operacja, jednak na szczęście udało się jej uniknąć.

Opóźniony powrót

Prezes Olympique Marsylii zapewnił, że w sierpniu Milik wróci do klubu. Działacze nie chcą natomiast przeciążąć napastnika. Według Mateusza Skwierawskiego z „WP Sportowe Fakty” snajper nie zagra w zaplanowanym na 8 sierpnia meczu z Montpellier.

– Jak udało się nam ustalić – rehabilitacja Arkadiusza Milika przebiega bez komplikacji, a piłkarz ma w przyszłym tygodniu wrócić do Francji i stopniowo dołączać do treningów Olympique Marsylia. Zawodnik nie uczestniczył w treningu piłkarskim od prawie półtora miesiąca. Koledzy reprezentanta Polski z klubu mają za sobą obóz przygotowawczy w Portugalii – napisał Skwierawski. 

Jasna deklaracja dyrektora Pogoni Szczecin. Co z transferem Kacpra Kozłowskiego?

Transfer Kacpra Kozłowskiego z Pogoni Szczecin do mocniejszego klubu prędzej czy później stanie się faktem. Póki co jednak 17-latek pozostaje zawodnikiem „Portowców”, lecz jego wartość ciągle rośnie. Młodym Polakiem interesują się wielkie kluby Europy, przez co wokół jego osoby narosło już wiele plotek i domysłów. O potencjalnej przyszłość Kozłowskiego wypowiedział się dyrektor sportowy Pogoni. 

Na temat talentu 17-latka rozwodzili się już dziennikarze i eksperci w naszym kraju, ale i kibice docenili jego potencjał. Kozłowskiego zauważył także Paulo Sousa, który stawiał na nastolatka również podczas mistrzostw Europy.

Rekord transferowy?

W związku z nieustannie rosnącą wartością piłkarza Pogoni pojawiają się głosy na temat ewentualnego rekordu transferowego Ekstraklasy. Ten obecnie należy do Jakuba Modera, która to za 11 mln euro przeniósł się z Lecha do Brighton.

Temat podjął także Dariusz Adamczuk, dyrektor sportowy „Portowców”. W rozmowie ze sport.pl skomentował plotki transferowe oraz przedstawił swoje stanowisko w tej sprawie.

– Kacper jest najmłodszym piłkarzem w historii mistrzostw Europy. Nie ma co się oszukiwać. To jest historia. Cieszymy się, że ten tytuł należy do Polaka i wychowanka Pogoni Szczecin. Na pewno dodaje to pikanterii tej sytuacji, ale nie sądzę, żeby to miało duży wpływ na to, co wydarzy się z Kacprem. On musi dalej udowadniać swoją wartość na boisku – ocenił działacz.

– Sam Kacper nie pali się do wyjazdu. Nie spieszy mu się. Ale zobaczymy. W piłce można powiedzieć i zadeklarować wszystko, ale następnego dnia wydarzy się coś nieoczekiwanego i trzeba odszczekiwać. Ale my naprawdę nie liczymy w głowie tych euro, które na nim zarobimy. Kacper ma chłodną głowę i klub też ją ma – przyznał.

– A czy to będzie rekord transferowy ekstraklasy? Nie wiem, bo o pieniądzach z żadnym klubem nie rozmawialiśmy. Ale cóż, pewnie zainteresowane kluby się domyślają – podsumował.

Martinez zdradził kulisy swojego rozwoju. Dzięki psychologowi dostaje mniej kartek

Inter Mediolan w minionym sezonie zdobył upragnione mistrzostwo Włoch. Duża w tym zasługa Romelu Lukaku, ale także Lautaro Martineza, który ma za sobą świetny okres. Argentyńczyk ostatnio bardzo się rozwinął, co, jak sam zdradził, zawdzięcza również pracy z psychologiem. 

Martinez stworzył w Interze świetny duet z Lukaku. Choć to o bramkach Belga mówiono najwięcej, to Argentyńczyk również mocno przyczynił się do wygrania przez klub Serie A. W 48 meczach napastnikowi udało się zdobyć 19 bramek.

Rozwój podstawą

Na konferencji, którą zorganizował pierwszy klub 23-latka – Club Athletico Liniers — piłkarz przyznał, że ostatnio bardzo się rozwinął. I nie chodzi tylko o sferę fizyczną czy samą grę, a o opanowanie na boisku.

– Jestem na bardzo ważnym etapie mojej kariery, a w tym roku poczułem coś, czego wcześniej nie znałem. Jestem szczęśliwy i zadowolony z mojej kariery, wszystko, co robię w Interze, pomaga mi w drużynie narodowej. Poprawiam się fizycznie, trenowałem ostrożnie, aby osiągnąć szczytową formę – przyznał Martinez.

Praca nad moją mentalnością była bardziej skomplikowana. Bycie ojcem pomogło mi rozwiązać wiele spraw poza boiskiem. Psycholog sprawił, że mniej protestuję i zbieram mniej żółtych kartek – dodał.

I faktycznie psychika Martineza uległa sporej poprawie. W minionym sezonie zaledwie pięciokrotnie oglądał żółte kartki. To o trzy mniej, niż w kampanii 2019/20.


Na konferencji Argentyńczyk zdradził przy okazji, że pod koniec kariery chciałby wrócić do Liniers. Marzy mu się zakończenie przygody w koszulce swojego pierwszego klubu.

– Chciałbym zakończyć karierę w Liniers, spróbuję przekonać moją żonę, byśmy tu wrócili. W futbolu trudno jest jednak składać obietnicezakończył.

Gigantyczny błąd Marciniaka w meczu Ekstraklasy. „Karny powinien zostać powtórzony”

W niedzielę Raków Częstochowa wygrał z Piastem Gliwice (3-2). Mecz opiewał mnóstwo emocji oraz zwroty akcji. Niestety, Szymon Marciniak, który prowadził spotkanie popełnił fatalny błąd. W ostatecznym rozrachunku mógł on wpłynąć na finalny wynik starcia. 

Gospodarze dobrze weszli we wspomniany mecz, bo już w 5. minucie strzelili bramkę na 1-0. Odpowiedź Częstochowian padła pod koniec pierwszej połowy za sprawą Wdowiaka. Druga odsłona była zdecydowanie bardziej emocjonująca.

W 66. minucie do bramki Rakowa trafił Sokołowski, zaś cztery minuty później podyktowano rzut karny dla Piasta. Patryk Lipski, który podszedł do piłki oddał fatalny strzał. Zaraz po tym padła bramka dająca wyrównanie, a chwilę po niej — gol, dający zwycięstwo podopiecznym Marka Papszuna. Sęk w tym, że karny powinien zostać powtórzony.

Duże niedopatrzenie

Zanim Lipski zdołał uderzyć piłkę z jedenastego metra w pole karne Piasta wbiegło kilku zawodników Rakowa. W takim przypadku Szymon Marciniak powinien zarządzić powtórzenie stałego fragmentu. Sytuację na Twitterze natychmiast wyłapali tak kibice, jak i dziennikarze.

https://twitter.com/mogiel90/status/1419306314652692483

https://twitter.com/Hubert__Michno/status/1419305370951036930

Pomyłkę Marciniaka skomentował także Waldemar Fornalik. Trener Piasta stwierdził, że jeżeli faktycznie piłkarze wbiegli w pole karne, zanim oddano strzał, to powinno się powtórzyć stały fragment.

– Jeżeli faktycznie piłkarze Rakowa wbiegli za linię, to rzut karny powinien zostać powtórzony, ponieważ są pewne przepisy, które powinny obowiązywać – powiedział szkoleniowiec.

 

Ze średniaka Serie A do giganta Premier League? Walukiewicz zainteresował wielki klub

W karierze Sebastiana Walukiewicza nastąpi niespodziewany zwrot? Polakiem zaczęli interesować się działacze Liverpoolu. Niebawem młody stoper może opuścić Cagliari.

Przygoda Walukiewicza z włoskim futbolem to równia pochyła. Początkowo 21-latek szturmem wbił się do składu Cagliari, a jego występy chwalili dziennikarze oraz eksperci. Z czasem jednak Polak stracił swoją pozycję. W tym samym czasie odpadł także z reprezentacji Polski, do której powoli go wprowadzano.

Na początku minionego sezonu Walukiewicz był pewnym punktem swojego zespołu. W Serie A rozegrał łącznie 19 meczów, aż do 14 lutego bieżącego roku. Od tamtej pory ani razu nie zameldował się na murawie.

Czas na zmiany?

W Cagliari uważano, że Walukiewicz może rozwinąć się do bardzo dobrego poziomu. Polak ma ku temu warunki, co nie raz udowadniał. Biorąc jednak pod uwagę jego ostatni gorszy czas — władze doszły do wniosku, że warto spróbować czegoś nowego. Sam zawodnik również jest ponoć zainteresowany zmianą otoczenia.

I tutaj pojawia się Liverpool. Calciomercato.com twierdzi, że „The Reds” zastanawiają się nad ściągnięciem 21-latka. Działaczy zachęca cena za stopera, która może wynieść blisko 8 milionów funtów.

– Walukiewicz uzupełniłby formację defensywną 'The Reds’, gdy Virgil van Dijk i Joe Gomez kontynuowaliby swoje powroty po długotrwałych kontuzjach – dodaje „Mirror”.

Przypomnijmy, że Walukiewicz trafił do Cagliari w 2019 roku za cztery miliony euro. Wówczas opuszczał Pogoń Szczecin jako obiecujący zawodnik, gotowy do wejścia w poważną piłkę. Na razie jego kariera mocno wyhamowała, jednak wciąż wszystko przed nim.

Manchester City zostanie wykluczony z Ligi Mistrzów? Pojawiły się dowody oszustw klubu

Finansowe fair-play ponownie da się we znaki Manchesteru City? Maile, które trafiły do internetu sugerują, że niebawem władze „Obywateli” będą mieć spore kłopoty. Klub prawdopodobnie łamał zasady FFP.

Wielokrotnie byliśmy świadkami tego, jak wielkie kluby próbują obejść zasady ustanowione przez UEFĘ. A po co właściwie jest to finansowe fair-play? W celu wyrównania szans pomiędzy gigantami, o nieograniczonych pokładach pieniędzy a tymi mniej zamożnymi drużynami.

Dodajmy, że jeśli ktoś złamie zasady FFP — musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Najczęściej jest to czasowe wykluczenie z rozgrywek europejskich pucharów, ale także kary grzywny itp.

Arabski przekręt

„Daily Mail” informuje, że do oszustw związanych z finansowym fair-play mogło dojść w Manchesterze City. Za sprawą sponsora, czyli Etihad Airways w latach 2010-11 do klubu miało wpłynąć 12 mln funtów. Na taką kwotę wpisano także fakturę.

Angielscy dziennikarze przekonują jednak, że działacze „Obywateli” zawyżyli swoje dochody, a w rzeczywistości do kasy wpłynęła kwota trzykrotnie mniejsza. Na potwierdzenie przywołano mail jednego z pracowników zespołu kierownictwa ds. sponsoringu Etihad Airways z 12 kwietnia 2011 roku.

Korespondencja jasno wskazuje na to, że klub umyślnie zaniżał swoje dochody. Tym samym złamał zasadę finansowego fair-play i możliwe, że niebawem UEFA wyciągnie konsekwencje.

Kibice Bayernu wyzywali Nagelsmanna. Skandaliczne zachowanie: „Ty świnio!”

Choć zastąpienie Hansiego Flicka Julianem Nagelsmannem w Bayernie Monachium wydawało się naturalne, to jednak nie każdemu się podoba. Wyraz niezadowolenia pokazali podczas sparingu z Ajaxem Amsterdam kibice mistrzów Niemiec. 

Mecz towarzyski między wspomnianymi ekipami zakończył się remisem (2-2). Letni sparing był dla Nagelsmanna pierwszym spotkaniem za sterami Bayernu przed własną publicznością.

Bawarczycy wystąpili, oczywiście bez Roberta Lewandowskiego oraz reszty gwiazd z pierwszego składu. Do bramki Ajaxu trafili Choupo-Moting, a także Nianzou. W drugą stronę z kolei trafienia zaliczyli Labyad oraz Jensen.

Pamiętna porażka

Spotkanie z Ajaxem było dla Nagelsmanna w sumie drugim meczem jako szkoleniowiec Bayernu. Przed tygodniem jego podopieczni rozegrali sparing z FC Koeln, który przegrali (2-3). Porażka mocno wdała się w pamięć kibiców, którzy postanowili przypomnieć o niej młodemu trenerowi.

– Zaraz po rozpoczęciu gry ok. 20 kibiców Bayernu skandowało: „Nagelsmann, ty świnio, wracaj do TSV!”. W 29. i 46. minucie fani-idioci powtarzali obelgi, które dobrze słyszało 8500 widzów na 75-tysięcznym stadionie – napisano w „Bild”.

W przeszłości 34-latek reprezentował barwy skandowanego przez kibiców TSV 1860 Monachium, a więc największego rywala Bayernu. Początkowo grał w zespołach młodzieżowych, zaś później został asystentem trenera drużyny U-17.

– Opowiadam się za tolerancją. Nie wszyscy muszą klaskać, że pochodzę z rywala Bayernu z tego samego miasta. Każdy musi tylko zgodzić się ze swoim sumieniem, jak to wyrazić – skomentował zachowanie kibiców swojego klubu.

Zdegustowany Sousa. Selekcjoner reprezentacji znudzony na meczu Lech – Radomiak

Paulo Sousa przyleciał do Polski, gdzie z trybun stadionu przy Bułgarskiej obserwował mecz Lecha z Radomiakiem. Spotkanie nie porwało i zakończyło się podziałem punktów po bezbramkowym remisie. Selekcjoner reprezentacji Polski był wyraźnie znudzony widowiskiem, co dobitnie pokazało zachowanie jego oraz jego asystenta. 

Sousa miał okazję obejrzeć już kilka meczów polskich drużyn w europejskich pucharach. Portugalczyk w piątek zjawił się także w Poznaniu, aby na żywo obejrzeć spotkanie Lecha z Radomiakiem.

Niewielkie pole do analizy

Mecz zdecydowanie nie porwał i zakończył się wynikiem 0-0. Ikonicznym momentem, który podsumowało poziom widowiska było zdjęcie Paulo Sousy oraz jego asystenta. Kamery obecne na stadionie wychwyciły, jak Portugalczyk sprawdza coś na telefonie, zaś wspomniany asystent… ziewa. Obrazek obiegł internet i spotkał się z krytyką selekcjonera oraz samego poziomu spotkania.

https://twitter.com/DDawcioo/status/1418649558595276807

Oczywiście prawdopodobnie zdjęcie było mocno wyrwane z kontekstu. Niewykluczone, że całą resztę meczu Sousa bacznie przyglądał się boiskowym wydarzeniom. Jeden z kibców zamieścił jednak na Twitterze inne zdjęcie selekcjonera, na którym wyraźnie pokazał, że jest zdegustowany poziomem Ekstraklasy.

https://twitter.com/skowron__/status/1418856428064985091

Piłkarz SSC Napoli nie chce, aby Zieliński odszedł. „Zawsze miałem do niego słabość”

Przyszłość Piotra Zielińskiego na tę chwilę pozostaje zagadką. Wiadomo, że pomocnik Napoli budzi ogromne zainteresowanie na rynku transferowym i nie jest pewne, że zostanie w klubie na kolejny sezon. Mario Rui, jeden z kolegów Polaka z szatni przyznał, że nie wyobraża sobie gry bez 27-latka.

Zieliński już od kilku lat reprezentuje barwy SSC Napoli. Coraz więcej wskazuje jednak na to, że przygoda Polaka we włoskim klubie dobiega końca.

Niedawno w internecie pojawiły się plotki o zainteresowaniu piłkarzem Manchesteru City. Informację powielały zarówno włoskie, jak i angielskie media. Mówiono również o konkretnych kwotach, które w przypadku Zielińskiego sięgały 50 mln euro.

Piękne słowa

Na razie dalsze losy 27-latka pozostają zagadką. Na transferowe doniesienia zareagował natomiast jego kolega z szatni, Mario Rui. Portugalczyk od czterech lat gra w Napoli i świetnie dogaduje się z Polakiem.

– Zawsze miałem słabość do Zielińskiego. Zawsze na niego stawiałem. Mam nadzieję, że potwierdzi słuszność mojego wyboru – przyznał.

Niewykluczone, że ostatecznie Polak rzeczywiście zostanie w Napoli. Włosi przekonują, że Aurelio De Laurentiis zupełnie nie jest zainteresowany sprzedażą swojego zawodnika, tym bardziej że ma być liderem przebudowanego zespołu. Przypomnijmy, że stery klubu przejął Luciano Spalletti. To właśnie on zamierza mocno opierać budowanie swojej drużyny na Zielińskim.

Pierwszy mecz w sezonie i asysta! Dobry mecz Sebastiana Szymańskiego z FK Rostów [WIDEO]

Wchodzimy w nowy sezon! W Rosji ruszyły już rozgrywki ligowe, a w pierwszym spotkaniu kampanii 2021/22 asystę zanotował Sebastian Szymański. Jego Dynamo Moskwa pokonało na wyjeździe FK Rostów (2-0). Po spotkaniu Polak zebrał także dobre opinie. 

Dynamo już na samym początku meczu pokazało, że interesuje ich tylko zwycięstwo. W 20. minucie Sebastian Szymański napędził akcję swojej drużyny, wpadł w pole karne i wypatrzył nadbiegającego kolegę. Podał piłkę do zaledwie 18-letniego Arsena Zakharyana, a ten umieścił ją w siatce.

Jeszcze przed końcem pierwszej połowy padła bramka na 2-0, która, jak się okazało, była ostatnią w meczu. Tyukavin dobił strzał swojego kolegi z drużyny z najbliższej odległości.

Świetny występ

Odnośnie występu Szymańskiego nie można powiedzieć złego słowa. Asysta mocno podbudowała oceny, jakie przyznano mu w mediach. Portal „SofaScore” przyznał Polakowi notę 7,5, a więc trzecią najlepszą ocenę w zespole.

Asystę skrzydłowego przy golu Zakharyana możecie zobaczyć poniżej:

Dlatego Kądzior nie trafił do Lecha. Skorża zdradził kulisy transferu

Transfer Damiana Kądziora do Piasta Gliwice wywołał sporo emocji. Nie tyle wśród kibiców samego Piasta, a… Lecha Poznań. Początkowo skrzydłowy był bowiem łączony z transferem właśnie na Bułgarską. Ostatecznie nic jednak z tego nie wyszło, a o kulisach opowiedział Maciej Skorża, trener Lecha.

Kądzior podpisał kontrakt z Piastem kilka dni temu. 29-latek związał się z nowym klubem do czerwca 2024 roku, kończąc tym samym sagę dotyczącą jego transferu do Lecha Poznań.

Co zawiodło?

W pewnym momencie plotki o rzekomych przenosinach Kądziora na Bułgarską przybrały na sile. Wydawało się, że wszystko jest już przesądzone, jednak coś i tak zawiodło. Co dokładnie?

O szczegółach w rozmowie z Radosławem Nawrotem opowiedział Maciej Skorża. Trener „Kolejorza” na łamach „Interii” zdradził, dlaczego finalnie to do Gliwic zawędrował 29-latek.

– Damian to dobry zawodnik i był na naszej liście. Poważnie rozważałem jego kandydaturę i pojawiły się także pierwsze rozmowy w sprawie pozyskania go. W tym samym momencie zaczęły się jednak pojawiać inne rozwiązania. Zawodnicy o innej specyfice, o innym profilu – tacy, którzy mogą nam dać inne opcje w grze ofensywnej. Uznałem zatem, że warto poczekać i spróbować pozyskać właśnie tych piłkarzy – stwierdził Skorża.

– Wiedziałem, że nasze pierwsze okienko transferowe z Lechem będzie trudne. Przyszedłem przecież w kwietniu, gdy skauting klubu miał już na celowniku zawodników, których pewnie chciał Dariusz Żuraw. Ja to widzę nieco inaczej, cenię inne cechy i rzeczywiście nie zawsze się to pokrywało z wyborami poprzedniego trenera – dodał szkoleniowiec.

Lech sezon 2021/22 rozpocznie od meczu z Radomiakiem, a więc tegorocznym beniaminkiem Ekstraklasy. Przypomnijmy, że ostatnia kampania nie ułożyła się dla Lechitów najlepiej. Sezon zakończyli dopiero na 11. miejscu.

Yerry Mina skomentował słynne „tańcz teraz!” Messiego. Wielka klasa Kolumbijczyka

Krajobraz po Copa America wciąż jest niespokojny. Ostatni południowoamerykański turniej przyniósł wiele emocji, zwieńczonych ostatecznie zwycięstwem Argentyny. Tym samym Leo Messi wzniósł z drużyną narodową swoje pierwsze trofeum w karierze reprezentacyjnej. Po drodze doszło jednak do spotkania „Albicelestes” z Kolumbią. Wokół tego meczu narosło już mnóstwo opinii oraz napiętej atmosfery. 

Przypomnijmy, że w półfinale Copa America 2020 doszło do spotkania Argentyny z Kolumbią. Rozstrzygnięcie nie padło ani w podstawowych 90 minutach, ani w dogrywce. O tym, kto wejdzie do finału zdecydować miały rzuty karne. W nich lepsi okazali się podopieczni Lionela Scaloniego.

Zwycięstwo Argentyny w konkursie „jedenastek” wywołało olbrzymie emocje. Euforii dał się ponieść także Leo Messi, który po nietrafionym strzale Yerry’ego Miny wykrzykiwał do niego – „tańcz teraz, teraz tańcz”. Jak się okazało, było to nawiązanie do meczu Kolumbii z Urugwajem, gdzie również doszło do serii rzutów karnych. Wspomniany Mina po wykorzystaniu swojej „jedenastki” zaczął ssać kciuka oraz tańczyć.

Klasa

Sytuacja nadal budzi wielkie emocje w piłkarskim świecie. Yerry Mina został zapytany o krzyki Messiego oraz samą porażkę z Argentyną w półfinale Copa America, kiedy wrócił do rodzinnego Guachene.

– Taka jest piłka nożna. To, co stało się z Leo, może się zdarzyć w każdej chwili. Walczyliśmy o losy naszych reprezentacji. Gdybym miał oddać życie za drużynę narodową, zrobiłbym to – stwierdził zawodnik, który w przeszłości miał okazję grać z Messim w FC Barcelonie. 

– Życie zawsze daje drugą szansę. To, co wydarzyło się na boisku, zostaje na boisku. Ja zachowuję spokój, bo wiem, że Leo jest wspaniałym człowiekiem – zaznaczył.

– Trafiłem na niego w FC Barcelonie i dziękuję mu za wsparcie, którego mi wówczas udzielił. Zawsze będę go szanować – dodał Kolumbijczyk.

EkstraklasaTrolls.pl
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.