Haaland i Lukaku w jednym klubie? Guardiola dostanie na nich 200 milionów

Erling Haaland i Romelu Lukaku w jednym zespole? To możliwe! Według informacji brytyjskiej prasy Pep Guardiola otrzyma aż 200 milionów euro na transfery. Na celowniku Manchesteru City ma być ofensywny duet.

W ekipie „Obywateli” zbliża się zmiana warty. Przez lata prym w ataku wiódł Sergio Aguero, jednak kontrakt Argentyńczyka wygasa wraz z końcem tego sezonu. Niewiele wskazuje na to, że zdecyduje się na jego przedłużenie. To oznacza, że trzeba szukać dla niego następcy.

Potężny duet

Czy raczej powinniśmy napisać „następców”, bo na oku działaczy z Manchesteru są dwaj świetni napastnicy. Mowa o wspomnianych wcześniej Haalandzie i Lukaku. Obaj piłkarze wpisują się w profil napastnika, jakiego poszukuje Pep Guardiola.

Ściągnięcie norwesko-belgijskiego duetu będzie świetnym rozwiązaniem, nawet jeśli Aguero pozostanie na Etihad. Argetyńczyk ma już 32 lata i choć wciąż jest świetnym napastnikiem, to z racji wieku coraz częściej zaczyna łapać kontuzje. Gdyby jednak zgodził się na podpisanie nowego kontraktu, to najwyższa pora na szukanie dla niego następców.

Zastrzyk gotówki

Guardioli w odświeżaniu linii ataku mają pomóc dodatkowe fundusze od właścicieli klubu. „The Telegraph” informuje, że szejkowie mają przeznaczyć na transfery 200 mln euro. Tak kwota miałaby zaspokoić żądania zarówno Borussii za Haalanda, jak i Interu za Lukaku.

Angielscy dziennikarze piszą, że w 2022 roku zostanie uruchomiona klauzula w kontrakcie Norwega z BVB. Wówczas będzie go można wyciągnąć za „jedyne” 70 milionów. Z kolei Inter za Lukaku chciałby otrzymać przynajmniej 100 milionów.

Krok po kroku

Warto zwrócić uwagę na sposób budowania składu przez Manchester City. Podczas ostatniego okienka transferowego „Obywateli” zasilili Ruben Dias oraz Nathan Ake, którzy wzmocnili ich defensywę. Następnym krokiem ma być odświeżenie ofensywy.

Sprawa transferu Podolskiego do Górnika Zabrze się komplikuje. Kolejne kluby przeszkodą

Lukas Podolski w Górniku Zabrze? To nadal odległa perspektywa. Jak donosi Christian Falk ze „Sport Bild” usługami Niemca zainteresowane są dwa amerykańskie kluby.

W czerwcu 2021 roku wygaśnie umowa Podolskiego z tureckim Antalyasporem. Z tej sytuacji mógłby skorzystać Górnik Zabrze. Były mistrz świata niejednokrotnie mówił, że chciałby zakończyć karierę w śląskim klubie. Jego transfer do Ekstraklasy jednak z roku na rok staje się coraz odleglejszym tematem.

Tym razem za ocean?

Kolejnych wątpliwości związanych z ewentualnym przyjściem niemieckiego pomocnika do Polski napłynęło wraz z plotkami o zainteresowaniu klubów ze Stanów Zjednoczonych. Według Christiana Falka po wygaśnięciu kontraktu „Poldi” może trafić do MLS.

Dziennikarz „Sport Bild” poinformował, że jego usługami zainteresowały się dwa tamtejsze kluby. Wśród nich znajduje się także FC Cincinnati, w którym występuje Przemysław Tytoń.

Kilka dni temu Podolski udzielił wywiadu dla WP Sportowe Fakty. Piłkarz odniósł się w nim do swojego ewentualnego transferu do Górnika:

– W Polsce priorytetem dla mnie jest Górnik Zabrze. Ja wiem, że część kibiców uważa, że tak mówię dla żartów, że to „bla bla bla”. No nie! Tylko że tu trzeba usiąść i poważnie porozmawiać. W Górniku chyba wiedzą, kiedy kończy mi się kontrakt z Antalyasporem – Powiedział „Poldi”.

Wiadomo, co z przyszłością Cristiano Ronaldo! Portugalczyk podjął decyzję

Cristiano Ronaldo podjął istotną decyzję w kontekście swojej przyszłości. Portugalczyk nie zamierza jeszcze mówić „pas” i zamierza przedłużyć swój kontrakt z Juventusem!

Umowa 35-latka ze „Starą Damą” wygasa w czerwcu 2022 roku. W lutym Ronaldo skończy 36 lat i nieubłaganie zbliża się do końca kariery. 5-krotnemu zdobywcy Złotej Piłki pożegnanie z piłką nie przyjdzie jednak zbyt łatwo.

Kolejny rok

Portugalczyk chciałby przedłużyć swój kontrakt jeszcze o rok. Tym samym dokument wygasłby dopiero w 2023 roku. Piłkarz miałby wówczas 38 lat, co z kolei nie powinno budzić zdziwienia.

Wszak aktualnie w Serie A występuje Zlatan Ibrahimović. Szwed jest o cztery lata starszy od Ronaldo, jednak bryluje formą w Milanie. Przypomnijmy, że w siedmiu meczach w lidze strzelił aż 10 goli, dzięki czemu utrzymuje się w „czubie” klasyfikacji strzelców.

https://twitter.com/MomblanOfficial/status/1349669212034396160

On się nie czuje staro

Cristiano Ronaldo również imponuje formą mimo swojego wieku. Mając 35 lat na karku Portugalczyk jest najskuteczniejszym piłkarzem Serie A w tym sezonie. Na koncie zgromadził już bowiem 15 goli. Co ciekawsze, zanotował 13 występów.

Do tej pory w barwach Juventusu były piłkarz Realu Madryt wystąpił łącznie 107 razy. Strzelił też 84 bramki i zaliczył 20 asyst. Do Włoch trafił w 2018 roku, kiedy „Stara Dama” zapłaciła za niego „Królewskim” około 117 mln euro.

Dawid Kownacki wyprowadza Fortunę na prowadzenie! Trzeci gol Polaka w sezonie [WIDEO]

Dawid Kownacki w meczu 2. Bundesligi pomiędzy FC Erzgebirge a Fortuną Dusseldorf strzelił bramkę otwierającą wynik. Dla Polaka był to dopiero trzeci ligowy gol w tym sezonie.

Nasz napastnik dostał świetne podanie od Moralesa i zachował zimną krew do samego końca. Mimo próby przeszkodzenia piłkarzowi bramkarz nie wygrał z nim pojedynku „sam na sam”.

Na zapleczu niemieckiej ekstraklasy Kownacki zbyt często nie strzela. Wcześniej 23-latek zdołał ukłuć jedynie Darmstad (4 grudnia), a także Wurzburger (26 września).

Ferguson żałuje, że nie kupił aktualnego piłkarza Liverpoolu. „Przegapiłem dobrego gracza”

Jordana Hendersona można już powoli zaliczać do legend Liverpoolu. Anglik reprezentuje „The Reds” od 2011 roku, jednak niewiele brakowało, żeby nigdy do nich nie dołączył. W przeszłości był blisko Manchesteru United.

KTO WYGRA BITWĘ O ANGLIĘ? OBSTAW W BETFAN!

Z KODEM „ESATROLLS” ZAKŁAD 600ZŁ BEZ RYZYKA! 

Pomocnik na Anfield trafił z Sunderland za 18 mln euro. Do tej pory 30-latek rozegrał dla mistrza Anglii 384 spotkania. Zanotował w nich 30 goli i 51 asyst. Dla kibiców „The Reds” stanowi już jedną z ikon klubu.

Mógł reprezentować rywala

Jak się okazuje, Henderson mógł nigdy nie zostać piłkarzem Liverpoolu. Sir Alex Ferguson przyznaje, że w przeszłości miał na oku pomocnika i chciał sprowadzić go na Old Trafford.

– Prawdziwa historia była taka, że byliśmy gotowi złożyć za niego ofertę, kiedy grał dla Sunderlandu. Rozmawiałem ze Stevem Brucem. Nasi skauci oraz medycy powiedzieli, że nie są zadowoleni z jego stylu biegania – Wyznał Szkot.

Legendarny trener zdradził także, dlaczego do transferu nie doszło. Szkoleniowiec posłuchał finalnie rad swoich doradców, którzy odradzali mu ściągnięcie Anglika.

– Powiedzieli, że przez to może być podatny na kontuzje. Mi zależało, żeby gracze zawsze byli dostępni. Ale uwielbialiśmy Jordana jako piłkarza. Udowodnił to teraz – Mówił Ferguson.

„Przegapiłem dobrego gracza”

Z perspektywy czasu były szkoleniowiec przyznaje, że popełnił błąd słuchając swoich doradców. Szkot stwierdza, że przegapił bardzo dobrego zawodnika.

– Wszystkie historie, które o nim słyszę, dają mi do zrozumienia, że przegapiłem naprawdę dobrego gracza – Wyrzuca sobie 79-latek.

Peszko opowiada o swojej przyjaźni z Lewandowskim. „Miałem łzy w oczach”

Sławomir Peszko udzielił wywiadu dla „niezalezna.pl”. Były reprezentant Polski opowiedział w nim między innymi o swoich relacjach z Robertem Lewandowskim. Wrócił także do początków ich znajomości.

Zarówno 35-latek, jak i napastnik Bayernu trafili do Lecha Poznań przed rozpoczęciem sezonu 2008/09. Niemal od razu znaleźli wspólny język. Sławomir Peszko wrócił w wywiadzie do tamtego okresu.

Przeciwieństwa się przyciągają

Aktualnie piłkarzy łączy przyjaźń. Obaj często mówili, że darzą się wzajemną sympatią, a ich relacja cementowała się już za czasów gry w Lechu. Skrzydłowy zauważa, że mimo dobrego kontaktu sporo ich różniło.

– W tym samym czasie przyszliśmy do Lecha Poznań. Wiadomo, jak to nowi, trzymaliśmy razem. Chyba się polubiliśmy. Potem na wyjazdach i zgrupowaniach mieszkaliśmy w jednym pokoju. Wspólne występy cementowały znajomość. Z każdym tygodniem byliśmy sobie bliżsi – Mówił piłkarz Wieczystej dla „niezalezna.pl”.

– Ja jestem jak ogień, a „Lewy” jak woda. Robert koncentrował się na celu, jaki sobie wyznaczył, nie chciał popełnić błędu. A mnie jak usiadł diabeł na ramieniu i podszeptywał do ucha, to zdarzało mi się go posłuchać – Dodał.

„Było mnóstwo śmiechu”

Peszko wspomniał o treningach pod okiem Franciszka Smudy. Zdradził także, że Lewandowski nie miał z ówczesnym szkoleniowcem łatwego życia.

– Za Franka Smudy w Lechu trochę się działo. Na treningach podczas gierki trener zazwyczaj kazał grać Robertowi przeciwko twardemu jak skała Manuelowi Arboledzie. „Lewy” w ten sposób miał nabierać siły i mocy. A jak nie dawał rady w starciu fizycznym, to musiał szukać sposobu, żeby oszukać obrońcę sprytem. Jak chłopaki weszli w zwarcie, to koszulki na szwach pękały. Było z tego mnóstwo śmiechu – Opowiadał 35-latek.

Rozstanie nie było końcem znajomości

Częstotliwość spotkań Peszki z Lewandowskim znacząca zmniejszyła się w 2010 roku. Wówczas Lewandowski podpisał kontrakt z Borussią Dortmund. Kilka miesięcy później skrzydłowy także opuścił Lecha, jednak na rzecz FC Koeln. Mimo rozstania wciąż utrzymywali kontakt.

– Odwiedzaliśmy się w Niemczech, gadaliśmy przed meczami Koeln i Borussii. Razem z rodzinami spędzaliśmy wspólnie wakacje. Nasze Anie też szybko złapały ze sobą dobry kontakt – Przyznał Peszko.

– Gadamy cały czas. A jak nie może odebrać telefonu, to przysyła sms, że zaraz oddzwoni. I to robi. Miałem łzy w oczach i byłem strasznie dumny, kiedy obejrzałem filmik nagrany w szatni Bayernu po wygraniu Ligi Mistrzów. I słowa Roberta: – „Peszkin! Zobacz! Wreszcie się udało zdobyć to, na co tak długo czekaliśmy!” – Zakończył były reprezentant Polski.

Najdroższe piłkarki kobiecej Bundesligi. Ich ceny nie są nawet ułamkiem cen piłkarzy

„Transfermarkt” od lat analizuje rynek transferowy w męskim futbolu. Jego podstrona „Soccerdonna.de” pierwszy raz wyceniła piłkarki z kobiecej Bundesligi. Wartości zawodniczek nawet w najmniejszym stopniu nie równają się męskim odpowiednikom.

Przypomnijmy tylko, jak wygląda wycena piłkarzy na najwyższym szczeblu niemieckich rozgrywek. Na samym szczycie zestawienia figuruje duet z BVB w postaci Haalanda i Sancho (obydwaj wycenieni na 100 mln euro). Za nimi natomiast kolejni piłkarz tacy, jak Serge Gnabry Joshua Kimmich czy Alphonso Davies, których wycenia się kolejno na 90 mln, 85 mln i 80 mln euro.

Przepaść

Jak pisaliśmy we wstępie, między piłkarzami i piłkarkami jest ogromna dysproporcja. Ranking, jaki utworzyła „Soccerdonna.de” nawet w najmniejszym stopniu nie nawiązuje walki z męskim odpowiednikiem. Oczywiście, składa się na to bardzo dużo czynników, w których skład wchodzi choćby popularność sportu i zawodniczek. Jednak mimo świadomości, od czego te różnice zależą — wciąż robią wrażenie.

Lena Oberdorf jest najwyżej wycenioną piłkarką w kobiecej Bundeslidze. Jej wartość portal „Soccerdonna.de” ocenił na… 250 tysięcy euro. Nie, nie pomyliliśmy się w zapisie.

Co jednak ciekawe, zawodnika Wolfsburga ma raptem 19 lat, a już przewodzi w takim rankingu. Zresztą ma przewagę 50 tysięcy euro nad swoją koleżanką z klubu. Mowa o 25-letniej Dominique Janssen wycenionej na 200 tysięcy.

Sprawdź TOP10 najdroższych piłkarek w kobiecej Bundeslidze:

Brak opisu.

Znamy wycenę Ewy Pajory

Na stronie „Soccerdonna.de” możemy również odnaleźć naszą reprezentantkę na niemieckich boiskach. Ewa Pajor wyceniona została na 125 tysięcy euro, czyli taką samą kwotę jak ulokowane kolejno na dziewiątym i dziesiątym miejscu Laura Freigang oraz Nicole Billa.

Dariusz Mioduski „wpędził klub w gigantyczną spiralę zadłużenia”. 170 milionów długu

Zadłużenia w największych klubach w Europie to naturalna sprawa. W Ekstraklasie również nie ma od tego wyjątków, o czym wielokrotnie informowali piłkarscy eksperci. Krzysztof Stanowski w piątkowym „STANOwisku” wziął pod lupę długi Legii Warszawa. Nie wygląda to kolorowo.

W swoim programie dziennikarz mówił także o Lechu Poznań, jednak to właśnie problemy stołecznego klubu są najbardziej interesujące. Jak na razie w zimowym okienku warszawiacy nie poczynili żadnych wzmocnień. W zamian tego z drużyny Czesława Michniewicza kilku piłkarzy odeszło, a kilku kolejnych znajduje się na liście „do sprzedania”.

Mocno przewietrzona szatnia

Legia zaczyna się mocno uszczuplać. Z klubem pożegnali się już Domagoj Antolić, Paweł Stolarski, William Remy czy Maciej Rosołek, co znacząco zmniejsza pole manewru w rotacjach składem. Co gorsza, odszedł także Michał Karbownik, który mógł obskoczyć kilka pozycji na boisku.

-Legia na razie jest jeszcze totalnie w lesie. Odszedł Karbownik – mobilny zawodnik, odszedł Antolić – dość pożyteczny piłkarz, odszedł Stolarski, Remy, Rosołek, ma odejść Kante. Generalnie się bardzo, bardzo uszczupliło. Możemy rozpatrywać każdego z tych zawodników osobno, żaden nie był idealny. Ale przynajmniej dało się go wstawić do składu. A dzisiaj? Na dwa tygodnie przed ligą? – Mówi Stanowski.

Właściciel „Weszło!” odniósł się także do Radosława Kucharskiego. Dyrektorowi sportowemu Legii oberwało się za brak transferów do klubu.

-Legia jest jedyny znanym mi klubem europejskim, który co okno transferowe w pewien sposób eksponuje swojego dyrektora sportowego. Wrzucane są jakieś jego zdjęcia, filmiki, na których chodzi w ciemnych okularach i mówi 'będzie dobrze, będą transfery’. Wszyscy się tym podniecają, jakby od czegoś innego był zatrudniony w klubie. Teraz nie robi transferów, ale też: ciemne okulary i „będzie dobrze” – Kontynuował.

Krytyka ze strony Stanowskiego nie ominęła także Dariusza Mioduskiego. Właściciel mistrza Polski jest główną przyczyną braku nowych nazwisk w szeregach Legii. Biznesmen miał wpędzić klub w niemałe długi.

-Tak to jest, jak nazywasz się Legia Warszawa i musisz szukać piłkarzy za darmo albo prawie za darmo, ponieważ twój prezes przez ostatnie pięć lat wpędził klub w tak gigantyczną spiralę zadłużenia, że dzisiaj zobowiązania Legii wynoszą jakieś 170 milionów złotych. Ale już latem Dariusz Mioduski rozpocznie swój kolejny autorski projekt, bo ta rewolucja kadrowa posunie się jeszcze dalej l- Zakończył Stanowski.

Tyle będzie zarabiać Pochettino w PSG! Prawie dwukrotnie więcej niż Thomas Tuchel

W redakcji „L’Equipe” trwa strajk pracowników i dziennikarzy. Mimo tej trudnej sytuacji francuska gazeta opublikowała szczegóły kontraktu Mauricio Pochettino z PSG. Argentyńczyk pobił Thomasa Tuchela niemal o połowię zarobków.

Przypomnijmy, że pod koniec grudnia 2020 roku Niemiec przestał pełnić funkcję trenera paryskiej drużyny. W jego miejsce szejkowie zatrudnili Mauricio Pochettino, który od rozstania z Tottenhamem nie pracował w swoim zawodzie. Mimo tego jego renoma pozostała niezmienna. Szkoleniowiec ma bowiem w kontrakcie zapisaną pokaźną pensję.

Pobił Tuchela na głowę

Były już trener PSG zarabiał w stolicy Francji około 7,5 miliona euro rocznie. To kwota prawie dwukrotnie mniejsza od wynagrodzenia Pochettino. Argentyńczyk za taki sam okres inkasować będzie 13,4 mln.

Umowa 48-latka z paryżanami została podpisana do czerwca 2021 roku. Na tę chwilę zarabiać on będzie 525 tysięcy euro miesięcznie. W przypadku aktywowania klauzuli przedłużenia kontraktu do czerwca 2022 roku automatycznie zwiększy się pensja szkoleniowca. Wówczas wzrośnie ona o kolejne sto tysięcy euro.

https://twitter.com/Marciniak_k/status/1350007217005731840

Strajk w „L’Equipe”

Francuska gazeta opublikowała szczegóły kontraktu mimo zmagania się ze strajkiem w swoich strukturach. Większość dziennikarzy i pracowników redakcji sprzeciwia się cięciom zarobków oraz zwolnieniom. Jak informują media — strajk popiera 80 proc. zatrudnionych.

W wyniku wewnętrznych problemów gazeta nie ukazała się kolejno w sobotę, niedzielę, poniedziałek i wtorek. Spór trwa od lata ubiegłego roku. Wówczas redakcja wyznała, że pandemia koronawirusa drastycznie pogorszyła sytuację finansową firmy.

Marsylia porozumiała się z Napoli, ale Milik nie godzi się na odejście. „To absurd”

Olympique Marsylia miała dogadać się z Napoli w sprawie transferu Arkadiusza Milika! „Sportitalia” informuje jednak, że Polak woli przejść za darmo do Juventusu latem.

Saga transferowa w związku z 26-latkiem trwa już od kilku miesięcy. Nazwisko Milika nie znalazło się na liście zawodników zgłoszonych do rozgrywek „Azzurrich” na sezon 2020/21. Jest to pokłosie wydarzeń z ostatniego lata, kiedy Polak usilnie odmawiał przedłużenia kontraktu z klubem.

Jest porozumienie

Przypomnijmy, że Milik początkowo był łączony z transferem do Atletico Madryt. Co więcej, „Rojiblancos” chcieli kupić Polaka, jednak był dla nich za drogi. Napoli wymagało 18 mln euro, przy czym Hiszpanie mogli jedynie zaoferować kwotę mniejszą o trzy miliony.

Jakiś czas temu pojawiła się także informacja o kolejnym chętnym na 26-latka. Mowa o Marsylii, której trener, Andre Villa-Boas oficjalnie potwierdził zainteresowanie napastnikiem. Nazwał go nawet priorytetem francuskiego klubu.

W czwartek miało dojść do oficjalnego porozumienia między stronami. Napoli zaakceptowało kwotę 10 mln euro za Polaka, jednak zagwarantowało sobie bonus w wysokości 30 proc. od kolejnego transferu snajpera.

Pojawił się jeden problem

Można by powiedzieć, że wszystko zmierza w dobrą stronę. Byłaby to jednak nieprawda, gdyż z Włoch dochodzą kolejne niepokojące wieści. Według ustaleń „Sportitalia” Milik miał odrzucić propozycję przejścia do Marsylii. Polak chciałby trafić do Juventusu za darmo latem po wygaśnięciu aktualnego kontraktu.

Głos na temat zachowania Milika zabrał włoski dziennikarz, Alfrdo Pedulla. Jego zdaniem Polak postępuje wręcz absurdalnie.

„To, co robi Milik, to absurd. Juventus go „porzucił”, złamał dane mu słowo, a on pomimo tego ponownie chce do nich przejść” – Wyznał na łamach „Sportitalia”.

Pedulla dodał także, że Juventus pracuje nad transferem Ginaluki Scamakki. Mimo zaawansowanego poziomu rozmów z piłkarzem działacze „Starej Damy” chcą jeszcze monitorować sytuację Milika.

„Milik w Juve? To byłaby najbardziej sensacyjna wiadomość w ostatnich 15 latach, ale powstrzymuje go przed tym Aurelio de Laurentiis. Zobaczymy, czy Milik zaakceptuje ofertę Marsylii, czy też czeka z nadzieją na Juventus, który monitoruje Scamaccę” – Powiedział Pedulla.

Niemcy ocenili występ Lewandowskiego. Media zawiedzione jego postawą

Dramatyczny mecz Bayernu z drugoligowym Holstein Kiel w Pucharze Niemiec nie uszedł bez echa. Media naszych zachodnich sąsiadów nie oszczędziły piłkarzy Flicka. Oberwało się także Robertowi Lewandowskiemu.

Przypomnijmy, że porażka w 1/16 finału Pucharu Niemiec oznacza dla Bayernu odpadnięcie z rozgrywek. Na tak wczesnym etapie przydarzyło im się to pierwszy raz od 20 lat.

Hansi Flick nie krył szoku po spotkaniu i podsumował wynik. Wskazał także dwa mankamenty.

Bez taryfy ulgowej

Niemieckie media bardzo surowo ocenili piłkarzy Bayernu. Robert Lewandowski, który spotkanie zaczął na ławce rezerwowych, również dostał „po głowie”. Polak na murawie pojawił się dopiero w 74. minucie i także nie odmienił losów spotkania.

„Rywale kryli go bardzo konsekwentnie. Praktycznie nie miał wolnego miejsca” – Ocenił Sport.de, który przyznał 32-latkowi ocenę „4” (w Niemczech „1” oznacza klasę światową).

„Wszedł późno i natychmiast został „obrobiony” przez obronę rywali” – Uważa natomiast portal Spox.com.

O występie Lewandowskiego pisały także „Sueddeutsche Zeitung” i Goal.com. Oba serwisy zgodnie uznały, że obrońcy Kiel nie dali Polakowi za dużo miejsca.

„Utknął w obronie Kilonii” – Pisał pierwszy z portali. 

„Został osaczony przez rywali” – Dodał drugi.

Thomas Muller wściekł się na dziennikarkę. „Oczywiście, że się śmiałaś!”

Zero goli

Najlepszy piłkarz 2020 roku kończy zatem w tym sezonie udział w Pucharze Niemiec bez żadnego trafienia. We wcześniejszej fazie Bayern grał z FC Dueren. Lewandowski w tamtym meczu nie zagrał.

Hansi Flick tłumaczy odpadnięcie z Pucharu Niemiec. Wskazał, co musi poprawić Bayern

„Jesteśmy w szoku” – Tak Hansi Flick skomentował środową porażkę Bayernu z drugoligowym Holstein Kiel. Bayern odpadł z Pucharu Niemiec w 1/16 finału pierwszy raz od 20 lat.

Bawarczycy wyszli na mecz w nieco rezerwowym składzie, jednak wciąż były w nim największe gwiazdy. Już w 14. minucie gola strzelił Serge Gnabry, ale w 37. wyrównał Bartels. Do przerwy mieliśmy remis, jednak tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony spotkania bramkę strzelił Leroy Sane.

W piątej minucie doliczonego czasu gry kolejny raz do remisu doprowadził Kiel, tym razem za sprawą Wahla. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, a w rzutach karny lepszy okazał się drugoligowiec. Antybohaterem meczu został Marc Roca, który jako jedyny w Bayernie nie wykorzystał „jedenastki”.

„Mamy dużo pracy”

Hansi Flick po ostatnim gwizdku nie ukrywał rozczarowania. Niemiec mimo lekkiego szoku wskazał przyczyny porażki.

„Jesteśmy w szoku. To potężne rozczarowanie. Pokazaliśmy na boisku determinację, dlatego to tym bardziej irytujące, że straciliśmy gola na 2:2 w ostatniej akcji spotkania. Kończymy przygodę z Pucharem Niemiec i mamy bardzo dużo pracy przed sobą” – Przyznał Flick.

Największym problemem Bayernu od dłuższego czasu jest brak koncentracji w defensywie. Nie bez powodu Bawarczycy w samej Bundeslidze w tym sezonie stracili już 22 bramki.

„W defensywie musimy być bardziej zwarci, zamykać przestrzenie i grać skuteczniej pressingiem” – Stwierdził szkoleniowiec.

„Nie jest dla nas usprawiedliwieniem fakt, że gramy bardzo dużo meczów. Odpowiednie tempo gry utrzymaliśmy przez 120 minut. Musimy po prostu lepiej się bronić i być bardziej skuteczni” – Zakończył.

Thomas Muller wkurzył się po odpadnięciu z Pucharu Niemiec. Dziennikarka ofiarą

W środę Bayern Monachium odpadł z Pucharu Niemiec. Bawarczycy sensacyjnie ulegli drugoligowemu Hollstein Kiel. Thomas Muller po meczu nie wytrzymał i wściekł się na dziennikarkę.

Mistrz Niemiec odpadł z pucharowych rozgrywek już w 1/16 finału. W tak wczesnej fazie przydarzyło im się to pierwszy raz od 20 lat.

Nie zasłużyli na porażkę?

Thomas Muller udzielił po meczu wywiadu. Niemiecki pomocnik stwierdził, że Bayern zrobił wszystko, co mógł, żeby odmienić losy meczu. Zadecydowały jednak najmniejsze szczegóły.

„Przegraliśmy ze słabszym zespołem, którego gra była zrównoważona. Kiel był całkiem niezły, ale i tak powinniśmy wygrać ten mecz. Zadecydowały detale. Wynik jest dla nas bardzo rozczarowujący. Nigdy nie odpadłem z Pucharu Niemiec tak wcześnie” – Skomentował porażkę.

Dziennikarka telewizji ARD, która zadawała pytania Mullerowi nie będzie dobrze wspominać rozmowy z 31-latkiem. Piłkarza Bayernu rozgniewało bowiem kolejne pytanie reporterki, w którym zapytała, jaka atmosfera panuje w szatni Bawarczyków. Przy okazji uśmiechała się pod nosem.

„Śmiejesz się teraz. Oczywiście, że się śmiałaś! Możesz sobie wyobrazić, że nastrój nie jest dobry” – Odparł Muller.

Lewandowski wyznał, gdzie zakończy karierę? Te słowa nie pozostawiają złudzeń

Robert Lewandowski na karku ma już 32 lata. Najlepszy piłkarz 2020 roku raczej nie planuje jeszcze zakończenia kariery, aczkolwiek jego przyszłość pozostaje nadal zagadką. Kontrakt Polaka z Bayernem wygasa bowiem w 2023 roku i nie wiadomo, czy zdecyduje się na jego przedłużenie.

Przypomnijmy, że „Lewy” w Bayernie jest już od 7 lat. Do Bawarii trafił w 2014 roku na zasadzie wolnego transferu z Borussii Dortmund. Od tamtej pory zasłużył na miano klubowej „Die Roten”.

Chciałby zakończyć tam karierę?

Polak jakiś czas temu został zapytany o swoją przyszłość. Wówczas zdawkowo odpowiedział, że ma jeszcze dużo czasu na przemyślenia i nie podjął pewnych decyzji. Tajemnicze słowa Lewandowskiego wywołały pewną konsternację w murach mistrza Niemiec, jednak w rozmowie ze „Sport Bild” rozwiał wszelkie wątpliwości.

„W Bayernie czuję się bardzo dobrze, nie myślę ani o zmianie klubu, ani o zmianie w moim życiu” – Wyznał napastnik.

Czy słowa 32-latka oznaczają, że chciałby on zakończyć w Bayernie karierę? Jest to jak najbardziej możliwe. Pamiętajmy bowiem, że kapitan reprezentacji Polski wciąż ma realne szanse na pobicie rekordu Gerda Mullera z sezonu 1971/72.

To jest ten sezon! Robert Lewandowski depcze po piętach Gerda Mullera

„Mój klub jest najlepszy na świecie!”

W minionym sezonie Robert Lewandowski zgarnął z Bayernem dosłownie wszystko. Bawarczycy wygrali każde rozgrywki, w których brali udział, a Polak w każdych z nich zostawał królem strzelców.

„Wspólnie wygrywamy mecz po meczu i dalej się rozwijamy. Mój klub jest najlepszy na świecie. To jeszcze nie koniec!” – Powiedział Lewandowski.

Chapecoense rok temu spadło do drugiej ligi. Dziś wracają do elity

2016 rok przyniósł nam wielką tragedię w świecie futbolu. Samolot brazylijskiego klubu Chapecoense uległ katastrofie, w wyniku której zmarła większość piłkarzy z ich pierwszego składu. Aktualnie jednak klub znowu wychodzi na prostą.

„Chape” trzy lata po katastrofie spadło do Serie B. Zakończenie wypożyczeń większości kluczowych zawodników spowodowało drastyczne pogorszenie się poziomu gry.

Wielki powrót

Dziś Chapecoense ma cztery mecze do końca sezonu 2020/21 i zagwarantowany awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Brazylii. Zwycięstwo z Figueirense było swoistym stemplem i zwieńczeniem trudnej drogi, którą przechodził zespół od 5 lat.

„Zwycięstwo jest dobre. Wygrana w stanowych derbach Santa Catarina jest lepsza. Zwycięstwo w stanowych derbach Santa Catarina i zagwarantowanie powrotu do Serie A jest REWELACYJNE!” – Napisano na oficjalnym koncie klubu na Twitterze.

https://twitter.com/ChapecoenseReal/status/1349188103957852160

Pomoc

Przypomnijmy, że tragedia, jaka dotknęła „Chape” zmobilizowała największe europejskie marki do pomocy pogrążonym w żałobie Brazylijczykom. Organizowano specjalne mecze charytatywne, a także zbiórki pieniędzy w celu okazania wsparcia zespołowi.

Budżet, jakim dysponuje ACF nawet w najmniejszym stopniu nie równa się najzamożniejszym zespołom z Brazylii. Mimo pośpiesznego odbudowywania drużyny piłkarze pokazali wielkie serce i wnieśli klub z powrotem na szczyt.

https://twitter.com/K_Rogolski/status/1349312998301716482