FC Barcelona jednak otrzymała pieniądze za Suareza! I nie chodzi o same bonusy

Początkowe ustalenia w sprawie transferu Luisa Suareza przedstawiały Atletico Madryt w świetle zrobienia złotego biznesu. Urugwajczyk miał trafić do ekipy Diego Simeone za darmo, a w tym sezonie spisuje się znakomicie. Jak się jednak okazuje, „Rojiblancos” swoje musieli za niego zapłacić.

Wraz z objęciem FC Barcelony przez Ronalda Koemana nadeszły czystki szatni. Z klubu odeszło kilku doświadczonych zawodników, w tym właśnie Suarez, który trafił do Atletico Madryt.

Na Wanda Metropolitano snajper spisuje się znakomicie. Urugwajczyk przewodzi w klasyfikacji strzelców La Liga, a od startu sezonu zdobył już 16 bramek. Więcej zachwytów nad tym transferem dodawał fakt, że Suarez trafił do Atletico za darmo. Jednak według nowych ustaleń – nie do końca tak było.

Jaka była kwota?

Wstępnie mówiło się jedynie o bonusach, które zapewniła sobie Barcelona od transferu. Kataloński „Sport” dotarł natomiast do szczegółów transakcji. Z nich jasno wynika, że Urugwajczyk kosztował „Rojiblancos” około pięciu milionów euro. Czemu zatem zatajono te informacje? Prosił o to sam zawodnik.

Co ciekawe, pieniądze na konto Blaugrany nigdy nie trafiły. Zostały one bowiem odjęte od długu, jaki wobec Atletico mają Katalończycy. W tle wciąż toczy się spór o niespłacony do końca transfer Antoine’a Griezmanna.

Oprócz kwoty, do której dotarł „Sport” pewne są także bonusy, jakie zapewniła sobie Barca. Jeden z warunków został już spełniony. Suarez musiał zagrać w minimum 20 meczach w La Liga, co miało przynieść Barcelonie dodatkowe dwa miliony euro.

Pozostałe cztery miliony są uzależnione od wyników Atletico w Lidze Mistrzów. Za awans „Rojiblancos” do ćwierćfinału rozgrywek w sezonach 2020/21 i 2021/22 Katalończycy dostaną dwa miliony euro.

W tym samym czasie jednak Barcelona pokrywa część wynagrodzenia Suareza. Ligowi rywale nie byli w stanie wziąć całej pensji na siebie, wobec czego były klub musi wciąż po części go utrzymywać. Od lipca taki stan rzeczy się zmieni, a w całości płacić będzie mu Atletico.

Wyciekły szczegóły planu Manchesteru City. Przygotowali przebieg kolejnych lat Messiego

Jak dalej potoczy się kariera Leo Messiego? To pytanie spędza sen z powiek zarówno kibiców, jak i wielu dziennikarzy sportowych na całym świecie. Media prześcigają się w kolejnych doniesieniach odnośnie ofert, jakie dostaje Argentyńczyk. „The Sun” poinformowało o kolejnej próbie pozyskania Messiego przez Manchester City.

Kontrakt lidera Barcelony wygasa tego lata. Ręce na myśl o 33-latku zacierało PSG. To też w kontekście paryżan mówiło się najwięcej, bo na samo ściągnięcie lidera Dumy Katalonii miał nalegać Neymar.

„Projekt Messi” w stolicy Francji jest bardzo gorącym tematem, jednak w grze wciąż pozostaje Manchester City. To właśnie „Obywatele” mieli wystosować kolejną ofertę piłkarzowi.

Ogromna kasa na stole

Zdaniem dziennikarzy „The Sun” w murach lidera Premier League znowu pojawił się temat ściągnięcia Messiego na Etihad. Według ich informacji klub złożył nawet zawodnikowi ofertę. Właściciele angielskiego hegemona są skłonii wyłożyć na całą operację nawet 600 milionów funtów. Co ciekawe, kwota, o której pisał dziennik jest mniejsza od tej wystosowanej latem.

Zagłębiając się w szczegóły 33-latek ma otrzymać do podpisania pięcioletni kontrakt. Łącznie miałby zainkasować 430 mln euro, a mowa byłaby aktywna nawet po zakończeniu przez Messiego kariery.

Z ustaleń dziennikarzy wynika, że dla dalszego przebiegu przygody Argentyńczyka stworzono specjalny plan. W barwach „Obywateli” skrzydłowy występowałby przez dwa lub trzy sezony. Po tym okresie Premier League zamieniłby na MLS. Tam trafiłby z kolei do New York City FC.

Anglicy chcą również, aby 33-latek po sezonu 2025/26 pełnił rolę ambasadora klubów należących do City Football Group. Wówczas jego umowa obowiązywałaby jeszcze przez trzy lata, więc musiałby wciąż wypełniać obowiązki względem swojego pracodawcy.

Zapowiada się głośna transakcja w polskim futbolu. Hiszpan chce kupić Widzew Łódź

Widzew Łódź zostanie sprzedany? Portal „meczyki.pl” zdradza, że klubem zainteresował się nowy inwestor. Co jednak ciekawe, już w przeszłości zastanawiał się nad wkroczeniem na polski rynek.

Kibice RTS-u marzą o powrocie do Ekstraklasy. Na tę chwilę Widzew gra w Fortuna 1. liga w Polsce, jednak nie zapowiada się na szybki powrót łodzian do najwyższej klasy rozgrywkowej. W ich powrocie na szczyt pomóc może hiszpański inwestor.

Iberyjska ręka

Jak poinformował portal „meczyki.pl” Moises Israel Garzon zainteresował się kupieniem łódzkiego klubu. Prawdopodobnie on, lub jedna z jego grup wykupią Widzew. W ostatnich dniach toczyły się na ten temat rozmowy.

Hiszpan jest aktywnym graczem na rynku piłkarskim. Trzy lata temu grupa Football Newco 18, której jest współwłaścicielem wykupiła większość akcji Numancii. Garzon jest aktualnie prezesem klubu grającego w drugiej lidze hiszpańskiej.

W kontekście kwoty, jaką musiałby wyłożyć biznesmen mówi się o 20 milionach złotych. Ile chciałby wyłożyć na Widzew w następnych latach? Tego obecnie nie wiadomo.

Nie pierwszy desant na polski rynek

W przeszłości pan Garzon interesował się innym klubem z naszego kraju. Dwa lata temu „Sport” informował, że Hiszpan pojawił się na meczu GKS-u Tychy. To właśnie nad kupieniem tego klubu zastanawiał się działacz.

Ostatecznie nie zdecydował się na inwestycję, jednak teraz może się to zmienić. Jeśli Garzon kupiłby Widzew, kibice łódzkiego klubu znowu dostaliby zastrzyk nadziei na powrót do Ekstraklasy. W sercach fanów RTS-u od dawna tlą się myśli o powrocie na szczyt, a także walki o najwyższe cele.

Kylian Mbappe mógł zostać piłkarzem FC Barcelony. W jego miejsce wybrano Dembele

We wtorek Kylian Mbappe zagrał na Camp Nou prawdziwy koncert. Jak się okazuje, Francuz w 2017 roku mógł zostać zawodnikiem FC Barcelony i aktualnie stać po drugiej stronie barykady. Katalończycy zrezygnowali jednak z pozyskania skrzydłowego.

Barcelona doznała dotkliwej porażki z rąk PSG (1-4). Głównym architektem sukcesu paryżan był Kylian Mbappe. Francuz zdobył hat-tricka i był najjaśniejszym punktem ekipy z Parc Des Princes. W przeszłości jego losy mogły się potoczyć zupełnie inaczej.

Woleli Dembele

W 2017 roku Mbappe brylował w AS Monaco. Wówczas do odejścia z Katalonii szykował się Neymar. Działacze Barcelony po odejściu Brazylijczyka zastanawiali się nad jego godnym następcą. Jak się okazuje, jednym z kandydatów był właśnie młody Francuz. Finalnie do Barcelony trafił jednak jego rodak, Ousmane Dembele.

– Mój ojciec wiedział, że Neymar dogadał się z PSG i tam przejdzie. W Barcelonie albo nie mieli takiej świadomości, albo w to nie wierzyli. Nie dokonywali żadnych ruchów aż do czasu jego odejścia. Gdy to nastąpiło, mieli wątpliwości, kogo sprowadzić w miejsce Brazylijczyka. Uznali, że Dembele lepiej pasuje do drużyny niż Mbappe. Niektórzy mówili nawet, że Kylian jest duchem, który niczego nie osiągnął – zdradził Junior Minguella, syn Josepa Marii. 

Co więcej, Minguella twierdzi, że pewne rozmowy zaczęły się toczyć bez wiedzy władz katalońskiego klubu. Wstępne warunki zostały nawet dogadane, o czym także zdradził syn agenta.

– Monaco dostałoby 130 mln euro i 25 mln euro w postaci bonusów. Piłkarz miał na rękę dostawać 10-16 mln euro – dodał.

Ostatecznie Mbappe do Barcelony nie trafił. Francuz został piłkarzem PSG, a w jego miejsce na Camp Nou sprowadzono jego rodaka, Ousmane Dembele.

Zobacz też: „Zabiję cię”. Mbappe groził rywalowi podczas meczu z Barceloną

Haaland przebił Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Niebywałe osiągnięcie 20-latka

Erling Haaland ma przed sobą świetlaną przyszłość. Norweg udowodnił już kilkukrotnie, że czeka go wielka kariera, a teraz tylko to potwierdza. Napastnik Borussii przebił już Cristiano Ronaldo i Leo Messiego, kiedy ci byli w jego wieku. A to nie koniec.

Podczas starcia z Sevillą w Lidze Mistrzów Haaland znowu pokazał, że nie jest tylko wielkim talentem. 20-latek po raz kolejny udowodnił, na jak wysokim poziomie gra już teraz. Dzięki dubletowi z Sevillą ma już na koncie 18 goli w Lidze Mistrzów w zaledwie 13 występach (!!!).

Lepszy niż Messi i Ronaldo

Norweg dzięki swojemu dorobkowi strzeleckiemu ma już na koncie więcej goli niż aktualni bogowie futbolu. W jego wieku po 13 meczach w Lidze Mistrzów Cristiano Ronaldo nie miał ani jednego trafienia. Leo Messi dla odmiany miał ich zaledwie trzy.

W sumie Haaland wyprzedził w ilości strzelonych bramek wiele legend. Wśród nich są choćby: Ronaldo, Francesco Totti, Christo  Stoiczkow, David Villa, Miroslav Klose, Adriano, Dimitar Berbatov i Michael Owen. Ma także więcej goli niż Marco Reus czy Carlos Tevez.

Do „łyknięcia” kolejne wielkie nazwiska

20-latek już teraz prześcignął same uznane marki piłkarskie, a to jeszcze nie koniec. Przed nim z niewiele większym dorobkiem są również wielcy piłkarze, tacy jak Marco van Basten i Johan Cruyff (po 19 bramek) czy Romario, Fernando Torres i Gareth Bale (po 20).

Co więcej, Luis Suarez, który jest uznawany za jednego z najlepszych napastników XXI wieku również nie może spać spokojnie. Haaland traci do niego raptem… 8 bramek. Urugwajczyk w Lidze Mistrzów nastrzelał ich bowiem 26.

Szokujące zachowanie Kyliana Mbappe. Piłkarz groził rywalowi. „Zabiję cię” [WIDEO]

Kylian Mbappe w spotkaniu z FC Barceloną zanotował znakomity występ. Francuz popisał się hat-trickiem i niemal w pojedynkę rozmontował defensywę Katalończyków. Jak się okazuje, 22-latek pokazał również swoje gorsze oblicze.

Spotkanie między PSG a Blaugraną kipiało od emocji od samego początku. Upust swojej złości w trakcie spotkania dali zawodnicy Barcelony. Między Pique i Griezmannem doszło do ostrego spięcia w okolicach 40. minuty, co zarejestrowały mikrofony na Camp Nou. To jednak nie był koniec.

„Zabiję cię”

Po jednym z fauli doszło do kolejnej sprzeczki na boisku. Tym razem w roli głównej byli Jordi Alba oraz bohater meczu, Kylian Mbappe.

Lewy obrońca stanął w obronie Serginio Desta. Do Amerykanina spory problem miał wspomniany Mbappe. Francuz nie chciał dać za wygraną i prowokował defensora.

– Przecież cię przeprosił. Spójrz na swój dowód osobisty. Jesteś arogancki – skierował Alba do 22-letniego gwiazdora PSG, który był rozwścieczony całą sytuacją.

– Zabiję cię na ulicy – wypalił mu w odpowiedzi Mbappe.

Słowa młodego Francuza były co najmniej zaskakujące. Słysząc odpowiedź skrzydłowego do dyskusji włączył się także Gerrard Pique.

– Kogo zamierzasz zabić? – zapytał Hiszpan.

– On się dopiero uczy – skwitował Alba, kończąc wymianę zdań.

Ostatecznie to Mbappe był górą w tym meczu. Francuz finalnie skompletował hat-trick i dobił Barcelonę, a PSG rozgromiło rywali na Camp Nou aż 4-1. Mimo znakomitego występu słowa skrzydłowego z pewnością nie przyniosą mu dobrego rozgłosu. Kibice do tej pory zastanawiają się, co wstąpiło w młodego zawodnika. Na odpowiedź na to pytanie będziemy jednak musieli jeszcze poczekać, o ile w ogóle poznamy na nie odpowiedź.

Reprezentant USA przyznaje, że mógł grać dla Polski. Zbigniew Boniek sam z nim rozmawiał

PZPN często podejmował próby namówienia piłkarzy z polskimi korzeniami do gry w biało-czerwonych barwach. Jak przyznał Matt Miazga, reprezentant USA, Zbigniew Boniek rozmawiał z nim na ten temat. 

Rodzina piłkarza pochodzi z Polski. Sam Miazga urodził się i wychował w Stanach Zjednoczonych, a najgłośniej zrobiło się o nim, kiedy zaczął grać w New York Red Bulls. Stoper ma na koncie 20 występów w kadrze USA, więc jego temat gry dla „Biało-Czerwonych” upadł, jednak były pewne podrygi.

Zbigniew Boniek rozmawiał z zawodnikiem

25-latek dla miał okazję zagrać z orzełkiem na piersi. W 2012 roku zadebiutował w młodzieżowej reprezentacji przeciwko Słoweńcom. Na występie w drużynie do lat 18 się jednak skończyło. Kiedy Miazga zaczął grać w New York Red Bulls, a świat usłyszał głośniej jego nazwisko odezwał się do niego Zbigniew Boniek.

– Rozmawiałem kilka razy przez telefon ze Zbigniewem Bońkiem. On mnie bardzo lubił i opowiadał o tym, jacy piłkarze występują w reprezentacji Polski i jak świetna atmosfera tam panuje. Namawiał mnie. Ja mu odpowiadałem, że podejmę decyzję, jak przyjdzie powołanie. Dostałem jednak tylko zaproszenie do kadry under-21 prowadzonej wtedy przez Marcina Dornę. To był 2015 rok, gdy już regularnie występowałem w New York Red Bulls. W październiku skontaktował się ze mną Juergen Klinsmann. Gdy dostałem szansę debiutu w reprezentacji USA, nie zastanawiałem się długo. O tym marzyłem od dziecka – opowiedział piłkarz w rozmowie z tygodnikiem „Piłka Nożna”.

Amerykanin nie ukrywa, do której narodowości jest bardziej przywiązany. Mimo że dostał możliwość wyboru, sprawa była dla niego jasna od początku. To dla Stanów Zjednoczonych chciał grać od dziecka.

– Prawda jest taka, że w moim sercu zawsze najważniejsza była Ameryka. Polskę darzę olbrzymim sentymentem, ale jestem Amerykaninem – przyznał Miazga.

W 2016 roku stoper opuścił Amerykę. Trafił do Chelsea, gdzie zanotował jedynie dwa występy. Od tamtej pory „The Blues” wysyłają go systematycznie na wypożyczenia. Między innymi przywdziewał już barwy Vitesse, Nantes czy Reading. Obecnie występuje w Belgii, w Anderlechcie.

Klasa Mateusza Wdowiaka. Wychowanek Cracovii pożegnał klub, mimo konfliktu

Mateusz Wdowiak odszedł z Cracovii w kiepskiej atmosferze. Wychowanek „Pasów” od dłuższego czasu nie grał w piłkę, a klub nie chciał pozwolić mu na związanie z innym zespołem. Koniec końców między stronami nastąpiło porozumienie, a piłkarz trafił do Rakowa Częstochowa. Mimo niesnasek Wdowiak nie zapomniał, ile zawdzięcza Cracovii.

Problemy 24-latka zaczęły się od chęci zmiany otoczenia. W wyniku braku podpisu pod nową umową Wdowiak popadł w konflikt z władzami klubu, a te postanowiły utrudnić mu granie w piłkę. Z tego powodu ostatnie pół roku dla napastnika toczyło się futbolu w tle.

Emocjonalne pożegnanie

Chociaż rozstanie z Cracovią nie należało do przyjemnych, Wdowiak nie ma zamiaru zapominać o tym, ile dał mu jego klub. Po podpisaniu kontraktu z Rakowem i dopięciu wszystkich szczegółów zawodnik wystosował specjalne podziękowania. Skierował je do swojego byłego zespołu.

– Spędziłem w Cracovii 14,5 roku życia. Wchodziłem w piłkarski świat Cracovii w wieku 10 lat, choć już wcześniej przeżywałem piękne chwile, chociażby jako chłopiec od podawania piłek w wygranym meczu barażowym z Górnikiem Polkowice – czytamy w liście.

W dalszej części piłkarz dziękuje osobom, które stanęły na jego drodze i wyciągnęły do niego dłoń. Co jednak ważniejsze, skazę na całej przygodzie Wdowiaka z Cracovią pozostawia jeden element. Jest nim oczywiście pożegnanie.

– Jedyne czego żałuje, to że rozstaję się w takich okolicznościach. Mimo wszystko mam nadzieję, że do zobaczenia… Być może kiedyś znów spotkamy się przy Kałuży. Cracovio, po prostu kocham Cię – zakończył emocjonalnie.

Chiellini wychwala Wojciecha Szczęsnego. „Jeden z pięciu najlepszych bramkarzy na świecie”

Giorgio Chiellini już od dawna reprezentuje barwy Juventusu i jest jedną z legend „Starej Damy”. Włoch udzielił wywiadu Piotrowi Dumanowskiemu z „Eleven Sports”, w którym między innymi wychwalał Wojciecha Szczęsnego.

Polski bramkarz w Juventusie jest już prawie cztery lata. Do Turynu przeprowadził się latem 2017 roku. Od tamtej pory wyrobił sobie renomę, a jego nazwisko stało się prawdziwą marką we Włoszech. Zapracował na to oczywiście już wcześniej, kiedy grał w AS Romie. To właśnie świetna gra w rzymskim klubie przyczyniła się do transferu do Juventusu.

Łatwo nie było

Szczęsny otrzymał w Turynie niełatwe zadanie. Polak miał z biegiem czasu zastąpić usuwającego się w cień Ginaluigiego Buffona. Chiellini wrócił myślami do dawnych lat, kiedy zmiennikiem 40-latka był Edwin van der Sar.

– Trudno mi powiedzieć, jak było w przeszłości, bo odkąd jestem w Juventusie, to w bramce od zawsze był Gigi Buffon. Miałem to szczęście, grać niemal zawsze z nim za plecami. Pamiętam Edwina van der Sara, który miał trochę problemów w Juventusie, ale następnie udowodnił, choćby w Manchesterze United, że jest znakomitym bramkarzem – przyznał w rozmowie z Piotrem Dumanowskim.

Stoper przyznaje, że Polak miał sporo szczęście, bo mimo jasno określonej roli zmiennika grał dość często. Stało się to za sprawą kontuzji, której doznał Buffon. Jak wspomina Chiellini – pierwszy rok był kluczowy w ich współpracy.

– W pierwszym roku, gdy Wojtek pojawił się w Juve, był zmiennikiem Gigiego, ale przez kontuzję Buffona grał dość często. To był bardzo ważny czas, bo wówczas zaczęliśmy się wzajemnie poznawać i pracować nad tymi szczególikami, które potem składają się na sukces. Musiał się nauczyć nowych rzeczy, tego, co w Juventusie jest wymagane. Nie mówię o kwestiach technicznych, ale chociażby o komunikacji na boisku czy energii, którą bramkarz musi emanować – opowiadał Włoch.

– Potem zaczęliśmy odkrywać, jaką jest osobą, poznawać jego mocniejsze i słabsze strony. Ten pierwszy rok był dla niego i dla nas kluczowy, bo gdy został już pierwszym bramkarzem Juventusu, wszyscy byliśmy na to gotowi. On wiedział, w jakim miejscu się znajduje, a po kilkudziesięciu meczach my mieliśmy świadomość, z kim pracujemy – kontynuował.

„Obudziliśmy w nim trochę ognia”

Chiellini wspomina Szczęsnego z początków w Juventusie jako „zimnego”, zbyt statecznego. Stoper przyznaje, że Polak potrafi zachować spokój w trudnych sytuacjach, ale w trakcie jego pobytu w Turynie coś się zmieniło. Aktualnie nasz bramkarz daje reszcie zespołu masę cennej energii.

– To bramkarz, który z jednej strony jest zimny, w każdej sytuacji potrafi zachować spokój, ale z biegiem czasu obudziliśmy w nim trochę ognia. Obecnie daje zespołowi dużo więcej energii po udanej paradzie, niż gdy do nas dołączył. Żyje w bramce, podnosi głos, pobudza zespół i buduje pewność siebie. To są te aspekty, które niesamowicie rozwinął – zaznaczył Włoch.

Nie mogło oczywiście zabraknąć wspomnienia o humorze Szczęsnego. 30-latek doskonale znany jest ze swoich żartów i pozytywnego nastawienia. Jak jednak mówił Chiellini – nie zawsze go tak postrzegał.

– Postrzegam go jako jednego z pięciu najlepszych bramkarzy na świecie. Myślę, że nie jest odpowiednio doceniany przez media w Europie. Gdy go poznałem, odkryłem zupełnie inną osobę. Gdy obserwowałem go z daleka, w Romie, wydawał się zamknięty, niedostępny. Ale w rzeczywistości to wesołek, żartowniś. Jest niesamowicie sympatyczny, non stop robi sobie jaja – zakończył.

Recepta na sukces Flicka. Trener Bayernu wyjawił tajemnicę kapitalnej gry Bayernu

Hansi Flick stworzył z Bayernu Monachium prawdziwą maszynę. Chociaż w tym sezonie Bawarczykom zdarzały się wpadki, to w minionej kampanii byli niemal bezbłędni. Niemiec zdradził, co zmienił po przejęciu sterów „Die Roten”.

W sezonie 2019/20 Flick pełnił rolę asystenta Niko Kovaca. Kiedy Bayern zdecydował się pożegnać Chorwata, to właśnie dotychczasowy asystent szkoleniowca przejął jego obowiązki. 55-latek miał pełnić funkcję pierwszego trenera do czasu znalezienia bardziej uznanego kandydata.

Jego zespół grał jednak tak dobrze, że pozostał na stanowisku do dzisiaj. Aktualnie Flick ma już na koncie trofea z mistrzostwa Niemiec, Pucharu Niemiec, Superpucharu Niemiec, Ligi Mistrzów, Superpucharu Europy, a także Klubowych Mistrzostw Świata.

Tylko niezbędne zmiany

Niemiec zdradził w końcu, co tak naprawdę zmienił po przejęciu Bayernu z rąk Niko Kovaca. Jak się okazuje, były to tylko małe korekty, które, tak czy inaczej, musiały być wprowadzone. Flick przekonuje, że nie zrobił niczego innowacyjnego.

– Kiedy przejąłem zespół, było dla mnie ważne, by żeby piłkarze mieli poczucie, że im ufam, a oni wierzą w swój potencjał. Nie wprowadziłem wielu zmian w porównaniu do kadencji Kovaca. Wraz ze sztabem zmodyfikowaliśmy tylko niektóre rzeczy – skomentował szkoleniowiec w rozmowie z „France Football”.

Mimo że Flick nie zmienił zbyt dużo, wskazał punkt zwrotny w zeszłym sezonie. Zaznaczył także, co na pewno uległo poprawie od czasów Kovaca.

– Gramy bardziej intensywnie, podejmujemy większe ryzyko. Znów zaczęliśmy dominować. Wszystko zaczęło się już od meczu z Olympiakosem, ale najważniejsze było spotkanie z Borussią Dortmund. To był punkt zwrotny w zeszłym sezonie – mówi Flick.

– Nalegam, by piłkarze ofensywni uczestniczyli w grze defensywnej. Obrońcom przekazuję, by szli naprzód, gdy jest taka okazja. Każdy musi wziąć na siebie odpowiedzialność. Sukces możemy osiągnąć tylko razem – zakończył.

Griezmann i Pique pokłócili się w trakcie meczu z PSG. Ciężka atmosfera w Barcelonie [WIDEO]

PSG we wtorek dało FC Barcelonie brutalną lekcję futbolu. Paryżanie gładko wygrali 4-1 na Camp Nou odzierając gospodarzy z jakichkolwiek złudzeń. W trakcie meczu doszło jednak do interesującego zdarzenia, które niejako podsumowuje atmosferę panującą w katalońskim klubie.

Zamknięcie stadionów dla kibiców ma jedną zaletę. Przy kompletnej ciszy można łatwo usłyszeć zawodników, trenerów, podpowiedzi sztabu czy rozmowy między poszczególnymi osobami. Często zdarza się usłyszeć także te niekoniecznie miłe fragmenty.

Chaos

W 38. minucie mikrofony na stadionie uchwyciły jedną z takich sytuacji. Między Antoinem Griezmannem a Gerrardem Pique doszło wówczas do ostrej wymiany zdań. Jasno z niej wynika, że w Barcelonie nie dzieje się najlepiej nie tylko na boisku, ale i w szatni.

Spięcie między zawodnikami:

Pique: K***a, trzymajcie długo piłkę, do cholery. Dalej! Trzymajcie piłkę!

Griezmann: Uspokój się, przestań krzyczeć, k***a!

Pique: K***a, Grizi, nie! Pier*** się, cierpimy, cisnęli nas przez pięć minut.

Griezmann: Nie krzycz na mnie! Też cierpię.

Pique: Do cholery, biegamy jak szaleni.

Griezmann: Też biegam jak szalony!

Głosem rozsądku, który zakończył kłótnię był Marc-Andre Ter Stegen. Bramkarz prosił kolegów o zachowanie spokoju i skupieniu uwagi na rywalach. Finalnie nie przyniosło to skutku.

Barcelona przegrała mecz wysoko, bo aż 1-4. Hat-trickiem popisał się Kylian Mbappe, któłry został wybrany piłkarzem meczu.

Wymowne słowa Bońka o Brzęczku i Sousie. „Nie będzie ani jednego takiego momentu”

Od zwolnienia Jerzego Brzęczka minął niemal miesiąc. Zbigniew Boniek kilkukrotnie komentował już swoją decyzję, za każdym razem wychodząc z założenia, że była ona dobra. Prezes PZPN utrzymuje swoje stanowisko i przekonuje, że nawet w przypadku porażki Paulo Sousy nie pomyśli, że poprzednik sprawdziłby się lepiej.

Przypomnijmy, że Brzęczka zwolniono na początku 2021 roku. Po kilku dniach od oficjalnego komunikatu PZPN ogłosił jego następcę. Nowym selekcjonerem został mianowany Paulo Sousa.

Debiut Portugalczyka obejrzymy już niebawem. Reprezentacja Polski w marcu zmierzy się z Węgrami na inaugurację eliminacji mistrzostw świata. W tym samym miesiącu Sousę czekają starcia z Andorą oraz Anglią.

Boniek nie ma wątpliwości

Prezes PZPN od początku zwolnienia Jerzego Brzęczka, krok po kroku starał się przekazać kibicom, że stracił wiarę w byłego selekcjonera. Boniek dał to po raz kolejny mocno do zrozumienia w wywiadzie z „Przeglądem Sportowym”. W nim zapowiedział, że nawet jeśli Sousa przegra swój debiut – nie uwierzy, że jego poprzednik sprawiłby lepszy wynik.

– Z całą odpowiedzialnością mówię, że nawet jeśli Polska przegra jakiś mecz, nie będzie ani jednego takiego momentu, w którym pomyślę: „Gdyby był Jurek, to byśmy wygrali”. Nie będzie też takiego dnia ani meczu, po którym powiem: „Gdyby nie zmiana selekcjonera, wynik byłby lepszy”. I to nie jest afront wobec Jurka. Obserwowałem ten zespół ponad dwa lata i doszedłem do wniosku, że potrzebuje zmiany selekcjonera – podkreślił Boniek na łamach „PS”.

Mimo wszystko prezes PZPN zaznacza, że Brzęczek nie jest słabym trenerem. Po prostu nie poradził sobie w roli selekcjonera. Zdaniem Bońka coś szwankowało w całej grupie kadry.

– Po prostu coś nie działało w tej grupie. Nie wiem, co będzie za kilka tygodni, ale w drużynie doszło do sytuacji, w której sukces był osiągnięciem piłkarzy, a porażka winą trenera. Taka była ocena i odbiór mediów oraz kibiców. Zespół narodowy nie może funkcjonować w taki sposób, bo wtedy zawodnicy nie czują odpowiedzialności za wynik – stwierdził.

Jak pisaliśmy, debiut Sousy przypada na przyszły miesiąc. 25 marca reprezentacja Polski zacznie eliminacje mistrzostw świata od wyjazdowego meczu z Węgrami. Trzy dni później „Biało-Czerwoni” na własnym boisku podejmą Andorę, a 31 marca czeka ich pojedynek z Anglią na Wembley.

Zobacz też: Jerzy Brzęczek miał żal do Bońka! Rozważał podanie się do dymisji.

Wdowiak piłkarzem roku małopolski, Probierz trenerem roku. Peszko też odebrał nagrodę

MZPN w poniedziałek opublikował wyniki XXVI plebiscytu na najlepszego piłkarza i trenera Małopolski. Wśród wyróżnionych znalazło się miejsce dla Sławomira Peszki, który został najlepszym zawodnikiem lig regionalnych.

W plebiscycie Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej największe laury zebrali reprezentanci Cracovii. Mateusza Wdowiaka wybrano piłkarzem roku, zaś Michała Probierza – trenerem. Swoje wyróżnienie otrzymał także Peszko, zawodnik Wieczystej Kraków.

Niespodziewany zwycięzca

Mateusz Wdowiak ostatnie kilka miesięcy pozostawał bez gry. Było to pokłosie jego konfliktu z Cracovią. Piłkarz nie chciał podpisać nowego kontraktu z klubem, przez co mecze drużyny „Pasów” oglądał głównie z trybun. Co więcej, zarząd nie chciał pozwolić mu na odejście. Co ciekawe, wychowanek Cracovii wygrał między innymi z drugim w plebiscycie Jakubem Błaszczykowskim.

– Jestem zaskoczony, bo przez ostatnie pół roku nie było mnie na boiskach ekstraklasy. Można było o mnie zapomnieć. Tym bardziej jestem szczęśliwy, że ludzie jednak pamiętali, co działo się wcześniej. Niech ta nagroda to będzie zalążek czegoś dobrego. Czego mogę sobie życzyć? Bym wrócił na boiska ekstraklasy, bym znów mógł czerpać radość z gry i dawać ją kibicom – przyznał Wdowiak po otrzymaniu statuetki.

25-latek ostatecznie porozumiał się ze swoim macierzystym klubem i ten zezwolił mu na odejście do Rakowa już teraz. Początkowo Cracovia chciała czekać do lata, kiedy kontrakt piłkarza wygaśnie.

Dla Małopolan naturalne staje się opuszczanie ich województwa przez najlepszych piłkarzy ostatnich dwunastu miesięcy. Mateusz Wdowiak oficjalnie odchodzi przecież do Rakowa Częstochowa. We wcześniejszych latach podobnie sytuacja wyglądała z Krzysztofem Mączyńskim, Carlitosem czy Krzysztofem Piątkiem.

Drugim reprezentantem Cracovii w plebiscycie okazał się trener. Michał Probierz został wybrany najlepszym szkoleniowcem 2020 roku w Małopolsce, jednak nie mógł odebrać swojej nagrody osobiście. Spowodowały to zaostrzone restrykcje w Ekstraklasie wywołane pandemią koronawirusa.

Nagroda dla Peszki

Swoje wyróżnienie odebrał również Sławomir Peszko. Piłkarz Wieczystej Kraków został wybrany najlepszym piłkarzem lig regionalnych. Nie powinno być w tym nic dziwnego, wszak były reprezentant Polski od momentu transferu do okręgówki bryluje formą. Na tamtejszych boiskach w 2020 roku strzelił aż 25 goli w 14 występach.

– W wielu kategoriach mógłbym zająć pierwsze miejsce, ale nie spodziewałem się, że zajmę je akurat w tejprzyznał na gali były reprezentant Polski.

Plebiscyt na najlepszego piłkarza i trenera 2020 roku:

Najlepszy piłkarz Małopolski 2020:

Mateusz Wdowiak (Cracovia)

Najlepszy trener Małopolski 2020:

Michał Probierz (Cracovia)

Młodzieżowiec roku:

Karol Niemczycki (Cracovia)

Najlepszy piłkarz lig regionalnych:

Sławomir Peszko (Wieczysta Kraków)

Trener wychowawca młodzieży:

Sebastian Wójcik (Limanovia)

Trener drużyny kobiet:

Wojciech Mróz (UKS 3 Staszkówka Jelna)

Najlepsza piłkarka:

Paulina Tomasiak (UKS 3 Staszkówka Jelna)

Talent wśród piłkarek:

Natalia Wróbel (AZS UJ Kraków)

Laureaci kategorii, gdzie wyboru dokonała kapituła:

  • Najlepszy piłkarz lig regionalnych: Sławomir PESZKO (Wieczysta Kraków)
  • Najlepszy trener wychowawca młodzieży: Sebastian WÓJCIK (Limanovia)
  • Najlepsza piłkarka Małopolski: Paulina TOMASIAK
  • Najlepszy trener zespołów kobiecych: Wojciech MRÓZ
  • Najbardziej utalentowana zawodniczka młodego pokolenia: Natalia WRÓBEL

Duży reportaż o Pawle Cibickim. Ujawniono zapisy rozmów i skan umowy na 300 tysięcy

W szwedzkich mediach ukazał się duży reportaż o aferze z Pawłem Cibickim. W tekście umieszczono wiele istotnych wypowiedzi, screenów i zapisów rozmów, a także skanów umów. Piotr Piotrowicz na Twitterze opublikował większość najciekawszych fragmentów, z których klarują nam się szczegóły całego zamieszania.

W 2019 roku Paweł Cibicki występował w Elfsborgu. Wówczas jego klub zmierzył się z Kalmar FF, a napastnik w 60. minucie został ukarany żółtą kartką. To właśnie kartonik obejrzany przez zawodnika wzbudził największe wątpliwości. Cibickiego podejrzewano o niedozwolony zakład.

Szwedzka federacja piłkarska jakiś czas temu zdecydowała o zawieszeniu 27-latka na terenie swojego kraju. Podobnym torem poszedł PZPN, który podzielił decyzję Szwedów i utrzyma ją na pewno do końca postępowania na obszarze Polski.

FIFA postanowiła jednak pójść o krok dalej. Organizacja rozszerzyła zawieszenie Cibickiego na cały świat, o czym poinformował Zbigniew Boniek w piątek.

Pokłosie problemów

W szwedzkich mediach opublikowano reportaż w całości poświęcony piłkarzowi Pogoni Szczecin. Wynika z niego jasno, że napastnik miał o wiele więcej problemów, niż mogło się wydawać, a feralna żółta kartka była ich pokłosiem.

W 5. lidze szwedzkiej miało dojść do serii dziwnych wyników i zakładów u bukmacherów. W większość z nich miał być gdzieś w tle zamieszany Cibicki, wraz ze swoimi kolegami z reprezentacji Szwecji w futsalu. Co więcej, jeden z piłkarzy piątej ligi także miał być zamieszany w całe przedsięwzięcie.

Większość ustaleń została dogadana na WhatsApp. Tam Cibicki miał wyjść z inicjatywą przekrętu, to właśnie od niego miała paść propozycja. 27-latek potrzebował pieniędzy przez swoje problemy, co okazało się dla niego zgubne.

45 zakładów

W tekście przedstawiono dokładną ilość zakładów, jakie postawiono na żółty kartonik dla napastnika we wspomnianym meczu. W sumie padło ich aż 45. Wśród osób stawiających znajdowali się między innymi piłkarz z 5. ligi, jego dziewczyna, ojciec, kuzyn i dalsi znajomi, a także futsalowiec wraz z bliskimi.

Już sama liczba zakładów na jedno zdarzenie wzbudzała niemałe kontrowersje, jednak wątpliwości bukmachera podsyciła jeszcze inna rzecz. Konta wszystkich graczy założono w tym samym dniu. Jak się okazało, był to dzień podpisania dokumentu na pożyczkę Cibickiego. To właśnie ona była zarzewiem wszystkich problemów zawodnika oraz głównym źródłem samej afery.

– Przegrałem wszystkie pieniądze, jakie zarobiłem w piłce. No może poza BMW, które kupiłem mojemu ojcu – [fragment przesłuchania zawodnika Pogoni umieszony w reportażu]

Cibicki zmagał się z uzależnieniem od hazardu. Potrzebował pieniędzy na spłatę długów, jednak do swoich kłopotów przyznaje się dopiero po wyjściu na jaw afery z żółtą kartką.

Wszystko posypało się po odejściu

Elfsborg chciał pomóc swojego piłkarzowi. Klub zorganizował pomoc dla 27-latka, zorganizował klinikę, gdzie miał uczęszczać na terapię. Ponadto pracodawcy stworzyli dla niego specjalny plan finansowy, który miał mu pomóc w wydostaniu się z długów. Wszystko szło dobrze, aż do zmiany miejsca pracy, o czym także mówi Cibicki.

– Przez telefon to już nie było to samo – cytują piłkarza szwedzkie media.

Wymowne słowa w sprawie powrotu Kurzawy do Górnika. „Nie jest pytaniem, czy, ale kiedy”

Rafał Kurzawa prędzej czy później wróci do Górnika Zabrze? Takie wnioski nasuwa wypowiedź Artura Płatka sprzed meczu ze Stalą Mielec (2-1). – Nie jest jednak pytaniem to czy trafi do Górnika, ale kiedy – stwierdził dyrektor sportowy „Górników.

W ostatnim meczu 17. kolejki Ekstraklasy Górnik Zabrze pokonał Stal Mielec 2-1. Media oprócz samego spotkania zainteresował temat Rafał Kurzawy i jego ewentualnego powrotu do Polski. W tej sprawie z Arturem Płatkiem porozmawiał Hubert Bugaj z TVP Sport.

Prędzej czy później wróci

Kurzawa opuścił Górnik w 2018 roku. Od 8 sierpnia związał się z Amiens, a „Górnicy” zainkasowali do klubowej kasy 2 mln euro. Niestety przygoda Polaka we Francji okazała się totalną klapą. Z zachodu docierały plotki o problemach komunikacyjnych zawodnika.

Już po pół roku zawodnik był wysyłany na systematyczne wypożyczenia, jednak do tej pory nie udało mu się odbudować. W ostatnich dniach spekulowało się o ewentualnym powrocie byłego reprezentanta Polski do ojczyzny. Pomocną rękę miał do niego wyciągnąć były klub.

Hubert Bugaj z TVP Sport postanowił zapytać o taką możliwość Artura Płatka. Dyrektor Sportowy Górnika przed meczem ze Stalą Mielec stwierdził, że Kurzawa do Zabrza wróci prędzej czy później.

– Znam go kilka lat. Chciałem go dwa lub trzy razy sprowadzić i to się nie udało. Nie jest jednak pytaniem to czy trafi do Górnika, ale kiedy – wyznał.

– Najbliższe dni nam dadzą trochę odpowiedzi – dodał na zakończenie Płatek.

Obecnie Kurzawa pozostaje bez klubu od 5 października 2020 roku. W przeszłości w Górniku zdołał zanotować 118 występów, a także strzelić w nich 10 bramek. Do swojego dorobki dołożył również 37 asyst.