Kylian Mbappe odprowadził swojego brata do szkoły. Doniósł nauczycielowi, że nie odrobił lekcji [WIDEO]

Młodzi piłkarze często łącza granie w klubie z uczęszczaniem do szkoły. Sytuacja ta nie zmienia się nawet, kiedy grasz w drużynie pokroju PSG. Do zabawnej sytuacji doszło w Paryżu, właśnie w związku z jednym z młodych zawodników. 

Ethan Mbappe, brat Kyliana, podobnie jak gwiazdor reprezentacji Francji, gra w PSG. Na razie 16-latek występuje w drużynie U19, mimo że jest z rocznika 2006 i dopiero pod koniec grudnia kończy 17 lat. Z racji na młody wiek, choć gra w wielkim klubie, wciąż musi uczęszczać do szkoły.

Donos

Choć „musi”, to nie jest powiedziane, że to robi. Francuskie media obiegł zabawny filmik, na którym Kylian Mbappe w asyście Prisnela Kimpembe odprowadza swojego brata na lekcję do szkoły. To jednak nie wszystko. Zawodnicy PSG poinformowali nauczyciela Ethana, że ten… nie odrobił zadania domowego, bo całą noc grał w Ultimate Team w EA FC.

Mateusz Borek odpowiedział na film Stanowskiego. „Będzie prawda Matiego, prawda Krzysia. Niech każdy idzie w swoją stronę”

Mateusz Borek wypowiedział się na temat filmu Krzysztofa Stanowskiego, który odpowiedział na zarzuty już byłych kolegów z Kanału Sportowego. Komentator wyciągnął wnioski z całego zamieszania i wycofał się z konfliktu.




Borek odpowiada na film Stanowskiego

W ostatnich dniach Krzysztof Stanowski sprzedał swoje udziały ze spółki Kanału Sportowego. Po jakimś czasie Mateusz Borek w jednym z programów skrytykował działania byłego współpracownika. Komentatorowi nie spodobało się między innymi to, że upublicznił fakt o sprzedaży swojej części. Ponadto nazwał robienie interesów ze Stanowskim na poziomie podstawówki.




Tomasz Smokowski o odejściu Krzysztofa Stanowskiego. „W pewnym momencie warto po prostu zamilknąć” [CZYTAJ]

Właściciel „Weszło!” odpowiedział na słowa byłych współpracowników, którzy podczas zebrania Kanału Sportowego mówili na jego temat. Film Krzysztofa Stanowskiego odbił się szerokim echem (mówił w nim m.in., że zwolniono z KS jego matkę za „lajka” na Twitterze – przyp. red.). Głos w sprawie materiału dziennikarza zabrał Mateusz Borek, który wyciągnął z tego kilka wniosków.




– Pewnie w niektórych aspektach każdy zostanie przy swojej prawdzie. Będzie prawda Matiego, prawda Krzysia. Przesłuchałem ten materiał i ja czasami lubię pobawić się w konwencję, nazwijmy to – pół artystyczną i to mniej poważną, czy mniej rozsądną – powiedział uznany komentator.

– Wyciągnąłem z tego kilka naprawdę konstruktywnych wniosków. Ja mam 50 lat, on 40 lat. Razem mamy 90 lat. Nie chcę nakręcać spirali. Ma rację w tym, że jesteśmy za duzi. Niech każdy idzie w swoją stronę. Krzysiu, wszystkiego dobrego – podsumował Mateusz Borek.




Źródło: Kanał Sportowy

fot. Kacper Polaczyk

Fernando Santos wrócił do tematu reprezentacji Polski. „To była pochopna decyzja”

Fernando Santos wrócił do tematu pracy w reprezentacji Polski podczas rozmowy z portugalską gazetą „A Bola”. Portugalczyk przyznał, że w Polsce nie był szczęśliwy. Mimo to ma pozytywne odczucia o Polakach.

W styczniu 2023 roku Fernando Santos został nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Wówczas nikt się nie spodziewał, że jego przygoda w naszym kraju potrwa tak krótko. Już we wrześniu Portugalczyk porzucił posadę selekcjonera Biało-Czerwonych w porozumieniu z PZPN.

Wyniki notowane przez reprezentację Polski pod wodzą Fernando Santosa – delikatnie mówiąc – nie były najlepsze. Portugalczyk odniósł 3 zwycięstwa i poniósł 3 porażki. Pod jego wodzą Polacy doznali kompromitującej porażki z Mołdawią 2:3, która mocno utrudniła sytuację naszej reprezentacji w eliminacjach EURO 2024.

Po blisko dwóch miesiącach od zakończenia pracy w Polsce Fernando Santos udzielił wywiadu rodzimej gazecie „A Bola”. 69-latek krótko odniósł się do pracy w Polsce. Przyznał, że decyzja o podjęciu pracy w naszym kraju była pochopna.

– Nie byłem szczęśliwy w Polsce. To była pochopna decyzja – przyznał Fernando Santos.

– Wszyscy ponosimy odpowiedzialność. Wszyscy z wyjątkiem Polaków. Mam tylko miłe rzeczy do powiedzenia o Polakach. Wszyscy zawiedliśmy i po rozmowie między nami uznaliśmy, że lepiej będzie zrezygnować – ocenił portugalski trener.


fot. Kacper Polaczyk

źródło: polsatsport.pl

John van den Brom przed meczem Lecha z Legią. „Porównałem go do pojedynku Ajaxu z Feyenoordem”

 

Już w niedzielę 12 listopada Lech Poznań zagra na wyjeździe z Legią Warszawa. Przed spotkaniem szkoleniowiec ekipy ze stolicy Wielkopolski odpowiedział na pytania dziennikarzy. Holender porównał polski szlagier do meczu Ajaxu z Feyenoordem.




Porównanie van den Broma

John van den Brom odpowiedział na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej przed meczem Lecha Poznań z Legią Warszawa. Z tej okazji holenderski szkoleniowiec Kolejorza opowiedział anegdotę. Według Johna van den Broma mecz Lecha z Legią można porównać do starcia dwóch wielkich klubów z jego ojczyzny.




– Zawodnicy chcą takie mecze rozgrywać co tydzień. Zadzwonił do mnie dziennikarz z Holandii z zapytaniem o to spotkanie. Porównałem to do pojedynku Ajaxu z Feyenoordem – powiedział szkoleniowiec Lecha.

Mateusz Żukowski zyskał popularność w Chinach. Wszystko za sprawą absurdalnego zachowania jego partnerki [CZYTAJ]




Plan na mecz

– Oglądaliśmy wiele meczów Legii, łącznie z ostatnim w Lidze Konferencji. Spotkają się dwa zespoły preferujące ofensywną grę, które dążą do strzelania bramek, ale robią to w inny sposób. To są dwie drużyny o trochę innym profilu. Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani fizycznie – przyznał.

– Chcemy wygrać to spotkanie na naszych zasadach. Gra ofensywna jest w DNA klubu, dlatego nie zakładam, że to Legia będzie częściej w posiadaniu piłki. Dla mnie ten aspekt jest niezwykle ważny, bo posiadając piłkę, możemy kreować sytuacji. Legia wygrała ostatnie trzy mecze w pełni zasłużenie. Zwycięstwa nie były wynikiem jakiegoś szczęścia, ale wynikały z dużej jakości drużyny – podsumował Holender.




Źródło: Lech Poznań

Mateusz Żukowski zyskał popularność w Chinach. Wszystko za sprawą absurdalnego zachowania jego partnerki

Mateusz Żukowski stał się głośnym nazwiskiem w chińskich mediach. Piłkarz Śląska Wrocław znalazł się na ustach ludzi Państwa Środka po streamie Oli Mizgalskiej, jego partnerki.




Zyskał popularność w Chinach

Mateusz Żukowski ostatnio znalazł się na ustach wielu piłkarskich kibiców. Piłkarz Śląska Wrocław jest krytykowany za występowanie na streamach swojej partnerki, która robi absurdalne rzeczy.




Tomasz Smokowski o odejściu Krzysztofa Stanowskiego. „W pewnym momencie warto po prostu zamilknąć” [CZYTAJ]

Podczas jednej z transmisji Ola Mizgalska zamierzała zjeść kamień z czajnika. Mateusz Żukowski powstrzymał ją od tego czynu, co zauważyli internauci. Na podstawie tej historii chiński portal „dongqiudi.net” opublikował artykuł. Według twitterowego profilu „Piłkarskie Państwo Środka” wpis zdobył sporą popularność.




Artykuł miał uzbierać w kilka godzin ponad 50 tysięcy wyświetleń i kilkaset udostępnień. Później te liczby jeszcze urosły.

– Wrocławski obrońca Żukowski stał się ostatnio obiektem kpin internautów w mediach społecznościowych, ponieważ jego dziewczyna podczas transmisji na żywo próbowała zjeść kamień. Pokłócili się, a fani również uznali, że zawodnik ma pecha – napisał wspomniany wcześniej portal.





Źródło: dongqiudi.net, meczyki.pl

Niemcy uderzają w Lewandowskiego i wychwalają Kane’a. Polak był nielubiany w Bayernie?

Harry Kane bryluje w tym sezonie formą w barwach Bayernu Monachium. Anglik nawiązał także bardzo dobre relacje z nowymi kolegami. Niemieckie media bardzo szybko to podchwyciły i zestawiły jego sytuację z Robertem Lewandowskim. Polak miał być nielubiany w Bawarii. 

Transfer Kane’a był dla Bayernu doskonałym posunięciem. Ex napastnik Tottenhamu ma w nowej lidze 15 bramek w zaledwie 10 meczach. Do swojego dorobku dorzucił także 5 asyst. Anglik strzelił kolejne cztery gole w czterech występach Ligi Mistrzów.

Lewandowski nielubiany?

Co więcej, Kane miał szybko nawiązać pozytywne relacje z nowymi kolegami. „Sport1” zestawił to w kontrze z Lewandowskim, który w końcówce przygody z Bayernem miał nie dogadywać się z piłkarzami „Die Roten”. Były piłkarz Tottenhamu uchodzi za osobę otwartą oraz przyjacielską, zarówno w szatni, jak i poza nią.

Zmianę miał przede wszystkim zauważyć Leroy Sane. Niemiec w pewnym momencie nie mógł się porozumieć z Lewandowskim, który miał często krytykować jego boiskowe decyzje. Kane natomiast wypracował harmonijną współpracę. Na rzecz Anglika korzystnie ma wpływać także praca drużynowa. Kapitan reprezentacji Polski uchodził za osobę narcystyczną i egoistyczną.

Tomasz Smokowski o odejściu Krzysztofa Stanowskiego. „W pewnym momencie warto po prostu zamilknąć”

 

Tomasz Smokowski odniósł się do filmu Krzysztofa Stanowskiego na najnowszym streamie Kanału Sportowego. Dziennikarz zapowiedział ciszę w temacie rozstania z byłym współpracownikiem i zaapelował do widzów, aby przestali nakręcać na siebie obie strony.




Smokowski z apelem

Tomasz Smokowski na streamie Kanału Sportowego odniósł się do afery związanej z odejściem Krzysztofa Stanowskiego ze spółki. Dziennikarz przyznał, że w pewnym momencie warto zamilknąć, dlatego nie będzie ciągnął dłużej tego tematu.

 

– Uznajemy, że rozstania bywają emocjonalne i trudne. Dochodzimy do wniosku, że w pewnym momencie warto po prostu zamilknąć niż mówić za dużo. Pamiętamy, to co jest dobre i mamy nadzieje, że czas tylko złagodzi te emocje. Idziemy do przodu, chcemy cieszyć się przyszłością, wszystkiego najlepszego Krzysiek na nowej drodze. Pewnie za kilka miesięcy wystartujesz ze swoim kanałem zero i jestem przekonany, że internet jest na tyle dużym morzem, że wszyscy się tam pomieścimy. To cały nasz statement, więc nie napędzajcie nas na siebie. Nie będziemy po prostu tego komentować dla dobra wszystkich – powiedział Smokowski.




Przy okazji streama Kanał Sportowy zaprosił do studia nowego udziałowca. Maciej Wandzel, który odkupił część Krzysztofa Stanowskiego, opowiedział o swoich pierwszych odczuciach po wstąpieniu do spółki. Wcześniej Tomasz Smokowski zapytał go: „Ile razy już sobie pomyślałeś w ostatnich dniach: „O rany, w co ja się wpakowałem?””.




– Rzeczywiście, moja partnerka przez ostatnie trzy dni kilka razy powiedziała „Po co ci to wszystko?”. Mnie nic nie zdziwiło, to wiedziałem dwa tygodnie temu, to wiem i dzisiaj. Jestem człowiekiem, który lubi wyzwania. Od czasu Legii minęło już 7 lat, zajmuję się działalnością deweloperską i lubię to robić. Mam świetny zespół. No ale brakuje mi trochę adrenaliny, więc w sumie się cieszę – powiedział Wandzel.

Źródło: Kanał Sportowy

Nietypowy fach byłego piłkarza Lecha Poznań po karierze. „Chciałem być w domu z najbliższymi”

Norbert Tyrajski udzielił wywiadu „Faktowi”. Były piłkarz Lecha Poznań opowiedział o tym, jak po karierze został… kamieniarzem.

Były piłkarz Lecha po karierze wspomógł rodzinny biznes

Norbert Tyrajski w przeszłości reprezentował barwy Widzewa Łódź, Warty Poznań i Lecha Poznań. Były piłkarz osiągnął z Kolejorzem Puchar Polski w sezonie 2003/2004.




Stanowski komentuje swoje odejście z Kanału Sportowego. „Nie chciałem już przebywać w tym towarzystwie” [CZYTAJ]

Swego czasu Tyrajski był blisko reprezentacji Polski. Jerzy Engel widział go w gronie kandydatów do kadry Biało-Czerwonych. Ostatecznie bramkarz nie zadebiutował z orzełkiem na piersi, czego bardzo żałuje po karierze. W rozmowie z faktem opowiedział o tym, jak po zawieszeniu butów na kołek został kamieniarzem.

– Mogłem jeszcze parę lat bawić się w piłkę, ale zdecydowałem, że wolę poświęcić się rodzinie i pomagać żonie i teściowej w prowadzeniu zakładu kamieniarskiego. Decyzja była tym łatwiejsza, że właśnie urodziło nam się dziecko. Miałem dość ciągłych wyjazdów. Chciałem być w domu z najbliższymi – powiedział Tyrajski.




– To nie jest łatwy kawałek chleba. Trening piłkarski w porównaniu do pracy w kamieniarstwie to plaża. Wykonujemy wszystko z marmuru i granitu. Parapety, schody, pomniki nagrobkowe. Z kamienia potrafię zrobić wszystko. Trzeba jednak być ostrożnym i precyzyjnym – dodał były piłkarz Lecha.




Już w niedzielę Lech Poznań zmierzy się z Legią Warszawa przy ulicy Łazienkowskiej. Norbert Tyrajski w wywiadzie dla faktu pokusił się o wytypowanie wyniku. Były bramkarz Kolejorza stawia na 2:1 dla poznaniaków.

– W tamtym sezonie piłkarze pokazali w Lidze Konferencji, że świetnie czują się w meczach o stawkę. Pechowo odpadli przecież w ćwierćfinale tych rozgrywek, w dwumeczu będąc gorszym zaledwie o jedną bramkę od włoskiej Fiorentiny. Atmosfery przy Łazienkowskiej na pewno się nie wystraszą – podsumował.




Źródło: Fakt

Stanowski komentuje swoje odejście z Kanału Sportowego. „Nie chciałem już przebywać w tym towarzystwie”

Krzysztof Stanowski nagrał ponad godzinny film, w którym odpowiedział na ostatnie zarzuty oraz wyjaśnił powody odejścia z Kanału Sportowego. Zebraliśmy w tym tekście najważniejsze wątki.

W 2020 roku swoją działalność w serwisie YouTube rozpoczął Kanał Sportowy. Założycielami projektu byli Michał Pol, Tomasz Smokowski, Krzysztof Stanowski i Mateusz Borek. Po ponad trzech latach działalności spółkę postanowił opuścić Krzysztof Stanowski. Dziennikarz zapowiedział już powstanie nowego projektu, który nosi nazwę „Kanał Zero”. Początek działalności Stanowski zaplanował na luty przyszłego roku.



Odejście Krzysztofa Stanowskiego z Kanału Sportowego wywołało ogromne poruszenie w mediach społecznościowych. Udział w dyskusjach wzięli nie tylko bezstronni internauci, ale również sami założyciele Kanału Sportowego. Podczas jednego z ostatnich programów trójka obecnych włodarzy KS ustosunkowała się do całej sytuacji, najbardziej bezpośredni w tym wszystkim był Mateusz Borek.



Dziś film odnośnie swojego odejścia nagrał Krzysztof Stanowski. Ponad godzinne nagranie tłumaczące kulisy pojawiło się na kanale „WeszłoTV”. Stanowski odniósł się do medialnych ataków oraz poruszył kilka nieznanych wcześniej wątków.

Powody nagrania filmu

Na samym początku swojego filmu Krzysztof Stanowski przekazał, że nie powinien on nigdy powstać. Jego zdaniem odejście należało rozwiązać w zgodzie lub przynajmniej w ciszy.

– Uważam, że ten film nigdy nie powinien powstać. Ludzie powinni rozchodzić się, jeśli już muszą się rozejść, w zgodzie, a jeśli to jest niemożliwe, to przynajmniej bez publicznego prania brudów. Bo takie zachowania są szkodliwe. Szkodliwe dla wizerunku, biznesu. Nikomu niczego dobrego nie przynoszą poza częścią widzów, którzy lubią afery – rozpoczął Krzysztof Stanowski

– Jeśli ktoś tego nie rozumie, jeśli coś zostało wypowiedziane, jeśli zostały wystrzelone we mnie pociski, no to ja odpowiedzieć muszę – dodał.




Przyczyny odejścia z Kanału Sportowego

Stanowski opowiedział także o swoich powodach odejścia z Kanału Sportowego. Jak sam przyznał, myślał o tym już od dłuższego czasu. W swoim wywodzie zasugerował, że wewnątrz spółki nie było ani dobrej atmosfery, ani nie zgadzały się kwestie biznesowe. Za powód odejścia podał fakt, że nie chciał dalej przebywać w tym towarzystwie.

– Decyzja o odejściu z Kanału Sportowego dojrzewała we mnie od bardzo dawna, od wielu miesięcy, może od ponad roku. Trudno znaleźć tę dokładną datę, ale to na pewno nie były tygodnie, tylko miesiące i to długie miesiące – wyznał Stanowski.

– O tym, że odchodzę z Kanału Sportowego moi wspólnicy dowiedzieli się 4 września. Natomiast 14 lipca wysłałem im list z szerszą argumentacją. W największym skrócie: nie chciałem już przebywać w tym towarzystwie – wyjaśnił.

We wrześniu Stanowski wysłał list swoim wspólnikom, w którym szerzej opisał powody odejścia. Nie podobało mu się funkcjonowanie spółki, w tym m.in. system rozliczeń. Wspomniał również o nie najlepszej atmosferze. Stanowski napisał o tym, że wie, że Smokowski go nienawidzi, co miał mu zresztą sam powiedzieć. Napomknął także o Mateusz Borku, który: „Miał, ma i będzie miał problem ze mną, z Weszło, z moimi pracownikami problem, którego nie umiem zdiagnozować i rozwiązać”.




Zwolnienie mamy Stanowskiego

W pierwszej połowie września Krzysztof Stanowski ogłosił swoim wspólnikom chęć odejścia z Kanału Sportowego. Niedługo później, jeszcze w tym samym miesiącu, wspólnicy Stanowskiego zwolnili jego mamę, która świadczyły usługi księgowe od samego początku istnienia KS. Powód? Borek w rozmowie ze Stanowskim miał powiedzieć, że Pani Stanowska polajkowała wpis na Twitterze, który w dobrym świetle stawiał Stanowskiego, a w złym resztę ekipy KS.

Wynagrodzenia

Z filmu Stanowskiego jasno wynika, że bardzo nie odpowiadał mu system wynagrodzeń w Kanale Sportowym. Cała czwórka założycieli zarabiała tyle samo, niezależnie od ilości włożonej pracy. W ostatnim czasie mocno to nie podobało się Stanowskiemu, który – nie da się ukryć – generował największe liczby na kanale. Przytoczył także wypowiedź Borka, który swego czasu miał powiedzieć, że w jego formie nikt nigdy nie będzie zarabiał więcej od niego.

Kibice Legii niechciani w Anglii. Aston Villa ogranicza pulę biletów dla polskich kibiców

Aston Villa ograniczyła pulę biletów dla kibiców Legii Warszawa. Mimo to polscy kibice i tak zamierzają stawić się w Anglii w pełnym gronie.

Po czterech meczach fazy grupowej Ligi Konferencji Europy Legia Warszawa jest liderem swojej grupy. Do końca tej fazy rozgrywek Polacy rozegrają jeszcze dwa mecze. 30 listopada zmierzą się na wyjeździe z Aston Villą, a 14 grudnia zagrają u siebie z AZ Alkmaar.



Wyjazd do Anglii

Nadchodzące starcie z Aston Villą mocno elektryzuje polskich kibiców. Dla najbardziej zagorzałych kibiców warszawskiego zespołu będzie to szansa na wyjazd na Villa Park, gdzie na co dzień rozgrywane są mecze najsilniejszej ligi świata, Premier League. „Nieznani Sprawcy” za pomocą Facebooka przekazali, że planują wyjazd na ten mecz grupą około trzech tysięcy osób. Niestety, piłkarskie święto chcą pokrzyżować organizatorzy.



Ograniczona pula biletów

Sektor gości na Villa Park może pomieścić 3 tysiące kibiców. Tyle też osób z Polski wybiera się na ten mecz. Portal „Legionisci.com” informuje, że angielski klub postanowił ograniczyć pulę biletów dla przyjezdnych do zaledwie 1700. Redaktorzy „Legionisci.com” piszą, że za tą decyzją może stać także UEFA, która miała w tej sprawie dołożyć swoje trzy grosze.



Komunikat kibiców Legii

Kibice Legii opublikowali komunikat w tej sprawie, który pojawił się na profilu „Nieznani Sprawcy”. W opinii kibiców Aston Villa robi wszystko, by jak najmniej polskich kibiców obejrzało ten mecz. Sympatycy Legii czują się traktowani „jak obywatele drugiej kategorii”. Uważają, że to drugi w tym sezonie przejaw rasizmu zaraz po tym, co wydarzyło się w Holandii. Kibice Legii domagają się standardowej puli biletów dla przyjezdnych na ten mecz. Do Anglii ma udać się 3000 kibiców Legii, którzy wspólnie zamierzają stawić się pod Villa Park.



Treść komunikatu:

„Drodzy Kibice!

Zanim jeszcze przejdziemy do podziękowań, podsumowania wczorajszego meczu i tematu niedzielnego meczu, musimy poruszyć pewną bardzo istotną dla nas sprawę.

Mianowicie kolejne spotkanie jakie czeka nas w lidze konferencji to wyczekiwany przez nas wyjazd na mecz z Aston Villa.

Od jakiegoś czasu ze zdumieniem obserwujemy zachowanie klubu z Anglii. Klub ten usilnie stara się zrobić wszystko, aby jak najmniej kibiców z Polski obejrzało ów mecz na żywo, na stadionie.

Kombinacje, niewywiązywanie się z wcześniej danego słowa a nawet z podpisanej umowy pomiędzy naszymi klubami dotyczącej ilości biletów jakie mamy otrzymać, uważamy za niedopuszczalne i skandaliczne.

Po raz kolejny kibice Legii są traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Kluby, które tyle mówią o równości i innych tego typu ideach po raz kolejny pokazują, że to tylko puste słowa i marketingowa wydmuszka.

Nie zgadzamy się na trakowanie nas w ten sposób. W związku z tym pragniemy poinformować o kilku sprawach.

– Nie żądamy niczego nadzwyczajnego, a jedynie ilości biletów zgodnej z nominalną pojemnością sektorów przeznaczanych zwykle dla kibiców gości na stadionie AV,

– Jako kibice nie mamy fizycznie możliwości wstrzymać ludzi, którzy kupili już bilety lotnicze, zapłacili za hotele i wydali swoje ciężko zarobione pieniądze na podróż do Anglii,

– Podkreślamy jeszcze raz: to juz drugi w ostatnim czasie po sytuacji w Alkmaar przejaw rasizmu, gdzie Polacy są traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Szantażuje się nas możliwością przetrzymania całej grupy w bliżej nieokreślonym miejscu i brakiem możliwości wejscia na mecz.

– Naszą liczbę szacujemy na ponad 3000 i w takiej liczbie stawimy się pod stadionem w Birmingham i zrobimy rzecz jasna wszystko aby wspólnie obejrzeć mecz z sektora gości i po raz kolejny stworzyć niesamowitą atmosferę z jakiej jesteśmy znani.”


źródło: Nieznani Sprawcy, Legionisci.com

Świetne wieści po meczu Legii ze Zrinjskim. Tak wygląda obecny ranking UEFA

Legia Warszawa bez żadnych problemów pokonała wczoraj Zrinjski Mostar w 4. kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji Europy i pokonała Bośniaków 2-0. Zwycięstwo to dobre wieści w kontekście awansu do fazy pucharowej, ale nie tylko. To świetna informacja w kontekście przyszłego sezonu i kolejnych eliminacji europejskich pucharów. 




Gol Augustyniaka i wykorzystany rzut karny Josue wystarczyły Legii do pokonania Zrinjskiego przy Łazienkowskiej. Dzięki wygranej „Wojskowi” zajmują z dziewięcioma punktami 1. miejsce w grupie LKE.




Świetne wieści

Zwycięstwo to świetne wieści pod kątem walki o awans do fazy pucharowej, ale i nie tylko. Legia zdecydowanie punktuje w rankingu UEFA, co może zdecydowanie pomóc w kontekście przyszłych eliminacji europejskich pucharów.




Sikorski na stronie rankinguefa.pl zauważył, że wygrana ze Zrinjskim pozwoliła Legii wyprzedzić kolejne kluby w stawce. Mowa o zespołach z czołówki ligi austriackiej (poza Salzburgiem i LASK) oraz z Cypru. Co więcej, „Wojskowi” zaczynali tegoroczny udział w pucharach z pozycji nr. 134. A teraz znajdują się na 103. miejscu, co jest świetnym wynikiem.




Wielka szkoda, że podobnie nie możemy napisać o Rakowie Częstochowa, który w czwartek także rozgrywał swój mecz. Tym razem nie dał jednak rady wyszarpać choćby punktu Sportingowi i przegrał 1-2, mimo grania w dziesiątkę (czerwona kartka dla Racovitana już w 12. minucie).

Aktualny ranking UEFA:

Tak wygląda aktualny klubowy ranking UEFA:

  • 1. Manchester City  132,000
  • 2. Bayern 128,000
  • 3. Real Madryt 114,000
  • 4. PSG 101,000
  • 5. Liverpool 100,000
  • 6. Chelsea 96,000
  • 7. Inter Mediolan 92,000
  • 8. Manchester United 91,000
  • 9. RB Lipsk 89,000
  • 10. AS Roma  11,000
  • (…)
  • 81. Lech Poznań 19,000
  • (…)
  • 100. Torino 15,485
  • 101. FC Koeln 15,096
  • 102. Hoffenheim 15,096
  • 103. Legia Warszawa 15,000
  • 104. APOEL 14,500
  • 105. Anderlecht 14,500
  • 106. Spartak Moskwa 14,500
  • 107. Genk 14,000
  • 108. Rapid Wiedeń 14,000
  • 109. FK Krasnodar 14,000
  • 110. Sturm Graz 13,500
  • (…)
  • 163. Raków Częstochowa 8,000

Rekord Kane’a zostanie unieważniony? Zaskakujący głos z Niemiec w sprawie 41 goli Lewandowskiego

Harry Kane imponuje strzelecką skutecznością w bieżącym sezonie w Bayernie Monachium. Niewykluczone, że Anglikowi uda się nawet przebić rekord Roberta Lewandowski w liczbie strzelonych bramek w jednej kampanii Bundesligi. Portal „SPORTSCHAU” uważa jednak, że… może on zostać unieważniony. 




Przez wiele lat Gerd Muller mógł poszczycić się 40 trafieniami w jednym sezonie Bundesligi w barwach Bayernu Monachium. Był to absolutny rekord w Niemczech, którego nie był w stanie pobić nikt, aż do sezonu 2020/21. Wówczas Robert Lewandowski uzbierał 41 bramek i wydawało się, że ponownie będzie to bariera, której nie przebije nikt przez bardzo długi czas.

Unieważnione osiągnięcie?

No właśnie, wydawało się. Obecnie formą w Bayernie bryluje Harry Kane, który w zaledwie 10 meczach Bundesligi w tym sezonie uzbierał 15 goli. Tym samym coraz realniejsze wydaje się przynajmniej nawiązanie rywalizacji z Robertem Lewandowskim w kwestii rekordu sprzed dwóch lat. Warto zaznaczyć, że kiedy Polak bił rekord, miał tyle samo trafień na koncie, po tylu samo meczach.




Portal sportschau.de uważa jednak, że nawet, gdyby Kane zdołał przebić 41 goli Lewandowskiego, to jego rekord byłby nieważny. Dlaczego? Dziennikarze twierdzą, że bramki muszą iść w parze ze zdobytymi trofeami.




– Jeszcze długa droga do rekordu Lewandowskiego. (..) Ale w tej formie Kane jest praktycznie nie do zatrzymania w pogoni za rekordami. Jednak jego głównym celem w Monachium nie powinno być ustanawianie indywidualnych rekordów, ale w końcu świętowanie wielkich sukcesów z drużyną. Pomimo wszystkich swoich osobistych osiągnięć Kane nie był w stanie zdobyć tytułu ani ze swoimi klubami, ani z reprezentacją. (…) Jeśli więc Kane ustanowi rekordy na koniec sezonu, będą się one liczyć tylko wtedy, gdy niektóre z bramek będą miały decydujące znaczenie dla tytułu. Mueller i Lewandowski wyraźnie wyprzedzili go pod tym względem – czytamy.

Neymar usunięty z kadry Al-Hilal. Zaskakujące zachowanie saudyjskiego klubu

Al-Hilal zdecydowało się na dość nieoczekiwany ruch wobec Neymara. Saudyjski klub postanowił wyrejestrować Brazylijczyka z rozgrywek Saudi Pro League. To pokłosie kontuzji, którą odniósł podczas przerwy reprezentacyjnej. 

W sierpniu Neymar zdecydował się na opuszczenie PSG i Europy. Przeniósł się wówczas do Arabii Saudyjskiej, gdzie został zawodnikiem Al-Hilal. Podpisał tam kontrakt obowiązując do czerwca 2025 roku.




Rozegrał w tym czasie pięć meczów, w których strzelił gola i zanotował trzy asysty. Najprawdopodobniej Neymar nie zdoła swojego dorobku już poprawić. Wszystko przez kontuzję, którą doznał 18 października, przy okazji meczu Brazylii z Urugwajem. 31-latek uszkodził więzadła w lewym kolanie, co wyklucza go z gry do końca bieżącego sezonu.

Wyrejestrowany

„AS” podaje, że długa absencja Brazylijczyka zmusiła władze Hilal do nietypowego posunięcia. Klub zdecydował się bowiem wyrejestrować piłkarza z rozgrywek Saudi Pro League. Decyzja ta była podyktowana limitem obcokrajowców, upoważnionych do gry w lidze. Przepisy zezwalają na posiadanie w składzie ośmiu takich zawodników, co ograniczałoby pole na kolejne transfery.




Takie działania Hilal mogą oznaczać, że zimą czeka nas kolejny transfer do Arabii Saudyjskiej. „AS” dodaje, że Jorge Jesus, szkoleniowiec drużyny, wciąż czeka na ściągnięcie lewego obrońcy.




Poza Neymar w ostatnim czasie do Hilal trafiło kilku innych uznanych zawodników. W ich szeregach można między innymi zobaczyć Malcoma, Rubena Nevesa czy Kalidou Koulibaly’ego. Mocna ekipa zaowocowała pierwszy miejscem w tabeli ligi saudyjskiej.