Guardiola otwarcie o transferze Haalanda. „Nie będzie nas na to stać”

Pep Guardiola skomentował doniesienia na temat transferu Erlinga Haalanda do Manchesteru City. Zdaniem byłego trenera Bayernu Monachium pozyskanie Norwega będzie niemożliwe ze względu na cenę.

Zainteresowanie gigantów

Media od kilku miesięcy spekulują na temat przenosin Erlinga Haalanda. Wśród kandydatów do pozyskania urodzonego w 2000 roku snajpera wymienia się największe kluby Europy. Jednym z nich jest Manchester City.

Znaleźć następcę

Dodatkowym faktem sprzyjającym tezie, iż Haaland miałby dołączyć do Obywateli, jest to, że po sezonie Sergio Aguero opuści klub. W związku z zapowiedzią odejścia Argentyńczyka wzmożono spekulacje na temat transferu Norwega do City.

City nie ma tyle pieniędzy

Pep Guardiola zapewnił przed sobotnim meczem z Leicester, że klub z Etihad Stadium nie pozyska snajpera Borussii Dortmund. Według Katalończyka Manchesteru City nie będzie stać na ten transfer.

– Przy tych cenach to niemożliwe. Nie będzie nas na to stać. W dobie pandemii wszystkie kluby zmagają się z problemami finansowymi i u nas nie jest inaczej. W tym momencie wszystko wskazuje na to, że latem nie kupimy napastnika – stwierdził Guardiola.

Zobacz również: Erling Haaland zmieni klub już w przyszłym sezonie? Hiszpański dziennikarz jest o tym przekonany

Źródło: Sport.pl

Grzegorz Lato uważa, że kiedyś to było lepiej. Bo byli polscy trenerzy w kadrze

Dariusz Ostafiński z ramienia „Polsat Sport” przeprowadził wywiad z Grzegorzem Lato. Legenda polskiej piłki i były prezes PZPN rzucił bardzo odważną tezę w tamtejszej rozmowie. Stwierdził, że, co tu dużo mówić, KIEDYŚ TO BYŁO.

Lato wypowiedział się na wiele istotnych tematów. W rozmowie z Ostafińskim nie ma pustych frazesów, populizmów czy oklepanych formułek. Między innymi poruszono temat VARu w eliminacjach do mundialu oraz powołań dla Kamila Grosickiego. To była jednak cisza przed burzą.

Kiedyś to było

Kiedy rzucono temat zmiany na stanowisku selekcjonera w reprezentacji Polski Lato zaczął dość bezpiecznie i rozważnie. Stwierdził, że moment na taki ruch był źle wybrany. Taka decyzja mogłaby zapaść na przykład w czerwcu po Euro, lub wcześniej, przed eliminacjami.

To był tylko wierzchołek góry lodowej. Prawdziwa jazda bez trzymanki miała się dopiero zacząć.

– Wszyscy płakali, że Brzęczek słaby zapominając, że na Euro awansował, czyli zadanie wykonał. Potem odmładzał skład, próbował zawodników w Lidze Narodów i to się odbiło na wynikach, ale żeby od razu zmieniać – zaznaczył Lato.

– Po tych meczach Ligi Narodów głośno mówiło się, że jesteśmy za słabi na mocnych. Opinia publiczna nie mogła się z tym pogodzić, prezes Zbigniew Boniek chyba też nie – dodał.

– Ja uważam, że mieliśmy dobre wyniki, jak byli polscy trenerzy. Dawniej to byli Górski, Gmoch i Piechniczek. Ostatnio Engel, Janas czy Nawałka. Jak już Brzęczek miał odejść, to trzeba było wziąć w zamian Polaka. Nie wiem, dlaczego uparliśmy się na zagranicznego – podsumował.

Syn Maradony zakochany w Zielińskim. „Jest najlepszy w Europie”

Syn zmarłego Diego Maradony w rozmowie z „WP Sportowe Fakty” rozpływał się nad umiejętnościami Piotra Zielińskiego. W obszernym wywiadzie nie mógł się nachwalić jego umiejętności. Jak zapewnia, Polak jest jednym z jego ulubionych piłkarzy.

Piotr Zieliński nie ma za sobą najlepszego zgrupowania. Zdaniem dziennikarzy i piłkarskich ekspertów pomocnik zawiódł najbardziej w meczu z Anglią, kiedy powinien brylować, pod nieobecność Lewandowskiego.

Mimo nieudanych występów w biało-czerwonych barwach nie można mu odmówić świetnego sezonu. 26-latek rozgrywa prawdopodobnie najlepszy sezon w swojej karierze, od kiedy trafił do Serie A. Odnotował to także Diego Maradona junior.

Ulubieniec

W rozmowie z „WP Sportowe Fakty” syn legendarnego Argentyńczyka wymienił największe atuty Zielińskiego. Nie ukrywa również, że Polak należy do grona jego ulubionych zawodników.

– Zieliński jest jednym z moich ulubionych piłkarzy. Uwielbiam go za to, że jest piłkarzem kompletnym. Może grać na każdej pozycji w pomocy, świetnie gra lewą i prawą nogą, bardzo dużo widzi i potrafi błyskawicznie zareagować na to, co się dzieje na boisku. Strzela gole, ma asysty. I pięknie się rozwija – zauważa Diego Maradona junior.

Co więcej, uważa on, że Zieliński już teraz jest absolutnie topowym piłkarzem na swojej pozycji. Według niego, póki co tylko jeden pomocnik może się z nim równać.

– Według mnie tylko Kevin De Bruyne jest jeszcze tak dobry, może nawet trochę lepszy. Tylko że Zieliński jest młodszy od Belga, wciąż się rozwija, dojrzewa, więc nie mam wątpliwości, że któregoś dnia będę mógł już bez wątpliwości powiedzieć: tak, Piotr Zieliński na swojej pozycji jest najlepszy w Europie – przekonywał.

Choć w mediach pojawiło się mnóstwo doniesień o możliwym odejściu Zielińskiego z Neapolu, to Diego Maradona junior wierzy, że Polak nie odejdzie z klubu. 26-latek może zostać w klubie na długie lata.

– Według mnie Piotr Zieliński jest wart około 65-70 milionów euro. Niewielu, bardzo niewielu, zwłaszcza w tych czasach, byłoby stać na taki wydatek. Po drugie, ostatnio Zieliński udzielił wywiadu, w którym powiedział, że bardzo dobrze mu w Neapolu i nigdzie się nie wybiera. I po trzecie: prezes De Laurentiis oświadczył, że nie sprzeda Zielińskiego, bo Piotr jest przyszłością Napoli. To wszystko sprawia, że jestem w miarę spokojny – stwierdził.

 

Niecodzienna sytuacja w Hiszpanii. Dwóch przegranych w jednym meczu

W niedzielę SAD Villaverde wygrało z CD Mostoles 3:1. Mimo wyniku, obie drużyny ostatecznie przegrały to spotkanie.

Zmiany, zmiany, zmiany

W hiszpańskich rozgrywkach panuje niemałe zamieszanie. Rozgrywki na trzecim szczeblu prowadzone są w pięciu grupach, a krajowy związek piłki nożnej od przyszłego sezonu chce zmniejszyć ich liczbę do jednej. Przez tę zmianę większość drużyn czeka spadek, a najgorsi mogą zlecieć nawet o 2 stopnie.

Desperacja

Nic w tym więc dziwnego, że kluby starają się chwytać każdej możliwej okazji, a nawet korzystają z nieregulaminowych rozwiązań. Taka sytuacja miała miejsce na czwartym szczeblu rozgrywek, gdzie w niedzielę SAD Villaverde  wygrało na wyjeździe z CD Mostoles 3:1. Po meczu gospodarze złożyli protest, ponieważ goście skorzystali z niezgłoszonych zawodników. Taka sama sytuacja miała miejsce w CD Mostoles, o czym SAD Villaverde nie zawahali się wspomnieć. Ostatecznie obie drużyny otrzymały walkowera i żadna z nich nie zdobyła choćby punktu.

Lucas Torreira chce wrócić do Ameryki Południowej. „Pragnę grać dla Boca Juniors”

Lucas Torreira nie chce kontynuować gry na Starym Kontynencie. Urugwajczyk chciałby wrócić do Ameryki Południowej. Jego celem jest gra dla Boca Juniors.

Chce zmienić kontynent

Torreira jest piłkarzem Arsenalu. Na początku tego sezonu wypożyczono go jednak do Atletico. W 22 meczach zagrał tylko 629 minut. Ostatnio zadeklarował, że nie chce kontynuować gry w Europie.

– Nie chcę dłużej grać w Europie. Chciałbym przejść do Boca Juniors – powiedział w rozmowie z ESPN.

Osobista tragedia

Jego kontrakt z Arsenalem obowiązuje do czerwca 2023 roku. Powrót do Ameryki Południowej wiążę się także z rodzinną tragedią Urugwajczyka. Niedawno zmarła jego matka.

Źródło: Nicolo Schira, Jakub Kręcidło (Twitter)

Lucky Loser Ekstraklasa w Totolotku

Po emocjach reprezentacyjnych przychodzi pora na powrót rozgrywek ligowych. Na boiska wrócą także piłkarze Ekstraklasy, która będzie objęta promocją Lucky Loser w Totolotku.

Obstaw mecze w promocji Lucky Loser (szczegóły promocji TUTAJ) za min. 33 PLN i nie martw się o wynik – jeśli przegrasz, otrzymasz bonus 33 PLN!

Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się klikając TUTAJ i odbierz 500 zł bonusu od depozytu!

Zasady:

– Promocja obowiązuje wyłącznie w dniu 03 – 04.04.21 (SB-ND)
– Postaw min. 33 PLN, w przypadku przegranej otrzymasz bonus 33 PLN
– Na kuponie wyłącznie Ekstraklasa
– Promocja dla nowych i obecnych graczy

Nie masz konta w Totolotku? Zarejestruj się klikając TUTAJ i odbierz 500 zł bonusu od depozytu!

Legendarny trener o pracy Jerzego Brzęczka z reprezentacją. „Ma jedną wadę – został trenerem”

Orest Lenczyk porozmawiał z Mateuszem Migą na łamach TVP Sport o ostatnich wydarzeniach związanych z reprezentacją Polski. 78-latek wypowiedział się nt. ostatnich spotkań Biało-Czerwonych, a także o Paulo Sousie i jego poprzedniku – Jerzym Brzęczeku.

Trener Lenczyk o meczu z Anglią

Reprezentacja Polski poległa na Wembley w spotkaniu z reprezentacją Anglii. Trener Lenczyk jest nie tyle zadowolony z postawy naszych piłkarzy, o tyle jest zaskoczony tak słabą grą „Synów Albionu”.

– O Anglikach. Jedno zdanie. Nie spodziewałem się, że tak słabo zagrają, szczególnie biorąc pod uwagę to, co wiem o Liverpoolu, Tottenhamie, Chelsea itd. […] Pierwsza połowa była bardzo słaba w wykonaniu Anglików. Polacy grali tak, by nie przegrać. A w takiej sytuacji najczęściej jednak przegrywasz – ocenił były trener.

– Uda się zdobyć bramkę lub nie i od razu powstają artykuły, wygłaszane są opinie. Jednego trenera z błotem zmiesza, a drugiemu daje koronę. Spokojnie. To jest piłka. Najgłupszy sport jaki istnieje – dodał trener Lenczyk.

Jerzy Brzęczek powinien nadal pracować z reprezentacją?

W styczniu tego roku doszło do zmiany selekcjonera reprezentacji Polski. Prezes Boniek podjął odważną decyzję, gdyż trener Sousa nie ma miejsca na żadne eksperymenty. Portugalczyk zaczął swoją pracę od meczów w eliminacjach do Mistrzostw Świata, a w czerwcu rozpoczyna się EURO 2020(1). Trener Orest Lenczyk uważa, że selekcjonerem reprezentacji Polski powinien nadal być Jerzy Brzęczek.

– Jurek Brzęczek wiedział wszystko o tej drużynie i o kandydatach do gry. Uważam, że powinien być do końca trenerem – wyznał Orest Lenczyk.

– Jurek wiedział wszystko na ten temat. Żył tym! Pod koniec zeszłego roku mocno nim poniewierano. Bardzo mi było przykro, tym bardziej, że znam go osobiście. To bardzo porządny człowiek. Ale ma jedną wadę – został trenerem – ocenił były trener m.in. Śląska Wrocław.

– A ja ciągle powtarzam i do końca życia zdania nie zmienię, że zawód trenera to zawód dla idioty. Jak można wykonywać zawód, gdzie w najważniejszych momentach nie ma się żadnego wpływu na rozwój sytuacji? Wynik każdego meczu zależy w dużej części od szczęścia, a później media robią z tego dumę narodową i niesamowity wynik – zakończył wątek Jerzego Brzęczka.

Cały wywiad przeczytacie tutaj, serdecznie polecamy.

McKennie, Dybala i Arthur przyłapani na imprezie. Czekają ich wysokie kary?

Piłkarze Juventusu złamali restrykcje Włochów dotyczące walki z pandemią koronawirusa. Weston McKennie zorganizował imprezę, na którą przyszli m.in. Arthur i Paulo Dybala. Stara Dama myśli nad karą dla swoich zawodników.

Impreza w dobie pandemii

O imprezie Amerykanina poinformował dziennik La Stampa. Według tego źródła pomocnik Juve zaprosił do domu 20 osób. Wśród nich byli Arthur i Paulo Dybala.

Warto zaznaczyć, że we Włoszech zabronione są tak liczne zgromadzenia. Dodatkowo obowiązuje godzina policyjna, która trwa od 22 do 5 rano.

Kary dla zawodników

Policję poinformowali sąsiedzi młodego piłkarza Juventusu. Funkcjonariusze zjawili się pod domem Amerykanina około 23:30. Każdego uczestnika imprezy ukarano mandatem o wysokości 400 euro.

Bardzo prawdopodobne, że dla piłkarzy Juve to nie jedyna kara. Według La Stampy Stara Dama rozważa karę finansową dla całej trójki. Możliwe również, że trener nie weźmie ich pod uwagę w najbliższym spotkaniu przeciwko Torino.

Posypał głowę popiołem

Paulo Dybala jako jedyny z wymienionych przyznał się do winy i przeprosił. Argentyńczyk czeka na swój pierwszy występ od dwóch miesięcy.

Źródło: La Stampa

Emocjonalne kulisy meczu z Anglią. „Większość, nie wierzy w was”. Grosicki zagrzewał kolegów [WIDEO]

Reprezentacja Polski w środę przegrała z Anglią na Wembley (1-2). „Biało-Czerwoni” zanotowali kiepską pierwszą połowę, jednak w drugiej zdołali strzelić bramkę i nawiązać walkę. Materiał na kanale „Łączy nas Piłka” przedstawił nam odprawę przedmeczową Paulo Sousy oraz jego przemowę po ostatnim gwizdku.

Polacy zebrali mnóstwo krytycznych opinii po starciu z „Synami Albionu”. Wyjątkiem w tym przypadku nie był selekcjoner, którego decyzje kwestionuje duże grono ekspertów i dziennikarzy w naszym kraju. Trzeba jednak pamiętać, że w ostatnim meczu musieliśmy sobie poradzić bez Roberta Lewandowskiego.

Po wcześniejszym remisie z Węgrami (3-3) i wygraną z Andorą (3-0) „Biało-Czerwoni” mają na koncie 4 punkty w eliminacjach mistrzostw świata. Taki wynik po marcowym zgrupowaniu był nazywany planem minimum.

„Większość w was nie wierzy”

Mimo trudnej sytuacji kadrowej przed meczem z Anglią (brak Mateusza Klicha i Roberta Lewandowskiego, a także niepewnej sytuacji Krychowiaka) Polacy wycisnęli na Wembley wszystko. Przed spotkaniem Paulo Sousa wierzył jednak w sukces.

– Dużo… albo większość ludzi, nie wierzy w was. Nie wierzy, że możecie ich pokonać – zaczął Portugalczyk.

– To trudny mecz, tak. Są naprawdę dobrzy, już od pięciu lat pracują razem. Ale my jesteśmy Polską, panowie. Możemy zacząć dziś zmieniać historię. Musimy o tym pamiętać […] – zagrzewał zawodników.

– Nie możemy być tylko odważni, tylko gotowi na rywalizację. Musimy mieć przekonanie, panowie. Nie możemy osiągać celów bez przekonania. A to zależy od was. Musimy pamiętać, by każda akcja, dosłownie każda, z piłką czy bez piłki, panowie, każda musi być nasza! – przemawiał emocjonalnie Sousa.

– Nie idziemy tylko po to, by rywalizować. Idziemy, by wygrywać! – zakończył.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kto jest bliżej, a kto dalej wyjazdu na EURO? Lista wygranych i przegranych marcowego zgrupowania reprezentacji Polski

Bojowe nastroje

Po rozgrzewce, kiedy piłkarze zeszli do szatni także nie brakowało emocji. Tym razem oprócz Paulo Sousy w rolę motywatora wcielił się Kamil Grosicki. Piłkarz West Bromwich Albion zagrzewał swoich kolegów do boju.

– Pozytywna energia panowie, jeden drugiemu pomaga – krzyczał „Grosik”.

– Jak ktoś zepsuje podanie… cały czas do przodu – wtórował mu Kamil Glik.

– Reakcja, cały czas reakcja, panowie. Po stracie. Cokolwiek, co się dzieje, od razu reagujemy – dorzucił także Jan Bednarek.

Oczywiście selekcjoner reprezentacji Polski również przemówił do zawodników. Sousa apelował o pokazanie chęci zwycięstwa.

– Pamiętajcie, by w waszych oczach był ogień. W każdym starciu, panowie. Chcemy wygrać każde starcie. Pamiętajcie, że tak ma się stać. Od początku, komunikacja. Motywujcie się nawzajem. Pewność, determinacja, wszystko. Zostawcie to na boisku, bo możecie to zrobić, panowie. Wierzcie w siebie, ale zróbcie to, dobra? Nie bądźcie miękcy, wyjdźcie tam, by wygrać każde starcie – zagrzewał Polaków Sousa.

Nie zasłużyli na porażkę

Niestety mecz nie ułożył się po myśli Polaków. W 19. minucie bramkę z rzutu karnego strzelił Harry Kane. Do przerwy był to jedyny gol na Wembley. Na drugą połowę „Biało-Czerwoni” wyszli z bardziej bojowym nastawieniem, co przełożyło się na odrobienie strat.

Błąd Stones’a wykorzystał Arkadiusz Milik, który po jego błędzie odebrał mu piłkę. Napastnik oddał ją do Jakuba Modera, który idealnie zmieścił ją w bramce Anglików. Niestety, kilka minut przed końcem spotkania wynik ustalił Harry Maguire.

Paulo Sousa mimo porażki był zadowolony ze swoich zawodników. W szatni po ostatni gwizdku stanowczo przyznał, że na porażkę nie zasłużyli.

– Przede wszystkim… słowa do was, panowie, do wszystkich. Przyjeżdżając na Wembley i wchodząc tu teraz do szatni, z tym poczuciem, wyraźnie widocznym, że nie zasłużyliśmy na to… na ten wynik, bo zrobiliśmy wszystko, by przejść kompletną przewagę – pocieszał kadrowiczów Portugalczyk.

– Jeśli będziemy konsekwentni, w tym co robimy, panowie, możemy być naprawdę topową drużyną. Ja w to wierzę panowie, od początku nie mam wątpliwości – dodał Sousa.

Cały materiał z kanału „Łączy nas Piłka” na YouTube znajdziecie poniżej:

Sławomir Peszko zaprezentował nowy numer na koszulce. „Prawie jak James Bond”

Sławomir Peszko zaprezentował swój nowy numer na koszulce Wieczystej Kraków. Były reprezentant Polski opublikował w mediach społecznościowych trykot, w którym miałby występować w rundzie wiosennej.

Żart „Peszkina”

Na koszulce Peszki widniał numer 0,7. Wspomniana liczba nawiązuje oczywiście do alkoholu, z którym często utożsamiany jest były zawodnik 1. FC Köln. Peszko pokazał jednak, że potrafi zażartować z przypiętej mu łatki.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Sławomir Peszko (@slawomirpeszko)

„Prawie jak James Bond”

Sławomir Peszko opublikował post w Prima Aprilis. Fani polskiego pomocnika nie nabrali się na ten żart. Pod zdjęciem czytamy:

– Świetny primaaprilisowy żart – napisał jeden z komentujących.

– Prawie jak James Bond – zażartował fan Sławomira Peszki.

Wieczysta miała wznowić rozgrywki kilka dni temu. Ze względu na pandemię koronawirusa przełożono start na inny termin.

Źródło: Sport.pl

Lewandowski dzień po kontuzji: „Gdybyśmy grali dwa dni później, to może na siłę” [WIDEO]

Robert Lewandowski w meczu z Andorą doznał kontuzji, która wykluczyła go zarówno z meczu z Anglią, jak i kilku meczów Bayernu. Jak napastnik zareagował na uraz? – Kadra sobie poradzi, bez problemu – stwierdził w materiale na „Łączy nas Piłka” po otrzymaniu wstępnej diagnozy.

Po zamieszaniu w polu karnym Andory jeden z rywali upadł na nogę Lewandowskiego. Chwilę później kapitan „Biało-Czerwonych” zszedł z murawy. Według diagnozy sztabu medycznego reprezentacji pewne było, że nie zagra z Anglią na Wembley.

„Ryzyko byłoby duże”

32-latek początkowo miał pauzować 5-10 dni. Na kanale „Łączy nas Piłka” na YouTube pojawił się materiał sprzed meczu z Anglią. Zawarto w nim również reakcję Lewandowskiego na swoją kontuzję, na krótko przed wyjazdem ze zgrupowania.

– To wydarzyło się dwie minuty przed moim zejściem. W polu karnym była taka sytuacja. Wybiłem piłkę i mi spadł przeciwnik na moją prawą nogę. I trochę przegięło – powiedział Lewandowski.

– Niestety, nie zagram na Wembley. W najgorszym momencie. Pierwsze dni… najgorsze, najbardziej niebezpieczne przy tego typu kontuzjach. Kolano jest trochę osłabione, jak nie ma stabilizacji, to wtedy ryzyko jest duże – dodał.

Kapitan przyznał także, że była szansa na jego występ na Wembley. Jednak zarówno zawodnik, jak i sztab reprezentacji uznali, że byłoby to za duże ryzyko.

– Kadra poradzi sobie bez problemu. Ryzyko byłoby duże. W piłce nożnej trzy, cztery dni robią różnicę. Gdybyśmy grali ze dwa dni później, to może na siłę…. A teraz w piłce nie ma czasu na nic. Co trzy dni mecze, nie ma czasu na regenerację czy ćwiczenia – stwierdził 32-latek.

– Szkoda, zagrać z Anglią zawsze fajnie. Wembley to Wembley. Zagra się na Stadionie Narodowym – skwitował.

Szybszy powrót

Po powrocie do Monachium kolejne badania wykazały, że Lewandowski do gry wróci jednak dopiero po około czterech tygodniach. Taka informacja była poważnym ciosem dla Bayernu. „Die Roten” muszą sobie poradzić bez Polaka w hitowym dwumeczu z PSG w Lidze Mistrzów oraz między innymi w meczu z RB Lipsk.

„Kicker” podał w czwartek, że przerwa 32-latka może potrwać krócej. Niemieccy dziennikarze są przekonani, że górę weźmie nieustępliwy charakter Polaka i jego profesjonalizm. Mówi się nawet o możliwym powrocie piłkarza na rewanż z paryżanami. Więcej o tym przeczytacie TUTAJ.

Nawet jeśli snajper zdąży się wykurować wcześniej, to ostateczna decyzja co do jego powrotu zależeć będzie od Bayernu. Hansi Flick zapowiedział już, że także nie będzie podejmować zbędnego ryzyka.

Macedońskie media naśmiewają się z Timo Wernera. „Przyznali” mu obywatelstwo

Timo Werner w ostatnim meczu reprezentacji Niemiec zanotował fatalne pudło. Napastnik w dużym stopniu przyczynił się do wygranej Macedonii Północnej nad wyżej notowanymi rywalami (2-1). Po meczu prasa w bałkańskim kraju nie oszczędziła 25-latka i… przyznała mu obywatelstwo.

Porażka Niemców w środowym meczu wywołała szok. Ekipa Joachima Loewa przegrała u siebie z Macedonią Północną w trzecim meczu eliminacji mistrzostw świata. Dziennikarze naszych zachodnich sąsiadów nie zostawiły na swoich reprezentantach suchej nitki.

Mocno oberwało się szczególnie Timo Wernerowi, który mógł zostać bohaterem spotkania. W 80. minucie miał stuprocentową okazję na wyprowadzenie swojego zespołu na prowadzenie, jednak fatalnie skiksował. Niedługo później Macedonii udało się zdobyć bramkę i wywieźć z Niemiec trzy punkty.

„Nagroda”

W macedońskiej prasie panowała z kolei euforia. I ciężko się dziwić. Macedończycy zajmują 2. miejsce w swojej grupie eliminacyjnej wyprzedzając między innymi mistrzów świata z 2014, Rumunię czy Islandię.

Spora w tym zasługa wspomnianego Wernera. W podsumowaniu na portalu „Vecer” dziennikarze postanowili przyznać snajperowi Chelsea specjalną „nagrodę”. Wystawiono mu dowód osobisty, przedstawiający 25-latka jako obywatela Macedonii Północnej.

Pomylono się co prawda w dacie urodzenia Wernea (6 marca 1997 zamiast 1996), ale to nie to przykuło największą uwagę. Numer dokumentu oznaczono w następujący sposób: 1:2 1:2 1:2 1:2

Kto jest bliżej, a kto dalej wyjazdu na EURO? Lista wygranych i przegranych marcowego zgrupowania reprezentacji Polski

Za nami marcowe zgrupowanie reprezentacji Polski, podczas którego podopieczni Paulo Sousy rozegrali 3 spotkania. Kto w tym okresie mógł przekonać do siebie portugalskiego szkoleniowca, a kto wręcz odwrotnie? Zebraliśmy dla listę piłkarzy, którzy mogą czuć się „wygranymi” ostatniego zgrupowania, oraz ustaliliśmy grono „przegranych”.

Zakończyło się zgrupowanie reprezentacji Polski, pierwsze pod wodzą Paulo Sousy. Biało-Czerwoni odnieśli zwycięstwo z Andorą (3:0), zanotowali remis z Węgrami (3:3) oraz doznali porażki z Anglią (1:2) na Wembley. Teraz wszyscy piłkarze wracają do swoich klubów, a selekcjoner naszej reprezentacji zaczyna analizę występów swoich podopiecznych. Przypomnijmy, że zakończone wczoraj zgrupowanie było ostatnim spotkaniem reprezentantów Polski przed obozem przygotowawczym przed EURO, który rozpocznie się pod koniec maju.

Najbliższe mecze reprezentacji Polski:

  • 1 czerwca, 20:45 – Polska – Rosja (mecz towarzyski)
  • 8 czerwca, 18:00 – Polska – Islandia (mecz towarzyski)
  • 14 czerwca, 18:00 – Polska – Słowacja (EURO 2020(1))
  • 19 czerwca, 21:00 – Hiszpania – Polska (EURO 2020(1))
  • 23 czerwca, 21:00 -Szwecja – Polska (EURO 2020(1))
  • 26, 27, 28, 29 czerwca – 1/8 finału EURO 2020(1)

Wygrani marcowego zgrupowania

Kamil Jóźwiak

Bez dwóch zdań największym wygranym marcowego zgrupowania reprezentacji Polski jest Kamil Jóźwiak. Skrzydłowy reprezentacji Polski zachwycił już w meczu z Holandią 18 listopada, kiedy selekcjonerem reprezentacji Polski był jeszcze Jerzy Brzęczek. Wówczas piłkarz Derby County zdobył jedyną bramkę dla Polski w przegranym spotkaniu 1:2.

Wychowanek Lecha potwierdził swoją dobrą dyspozycję również w zespole Paulo Sousy. Kamil szczególnie dobrze wyglądał w wyjazdowym meczu z Węgrami, gdzie w dwie minuty zdobył bramkę oraz zanotował asystę drugiego stopnia.

Swoją dobrą formę potwierdził także w meczu z Andorą, w którym w końcu zagrał pełne 90 minut. Na prawym skrzydle robił dużo pozytywnego zamieszania, które raz przyniosło nawet bramkę. W 55. minucie posłał wrzutkę w pole karne, którą wykorzystał Robert Lewandowski.

W starciu z Anglią Sousa postawił na dwóch mniej ofensywnych wahadłowych – Macieja Rybusa oraz Bartosza Bereszyńskiego. Jóźwiak ponownie wszedł z ławki, kiedy nasz zespół musiał odrabiać straty. Próbował, szarpał, dobrze pracował w defensywie. Aż szkoda, że nie wyszedł w pierwszym składzie, ale rozumiemy pomysł na ten mecz trenera Sousy.

Podczas zgrupowania Kamil Jóźwiak dał wiele drużynie nie tylko w ofensywie, ale również w defensywie, co jest zresztą wymagane na pozycji wahadłowego. Pomimo że nie rozegrał pełnych 270 minut, to znalazł się w czołówce najczęściej faulowanych piłkarzy (9) – do lidera stracił 3 faule. Razem z Bartkiem Bereszyńskim we wszystkich trzech meczach łącznie uzbierali po 4 udane odbiory piłek – najwięcej spośród wszystkich Polaków.

Kamil Glik

82-krotny reprezentant Polski u nowego trenera pierwotnie miał pójść w odstawkę, co pokazał wyjściowy skład Biało-Czerwonych na mecz z Węgrami. Linia obrony w pierwszym meczu pod wodzą Sousy była strasznie niepewna, a solidny do tej pory Jan Bednarek wydawał się bardzo niepewny w swoich poczynaniach. Zmiana przeprowadzona w 58. minucie, kiedy Glik zastąpił Helika na środku obrony, jasno pokazała, że trener Sousa przyznał się do winy. Poza bramką na 3:2 dla Węgrów obrona dowodzona przez Kamila Glika była dużo pewniejsza i nie popełniała większych błędów.

Piłkarz Benevento wprowadził na tyle dużo jakości w starciu z Węgrami, że selekcjoner naszej drużyny narodowej postawił również na niego w starciu z Andorą. Rywale nie sprawili nam zbyt wielu problemów w defensywie, więc siłą rzeczy Kamil Glik nie miał okazji niczego zawalić.

Glik ponownie wyszedł w pierwszym składzie w starciu z Anglią. Zastąpił Lewandowskiego w roli kapitana reprezentacji Polski. Wywiązał się ze swoich zadań wręcz idealnie. Zanotował masę wybić piłki, czy to głową, czy to nogą. Niestety, wiele tego typu piłek było niecelnych, lecz zadaniem stopera jest przede wszystkim bronienie dostępu do własnej bramki. Grał twardo i nieustępliwie. Popełnił głupi faul około metr przed polem karnym w drugiej połowie meczu, na nasze szczęście Anglicy nie wykorzystali okazji. W sumie aż czterokrotnie zatrzymywał rywali w nieprzepisowy sposób. Na szczęście skończyło się bez żółtej kartki.

Kacper Kozłowski

Najmłodszy debiutant w reprezentacji Polski od czasów Włodzimierza Lubańskiego. Wydawało się, że 17-letni piłkarz Pogoni Szczecin jedzie na zgrupowanie tylko po to, żeby zebrać doświadczenie z treningów. Raczej mało kto liczył na to, że Kacper otrzyma jakiekolwiek minuty od trenera Sousy.

Portugalski szkoleniowiec dał mu jednak około 20 minut w starciu z Andorą, kiedy zastąpił na boisku Piotra Zielińskiego. 17-letni pomocnik zaliczył udział przy bramce Karol Świderskiego. Kacper przeprowadził mniej więcej taką akcję, jakich wymaga się od Piotra Zielińskiego. Wziął piłkę, minął kilku rywali, podał do Piątka, a ten oddał piłkę lepiej ustawionemu Grosickiemu, który posłał dośrodkowanie na nogę Świderskiego.

Mam nadzieję, że Kacper zdaje sobie sprawę z tego, że to od niego zależy, czy będą kolejne występy – skomentował Włodzimierz Lubański.

To był dobry, a przede wszystkim obiecujący występ Kozłowskiego w meczu z Andorą, który rozpalił nadzieje kibiców na tyle, że wielu z nich liczyło na wystawienie 17-latka do gry w meczu z Anglią. Na Wembley nie zagrał, ale 20 minut z Andorą jest dobrym prognostykiem na następne lata.

Lista największych przegranych znajduje się na kolejnej stronie, odnośnik znajdziecie niżej

Luis Enrique spóźnił się na mecz. Szkoleniowiec godzinę czekał na hotelową pomoc

Środowe spotkanie z Kosowem Hiszpanie wygrali 3-1. Luis Enrique dotarł na mecz w trakcie jego trwania, ponieważ utknął w hotelowej windzie.

Ważne zwycięstwo

W środę Hiszpanie pokonali w Sewilli Kosowo 3-1. Dzięki temu zwycięstwu La Furia Roja zajmuje pierwsze miejsce w grupie eliminacyjnej, jednak ma tylko punkt przewagi nad Szwecją, która podczas tej przerwy reprezentacyjnej rozegrała jedno spotkanie mniej.

Hiszpanie rozpoczęli spotkanie z niepełnym sztabem szkoleniowym. Luis Enrique oraz jego asystenci utknęli w hotelowej windzie i przez godzinę nie mogli się z niej wydostać. Reprezentacyjny autokar został pod stadionem, więc szkoleniowcy musieli zorganizować sobie transport.

– Mieliśmy przygotowany plan B, a mój sztab miał przejąć moje obowiązki. Nie zrobiłoby wielkiej różnicy, gdybym nie dotarł na mecz – przyznał po meczu szkoleniowiec Hiszpanów.