NEWSY I WIDEO

Nasser Al-Khelaifi pogratulował Wiśle zdobycia Pucharu Polski! Prezes PSG wysłał list do Królewskiego

Jarosław Królewski pochwalił się w piątek listem od niebyle jakiej persony. Do właściciela Wisły Kraków napisał sam Nasser Al-Khelaifi, właściciel PSG. Katarczyk pogratulował „Białej Gwieździe” zdobycie Pucharu Polski. 




Nieco ponad tydzień temu byliśmy świadkami prawdziwej sensacji. W dramatycznych okolicznościach Wisła Kraków ograła Pogoń Szczecin w finale Pucharu Polski. Najpierw rzutem na taśmę „Biała Gwiazda” wyrównała stan meczu, czym doprowadziła do dogrywki. Zaraz po rozpoczęciu dodatkowych 30 minut gry udało się jej z kolei wyjść na prowadzenie i utrzymać stan do końca spotkania.

Tym samym Wiśle udało się zdobyć trofeum, które z kolei pozwoli jej zagrać w eliminacjach Ligi Europy. To o tyle ciekawa sytuacja, że krakowski klub nie jest jeszcze pewny awansu do Ekstraklasy. Na ten moment zajmuje 6. miejsce w tabeli 1. Ligi, premiowane grą w barażach. Konkurencja jest jednak duża i wciąż nie wiadomo, na jakiej pozycji skończy Wisła.

Gratulacje

Po wygranej w Pucharze Polski do Krakowa spływać zaczęły gratulacje. Zachwyceni byli dziennikarze, kibice, ale nie tylko. W piątek, Jarosław Królewski pochwalił się na Twitterze, że otrzymał również gratulacje od Nassera Al-Khelaifiego. Właściciel PSG jest również szefem Europejskiego Stowarzyszenia Klubów, w związku z czym wysłał specjalne pismo na Reymonta.




W imieniu Europejskiego Stowarzyszenia Klubów, które reprezentuje ponad 620 europejskich klubów, chciałbym pogratulować Panu i Wiśle Kraków zdobycia Pucharu Polski. Zostanie pierwszym klubem od 30 lat, który wygrał trofeum nie grając w Ekstraklasie jest wielkim osiągnięciem. To świadectwo ciężkiej pracy i pasji każdej osoby w klubie. Gratuluję ponownie i życzę Wiśle Kraków powodzenia w przygotowaniach do rozgrywek Ligi Europy w przyszłym sezonie – napisał Al-Khelaifi. 

Rafał Collins po 4 miesiącach odchodzi z Zagłębia. Wyjawił całą prawdę o funkcjonowaniu klubu

Bieżący sezon jest tragiczny dla Zagłębia Sosnowiec. Klub nie ma już żadnych szans na utrzymanie w 1. lidze, wobec czego czeka go spadek na niższy szczebel. To jednak dopiero początek wielu zmian w pionie sportowym i organizacyjnym. Swoje oświadczenie wystosował już Rafał Collins.




Zimą doszło do istotnej zmiany w Zagłębiu Sosnowiec. Kontrolę w klubie przejął wówczas Rafał Collins, mimo posiadania ledwie 0,7 proc. udziałów. Po dojściu do władzy biznesmen zatrudnił na miejsce trenera Aleksandra Chackiewicza, co skończyło się katastrofą i skandalem. Drużyna spadła z 1. ligi, zaś kilka miesięcy temu doszło do pobicia Białorusina.

Szybko poszło…

Obecnie Zagłębie czeka spora przebudowa. Spadek do II ligi oznacza cięcie kosztów i zmiany w kwestiach sportowych oraz organizacyjnych. Te nie ominą także kadry kierowniczej, gdyż z klubu odejdzie… Rafał Collins. Obecny szef klubu wystosował długie oświadczenie, w którym wyjaśnił swoją decyzję oraz zdradził kilka zakulisowych informacji o funkcjonowaniu zespołu.

Poniżej kilka najciekawszych fragmentów oświadczenia Collinsa:

– Na początku rundy wiosennej, po podpisaniu umowy z Urzędem Miasta Sosnowiec, poprosiłem o przejęcie odpowiedzialności za zespół trenera związanego z Zagłębiem Lubin, który przyjechał ze swoim sztabem do Sosnowca. Kandydatem na nowego dyrektora sportowego był były prezes Zagłębia Lubin. W wyniku rozbieżności co do warunków umowy nie doszło do porozumienia, po czym wszystkie strony rozstały się w poczuciu wzajemnego szacunku – zaczął Collins. 




– Kolejnym kandydatem, który był bardzo blisko przejęcia zespołu, był Marek Saganowski. Ze względu na brak pewnego rodzaju elastyczności nie doszło do porozumienia. Tu nie chodziło o elastyczność moją, czy trenera Saganowskiego. Trzecim wyborem był trener Chackiewicz. 30 minut po podpisaniu umowy przez trenera Chackiewicza, do mediów została przekazana informacja o tym, że Rafał Collins ma plan na sprowadzenie Ukraińców z Pro Star. Był to pierwszy „wyciek”, a tak naprawdę pierwszy z wielu elementów układanki mający na celu podważenie wiarygodności projektu – czytamy dalej.

– Podczas konferencji prasowej przedstawiłem się kibicom oraz zarysowałem projekt, który miałem nadzieję zrealizować. Dzień później w klubie pojawił się komornik, zajmując kwotę 500 tysięcy złotych z całkowitego długu, który wynosił ok. 2 mln złotych. Zajęcie dotyczyło pożyczki, której warunki w mojej opinii były niekorzystne dla klubu. Po krótkim okresie konto zostało odblokowane, ale na tym etapie każda doinwestowana złotówka podlegała już zajęciu, co całkowicie związało nam ręce. Przez to okienko transferowe dla nas de facto się zakończyło i byliśmy zmuszeni polegać na wolnych zawodnikach, których wybierali nowy dyrektor sportowy oraz trener Chackiewicz – dodał. 

– Nie zamierzam firmować swoją twarzą oraz nazwiskiem wielu rzeczy, które zastałem na orbicie Zagłębia Sosnowiec. Być może są osoby, które przyjdą i „wtopią się” w pewne okoliczności, być może nie wszyscy mają podobny kręgosłup moralny i pewnego rodzaju działania są dla nich akceptowalne – dla mnie nie. Od czasu mojego przyjścia do klubu działy się rzeczy bardzo dziwne, jedni chcieli się podkleić, składali dziwne propozycje, inni podkładali nogi, kłamali i manipulowali i podrzucali do dziennikarzy tematy mające na celu zdyskredytowane mojego działania wokół klubu – podkreślał działacz. 




Collins zamierza niebawem odsprzedać swoje udziały w Zagłębiu. Wykupić ma je od niego Stowarzyszenie Kibiców. Formalnie nastąpić to ma 25 maja.

Leo Messi zmienił zdanie ws. sprzedaży pierwszego kontraktu z Barceloną. Serwetka wystawiona na aukcję

Leo Messi zmienił zdanie w kwestii sprzedaży legendarnej serwetki, na której podpisał kontrakt z FC Barceloną. Skrawek papieru trafił na aukcję, gdzie finalna oferta może wynieść nawet 500 tysięcy dolarów.

 

Kontrakt na nietypowym papierze

Leo Messi zakończył swoją długą przygodę z FC Barceloną, przenosząc się oficjalnie do Paris Saint-Germain po 21 latach gry dla jednego klubu. Historia jego związku z „Dumą Katalonii” miała niezwykły początek – od podpisania umowy na serwetce.

W 2000 roku, gdy Messi miał zaledwie 13 lat, FC Barcelona była tak zdeterminowana, by go pozyskać, że pierwszą umowę podpisano na serwetce w restauracji. Później stało się to symbolem początku wielkiej kariery argentyńskiego piłkarza.

Przez lata serwetka była w posiadaniu ówczesnego agenta Messiego, Horacio Gaggioliego. Przechowywał ją w sejfie z zamkiem szyfrowym w andorskim banku. Choć Messi wielokrotnie odrzucał oferty jej kupna, ostatnio postanowił zmienić zdanie.

 

Serwetka trafiła na licytację w renomowanym londyńskim domu aukcyjnym Bonhams. Według agencji Reuters, pierwsze oferty sięgały 300 tysięcy dolarów, a szacuje się, że finalna cena może osiągnąć nawet 500 tysięcy.

Licytacja rozpoczęła się w ostatnią środę i potrwa do przyszłego piątku.

Źródło: Reuters

Specjalna oferta dla fanów Bayeru Leverkusen. Klub oferuje darmowy… tatuaż

Bayer Leverkusen oferuje swoim fanom darmowe klubowe tatuaże na pamiątkę historycznego sezonu. Klub triumfował w Bundeslidze i ustanowił rekordową serię meczów bez porażki. Przed nimi szansa na potrójną koronę.

 

Rekordowy sezon Bayeru Leverkusen

Zespół prowadzony przez Xabiego Alonso, pozostający niepokonany we wszystkich rozgrywkach tego sezonu, awansował do finału Ligi Europy po remisie 2:2 z AS Roma. Niemiecka drużyna pokonała rzymian w dwumeczu 4:2.

Leverkusen przedłużył swoją imponującą passę do 49 meczów bez porażki we wszystkich rozgrywkach, bijąc długoletni europejski rekord Benfiki z lat 1963–1965. Po zdobyciu pierwszego w historii klubu tytułu mistrza Bundesligi, Bayer awansował również do finału Pucharu Niemiec, gdzie zmierzy się z Kaiserslautern.

 


W związku ze świetną dyspozycją klubu w bieżącej kampanii, poinformowano o specjalnej ofercie dla kibiców, którzy będą chcieli upamiętnić sukcesy. Bayer Leverkusen oferuje swoim kibicom możliwość wyboru jednego z tatuaży z motywem klubu. Sesja będzie bezpłatna, a promocja trwa do końca sezonu.

– Zarezerwuj wizytę już teraz, aby uwiecznić ten wyjątkowy czas na swojej skórze – napisał klub w oświadczeniu.

Źródło: Bayer

Tajemnicze wpisy Zbigniewa Stonogi. Oberwało się Jagiellonii Białystok

Zbigniew Stonoga zamieścił na swoim profilu tajemnicze wpisy. Są one związane bezpośrednio z Jagiellonią Białystok.

W piątek na profilu Zbigniewa Stonogi pojawił się tajemniczy wpis. Niespodziewanie był on poświęcony Jagiellonii Białystok. Pan Zbigniew wystosował publiczne pytanie w stronę władz klubu, dlaczego po raz drugi akredytacji na mecz Jagi nie otrzymał Antoni Stonoga. Zasugerował on, że wpływ na taką decyzję mogły mieć odmienne upodobania polityczne.

– Zwracam się z uprzejmą prośbą do Zarządu Klubu Jagiellonia Białystok o udzielenie odpowiedzi na pytanie dlaczego drugi raz odmówiliście Państwo akredytacji dla Antoniego Stonogi. Czy kwestie upodobań politycznych większości Podlasian miały na to wpływ? – zapytał Zbigniew Stonoga.

 




Na profilu „Gazeta Stonoga” chwilę później ukazała się odpowiedź władz Jagiellonii Białystok. Klub odpowiedział, że wpływ na odmowę udzielenia akredytacji dla Antoniego Stonogi ma duże zainteresowanie meczami Jagi w ostatnim czasie. Zbigniew Stonoga ustosunkował się do tej odpowiedzi pisząc, iż chętnie odkupi wideo z meczu pokazujące trybunę prasową.

https://twitter.com/GazetaStonoga/status/1788891375154409533




Niedługo później pojawił się kolejny wpis na profilu „Gazeta Stonoga”. Z wpisu dowiadujemy się o chęci odkupienia informacji o ewentualnych nieprawidłowościach w funkcjonowaniu Jagiellonii Białystok.

https://twitter.com/GazetaStonoga/status/1788913812814344591

Niesamowita innowacja w trakcie transmisji finału Pucharu Danii. Widok niczym z FM’a [WIDEO]

Widzowie oglądający finał Pucharu Danii byli świadkami niespotykanego widoku. Na widzów czekały innowacyjne rozwiązania technologiczne, mające na celu polepszenie komfortu oglądania wydarzenia. Widok był wielce przybliżony do tego, co można zaobserwować w grach piłkarskich typu Football Manager.




Podobnie jak w Polsce, tak i w Danii, znamy już zwycięzcę krajowego pucharu. W Danii górą był Silkeborg, który pokonał w finale Aarhus. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0 dla Silkeborg. Było to dopiero drugie krajowe trofeum w historii tego klubu.




Duńscy nadawcy finałowego starcia przygotowali nie lada gratkę dla kibiców oglądających mecz przed telewizorem. Podczas transmisji widzowie mogli ujrzeć motywy kojarzące się z grami piłkarskimi. Między innymi nazwisko nad piłkarzem posiadającym piłkę, czy też mini mapę obrazującą ustawienie wszystkich graczy na boisku.

Były kadrowicz ocenił szansę Polski na Euro 2024. „To jest nasz sufit”

Reprezentacja Polski w czerwcu zagra na Euro 2024. Awans przyszedł jednak „Biało-Czerwonym” w mękach. Udało się go wywalczyć dopiero po barażach. Nie napawa to optymizmem przed zbliżającym się turniejem. Marcin Żewłakow nie ukrywa, że nie ma większych oczekiwań. 




Od mundialu w Katarze reprezentacja Polski nie zaliczyła dobrego okresu. Zatrudnienie Fernando Santosa okazało się tragicznym pomysłem. Dopiero za kadencji Michała Probierza drużyna zdaje się odzyskała radość z gry i powoli wraca do optymalnej dyspozycji.

Na Euro bez oczekiwań?

Teoretycznym dowodem zmiany na lepsze jest wywalczony niedawno awans na Euro 2024. „Biało-Czerwonym” nie przyszło to jednak łatwo. Po fatalnym meczach grupowych w barażach udało się nam pokonać Estonię i Walię. Na samym turnieju będzie natomiast dużo ciężej.

W grupie Polacy zmierzą się z Holandią, Austrią oraz Francją. Pesymistycznie na nadchodzące spotkania patrzy Marcin Żewłakow. Były kadrowicz nie ukrywa, że nie wierzy w drużynę Probierza. Otwarcie powiedział o tym w „Kanale Sportowym”.




– Czekają nas trzy finały. Niestety za dużo optymizmu nie mam. Zszedłem z oczekiwań – powiedział Żewłakow. 

– Mam wrażenie, że nasza reprezentacja jest w stanie zakwalifikować się na turniej, ale to nasz sufit. Czy jesteśmy w stanie coś z tego wyrwać? Obawiam się, że nie – podsumował. 

Na Twitterze znaleziono stare nagranie Marciniaka z herbem Realu Madryt. Kontrowersje wokół Polaka [WIDEO]

Po meczu Realu Madryt z Bayernem Monachium w półfinale Ligi Mistrzów zgęstniała atmosfera wokół Szymona Marciniaka. Polak został wzięty na celownik po kontrowersyjnej decyzji, którą podjął w końcówce spotkania. Wprost mówi się, że arbiter „pomógł” Realowi awansować do finału. Internet obiegło teraz nagranie, które miałoby sugerować, że jest on kibicem „Królewskich”. 




W finale tegorocznej edycji Ligi Mistrzów zobaczymy starcie Borussii Dortmund z Realem Madryt. Awans pierwszej z ekip był niemałym zaskoczeniem. „Królewscy” jednak również nie dotarli do niego bez niespodzianek.

Kibic?

Najwięcej wydarzyło się oczywiście w dopiero co zakończonej rywalizacji z Bayernem Monachium. Decydujący mecz obu drużyn na Santiago Bernabeu sędziował Szymon Marciniak. Arbiter podjął w końcówce kontrowersyjną decyzję, za co w mediach do tej pory jest ostro krytykowany. Kibice wyciągają teraz przeciwko Polakowi różne materiały.




Jednym z nich, sugerującym, że Marciniakowi zależało na awansie Realu do finału, ma być nagranie sprzed roku. Widać na nim arbitra wraz ze swoimi asystentami, a w tle pojawia się kosmetyczka Realu Madryt. Zdaniem części internautów to oczywisty dowód na to, że Marciniak kibicuje „Królewskim” i mógł celowo podjąć decyzję na ich korzyść.

Wielki talent z USA z profesjonalnym kontraktem. „Manchester City zapewnił sobie prawo do transferu 14-latka”

Cavan Sullivan podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt z Philadelphią Union. 14-letni talent amerykańskiej piłki przyciągnął uwagę skautów Manchesteru City.

 

Młody piłkarz z profesjonalnym kontraktem i zainteresowaniem Obywateli

Według Fabrizio Romano, angielski klub zapewnił sobie prawo do jego transferu, gdy tylko osiągnie pełnoletność. Obecnie Sullivan występuje w barwach Philadelphii Union, która dąży do stworzenia mu jak najlepszych warunków rozwoju. Klub podpisał z nim umowę do końca grudnia 2028 roku.

„Nie mamy wątpliwości, jaki wpływ będzie miał na klub”

Informację o podpisaniu kontraktu po raz pierwszy podał Tom Bogert z „The Athletic”. Niedługo później potwierdziła ją sama Philadelphia Union za pośrednictwem mediów społecznościowych.

 

– Jego zaawansowane piłkarskie IQ w połączeniu z umiejętnością czytania zagrań, podawania piłki i zdobywania punktów pokazuje, jak wysoki będzie jego sufit. Jesteśmy niesamowicie zadowoleni, że doszliśmy do porozumienia w sprawie dołączenia Cavana w ramach jego pierwszego profesjonalnego kontraktu i nie mamy wątpliwości, jaki wpływ będzie miał na klub – powiedział dyrektor sportowy Philadelphii, Ernst Tanner.

Może pobić rekord

Jeśli Sullivan zadebiutuje w Major League Soccer przed 29 lipca, stanie się najmłodszym zawodnikiem w historii tych rozgrywek. Obecny rekord należy do Juliana Halla z New York Red Bull, który zadebiutował w wieku 15 lat, 11 miesięcy i 28 dni.

Sullivan, grający na pozycji ofensywnego pomocnika, jest związany z klubem od 10. roku życia. Ma na swoim koncie występy zarówno w akademii, jak i w zespole rezerw.

Źródło: The Athletic, Philadelphia Union, transfery.info

Adam Nawałka miał wiele ofert pracy. Żadnej nie wykorzystał. Trener miał ważne powody

Adam Nawałka od rozstaniem z Lechem Poznań w 2019 roku nie objął żadnej innej drużyny. Jak podaje portal meczyki.pl szkoleniowiec nie mógł jednak narzekać na brak zainteresowania. Spływać miały do niego oferty z egzotycznych kierunków. 

66-latek zaliczył świetną kadencję w reprezentacji Polski, z którą wyjechał na Euro 2016 i mistrzostwa świata 2018. Ta pierwsza impreza była szczególnie udana dla „Biało-Czerwonych”, który zaliczyli historyczny awans z grupy i dotarli do ćwierćfinału.




Nawałka postanowił odejść z kadry w 2018 roku po bardzo słabym mundialu w Rosji. Długo bezrobotny jednak nie został, bo już po kilku miesiącach objął Lecha Poznań. Z „Kolejorzem” nie zawojował jednak Ekstraklasy. Ta przygoda potrwała bardzo krótko, bo Nawałka poprowadził poznaniaków tylko w 11 meczach.

Egzotyczne oferty

Od tamtej pory Nawałka nie zdecydował się na objęcie jakiekolwiek drużyny. Okazuje się jednak, że na zainteresowanie nie mógł narzekać. W ciągu pięciu lat od zwolnienia z Lecha, 66-latek miał otrzymać sporo ofert z egzotycznych kierunków. Portal meczyki.pl podaje, że do Polaka odzywały się kadry Cypry i Armenii, które chciały zatrudnić go jako selekcjonera.

Ponadto nie brakowało również ofert klubowych. Zainteresowanie miały wykazywać ekipy z Chin, Indii czy Arabii Saudyjskiej. Nawałka nie skorzystał natomiast z żadnej z tych opcji i wątpliwe, aby w najbliższym czasie miał jeszcze wrócić do pracy. Tym bardziej, że trenerowi ma ponoć nie dopisywać zdrowie.




-W tej chwili wydaje się jednak, że Nawałka raczej nie wróci już na ławkę. Jest jeden powód, dla którego to mało prawdopodobne. W ostatnim czasie 66-latka hamuje zdrowie. Odzywają się stare kontuzje, co nie pozwalałoby mu w pełni zaangażować się w projekt – czytamy na portalu meczyki.pl.

Maciej Rybus ponownie rozwścieczył Polaków. Piłkarz wziął udział w rosyjskim święcie [WIDEO]

W internecie zawrzało po pojawieniu się zdjęć z obchodów rosyjskiego Dnia Zwycięstwa. Na materiałach widać, że w uroczystości wziął udział Maciej Rybus. Polak ponownie znalazł się pod ostrzałem mediów, a w szczególności kibiców. 




Rybus od 2017 roku gra w Rosji. Wtedy został piłkarzem Lokomotivu Moskwa, do którego trafił z Olympique Lyon. Później grał również dla Spartaka Moskwa, a obecnie jest zawodnikiem Rubina Kazań.




34-latek bardzo naraził się polskim kibicom po wybuchu wojny na Ukrainie. W związku z rosyjską agresją, piłkarze, którzy występowali w klubach z tego kraju, mogli zmienić barwy poza oknem transferowym. Z tego zapisu skorzystało kilku Polaków, ale nie Rybus. Wraz z rodziną postanowił zostać w Rosji, czym rozpalił prawdziwą burzę.

Dzień Zwycięstwa

Rybus nie poprawia swojej sytuacji z biegiem czasu. Niedawno udzielił wywiadu, po którym internet ponownie zapłonął. W czwartek stało się podobnie, jednak nie za sprawą żadnej wypowiedzi. Poszło o udział Polaka w rosyjskim Dniu Zwycięstwa. Rubin Kazań udostępnił materiały z uroczystości w mediach społecznościowych. Na części z nich widać Rybusa.

Na krążących po internecie zdjęciach widać, że do kurtki piłkarza została przypięta wstążka św. Jerzego. Ma ona na celu upamiętnienie żołnierzy, który podczas II Wojny Światowej walczyli za Rosję. Na jednym ze zdjęć widać również, jak Rybus składa kwiaty pod pomnikiem, który powstał z tej samej intencji.

Lechia nie dostanie licencji na grę w Ekstraklasie? Niepokojące informacje dot. lidera 1. Ligi

Lechia Gdańsk nie miała większych problemów w tym sezonie 1. Ligi i pewnie zmierza po bezpośredni awans do Ekstraklasy. Okazuje się jednak, że gdańszczanie mogą mieć problem z powrotem do elity. Wszystko przez kłopoty związane z licencją. 




W ubiegłym sezonie Lechii nie udało się utrzymać w Ekstraklasie, z której finalnie spadła. Obecnie drużyna prowadzona przez Szymona Grabowskiego pewnie zmierza po bezpośredni awans, okupując fotel lidera. Patrząc więc na same poczynania Lechii na boisku można śmiało stwierdzić, że szybko wróci do krajowej elity.

Nie będzie kolorowo

Mimo niemal pewnego awansu do Ekstraklasy okazuje się, że Lechia ma problemy z otrzymaniem licencji. Portal meczyki.pl dowiedział się, że Komisja ds. Licencji Klubowych Polskiego Związku Piłki Nożnej może nie przyznać jej klubowi za niespełnienie przynajmniej jednego z kryteriów Podręcznika Licencyjnego.

– W niedługim czasie można spodziewać się oficjalnego komunikatu PZPN w tej sprawie, który ostatecznie wszystko wyjaśni. Gdański klub będzie mógł odwołać się do Komisji Odwoławczej ds. Licencji Klubowych Polskiego Związku Piłki Nożnej – czytamy na meczyki.pl.




Warto wspomnieć, że Lechia będzie mieć pięć dni na odwołanie od doręczenia decyzji. W podobnej sytuacji rok temu znalazł się Piast Gliwice. Wówczas odwołanie się przyniosło skutek i śląski klub otrzymał licencję na grę w Ekstraklasie.

Były sędzia broni decyzji Marciniaka. „Jestem natomiast zaskoczony, że podniósł chorągiewkę tak szybko”

W meczu Realu Madryt z Bayernem Monachium doszło do sporej kontrowersji w samej końcówce. Asystent liniowy Szymona Marciniaka podniósł chorągiewkę przy bramkowej akcji Bawarczyków. O sprawie wiele mówiło się w mediach. Głos w tym temacie zabrał również były sędzia, Rafał Rostkowski.

 

To mogło zaważyć

W końcówce meczu Realu Madryt z Bayernem Monachium doszło do sporego zamieszania. Bramkowa akcja Bawarczyków została przerwana przez podniesioną chorągiewkę Tomasza Listkiewicza.

Według dostępnych analiz i danych spalony faktycznie był. W tej sytuacji arbiter działał jednak tylko ludzkim okiem. Wielu ekspertów uważa, że liniowy powinien poczekać z decyzją o podniesieniu chorągiewki.

Takie zdanie przedstawił między innymi były sędzia, Rafał Rostkowski. Były międzynarodowy arbiter w rozmowie z Kanałem Sportowym opowiedział o tej sytuacji ze swojej perspektywy.

 

– Generalnie uważam, że decyzja o nieuznaniu gola dla Bayernu jest prawidłowa, natomiast jestem zaskoczony, że Tomek Listkiewicz był tego aż tak pewien, że podniósł chorągiewkę tak szybko – powiedział w Kanale Sportowym Rafał Rostkowski.

https://twitter.com/RefereesRobbing/status/1788316236150890921

Źródło: Kanał Sportowy

Otoczenie Bayernu wściekłe na Szymona Marciniaka. „To by się nigdy nie wydarzyło po stronie Realu Madryt”

Tuż po zakończeniu meczu piłkarze Bayernu Monachium wypowiedzieli się na temat kontrowersyjnej sytuacji z końcówki spotkania. Na Szymona Marciniaka spadły liczne słowa krytyki.

Znamy już zestaw finalistów tegorocznej Ligi Mistrzów! O trofeum powalczą Borussia Dortmund i Real Madryt. W półfinale BVB pokonało PSG, z kolei Real rozprawił się z Bayernem Monachium.

Kontrowersja

Wczorajszego wieczoru byliśmy świadkami niezwykle emocjonującego starcia między Realem Madryt a Bayernem Monachium. Niestety, nie obyło się ono bez kontrowersji. W samej końcówce meczu Bayern zdobył bramkę na 2:2, jednak dosłownie chwilę wcześniej Szymon Marciniak odgwizdał spalonego. Wydaje się, że decyzja polskiego sędziego była słuszna. Mimo to na Polaka spadła ogromna fala krytyki.




Krytyka

Otoczenie Bayernu zarzuca Szymonowi Marciniakowi przede wszystkim to, że przerwał on akcję. Nawet jeśli był spalony to – ich zdaniem – sędzia powinien był pozwolić dokończyć akcję, a dopiero potem ewentualnie anulować bramkę. Zebraliśmy część komentarzy osób z otoczenia niemieckiego klubu krytykujących polskiego arbitra.

Matthijs de Ligt

„Nie chcę mówić, że Real ma zawsze przy sobie sędziów, ale dziś zrobili oni różnicę.”

„Myślę, że wszyscy znamy przepisy. Jeśli spalony nie jest oczywisty, musisz puścić grę! Taka jest zasada! To jest lekka hańba. Bramka Joselu była zdobyta niemal ze spalonego i kontynuowano grę, dlaczego nie zrobiono tak w naszej sytuacji?”




Max Eberl

„Sędzia gwizdnął. Oznacza to, że asystent VAR nie może już interweniować. Sędzia powiedział, że to był jego błąd. Gówno nam to teraz daje.”

Thomas Tuchel

„”Wydaje mi się to oczywiste. To nie tylko moja opinia. To co się stało, to bez wątpienia jest przeciwne do zasad nowoczesnego futbolu.”

„To jest półfinał, tu nie ma czasu na przeprosiny. To nie czas na dwa duże naruszenia przepisów, a następnie przepraszanie.”

„To jakaś katastrofa. Absolutna katastrofa i oczywiste naruszenie zasad futbolu. Zasada jest taka, że akcja musi być kontynuowana. Pierwszy błąd popełnił sędzia liniowy, a drugi arbiter główny.”

„To by się nigdy nie wydarzyło po stronie Realu Madryt.”

Reprezentacja Polski dostanie premie za wyniki na Euro 2024? Minister sportu potwierdza!

Sławomir Nitras, czyli obecny minister sportu, w odpowiedzi dla „TVP Sport” przyznał, że nie są przewidziane żadne dodatkowe premie dla piłkarzy na Euro 2024. Jedyne bonusy, jakie mogą otrzymać zawodnicy należą do PZPNu. Podczas nadchodzącego turnieju zespół nie powinien być więc podzielony.

Po mundialu w Katarze w 2022 roku głównym tematem wokół kadry była afera premiowa, która całkowicie przyćmiła historyczne wyjście z grupy „Biało-Czerwonych”. W całym tym zamieszaniu chodziło o premię, jaką mieli otrzymać kadrowicze za awans do 1/8 mistrzostw świata. Obiecać je miał sam Mateusz Morawiecki, ówczesny premier.




Afera miała już kilka swoich wersji i wielu piłkarzy zabierało w niej głos. Komentował ją także Czesław Michniewicz czy Jakub Kwiatkowski, którzy pracowali wtedy z kadrą. Teraz jednak i tak nie dowiemy się już jaka była prawda.

Nie będzie powtórki

Zdaje się, że w najbliższym czasie nie zobaczymy już podobnej sytuacji. „TVP Sport” wystosowało zapytanie do obecnego ministra sportu, Sławomira Nitrasa, czy przewidziane są jakiekolwiek premier od rządu dla piłkarzy za dobry wynik na Euro 2024. Polityk zdecydowanie zaprzeczył, podkreślając, że premie dla kadry pozostają w dziedzinie działań PZPNu. Wbił przy okazji szpilkę w Mateusza Morawieckiego.

Premia jest domeną PZPN. My się w to nie mieszamy. Uważam, że wszystko, co złe w ostatnich latach, co działo się wokół reprezentacji, zaczęło się od tych nieszczęsnych premii Morawieckiego – cytuje Nitrasa portal tvpsport.pl.

Premier zrobił wielką krzywdę całemu zespołowi. Namieszał wszystkim w głowach. Pieniądze są kwestią delikatną i nikt z nas nie jest obojętny na pieniądze. Morawiecki namieszał drużynie w głowach, bo ona powinna zająć się piłką. Nikt inny nie popełni już tego błędu pychy. My trzymamy się przepisów prawa – dodał.




Jest związek, ma swoje pieniądze i niech wszystko się tam odbywa. Nie jest rolą ministra sportu ani premiera ustalać albo rozdawać premie. My pochylamy się nad sportowcami, którzy potrzebują pomocy i wsparcia. Proponujemy rozwiązania systemowe i nie biegamy z czekami, nie przypisujemy się do sukcesu piłkarzy. Jeżeli taki będzie, to uznamy to za ich sukces, a reprezentacji zawsze kibicujemy – podsumował minister sportu. 


TROLLNEWSY I MEMY