NEWSY I WIDEO

Gareth Bale poirytowany pytaniem dziennikarza. Machnął ręką i poszedł [WIDEO]

Gareth Bale uciekł sprzed kamery dziennikarza. Po przegranej z Danią w 1/8 mistrzostw Europy (0-4) kapitana Walii mocno poirytowało pytanie, jakie otrzymał od reportera. O co poszło?

Walia mocno przyczyniła się do zwycięstwa Duńczyków na Johan Cruijff Arenie. W Amsterdamie oprócz pokazu świetnej gry ekipy Hjulmanda widzieliśmy także multum błędów Bale’a i spółki. To musiało zaowocować ostrą lekcją i sromotną porażką.

Koniec rozmowy

Po spotkaniu przed kamerami BBC pojawił się kapitan Walijczyków, a więc Gareth Bale. Pomeczowy wywiad przebiegał raczej standardowo. Dziennikarz zapytał 31-latka o przebieg spotkania, o to, co zawiniło i co przyczyniło się bezpośrednio do wygranej Danii.

– Mecz ułożył się nie tak, jak chcieliśmy. Zaczęliśmy dobrze, ale po stracie gola nasza gra się posypała – ocenił Bale.

Do końca wywiadu gwiazdor jednak nie dotrwał. Dziennikarz postanowił zapytać skrzydłowego o to, czy mecz z Danią był jego ostatnim w karierze. To mocno poirytowało 31-latka, który po prostu odszedł sprzed kamery.

 

Czesi z opóźnionym wylotem. Plany pokrzyżowała dmuchana zjeżdżalnia

Już w niedzielę wieczorem Czechy zmierzą się z Holandią, a stawką jest ćwierćfinał Mistrzostw Europy. Nasi sąsiedzi mieli lecieć do Budapesztu w sobotę rano, lecz plany pokrzyżowała dmuchana zjeżdżalnia ewakuacyjna.

Dawid wygra z Goliatem?

Czesi zaliczyli poprawny występ w grupie D. Nasi południowi sąsiedzi ograli Szkotów, zremisowali z Chorwacją i przegrali z Anglią. Jak widać, 4 punkty dały im możliwość dalszej gry na Euro 2020. Już w niedzielę w Budapeszcie Czechy zmierzą się z Holandią, a stawką spotkania jest awans do kolejnej rundy Mistrzostw Starego Kontynentu. Choć to Niderlandy pełnią rolę faworyta w tym spotkaniu, to ich przeciwnicy zrobią wszystko, aby napsuć im krwi.

Opóźniony lot

Czescy zawodnicy mieli lecieć do Budapesztu w sobotę rano. Niestety, plany pokrzyżowała im dmuchana zjeżdżalnia ewakuacyjna, która nagle rozłożyła się z samolotu. Obsługa nie była w stanie szybko usunąć szkodę, więc lot przesunięto na wieczór.

Pomocnik naszych sąsiadów, Alex Kral, napisał w swoich social mediach, że już kilkukrotnie musiał zmieniać plany swojej podróży, ale nigdy z tak absurdalnego powodu.

Młody kibic napisał list do Roberta Lewandowskiego: „Cieszę się, że walczyłeś do końca”

Młody fan Roberta Lewandowskiego napisał list do swojego ulubieńca. Niestety chłopiec nie zna adresu kapitana reprezentacji Polski, dlatego poprosił mamę, aby udostępniła wiadomość na swoim Facebooku. Dzięki temu list trafił do 32-latka.

Nic się nie stało

W środę reprezentacja Polski przegrała ze Szwecją 2:3 i pożegnała się z Mistrzostwami Europy. W internecie można było znaleźć wiele negatywnych wpisów dotyczących gry naszej reprezentacji oraz jej selekcjonera, który, według części ekspertów, powinien zostać zwolniony.

Po pierwszym meczu oberwało się również kapitanowi biało-czerwonych. Według wielu internautów Lewandowski nie nadaje się do ciągnięcia kadry i „grając dla Niemca trafiałby do siatki”. 32-latek zamknął usta krytykom strzelając bramkę w spotkaniu z Hiszpanią oraz zdobywając dublet przeciwko Szwecji.

Nie zawiodłeś mnie

W internecie pojawiło się zdjęcie listu, który pewien 9-latek napisał do Roberta Lewandowskiego. Chłopiec przekazuje w nim, że napastnik Bawarczyków jest jego ulubionym piłkarzem i nie zawiódł go na turnieju, w którym reprezentacja Polski wypadła poniżej oczekiwań. 9-latek poprosił mamę o udostępnienie listu na Facebooku, ponieważ nie zna adresu Lewandowskiego.

Jestem twoim wielkim fanem. Trzymałem za ciebie kciuki na Euro 2020. Nie zawiodłeś mnie, cieszę się, że walczyłeś do końca. Nie przejmuj się ludźmi, którzy źle mówią o Tobie i o reszcie drużyny, prawdziwy kibic nigdy w Ciebie nie zwątpi i w naszą reprezentację. Nie mogę do Ciebie wysłać tego listu, bo nie znam adresu, ale poproszę mamę, aby ten list umieściła na FB, może do Ciebie dotrze. Szkoda, że nie mogę grać w piłkę w drużynie, bo mi lekarz zabroni z powodu chorego serduszka i czasem się męczęnapisał Kuba w liście do Lewandowskiego.

List szybko dotarł do kapitana reprezentacji Polski, który odpowiedział Kubie w poście na swoim Facebooku.

Z ligi tureckiej do Poznania. 13-krotny reprezentant Polski wraca do Ekstraklasy!

Według doniesień Tomasza Włodarczyka z portalu meczyki.pl Artur Sobiech wzmocni Lecha Poznań. 13-krotny reprezentant Polski przejdzie do Kolejorza na zasadzie wolnego transferu.

Kontrakt Artura Sobiecha z tureckim Fatih Karagumruk wygasa wraz z końcem bieżącego sezonu. W barwach wspomnianego klubu wystąpił 52 razy, notując przy tym 16 trafień i 4 asysty.

Powrót do Ekstraklasy

Tomasz Włodarczyk z portalu meczyki.pl poinformował, że 31-latek chce powrócić do ojczyzny. Według wspomnianego źródła Artur Sobiech miał także ofertę z Maccabi Tel Awiw oraz prowadził rozmowy z Rakowem Częstochowa. Ostatecznie wybrał klub z ulicy Bułgarskiej w Poznaniu.

Zagraniczna przeszłość

Środkowy napastnik w przeszłości reprezentował barwy Ruchu Chorzów, Polonii Warszawa, Hannoveru 96, SV Darmstadt 98 oraz Lechii Gdańsk. Dla Fatih Karagumruk grał przez ostatnie 1,5 roku. Do Kolejorza dołączy jako wolny agent. Portal transfermarkt.de wycenia Artura Sobiecha na 1,3 mln euro.

Źródło: Meczyki.pl (Tomasz Włodarczyk)

Czy Romelu Lukaku jest niedoceniany? Belg porównał się do Roberta Lewandowskiego

Odkąd Romelu Lukaku odszedł z Manchesteru United, wciąż notuje progres. Napastnik reprezentacji Belgii porównał się do klasowych snajperów. Według piłkarza Interu należy on do tej samej grupy co m.in. Robert Lewandowski.

Czy Lukaku jest niedoceniany?

Romelu Lukaku zagościł na konferencji prasowej poprzedzającej spotkanie Belgii z Portugalią. Napastnik „Red Devils” czuje się niedoceniony. 28-letni piłkarz Interu uważa, że jego umiejętności są spłycane do chwilowej nadwyżki formy. Snajper porównał się do największych „dziewiątek” w obecnym futbolu.

– Ludzie zawsze mówili, że Kane, Lewandowski czy Benzema to światowa czołówka. W moim przypadku twierdzili, że to tylko dobra forma. W ciągu ostatnich dwóch sezonów udowodniłem, że to nie tylko chwilowa dyspozycja. Należę do tej grupy napastników – powiedział Romelu Lukaku.

– Myślę, że wskoczyłem na wyższy poziom. Ciągle staram się zwiększać swoje umiejętności. To kwestia pracy, znalezienia drobiazgów, które możesz poprawić. Zawsze szukam czegoś ekstra, co mógłbym podszkolić – dodał.

Pojedynek gigantów z ligi włoskiej

Spotkanie reprezentacji Belgii z Portugalią odbędzie się w niedzielę o godzinie 21:00. Zwycięzca tego starcia zakwalifikuje się do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Oprócz dwóch świetnych drużyn wielu ludzi skupi swoją uwagę na pojedynku snajperów. Naprzeciw siebie staną Romelu Lukaku i Cristiano Ronaldo, którzy niedawno rywalizowali ze sobą w rozgrywkach Serie A.

Źródło: MARCA, Meczyki.pl

Ivica Vrdoljak wypunktował słabości Polaków. „Po doświadczonych zawodnikach spodziewałem się więcej”

Były piłkarz Legii Warszawa, Ivica Vrdoljak udzielił wywiadu Przeglądowi Sportowemu. Chorwacki agent wyliczył wady reprezentacji Polski podczas turnieju EURO 2020.

Podstawowi gracze zawiedli

Biało-czerwoni zakończyli swój udział w tegorocznych mistrzostwach Europy na etapie fazy grupowej. Na temat postawy podopiecznych Paulo Sousy wypowiedział się były piłkarz Legii Warszawa, Ivica Vrdoljak. 37-latek zdradził swoje odczucia co do słabych punktów reprezentacji Polski. Według Chorwata najbardziej zawiodły filary kadry.

– Poniżej oczekiwań wypadł Krychowiak. W ostatnich miesiącach nie przekonuje mnie Glik – jest za wolny, spóźniony, w polu karnym łapie rywali, jest niepewny. Szczęsny też nie pomógł. Po doświadczonych zawodnikach spodziewałem się więcej – powiedział Vrdoljak na łamach Przeglądu Sportowego.

– Wiele rzeczy u was szwankowało. Oprócz ostatnich 30 minut meczu ze Szwedami, które były wspaniałe, nie pokazaliście nic, co pozwalałoby mi powiedzieć, że zasłużyliście na awans. Nie byliście lepsi od Słowaków, a od Szwecji tylko przez pół godziny – uzupełnił.

Liczyli na starcie ze Szwecją

Gdyby Polacy pokonali Szwedów w ostatniej kolejce fazy grupowej, to później zmierzyliby się z Chorwatami. Vrdoljak miał jednak nadzieje, że spotkanie zakończy się remisem. Wówczas Chorwacja trafiłaby na Szwecję.

– W Chorwacji szanujemy Polskę i wasz ostatni mecz grupowy oglądałem u siebie. Po golu Lewego na 2:2 byliśmy szczęśliwi, bo przy takim wyniku w 1/8 finału gralibyśmy ze Szwedami. Są zorganizowani, ale największe szanse mielibyśmy z nimi – stwierdził 37-latek.

Co gdyby grali z Polską?

– Mamy swoje kłopoty w obronie, a gdyby Lewandowski miał swój dzień, moglibyśmy przegrać. Dlatego liczyliśmy, że będzie 2:2. Niestety, naszym rywalem będzie Hiszpania – zakończył były piłkarz Legii Warszawa.

Źródło: Przegląd Sportowy

Franciszek Smuda staje w obronie Paulo Sousy. „Być może potrzebuje więcej czasu”

Franciszek Smuda udzielił wywiadu portalowi sport.tvp.pl. Były selekcjoner reprezentacji Polski skomentował postawę Biało-Czerwonych oraz pracę wykonaną przez Paulo Sousę.

Reprezentacja Polski zakończyła swoją przygodę z EURO 2020. Na tegorocznych mistrzostwach Polacy zagrali trzy mecze, w których zdobyli zaledwie 1 punkt. Niestety było to za mało na awans do 1/8 finału turnieju.

Smuda o Sousie

Po turnieju dużo zaczęło się mówić o pracy wykonanej przez Paulo Sousę. Wśród „ekspertów” pojawia się dość dużo krytyków portugalskiego szkoleniowca, jednakże zdecydowana większość kibiców jest za pozostaniem obecnego selekcjonera. Za Portugalczykiem staje również Franciszek Smuda, który mówi o braku wystarczającej ilości czasu. Obecny trener Wieczystej wytyka również błędy Sousy.

– Jeżeli nie masz tylu dobrych obrońców, to nie graj trójką w środku i wahadłami. Ustaw zespół w zestawieniu, do którego masz odpowiednich zawodników. Nie rozumiem, dlaczego Paulo Sousa tego nie zauważył. Być może potrzebuje więcej czasu – skomentował Smuda.

– Nie jestem za szybkimi zmianami trenerów. Powinien zostać, aby mógł dokończyć swój pomysł oraz to, co dotychczas pokazał. Nie ma sensu co kilka miesięcy wymieniać selekcjonera. Na pewno to nam nie pomoże – dodał.

źródło: tvp sport

Premier League wspiera amatorskie kluby. Władze ligi zakupiły dla nich defibrylatory

W trakcie meczu Dania-Finlandia Christian Eriksen stracił przytomność i przez moment nie oddychał. Ta sytuacja wstrząsnęła całym światem, nie tylko piłkarskim. Z tego powodu Premier League zdecydowało się zakupić 2 tysiące defibrylatorów dla klubów z niższych lig.

Śmierć kliniczna na boisku

12 czerwca podczas meczu Finlandia-Dania wydarzyło się coś, co sprawiło, że cały świat na chwilę stanął w miejscu. Christian Eriksen bez żadnego powodu upadł na murawę, stracił przytomność, a po chwili przestał oddychać. Dzięki szybkiej akcji ratowników udało się uratować 29-latka, który jeszcze na boisku odzyskał świadomość. Jak się później okazało, Eriksen miał zawał serca.

– Zostaliśmy wezwani na boisko, kiedy Eriksen się przewrócił. Podbiegliśmy do niego, oddychał i czuliśmy puls, ale szybko wszystko się zmieniło. Sytuacja się pogorszyła. Musieliśmy ratować jego życie. Potem Christian do mnie mówił, jeszcze zanim został przewieziony do szpitala – zdradził lekarz Duńczyków.

Pierwsza pomoc

Przez dramatyczne sceny na Euro wiele środowisk zdało sobie sprawę, jak słaba jest wiedza ludzi na temat ratowania życia. W dniu, kiedy Eriksen miał zawał serca, Rafał Gikiewicz w Hejt Parku zadeklarował się, że zakupi defibrylator. Golkiper słowa dotrzymał i w piątek przekazał go jednej z warszawskich szkół.

Defibrylator nie jest tanim sprzętem (kosztuje kilka tysięcy), więc często nie ma go na meczach niższych klas rozgrywkowych. Władze Premier League postanowiły zakupił 2000 takich urządzeń i przekazać amatorskim klubom. Każda drużyna zobowiązana będzie wysłać jedną osobę na specjalne szkolenie z obsługi tego sprzętu.

– Traumatyczny incydent, którego wszyscy byliśmy świadkami, gdy Eriksen upadł, wyraźnie podkreśla potrzebę powszechniejszego dostępu do defibrylatorów w społeczności piłkarskiej – powiedział Richard Masters, dyrektor generalny Premier League.

Co z projektem „trofeum na stulecie”? Brak podstaw do nadziei wśród kibiców Lecha

Lech Poznań rozpoczął przygotowania do kolejnego sezonu, jednak fani znów mają obawy. Na miesiąc przed wznowieniem rozgrywek Kolejorz wciąż pozostaje bez lewego obrońcy. Czy kibice Lecha Poznań mają podstawy do nadziei? Dlaczego Kolejorz może mieć problemy ze ściągnięciem „kozaków”? I kropla pozytywu w morzu negatywnych emocji.

Lech Poznań ciągle zawodził swoich kibiców w ostatnich sezonach. Tak naprawdę jedynym pozytywem z niedawnych lat jest awans do fazy grupowej Ligi Europy, który i tak brutalnie obrzydzono. Fani Kolejorza już nawet nie cieszą się z wielkich (jak na polskie warunki) kwot otrzymywanych za swoich wychowanków, bo wiedzą, że te pieniądze zostaną spalone w kominku. Skuteczność transferowa Lecha Poznań wynosi bowiem około 30%.

Czy kibice mają rację?

Zdenerwowanie fanatyków Lecha Poznań jest jak najbardziej uzasadnione. Klub zajął w poprzednim sezonie tragiczne, jedenaste miejsce w PKO Ekstraklasie. To najgorszy wynik od 18 lat. Już nie można go nawet nazwać mistrzem Poznania – Warta zajęła 5. Lokatę.

Winić można za to wielu. Od trenera Żurawia, przez zarząd klubu po piłkarzy. Kibice Lecha mają już dość. Dali o tym dobitnie znać w ostatnim meczu sezonu 2017/2018. Od tamtego czasu w Warcie upłynęło już sporo wody, a perspektywa postrzegania Kolejorza się nie zmienia.

Co z transferami?

Klub zapowiada, że w tym oknie transferowym wyda najwięcej pieniędzy na transfery z całej ligi. Część uważa, że takie stwierdzenie to tylko mydlenie oczu. Druga strona cierpliwie czeka. Fani są zaniepokojeni, bowiem do Lecha przyszli na razie tylko dwaj zawodnicy. Mowa o Radosławie Murawskim, którego zakontraktowano już zimą oraz Joelu Pereirze, prawym obrońcy z ligi portugalskiej.

Prawda jest taka, że Kolejorz zna swoje miejsce w szeregu. Klub musi poczekać, aż łańcuch transferowy zacznie działać, by wreszcie dopiąć swego. Drużyny z topu kupią swoje cele, średniaki uzupełnią kadrę i dopiero wtedy słabi zaczną wyjmować drobne z kieszeni, żeby wyjąć kogoś dla siebie.

Z lechowego otoczenia da się usłyszeć, że Kolejorz zamierza ściągnąć do siebie graczy o odpowiedniej jakości, nie z łapanki. Na takich musi poczekać. Jak ktoś ma być „kozakiem”, to oznacza, że ma też oferty z lepszych lig. Na ten moment Lech Poznań nie ma argumentów do przekonania takich piłkarzy do siebie. Dlaczego?

  • 11. drużyna trzydziestej ligi w Europie
  • Ostatnie poważne trofeum zdobyte w 2015 roku
  • Kibice nieprzychylni zarządowi – zapowiada się żenująca frekwencja
  • Brak europejskich pucharów

Kropla pozytywu w morzu negatywnych emocji wokół klubu

Lech Poznań wreszcie ma trenera. Po latach bujania się od wizji do wizji postawiono na sprawdzonego człowieka – jednego  z najbardziej utytułowanych szkoleniowców w Polsce. W klubie wiedzą, że tuż za rogiem czai się stulecie. Z tego powodu zrezygnowano z eksperymentów w postaci „My tego trenera przygotowywaliśmy do tej roli latami” – jak było z Żurawiem i Djurdjeviciem.

Maciej Skorża ma w swoim trenerskim CV 3 mistrzostwa Polski i 3 puchary kraju. Kto, jak nie on miałby pomóc Kolejorzowi w osiągnięciu sukcesu na stulecie? Samo zatrudnienie odpowiedniego trenera jednak nie załatwi wszystkiego. Słowa Macieja Skorży po letniej przerwie nie napawają kibiców optymizmem. Na konferencji prasowej przed przygotowaniami do sezonu udało się wyczytać bezradność trenera Kolejorza. Klub wciąż nie ma lewego obrońcy na miarę oczekiwań, a podobno drużynę powinno budować się od defensywy.

Trudno się dziwić

Atmosfera wokół klubu jest okropna. Kibice są zdenerwowani. Pod każdym wpisem Lecha w mediach społecznościowych wylewają swoje żale. Z żadnej strony nie zapowiada się na poprawę. Kolejne obietnice klubu są dla większości powtarzanymi rok w rok dyrdymałami. Jeśli Lech Poznań naprawdę chce walczyć o trofea na stulecie, to musi mieć u boku swoich kibiców. Jak naprawić relację z fanami i tchnąć w ich nadzieje? Na szczęście to nie należy do moich obowiązków.

Skandaliczne zachowanie Płachety przy bramce Szwedów na 3-2. „Bezczelność” [WIDEO]

Nie kończą się dyskusje na temat występu reprezentacji Polski na Euro 2020. Mimo fatalnego początku i porażki ze Słowacją „Biało-Czerwoni” udowodnili, że praca Paulo Sousy przynosi efekty i liczyli się do samego końca w walce o awans. Niestety, ostatecznie nie udało się wyjść z grupy, o czym zadecydowała porażka w meczu ze Szwecją. 

Polacy Euro 2020 rozpoczęli od porażki ze Słowacją (1-2), aby następnie zremisować z Hiszpanią (1-1) i przywrócić nadzieje na awans. Kibice ponownie w nich uwierzyli, zaś do zwycięstwa nad Szwedami zabrakło naprawdę niewiele. Po raz kolejny jednak nie ustrzegliśmy się indywidualnych błędów w defensywie, co zadecydowało o klęsce.

Truchcik

„Biało-Czerwonym” nie można odmówić jednego – woli walki. W meczu ze Słowacją nie było widać ambicji, akcje były wtórne i powolne. Inna sprawa, kiedy spojrzymy na spotkanie z Hiszpanią. Tam od samego początku widać było chęć zwycięstwa.

Podobnie, jeśli chodzi o mecz ze Szwecją. Mimo szybko straconego jednego, a później drugiego gola Polakom udało się odwrócić losy spotkania. Oczywiście, ogromna w tym zasługa Lewandowskiego, jednak reszta drużyny także pokazywała ambicję i harowała na boisku.

Takiego zaangażowania zabrakło mimo wszystko w ostatniej akcji Szwedów. Tam mocno zawinił Przemysław Płacheta, co nie każdy wyłapał podczas oglądania transmisji. Na powtórkach doskonale jednak widać jego fatalne zachowanie, kiedy na bramkę Wojciecha Szczęsnego nacierali rywale. Piłkarz Norwich po prostu truchtał sobie w stronę własnego pola karnego i przyglądał się poczynaniom Szwedów.

Warto odnotować, że Płacheta pojawił się dopiero w Petersburgu dopiero w 78. minucie. Trudno zatem uwierzyć, aby tak szybko opadł z sił i nie miał już na tyle pary, aby biec na sprincie za Claessonem, który dzięki jego bezczynności wyszedł na czystą pozycję.

500 PLN NA GRY KARCIANE W NOBLEBET!

Bonusy od depozytu to wizytówka Noblebet, dlatego bonus 50% do 500 PLN na gry karciane będzie kontynuacją tej tradycji. Skorzystaj z ekstra kasy i poznaj nowość w Noblebet.

Sprawdź się w klasycznej “wojnie”. Stawiaj zakłady przez 24/7 i ciesz się świetną zabawą.

Przy wpłacie 1000 PLN otrzymasz bonus w wysokości 500 PLN. Bonus zostanie dodany do depozytu tworząc środki bonusowe, które podlegają warunkom obrotu. Promocja jest ważna do niedzieli (do godziny 23:59).

Szczegóły i regulamin promocji znajdziecie TUTAJ.

Zarejestruj się w Noblebet i odbierz bonus od trzech pierwszych depozytów do 2000 zł. Po rejestracji przez pierwszy miesiąc grasz bez podatku! Kliknij TUTAJ.

Dziennikarze winni odejścia Zinedine’a Zidane’a? „Jeśli pytasz na jednej konferencji 8 razy o to samo…”

Florentino Perez udzielił wywiadu dla radia „Onda Cero”. 74-latek opowiedział o rozstaniu z Zinedinem Zidanem oraz zdradził jego plany na przyszłość. Według prezydenta Realu Madryt „Zizou” osiągnie swój cel, jakim jest prowadzenie reprezentacji Francji.

Trzyma za niego kciuki

– Ja go znam od 2001 roku i on ma wszelkie zalety, jakie istnieją. Bardzo go kocham. Życzę mu wszystkiego najlepszego, bo ciągle jest młody i ma przed sobą poważne życie zawodowo-sportowe. Ma wielkie nadzieje na zostanie selekcjonerem Francji i na pewno to się mu uda – przyznał prezydent Realu Madryt.

Wraz z końcem bieżącego sezonu Zinedine Zidane opuścił Real Madryt. Dla wielu decyzja francuskiego szkoleniowca była zaskoczeniem. Legendarny piłkarz i trener Królewskich po odejściu opublikował list, w którym w gorzki sposób pożegnał się z klubem. Według dziennikarzy Zidane wciąż nie wybaczył Perezowi tego, że rozważał jego zwolnienie.

Wszystkiemu winni dziennikarze?

Prezydent Realu Madryt odniósł się do listu „Zizou”. 74-latek uważa, że ta publikacja to wymysł hiszpańskich dziennikarzy. Ponadto, Perez obwinia ich za odejście francuskiego szkoleniowca, ponieważ męczyli go pytaniami na konferencjach prasowych.

– List? Przysięgam na wnuki, że go nie czytałem. Powiedziano mi, że tego listu nie napisał Zidane. Ktoś to napisał, ale nie on – oznajmił Perez.

– Trzeba przyznać, że trener, który ma 4 konferencje prasowe w tygodniu, kończy zmęczony. On nie rozumiał nawet, jak można zadawać niektóre z tych pytań, ale to część tej pracy. On się zmęczył – dodał.

– Jeśli pytasz na jednej konferencji 8 razy o to samo, to po roku jesteś wyczerpany. Do tego on jest bardziej introwertykiem – zaznaczył.

Źródło: Onda Cero, realmadryt.pl/meczyki.pl

Tragiczne wyznanie Alvaro Moraty. „Kibice” grożą śmiercią jemu i jego rodzinie

Alvaro Morata ujawnił, że otrzymuje groźby od kibiców. Przez swoją kiepską dyspozycję na Euro 2020 wysyłano pogróżki zarówno jemu, jak i jego rodzinie. „Po meczu z Polską nie spałem 9 godzin” – wyznał w rozmowie z „Cope”.

Do tej pory Morata strzelił tylko jedną bramkę na Euro 2020. W meczu z Polską w Sewilli. Oprócz tego trafienia na turnieju spisuje się słabo. W meczu ze Słowacją wysoko wygranym przez Hiszpanię (5-0) przy bezbramkowym remisie napastnik nie wykorzystał rzutu karnego.

Za kłującą w oczy nieskuteczność Morata obrywa mocno od dziennikarzy ze swojego kraju. Jednak nie tylko oni uderzają w 28-latka. Także kibice są dla niego bardzo ostrzy. Ostatnio zaczęło to natomiast zmierzać w bardzo złym kierunku.

Horror

Piłkarz Juventusu wyjawił na antenie hiszpańskiej rozgłośni radiowej „Cope”,  że zaczął otrzymywać pogróżki. Mało tego, autorami gróźb są kibice „La Roja”. O wszystkim usłyszały już także dzieci zawodnika.

– Po meczu z Polską nie spałem przez 9 godzin. Otrzymywałem groźby śmierci i obelgi wobec mojej rodziny. Martwi mnie, że moja żona musi przez to przechodzić i że moim dzieciom powiedziano o tym wszystkim – wyznał w programie „El Partidazo”.

– Ale nic mi nie jest, może kilka lat temu bym się tym przejmował. Od kilku tygodni izoluje się od tego wszystkiego – dodał jednak po chwili, uspokajając słuchaczy.

Morata odniósł się także do swojej skuteczność na Euro 2020. Przypomnijmy, że póki co Hiszpan na koncie ma tylko jedno trafienie. Dodatkowo w meczu ze Słowacją zmarnował rzut karny.

– Może nie wykonałem swojej pracy tak, jak powinienem. Rozumiem, że jestem krytykowany, ponieważ nie strzeliłem gola, ale chciałbym, aby ludzie postawili się na moim miejscu, co to znaczy otrzymywać groźby, w których jest mowa o tym, że moje dzieci umrą – podsumował napastnik.

Piękne słowa włoskich dziennikarzy o Lewandowskim. „Robert De Niro pola karnego”

Robert Lewandowski zdecydowanie najbardziej może żałować odpadnięcia Polski z Euro 2020. 32-latek w meczu ze Szwecją dwoił się i troił, jednak nie był w stanie sam pociągnąć drużyny do wyjścia z grupy. Nad losem kapitana „Biało-Czerwonych” rozpływają się dziennikarze „La Gazzetta dello Sport”. 

Mecz ze Słowacją, od którego Polacy rozpoczynali grę na Euro 2020 nie wyszedł całej drużynie. Robert Lewandowski nie był w tym przypadku wyjątkiem i również zagrał bardzo kiepsko.

Później jednak znowu wszedł na światowy poziom. W meczu z Hiszpanią strzelił gola dającego remis, zaś przeciwko Szwecji zanotował dublet, który przywrócił nadzieje w walce o awans. Finalnie w dorobku snajpera znalazły się trzy z czterech strzelonych przez Polskę goli na Euro.

„Robert De Niro”

Początkowo „La Gazzetta dello Sport” bardzo surowo oceniła grę Lewandowskiego na mistrzostwach. Miało to jednak miejsce po meczu ze Słowacją, kiedy krytyka była zdecydowanie zasłużona. Wówczas wybrano go nawet największym rozczarowaniem pierwszej kolejki turnieju.

Włosi po spotkaniu Polski ze Szwecją zabili się jednak w pierś. W pięknych słowach podsumowali oni grę „Lewego” oraz odnotowali, że w pojedynkę nie jest w stanie ponieść całej drużyny.

– Wszystkimi sposobami starał się utrzymać w wyścigu swój rozklekotany samochód, pardon drużynę. Jednak nawet dwiema bramkami i grą na całym boisku nie mógł uratować Polski. W ten sposób opuścił scenę jeden z najbardziej eleganckich i skutecznych aktorów, Robert De Niro pola karnego – napisali dziennikarze „LGdS”.

– Tylko Ronaldo do tej pory strzelił więcej od niego. Wielka szkoda, że już go nie zobaczymy. Ale bez pomocy drużyny nawet gwiazdy muszą się poddać. Nie pozostaje nic innego jak oddać mu hołd. Chapeau Robert – dodali.

Peter Schmeichel wybrał XI fazy grupowej Euro 2020. Jest jeden Polak, ale… nie Lewandowski!

Faza grupowa Euro 2020 dobiegła końca. Polska swoją przygodę na turnieju zakończyła niestety już po pierwszych trzech meczach. To jednak nie przeszkodziło Peterowi Schmeichelowi w wyróżnieniu jednego z naszych reprezentantów.

Legenda oraz ojciec Kaspera Schmeichela, bramkarza reprezentacji Danii wybrała swoją drużynę fazy grupowej Euro 2020. Co ciekawe, w zestawieniu znalazło się miejsce dla Polaka, którym natomiast nie był Robert Lewandowski. Ikona duńskiej piłki postawiła na… Mateusza Klicha.

Bez argumentacji

Choć zdecydowanie Lewandowski zaprezentował się najlepiej (nie licząc meczu ze Słowacją) z naszej drużyny, to nie jego wybrał Schmeichel. Duńczyk nie uzasadnił, czemu wybrał akurat Mateusza Klicha. Swoją „XI” wstawił na Twittera, zostawiając internautom nie lada zagwozdkę.

W zestawieniu znalazło się dwóch rodaków legendarnego golkipera, w tym jego syn oraz Simon Kjaer. Oprócz nich postawił także na trzech Włochów – Spinazzolę, Locatelliego i Immobile oraz dwóch Belgów, w postaci De Bruyne i Lukaku. Resztę dopełnili Alioski (Maceodnia Północna), Wijnaldum (Holandia), Alexander Isak (Szwecja) i… Mateusz Klich.

Obecni na Twitterze kibice pytali pod postem Schmeichela o zasadność takich wyborów. Pojawiło się sporo pytań o Pogbę czy Cristiano Ronaldo, który w końcu prowadzi w klasyfikacji strzelców rozgrywek.


TROLLNEWSY I MEMY