W niedzielnym meczu Serie A AS Roma pokonała Fiorentinę 2:0. Wynik mógł być jeszcze wyższy, gdyby nie Bartłomiej Drągowski. Polski bramkarz popisał się świetną interwencją.
https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1322958721564221446?s=20
https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1322958721564221446?s=20
Wiemy, jaka jest aktualnie sytuacja Arka Milika w swoim klubie. W letnim okienku transferowym nie udało mu się zmienić klubu, a jeszcze prędzej nie zdecydował się na przedłużenie umowy z obecnym klubem. Właśnie z tego powodu 26-letni napastnik nie znalazł się w kadrze zespołu na rozgrywki klubowe. Polak musi się przemęczyć jeszcze przez co najmniej dwa miesiące, gdyż w styczniu otworzy się okienko transferowe i będzie mógł zmienić klub.
Pierwsze tygodnie nowego sezonu były dla Polaka naprawdę ciężkie. Poza tym, że nie mógł on liczyć na grę w oficjalnych meczach, to nawet nie miał możliwości wspólnego trenowania z pierwszym zespołem Napoli. Dopiero Przed kilkoma dniami Gennaro Gattuso wyciągnął do Arka pomocną dłoń.
Wydawać by się mogło, że 26-latek doczeka do stycznia i wtedy po prostu zmieni klub. Przed kilkoma dniami dotarły jednak do nas nowe informacje, które mówią, że doszło do spotkania, w którym brał udział Milik z menedżerem, prezes Napoli, a także dyrektor sportowy. Jak podaje włoski Tuttosport, na spotkaniu miało dojść do rozmowy nt. przedłużenie umowy. Polak miał tej opcji nie wykluczać.
https://twitter.com/MondoNapoli/status/1322885231343472641
FC Barcelona zremisowała w sobotę z Deportivo Alaves. Katalończycy nie rozpoczęli najlepiej tego sezonu. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1, jednak warto sprawdzić w jaki sposób wicemistrzowie Hiszpanii stracili bramkę po fatalnym błędzie Neto.
Kilka minut później sędzia Alejandro Hernandez Hernandez nie podyktował rzutu karnego dla Barcelony po faulu na de Jongu. Piłkarze Blaugrany byli niezadowoleni z tego faktu, a Leo Messi dobitnie pokazał wyraz swojej frustracji. Argentyńczyk kopnął piłkę w stronę arbitra. Było blisko tego, by atakujący Barcelony trafił w Hernandeza. Messi otrzymał za ten incydent żółtą kartkę, jednak Juan Andujar Oliver twierdzi, że kara powinna być zdecydowanie surowsza.
Powinien zostać wyrzucony z boiska, mimo że piłka nie trafiła sędziego. Takim zachowaniem chciał zastraszyć sędziego, a to zasługuje na bezpośrednią czerwoną kartkę.
Oto wideo z całego zdarzenia:
https://twitter.com/adcevalloss/status/1322650713621733376
Niedawno trener Królewskich, Zinedine Zidane miał zakomunikować hiszpańskiemu pomocnikowi, że jego dni w Madrycie są policzone. Były gracz Malagi nie łapie minut w Realu w związku z tym coraz częściej mówi się o jego przenosinach.
Według „Sunday Mirror” Isco może dołączyć do swojego byłego trenera i kolegi z drużyny, Carlo Ancelottiego i Jamesa Rodrigueza. Obaj panowie urzędują obecnie na Goodison Park.
Madrytczycy przedstawili podobno swój plan w jaki chcą pozbyć się 28-letniego pomocnika. Królewscy chcieliby zimą wypożyczyć Hiszpana do klubu, który pokryje całą pensję zawodnika do końca sezonu, by później go wykupił.
Początkowo mówiło się o transferze Isco do Juventusu czy Arsenalu. Teraz stan rzeczy się zmienił, bowiem w Evertonie Hiszpan spotkałby swoich byłych współpracowników z Santiago Bernabeu. Odpowiedź na pytanie, czy Isco trafi na Goodison Park poznamy zapewne w ciągu kilku tygodni.
Bogusz jest uznawany za jednego z najbardziej utalentowanych zawodników młodego pokolenia. Pomocnik dotychczas rozwijał swoje umiejętności pod okiem Marcelo Bielsy w Leeds United, jednak przez brak minut uznano, że powinien zmienić otoczenie. Polak odszedł z Pawi na zasadzie rocznego wypożyczenia do beniaminka La Liga 2, UD Logrones.
19-latek zdradził w rozmowie, iż w grze o zawodnika było więcej drużyn. Wśród zainteresowanych ekip znalazły się również kluby z Ekstraklasy.
La Liga 2 stoi moim zdaniem na dobrym poziomie. Miałem też inne opcje, ale nie uważam, żeby był to dziwny kierunek. Miałem oferty z Serie B, Ligue 1, także z Championship. Zdecydowałem jednak, że Hiszpania będzie dla mnie odpowiednim miejscem. Miałem oferty z Legii Warszawa i Wisły Kraków. Była to dla mnie ostateczna opcja, gdyby nie wyszło z zagranicą. Nie chciałem wracać do Polski. Póki co czuję się na siłach, żeby tutaj zaistnieć – mówi Bogusz na łamach „angielskieespresso.pl”.
Utalentowany pomocnik odniósł się również do swojej sytuacji w Leeds. Polak twierdzi, że zaufał dyrektorowi sportowemu Pawi, który powiedział mu, że z Hiszpanii wróci silniejszy.
Nie wiem, czy to prawda, ale podobno trener Bielsa chciał, żebym został. Czekałem do ostatniego dnia okna transferowego, bo nie miałem od niego zgody na odejście. Zaufałem dyrektorowi sportowemu. Powiedział mi, że to dobry temat, że wierzy we mnie i wrócę silniejszy. On też się zna z właścicielem albo dyrektorem sportowym Logrones. Skoro zezwolił mi na odejście z klubu, a na początku nie chcieli na to się zgodzić, to znaczy, że nie puściłby mnie byle gdzie. Wierzę, że to będzie dobra decyzja – zakończył.
Mateusz Bogusz dołączył do Leeds United w styczniu 2019 roku. 19-latek jest wychowankiem Ruchu Chorzów.
O miejsce w pierwszym składzie swojego klubu nie będzie Grosickiemu jednak łatwo, gdyż w ostatnich tygodniach miał problem, by załapać się, chociażby do meczowej 18-stki. Jeśli przez najbliższe dwa miesiące jego pozycja w klubie nie ulegnie poprawie, to zapewne w styczniu 32-latek zmieni klub. O ile nie spóźni się o kilka sekund jak w przypadku niedoszłego transferu do Nottingham.
– Dokumenty podpisałem na pięć minut przed końcem okienka i nie wiem, kto ten problem zrobił. Ale nie chcę nikogo za to winić. Tak musiało być. Podkreślę: od samego początku nie było tak, że ja bardzo chciałem odejść z West Bromwich Albion. […] Ja swoje dokumenty podpisałem może nie najwcześniej, ale na tyle wcześnie, by resztę papierów zdążyć wysłać. O problemie dowiedziałem się pięć minut po zamknięciu okienka – zdradza Kamil Grosicki w rozmowie z weszło.com.
Jak wiemy, w obecnym sezonie Kamil Grosicki nie mógł liczyć na regularną grę w swoim klubie. W Premier League nie zagrał przez choćby minutę, jedynym jego występem jest 55 minut w EFL Cup. Reprezentant Polski jest jednak pełen optymizmu i wierzy, że niedługo dostanie szansę.
– Wiem, że teraz dostanę swoją szansę i jestem przekonany: wykorzystam ją. Nieraz miałem ciężkie sytuacje w klubach i udowadniałem swoją wartość. Po prostu oby ta szansa przyszła jak najszybciej. Wierzę, że jestem potrzebny zespołowi. Wszyscy będą zadowoleni, że mimo takich zawirowań zostałem w klubie – wyznaje Kamil.
Jak już wspomnieliśmy, sytuacji zarówno Kamila, jak i Arka Milika nie jest zbyt kolorowa. O ile piłkarz WBA widzi światełko w tunelu, o tyle Arek nie ma co liczyć na grę w Napoli. O sytuacji w kadrze Grosicki mówi następująco:
– Jeśli czy ja, czy on nie będziemy grać, to trener Brzęczek wręcz nie ma prawa powoływać zawodników, którzy nie grają. I nieważne, ile zrobili dla kadry. Zawodnik, który nie gra w klubie, nie może myśleć o kadrze, bo reprezentacja to nie jest hobby. Tylko wielki zaszczyt.
Jak wiemy, w minionym okienku transferowym pojawił się temat możliwego przyjścia Grosickiego na Łazienkowską. 32-latek potwierdza wcześniejsze doniesienia.
– Były rozmowy. Miałem problem, bo w Championship trener Bilić dwukrotnie nie zabrał mnie na mecz. Wtedy zadzwonił trener Vuković i powiedział, że chciałby takiego zawodnika jak ja ściągnąć. Było więc wstępne zainteresowanie, również z mojej strony. […] A czy w styczniu byłbym zainteresowany… Kiedyś byłem w Legii, przez problemy osobiste mi nie wyszło, kto wie, co w przyszłości się wydarzy. Natomiast obecnie dla mnie najważniejsza jest walka o miejsce w składzie West Bromu.
Całą rozmowę z Kamilem Grosickim przeczytacie tutaj.
https://twitter.com/yariga2020/status/1322637555561541632?s=19
Od samego początku, gdy w lipcu 2019 roku Kucharczyk odchodził z Legii, decyzja zawodnika i klubu budziła wiele znaków zapytania. Po kilku tygodniach na jaw wyszła rzekoma kłótnia na linii Kucharczyk-Vuković. Więcej na ten temat powiedział sam Aleksandar Vuković w niedawno opublikowanym wywiadzie.
Wręcz na samym początku wywiadu piłkarz Pogoni otrzymał pytanie dot. Aleksandara Vukovicia. Odpowiedź mówi wiele.
– Od razu utnę ten temat. Nie chcę rozmawiać o tym człowieku! – powiedział w rozmowie z „Interia Sport”.
– Mógłbym powiedzieć kilka słów za dużo, a jest mi to do niczego niepotrzebne – dodał Michał.
Na pytanie dot. swojej przyszłości oraz o możliwym powrocie do Legii odpowiedział bez wahania.
– Chcę do Legii wrócić jedynie po to, żeby się normalnie pożegnać. Tak jak przystało na zawodnika, który spędził tam dziewięć lat i zostawił dla tego klubu tyle zdrowia. Ale też z uwagi na to, co udało nam się wspólnie osiągnąć – mówię o drużynie, nie tylko o sobie. Chciałbym, żeby to pożegnanie było godne, a nie tak… na odwal się. Odpowiadam szczerze, tak jak czuję – wyznał 29-latek.
O najpiękniejszym dniu w karierze piłkarskiej:
– Nie jestem w stanie tego stwierdzić tego tak od razu. Musiałbym się chyba dłużej zastanowić. Ale jeśli miałbym wybrać tak na szybko, to byłaby to bramka strzelona na 1-1 z Dundalk cztery lata temu. Ona dała nam wprawdzie tylko remis, ale to był zwycięski remis, bo gwarantował nam awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów – stwierdził piłkarz Pogoni.
Islandzki związek piłki nożnej oficjalnie ogłosił przerwanie krajowych rozgrywek. Sezon ligowy nie zostanie dokończony, więc poznaliśmy już mistrza (Valur) oraz spadkowiczów (Fjölnir i Grótta) najwyższej klasy rozgrywkowej. Stawkę na przyszły sezon uzupełnią Keflavík i Leiknir.
Stjórn KSÍ samþykkti á fundi sínum í dag, föstudaginn 30. október, að hætta keppni í Íslandsmótum og bikarkeppni KSÍ 2020. Ákvörðunin tekur strax gildi. https://t.co/Gm6VlwyBe5
— Knattspyrnusambandið (@footballiceland) October 30, 2020
KSÍ oficjalnie ogłosił, iż rozgrywki ligowe i pucharowe w Islandii zostały przerwane i zakończone. Valur zostaje mistrzem Islandii. Fjölnir i Grótta spadają do Lengjudeildin. Z zaplecza ekstraklasy awansuje Keflavík oraz Leiknir. ❌
— Piotr Giedyk (@pilkarskais) October 30, 2020
Z tej decyzji nie jest zadowolony KR Reykjavik, który sądzi, że decyzja nie jest zgodna z prawem związkowym.
KR Reykjavík uważa, że decyzja o przedwczesnym zakończeniu sezonu piłkarskiego w Islandii jest niezgodna z prawem związkowym KSÍ. Stołeczny klub zażądał w swoim oświadczeniu cofnięcia decyzji o zakończeniu rozgrywek ligowych oraz pucharowych. ⚠️
— Piotr Giedyk (@pilkarskais) October 31, 2020
Ciekawą rozmowę na ten temat przeprowadził portal Sport.pl z Piotrem Giedykiem, pasjonatem islandzkiej piłki. Mówi on m.in. o tym, co dzieje się na Islandii nie tylko w świecie sportu.
– Sytuacja w Islandii miała się już dwa tygodnie temu coraz lepiej. W zeszłym tygodniu jednak nastąpił zwrot i znowu przybyło nowych infekcji. Od soboty obowiązują surowsze obostrzenia, które wymierzono również w uprawianie sportu. Całkowicie go zakazano – przekazał Piotr Giedyk.
– Większość postulowała, by kontynuować rozgrywki ligowe oraz Puchar Islandii. Napięty terminarz nie daje większych możliwości, gdyż oficjalnym terminem zakończenia sezonu piłkarskiego jest 1 grudnia. Od 2 grudnia przystępujemy do sezonu 2021. To jest oficjalny powód, natomiast również warunki atmosferyczne przyczyniłyby się prawdopodobnie do kolejnych sytuacji, gdzie odwoływane byłyby mecze.
Sezon został przerwany i zakończony w trakcie trwania rozgrywek, więc o końcowym miejscu w tabeli zadecydowała średnia punktów na mecz.
– Większość klubów chciała grać dalej. Nie chodzi nawet o pozycje ligowe, ale o chęć rywalizacji i – co jest chyba najważniejsze – straty finansowe z powodu braku meczów. O tabeli ligowej decyduje średnia punktów. To oznacza, że mistrzem został Valur – mówi Giedyk.
Islandia w kwestii koronawirusa woli dmuchać na zimne. Do tej pory zrobili łącznie ponad 370 000 testów, gdzie liczba mieszkańców wynosi 360 000, pod tym względem są w światowej czołówce. Do tej pory na Islandii z powodu wirusa zmarło 13 osób, gdzie dla porównania w Polsce co dzień umiera ponad 200.
Robert Lewandowski strzelił 10 goli w pięciu meczach Bundesligi. Polak strzela bramkę w bieżącym sezonie ligi niemieckiej średnio co 37 minut. W związku z tym zaczęto dyskutować na temat możliwości pobicia rekordu Gerda Muellera, który dotychczas jako jedyny przebił barierę strzelenia 40 bramek w sezonie ligowym.
Głos w tej sprawie zabrał Uli Hoeness, prezes Bayernu Monachium. Niemiec uważa, że Lewandowski nie ma takiego instynktu jakim dysponował Mueller.
Lewandowski to świetny napastnik, być może rzeczywiście strzeli w jednym sezonie więcej goli niż Mueller. Ale on nie zdobywa bramek klatką, kolanem czy inną częścią ciała.
Lewandowski nie ma instynktu, jakim dysponował Gerd – przyznał 68-latek na łamach Muenchner Merkur.
Muellerowi było wszystko jedno, w jaki sposób pośle piłkę do bramki. A Robert trafia najczęściej nogą, kiedy dobrze przymierzy.
Robert Lewandowski dołączył do Bayernu Monachium w 2014 roku. Od tego czasu zagrał dla Bawarczyków 298 spotkań, w których zdobył 256 bramek.
Od czasu dołączenia Hazarda do Realu, Belga wciąż męczą kontuzje. Eden przed momentem strzelił swoją pierwszą bramkę od ponad roku. Za to jaką!
https://streamable.com/n20lg6
Chcemy dać naszym fanom możliwość poczucia się jako jeden z uczestników meczów europejskich pucharów. Oprócz specjalnej kolekcji, która od ponad tygodnia jest do nabycia w e-sklepie, klub przygotował bilety-cegiełki. Całkowity dochód z ich sprzedaży trafi do Stowarzyszenia Kibiców Kolejorz, które fundusze te przeznaczy na odnowienie mogił Powstańców Wielkopolskich – informuje klub na oficjalnej stronie.
Każdy kibic sam zdecyduje ile chce zapłacić za kolekcjonerski bilet. Lech Poznań daje bowiem trzy cenowe opcje zakupu: 10, 30 lub 50 złotych. Sprzedaż wejściówek na rozegrane spotkanie z Benficą i czwartkowy mecz ze Standardem Liege wystartuje w przyszłym tygodniu. O sprzedaży biletów-cegiełek klub poinformuje w późniejszym czasie.
Spotkania Lecha Poznań w #UEL odbywają się przy zamkniętych trybunach. Chcemy jednak umożliwić kibicom zakup pamiątkowych biletów na mecze rozgrywane na stadionie przy Bułgarskiej. Całkowity dochód z ich sprzedaży pomoże odnowić mogiły Powstańców Wielkopolskich. pic.twitter.com/mmYuF72Rlx
— Lech Poznań (@LechPoznan) October 31, 2020
O problemach finansowych w Barcelonie mówi się już od wielu miesięcy. Nie ma się co dziwić, skoro do klubu sprowadza się piłkarzy za grube miliony (Dembele, Griezmann, Coutinho), a koniec końców okazują się oni niewypałami. Do tego dochodzą wielomilionowe kontrakty jak w przypadku Busquetsa, Alby, czy wcześniej Suareza, nie wspominając już o rekordowej umowie Leo Messiego. Pamiętamy również, jak Bartomeu oddał niemal za darmo Suareza, Rakiticia oraz Vidala. Ich łączna wartość rynkowa wynosi obecnie 38 milionów euro, a oddano ich za… 1.5 miliona. Przy takiej polityce transferowej po prostu nie da się nie wpaść w długi.
W ten sposób nad Barceloną wisi widmo potencjalnego bankructwa. Aby do tego nie dopuścić, klub musi dogadać się z piłkarzami w sprawie cięć pensji na łącznym poziomie około 190 milionów euro. W przeciwnym razie w styczniu Barca straci płynność finansową i nie będzie miała jak wypłacić zawodnikom pełnej pensji. Takie informacje docierają z hiszpańskich mediów.
RAC1: Jeśli Barça do czwartku nie dogada się z zawodnikami ws. cięć pensji na kwotę 190 milionów euro, klub w styczniu, gdy wypłaca się jedną z dwóch transz pensji (druga w lipcu), straci płynność finansową (będzie bankrutem). Tak wygląda stan finansów zostawionych przez Bartomeu
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) October 31, 2020
Czemu w styczniu? Bo pensje zawodnikom wypłaca się dwa razy w roku: w lipcu i w styczniu. I na styczniowe wypłaty nie ma środków. Jakim cudem? Pytajcie geniusza, który rok temu chwalił się miliardowymi przychodami. Mam nadzieje, że wkrótce go pozwiemy o działanie na szkodę klubu.
— Michał Gajdek (@michalgajdek) October 31, 2020
Pensje są wypłacane zawodnikom dwa razy w roku – w lipcu i w styczniu. Tak więc Barca stoi pod ścianą i musi zrobić wszystko, by znaleźć fundusze do stycznia. Pierwsze rozmowy rozpoczęły się już wczoraj. Prawnicy zawodników spotkali się z przedstawicielami klubu, by omówić obniżkę wynagrodzeń o 30%. Taki ruch miałby pomóc w zaoszczędzeniu wymaganej kwoty. Najważniejszym kontraktem jest rzecz jasna ten Leo Messiego. Nie da się ukryć, że kontrakt Argentyńczyka kosztuje klub najwięcej.
Wcześniej informowaliśmy o tym, że Gerard Piqué, Marc ter Stegen, Clément Lenglet i Frenkie de Jong przedłużyli kontrakt z klubem, a tym samym zgodzili się na obniżenie pensji. Więcej o tym pisaliśmy tutaj.
Saga transferowa związana z odejściem Lionela Messiego z Barcelony była hitem tego lata. Ostatecznie Argentyńczyk nie mógł wykorzystać klauzuli umożliwiającej przeniesienie się do innej drużyny za darmo. Wszystko przez to, że w umowie zapisana była data, do której Messi miał określić swoją decyzję. Atakujący nie zrobił tego ze względu na przesunięcie zakończenia rozgrywek na późniejszy termin przez wybuch pandemii koronawirusa.
El Confidencial twierdzi jednak, że Messi może opuścić Katalonię za darmo latem 2021 roku. Głównym zainteresowanym jest Manchester City, który musiałby spełniać jednak dwa czynniki. Leo Messi przyjaźni się z Sergio Aguero, któremu kończy się kontrakt na Etihad Stadium. Również Pep Guardiola nie jest pewny swojej przyszłości, bowiem jego umowa wygasa wraz z końcem bieżącego sezonu.
Gdyby wspomniane podmioty otrzymały ofertę przedłużenia kontraktu i z niej skorzystały, to automatycznie szanse na transfer Messiego do City by wzrosły.
Messi jest w stałym kontakcie ze swoim rodakiem, a kontrakt Aguero w Manchesterze również wygasa w 2021 roku. Podobno napastnik ma propozycje opuszczenia ekipy Premier League, ale wciąż jest szansa, że przedłuży umowę.
Istnieją również spekulacje na temat przyszłości Guardioli (ma ważny kontrakt do końca czerwca 2021 roku) na Etihad, chociaż wiadomo, że zarząd City jest przekonany, że Hiszpan przedłuży swój pobyt w Anglii, pomimo plotek łączących go z odejściem – piszą w El Confidencial.