Barcelona na skraju bankructwa! „Na styczniowe wypłaty nie ma środków”

Jak mawia stare polskie przysłowie „nawarzyłeś piwa, to musisz je teraz wypić”. Niestety, nie sprawdza się ono w przypadku byłego już prezydenta Barcelony – Josepa Marii Bartomeu. Hiszpan zostawił FC Barcelonę z długami, po czym podał się do dymisji.

O problemach finansowych w Barcelonie mówi się już od wielu miesięcy. Nie ma się co dziwić, skoro do klubu sprowadza się piłkarzy za grube miliony (Dembele, Griezmann, Coutinho), a koniec końców okazują się oni niewypałami. Do tego dochodzą wielomilionowe kontrakty jak w przypadku Busquetsa, Alby, czy wcześniej Suareza, nie wspominając już o rekordowej umowie Leo Messiego. Pamiętamy również, jak Bartomeu oddał niemal za darmo Suareza, Rakiticia oraz Vidala. Ich łączna wartość rynkowa wynosi obecnie 38 milionów euro, a oddano ich za… 1.5 miliona. Przy takiej polityce transferowej po prostu nie da się nie wpaść w długi.

W ten sposób nad Barceloną wisi widmo potencjalnego bankructwa. Aby do tego nie dopuścić, klub musi dogadać się z piłkarzami w sprawie cięć pensji na łącznym poziomie około 190 milionów euro. W przeciwnym razie w styczniu Barca straci płynność finansową i nie będzie miała jak wypłacić zawodnikom pełnej pensji. Takie informacje docierają z hiszpańskich mediów.

Pensje są wypłacane zawodnikom dwa razy w roku – w lipcu i w styczniu. Tak więc Barca stoi pod ścianą i musi zrobić wszystko, by znaleźć fundusze do stycznia. Pierwsze rozmowy rozpoczęły się już wczoraj. Prawnicy zawodników spotkali się z przedstawicielami klubu, by omówić obniżkę wynagrodzeń o 30%. Taki ruch miałby pomóc w zaoszczędzeniu wymaganej kwoty. Najważniejszym kontraktem jest rzecz jasna ten Leo Messiego. Nie da się ukryć, że kontrakt Argentyńczyka kosztuje klub najwięcej.

Wcześniej informowaliśmy o tym, że Gerard Piqué, Marc ter Stegen, Clément Lenglet i Frenkie de Jong przedłużyli kontrakt z klubem, a tym samym zgodzili się na obniżenie pensji. Więcej o tym pisaliśmy tutaj.

 

Michał Budzich