Pomimo ostatnich plotek transferowych Michał Helik dalej jest piłkarzem Barnsley. Ostatnio trener angielskiego klubu przekazał, że żadna oferta za polskiego piłkarza nie została do tej pory zaakceptowana.
Ostatni sezon nie poszedł po myśli Barnsley. Klub Michała Helika nie zdołał się utrzymać w Championship. Tym samym w sezonie 2022/2023 podopieczni Michaela Duffa będą występować na trzecim poziomie rozgrywkowym w Anglii. Taka sytuacja nie jest zbyt komfortowa dla Helika, który z pewnością chciałby powalczyć o powołanie do reprezentacji Polski. Grając na poziomie League One może oto być jednak ciężko.
Michał Helik z pewnością myśli o odejściu. Polakowi pozostał zaledwie rok kontraktu, więc dla Barnsley jest to ostatni moment, by zarobić na potencjalnym transferze 26-latka. W ostatnim czasie w mediach pojawiła się informacja o zainteresowaniu ze strony Lecha Poznań. Władze mistrza Polski miały złożyć ofertę w graniach 1,5 miliona euro. W ostatnich dniach temat transferu jednak nagle ucichł.
Głos w sprawie sytuacji Michała Helika zabrał trener Barnsley. Michael Duff przekazał, że przed kilkoma tygodniami władze klubu odrzuciły ofertę za Michała Helika. Trener podkreślił, że do tej pory żadna oferta nie została zaakceptowana. W związku z tym Duff dalej widzi w Heliku piłkarza Barnsley. Szkoleniowiec dodał, że Helik walczy obecnie z urazem.
– Helik będzie niedostępny przez trzy lub cztery tygodnie [z powodu kontuzji – przyp. red.]. Kilka tygodni temu była oferta, która została odrzucona – przekazał Michael Duff.
– Dopóki nie otrzymamy oferty, którą klub zaakceptuje, Helik jest naszym zawodnikiem. Nie pukał do moich drzwi i nie mówił desperacko, że chce odejść – dodał trener Barnsley.
Za nami prezentacja Roberta Lewandowskiego w barwach FC Barcelony. Po wydarzeniu, które odbyło się na Camp Nou, nowy nabytek Blaugrany skomentował towarzyszące mu uczucia. Polak zdradził także kulisy piątkowej prezentacji.
W lipcu zakończyła się wielotygodniowa saga transferowa z udziałem Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski chciał odejść z Bayernu Monachium już kilka miesięcy temu i koniec końców dopiął swego. FC Barcelona i Bayern Monachium doszły do porozumienia w sprawie transferu i Polak zamienił Bawarię na Katalonię. Barca zapłaciła za polskiego napastnika 45 milionów euro. Lewandowski podpisał kontrakt z Blaugraną na 4 lata.
W piątek miała miejsce oficjalna prezentacja Roberta Lewandowskiego. Wydarzenie odbyło się na Camp Nou. Na powitaniu Roberta Lewandowskiego zjawiły się dziesiątki tysięcy kibiców. Mówi się, że frekwencja miała wynieść – w zależności od źródła – od 57 300 do ok. 59 000 kibiców. Tylko Zlatan Ibrahimović zgromadził na swojej prezentacji więcej kibiców.
Ceremonię powitalną Roberta Lewandowskiego śledzono nie tylko w Katalonii, ale także w Polsce. Niemal wszystkie krajowe media skupiały swoją uwagę na Robercie Lewandowskim. Po oficjalnej prezentacji nowy piłkarz FC Barcelony udzielił wywiadu na antenie „Łączy Nas Piłka”. 33-latek opisał towarzyszące mu uczucia.
– Czułem trochę takiej nerwowości. Okoliczności nie były codzienne. Emocje były naprawdę bardzo duże. Powiem szczerze, że był moment ciarek na plecach i rękach, a nawet element wzruszenia. Można powiedzieć, że jestem dumny z tego, co się właśnie wydarzyło – skomentował Robert Lewandowski.
W Hiszpanii z prezentacji nowego piłkarza robi się ogromne wydarzenie. Jednym z elementów widowiska jest zaprezentowanie przez zawodnika kilku sztuczek piłkarskich. Zdarza się, że piłkarza zjada trema, przez co nie jest on w stanie wykonać najprostszych tricków. Na całe szczęście podczas prezentacji Roberta Lewandowskiego wszystko poszło zgodnie z planem. Polak przyznał jednak, że w pewnym momencie pojawił się u niego delikatny stres. Było to spowodowane piłką, jaką miał on wykonać sztuczki na murawie.
– Jak zobaczyłem, jaka to jest piłka, kiedy odbiłem parę razy i zobaczyłem, że nie jest ona z tych normalnych piłek, to lekki stresik się pojawił. Parę sztuczek zrobiłem, więc wydaje mi się, że prezentacja poszła fajnie – zdradził nowy nabytek FC Barcelony.
Ostatnie tygodnie w życiu Roberta Lewandowskiego z pewnością nie należały do najspokojniejszych. Jeszcze w lipcu trenował z Bayernem Monachium. Następnie dopięto jego transfer do FC Barcelony, po czym natychmiast wyruszył do Stanów Zjednoczonych, gdzie przebywał zespół FC Barcelony. Po kilku meczach rozegranych w USA Polak wrócił do Europy. Zanim doszło do prezentacji na Camp Nou Polak zdążył jeszcze pojechać do Monachium, gdzie pożegnał się z piłkarzami, pracownikami oraz władzami Bayernu. Teraz Lewandowski będzie mógł się skupić w końcu na graniu w piłkę, o czym zresztą sam powiedział.
– Wszystko, co miało zostać załatwione, to jest już chyba za nami. Teraz można przejść do codzienności. Mamy jeszcze parę, paręnaście dni do pierwszego meczu, więc jest to wystarczająca czasu, by wracając po treningu do domu mieć spokój. […] Przede mną jest tylko i aż sezon, który jest bardzo długi i na tym najbardziej będę chciał się skupić – przekazał Robert Lewandowski.
Po ośmiu latach spędzonych w Bayernu Robert Lewandowski zmienił klub. Wcześniej spędził 4 lata w innym niemieckim klubie – Borussii Dortmund. Nie da się ukryć, że gra, a także życie w Barcelonie będą dla niego powiewem świeżości. Lewy przyznał, że zdążył już odczuć „magię”, jaka jest wokół FC Barcelony.
– Powiem szczerze, że jest ta magia faktycznie. Już będąc na tym tournee w USA, nie będąc jeszcze w Barcelonie. Zacząłem odkrywać kolejne części świata. Tu, już będąc na miejscu w Barcelonie, czuć, jak kibice żyją tym klubem. Żyją wszystkim co się dzieje wokół. Jest to czysta miłość do piłki nożnej, fascynacja do tego sportu – opisał Lewandowski.
Władze Lecha Poznań wysłuchały próśb sympatyków Kolejorza. Osoby posiadające karnet będą mogły obejrzeć rewanżowy mecz z Vikingurem Reykjavik za darmo.
Początek sezonu 2022/2023 nie idzie po myśli Lecha Poznań. Zespół mistrza Polski odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów już w I rundzie kwalifikacji. Europejskie wojaże Kolejorz kontynuuje już w kwalifikacjach do Ligi Konferencji Europy. Tam również Lech nie radzi sobie najlepiej. Zespół Johna van den Broma zaliczył także falstart w Ekstraklasie.
W III rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy Lech Poznań trafił na mistrza Islandii – Vikingur Reykjavik. Przed rozpoczęciem rywalizacji faworytem tego dwumeczu bez cienia wątpliwości był Lech Poznań. Niestety, Kolejorz skompromitował się w pierwszym meczu z Islandczykami. W czwartek mistrz Polski doznał porażki na wyjeździe 0:1.
Przed rozpoczęciem dwumeczu z Vikingurem od Lecha oczekiwano nie tylko awansu, ale także zwycięstw w obu meczach, by nie tracić punktów w krajowym rankingu UEFA. Tego zadania nie uda już się jednak wykonać, gdyż Lech przegrał pierwsze spotkanie. Mimo to poznaniacy wciąż pozostają faworytem do awansu do IV rundy eliminacji. Przed nami rewanż, który odbędzie się w najbliższym tygodniu w Poznaniu.
Po ostatniej porażce na Islandii nerwy puściły także najbardziej zagorzałym sympatykom Kolejorza. W piątek na facebookowym profilu „Kibice Lecha Poznań” pojawił się wpis odnoszący się nie tylko do ostatniej porażki Kolejorza, ale także do działań zarządu klubu. Ugrupowanie kibiców Lecha zaapelowało do władz klub, by posiadaczom karnetów przyznano darmowe wejściówki na rewanż z Vikingurem. Wpis kibiców Kolejorza znajdziecie poniżej.
O dziwo na reakcję władz klubu nie musieliśmy długo czekać. W piątkowe popołudnie Lech Poznań odpowiedział na powyższy wpis swoich kibiców. Władze Kolejorza przystały na propozycję, by posiadacze karnetów weszli na mecz z Islandczykami za darmo.
UEFA nałożyła karę na Fenerbahce. Turecki klub został ukarany za zachowanie swoich kibiców w meczu przeciwko Dynamo Kijów.
W drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów turecki zespół Fenerbahce mierzył się z ukraińskim Dynamem Kijów. W pierwszym meczu rozgrywanym w Polsce (gospodarzem było Dynamo) padł remis 0:0. Kwestia awansu rozstrzygnęła się więc w rewanżu. W Turcji po 90 minutach był remis 1:1, pojawiła się zatem potrzeba rozegrania dogrywki. W niej lepsi byli goście, którzy awansowali dalej dzięki bramce Oleksandra Karavaeva.
Do przykrego incydentu doszło podczas rewanżowego starcia pomiędzy obiema drużynami. Po tym, jak Dynamo Kijów strzeliło bramkę, kibice Fenerbahce mieli skandować nazwisko Władimira Putina. Po chwili oczekiwania decyzję w tej sprawie podjęła UEFA.
W piątek UEFA ogłosiła swoją decyzję w sprawie powyższego incydentu. UEFA nałożyła na Fenerbahcę sankcję w wysokości 50 tysięcy euro. Ponadto turecki klub został ukarany częściowym zamknięciem stadionu. Kara dotyczy ograniczenia co najmniej 5 tysięcy miejsc na stadionie podczas najbliższego domowego meczu w europejskich pucharach. Częściowe zamknięcie stadionu zostało ustalone w zawieszeniu na dwa lata.
Za nami prezentacja Roberta Lewandowskiego jako nowego piłkarza FC Barcelony. Na wydarzeniu zorganizowanym na Camp Nou pojawiły się dziesiątki tysięcy kibiców. Pod tym względem w całej historii Blaugrany lepszy od Lewandowskiego był tylko jeden piłkarz.
W lipcu FC Barcelona poinformowała o sfinalizowaniu transferu Roberta Lewandowskiego. Kiedy transakcja została dopięta, wówczas pierwszy zespół Barcy przebywał w USA. Tuż po ogłoszeniu transferu Lewandowski udał się do USA, gdzie dołączył do reszty drużyny. Niedługo później zorganizowano tam kameralną prezentacją Lewandowskiego. Główne wydarzenie odbyło się jednak po powrocie Barcy z amerykańskiego tournee.
W piątek odbyła się główna prezentacja Roberta Lewandowskiego jako piłkarza FC Barcelony. Na wydarzeniu powitalnym nowego napastnika Blaugrany pojawiły się dziesiątki tysięcy kibiców. Mówi się, że na piątkowej prezentacji Roberta Lewandowskiego, która odbyła się na Camp Nou, zjawiło się około 59 tysięcy kibiców. Tym samym byłby to drugi najlepszy wynik w historii prezentacji nowych piłkarzy FC Barcelony. Od Polaka miał być tylko lepszy Zlatan Ibrahimović. Na powitaniu Szweda zjawiło się ok. 60 tysięcy kibiców.
Największe frekwencje podczas prezentacji nowych piłkarzy Barcy:
Zlatan Ibrahimović – 60 000 kibiców
Robert Lewandowski – 59 000
Neymar – 57 000
David Villa, Francesc Fabregas – 35 000
Thierry Henry – 30 000
Ronaldinho – 25 000
59 tysięcy kibiców było obecnych na Spotify Camp Nou podczas prezentacji Roberta Lewandowskiego. [@FCBtv] pic.twitter.com/TJ1d09dMeR
Robert Lewandowski zdradził, że rozmawiał z Memphisem Depayem na temat dziewiątki na plecach. Holender nie miał żadnego problemu, aby odstąpić Polakowi ten numer.
Memphis oddał dziewiątkę „Lewemu”
Robert Lewandowski swoje pierwsze mecze w FC Barcelonie rozgrywał z numerem „12” na plecach. Ostatecznie do dnia prezentacji wszystko dopięto na ostatni guzik i Polak otrzymał dziewiątkę. Wszystko za sprawą dobrej woli Memphisa Depaya, który ustąpił kapitanowi Biało-Czerwonych.
– Tak, rozmawiałem z Memphisem o numerze „9”. Mamy dobry kontakt. W szatni siedzimy obok siebie. Memphis powiedział, że nie ma żadnego problemu. Chcę mieć z nim dobre relacje i takie właśnie mamy – powiedział Robert Lewandowski.
Robert Lewandowski: Tak, rozmawiałem z Memphisem o numerze "9". Mamy dobry kontakt, w szatni siedzimy obok siebie. Memphis powiedział, że nie ma żadnego problemu. Chcę mieć z nim dobre relacje i takie właśnie mamy.
Wiele wskazuje na to, że Polak i Holender nie będą razem długo dzielić szatni. Memphis Depay najprawdopodobniej opuści FC Barcelonę jeszcze w letnim oknie transferowym. O reprezentanta Holandii zabiega między innymi Juventus.
Tomasz Włodarczyk porozmawiał z agentem Roberta Lewandowskiego podczas oficjalnej prezentacji Polaka na Camp Nou. Pini Zahavi przyznał, że transfer kapitana reprezentacji Polski do FC Barcelony był jednym z najtrudniejszych w jego menadżerskiej karierze.
Trudna operacja
Saga związana z transferem Roberta Lewandowskiego do FC Barcelony przeciągała się kilka tygodni. Ostatecznie Bayern Monachium pozwolił na odejście Polaka. Kapitan Biało-Czerwonych trafił na Camp Nou.
Dziennikarz Meczyków, Tomasz Włodarczyk był obecny na prezentacji Lewandowskiego w Barcelonie. Ekspert od transferowych wiadomości dopytał agenta „Lewego” o odczucia względem tego ruchu Polaka. Pini Zahavi przyznał, że przeprowadzenie tego transferu nie było łatwe.
– Jestem bardzo szczęśliwy. To jeden z trudniejszych transferów w mojej karierze – powiedział polskiemu dziennikarzowi Pini Zahavi.
Pini Zahavi: "Jestem bardzo szczęśliwy. To jeden z trudniejszych transferów w mojej karierze." [@wlodar85 🇵🇱] (1️⃣)
Lech Poznań, podobnie jak osiem lat temu, skompromitował się na Islandii. Porażka (0-1) z Vikingurem Reykjavik w pierwszym spotkaniu, znacznie utrudnia mistrzowi Polski sprawę awansu do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji. Lokalne media naśmiewają się z „Kolejorza” i wbijają mu szpilki.
Lech nie zdołał wywieźć z Islandii korzystnego wyniku. Mistrzowie Polski polegli w rywalizacji z Vikingurem Reykjavik i mocno utrudnili sobie drogę do fazy grupowej Ligi Konferencji. Wynik to jednak nie wszystko. Drużyna van den Broma nie potrafiła sobie stworzyć żadnej dogodnej okazji do strzelenia bramki.
Słaba postawa „Kolejorza” wywołała poruszenie nie tylko w polskich mediach. Również islandzcy dziennikarze nie mogą się nadziwić, że w Reykjaviku zagrała tak słaba drużyna. Po porażce wbili im kilka szpilek.
– Na początku meczu nie można było dostrzec, że gospodarze grają z potężną drużyną mistrza Polski. To miejscowi zdecydowanie lepiej prezentowali się w ataku, mając jako jedyni szansę na gola. Po przerwie goście wyszli z większą energią, ale Vikingur był dobrze zorganizowany – umiejętnie się bronił i wyprowadzał kontry – podsumował portal mbl.is.
– Vikingur Reykjavík zmierzył się potentatem z Polski i odniósł spektakularne zwycięstwo. W pierwszej połowie nie było widać, że gospodarze są słabsi od Lecha tak, jak zapowiadano przed meczem – dodaje dv.is.
– Zwycięstwo gospodarzy było zasłużone. Przeważali w meczu, z wyjątkiem początku drugiej połowy, gdy Lech stworzył sobie kilka okazji. Co więcej, to mistrzowie Islandii mogą być trochę rozczarowani, że nie strzelili w tym meczu więcej goli. Obserwując postawę Lecha, nietrudno zrozumieć, czemu zaczęli sezon słabo. Z ich ofensywną obrońcy miejscowych nie mieli większych kłopotów – pisał natomiast visir.is.
Rewanżowy mecz Lecha z Vikingurem przy Bułgarskiej zaplanowano na 11 sierpnia. Kibice nie są jednak optymistycznie nastawieni do rywalizacji. „Kolejorz” spisuje się w tym sezonie zdecydowanie poniżej oczekiwań. W Ekstraklasie po dwóch spotkaniach ma na koncie dwie porażki i zaledwie jedną zdobytą bramkę.
Na ten dzień fani Premier League długo czekali. Przed nami początek nowego sezonu angielskiej ekstraklasy. Na początek dostaniemy derby Londynu, które zapowiadają się bardzo ciekawie. Czy Arsenal podtrzyma dobrą formę z sezonu przygotowawczego i ogra Crystal Palace?
Z jednej strony mecze towarzyskie nie zawsze pokazują nam formę zespołu w sezonie, lecz z drugiej Arsenal w większości meczów wyglądał naprawdę świetnie. Ostatnia wygrana 6:0 z Sevillą, czy zwycięstwo z Chelsea 4:0 mówią same za siebie. Przede wszystkim wrażenie robi ofensywa Kanonierów, w której prym wiedzie nowy nabytek – Gabriel Jesus. Brazylijczyk świetnie wkomponował się do zespołu i z pewnością fani ekipy z Emirates mają wobec niego duże oczekiwania.
Z kolei Crystal Palace przed sezonem borykało się z problemami kadrowymi. Aż dziewięciu graczy, w tym Wilfried Zaha, Eberechi Eze, Christian Benteke i Marc Guehi, nie poleci z Crystal Palace na obóz przygotowawczy do Singapuru oraz Australii. Powodem były oczywiście restrykcje między innymi panujące w Australii, której władze zezwalają na przylot do kraju tylko osobom zaszczepionym.
Faworytem tego spotkania jest oczywiście Arsenal. Standardowy kurs u bukmachera wynosi około 1.80. Superbet przygotował jednak specjalną promocję dla swoich graczy, którzy za postawione 2 zł mogą zgarnąć 200 zł w formie bonusu.
Jak to zrobić?
Dokonać rejestracji z linka lub z kodem SBTOP tuż przy rejestracji na Superbet. LINK DO REJESTRACJI
Wpłacić 50 zł na konto główne.
Zagrać za 2 zł z konta głównego na wygraną Arsenalu, tak jak poniżej. LINK -> TUTAJ
W przypadku wygranej Arsenalu, gracz zgarnie zatem 200 zł w formie bonusu plus tradycyjną stawkę za kupon.
Dziś ma się odbyć właściwa prezentacja Roberta Lewandowskiego. Polak stanie na Camp Nou przed rzeszą katalońskich kibiców. Tomasz Włodarczyk potwierdził numer, jaki otrzyma kapitan „Biało-Czerwonych”.
Lewandowski został zaprezentowany kibicom podczas tournee po USA. Wówczas była to jednak skromna uroczystość, gdzie Polak założył symboliczną koszulkę Blaugrany i przywitał się z fanami. Właściwa prezentacja odbędzie się dzisiaj na Camp Nou.
Według Gerarda Romero na trybunach stadionu Barcelony zasiądzie aż 45 tysięcy kibiców. Tym samym Lewandowski na pewno przebije rekord, należący do Ronaldinho. Na prezentację Brazylijczyka lata temu przybyło 25 tys. osób.
To jednak nie koniec dobrych wieści. Romero potwierdza, że dogadano kwestię numeru, z jakim zaprezentowany zostanie Lewandowski. Padło oczywiście na „9”, która jest najbardziej kojarzona z naszym napastnikiem. Do tej pory 33-latek występował z „12” na plecach, zaś jego ulubiony numer należał do Memphisa Depaya. Holender znajduje się na wylocie z Barcelony.
Prezentacja Lewandowskiego na Camp Nou ma się rozpocząć o 12:30. Pierwotnie uroczystość planowano na godzinę 11:00, ale doszło do jej przesunięcia. W towarzystwie Joana Laporty ma dojść do podpisania kontraktu z zawodnikiem.
Kosta Runjaić odpowiedział na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej przed meczem Legii Warszawa z Piastem Gliwice. Niemiecki szkoleniowiec odpowiedział na głosy krytyki względem Wojskowych.
Cały czas w przebudowie
Legia Warszawa po trzech kolejkach PKO BP Ekstraklasy ma na swoim koncie cztery punkty. Podopieczni Kosty Runjaicia w poprzedniej serii gier przegrali z Cracovią aż 0:3. Widoczna różnica klas pomiędzy Pasami a Wojskowymi wywołała falę krytyki na warszawski klub.
– Porażka 0:3, nieważne czy u siebie, czy na wyjeździe, to zawsze przykra sprawa, gorzka pigułka do przełknięcia dla drużyny i szkoleniowca. Piastując stanowisko trenera, moim zadaniem jest przeprowadzenie merytorycznej analizy, by nie dominowały w niej emocje, i dojście do przyczyn takiego przebiegu zdarzeń – powiedział Kosta Runjaić.
– Trzeba to zrobić, by odpowiednio dostosować założenia i dopasować jednostki szkoleniowe. Widziałem wiele pozytywów w tym meczu, co nie oznacza, że byłem zadowolony z wyniku z Cracovią. Być może będzie to was nużyło, ale będę się powtarzał: wciąż znajdujemy się w procesie przebudowy. Zespół jest młody, nowy, potrzeba czasu, by wszystkie elementy się zgrały. W spotkaniu z Piastem można spodziewać się zmian w wyjściowej jedenastce – dodał.
– Wszyscy zdają sobie sprawę, ilu trenerów miała Legia w poprzednim sezonie. Rozumiem, że wizja była taka, że minie siedem tygodni i wszystko będzie funkcjonowało tak, jak powinno? Bardzo dobrze radzę sobie z krytyką i opiniami ekspertów, ale często materiały dotyczące naszej gry zawierają praktycznie stracone bramki i niekorzystne sytuacje. W telewizji najczęściej pokazuje się akcję bramkową – przemilcza się genezę jej powstania, łańcuch błędów, czyli rzeczy, które wpływają na stratę gola. Ale to jest moja praca, za to mi płacą. Moim celem jest to, by zespół grał zgodnie z moimi oczekiwaniami i doprowadził Legię do miejsca, na które zasługuje – zakończył.
Karl-Heinz Rummenigge udzielił wywiadu Sport Bildowi. Dziennikarz poprosił Niemca o wytypowanie króla strzelców Bundesligi po tym, jak Robert Lewandowski opuścił Bayern Monachium. – Moim zdaniem 24 bramki wystarczą w nadchodzącym sezonie, bo nikt nie zbliży się do najlepszych wyników Polaka.
Dominacja „Lewego”
Robert Lewandowski przez ostatnie lata zdominował Bundesligę. Polak siedem razy w swojej karierze zdobył statuetkę dla najlepszego sezonu. Przez ostatnie pięć lat otrzymywał je rok po roku. Odejście takiej gwiazdy wiąże się więc z szansą dla innych snajperów.
Mane nie jest faworytem Rummenigge
Dziennikarz, który przeprowadzał wywiad z Karlem-Heinzem Rummenigge zapytał go o to, kto zostanie królem strzelców w nadchodzącym sezonie ligi niemieckiej. Były reprezentant Die Mannschaft wytypował swojego faworyta.
– Thomas Müller to mój faworyt! Moim zdaniem 24 bramki wystarczą w nadchodzącym sezonie, bo nikt nie zbliży się do najlepszych wyników Roberta Lewandowskiego – powiedział Karl-Heinz Rummenigge.
Karl-Heinz Rummenigge: Thomas Mueller jest moim faworytem! Moim zdaniem 24 bramki wystarczą w nadchodzącym sezonie, bo nikt nie zbliży się do najlepszych wyników Roberta Lewandowskiego.
Pierwszy mecz Bundesligi w sezonie 2022/23 odbędzie się w piątek o godzinie 20:30. Bayern Monachium pojedzie do Frankfurtu, aby zmierzyć się z lokalnym Eintrachtem.
John van den Brom odpowiedział na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej po meczu Vikingura z Lechem. Holenderski szkoleniowiec porażkę poznańskiego zespołu nazwał „niepotrzebną”.
Nie przestaje wierzyć
Lech Poznań przegrał 0:1 z Vikingurem Reykjavík w pierwszym meczu trzeciej rundy eliminacji do Ligi Konferencji. John van den Brom nie traci jednak nadziei. Holenderski szkoleniowiec wierzy w awans mistrzów Polski do kolejnej rundy.
– Po każdym meczu mogę mówić to samo. Cały czas szukamy kontroli nad meczem, której znowu zabrakło. W końcówce pierwszej połowy mogliśmy strzelić gola, a przez brak kontroli to przeciwnik zdobył bramkę. W przerwie porozmawialiśmy o tym, wychodząc na drugą połowę z większą energią. Wyglądaliśmy wtedy lepiej, ale przegraliśmy. W Poznaniu mamy jeszcze szanse, by wszystko odmienić – powiedział John van den Brom.
John van den Brom po #VIKLPO: „Ta porażka była niepotrzebna. Nie widziałem, żeby zawodnicy byli żądni zdobycia bramki. Zamiast dobrych strzałów mieliśmy więcej gównianych. Teraz zaczniecie nas zabijać, ale jedyne co możemy zrobić, to poprawić grę. I pójść od zera do bohatera”.
– Piłkarze, którzy grali w tym meczu, byli wystarczająco dobrzy, abyśmy wygrali. Zmieniłem za to Kristoffera Velde, bo nie byłem zadowolony z jego postawy. Graliśmy dziś w piłkę, jednak brakowało nam ostatniego podania czy wykończenia. Brakowało też większej pazerności na zdobycie gola. Wierzę, że da się z tego wyjść – dodał Holender.
– Zawsze jestem pozytywnie nastawiony. Wierzę w siebie, wierzę w swój zespół. Jako Mistrzowie Polski zeszliśmy od bohatera do zera. Musimy teraz znaleźć drogę, by wrócić. Mecze weryfikują wszystko, wszystkie nasze plany. Musimy dążyć jako cała drużyna do tego, by osiągać lepsze wyniki – podsumował szkoleniowiec Lecha Poznań.
Rewanż pomiędzy Lechem Poznań a Vikingurem Reykjavík odbędzie się 11 sierpnia o 20:30. Tym razem gospodarzem starcia będą mistrzowie Polski.
Po ponad pięciu latach Aleksandar Prijović może powrócić do Ekstraklasy. Serbskim napastnikiem interesowała się ostatnio Legia, jednak to inny polski klub może wygrać wyścig o Prijovicia.
Aleksandara Prijovicia polskim kibicom nie trzeba przedstawiać. Serbski napastnik grał w Ekstraklasie w latach 2015-2017. W barwach Legii rozegrał 72 spotkania, w których strzelił 24 bramki i zanotował 13 asyst. W styczniu 2017 roku odszedł do PAOK-u Saloniki. Ostatnio Prijović grał w Australii.
W ostatnich tygodniach polskie media informowały o możliwym powrocie Prijovicia do Polski. Nazwisko Serba pojawiało się w kontekście transferu do Legii Warszawa. Nie da się ukryć, że zespół Kosty Runjaicia ma potrzebę wzmocnienia linii ataku. Ostatnio Prijović był jednym z dwóch głównych kandydatów do obsadzenia tej pozycji. Drugim z nich był Tomas Pekhart, któremu skończył się ostatnio kontrakt z Legią.
Legia Warszawa nie jest jednak jedyną drużyną z Ekstraklasy zainteresowaną Aleksandarem Prijoviciem. Portal „Weszło” przekazał, że 32-letnim napastnikiem zainteresował się Raków Częstochowa. Sztab Rakowa miał analizować, czy Serb będzie pasował do zespołu Marka Papszuna. Na ten moment nie wiadomo jednak, czy Raków faktycznie sięgnie po Prijovicia.
Raków Częstochowa i Lech Poznań spisały się dziś ze zmiennym szczęściem w eliminacjach Ligi Konferencji Europy. Raków – zgodnie z planem – pokonał Spartak Trnava 2:0, z kolei Lech Poznań skompromitował się na Islandii, przegrywając z Vikingurem Reykjavik 0:1.
W eliminacjach do europejskich pucharów w sezonie 2022/2023 pozostały już tylko dwa polskie kluby – Raków Częstochowa oraz Lech Poznań. Medaliki w III rundzie mierzą się ze Spartakiem Trnava. Z kolei rywalem Kolejorza na tym etapie rozgrywek jest Vikingur Reykjavik. W obu przypadkach faworytami dwumeczu są polskie kluby.
W czwartkowy wieczór jako pierwsi na boisko wyszli piłkarze Rakowa Częstochowa. Wicemistrzowie Polski wylecieli na Słowację, by tam rozegrać pierwszy pojedynek dwumeczu przeciwko Spartakowi Trnava. Podopieczni Marka Papszuna stanęli na wysokości zadania i odnieśli zwycięstwo 2:0. Obie bramki dla Rakowa zdobył niezawodny Ivi lopez.
Dużo gorzej poradził sobie natomiast Lech Poznań. W czwartek Kolejorz mierzył się na wyjeździe z Vikingurem Reyjkavik. Faworytem tego starcia był rzecz jasna Lecha Poznań. Niestety, górą w tym starciu był jednak mistrz Islandii, który odniósł zwycięstwo 1:0. Jedyną bramkę z tego pojedynku zobaczycie TUTAJ.
Ivi przerasta jako piłkarz Ekstraklasę Papszun przerasta Polską myśl szkoleniową Zarząd Rakowa myśli i działa jak nie zarządzający Polskimi klubami Projekt "Raków" jest niemal kompletny. Brakuje stadionu i zaplecza kibicowskiego. #SPARAK
Trudno nie zastanawiać się, widząc co robi w Europie Raków, jak ten klub jest zarządzany, co by było, gdyby częstochowianie zostali mistrzami Polski i mieli szanse w eliminacjach LM #SPARCZ
Rok temu @Rakow1921 doszedł do IV rundy eliminacji LKE z Ivim Lopezem, który był totalnie bez formy. W tym roku Hiszpan bawi się w kwalifikacjach – szanse na awans do fazy grupowej znacząco rosną 😉
To banał, ale Ivi Lopez jest faktycznie bezcenny nie tylko dla @Rakow1921, ale i dla całej ligi. Ale przy takiej formie to może nie potrwać długo.#TRNRCZ#Raków
Luka w karierze Iviego Lopeza trwała mniej więcej dwa sezony: 18/19 i 19/20. Tylko dwa sezony – w sumie nie tak wielki zakręt. To wystarczyło, żeby hiszpański rynek go wypluł. Raków z tego skorzystał. Takich Ivich jest tam na pęczki, tylko trzeba inteligentnie ich selekcjonować.
Beznadziejny mecz @LechPoznan z Víkingurem Reykjavík😑 Gwiazdy z Polski grały tak jakby bały się Islandczyków, którzy w ogóle nie przestraszyli się gwiazd z Polski… Słabiutki był pomysł na to spotkanie, słabe było wykonanie i wynik 0-1 niestety też. Poznań, mamy problem. #VIKLPO
W grze Lecha w tym sezonie nie ma żadnego elementu zaskoczenia. Wszystko na jedno kopyto. W ofensywie bazowanie wyłącznie na indywidualnej jakości piłkarzy. Wymarzony przeciwnik dla każdego rywala.
Chciałbym zobaczyć na boisku, na czym polega koncepcja ofensywnego futbolu Johna Van den Broma. Baliśmy się o obronę, a tutaj z przodu nie widać żadnej jakości i pomysłu. Praktycznie każdy piłkarz wygląda znacznie gorzej niż w zeszłym sezonie.
Szanuj Żurawia swego, bo mogłeś mieć gorszego… Nie wiem, nie widzę żadnego pomysłu na grę Lecha pod wodzą Johna van den Broma. Laga Douglasa i sklejcie coś z tego.#VIKLPO
Na papierze van den Brom był świetnym wyborem. Doświadczenie, wyniki w ligach lepszych od polskiej.
Chyba wysłał do Polski jakiegoś brata, albo innego krewnego, bo nie wierzę, żeby ktoś taki aż tak taktycznie nie dojeżdżał. Przewiduję, że we wrześniu będzie się pakował.
Nie jestem fanem szybkiego skreślania trenera, ale van den Brom nie dał ani promila argumentu, żeby uznawać go za kogoś, kto ma pomysł, kto umie zarządzać, wyciągać wnioski… powinien się pakować.
Z Lecha odeszli https://t.co/rYQAYzDsVV. Kamiński, Kędziora, Kownacki, nie ma kontuzjowanego Salamona… Mnóstwo jakości, jak na polskie warunki. Dziś na boisku tylko jeden nowy piłkarz i to taki, który przyszedł parę dni temu. Ktoś tu kompltnie nie przygptował do pucharów.
Raków w porównaniu z Lechem wygląda jak zespół z innej, lepszej ligi. Różnica jest uderzająca. I to w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Szybkości, taktyki, techniki, współdziałania, podejmowanych decyzji. #SPARCZ#VIKLPO