Christo Stoiczkow domaga się Złotej Piłki dla Roberta Lewandowskiego! Bułgar wrócił do tematu plebiscytu z 2020 roku.
Dwa lata temu gala Złotej Piłki nie odbyła się z powodu szalejącej pandemii koronawirusa. Na „France Football” spadły wówczas gromy. Redakcja argumentowała swoją decyzję niespotykaną dotąd sytuacją. Robert Lewandowski był murowanym faworytem do odebrania nagrody.
Po latach do odwołanego plebiscytu wraca Christo Stoiczkow. Legenda FC Barcelony przyznaje, że redakcja „France Football” powinna wręczyć w 2020 roku Złotą Piłkę Lewandowskiemu.
– Muszę przyznać, że jestem bardzo oburzony tym, co wydarzyło się za sprawą „France Football”. Uważam, że ta instytucja wykazała się wyjątkową nieudolnością, a ludzie tam zatrudnieni brakiem inteligencji – wraca Stoiczkow na łamach „Przeglądu Sportowego”.
– Nikt tego roku nie zasługiwał na tę nagrodę bardziej niż Polak. Jeśli ich wymówką miało być to, że w związku z pandemią gala nie mogła się odbyć, to od czego jest poczta? Mogli przecież wysłać nagrodę i ktoś mógł ją wręczyć chociażby na stadionie czy szatni – dodał Bułgar.
– Nigdy nie zrozumiem decyzji, aby nie uhonorować tak ciężko pracującego i mającego tak wybitny sezon Roberta. Dla mnie to była wielka, wtopa, która dla „France Football” już zawsze będzie oznaczać rysę na wizerunku – podsumował.
Według hiszpańskich mediów Xavi Hernandez poinformował Joana Laportę, że jeden z dwójki Aubameyang – Depay musi odejść z klubu. Hiszpański trener miał powiedzieć, że woli, aby Gabończyk został w zespole.
Tłok w ataku
FC Barcelona ma kłopot bogactwa na pozycji napastnika. Po przyjściu Roberta Lewandowskiego swojej przyszłości mogą obawiać się Pierre-Emerick Aubameyang i Memphis Depay. Hiszpańska prasa twierdzi, że Xavi Hernandez powiedział prezesowi klubu o tym, kto ma odejść z zespołu.
Według dziennika „AS” hiszpański trener powiedział Laporcie, że woli Pierre-Emericka Aubameyanga od Memphisa Depaya. Xavi ma w stu procentach liczyć na byłego piłkarza Arsenalu. Szkoleniowiec i klub cenią umiejętności Gabończyka. Dużo dodaje też fakt, że Aubameyang zgodził się na obniżkę pensji, aby pomóc w rejestracji Dembele.
Wiele wskazuje więc na to, że potencjalny transfer Gabończyka do Chelsea nie wypali. Thomas Tuchel jest zdeterminowany, aby ekipa The Blues sprowadziła Aubameyanga do siebie, jednak w obliczu decyzji Xaviego może być to utrudnione.
Według medialnych doniesień Memphis Depay jest już na wylocie z klubu. Holender ma dołączyć do Juventusu. Wiele wskazuje na to, że FC Barcelona pozwoli na odejście Depaya za darmo. Tym samym w klubie zwolni się kasa, która była przeznaczona na pensję dla wychowanka PSV.
Według Tomasza Włodarczyka z portalu Meczyki.pl holenderski klub interesuje się piłkarzem Zagłębia Lubin. Na celowniku Go Ahead Eagles Deventer znalazł się Łukasz Łakomy.
Dobry start sezonu
Łukasz Łakomy zanotował dobre wejście w sezon 2022/23. Młodzieżowy reprezentant Polski pomógł Zagłębiu Lubin w niedawnym meczu z Lechem Poznań. 21-latek strzelił w tym spotkaniu piękną bramkę, która przybliżyła Miedziowych do remisu z mistrzami Polski.
Niezła forma pomocnika została zauważona przez zagraniczne kluby. Nowe informacje w sprawie potencjalnego transferu 21-latka przekazał Tomasz Włodarczyk. Dziennikarz twierdzi, że Łukasz Łakomy znalazł się na celowniku holenderskiego Go Ahead Eagles Deventer.
– Łukasz Łakomy ma propozycję z Eredivisie. Słyszę o Go Ahead Eagles, ale nie jest to super oferta dla Zagłębia. Gracz ma też na stole nowy kontrakt. Jeśli nie znajdzie się odpowiedni kupiec latem, na początku września może przedłużyć umowę – powiedział Tomasz Włodarczyk w programie „Okno Transferowe” na antenie Meczyków.
EAGLES AFTER LAKOMY 🇳🇱
Zagłębie Lubin's Łukasz Łakomy has received an offer from Go Ahead Eagles.
According to 'Meczyki', Zagłębie are not satisfied with the offer.
If Łakomy does not find a suitable buyer this month, he will extend his contract with Zagi in September.#ESApic.twitter.com/6yQyhguwhi
Bartosz Bosacki udzielił wywiadu Super Expressowi. Były piłkarz Lecha Poznań opowiedział o swoich obawach przed meczem Kolejorza z Vikingurem Reykjavik.
Kiepski nastrój przed rewanżem
Lech Poznań niespodziewanie przegrał w pierwszym meczu trzeciej rundy eliminacji do Ligi Konferencji z islandzkim Vikingurem. Już w czwartek o 20:30 dojdzie do rewanżu pomiędzy tymi drużynami. Kolejorz jest zdecydowanym faworytem, jednak nie brakuje obaw przed tym starciem.
Bartosz Bosacki w rozmowie z Super Expressem opowiedział o swoich wątpliwościach dotyczących rewanżu Lecha Poznań z Vikingurem Reykjavik. Były kapitan mistrzów Polski twierdzi, że Kolejorzowi brakuje pomysłu na granie.
– W ubiegłym sezonie drużyna miała styl bez względu na to, czy była w lepszej, czy gorszej formie. To przeciwnik musiał się dopasować do gry Lecha. Drużyna potrafiła reagować w trudnych momentach, gdy przegrywała, a w meczu z Vikingurem tego brakowało – powiedział były reprezentant Polski w wywiadzie dla Super Expressu.
– W pierwszej połowie trochę powojował na boisku Michał Skóraś, a po przerwie już go nie było, gdy rywale zobaczyli, skąd jest zagrożenie. Boję się, że Islandczycy wyjdą odważnie, nie mając nic do stracenia. Mogą być kłopoty – dodał Bosacki.
UEFA nałożyła surową karę na Pogoń Szczecin za zachowanie pseudokibiców przed meczem z Broendby. Duński klub wyszedł z sytuacji bez szwanku.
„Portowcy” otrzymali w rewanżu z Broendby solidną lekcję futbolu. Pogoń przegrała aż 0-4 i pożegnała się z europejskimi pucharami. W trakcie meczu doszło do starcia pseudokibiców polskiego klubu z duńską policją. Kibole próbowali sforsować ogrodzenie na trybunach, co wymagało interwencji służb porządkowych.
UEFA ogłosiła dziś swoją decyzję ws. zachowania fanatyków „Portowców”. Pogoń musi zapłacić karę wynoszącą 20 tysięcy euro. Klub został także zobowiązany do naprawy wyrządzonych szkód. Pseudokibice natomiast otrzymali zakaz wyjazdowy na trzy mecze w pucharach.
20 tysięcy Euro grzywny, zakaz wyjazdowy na trzy mecze w pucharach i zobowiązanie do naprawienia szkód – to kara UEFA wymierzona Pogoni za wyjazdowy mecz z Brondby.
Podczas pierwszego meczu Pogoni z Broendby nie popisali się natomiast kibice Duńczyków. Obrzucali butelkami zawodników oraz kibiców rywali. UEFA ich jednak nie ukarała.
Legia Warszawa nie zamknęła jeszcze letniego okna transferowego. „Wojskowi” w dalszym ciągu szukają nowego napastnika. Jacek Zieliński, dyrektor sportowy klubu zdradził, jak obecnie wygląda sytuacja na rynku.
Blaz Kramer, który trafił do Legii na początku okienka transferowego, niespodziewanie doznał kontuzji. Legia obecnie szuka sobie nowego napastnika, który miałby migiem wskoczyć do drużyny. Brakuje jednak odpowiedniego kandydata.
Legia w dalszym ciągu nie znalazł pasującego zawodnika. Możliwe, że wpływ mają na to wymagania, jakie stawiają „Wojskowi”. Jacek Zieliński wyjaśnił w programie „Tylko Legia”, jakiego piłkarza szuka.
– Pracujemy nad tym od dawna. Problem polega na tym, że jeśli chcemy dobrego napastnika za niezbyt wygórowaną cenę, to proces jest bardzo żmudny. Są kluby, które mają większe budżety, a również mierzą się z problemem znalezienia skutecznego napastnika. Jednego już ściągnęliśmy, myśleliśmy, że spokojnie dogadamy się z drugim – który docelowo miał być pierwszym – ale z pewnych powodów nie udało się tej kwestii dopiąć – przyznał dyrektor sportowy Legii.
W ostatnim czasie pojawiło się wiele informacji, według których do Warszawy miałby wrócić Aleksandar Prijović. Temat transferu Serba został jednak definitywnie zakończony.
– Wydaje się, że to jest temat, do którego już nie wrócę, bo jest zbyt trudny do zrealizowania. Prawdę mówiąc już dwa tygodnie zacząłem mniej o tym myśleć, a skupiłem się nad innymi nazwiskami – wyjawił Zieliński.
– Jestem w kontakcie z Carlitosem, czasem rozmawiamy, ale kwestia jego transferu do Legii nie była brana pod uwagę przez jego kwotę odstępnego. Ona topnieje, gdyby zmniejszyła się jeszcze bardziej, moglibyśmy pomyśleć – dodał.
Do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłynęło blisko 10 skarg na firmę Viaplay. Międzynarodowa spółka może mieć niedługo duże problemy. Polskie władze mogą nałożyć na spółkę karę finansową, jeśli ta, nie wyjaśni problemów, o których mowa w skargach złożonych do UOKiK.
Platforma streamingowa Viaplay zadebiutowała na polskim rynku 3 sierpnia 2021 roku. Od tamtej pory w sieci można przeczytać w zdecydowanej większości negatywne komentarze odnośnie działania platformy. Na domiar złego użytkowników tej platformy wkrótce czeka podwyżka ceny abonamentu.
Przez ostatni rok pracownikom Viaplay nie udało się rozwiązać problemów, na jakie notorycznie napotykają użytkownicy platformy. Jednym z takich problemów jest występowanie kilkudziesięciosekundowego opóźnienia. Kolejnym aspektem, na jaki skarżą się widzowie, jest jakość transmisji wydarzeń sportowych, która maksymalnie wynosi 720p. Często się także zdarza, że transmisja, z przyczyn niezależnych od klienta, po prostu przestaje działać.
Wkrótce platformę Viaplay mogą czekać poważne problemy. Portal „Wirtualne Media” przekazał, że do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłynęło w ostatnim czasie niemal 10 skarg na omawianą platformę streamingową. Niewykluczone, że na firmę zostanie nałożono kara finansowa.
– Do UOKiK wpłynęły skargi na platformę Viaplay. Konsumenci wskazywali na problemy techniczne (przerwy w dostępie do usługi, buforowanie transmisji, przycinanie obrazu) uniemożliwiające im dostęp do usługi i oglądanie w czasie rzeczywistym treści, za które zapłacili. Skarżyli się też, że składane w takiej sytuacji reklamacje są odrzucane lub spółka oferuje im niesatysfakcjonujący rabat w opłacie za subskrypcję na kolejny miesiąc. Prezes UOKiK wystąpił do przedsiębiorcy o wyjaśnienia – przekazał departament komunikacji UOKiK.
– Tak, Prezes UOKiK może podejmować działania wobec przedsiębiorców z innych krajów – podkreśliło biuro prasowe UOKiK.
Fani Olympique’u Marsylia podczas oczekiwania na Alexisa Sancheza obrażali Lionela Messiego. Kibice największego rywala Paris Saint-Germain nazwali argentyńskiego piłkarza „sku*****nem”.
Fani Olympique’u Marsylia zwyzywali Messiego
Kibice OM zgromadzili się, aby przywitać nowego zawodnika – Alexisa Sancheza. Podczas oczekiwania na chilijskiego piłkarza fanatycy Marsylii zaczęli obrażać piłkarza największego rywala (Paris Saint-Germain – przyp. red.) Lionela Messiego.
Wciąż nie znamy przyszłości Krzysztofa Piątka. Według tureckich mediów napastnik reprezentacji Polski może trafić do Fenerbahce.
Prawdopodobnie opuści Berlin jeszcze latem
Wiele wskazuje na to, że Krzysztof Piątek odejdzie z Herthy jeszcze w tym okienku transferowym. Polski napastnik nie zagrał w dwóch pierwszych meczach klubu w sezonie 2022/23. Jeszcze niedawno medialne doniesienia wskazywały na to, iż 27-latek dołączy do Borussii Dortmund. Ostatecznie w BVB postawiono na Anthony’ego Modeste’a z 1.FC Köln.
Według tureckich mediów zainteresowanie polskim napastnikiem wykazuje Fenerbahce. Wicemistrzowie Turcji wciąż poszukują snajpera. Transferową „jedynką” stambułczyków jest Maxi Gomez z Valencii, jednak hiszpański klub niezbyt chętnie spogląda w stronę sprzedaży Urugwajczyka.
Alternatywą dla Maxiego Gomeza ma być Krzysztof Piątek. Fenerbahce kontaktowało się z agentem Polaka. Turecki klub chciałby wypożyczyć 27-letniego napastnika do siebie.
Jeśli Fenerbahce nie ściągnie z Valencii Maxiego Gomeza, będzie chciało uruchomić plan B, jakim jest Krzysztof Piątek. Pierwszy kontakt z otoczeniem zawodnika zdaniem portalu Aksam Spor już był.
Jakub Moder udzielił wywiadu Foot Truckowi. Pomocnik reprezentacji Polski opowiedział o swoich odczuciach po odniesieniu ciężkiego urazu kolana. Wychowanek Lecha Poznań przyznał, że po usłyszeniu diagnozy towarzyszyło mu wiele emocji.
„To był cios”
Jakub Moder w kwietniowym meczu Premier League doznał ciężkiej kontuzji. Pomocnik reprezentacji Polski zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Wspomniany uraz wykluczy wychowanka Lecha Poznań z gry na mistrzostwach świata w Katarze.
Piłkarz Brighton & Hove Albion w rozmowie z Foot Truckiem przyznał, że po usłyszeniu diagnozy było mu bardzo ciężko. Teraz jednak oczekuje już na powrót do gry.
– Kiedy usłyszałem diagnozę po rezonansie, popłakałem się. Tydzień temu wywalczyliśmy awans na mundial. Na boisku usłyszałem trzask w kolanie. Już wtedy wiedziałem, że to coś poważnego. To był cios. Z tym kolanem miałem problem rok temu po meczu z Hiszpanią. Nie zagrałem ze Szwecją na EURO, miałem dwa tygodnie rehabilitacji i wróciłem do klubu gotowy do gry. Poza tym nigdy nic mi nie dolegało. Nie miałem żadnego urazu, który wykluczyłby mnie z gry choćby na jeden mecz – powiedział Jakub Moder w Foot Trucku.
– Psychicznie radzę sobie dobrze. W takiej sytuacji zawsze zastanawiasz się jak to się stało, ale nie ma na to odpowiedzi. Może było to przemęczenie, bo tych meczów nałożyło się sporo – dodał pomocnik Mew.
Wisła Kraków znakomicie rozpoczęła walkę o powrót do Ekstraklasy. Po pięciu rozegranych meczach Biała Gwiazda ma na swoim koncie 13 punktów i jest liderem Fortuna 1 Ligi. Trener Wisły, Jerzy Brzęczek, narzeka jednak na brak pochwał odnośnie stawiania przez niego na Polaków oraz młodzieżowców.
W poprzednim sezonie Wisła Kraków niespodziewanie spadła z PKO BP Ekstraklasy. W związku z tym sezon 2022/2023 Biała Gwiazda spędzi na drugim poziomie rozgrywkowym w Polsce. Celem na ten sezon bez wątpienia jest powrót do piłkarskiej elity w naszym kraju.
Misja powrotu do Ekstraklasy rozpoczęła się dla Wisły znakomicie. Podopieczni Jerzego Brzęczka rozegrali do tej pory 5 spotkań, z czego 4 wygrali i 1 zremisowali. Krakowianie wciąż pozostają niepokonani w I lidze. Warty odnotowania jest fakt, że Wisła straciła w dotychczasowych pięciu meczach zaledwie jedną bramkę. Z trzynastoma punktami na koncie Biała Gwiazda jest liderem Fortuna 1 Ligi. Drugi w tabeli jest Ruch Chorzów, który ma 10 „oczek”, ale ma także jedno spotkanie rozegrane mniej.
We wtorek Wisła Kraków rozegrała mecz w ramach piątej kolejki Fortuna 1 Ligi. Rywalem Białej Gwiazdy na jej obiekcie był GKS Katowice. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 2:1, choć po pierwszej połowie przegrali oni 0:1. Na pomeczowej konferencji prasowej trener Białej Gwiazdy, Jerzy Brzęczek, skarżył się na to, że jego zespół nie jest chwalony za to, że występuje w nim duża liczba Polaków oraz młodzieżowców.
– Patrząc na wyjściową jedenastkę, mieliśmy 9 Polaków. Druga kwestia – mamy trzech młodzieżowców. Dziwi mnie jedna rzecz, że to nie jest doceniane i się o tym nie mówi i nie pisze. Myślę, że w takim przypadku, kiedy się walczy o najwyższą stawkę, czyli w naszym przypadku awans, nikt tego nie podkreśla, a myślę, że to zasługuje na to, żeby powiedzieć, że stawiamy na tych młodych zawodników – skomentował Jerzy Brzęczek.
Z jednej strony należy pochwalić Wisłę za znakomity start rozgrywek I ligi. Jerzy Brzęczek faktycznie w głównej mierze stawia na Polaków, ale czy jest w tym jednak coś nadzwyczajnego? Na omawianej konferencji prasowej Brzęczek powiedział, że w meczu z GKS-em Katowice w wyjściowym składzie było 9 Polaków – w rzeczywistości było ich 8. Przeanalizowałem wszystkie mecze w ramach 4. kolejki I ligi (piąta seria gier nie została rozegrana w pełni). Tylko dwie drużyny wystawiły mniej niż 8 Polaków w wyjściowym składzie, były to: Termalica (6 Polaków, 5 obcokrajowców) oraz Podbeskidzie (5 Polaków, 6 obcokrajowców). W wyjściowych składach pozostałych zespołów w 4. kolejce było co najmniej 8 Polaków. W pięciu przypadkach (GKS Katowice, Skra Częstochowa, Puszcza Niepołomice, Chojniczanka Chojnice, Ruch Chorzów) wyjściowa jedenastka składała się wyłącznie z Polaków.
Jeśli chodzi o aspekt młodzieżowców, to Jerzy Brzęczek ponownie się pomylił, tym razem na swoja niekorzyść. W meczu z GKS-em Katowice w wyjściowym składzie Wisły Kraków było nie trzech, a aż czterech zawodników urodzonych w roku 2001 lub później. W tym aspekcie Wiśle należą się duże słowa uznania. W czwartej serii gier żaden zespół nie wystawił więcej młodzieżowców w wyjściowym składzie od Wisły. Co więcej, żadna drużyna nie dała nawet szansy gry takiej samej liczbie piłkarzy ze statusem młodzieżowca.
Merveille Fundambu był wielkim odkryciem KTS-u Weszło. Z ekipy Krzysztofa Stanowskiego wykupił go dwa lata temu Widzew Łódź. 22-latek obecnie nie ma klubu i postanowił skupić się na życiu rodzinnym.
Piłkarz pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga trafił do KTS-u w maju 2019 roku. W drużynie Krzysztofa Stanowskiego zrobił na tyle dobre wrażenie, że zainteresował sobą Radomiaka Radom. Po półrocznym wypożyczeniu trafił do Widzewa Łódź.
Tam jednak długo miejsca nie zagrzał i ostatni sezon spędził w Stomilu Olsztyn. W wyniku różnych konfliktów przygoda 22-latka z klubem dobiegła końca i obecnie pozostaje bez stałego zatrudnienia.
Rodzina
Słuch po Fundambu zaginął tak szybko, jak szybko zrobił się na niego „boom”. Rąbka tajemnicy odnośnie obecnej sytuacji ofensywnego pomocnika uchylił Krzysztof Stanowski, wywołany do tablicy przez internautów na Twitterze.
– To historia wymagająca większego rozwinięcia. Ale w największym skrócie: on nie chce mieszkać w Polsce, odnalazł rodzinę w Belgii i aktualnie wydaje mu się, że może być szczęśliwszy nie grając w piłkę – napisał dziennikarz.
To historia wymagająca większego rozwinięcia. Ale w największym skrócie: on nie chce mieszkać w Polsce, odnalazł rodzinę w Belgii i aktualnie wydaje mu się, że może być szczęśliwszy nie grając w piłkę.
Lech Poznań dramatycznie wszedł w nowy sezon. Mistrzowie Polski odpadli już z walki o Ligę Mistrzów i obecnie mają nadzieje na awans do Ligi Konferencji. Muszą jednak najpierw pokonać Vikingur Reykjavik w III rundzie eliminacji. Jeśli się im to nie uda, to niewykluczone, że posadę straci John van den Brom.
Maciej Skorża, który w zeszłym sezonie wygrał z Lechem mistrzostwo Polski, niespodziewanie podał się do dymisji. Jego następcą został John van den Brom. Holender nie spełnia jednak pokładanych w nim oczekiwań. Jego bilans to na razie: 5 porażek, 2 remisy i 2 zwycięstwa.
Ostatnią porażkę „Kolejorz” odnotował w ubiegły czwartek. Wówczas uległ na Islandii 0-1 w pierwszym meczu III rudny eliminacji Ligi Konferencji przeciwko Vikingurowi Reykjavik. W tym tygodniu odbędzie się rewanż w Poznaniu. Mateusz Borek jest zdania, że jeśli van den Brom nie wygra tego spotkania, to powinien zostać zwolniony.
– Jeśli Lech odpadnie w czwartek, to ten trener jest do zwolnienia. I ludzie, którzy go zatrudnili, muszą się z tego wytłumaczyć – mówił dziennikarz w „Mocy Futbolu”.
– To jest przegrany Superpuchar, kompromitacyjne wejście w sezon ligowy, odpadnięcie w pierwszej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów – wymienia Borek.
– Jeśli ty masz przegrać z drużyną o takim budżecie, w której w pierwszym meczu brakowało dwóch najważniejszych napastników, bo jednego sprzedano, drugi jest kontuzjowany, a jest tam trzynastu piłkarzy do grania na jako-takim poziomie, i ty masz odpaść i nie grać w czwartej rundzie kwalifikacyjnej, nie wejść do grupy Ligi Konferencji, no to trzeba się żegnać – podsumował.
Robert Lewandowski został niedawno nową „dziewiątką” FC Barcelony. Polski napastnik od momentu swojego transferu budzi olbrzymie emocje. Interesują się nim nawet legendy sportu, w tym David Villa.
Kapitan reprezentacji Polski przeszedł do Barcelony ponad dwa tygodnie temu. Zanim jednak doszło do transferu musiał się sporo napocić. Niemal do połowy okna transferowego nie było wiadome, gdzie dane będzie mu rozegrać przyszły sezon. Ostatecznie 33-latek został jednak twarzą projektu „nowej” Blaugrany.
Jego transfer budzi wielkie emocje. Na prezentację Lewandowskiego na Camp Nou przybyło aż 59 tysięcy kibiców, co jest drugim najlepszym wynikiem w historii klubu. Entuzjazm udziela się nie tylko katalońskim fanom.
David Villa były znakomity napastnik wychwalał polskiego snajpera w rozmowie z „DAZN”. Legenda FC Barcelony przyznaje, że to wielkie wzmocnienie nie tylko dla Blaugrany, ale i dla całej ligi.
– Lewandowski jest jednym z najlepszych napastników ostatnich lat. Jest fantastycznym transferem, każda drużyna chciałaby mieć go w składzie – przyznał.
– Dzięki Bogu, że będzie w FC Barcelonie i La Liga. Transfery jakich dokonuje klub, są fantastyczne, a nadzieja, którą mamy jako Katalończycy, jest ważna – dodał Villa.
Lewandowski ma już za sobą pierwszego gola w barwach nowej drużyny. Strzelił bramkę Pumas UNAM w wygranym aż 6-0 meczu o Puchar Gampera. Oprócz tego dołożył w nim dwie asysty. W sobotę Barcelona podejmie Rayo Vallecano na inaugurację La Ligi.
Występujący we włoskiej Serie B Filip Jagiełło miał możliwość powrotu do Polski w letnim oknie transferowym. Polski piłkarz nie zdecydował się jednak na powrót do Ekstraklasy. Zdaniem 25-latka poziom zaplecza włoskiej elity jest wyższy od PKO BP Ekstraklasy.
Filip Jagiełło trafił do Włoch w 2019 roku. Wówczas Genoa wykupiła polskiego piłkarza z Zagłębia Lubin za 2 miliony euro. Pierwszy sezon we Włoszech nie poszedł jednak po myśli byłego reprezentanta polskich młodzieżówek, gdyż zagrał on w zaledwie 11 spotkaniach w Serie A. Sezon 2020/2021 Jagiełło spędził na wypożyczeniu w występującej na poziomie Serie B Brescii. Polak był podstawowym piłkarzem swojego zespołu, w sumie zagrał on w 35 spotkaniach Serie B, strzelił 6 bramek i zanotował 5 asyst. W ostatnim sezonie Jagiełło także grał na zapleczu włoskiej ekstraklasy, dalej reprezentując barwy Brescii. Tym razem Polakowi poszło nieco gorzej, zagrał on w 31 spotkaniach Serie B (z czego tylko 14 w wyjściowym składzie), strzelił 3 bramki i zanotował 2 asysty.
Nadchodzący sezon Jagiełło spędzi już w swoim pierwotnym klubie, czyli Genoi. Rossoblu w zeszłym sezonie spadli z Serie A. Można więc sądzić, że ograny na zapleczu włoskiej elity Jagiełło może otrzymywać więcej szans, niż miało to miejsce, kiedy Genoa grała w Serie A.
W ostatnim czasie pojawiły się plotki łączące Filipa Jagiełło z powrotem do Ekstraklasy. Piłkarz Genoi wyjaśnił jednak swoją sytuację na antenie „Meczyków”. 25-latek postanowił nie wracać do rodzimego kraju, argumentując to niższym poziomem w porównaniu do Serie B.
– Przede wszystkim muszę podkreślić, że to nie były zaawansowane rozmowy. To były tylko zapytania do moich agentów z Fabryki Futbolu, czy byłbym zainteresowany. Nie zakładałem tego, żeby wrócić w tym momencie do Polski – skomentował Filip Jagiełło.
– Uważam, że poziom Serie B jest mimo wszystko wyższy od poziomu Ekstraklasy. Myślę, że będę mógł odpukać, bo naprawdę nie zakładam i nie chciałbym w najbliższych latach wracać do Polski, tak że wolałem kontynuować tutaj karierę – stwierdził piłkarz Genoi.
– Z tego, co było mi wiadomo, Genoa liczyła na mnie, chciała, żebym wrócił do tego klubu i żebym był jednym z ważniejszych zawodników. Na ten moment wygląda na to, że zostaję, ale wiecie, jak wygląda mercato we Włoszech. […] Są ze mnie zadowolenie, nie ma tematu odejścia i liczą na mnie w tym sezonie. Tak samo trener jest ze mnie zadowolony, rozmawiałem z nim i mi powiedział, że bardzo liczy na mnie w tym sezonie – dodał Polak.