Olympiakos trzyma stronę polskich sędziów. Klub wydał oświadczenie

 

Polscy sędziowie, którzy w niedzielę mieli prowadzić hit ligi greckiej, stali się bohaterami skandalu. Olympiakos Pireus wydał oświadczenie, w którym broni arbitrów.

Paweł Raczkowski wraz ze swoim składem sędziowskim zostali wyznaczeni na hit ligi greckiej AEK Ateny – Aris Saloniki. Arbitrzy zostali bohaterami skandalu. Według tamtejszych mediów wieli oni przesadzić z alkoholem w samolocie, a także być agresywni w stosunku do pozostałych współpasażerów. Na lotnisku awantura miała trwać w najlepsze i nie obyło się bez interwencji policji. Portal Weszlo.com skontaktował się z Pawłem Raczkowskim, który wszystkiemu zaprzeczył i przedstawił swoją wersję zdarzeń. Więcej na ten temat przeczytacie tutaj.

Polscy sędziowie otrzymali wsparcie od Olympiakosu Pireus. Klub wydał oświadczenie, w którym oskarża AEK Ateny oraz członków greckiej federacji o spisek, a całą sytuację nazwał kolejno słabo napisanym przedstawieniem. 

– Co się okazuje? Sędziowie nie byli pijani. W dodatku na lotnisku był ktoś, kto według policji krzyczał na arbitrów. Jeden z nich był uderzany w plecy – możemy przeczytać w oświadczeniu.

Klub z Pireusu traci 3 punkty do AEKu Ateny, który jest liderem ligi oraz tyle samo do drugiego Panathinaikosu. W swoim oświadczeniu Olympiakos wprost pisze o istnieniu gangu, do którego mają zaliczać się prezes greckiej federacji Panagiotis Baltakos czy szef sędziów Steve Bennett. Ich zdaniem AEK Ateny chciał specjalnie skompromitować sędziów, aby władze zmieniły obsadę meczu na sprzyjającą stołecznej drużynie.

– Ten zamach stanu nie będzie tolerowany. To, co robi żółty gangster, przyniesie wściekłość i oburzenie kibiców, którzy wyjdą na ulice – dodaje Olympiakos.

 

Raczkowski i jego zespół bohaterami skandalu. Co tak naprawdę wydarzyło się w Grecji?

 

Paweł Raczkowski oraz jego asystenci w niedzielę mieli poprowadzić ważny mecz ligi greckiej. Polskim arbitrom nie będzie jednak dane uczestniczyć w tym spotkaniu, ponieważ zostali oni bohaterami skandalu.

W ostatnim czasie wiele mówi się o Pawle Raczkowskim, lecz nie są to pozytywne rzeczy. 39-latek niedawno prowadził spotkanie Lech Poznań – Pogoń Szczecin, po którym osoby związane z Kolejorzem miały pretensje do arbitra. Chodzi o sytuację, w której arbiter nie pokazał żółtej karki Konstantinosowi Triantafyllopulosowi za faul na wyprowadzającym kontrę Afonso Sousie. Grek miał już na swoim koncie kartonik tego koloru, więc wówczas Lechici kontynuowaliby spotkanie w przewadze.

Paweł Raczkowski nie został obsadzony na świąteczną kolejkę Ekstraklasy, lecz taka decyzja nie została podjęta po to, aby ukarać arbitra. Jak się okazało 39-latek wraz ze swoim zespołem zostali wyznaczeni na hitowy mecz ligi greckiej AEK Ateny – Aris Saloniki.

Sędziowie nie zdążyli jednak dotrzeć na mecz, a już zostali bohaterami skandalu. Według greckich mediów polscy arbitrzy przesadzili w samolocie z alkoholem i w dość niekulturalny sposób zachowywali się w stosunku do współpasażerów. Miało nawet dojść do szamotaniny. Na samym lotnisku nie było lepiej, ponieważ w hali przylotów pojawiła się policja.  Jakby tego było mało, greckie media podały, iż polskich sędziów nie było w pokojach hotelowych, rozpłynęli się w powietrzu.

Portal Weszlo.com skontaktował się z Pawłem Raczkowskim, który zaprzeczył wszystkimu.

– Zostałem zaatakowany przez „fana” Panathinaikosu po wylądowaniu w Atenach. Zostałem opluty i uderzony. Ten człowiek był pijany i powiedział, ze mnie zniszczy w prasie. Wstał z siedzenia i powiedział, ze on jest z Panathinaikosu i nas zniszczy. Pijany, agresywny człowiek – powiedział arbiter.

– Chcieliśmy iść na policję, ale opiekun z Grecji powiedział, że spędzimy tam całą noc na komisariacie, jutro ważny mecz, wiec lepiej jechać do hotelu – dodał 39-latek.

Paweł Raczkowski zdementował również plotki o rzekomym zniknięciu. Arbiter dopiero co rozmawiał z szefem sędziów ligi greckiej. Również w mediach pojawiają się wersje zdarzeń, które oczyszczają naszych rodaków.

– Zdaniem jednego z pasażerów polscy sędziowie wypili tylko dwie małe buteleczki wina i spięcie zostało mocno wyolbrzymione. Doszło do niego, ale nie było tak poważne, jak pierwotnie pisanopowiedział George Tsanakas cytowany przez Weszlo.com.

Choć sytuacja z polskimi arbitrami coraz bardziej wydaje się być wyolbrzymiona, to ostatecznie zostali oni odsunięci od prowadzenia niedzielnego hitu ligi greckiej.

Fulham się bawi, czyli jak obejrzeć 3 czerwone kartki w minutę i przegrać mecz

W niedzielnym ćwierćfinale FA Cup Manchester United pokonał Fulham 3:1. Od 72. minuty goście grali w dziewięciu, a także musieli sobie radzić bez swojego szkoleniowca, który wyleciał za dyskusje z arbitrem.

Na gole przy Old Trafford musieliśmy czekać do drugiej połowy. W 50. minucie wynik spotkania otworzył Aleksandar Mitrović.

Ostatecznie Serb został jednym z anty bohaterów Fulham, ale do tego zaraz dojdziemy. W 72. minucie Willian obejrzał czerwoną kartkę za wybicie piłki ręką z linii bramkowej.

Sędzia Chris Kavanagh nie zauważył nielegalnego zagrania Brazylijczyka i jego decyzją boiskową był rzut różny dla Czerwonych Diabłów. Koledzy z wozu VAR zawołali arbitra do telewizora, aby ten mógł na własne oczy zobaczyć, co tak naprawdę się wydarzyło. Kiedy Kavanagh oglądał powtórki, szkoleniowiec Fulham, Marco Silva, postanowił podejść do sędziego i przekazać mu, co tak naprawdę myśli o tej całej sytuacji, za co obejrzał czerwony kartkę.

Decyzja arbitra po obejrzeniu powtórek z sytuacji z pola karnego nie mogła być inna – czerwona kartka dla Williana. Chris Kavanagh wrócił na boisko i wyrzucił Brazylijczyka z boiska. To wszystko nie spodobało się Mitroviciowi, który w całym tym niezadowoleniu odepchnął sędziego i po niemałej dyskusji również musiał udać się do szatni. Tak o to Fulham stracił dwóch zawodników i trenera w minutę.

Cała ta sytuacja była gwoździem do trumny dla drużyny z Londynu. Najpierw do remisu doprowadził Bruno Fernandes, który wykorzystał prezent od Williana w postaci rzutu karnego.

Dwie minuty później Manchester United był już na prowadzeniu, kiedy to bramkarza rywali pokonał Marcel Sabitzer.

W doliczonym czasie gry swoją drugą bramkę zdobył Bruno Fernandes. Tym golem Portuglaczyk zamknął wynik spotkania. Ostatecznie Czerwony Diabły pokonały Fulham 3:1.

Lech Poznań poznał ćwierćfinałowego rywala. Trudny przeciwnik na drodze do kolejnej rundy [REAKCJE]

 

W ćwierćfinale Ligi Konferencji Lech Poznań zmierzy się z Fiorentiną. Przed Kolejorzem ciężki dwumecz, lecz stawka jest ogromna – półfinał europejskiego pucharu. Pierwsze spotkanie już 13 kwietnia przy Bułgarskiej.

W czwartek Lech Poznań pokonał Djurgardens 3:0 i z dwubramkową zaliczką z pierwszego spotkania awansował do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Kolejorz jest pierwszym klubem od czasów Legii Warszawa z sezonu 1995/1996, który doszedł do tego etapu europejskiego pucharu.

W kolejnej rundzie mistrz Polski trafił na renomowanego przeciwnika – ekipa Johna van dem Broma zmierzy się z Fiorentiną. Ostatni raz obie drużyny mierzyły się między sobą w Lidze Europy w sezonie 2015/2016. Wówczas Kolejorz wygrał na wyjeździe 2:1, a na swoim terenie przegrał 0:2.

Powołanie, którego nikt się nie spodziewał. Fernando Santos: „Chcę go zobaczyć na żywo”

Fernando Santos ogłosił listę zawodników na najbliższe zgrupowanie reprezentacji Polski. Wśród powołanych znalazło się kilka zaskakujących nazwisk, w tym 22-letniego Bena Ledermana. Portugalski szkoleniowiec nie ukrywa, że chciałby sam ocenić czy pomocnik przyda się kadrze.

W piątek w samo południe Fernando Santos ogłosił listę 25 powołanych na najbliższe spotkania eliminacji do Mistrzostw Europy. Portugalczyk zrezygnował z usług Krychowiaka czy Glika, a w zamian za to zdecydował się na młodszych zawodników.

Wśród powołanych znalazł się Ben Lederman – pomocnik Rakowa Częstochowa. 22-latek urodził się w Los Angeles i dopiero w lutym 2020 roku rozpoczął karierę w Polsce. W młodzieżowych reprezentacjach zdążył rozegrać raptem 3 spotkania. W tym sezonie wystąpił w piętnastu spotkaniach Ekstraklasy, a od początku roku jest podstawowym wyborem Marka Papszuna.

– Mieliśmy okazję obejrzeć wszystkie drużyny z Ekstraklasy. Obserwowaliśmy na żywo 11 meczow. Byłem pod wrażeniem nie tylko Ledermana, ale też innych młodych zawodników. Na szerokiej liście mam nazwiska 90 piłkarzy. Jest na niej wielu graczy z Ekstraklasy – zdradził Fernando Santos.

– Lederman zwrócił moją uwagę. Chcę go zobaczyć na żywo, by zrozumieć, czy to, co zaobserwowałem podczas meczów będzie przydatne dla kadry – dodał portugalski szkoleniowiec.