Podolski się rozkręca! Niesamowita bramka [WIDEO]

W sobotnim meczu Najlepszej Ligi Świata Górnik Zabrze prowadzi do przerwy z Górnikiem Łęczna 2:1. Pierwszego gola dla przyjezdnych zdobył Lukas Podolski, który popisał się fantastycznym uderzeniem zza pola karnego.

Zamieszki na stadionie w Leicester! Kibice Legii starli się z ochroną [WIDEO]

W czwartek Legia Warszawa przegrała na wyjeździe z Leicetser 1:3. W 71. minucie realizator pokazał kibiców Legii, którzy akurat szarpali się ze stadionowymi stewardami. Cała sytuacja mogła być spowodowana zachowaniem przyjezdnych z Polski, którzy chwilę wcześniej odpalili race.

Mioduski w końcu zabrał głos: „Oczekuję walki i determinacji. Wyjdziemy z kryzysu”

Ostatni okres nie należy do najlepszych w historii Legii Warszawa. W rozmowie dla oficjalnej strony internetowej Wojskowych Dariusz Mioduski przedstawił swoje plany na przyszłość klubu.

Kiedy Legia wróci na salony?

Obecna sytuacja Legii Warszawa w kilku słowach: dno i 2 metry mułu. Mimo optymistycznego początku na międzynarodowym podwórku (zwycięstwo ze Spartakiem i Leicester), Liga Europy szybko zweryfikowała Wojskowych (0:3 i 1:4 z Napoli, 1:3 z Leicester)Nad domowymi rozgrywkami nawet nie ma co się rozpisywać – po 13. rozegranych meczach stołeczny klub ma na koncie 3 zwycięstwa i 10 porażek. Tak naprawdę tylko bilans bramkowy chroni (jeszcze) Legię przed ostatnim miejscem w tabeli.

To, że Legia przechodzi kryzys i to dość duży, wszyscy wiemy. Pytanie, jak sobie z nim poradzić? Zwolnienie topowego trenera i zatrudnienie kolejnego z karuzeli (po raz kolejny) nie wydaje się najlepszą opcją na wyjście z sytuacji. Nawet najlepsi szkoleniowcy świata mieliby trudności w prowadzeniu drużyny, gdzie problemy zaczynają się u podstaw funkcjonowania klubu. Mimo tego Dariusz Mioduski planuje zaprosić kolejnego trenera do swojego klubu, podpisać z nim dwu czy trzyletni kontrakt, zwolnić go na początku kolejnego sezonu i wypłacić sowite odszkodowanie.

– Mogę potwierdzić, że chcemy się porozumieć ze szkoleniowcem i jego sztabem. Jeśli nie będzie możliwe zatrudnienie go zimą, to jesteśmy gotowi poczekać do końca sezonu. Uważam, że Marek Papszun przy odpowiednich warunkach do pracy, które w Legii są, jest obecnie najlepszym kandydatem, by rozwinąć nasz zespół w najbliższych latach. Mam przekonanie, że charyzma, wiedza, doświadczenie trenera Papszuna, bardzo pozytywnie połączą się z filozofią klubu – zdradził prezes Wojskowych.

– Chce rozwijać klub z trenerem, dla którego etos ciężkiej pracy w połączeniu z pełnym profesjonalizmem jest credo zawodu trenerskiego. Pozytywne, choć nie obilgatoryjne, jest to, że trener Papszun jest z Warszawy i rozumie, czym jest Legia dla Warszawy i dla kibiców, rozumie jaka jest atmosfera na każdym stadionie w Polsce, gdy tylko podjeżdża nasz klubowy autokar – dodał.

Jeżeli filozofią Marka Papszuna jest sprzedawanie jednego z najlepszych piłkarzy w środku eliminacji do Ligi Europy za grosze, to razem mogą naprawdę daleko zajść. I tu właśnie pojawia się podstawowy problem Legii – transfery. Po ostatnich ruchach na rynku nie widać, aby klub zmierzał w jakąkolwiek dobrą stronę, a mimo tego prezes Mioduski wydaje się być zadowolony z obecnej sytuacji.

– Jeśli chodzi o strategię sportową, to jest ona jasna i myślę, że po ruchach transferowych, które podejmujemy, widać w jakim kierunku idziemy. Szkolimy młodych zawodników i chcemy ich konsekwentnie wprowadzać do pierwszego zespołu. To proces, nasza Akademia dopiero po powstaniu LTC mogła zacząć działać w profesjonalnych warunkach, ale wciąż mamy tam sporo do zrobienia. Obniżyliśmy średnią wieku w I drużynie, podnieśliśmy potencjał sprzedażowy, patrzymy w kierunku młodych zawodników, mających talent i perspektywę sprzedażową. Tu przykładami są Ernest Muci, Jurgen Celhaka czy Mahir Emreli. Inwestujemy w reprezentantów swoich krajów, jak Mathias Johansson, Ihor Kharatin czy Lirim Kastrati. Jednocześnie patrzymy w kierunku Polaków pokroju Bartosza Kapustki czy Maika Nawrockiego, którzy do momentu kontuzji wnosili do gry bardzo wiele. Do tego dochodzą doświadczeni liderzy, jak Artur Boruc. Bardzo liczę na jego umiejętności i charyzmę w najbliższych miesiącach – zaznaczył prezes.

– Teraz mogę to ujawnić, ale ja już w lecie doradzałem mu, żeby po awansie do Ligi Europy podał się do dymisji. Dlaczego? Bo widziałem, jak budowana jest ta drużyna. Trener chciał stawiać na piłkarzy mobilnych, a takich nie dostał. No ale ktoś tych piłkarzy znalazł, sprowadził i ktoś im płaci – zdradził w rozmowie z portalem Sport.pl Mariusz Piekarski, menadżer Czesława Michniewicza.

Odejdźmy na chwilę od przeszłości i wróćmy do tego, co jest teraz. Ciekawe, co prezes Mioduski ma do powiedzenia na temat obecnej sytuacji?

– Przede wszystkim zacznijmy od najważniejszego. Przepraszam za to miejsce w tabeli, na którym jesteśmy. Ta sytuacja nigdy nie powinna mieć miejsca. Rozumiem gorycz kibiców. Też czuję gniew i wiem, że sytuacja wymaga nie tylko diagnozy, ale zdecydowanych działań, które podejmujemy. Jednocześnie dziękuje całemu środowisku związanemu z naszym klubem za słowa wsparcia i kibicowską postawę w tych trudnych dla nas wszystkich chwilach. Przyczyn obecnego kryzysu jest kilka. Dostrzegałam zastój w rozwoju drużyny już od meczu z Pogonią w poprzednim sezonie – zaczął 57-latek.

– Po awansie do Ligi Europy wszystkim wydawało się, że liga wygra się sama. Tymczasem każda kolejna porażka powodowała, że wpadliśmy w swego rodzaju „korkociąg”. Wszystkim nam towarzyszy coraz większe napięcie i presja, co jest zrozumiałe, ale musimy sobie z tym poradzić. Natomiast szukając głębszych przyczyn, z pewnością widzimy, że krótkotrwałe nastawienie na wynik w dłuższej perspektywie powoduje zbytnie rozluźnienie po osiągnięciu celu, jakim były mistrzostwa Polski czy awans do europejskich pucharów – dodał.

– Szczególnie w momentach sukcesu potrzeba więcej pracy, pokory i jeszcze raz pokory. To ma być motywacja do dalszej pracy, poczucie, że jesteśmy na początku drogi rozwoju, a nie osiadania na laurach po jednym czy drugim mistrzostwie. Dlatego potrzebujemy takiego szkoleniowca jak trener Papszun. Na takiego jesteśmy gotowi poczekać. Wynik będzie zawsze priorytetem, ale dokręcamy śrubę, jeżeli chodzi o wewnętrzne zasady i nie będziemy już tego poluzowywać, na co błędnie się wcześniej godziliśmy, lub nie egzekwowaliśmy od trenerów. Jest to też jedno z głównych kryteriów przy wyborze docelowego szkoleniowca i ludzi, którzy z nim pracują – zakończył temat.

W trakcie rozmowy pojawiło się pytanie czy Dariusz Mioduski nie obawia się do tego, że Legia zakończy rundę w strefie spadkowej?

– Nie, bo wiem i widziałem, że ten zespół stać było na ogranie Bodo/Glimt, Slavii Praga, Spartaka czy Leicester. Mam bardzo wysokie wymagania przede wszystkim wobec graczy z największym doświadczeniem, którzy powinni w trudnym okresie brać na siebie odpowiedzialność. Mamy w drużynie etatowych reprezentantów swoich krajów, mamy znających ligę jak własną kieszeń Polaków. Swoją siłę muszą pokazać w szatni i na boisku, a nie przed kamerami telewizyjnymi. Każdy powinien zacząć poprawę od siebie, od przemyślenia swojego podejścia, zaangażowania. W Legii nie będzie świętych krów, chcę to jasno powiedzieć. Gra tutaj ma być zaszczytem, a nie odcinaniem kuponów. Dlatego to cały zespół musi się teraz podnieść – odpowiedział krótko prezes Wojskowych.

Na sam koniec 57-latek skierował kilka słów do kibiców.

– Przede wszystkim jeszcze raz przeprosić za popełnione błędy, bo nikt nie zamierza uciekać od odpowiedzialności, na czele ze mną. Zawsze oczekujemy sukcesów. Zawsze chcemy widzieć maksymalne zaangażowanie i to jak nasz klub wygrywa. Przeżywać takie chwile jak podczas meczu z Leicester na naszym stadionie. Świętować sukces z absolutnie fenomenalnym dopingiem naszych Kibiców. Wiem, że wszyscy, którzy kochają Legię, przeżywają mocno naszą obecną sytuację. Nasi kibice, piłkarze, pracownicy Klubu. Nasi partnerzy biznesowi i kooperanci. Słyszymy słowa krytyki i je rozumiem. Nie popadajmy jednak w czarnowidztwo, tak jak robią to niektórzy krytycy. Nie mam tu na myśli fanów, ale licznych „doradców”, uaktywniających się w mediach. Przypomnę tylko, ile boisk treningowych miała Legia, jak wyglądał klub kilka lat temu, bez znakomitego zaplecza, jakim jest obecnie LTC. Łatwo rozporządzać cudzymi pieniędzmi. Wszystkich moich krytyków zachęcam do zainwestowania swoich pieniędzy w piłkę nożną – zakończył prezes.

Na naszym portalu pojawiły się tylko wybrane fragmenty oświadczenia (bo ciężko to nazwać wywiadem). Całą rozmowę znajdziecie w tweecie poniżej. Na koniec taka drobna rada z mojej strony: wiem, że wszystkie kluby chcą być Legią Warszawa, ale niech chociaż przeczytają swoje oświadczenia przed publikacją, żeby uniknąć powtórzeń całych pytań oraz podstawowych błędów ortograficznych.

Van der Vaart skrytykował postawę Messiego: „Denerwuję się na niego”

W tym sezonie Leo Messi nie zachwyca. Jego formę skrytykował Rafael van der Vaart. Zdaniem emerytowanego piłkarza Argentyńczyk nie przykłada się gry.

Cień samego siebie?

Leo Messi nie może zaliczyć ostatnich miesięcy do udanych. 34-latek w tym sezonie wystąpił dziesięciu spotkaniach i strzelił 4 bramki, z czego tylko jedną w Ligue 1. W środowym starciu z Manchesterem City, które PSG przegrało 1:2, Argentyńczyk brał co prawda udział w akcji bramkowej, jednak po meczu nie otrzymał dobrych ocen.

Postawę Atomowej Pchły skrytykował Rafael van der Vaart. Były reprezentant Holandii zarzuca sześciokrotnemu zdobywcy Złotej Piłki brak zaangażowania w grę.

– Messi chodził po boisku. Czy nie jest mu wstyd przed kolegami? Chodził w kółko, wszyscy go mijali – ocenił emerytowany piłkarz.

Denerwuję się na niego. Szkoda, bo taki piłkarz już nigdy się nie narodzi. Zaczęło się już za Ronalda Koemana w Barcelonie. To była właściwie odmowa pracy. To nie jest normalne dla takiego piłkarza. Spójrzmy na Ronaldo. To inni zawodnicy, ale Cristiano walczy. Chce przenieść zespół na inny poziom – powiedział Rafael van der Vaart.

Ujawniono zarobki Daniego Alvesa: „Powinno wystarczyć na waciki”

Kilka dni temu Dani Alves podpisał roczny kontrakt z FC Barceloną. Hiszpańska Marca potwierdziła, że Brazylijczyk będzie dostawać najniższe możliwe wynagrodzenie.

Wracamy na salony?

La Liga nałożyła na na Barcelonę limit płac, więc jeśli Blaugrana planuje zimowe zakupy, musi sprzedać któregoś z obecnych zawodników. Mimo dużych problemów finansowych, Duma Katalonii w najbliższym czasie planuje wrócić na szczyt.

Pod koniec października zarząd pożegnał się z Ronaldem Koemanem, a nowym szkoleniowcem została była gwiazda klubu – Xavi. 41-latek zadebiutuje na ławce trenerskiej już w najbliższy weekend. Mimo okrojonego budżetu, nowy szkoleniowiec zdecydował się na pierwsze wzmocnienie. Po kilku latach nieobecności na Camp Nou powrócił Dani Alves.

Brazylijski obrońca jakiś czasu temu zaproponował Barcelonie swoje usługi, jednak klub nie był nimi zainteresowany. Po przyjściu Xaviego, wszystko zmieniło się o 180 stopni. 41-latek zdecydował, że doświadczenie boiskowego kolegi przyda się w odbudowie zespołu.

Początkowo pojawiła się informacja, jakoby Dani Alves miał zarabiać euro tygodniowo. Nie jest to jednak prawda, ponieważ nie pozwalają na to ligowe przepisy. Według hiszpańskiego Marki Brazylijczyk będzie dostawać najniższe możliwe wynagrodzenie – 155 tysięcy euro za sezon. Jest to mniejsza kwota, niż ta, którą inkasują niektórzy piłkarze z Ekstraklasy.

Ojciec Casha o pomeczowym spotkaniu jego syna z Sousą: „Selekcjoner był z niego zadowolony”

W poniedziałek Matty Cash zadebiutował w wyjściowym składzie reprezentacji Polski. 24-latek opuścił boisko po słabych 45. minutach. Jego ojciec zdradził, że po meczu obrońca odbył krótką rozmowę z Paulo Sousą.

To nie tak miało wyglądać

Do poniedziałkowego spotkania z Węgrami wszyscy biało-czerwoni kibice podchodzili z lekkim niepokojem. Przed meczem pojawiła się informacja, że na boisku na pewno nie zobaczymy Roberta Lewandowskiego, Kamila Glika (obaj podjęli decyzję wspólnie z selekcjonerem) oraz Grzegorza Krychowiaka (przekroczony limit kartek). Niby mieliśmy zapewnioną dalszą grę w eliminacjach, a nawet matematyczne szanse na bezpośredni awans z pierwszego miejsca, jednak każdy wiedział, że 3 punkty dadzą nam rozstawienie w barażach.

Niestety, spełnił się najczarniejszy scenariusz. Reprezentacja Polski przegrała to spotkanie 1:2 i znajduje się w bardzo niepewnej sytuacji. We wtorek biało-czerwoni muszą liczyć na zwycięstwa Belgii, Czarnogóry i Holandii.

Kasa się zgadza

Jednym z niewielu pozytywów poniedziałkowego wieczoru był debiut „Mateusza Gotówki” w pierwszej jedenastce. Cezary Kulesza zaprosił na to wydarzenie najbliższą rodzinę zawodnika Aston Villi. W loży VIP Stadionu Narodowego pojawili się m.in. mama, tata, brat oraz ciocia reprezentanta. Niestety nie może zaliczyć tego spotkania do udanych. 24-latek pod koniec pierwszej połowy dość ostro potraktował jednego z rywali, za co obejrzał żółty kartonik. Na drugie 45 minut już nie wyszedł.

W rozmowie z portalem Sport.pl Stuart Cash, były piłkarz m.in. Chesterfield, a także ojciec Matty’ego; zdradził swoje odczucia w stosunku do debiutu syna.

– Jestem nieco rozczarowany, po pierwsze dlatego, że Polska ten mecz przegrała. Każdy zawsze chce wygrywać i to jest normalne. Co do Matty’ego, to wiem, że trener wprowadzał go do kadry stopniowo, by nieco zniwelować presję, która zwykle towarzyszy debiutowi w pierwszym składzie, szczególnie przed własną publicznością – zaczął.

– To było też jego pierwsze powołanie. Myślę, że z każdym kolejnym meczem będzie lepiej rozumiał się na boisku z kolegami, będzie dokładniej wypełniał założenia trenera. Oczywiście jestem trochę rozczarowany jego kartką. Selekcjoner podjął zrozumiałą decyzję, by zdjąć go po niej z boiska i nie wpuścił na drugą połowę, kiedy dokonał w składzie kilku zmian – dodał 56-latek.

Po spotkaniu cała rodzina udała się wraz z Mattym do hotelu, w którym przebywała kadra.

– On oczywiście też był trochę rozczarowany i smutny, szczególnie że Polska ostatecznie to spotkanie przegrała. Matty zdaje sobie sprawę, że to nie była najlepsza pierwsza połowa meczu, ale i takie w futbolu się zdarzają. Trzeba dalej pracować, by następnym razem było lepiej. Wierzę, ze tak będzie. Rejestrowaliśmy sobie grę Matty’ego podczas tego meczu, obejrzymy to na spokojnie i przeanalizujemy. Matty do domu wraca jednak z ważnymi doświadczeniami, widziałem cały czas, jak się emocjonował, wiedział, że to było prestiżowe spotkanie, był dumny, że mógł w nim wystąpić – zdradził Stuart Cash.

– Matty chwilę z Paulo Sousą porozmawiał. Selekcjoner powiedział, że był z niego zadowolony. Że zdaje sobie sprawę, że wiele rzeczy było tu dla niego nowych. Przekazał, że jest przekonany, że dużo łatwiej będzie mu przy kolejnym powołaniu. Że Matty ma umiejętności, by grać na wysokim poziomie i on na nie liczy. Dodał, że to doświadczenie, które teraz zebrał, było bardzo ważne, szczególnie że w marcu Polskę czekają baraże. Wtedy presja będzie olbrzymia –zdradził.

Rodzina Cashów przyleciała do Warszawy już w sobotę. Przez weekend zdążyli zobaczyć w stolicy kilka atrakcji, a były gracz Chesterfield zapowiedział, że chciałby w przyszłości ponownie odwiedzić Polskę.

– Zwiedziliśmy miasto, byliśmy w tradycyjnej polskiej restauracji, byliśmy w kościele, w muzeum, pochodziliśmy po Starym Mieście, zwiedziliśmy ile się da – relacjonował. –  Warszawa bardzo nam się spodobała. Niesamowite wrażenie zrobił też na nas Stadion Narodowy. Tak jak w Premier League, jego trybuny są blisko boiska. Podziwiałem też polskich kibiców pełnych pasji i znakomicie dopingujących reprezentację. To były dla nas bardzo emocjonalne chwile, szczególnie podczas polskiego hymnu. Jako tata byłem wtedy dumny z syna. Jako jego rodzina chcielibyśmy przeżywać takie piękne momenty częściej – powiedział Stuart Cash.

– – Teraz mogliśmy tu przyjechać właściwie tylko na weekend, ale w wakacje, gdy będziemy mieć więcej wolnego czasu, przylecimy do Polski na dłużej. Chcemy zwiedzić inne miasta, m.in. Kraków – zakończył 56-latek.

Polska kandydatem do zorganizowania międzynarodowego turnieju. Cezary Kulesza przedstawił swoje argumenty

Cezary Kulesza kilka miesięcy temu został prezesem PZPNu i od tamtego czasu prężnie działa. 59-latek w rozmowie z TVP Sport zdradził, że trwają rozmowy na temat organizacji kobiecych Mistrzostw Europy.

Z grubej rury

Cezary Kulesza w sierpniu przejął obowiązki Zbigniewa Bońka i od razu zabrał się za robotę. Za jego kadencji, ku uciesze kibiców, reprezentacja Polski zwycięsko zremisowała z Anglią na PGE Narodowym, Matty Cash otrzymał polskie obywatelstwo, a Legia Warszawa uplasowała się na przedostatnim miejscu w ekstraklasowej tabeli. 51-latek w rozmowie z TVP Sport zdradził, że PZPN chciałby zorganizować w 2025 roku kobiece Mistrzostwa Europy.

– Zależy nam na tym, dlatego spotkałem się z Aleksandrem Ceferinem, prezesem UEFA. Moim zdaniem, jako niemała federacja, mamy duży potencjał organizacyjny i powinniśmy otrzymać możliwość promocji kobiecego futbolu w Polsce. Warto pokazywać szerszej publiczności mecze kobiet na wysokim poziomie – powiedział.

4 listopada UEFA poinformowała, że Polska znajduje się na liście kandydatów do zorganizowania mistrzostw. Poza nią w konkursie biorą udział również Francja, Szwajcaria, Ukraina oraz łączony komitet Danii, Finlandii, Norwegii oraz Szwecji. Swoją kandydaturę można zgłaszać do października przyszłego roku. Jednym z wymogów jest posiadanie ośmiu stadionów, które mogą pomieścić co najmniej 15 tysięcy kibiców. Organizatora turnieju poznamy w grudniu 2022 roku.

– Szansa jest zawsze, ale musimy jeszcze trochę poczekać. Nie jest tak, że chodzimy, pukamy do kolejnych drzwi i namawiamy do głosowania na nas. Mamy swoje argumenty i możemy pokazać, że wizja mistrzostw w naszym kraju jest ciekawa. Rozmawiałem na ten temat choćby z Armandem Daką, szefem federacji w Albanii – zdradził prezes PZPNu.

– Mamy świetną infrastrukturę, pod tym kątem w mojej opinii przebijamy pozostałe kraje. Do tego na naszą korzyść przemawia przeszłość, każda impreza była przygotowana na wysokim poziomie. No i u nas jest olbrzymi potencjał pod kątem rozwoju piłki nożnej kobiet – dodał Kulesza.

W Barcelonie przyszedł czas na zmiany! Klub szykuje się na głośne transfery

W poniedziałek FC Barcelona oficjalnie zaprezentowała Xaviego, jako nowego szkoleniowca Blaugrany. Poza zmianami w sztabie już zimą na Camp Nou może pojawić się kilku ciekawych zawodników.

Powrót w nowej roli

Xavi wrócił do Katalonii, lecz tym razem nie będzie biegać po boisku. 41-latek ma wyciągnąć FC Barcelonę z kryzysu sportowego, jak i ekonomicznego. Były reprezentant Hiszpanii swoją pracę rozpoczął od wprowadzenia rygorystycznego regulaminu dla zawodników.

Na całego

Marca donosi, że mimo trudnej sytuacji finansowej, zarząd Dumy Katalonii planuje zimowe transfery. Głównym celem Blaugrany jest sprowadzenie środkowego napastnika. Sergio Aguero ze względu na problemy kardiologiczne jest wyłączony z gry przynajmniej do lutego. Martin Braithewaite nie czuje się jeszcze gotowy do powrotu na boisku, a Luuk De Jong nie prezentuje optymalnej formy.

Według hiszpańskiego dziennika FC Barcelona bardzo by chciała, aby jej szeregi zasili Edinson Cavani, Timo Werner i Raheem Sterling. Wszyscy trzeciej nie są zadowoleni ze swojej obecnej sytuacji w klubie i z chęcią poszliby na półroczne wypożyczenie. Duma Katalonii liczy, że uda jej się zaprosić chociaż jednego z wymienionych graczy na krótki epizod na Camp Nou.

Filip Bednarek niezadowolony z ostatnich poczynań Lecha: „To nie jest godne tych barw”

W sobotę Lech Poznań zremisował z Górnikiem Łęczna 1:1. Swojego niezadowolenia w pomeczowym wywiadzie nie krył Filip Bednarek.

Powrót na salony?

Swoje ostatnie mistrzostwo Lech Poznań zdobył w 2015 roku. Od tego czasu Kolejorz trzykrotnie stawał na ekstraklasowym podium i dwukrotnie wystąpił w europejskich rozgrywkach. Poprzedni sezon, mimo gry w Lidze Europy, był dla Lechitów kompletnie nie udany. Ekipa Żurawia zdobyła tylko 3 punkty i uplasowała się na ostatnim miejscu w grupie, a na lokalnym podwórku zajęła odległe 11. miejsce.

Ten sezon zaczął się dla Kolejorza bardzo dobrze. Po 14. kolejkach podopieczni Macieja Skorży dzierżą fotel lidera i kibice coraz bardziej wierzą, że to będzie sezon, w którym Lech Poznań wróci do blasku chwały.  Niestety, ostatnie 2 mecze nie ułożyły się dla nich najlepiej. Tydzień temu Duma Wielkopolski zremisowała ze Stalą Mielec, a w sobotę dokładnie to samo przytrafiło im się z ostatnim w tabeli Górnikiem Łęczna. Po meczu swojego zdenerwowania nie krył golkiper Lecha – Filip Bednarek.

Wiemy, że właśnie w takich meczach, a nie z bezpośrednimi rywalami, zdobywa się mistrzostwo Polski. Powtarzam to zawsze w wywiadach. Dla mnie to, co dzisiaj pokazaliśmy, jest to nie do zaakceptowania. Przyzwyczailiśmy do lepszej gry, przyzwyczailiśmy do agresywniejszej gry. To, co pokazaliśmy, nie jest godne tych barw – powiedział poirytowany 29-latek w wywiadzie dla Canal+ Sport.

Pewien znany artysta-bramkarz już kiedyś motywował swoich kolegów w rozmowie właśnie po meczu z Górnikiem Łęczna.

Fot: lechpoznan.pl/fot. Przemysław Szyszka

Lechia wyrywa 3 punkty! Terrazzino bohaterem gdańszczan [WIDEO]

W meczu 14. kolejki Ekstraklasy Lechia Gdańsk pokonała Zagłębie Lubin 2:1. Podopieczni Dariusza Żurawia prawie dowieźli prowadzenie do końca, jednak plany pokrzyżował im Stefano Marco Terrazzino. Niemiec wszedł na boisko w 54. minucie i całkowicie odmienił losy spotkania. 30-latek w 84. minucie doprowadził do remisu , a 10 minut później fantastycznym strzałem zza pola karnego dał biało-zielonym zwycięstwo.

Z piekła do nieba! FC Barcelona nie dowiozła trzybramkowego prowadzenia [WIDEO]

W sobotę FC Barcelona zremisowała z Celtą Vigo 3:3. Patrząc na ostatnie poczynania Blaugrany nie było w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Duma Katalonii prowadziła do przerwy 3:0.

„Jesteśmy dziadami”

Przez chwilę można było mieć wrażenie, że FC Barcelona wychodzi z własnego cienia. Zwolnienie Koemana, zwycięstwo nad Dynamem Kijów w Lidze Mistrzów czy też informacja, którą od wczoraj żyje cały piłkarski świat – zatrudnienie Xaviego. Wszystko to, jak krew w piach, ponieważ Duma Katalonii w sobotnie popołudnie udowodniła, że przed nią jeszcze długa droga.

Mecz z Celtą Vigo dla podopiecznych Sergi Burjuana zaczął się bardzo dobrze. Pierwszego gola już w 5. minucie zdobył Ansu Fati.

Drugą bramkę dla Blaugrany zdobył Sergio Busquets, który pokonał bramkarza rywali strzałem zza pola karnego.

Trzeci gol padł łupem Memphisa Depaya. Holender głową pokonał Dituro.

W drugiej połowie wszystko obróciło się o 180 stopni. Już w 51. minucie Iago Aspas strzelił pierwszego gola dla Celty Vigo. Drugą bramkę dla gospodarzy zdobył Nolito, który precyzyjną główką pokonał Ter Stegena.

W 96. minucie Estadio de Balaídos zawrzało. Bramkę na wagę remisu zdobył kapitan Celty – Iago Aspas. 34-latek świetnie przymierzyłz dystansu.