Artur Boruc został zawieszony przez Komisję Ligi. Bramkarza Legii czeka dłuższa absencja

W ubiegłą niedzielę Legia Warszawa podejmowała u siebie Wartę Poznań. Niechlubnym bohaterem tego spotkania stał się Artur Boruc, którego zachowanie wywołało wiele kontrowersji. Komisja Ligi postanowiła zawiesić go na trzy mecze.

W starciu przeciwko „Zielonym” Legia przegrała po raz 14. w tym sezonie Ekstraklasy. Z emocjami nie poradził sobie kapitan „Wojskowych”, Artur Boruc. 41-latek kilka razy zachował się nieprawidłowo.

Boruc najpierw otrzymał czerwoną kartę za uderzenie Dawida Szymonowicza, za co sędzia wyrzucił go z boiska oraz podyktował rzut karny dla Warty. Później podczas schodzenia z boiska doświadczony golkiper odepchnął kamerzystę, który stanął mu na drodze. Na koniec w jego mediach społecznościowych pojawiły się wpisy obrażające arbitra Łukasza Kuźmę.

Surowy wyrok

Komisja Ligi wzięła tę sprawę pod lupę. Zadecydowano, że Boruc nie zagra w kolejnych trzech spotkaniach Legii, a dodatkowo będzie musiał zapłacić 25 tysięcy złotych kary finansowej.

–Komisja Ligi uznała, że agresywne zachowanie zawodnika nosiło znamiona naruszenia nietykalności cielesnej. Tego typu zachowania muszą być piętnowane w adekwatny sposób, bowiem są sprzeczne z Regulaminem Dyscyplinarnym i Kodeksem Etycznym PZPN. Komisja Ligi w wymiarze kary uwzględniła także zachowanie zawodnika, którego dopuścił się wobec operatora kamery. Przypadkowo zaszedł on drogę Borucowi, a odepchnięcie pracownika produkcji TV było nieadekwatne do zaistniałej sytuacji – mówi Jarosław Poturnicki, przewodniczący Komisji Ligi.

– Uznaliśmy, że po raz kolejny nieodpowiednio ocenił pracę sędziego. Boruc dopuścił się już podobnego przewinienia w tym sezonie. Działał zatem w warunkach recydywy, co miało wpływ na zaostrzenie kary – dodał.


Angielskie media zachwycone Moderem. „ddał strzał będący kandydatem do gola sezonu”

We wtorek wieczorem Manchester United pokonał na własnym boisku Brighton & Hove Albion 2:0. Cały mecz dla drużyny „Mew” rozegrał Jakub Moder, zbierając przy okazji dobre oceny od angielskich mediów. 

Moder jest ostatnio w bardzo dobrej formie. Polak był chwalony już po ostatnim spotkaniu ligowym przeciwko Watford. 22-latek mógł wówczas zdobyć dwie bramki, jednak zabrakło mu szczęścia. Graham Potter, szkoleniowiec Brighton, postanowił później wstawić się za swoim zawodnikiem.

– Musimy cały czas udoskonalać to, nad czym pracujemy. Prędzej czy później da to efekt w postaci bramek. Jestem pewny, że już wkrótce będziemy rozmawiać o jego trafieniach – powiedział 46-latek przed starciem z „Czerwonymi Diabłami”.

Kolejny dobry występ

Młody gwiazdor reprezentacji Polski przeciwko Manchesterowi United rozegrał pełne 90 minut i stworzył niemałe zagrożenie pod bramką Davida de Gei. Hiszpański golkiper najpierw obronił świetny strzał główką w wykonaniu „Modzia”, później niesamowite uderzenie byłego piłkarza Lecha Poznań wylądował na poprzeczce. Angielskie media zgodnie oceniły, że był on najlepszym piłkarzem „Mew” podczas pojedynku z drużyną Ralfa Rangnicka.

Sussex Express – „De Gea obronił jego pierwszy strzał, a potem w jakiś sposób obronił jego uderzenie głową. W pierwszej połowie ciągle stanowił zagrożenie” [8/10, najlepszy w zespole]

Daily Mail – „Nie miał szczęścia, powinien strzelić dwa gole. Fantastyczną główkę obronił De Gea, a potem oddał strzał będący kandydatem do gola sezonu, ale trafił w poprzeczkę” [7/10, najlepszy w zespole]

90min – „Miał dwie najlepsze okazje w pierwszej połowie, ale De Gea dał radę. Trafił w poprzeczkę po absurdalnym strzale w drugiej połowie” [6/10, najlepszy w zespole]

Al-Khelaifi i Leonardo w przerwie odwiedzili sędziego. Sensacyjne wieści z hiszpańskich mediów

PSG rzutem na taśmę pokonało Real Madryt w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Według informacji przekazanych przez hiszpańskie media w przerwie spotkania Nasser Al-Khelaifi oraz Leonardo mieli wywierać presję na arbitrze.

Już pierwszego dnia po powrocie Ligi Mistrzów na kibiców czekał absolutny hit fazy 1/8 finału tych rozgrywek. PSG na własnym stadionie podejmowało innego pretendenta do tytułu, Real Madryt.

Podopieczni Mauricio Pochettino przez prawie cały mecz kontrolowali przebieg boiskowych wydarzeń. Francuska drużyna stwarzała zdecydowanie więcej okazji bramkowych oraz utrzymywała się przy piłce. „Królewscy” poza kilkoma sytuacjami zmuszeni byli do bronienia się na własnej połowie.

Przełom mógł nastąpić w 62. minucie gry. Za faul na Kylianie Mbappe sędzia podyktował rzut karny dla PSG. Do piłki podszedł Lionel Messi, jednak górą okazał się wyśmienity tego dnia Thibaut Courtois. Na tablicy wyników nadal utrzymywał się remis.

Jedyny gol tego meczu padł dopiero w ostatniej minucie doliczonego czasu. Kylian Mbappe minął kilku obrońców Realu, po czym wpakował futbolówkę do siatki, między nogami bezradnego Courtois.

Skandal w przerwie?

Hiszpańskie rozgłośnie radiowe COPE oraz SER w przerwie spotkania przekazały sensacyjne informacje. Prezes PSG Nasser Al-Khelaifi oraz dyrektor sportowy Leonardo mieli udać się do tunelu prowadzącego na murawę i tam wywierać presję na Daniele Orsato, który był rozjemcą podczas hitowego starcia.

 

Hiszpanie wskazali przyczyny słabszej formy Messiego w PSG. Dziennikarze znaleźli kilka powodów

Lionel Messi latem ubiegłego roku zamienił FC Barcelonę na PSG. Argentyńczyk nie odnalazł się dobrze w nowym klubie i póki co nie gra tak, jak wszyscy od niego oczekują. Dziennik „El Pais” wskazał przyczyny takiego stanu rzeczy.

Przypomnijmy, że Messi musiał odejść z Barcelony ze względu na jej problemy finansowe. Javer Tebas, prezydent LaLiga, nie zezwolił „Dumie Katalonii” na rejestrację swojej legendy w kadrze na nowy sezon. Argentyńczyk musiał więc poszukać sobie nowego domu.

Wybór padł na PSG. 34-latek miał uzupełnić i tak już wyśmienitą linię ataku ekipy z Parc des Princes. Do tej pory jednak nie udało mu się pokazać pełni umiejętności. Na ten moment Messi ma na koncie 7 goli i 8 asyst w barwach paryskiego giganta.

Hiszpanie podali przyczyny

Według hiszpańskiego dziennika „El Pais” za dotychczasowe niepowodzenie 7-krotnego zdobywcy Złotej Piłki we Francji odpowiadają w szczególności dwie rzeczy. Na początku Messi mieszkał w hotelu, co zdecydowanie zmniejszyło jego komfort życia. Problem stanowi również wysoka fizyczność Ligue 1.

 

– Po traumatycznym odejściu z Barcelony Leo Messi miał trudności z przystosowaniem się i do Paryża, i do PSG. W Castelldefels Leo czuł się jak u siebie w domu. Miał tam swoje sklepy z argentyńskim mięsem, swoje restauracje i swoje uliczki, na których był niewidzialny. Do Barcelony jeździł tylko po to, by z normalnego ojca przemienić się w nieziemskiego piłkarza i błyszczeć na Camp Nou – napisano. 

– A przez pierwsze dwa miesiące w Paryżu Leo mieszkał w hotelu Katarczyków. I choć był on luksusowy, to mieścił się w centrum miasta, gdzie pełno paparazzi. Messi potrzebował godzin, by odwieźć dzieci do szkoły. I kolejnej godziny, by dotrzeć na trening. Później powrót do swojej złotej klatki, gdzie nie miał anonimowości. Argentyńczyk odetchnął dopiero, gdy przeprowadził się do Neuilly-sur-Seine, spokojniejszej dzielnicy – można przeczytać w „El Pais”. 

– Ligue 1 to niezwykle fizyczna liga. W Hiszpanii mieli duży większy szacunek do nóg Messiego. Tutaj go kopią tyle samo razy, ale rzadziej faule są odgwizdywane – powiedział jeden z zawodników PSG. 

 

Jakub Moder zmarnował okazje strzeleckie w ostatnim meczu. Trener Brighton stanął po jego stronie

Jakub Moder strzelił dwa gole w barwach Brighton, a w ostatnim meczu ligowym przeciwko Watford mógł podwoić ten wynik. Polak nie wykorzystał jednak swoich sytuacji. Według Grahama Pottera w przyszłości jego podopieczny będzie bardziej skuteczny.

Moder jest zawodnikiem „Mew” od początku 2021 roku. Od początku tego sezonu stanowi ważną postać w drużynie Grahama Pottera, jednak nie udało mu się jednak jeszcze strzelić bramki w Premier League. „Modziu” natomiast zaliczył już trafienia w Pucharze Anglii oraz Pucharze Ligi Angielskiej.

W ostatniej kolejce Brighton wygrało na wyjeździe z Watfordem 2:0, ale zwycięstwo mogło być znacznie bardziej okazałe. Moder nie wykorzystał jednak dwóch dobrych sytuacji na podwyższenie wyniku. Mimo to portal „WhoScored?” umieścił go w najlepszej jedenastce weekendu w Anglii.

„Jeszcze będzie strzelał”

Nieskuteczność polskiego pomocnika nie martwi trenera 9. drużyny w tabeli Premier League. Graham Potter uspokaja kibiców i wierzy, że 22-latek w przyszłości zdobędzie wiele bramek.

– Moder może stać się bramkostrzelnym pomocnikiem. Jestem tego pewien – powiedział.

– Oglądam go każdego dnia i znam jakość Kuby. Czasem bywa tak, że to przypadek decyduje o zdobyciu bramki, jeśli nie jesteś na samym szczycie. Czasami potrzeba nieco szczęścia. No i nie zapominajmy, że Moder to środkowy pomocnik, więc nie zawsze ma blisko do bramki rywala. Ale będziemy razem nad tym pracować. Wiem, że będziemy w przyszłości mówili o Moderze i jego golach – dodał Potter. 

Były kapitan Legii wstawił się za Borucem po brzydkim zagraniu. „Padł, jakby Artur go znokautował”

W ostatnim meczu Legii Warszawa Artur Boruc otrzymał czerwoną kartkę za uderzenie zawodnika Warty Poznań. Jacek Kazimierski, były bramkarz „Wojskowych” twierdzi, że 40-latek nie powinien wylecieć z boiska w związku z tą sytuacją.

Przypomnijmy, że w ubiegłą niedzielę Legia Warszawa rozegrała na własnym stadionie spotkanie w ramach 21. kolejki Ekstraklasy. Podopieczni Aleksandara Vukovicia przegrali z Wartą Poznań 0:1, a w 72. minucie czerwoną kartę otrzymał Artur Boruc. Doświadczony bramkarz uderzył we własnym polu karnym Dawida Szymonowicza.

Po interwencji systemu VAR arbiter podyktował rzut karny, którego „Zielonym” nie udało się jednak wykorzystać. Boruc zachował się nieelegancko również podczas opuszczania murawy. Kapitan Legii w nerwach odepchnął jednego z operatorów kamery, który nieopatrznie wszedł mu w drogę.

Legenda broni Boruca

Na temat całego zamieszania wypowiedział się Jacek Kazimierski, były kapitan Legii oraz reprezentant Polski. Dla stołecznego klubu grał w latach 1978-1987. Później pracował jako trener bramkarzy w kadrze narodowej (m.in. z Borucem). Według 62-latka sędzia nie powinien pokazać czerwonej kartki golkiperowi mistrzów Polski.

– Może i Artur trochę przesadził, ale na boisku zdarzają się różne rzeczy. W zasadzie żadnej krzywdy mu nie zrobił. Są przecież sytuacje, że ktoś komuś wjeżdża dwoma nogami i łamie kości. A tu? Wybryk i już – powiedział Kazimierski.

– Ani go Artur nie uderzył, ani nie chciał mu nic zrobić. Tamten trochę „przypajacował”. Padł, jakby Artur go znokautował  – ocenił. 

– Tak. Szymonowicz zrobił show i tak wyszło. Wiadomo, w dobie VAR takie zagrania są nie do przyjęcia. Sędziowie mają obowiązek karać po takich akcjach. Dla mnie to jednak przewinienie na żółtą, a nie czerwoną kartkę – podsumował.

Oficjalnie: Jerzy Brzęczek został nowym trenerem Wisły Kraków

Według informacji przekazanych przez „Przegląd Sportowy”, Jerzy Brzęczek zostanie w poniedziałek ogłoszony trenerem Wisły Kraków. Będzie to dla niego powrót do Ekstraklasy po niespełna czterech latach przerwy.

W niedzielę Wisła Kraków poinformowała o zwolnieniu Adriana Guli z funkcji szkoleniowca pierwszej drużyny. Był to efekt wcześniejszej porażki ze Stalą Mielec oraz słabej postawy klubu w sezonie 2021/2022. „Biała Gwiazda” w tym momencie ma zaledwie jeden punkt przewagi nad strefą spadkową i nie jest pewna utrzymania w lidze.

Szybka zamiana

Włodarze małopolskiej drużyny nie zastanawiali się długo nad znalezieniem następcy Słowaka. Już na dzień po rozstaniu się z Gulą nowym trenerem ogłoszony został Jerzy Brzęczek. Były selekcjoner reprezentacji Polski wraca do pracy po nieco ponad rocznej przerwie.

– Nowym szkoleniowcem Wisły Kraków został Jerzy Brzęczek. Były selekcjoner reprezentacji Polski wraca na trenerską ławkę i przejmuje stery w drużynie Białej Gwiazdy, z którą powalczy na szczeblu Ekstraklasy oraz w rozgrywkach krajowego pucharu. Umowa obowiązywać będzie do zakończenia sezonu 2021/2022 i zawiera opcję przedłużenia – napisano na oficjalnej stronie Wisły Kraków.

Brzęczek w przeszłości prowadził m.in. Raków Częstochowa, Lechię Gdańsk czy GKS Katowice, a największe sukcesy odnosił w Wiśle Płock. Z „Nafciarzami” prawie udało mu się zająć miejsce premiowane grą w europejskich pucharach.

Nie tylko głupia czerwona kartka. Słabe zachowanie Boruca po zejściu z boiska [WIDEO]

W niedzielę Legia Warszawa rozgrywała domowe spotkanie przeciwko Warcie Poznań. „Wojskowi” odnieśli kolejną ligową porażkę, a antybohaterem meczu został Artur Boruc, który najpierw wyleciał z boiska za niepotrzebny faul, a następnie brzydko zachował się w stosunku do kamerzysty.

W ramach spotkania 21. kolejki Ekstraklasy do stolicy przyjechała Warta Poznań. „Zieloni” mierzyli z wydawałoby się uskrzydloną zwycięstwem z Zagłębiem Lubin Legią. Były to jednak tylko złudne nadzieje, ponieważ podopieczni Aleksandara Vukovicia w fatalnym stylu przegrali 0:1. W tym momencie mniej punktów od mistrzów Polski ma tylko Termalica Bruk-Bet Nieciecza.

„Wojskowi” przy okazji pobili swój ligowy rekord porażek w pojedynczym sezonie. Klęska z Wartą była ich czternastą wpadką w aktualnej kampanii Ekstraklasy. Do osiągnięcia tego wyniku potrzebowali jedynie dwudziestu rozegranych meczów.

Boruc odleciał

W 72. minucie spotkania czerwoną kartę otrzymał Artur Boruc. Bramkarz Legii uderzył we własnym polu karnym Dawida Szymonowicza i po interwencji systemu VAR został wyrzucony z boiska. Na jego szczęście Warta nie wykorzystała jedenastki, jednak wynik nie zmienił się już do samego końca.

Później 40-latek wcale nie zachował się lepiej. Boruc schodząc do szatni chciał jeszcze „przybić żółwia” Cezaremu Miszcie, ale na ich drodze stanął operator kamery. Doświadczony golkiper wiele nie myśląc odepchnął pracownika klubu.

 

Milik po meczu z Metz stwierdził, że nie rozumie, czemu siedzi na ławce. Trener Marsylii odpowiada

Arkadiusz Milik ma za sobą bardzo udany występ w Ligue 1. Polak co prawda pojawił się na boisku dopiero w końcówce spotkania z Metz, jednak udało mu się strzelić w pięknym stylu decydującego gola. W wywiadzie pomeczowym został zapytany o to, jak przyjął fakt, że jest zaledwie rezerwowym.

Milik wszedł na plan gry na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Na tablicy świetlnej widniał wówczas wynik 1:1. Już kilka minut później 27-latek mógł cieszyć się ze wspaniałego gola, który jak się okazało, dał Marsylii zwycięstwo i ważne punkty.

Po zakończeniu spotkania reprezentant Polski udzielił krótkiego wywiadu. Dziennikarz zapytał się go, jak przyjął do świadomości fakt, że znowu znalazł się wśród rezerwowych. Zawodnik z uśmiechem na ustach przez chwilę zastanowił się na odpowiedzią.

– Są rzeczy, których nie rozumiem, ale wykonuję swoją pracę – powiedział.

– Bardzo się cieszymy z miejsca w tabeli, ale wiemy, że musimy się poprawić. Może być jeszcze lepiej. Wciąż mamy przed sobą dużo spotkań. Mój gol? Był świetny. Jestem z jego powodu bardzo szczęśliwy- dodał Milik.

Słowa te nie pozostały bez echa na późniejszej konferencji prasowej z udziałem trenera „Les Olympiens”. Jorge Sampaoli został zapytany o stosunek do wypowiedzi swojego napastnika.

– Nie potrafię wyjaśnić tego, czego on nie rozumie… Jestem bardzo zadowolony z tego co dał drużynie. To był wyjątkowy gol strzelony przez gracza o bardzo wysokiej jakości – odrzekł Argentyńczyk.

– Graczy takich tak on nazywam „absolutnymi”. Mają oni zdolność decydowania o losach meczów, zwłaszcza, gdy mają tak mało miejsca w polu karnym. Cieszę się, że mam go w drużynie, ale liczy się przede wszystkim zespół. Najważniejszy jest klub, a nie konkretny przypadek tego, czy tamtego zawodnika – podsumował Sampaoli.

Cudowny gol Arkadiusza Milika w meczu z Metz. Polak dał Marsylii zwycięstwo w końcówce [WIDEO]

Arkadiusz Milik rozpoczął mecz przeciwko Metz na ławce rezerwowych. Na placu gry pojawił się dopiero w 76. minucie, jednak nie przeszkodziło mu to w zdobyciu fantastycznej bramki na 2:1. Polski napastnik tym samym zapewnił Marsylii 3 punkty. 

 

Reprezentant Polski może trafić do Legii Warszawa. Krzysztof Stanowski wieści głośny transfer

Legia Warszawa coraz bardziej musi martwić się o utrzymanie w Ekstraklasie. Według informacji przekazanych przez Krzysztofa Stanowskiego na celowniku mistrzów Polski znalazł się Jacek Góralski.

„Wojskowi” mają za sobą kolejne fatalne spotkanie ligowe. W niedzielę wieczorem na Łazienkowską przyjechała Warta Poznań i jak się okazało, wyszła z tego starcia zwycięsko. Dla Legii była to 14. porażka w tym sezonie Ekstraklasy. Żadna drużyna nie przegrała aż tylu meczów w aktualnej kampanii.

Na domiar złego drużynę Aleksandara Vukovicia w lutym opuściło dwóch kluczowych zawodników. Mahir Emreli rozwiązał swój kontrakt i postanowił przenieść się do Dinama Zagrzeb. Drugim z graczy, który odejdzie w tym miesiącu z Legii jest Luquinhas. Potwierdzenie transferu Brazylijczyka do MLS jest kwestią czasu.

„Góral” na ratunek

Jak poinformował Krzysztof Stanowski, w orbicie zainteresowań mistrzów Polski znalazł się Jacek Góralski. 17-krotny reprezentant Polski ma za sobą bardzo trudny okres w karierze, bowiem przez wiele długich miesięcy leczył zerwane więzadła krzyżowe. Do gry wrócił dopiero pod koniec ubiegłego roku.

– Z tego co słyszę, Legii zamarzył się Jacek Góralski. Nie wiem, czy to akurat jest ten piłkarz, którego drużyna potrzebuje, ale przynajmniej ktoś sobie zdał sprawę, że z tej ligi naprawdę da się spaść. Osłabianie składu będąc w strefie spadkowej to zabawa zapałkami – napisał „Stano” na Twitterze.

Aleksandar Vuković bezpośredni po porażce z Wartą. „Walczymy po prostu o utrzymanie”

Legia Warszawa w niedzielę wieczorem przegrała na własnym stadionie z Wartą Poznań 0:1. Przy Łazienkowskiej panuje grobowy nastrój, co tylko potwierdziły słowa trenera „Wojskowych”, Aleksandara Vukovicia.

Dla mistrzów Polski był to drugi mecz o stawkę w 2022 roku. Na początku lutego Legia pewnie pokonała Zagłębie Lubin 3:1 i mogło się wydawać, że po solidnie przepracowanym obozie przygotowawczym zawodnicy Vukovicia wrócą na zwycięski szlak. Nic takiego się nie wydarzyło.

Stołeczny klub nie poradził sobie w rywalizacji z Wartą Poznań i nadal zajmuje miejsce w strefie spadkowej. Klęska mogła być wyższa niż 0:1, ponieważ po absurdalnym faulu Artura Boruca „Zieloni” otrzymali rzut karny. Adam Zrelak nie wykorzystał jednak jedenastki.

„Gramy o utrzymanie”

Po meczu głos zabrał trener Legii Warszawa, Aleksandar Vuković. Serbski szkoleniowiec był bardzo bezpośredni i wprost wyznał, że „Wojskowi” walczą już tylko o utrzymanie w Ekstraklasie.

– Bardzo słabe spotkanie w naszym wykonaniu i wynik to odzwierciedla. Jeśli ktoś sądził, że jest inaczej, to teraz już wie, że walczymy po prostu o utrzymanie. Trzeba sobie z tym mentalnie poradzić. Dużo słychać głosów, że Legia będzie mieć z tym problem i w meczu z Wartą właśnie tak to wyglądało. Musimy się oswoić z sytuacją i dawać sobie szanse na zwycięstwo, czego w niedzielę zabrakło – powiedział „Vuko”.

– W pierwszej połowie byliśmy asekuracyjni, niemrawi i pełni bojaźni. Drugą zaczęliśmy trochę żwawiej, bardziej energicznie i tak było aż do czerwonej kartki. Próbowaliśmy coś zmienić, jednak to nie wystarczy. Po spotkaniu z Zagłębiem Lubin sporo na nas narzekano, lecz prawda jest taka, że wtedy wyglądaliśmy lepiej i musimy iść właśnie w takim kierunku – dodał. 

 

Manchester United nakaże swoim kibicom przychodzić na mecze? Ultimatum dla karnetowiczów

Słaba forma Manchesteru United w ostatnich tygodniach wpłynęła na frekwencję na Old Trafford. Niektórzy kibice niechętnie podchodzą do uczęszczania mecze swojej drużyny, co zaniepokoiło władze „Czerwonych Diabłów”. Niewykluczone, że angielski klub postawi swoim karnetowiczom ultimatum. 

Zawodnicy Manchesteru United w tym sezonie spisują się zdecydowanie poniżej oczekiwań. W połowie lutego szanse na przywiezienie jakiegokolwiek trofeum do „Teatru Marzeń” są bliskie zera. Taki obrót spraw ma spore przełożenie na frekwencję kibiców na meczach domowych.

Spadek ten nie jest druzgocący, jednak niecałkowite zapełnienie Old Trafford jest czymś bardzo rzadko spotykanym. Szczególnie wysoki brak motywacji fanów został zauważony podczas niedawnego meczu z Middlesbrough w ramach pucharu Anglii. Na spotkaniu zjawiło się zaledwie 71 871 osób. Zaledwie, ponieważ całkowita pojemność stadionu wynosi 74 140.

Ultimatum dla kibiców

Według informacji opublikowanych przez dziennik „The Times”, Manchester United przekazał swoim karnetowiczom instrukcje, by ci przychodzili na Old Trafford jak najczęściej. W przyszłości liczne absencje będą mogły skutkować odebraniem stałego miejsca na trybunach.

Od następnego sezonu posiadacze karnetów mają być zobligowani do zajęcia swojego krzesełka w co najmniej dziesięciu kolejkach (na 19 możliwych) Premier League. Nie jest jednak powiedziane, że to osoba przypisana do biletu będzie musiała przyjść na stadion. Na pojedyncze spotkania wejściówkę można oddać członkowi rodziny lub znajomemu. Chodzi wyłącznie o to, by liczba osób na trybunach była jak największa.

– Pragniemy, aby na stadionie podczas każdego meczu znów można było poczuć odpowiednią atmosferę i klimat. Ceny karnetów pozostają niezmienne od 11 lat. Dlatego jest to niesprawiedliwa postawa wobec kibiców, którzy nie mogą zakupić wejściówek na mecze, gdy miejsca są puste – powiedział rzecznik prasowy „Czerwonych Diabłów”.

Możliwe, że od przyszłego sezonu podobne rozwiązanie zastosuje Arsenal.

Boniek skomentował wybór Michniewicza na selekcjonera. „Sytuacja wymknęła się spod kontroli”

Wraz z końcem stycznia zakończył się proces wyboru nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Zbigniew Boniek w programie „Cafe Futbol” odniósł się do decyzji Cezarego Kuleszy.

W święta Bożego Narodzenia Paulo Sousa poinformował Kuleszę, że ma zamiar rozwiązać kontrakt z polską kadrą i objąć wielki zagraniczny klub. Portugalczyk ostatecznie trafił do Flamengo. Według Bońka w PZPN-ie ucieszyli się z takiego przebiegu wydarzeń.

– Moim zdaniem w PZPN-ie wszyscy byli zadowoleni, gdy Sousa zadzwonił 26 grudnia i zapytał, czy rozwiążemy kontrakt. Były dwie możliwości – prezes Kulesza mógł zablokować ten ruch. Wydaje mi się, że w PZPN-ie chcieli wybrać nowego selekcjonera i Sousa podał im rękę. Jeżeli Kulesza wysłałby feedback: To jest niemożliwe, to Sousa dalej byłby selekcjonerem reprezentacji. Flamengo nie podpisałoby z nim żadnego kontraktu – powiedział Boniek.

Wybór dobry, ale…

Według byłego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej cały proces selekcji trwał długo i w pewnym momencie jego następca nie kontrolował, tego co się działo.

– Wybieranie nowego selekcjonera, wydaje mi się, bardzo się Czarkowi podobało. I gdzieś to się wymknęło spod kontroli. Na koniec został bez kandydata. I powiedziano mu, żeby porozmawiał z Michniewiczem – stwierdził 65-latek.

– Jako zadaniowiec – jest to wybór znakomity. Moim zdaniem z polskich powinniśmy wybrać albo Michniewicza, albo Nawałkę, albo Probierza. Michniewicz jest bardzo dobrym kandydatem – dodał.

Filip Mladenović został zapytany o spadek z ligi. Obrońca Legii nie ma wątpliwości

Legia Warszawa jest w trakcie jednego z największych kryzysów w historii klubu. Mistrzowie Polski na starcie rundy wiosennej zajmują miejsce w strefie spadkowej. Na temat swojej opinii o sytuacji w ekipie „Wojskowych” opowiedział Filip Mladenović.

18 punktów po pierwszej połowie sezonu, to wynik, jakiego w Legii z pewnością nie spodziewał się nikt. Na katastrofę przy Łazienkowskiej złożyło się wiele czynników, a Czesław Michniewicz, który był trenerem stołecznej drużyny twierdzi, że szczególnie zawiniły kontuzje oraz wąska kadra.

Kiedy do klubu wrócił Aleksandar Vuković sytuacja nieco się poprawiła, jednak mistrzowie Polski nadal nie punktują regularnie. Piłkarze Legii nie myślą już o powtórzeniu wyniku sprzed roku, ale nie mają zamiaru składać broni. Swoją opinię na temat drugiej połowy rozgrywek przedstawił kluczowy obrońca „Wojskowych”, Filip Mladenović.

– Sezon można jeszcze uratować, nie sądzę, że jest stracony. O mistrzostwo kraju będzie trudno, ale jeśli zdobędziemy Puchar Polski, to nie będzie tak źle. Zgoda, to nie to samo co tytuł, ale nadal to trofeum, które w kolejnych rozgrywkach pozwoli nami walczyć na arenie międzynarodowej. Trzeba pamiętać, że awansowaliśmy też do fazy grupowej Ligi Europy. Puchary to coś, co powinno być normą w Legii. Mówimy o klubie z pięknego i dużego miasta. Jest świetny stadion, a są też fantastyczni kibice i wielka historia. Nikt mi nie wmówi, że takie BATE Borysów ma lepsze warunki i przeszłość od Wojskowych. Skoro oni mogą sobie radzić, to my tym bardziej – powiedział Mladenović.

–  Nawet przez chwilę tak nie pomyślałem. Nie brakowało negatywnych myśl, ale spadek? Spadek Legii Warszawa? Nie. Mieliśmy słaby okres, nie da się tego ukryć. Gdyby ktoś spytał mnie, kto późną jesienią był w formie, to nie wymieniłby żadnego nazwiska. Wierzę jednak, że najgorsze jest już za nami. Teraz będzie tylko lepiej. Ale nie ma sensu zaklinać rzeczywistości, bo jesteśmy w takim miejscu w tabeli, że trzeba przede wszystkim mocno pracować. Nie można tego bagatelizować, ale nasza lokata powinna mobilizować każdego do wytężonych treningów – odparł zapytany o to, czy miał w głowie myśli na temat spadku z ligi.

Źródło wypowiedzi: „TVP Sport”