Filip Mladenović został zapytany o spadek z ligi. Obrońca Legii nie ma wątpliwości

Legia Warszawa jest w trakcie jednego z największych kryzysów w historii klubu. Mistrzowie Polski na starcie rundy wiosennej zajmują miejsce w strefie spadkowej. Na temat swojej opinii o sytuacji w ekipie „Wojskowych” opowiedział Filip Mladenović.

18 punktów po pierwszej połowie sezonu, to wynik, jakiego w Legii z pewnością nie spodziewał się nikt. Na katastrofę przy Łazienkowskiej złożyło się wiele czynników, a Czesław Michniewicz, który był trenerem stołecznej drużyny twierdzi, że szczególnie zawiniły kontuzje oraz wąska kadra.

Kiedy do klubu wrócił Aleksandar Vuković sytuacja nieco się poprawiła, jednak mistrzowie Polski nadal nie punktują regularnie. Piłkarze Legii nie myślą już o powtórzeniu wyniku sprzed roku, ale nie mają zamiaru składać broni. Swoją opinię na temat drugiej połowy rozgrywek przedstawił kluczowy obrońca „Wojskowych”, Filip Mladenović.

– Sezon można jeszcze uratować, nie sądzę, że jest stracony. O mistrzostwo kraju będzie trudno, ale jeśli zdobędziemy Puchar Polski, to nie będzie tak źle. Zgoda, to nie to samo co tytuł, ale nadal to trofeum, które w kolejnych rozgrywkach pozwoli nami walczyć na arenie międzynarodowej. Trzeba pamiętać, że awansowaliśmy też do fazy grupowej Ligi Europy. Puchary to coś, co powinno być normą w Legii. Mówimy o klubie z pięknego i dużego miasta. Jest świetny stadion, a są też fantastyczni kibice i wielka historia. Nikt mi nie wmówi, że takie BATE Borysów ma lepsze warunki i przeszłość od Wojskowych. Skoro oni mogą sobie radzić, to my tym bardziej – powiedział Mladenović.

–  Nawet przez chwilę tak nie pomyślałem. Nie brakowało negatywnych myśl, ale spadek? Spadek Legii Warszawa? Nie. Mieliśmy słaby okres, nie da się tego ukryć. Gdyby ktoś spytał mnie, kto późną jesienią był w formie, to nie wymieniłby żadnego nazwiska. Wierzę jednak, że najgorsze jest już za nami. Teraz będzie tylko lepiej. Ale nie ma sensu zaklinać rzeczywistości, bo jesteśmy w takim miejscu w tabeli, że trzeba przede wszystkim mocno pracować. Nie można tego bagatelizować, ale nasza lokata powinna mobilizować każdego do wytężonych treningów – odparł zapytany o to, czy miał w głowie myśli na temat spadku z ligi.

Źródło wypowiedzi: „TVP Sport”

Robert Lewandowski wypowiedział się na temat Mbappe i Haalanda. Porównał ich do Ronaldo i Messiego

Kylian Mbappe oraz Erling Braut Haaland to zawodnicy, z którymi piłkarscy kibice wiążą największe nadzieje na przyszłość. Według Roberta Lewandowskiego nie ma jednak szans na to, by zdominowali oni boiska tak jak Cristiano Ronaldo i Lionel Messi.

Od kilkunastu lat jesteśmy świadkami jednej z najlepszych rywalizacji w historii sportu. Ronaldo i Messi podzielili pomiędzy siebie fanów na całym świecie. Od 2009 roku mają niemalże monopol na Złotą Piłkę oraz inne prestiżowe nagrody.

Do legendarnych graczy Manchesteru United i PSG często porównywani są najbardziej perspektywiczni napastnicy młodego pokolenia. W opinii znacznej większości ekspertów to Mbappe i Haaland przejmą pałeczkę od Ronaldo oraz Messiego i to właśnie oni będą wkrótce rządzić futbolem.

Lewandowski ocenia

Jak się okazało, Robert Lewandowski nie do końca podziela zdanie większości. Według niego Francuz i Norweg faktycznie będą ważnymi piłkarzami, ale nie uda im się tak zdominować dyscypliny, jak wyglądało to w przypadku wymienionych wcześniej ikon.

– Obaj mają umiejętności, ale kto wie, czy w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat nie pojawią się inni młodzi napastnicy? – powiedział kapitan reprezentacji Polski.

– Nie wyobrażam sobie, żeby zdominowali futbol, tak jak Ronaldo i Messi zrobili to w ostatnich dwunastu latach. Myślę, że w najbliższych dziesięciu latach o tytuł najlepszego na świecie będzie walczyło kilku zawodników – dodał.

Gareth Bale dogadał się już z nowym klubem. Mógł odejść w styczniu, ale woli „wydoić” Real Madryt

Przygoda Gareth’a Bale’a z Realem Madryt zakończy się już w czerwcu tego roku. Jak poinformowało „El Nacional”, Walijczyk zostanie nowym piłkarzem Tottenhamu. „Królewscy” chcieli pozbyć się go podczas zimowego okienka transferowego, jednak zawodnik postanowił korzystać ze swojej wysokiej pensji do samego końca.

Bale już od dłuższego czasu jest marginalną postacią w zespole ze stolicy Hiszpanii. Skrzydłowy w 2019 roku zaczął pełnić rolę etatowego rezerwowego, a później został nawet wypożyczony do Tottenhamu, gdzie jak na swoje wcześniejsze poczynania poradził sobie bardzo dobrze. Po powrocie na Estadio Santiago Bernabeu Walijczyk wrócił jednak do swojej dawnej formy.

Bez wątpienia jednym z marzeń Florentino Pereza w ostatnich miesiącach było pozbycie się Bale’a z listy płac. 32-latek pobiera gigantyczną pensję w wysokości około 32 milionów euro rocznie po odliczeniu podatków. Drugi w hierarchii jest Eden Hazard, który zarabia aż 9 milionów euro mniej.

Dogadany od stycznia

Według informacji przekazanych przez „El Nacional”, Bale w styczniu porozumiał się z Tottenhamem w sprawie swojego powrotu. Real Madryt dał zawodnikowi wolną rękę i pozwolił mu na odejście w zimowym okienku transferowym bez żadnego odstępnego, jednak zawodnik postanowił zostać w drużynie „Królewskich” do końca swojej umowy.

Dzięki takiemu postępowaniu Bale będzie mógł liczyć na jeszcze wyższą premię za dołączenie do „Kogutów”, ponieważ klub z Londynu nie będzie musiał opłacać jego pensji przez najbliższe pół roku. Wszystko więc wskazuje na to, że przez 100-krotnym reprezentantem Walii są dobrze płatne wakacje do końca sezonu, bowiem Carlo Ancelotti zupełnie na niego nie stawia. 32-latek rozegrał w aktualnej kampanii niecałe 200 minut.

Kamil Jóźwiak był już dogadany z nowym klubem. Transfer zaprzepaściła kontuzja kostki

Jak poinformował Tom Bogert z „The Guardian”, Kamil Jóźwiak mógł w styczniu opuścić Derby County. 23-latek porozumiał się w sprawie warunków kontraktu z klubem z MLS, Charlotte FC. Negocjacje zostały jednak zerwane ze względu na kontuzje, jakiej nabawił się polski zawodnik. 

Dla Derby County sprzedaż Jóźwiaka byłaby lekarstwem na problemy finansowe, w dodatku bez znacznego osłabienia składu. Wayne Rooney nie daje byłemu piłkarzowi Lecha Poznań zbyt wielu szans do pokazania się na boisku. Skrzydłowy wystąpił co prawda w 20 spotkaniach swojej drużyny w tym sezonie, jednak zgromadził na swoim koncie zaledwie 1136 minut.

Dodatkowo 23-latek jest jednym z najwyżej wycenianych graczy „Baranów”. Według portalu „Transfermarkt” za Jóźwiaka aktualnie trzeba zapłacić 3,5 miliona euro. Stawia go to na piątym miejscu pośród wszystkich piłkarzy ekipy z Pride Park Stadium.

Zwrot akcji w ostatnim momencie

Według informacji przekazanych przez dziennikarza „The Guardian”, Toma Bogerta, 22-krotny reprezentant Polski mógł pod koniec stycznia trafić do MLS. Jóźwiak był już dogadany z Charlotte FC i transfer wydawał się przesądzony. Plany te pokrzyżowała jednak kontuzja zawodnika Derby County.

W spotkaniu z Birmingham City „Józiu” doznał urazu kostki, który wykluczył go z gry na około miesiąc. Amerykanie postanowili więc zrezygnować z zakupu wychowanka Lecha Poznań.

Od kilku tygodni piłkarzem Charlotte FC jest inny reprezentant Polski, Karol Świderski. Napastnik trafił tam z greckiego PAOK-u Saloniki.

Jewhen Konoplanka podjął ostateczną decyzję. Ukraińcem zainteresowana jest Cracovia

Wszystko wskazuje na to, że do Ekstraklasy przywędruje jedna z największych gwiazd w historii ligi. Jak poinformował ukraiński dziennikarz Igor Burbas, Jewhen Konoplanka jest właśnie w drodze do Krakowa.

Trener Cracovii, Jacek Zieliński potwierdził ostatnio, że trwają poszukiwania wzmocnień do formacji ofensywnej, jednak nie chciał powiedzieć nic więcej. Tak szkoleniowiec „Pasów” odniósł się do pogłosek na temat podpisania kontraktu z Konoplanką.

– Powiem krótko, nie komentuję w ogóle tej sprawy. Jeśli do czegoś dojdzie, to klub o tym poinformuje. Dopiero wtedy, jak sprawy będą pozałatwiane. Do spekulacji się nie odnoszę. Rozmawiamy z kilkoma zawodnikami, a transfery lubią ciszę. Nie chcę „bić piany”. Powtarzam, jeśli będzie coś konkretnego, dziennikarze pierwsi dostaną informację – odpowiedział Zieliński.

W środę „TVP Sport” twierdziło, że Ukrainiec może zostać nowym zawodnikiem Cracovii. 32-latek miał już wczoraj zjawić się w Polsce, jednak w ostatniej chwili zmienił zdanie. Konoplanka otrzymał także oferty z Austrii oraz Turcji, jednak to klub ze stolicy Małopolski był najbardziej konkretny w swoich działaniach.

Hit przesądzony

Według informacji przekazanych przez dziennikarza Igora Burbasa 86-krotny reprezentant Ukrainy w czwartek wieczorem wsiadł w samolot do Krakowa. Dzień później zawodnik ma przejść testy medyczne i podpisać kontrakt z Cracovią.

Byłby to jeden z najgłośniejszych ruchów w historii Ekstraklasy. Konoplanka ma nie tylko gigantyczne doświadczenie w kadrze narodowej, ale również grę w najsilniejszych europejskich klubach, m.in. Sevilli czy Schalke. Jego największym osiągnieciem jest zdobycie pucharu Ligi Europy w sezonie 2015/2016.

Zawodnik Barcelony dał autograf na… świni. Nagranie zostało hitem internetu [WIDEO]

Rozdawanie autografów jest codziennością dla piłkarzy. Zawodnicy podpisują się swoim fanom w przeróżnych miejscach, jednak w przypadku Riquiego Puiga doszło już do ewenementu.

Puig to wychowanek FC Barcelony, ciężko jednak powiedzieć, aby był on ważnym ogniwem hiszpańskiego klubu. Ronald Koeman nie stawiał na 22-latka zbyt często, a sytuacja nie zmieniła się również po przyjściu Xaviego Hernandeza. Pomocnik rozegrał w tym sezonie jedynie 355 minut.

Mimo wszystko to nadal zawodnik „Dumy Katalonii”, w dodatku produkt „La Masii”, więc jego autograf jest ważnym artefaktem dla fanów katalońskiej drużyny. W czwartek Puig został poproszony o podpis w bardzo nietypowym miejscu.

Autograf na świni

Piłkarz Barcelony jak co dzień opuszczał boiska treningowe „Balugrany” swoim samochodem. W pewnym momencie podszedł do niego kibic i poprosił o podpis. Mogłoby się wydawać, iż mamy do czynienia z sytuacją jak każda inna. Sęk w tym, że fan poprosił Puiga o autograf na ciele świni. Hiszpan długo się nie namyślając złapał za marker i podpisał się na zwierzęciu.

Warta Poznań podpisze kontrakt z byłą gwiazdą Sheriffa Tyraspol. To król strzelców ligi mołdawskiej

Frank Castaneda w ostatnich dniach był łączony z przenosinami do Legii Warszawa. Kolumbijczyk ostatecznie jednak zostanie zawodnikiem Warty Poznań.

Kolumbijczyk w latach 2020-2021 był zawodnikiem Sheriffa Tyraspol. Bez dwóch zdań można go uznać za jedną z gwiazd tego klubu. W sezonie 20/21 został królem strzelców ligi mołdawskiej z 28 bramkami na koncie. Przyczynił się tym samym bardzo mocno do zdobycia w tamtej kampanii mistrzostwa kraju.

Zainteresowanie z Ekstraklasy

Jego umowa z „Osami” zakończyła się 1 stycznia. Od tej pory 27-latek jest wolnym zawodnikiem. Zainteresowanie zakontraktowaniem Castanedy wykazywało kilka klubów z Ekstraklasy, w tym Legia Warszawa oraz Górnik Zabrze.

Jak poinformował Piotr Koźmiński z portalu „WP Sportowe Fakty” bramkostrzelny napastnik trafi jednak do Warty Poznań. Strony porozumiały się już w kwestii warunków indywidualnych. Kolumbijski snajper spędzi w ekipie „Zielonych” rundę wiosenną.

Właśnie tak krótki okres obowiązywania kontraktu miał zniechęcić Legię podczas starań o podpis Castanedy. „Wojskowi” oczekiwali zdecydowanie dłuższej umowy. Warcie takie rozwiązanie nie przeszkadza. Klub chce, by nowy napastnik pomógł jej w utrzymaniu się w Ekstraklasie. Drużyna ze stolicy Wielkopolski zajmuje aktualnie przedostatnie miejsce w tabeli.

Emreli odniósł się do niesławnego zdjęcia w klubie nocnym. „Chcę, żeby wszyscy poznali prawdę”

Mahir Emreli zamienił ostatnio Legię Warszawa na Dinamo Zagrzeb. Podczas swojego pobytu w Polsce napastnik został sfotografowany w klubie nocnym. Teraz postanowił wyjaśnić tamto zajście.

Od dłuższego czasu w mediach trwały spekulacje na temat przyszłości Emrelego. Zawodnik odmówił gry dla „Wojskowych”, po tym jak kibice zaatakowali klubowy autokar po przegranych derbach z Wisłą Płock i zażądał rozwiązania kontraktu. Swój bunt pokazał m.in. nie zjawiając się na zgrupowaniu w Turcji.

Legia początkowo nie chciała zgodzić się na rozwiązanie zaproponowane przez Azera. Umowę ostatecznie jednak skrócono i Emreli został nowym piłkarzem Dinama Zagrzeb.

Wizyta w nocnym klubie

Wcześniej Emreli oskarżany był o brak profesjonalizmu. Przed meczem ze Slavią Praga do internetu trafiło zdjęcie, na którym piłkarz Legii bawił się w nocnym klubie. 24-latek postanowił skomentować to zajście.

– Chcę, żeby wszyscy poznali prawdę. Opowiem, jak to wszystko się zaczęło. Opublikowano jedno ze zdjęć z nocnego klubu. Tak, bywałem tam czasem, nietrudno mi się do tego przyznać, nie będę kłamał. Jak mam kilka dni wolnego, to się tam wybieram. Gdzie jest problem? – powiedział Azer w wywiadzie dla „sportske.jutarnji.hr” (przetłumaczonym przez portal „Legia.net”).

– Chodzę tam jednak rzadko, raz na kilka miesięcy, ale nie piję. Wróćmy do tego zdjęcia, które pojawiło się w mediach. Stało się to przed rywalizacją ze Slavią Praga. W dwumeczu strzeliłem trzy gole. Wtedy w ogóle nie imprezowałem, po prostu miałem czas wolny, a po publikacji tego zdjęcia zaczęło się pisać, że jestem złą osobą i nie szanuję klubu – dodał.

– Sześć miesięcy ciągłego pisania o moim jedynym wyjściu w czasie wolnym? A ponieważ cały czas pojawiało się to samo zdjęcie, to wyglądało to tak, jakbym regularnie chodził do klubów. A to było raz na pół roku. Niewiarygodne. Jestem maksymalnym profesjonalistą – zakończył.

Genialna precyzja w wykonaniu Lewandowskiego. Ryzykował wybiciem okna [WIDEO]

Robert Lewandowski po raz kolejny popisał się swoimi umiejętnościami. Klubowe kamery uchwyciły świetne podanie od polskiego napastnika do Oliviera Kahna, który znajdował się w oknie klubowych biur.

Już w najbliższą sobotę Bayern Monachium podejmie na własnym boisku 11. w tabeli Bundesligi VfL Bochum. Zawodnicy „Die Roten” uczęszczają aktualnie na ostatnie treningi przed tym spotkaniem.

Świetna precyzja Lewandowskiego

Po zakończeniu czwartkowych zajęć zabłysnął Robert Lewandowski. Gwiazdor lidera ligi niemieckiej dostrzegł w jednym z okien legendę Bawarczyków, Oliviera Kahna. 33-latek postanowił zaryzykować i kopnąć piłkę w kierunku dyrektora. Zrobił to bezbłędnie.

Całą sytuację uchwyciły klubowe kamery. Były bramkarz Bayernu Monachium postanowił wrzucić nagranie na swojego Twittera z dopiskiem „Normalny dzień w biurze”.

W meczu przeciwko VfL Bochum Lewandowski stanie przed szansą na zdobycie kolejnych bramek w Bundeslidze. Kapitan reprezentacji Polski jest liderem klasyfikacji strzelców z 24 golami po rozegraniu 21 spotkań.

Michail Antonio skomentował zachowanie Zoumy. „Czy to, co zrobił, jest gorsze od rasizmu?”

Sytuacja związana z niedopuszczalnym zachowaniem Kurta Zoumy wobec swoich kotów nadal wywołuje burzę w mediach. O komentarz do postępowania swojego kolegi z drużyny został poproszony Michail Antonio. Napastnik West Hamu swoją odpowiedzią wzbudził wcale nie mniejsze kontrowersje. 

Już od kilku dni internet zalany jest dyskusją na temat Zoumy. Do sieci wypłynęło nagranie, na którym widać jak defensor „Młotów” zachowuje się agresywnie w stosunku do swojego kota. Na wideo doskonale widać, jak Francuz kopie i uderza swojego pupila, ewidentnie mając przy tym frajdę.

27-latek został już ukarany. Organizacja charytatywna zajmująca się dobrobytem zwierząt odebrała mu koty. Do całej sprawy ustosunkował się także West Ham. Klub postanowił nałożyć na swojego zawodnika maksymalną grzywnę, czyli dwie tygodniowe pensje (w tym przypadku to około 250 tysięcy funtów). Postępowanie policji nadal jest w toku.

Kibice również postanowili wymierzyć Zoumie sprawiedliwość. Podczas wtorkowego spotkania przeciwko Watford obrońca był wygwizdywany przy każdym kontakcie z piłką oraz obrażany przez fanów drużyny przyjezdnej. Szczególną euforię na trybunach wywołał ostry faul na 11-krotnym reprezentancie Francji.

Absurdalne tłumaczenie

Reporter „Sky Sports” napotkał Michaila Antonio, który jest klubowym kolegą Zoumy. Napastnik West Hamu został poproszony o komentarz do całego zajścia. Jego odpowiedź zaszokowała opinię publiczną.

– Zadam Ci pytanie. Myślisz, że to, co on zrobił, jest gorsze od rasizmu? – zapytał dziennikarza. 

– Oczywiście, nie akceptuję tego, co Kurt zrobił. Absolutnie tego nie toleruję. Ale są ludzie, którzy zostali ukarani za rasizm, a potem normalnie wracali do gry po ośmiu czy iluś tam meczach zawieszenia. Tymczasem teraz ludzie wzywają do wyrzucenia Zoumy i pozbawieniu go środków do życia – dodał poirytowany.

Kurt Zouma poniósł konsekwencje swoich czynów. Odebranie kotów i wysoka kara finansowa

Sprawa związana ze skandalicznym zachowaniem Kurta Zoumy jest już niemal wyjaśniona. Zwierzęta, nad którymi Francuz się znęcał, zostały mu odebrane. Obrońca dodatkowo będzie musiał zapłacić karę finansową.

Przypomnijmy, że w ostatnich dniach do sieci wypłynęło kompromitujące Zoumę nagranie. 27-latek kopał oraz bił swojego kota, ponieważ ten miał rzekomo zbić mu wazon. Wideo natychmiastowo wywołało burzę w mediach społecznościowych.

Pierwsze konsekwencje swoich czynów piłkarz West Hamu odczuł już podczas wtorkowego meczu Premier League przeciwko Watford. Francuz przy każdym kontakcie z piłką był wygwizdywany. Kibice gości obrażali go w przyśpiewkach i pochwalili ostry faul Josha Kinga, którego Zouma padł ofiarą. 

Zasłużona kara

Zouma nie będzie już dłużej maltretował swoich pupili. RSPCA, czyli brytyjska organizacja zajmująca się przemocą wobec zwierząt odebrała mu jego koty. 27-latek dodatkowo został ukarany przez klub. West Ham nałożył na niego grzywnę w wysokości dwóch tygodniowych pensji (około 250 tysięcy funtów). Jest to maksymalny wymiar kary finansowej, jaką „Młoty” mogły wystosować.  Pieniądze zostaną przeznaczone na fundacje zajmujące się ochroną praw zwierząt.

– Te dwa koty są teraz pod opieką RSPCA. Naszym priorytetem jest i zawsze było dobro zwierząt. Koty zostały zabrane na kontrolę do weterynarza i pozostaną pod naszą opieką na czas trwania śledztwa – powiedział rzecznik RSPCA.

 

Krzysztof Stanowski stanął w obronie Rzeźniczaka. „Jak można mówić, że nie interesował się dzieckiem”

W ostatnich dniach Jakub Rzeźniczak wywołał duże zamieszanie w internecie. Za obrońcą Wisły Płock wstawił się Krzysztof Stanowski, według którego fala krytyki, jaka spadła na byłego reprezentanta Polski jest zbyt duża.

Całe zamieszanie spowodowane jest chorobą syna Rzeźniczaka. Mały Oliwier ma rzadkiego guza wątroby. Matka chłopca, a zarazem była partnerka 35-latka, Magdalena Stępień, utworzyła zbiórkę na leczenia dziecka w Izraelu. Jej celem było zebranie 350 tysięcy złotych.

Takie działanie wywołało powszechne oburzenie w mediach społecznościowych, ponieważ Rzeźniczak i Stępień prowadzili bardzo wystawne życie, czym również chwalili się w sieci. Dodatkowo zawodnik Wisły Płock nabawił się strat wizerunkowych podczas niedawnego meczu z Radomiakiem Radom. Kapitan „Nafciarzy” najpierw otrzymał czerwoną kartę, a następnie wykonał obrzydliwy gest w kierunku rywala. 

Stanowski broni

W swoim najnowszym odcinku „Dziennikarskiego Zera” na „Kanale Sportowym” Krzysztof Stanowski postanowił wstawić się za Rzeźniczakiem i próbował rzucić na sprawę nowego postrzegania.

– Kuba nie poleciał z Wisłą na obóz do Turcji, bo jego dziecko przebywało wtedy w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie otrzymało chemioterapię. Został ze swoim synem. Podano mu pierwszą chemię, a potem dziecko złapało koronawirusa i trafiło do izolacji. No i wtedy Rzeźniczak poleciał na cztery dni do Turcji na obóz, bo już nie mógł odwiedzać dziecka – powiedział Stanowski.

– Jak można mówić, że nie interesował się dzieckiem, jeśli cały czas z nim przebywał? Mamy uznać, że gość jest potworem, bo ktoś na Instagramie tak powiedział i przedstawił jednostronnie relację? Uwierzcie mi, że Kuba to wrak człowieka, cały czas płacze. Ale mówi, że dziecko na pierwszą chemię zareagowało dobrze, guz się znacznie zmniejszył – dodał. 

– Kuba powiedział, że drugiej chemii jeszcze nie podano dziecku ze względu na koronawirusa, ale niedługo ją dostanie. No ale jak poleci do Izraela, to nie dostanie. Pewnie jego partnerka ma inne zdanie, ale zdaniem Kuby wyjazd do Izraela nie pomoże temu dziecku. A wręcz przeciwnie. Twierdzi, iż podpisywał zgodę z założeniem, że jeśli wszystkie metody w Polsce zawiodą, to wtedy trzeba będzie szukać pomocy za granicą. Ale nie sądził, iż dojdzie do tego, że terapia w Polsce będzie przerywana – zakończył dziennikarz.

Wayne Rooney z mocnym wyznaniem po latach. „Chciałem kogoś skrzywdzić”

W sezonie 2005/2006 walka o tytuł mistrzowski w Premier League rozstrzygała się pomiędzy Chelsea i Manchesterem United. W rozmowie ze „Sky Sports” Wayne Rooney opowiedział kilka szokujących faktów o końcówce tamtych rozgrywek.

Do ostatecznego starcia pomiędzy dwoma czołowymi drużynami ligi angielskiej doszło w 37. kolejce. Podopieczni Sir Alexa Fergusona musieli zwyciężyć, by zachować matematyczne szanse na zdobycie mistrzostwa. Ostatecznie górą okazali się „The Blues”, którzy wygrali aż 3:0 i przypieczętowali swój triumf.

Wyznanie Rooney’a

Jednym z piłkarzy tamtego Manchesteru United był aktualny trener Derby County, Wayne Rooney. Anglik udzielił niedawno wywiadu „Sky Sports”. Podczas tej rozmowy wyjawił, co działo się wtedy w jego głowie.

– Wiedzieliśmy, że jeśli Chelsea zdobędzie punkt, to tego dnia zwycięży też w lidze. Zmieniłem wkręty przed meczem. Włożyłem metalowe, o maksymalnej dopuszczonej długości, bo chciałem kogoś skrzywdzić – powiedział 36-latek.

– Wtedy nie mogłem znieść myśli, że to Chelsea wygra Premier League. Wkręty były legalnej wielkości, ale większe niż te, które normalnie bym założył – dodał.

Ofiarami Rooney’a tamtego dnia padli w szczególności John Terry oraz Paulo Ferreira. Obaj skończyli spotkanie przeciwko Manchesterowi United z urazami. Portugalczyk musiał opuścić stadion o kulach, ponieważ po faulu napastnika „Czerwonych Diabłów” miał dziurę w stopie.

Jak poinformowało „BBC” sprawą zainteresowała się angielska federacja. 120-krotny reprezentant Anglii został poproszony o złożenie wyjaśnień w sprawie wydarzeń z rzeczonego meczu.

Kibice nie mają litości dla Zoumy. Buczenie oraz wyzwiska po znęcaniu się nad kotem [WIDEO]

Kurt Zouma jest w tym momencie bez wątpienia jednym z najbardziej znienawidzonych piłkarzy w Anglii. W poniedziałek do sieci wypłynęło nagranie, na którym widać, jak Francuz znęca się nad swoim kotem. Kibice nie zamierzają mu tego zapomnieć, o czym przekonaliśmy się przy okazji meczu West Hamu. 

Ostatnie dni nie należą do najprzyjemniejszych dla dwóch zawodników Premier League. Najpierw Mason Greenwood został oskarżony o przemoc wobec swojej byłej partnerki, a w poniedziałek dołączył do niego Kurt Zouma. W internecie opublikowano nagranie, na którym obrońca West Hamu znęca się fizycznie nad swoim kotem. Według „The Sun” powodem takiego zachowania 27-latka miało być zbicie wazonu przez zwierzaka.

Zouma natychmiastowo został zjedzony przez opinię publiczną. Na jego nieszczęście we wtorek wieczorem, czyli na dzień od wypłynięcia kompromitujących materiałów wideo, „Młoty” rozgrywały mecz ligowy przeciwko Watford. David Moyes postanowił wystawić swojego defensora w pierwszym składzie.

– Czy film miał wpływ na moją decyzję? Nie, bo to jeden z naszych lepszych piłkarzy. Sprawa się jednak toczy i klub musi sobie z tym poradzić, ale to już jest coś innego – argumentował trener West Hamu.

Gorąca atmosfera na trybunach

Jak się później okazało, kibice postanowili wymierzyć sprawiedliwość na swój sposób. Przy każdym kontakcie z piłką Zouma był wygwizdywany przez fanów na Stadionie Olimpijskim w Londynie. Francuz doczekał się także przyśpiewek ze strony sympatyków Watfordu.

– Kurt Zouma, podszedł i kopnął swojego kota, taki to z niego pier****ny idiota – skandowali kibice „Szerszeni”.

– Tak właśnie czuł się twój kot – śpiewano po ostrym wejściu Josha Kinga w Zoumę.