Problemy z zakupem biletów na finał PP. „Jest chętnych na zakup ponad 100 tys. biletów”

Polski Związek Piłki Nożnej tłumaczy się z niedziałającej strony z biletami na finał Pucharu Polski. – Jest bardzo duże zainteresowanie. W tym momencie jest chętnych na zakup ponad 100 tys. biletów – powiedział Tomasz Kozłowski.

 

Spore zainteresowanie

W czwartek o godzinie 10:00 miała rozpocząć się sprzedaż biletów na finał Pucharu Polski. Kibice, którzy chcieli zakupić wejściówkę, nie mogli się jednak zalogować na stronie PZPN. Wiele wskazuje na to, że serwery nie udźwignęły zainteresowania, z jakim spotkało się zdarzenie.

Piotr Jawor z portalu Interia Sport zapytał dyrektora departamentu komunikacji i mediów PZPN o tę kwestię. Tomasz Kozłowski przyznał, że zainteresowanie jest ogromne.

 

– System się nie zawiesił. Mamy wszystko pod kontrolą, ale jest bardzo duże zainteresowanie. W tym momencie jest chętnych na zakup ponad 100 tys. biletów – powiedział.

Fani informowali o problemach z zakupem biletów m.in. pod postem profilu rozgrywek. Jeden z użytkowników dodał zrzut ekranu z komunikatem o kolejce do wyboru miejsc.

https://twitter.com/sport1pol/status/1778325294752870736

Źródło: Twitter, Interia Sport

Robert Lewandowski bohaterem meczu z PSG. Hiszpańskie media zakochane w grze Polaka

Robert Lewandowski nie strzelił gola w meczu z PSG, ale zebrał świetne noty w katalońskich mediach. Polak jest chwalony za swoja grę i zachowania na murawie. 




FC Barcelona wygrała pierwszy mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów z PSG (3-2). Żadnego z trzech goli dla Blaugrany nie strzelił Robert Lewandowski. Wyręczali go w tym koledzy w postaci Raphinii (2 gole) i Christensena.

Świetne noty

Mimo to w mediach nie ma żadnej krytyki w stosunku do gry Polaka. Wręcz przeciwnie. Katalońskie media wychwalają Lewandowskiego przede wszystkim za jego boiskową mądrość. „Sport” wystawił mu przykładowo ocenę „7”, podczas gdy w ofensywie wyższe dostali tylko Raphinha i Yamal – kolejno „9” i „8”.

– Dla Polaka był to test cierpliwości. Nielicznymi piłkami, które otrzymywał, zarządzał rozsądnie. W pierwszej połowie rzadko pojawiał się w grze, ale zawsze wiedział, o co chodzi – uzasadnia kataloński „Sport”.

– Nuno Mendes zatrzymał piłkę po strzale głową Lewandowskiego, który wydawał się skazany na gola. Był bardzo zaangażowany w grę – dodali dziennikarze. 




– Świetna pierwsza połowa Polaka. Uczestniczył w tworzeniu gry, wyjaśniał wszystkie sytuacje, a przy pierwszym golu absorbował bramkarza. Mógł nawet strzelić gola, ale piłka została na linii. Później grał nieco słabiej, ale odbudował się w końcówce, gdy długo utrzymywał się przy piłce – pisze z kolei „Mundo Deportivo”. 

FC Barcelona przystąpi do rewanżu z PSG z jednobramkową zaliczką. Rozstrzygnięcie ćwierćfinału poznamy bardzo szybko, bo drugi mecz zostanie rozegrany już w najbliższy wtorek.

Mbappe w ogniu krytyki. Kibice zarzucają mu lekceważenie obowiązków i… nadwagę

Mecz z FC Barceloną (2-3) w ćwierćfinale Ligi Mistrzów nie należał do najlepszych w wykonaniu Kyliana Mbappe. Francuz zawiódł kibiców swojego zespołu, a ci wzięli go teraz pod lupę. Wysnuli dość daleko idące wnioski na podstawie jednego zdjęcia. 




Mbappe był w meczu z Barceloną cieniem samego siebie. Mimo licznych zapowiedzi, lider PSG grał bardzo statycznie, na tyle, że nie oddał nawet celnego strzału na bramkę Blaugrany. Mało tego, zaliczył łącznie aż 13 strat, czym zapracował sobie na ogrom krytyki w mediach i wśród kibiców.

Zapuszczony?

W jego kontekście nie mówi się jednak tylko o występie, ale i o jego fizyczności. Internet obiegło zdjęcie Francuza tuż po ostatnim gwizdku, gdy odkrył brzuch i skrył twarz w koszulce. Kibice głośno stwierdzili, że Mbappe się… zapuścił.

– Mbappe należy do osób, których twarz rzuca się w oczy. Jest ostra i prosta, kiedy ma idealną wagę, a trochę pulchna, gdy pojawią się dodatkowe kilogramy – pisał jeden z kibiców.




Kibice szybko wysnuli prosty wniosek. Mbappe ma już brakować motywacji do gry w PSG i całą swoją uwagę skupia na Realu Madryt, do którego ma odejść po sezonie.

Goncalo Feio już po pierwszym treningu w Legii. Tak wyglądały kulisy [WIDEO]

Goncalo Feio oficjalnie jest już trenerem Legii Warszawa. Ma za sobą także już pierwszy trening nowej drużyny. Piotr Kamieniecki z „TVP Sport” przekazał, jak wyglądały zajęcia poprowadzone przez Portugalczyka przy Łazienkowskiej. 




Na początku tygodnia doszło do szoku w stolicy. Legia niespodziewanie podjęła decyzję o zwolnieniu Kosty Runjaicia, mimo ostatniej poprawy formy „Wojskowych” pod wodzą Niemca. Oficjalnie potwierdzono już, że Legię prowadzić będzie Goncalo Feio, który jeszcze do niedawna pracował w Motorze Lublin.

Żywiołowy trening

Podczas swojej przygody we wspomnianym klubie, Feio dał się poznać jako świetny fachowiec, ale i trudny charakter. Portugalczyk brał udział w wielu kontrowersyjnych sytuacjach, za co postanowił przeprosić na pierwszej konferencji prasowej w Legii.

Feio ma za sobą również już pierwszy trening z nową drużyną i zdaje się, że nie zamierza zmieniać swojego sposobu pracy. To przynajmniej wynika z relacji Piotra Kamienieckiego z „TVP Sport”. 34-latek miał żywiołowo reagować na zachowania swoich podopiecznych podczas zajęć.




– Portugalski szkoleniowiec od początku angażował się w ćwiczenia. Trudno było nie słyszeć 34-latka, który głośno przekazywał swoje opinie i regularnie tłumaczył pewne kwestie zawodnikom stołecznej drużyny. Było żywiołowo, ale działania szkoleniowca po prostu przyciągały spojrzenie i uwagę piłkarzy – zrelacjonował Kamieniecki. 

Feio poprowadzi Legię w najbliższą sobotę. Jego debiut nie będzie należał do najłatwiejszych. „Wojskowych” czeka wyjazd do Częstochowy na mecz z mistrzem Polski – Rakowem.

Groteskowe zarzuty rosyjskiego piłkarza z przeszłością w Ekstraklasie. „W Polsce rozpoczęła się rusofobia”

W ostatnim czasie w rosyjskich mediach ukazał się wywiad z Ilyą Zhigulevem, byłym piłkarzem Zagłębia Lubin. Rosjanin zarzucił Polakom rusofobię.




Ilya Zhigulev jest wychowankiem FK Krasnodar. W 2021 roku postanowił opuścić ten klub na rzecz Zagłębia Lubin. W Polsce przebywał zaledwie do kwietnia 2022 roku. Przez niespełna rok spędzony w Zagłębiu rozegrał 15 oficjalnych spotkań.

W kwietniu 2022 roku Zhigulev rozstał się z Zagłębiem Lubin. Przez kilka kolejnych miesięcy pozostawał bez klubu. Dopiero jesienią 2022 roku związał się z rosyjskim FC Pari Nizhniy Novgorod. W tym klubie występuje do dziś.

Odejście Zhiguleva z Zagłębia było pokłosiem wybuchu wojny na wschodzie Europy w lutym 2022 roku. W ostatnim wywiadzie na łamach „sport24.ru” Rosjanin opowiedział o tym, jak to wyglądało z jego perspektywy. Zhigulev przyznał, że po wybuchu wojny, w Polsce rozpoczęła się rusofobia.

– Po 24 lutego w Polsce rozpoczęła się rusofobia w Internecie. W polskiej telewizji otwarcie propagowano nienawiść do Rosjan. Wielu ludzi ma zaćmione umysły – powiedział Ilya Zhigulev.




Zhigulev w wywiadzie mówi, że przed wybuchem wojny wcale go nie interesowała polityka. Kiedy jednak do tego doszło, zaczął czytać informacje w internecie. Będąc w Polsce bał się o siebie i swoją rodzinę i przez to unikał wychodzenia z domu.

– Jak już mówiłem, przed 24 lutego w ogóle nie interesowałem się polityką, więc taka wiadomość mnie zszokowała. Potem przyszło uczucie strachu o moją żonę i syna. Nie wychodziliśmy z mieszkania przez około dwa tygodnie. A raczej wychodziłem tylko wtedy, gdy musiałem iść na trening – wyznał Rosjanin.


źródło: sport24.ru

Tyle ma zarobić Rzeźniczak za walkę z Najmanem. Chore pieniądze dla kontrowersyjnego piłkarza

Jakub Rzeźniczak wkrótce ma spróbować swoich sił w zupełnie innej dyscyplinie. Według informacji z mediów, które podawano już jakiś czas temu, były reprezentant Polski wejdzie do klatki federacji Clout MMA. Kwota, jaką ma zarobić za swoją pierwszą walkę, zwala z nóg. 




Kilka miesięcy temu Rzeźniczak rozstał się w kontrowersyjnych okolicznościach z Kotwicą Kołobrzeg. Od tamtej pory nie znalazł sobie nowego klubu i póki co nie zapowiada się, aby miało się to zmienić. Zamiast tego ma spróbować sił w sportach walki, o czym pisze się coraz częściej.

Wielka kasa

Pierwsze informacje o walce Rzeźniczaka pojawiły się na portalu meczyki.pl. Dziennikarze ustalili, że piłkarz prowadzi rozmowy z jedną z federacji freakowych – Clout MMA. Co ciekawe, jego pierwszym rywalem ma być Marcin Najman. Rewelacje „Meczyków” zostały teraz potwierdzone także przez „Jastrząb Post”.

Strona poszła jednak o krok dalej i ujawniła kwotę, jaką za swoją pierwszą walkę ma zarobić Rzeźniczak. Mowa tu o gigantycznych pieniądzach. Zarobek piłkarza ma wynieść aż 1,2 miliona złotych.




– Piłkarz ma otrzymać te pieniądze niezależnie od tego, czy wygra walkę, czy nie, a nawet niezależnie od tego, ile czasu spędzi w klatce – dodaje „Jastrząb Post”.

Jeśli Rzeźniczak faktycznie dołączy do federacji Clout MMA, zostanie kolejnym sportowcem w jej szeregach. Swoje walki zaliczyli już na poprzednich walkach piłkarze, jak Tomasz Hajto, Błażej Augustyn czy Jakub Wawrzyniak, ale też siatkarz – Zbigniew Bartman czy Wojciech Sobierajski, znany z bicia niewiarygodnych rekordów.

Roszady w kadrze Lecha Poznań. Dwóch zawodników najprawdopodobniej odejdzie po sezonie

Portal transfery.info przekazał nowe informacje w sprawie sytuacji kadrowej Lecha Poznań w nowym sezonie. Według wspomnianego źródła z klubem najprawdopodobniej rozstaną się Barry Douglas i Artur Sobiech.

 

Czas na zmiany

Umowy Artura Sobiecha i Barry’ego Douglasa wygasają wraz z końcem sezonu. Nic nie wskazuje na to, żeby klub je przedłużył. Najprawdopodobniej jest to związane także ze zmianą trenera.

 

Mariusz Rumak ma opuścić klub po sezonie, a nazwisko jego następcy wciąż nie jest znane. W związku z tym nie ma żadnych decyzji co do kadry na następny sezon.

Barry Douglas wystąpił łącznie w 134 meczach Lecha Poznań. Szkocki obrońca zanotował w tym czasie 9 trafień i 24 asysty. Portal transfermartk.de wycenia 34-latka na 300 tysięcy euro.

Artur Sobiech dołączył do Lecha Poznań w lipcu 2021 roku. Od tego czasu doświadczony napastnik często zmagał się z urazami. 33-latek wystąpił w 54 spotkaniach dla Kolejorza, notując 5 trafień i 2 asysty. Portal transfermarkt.de wycenia Sobiecha na 250 tysięcy euro.

Źródło: Transfery.info

Kibice Wisły Kraków na to czekali. PZPN odpowiedział na wniosek Białej Gwiazdy

Polski Związek Piłki Nożnej odpowiedział na wniosek Wisły Kraków w sprawie zawieszenia kary dotyczącej wyjazdu kibiców w wyjazdowych meczach Pucharu Polski. Federacja pozytywnie rozpatrzyła prośbę Białej Gwiazdy, co oznacza, że fani z Krakowa pojawią się na finale.

 

Kibice Wisły pojadą obejrzą finał z trybun

Kibice Wisły Kraków podczas jesiennego meczu w 2022 roku wrzucali race na boisko. Po wspomnianym spotkaniu z Motorem Lublin Polski Związek Piłki Nożnej ukarał fanów Białej Gwiazdy zakazem stadionowym na mecze wyjazdowym.

Pierwszoligowiec od tego czasu grał jednak w Pucharze Polski tylko u siebie. W związku z tym pod znakiem zapytania stała obecność fanów Wisły podczas finału. Jarosław Królewski zgłosił odpowiedni wniosek w sprawie zawieszenia kary.

 

Komunikat… i groźba

Federacja odpowiedziała na wniosek z pozytywnym skutkiem dla kibiców Białej Gwiazdy.

„Po rozpoznaniu wniosku Rzecznika Ochrony Prawa Związkowego PZPN o zawieszenie kary dyscyplinarnej zakazu wyjazdów zorganizowanych grup kibiców, orzeczonej w stosunku do Klubu TS Wisła SA 22 listopada 2022 r. w wymiarze 3 meczów, a nadto po zapoznaniu się ze stanowiskiem Komisji ds. Bezpieczeństwa na Obiektach Piłkarskich PZPN i pismem Klubu TS Wisła Kraków S.A., postanowiła:

– przychylić się do wniosku Rzecznika Ochrony Prawa Związkowego PZPN i zawiesić wykonanie wyżej wymienionej kary na okres próby wynoszący 3 (trzy) lata.

Komisja Dyscyplinarna PZPN wzięła pod uwagę, że orzeczona kara nie mogła zostać wykonana w ciągu ostatnich dwóch lat ze względu na to, że Klub rozgrywał wszystkie mecze Pucharu Polski w charakterze gospodarza.”

Federacja zagroziła jednak, że jakiekolwiek zakłócenia podczas spotkania mogą spowodować wykluczenie zespołu z następnych edycji pucharu.

„Komisja Dyscyplinarna dodatkowo poucza Klub oraz kibiców, że w przypadku powtarzającego się naruszania zasad bezpieczeństwa i porządku na stadionie, będzie zobligowana do zastosowania najsurowszych kar dyscyplinarnych, w tym wykluczenia Klubu z przyszłych rozgrywek Pucharu Polski” – dodano.

Wisła Kraków w wielkim finale zmierzy się z Pogonią Szczecin. Spotkanie Pucharu Polski zaplanowano na drugiego maja.

Źródło: PZPN

Bayernowi należał się rzut karny? Kuriozalna argumentacja sędziego [WIDEO]

Do kontrowersyjnej sytuacji doszło w trakcie meczu Arsenalu z Bayernem we wczorajszym ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Według komentarzy znacznej części piłkarskiej społeczności Bawarczykom należał się rzut karny. Co wzbudziło duże poruszenie wśród piłkarzy i sztabu Bayernu, to kuriozalne tłumaczenie sędziego.




We wtorek odbyły się dwa pierwsze ćwierćfinały Ligi Mistrzów. Oba przyniosły kibicom masę wrażeń. Arsenal zremisował na własnym obiekcie z Bayernem Monachium 2:2. Z kolei w Madrycie Real zremisował z Manchesterem City 3:3. Remisy w obu starciach sprawiają, że kwestia awansu rozstrzygnie się z rewanżach.

W trakcie meczu Arsenalu z Bayernem doszło do dużej kontrowersji. Sytuacja wyglądała następująco. Anglicy szykowali się do rozpoczęcia gry od bramki. Golkiper Kanonierów, David Raya, podał krótko piłkę do Gabriela. Brazylijczyk zamiast kontynuować akcję, postanowił wziąć piłkę w ręce, a następnie ponownie wykonał rozpoczęcie gry od bramki. Zdaniem wielu osób, akcja została rozpoczęta wcześniej przez Davida Rayę, zatem Bayernowi powinien należeć się rzut karny za zagranie piłki ręką przez Gabriela.




Po meczu ze strony Bayernu Monachium wylała się cała masa negatywnych komentarzy odnośnie powyższej sytuacji. W jednym z pomeczowych wywiadów Joshua Kimmich przyznał, że jego zdaniem to oczywisty rzut karny. Sędzia tego pojedynku przekazał piłkarzom Bayernu, że była to zbyt „dziecinna” sytuacja, by odgwizdywać takie przewinienie w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.

– Nie wiem, czy widzieliście to w telewizji. Dla mnie to karny. Sędzia gwiżdże rzut bramkowy, bramkarz zagrywa piłkę do obrońcy, a ten ponownie bierze piłkę w ręce, aby otworzyć grę. Nigdy wcześniej tego nie widziałem – skomentował Joshua Kimmich.

– Zwróciliśmy na to uwagę sędziemu. Powiedział, że jesteśmy w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i nie będzie gwizdał za taki dziecięcy błąd. Dla mnie to nie jest dziecinny błąd, to ma decydujące znaczenie dla meczu – ujawnił piłkarz Bayernu.

W podobnym tonie odnośnie tej sytuacji wyraził się także Thomas Tuchel. Szkoleniowcowi Bayernu szczególnie nie podobało się tłumaczenie sędziego. Jego zdaniem nie ma znaczenia, czy jest to dziecinny błąd czy też nie.

– Sędzia popełnił ogromny błąd. Wiem, że to była szalona sytuacja – skomentował Tuchel.

– Co nas naprawdę rozwścieczyło, to argumentacja na boisku. Powiedział naszym zawodnikom, że to „dziecinny błąd” i nie da za to kary w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. To okropne, okropne wytłumaczenie – stwierdził trener Bayernu.

Goncalo Feio w Legii Warszawa to nie pomysł Dariusza Mioduskiego. Nowe doniesienia w sprawie zatrudnienia Portugalczyka

Piotr Koźmiński przekazał nowe informacje w sprawie zatrudnienia Goncalo Feio w Legii Warszawa. Dziennikarz portalu WP Sportowe Fakty uważa, że to nie był pomysł Dariusza Mioduskiego.

 

Feio za Runjaicia

Legia Warszawa poinformowała we wtorek o zwolnieniu Kosty Runjaicia z funkcji pierwszego szkoleniowca Legii Warszawa. Niedługo później Tomasz Włodarczyk przekazał informacje o jego następcy. Według dziennikarza portalu „Meczyki.pl” miejsce Niemca zajmie Goncalo Feio.

 

Piotr Koźmiński zdradził kulisy tego pomysłu. Według dziennikarza portalu WP Sportowe Fakty pomysł nie wypłynął od Dariusza Mioduskiego. Inicjatorem tego ruchu był dyrektor sportowy stołecznego klubu, Jacek Zieliński.

Przy okazji dziennikarz dodał, że nie ma mowy o zatrudnieniu Marka Papszuna w Legii Warszawa. Temat podobno nie pojawił się tym razem w gabinetach klubu ze stolicy. Celem wicemistrzów Polski był Goncalo Feio.

Legia Warszawa zajmuje piąte miejsce w lidze. Wojskowi zanotowali w tym sezonie 45 punktów w 27 kolejkach.

Źródło: WP Sportowe Fakty

Jest decyzja odnośnie Dawida Szwargi. Właściciel Rakowa obarcza winą nie tylko sztab, ale także piłkarzy

Michał Świerczewski opublikował wpis na Twitterze, w którym poinformował o pozostaniu Dawida Szwargi na stanowisku pierwszego trenera Rakowa Częstochowa. Właściciel Rakowa zauważył, że winnym obecnego stanu rzeczy jest nie tylko sztab, ale także piłkarze.




Od początku tego sezonu trenerem Rakowa Częstochowa jest Dawid Szwarga. Oczekiwania względem młodego trenera były bardzo wysokie. O ile awans do fazy grupowej Ligi Europy można uznać za sukces, o tyle wyniki Rakowa na krajowym podwórku pozostawiają wiele do życzenia. Na ten moment Medaliki zajmują 4. miejsce w Ekstraklasie ze stratą 7 punktów do liderującej Jagiellonii.

W 2024 roku Raków nie zachwyca formą. Zespół Dawida Szwargi zdołał wygrać zaledwie 3 z 9 meczów rozgrywanych w tej rundzie. Ostatnie 3 mecze Rakowa to 2 remisy i porażka z Radomiakiem. To właśnie po ostatniej klęsce z zespołem z Radomia w Częstochowie zrobiło się naprawdę gorąco, a media zaczęły głośno mówić o ewentualnym zwolnieniu Dawida Szwargi.

Po porażce z Radomiakiem wyraz swojego niezadowolenia na Twitterze dał Michał Świerczewski. Właściciel Rakowa był na tyle rozjuszony klęską swojego zespołu, że nie był w stanie opisać swoich emocji. Poinformował, że pewne decyzje mają zostać podjęte na początku kolejnego tygodnia. I tak też się stało.




Michał Świerczewski poinformował dziś o podjętych decyzjach. Dawid Szwarga otrzymał kredyt zaufania i tym samym pozostaje na stanowisku trenera Rakowa. W klubie odbyto rozmowy ze sztabem i piłkarzami. Władze klubu przekazały, że wina leży nie tylko po stronie trenera i sztabu, ale także po stronie piłkarzy. Właściciel Rakowa oczekuje od wszystkich pełnego zaangażowania w naprawę obecnej sytuacji.