Adam Buksa był śledzony w… Rosji. Wpadka nowego trenera Antalyasporu

Sergen Yalcin na konferencji prasowej wypowiedział się na temat Adama Buksy. Tureckie media wyłapały gafę szkoleniowca Antalyasporu, który stwierdził, że obserwował Polaka w Rosji. Problem w tym, że Buksa nigdy w Rosji nie grał.




Buksa obserwowany w… Rosji

– Adam Buksa był zawodnikiem, którego już obserwowaliśmy. Śledziliśmy go, kiedy był jeszcze w Rosji. Wiedzieliśmy, że jest dobrym zawodnikiem i byłem trochę zaskoczony, gdy przyszedł do Antalyasporu. »Skąd go wzięli?«. Jest dobrym zawodnikiem, gra bardzo dobrze również tutaj. Bardzo się nam przydaje. Mam nadzieję, że będzie znacznie lepiej. Ma do tego umiejętności. Z czasem może być znacznie lepiej – powiedział Sergen Yalcin na konferencji prasowej.




Zwiastun serialu o Legii na Amazonie wypuszczony! Mocne kulisy pracy Kosty Runjaicia [WIDEO]




Adam Buksa jako młody chłopak bronił barw włoskiej Novary. Ponowny wyjazd za granicę zaliczył z Pogoni Szczecin. To właśnie z zachodniej Polski trafił do New England Revolution. Następnie Buksa reprezentował RC Lens, skąd wypożyczono go do Antalyasporu. Do Rosji było mu więc daleko.

Adam Buksa zanotował w tym sezonie 14 występów w barwach tureckiego klubu. Zaliczył w tym czasie 8 trafień oraz 2 asysty. Portal transfermarkt.de wycenia 27-letniego napastnika na 5,5 mln euro.




Źródło: Przegląd Sportowy Onet, Milliyet

Zwiastun serialu o Legii na Amazonie wypuszczony! Mocne kulisy pracy Kosty Runjaicia [WIDEO]

2 lutego na antenie „Prime Video” światło dzienne ujrzy wyjątkowa produkcja. Swoją premierę będzie mieć serial „Legia. Do końca”. W internecie pojawił się już zwiastun.




W ciągu poprzedniego sezonu Legii Warszawa towarzyszyły kamery „Prime Video”, które nagrywały kulisy działania klubu. Były obecne w szatni, na korytarzach, a także na murawie. Wszystko po to, aby na początku 2024 roku wypuścić serial, skoncentrowany właśnie wokół stołecznej ekipy.

„Legia. Do końca”

Dziś opublikowano oficjalny zwiastun produkcji, który opiewa w wiele ciekawych dla kibiców smaczków. Zaprezentowano między innymi moment przekazania opaski kapitańskiej Josue, czy jedną z przemów Kosty Runjaicia w szatni przy okazji nieudanego meczu. Pochylono się również nad niechęcią kibiców w stronę Dariusza Mioduskiego.




– Tylko narzekacie i dyskutujecie, zamiast grać w piłkę. Co to ma być! – krzyczał szkoleniowiec. 




W materiale pojawiają się również zawodnicy oraz ich partnerki, a także urywki z ich życia prywatnego. Do kamery wypowiadają się między innymi Cezary Miszta czy Rafał Augustyniak, ale poza nimi wypowiadają się też Kacper Tobiasz, Paweł Wszołek oraz Bartosz Kapustka.




Serial ma się skupiać przede wszystkim na drodze, jaką przebyła Legia w drodze po zwycięstwo w Fortuna Pucharze Polski. „Wojskowi” w finale pokonali Raków Częstochowa po rzutach karnych.

Jose Mourinho bohaterem serialu na Netflixie. „Dowiecie się, że jestem absolutnym wariatem”

AS Roma pokonała Cremonese w 1/8 finału Pucharu Włoch. Jose Mourinho tuż po zameldowaniu się do ćwierćfinału udzielił wywiadu, w którym zdradził, że powstanie na jego temat serial na Netflixie.




Mourinho bohaterem serialu

Jose Mourinho od wielu lat uchodzi za jednego z najbardziej przebojowych szkoleniowców w piłce nożnej. Swego czasu Portugalczyk był zaliczany do grona trzech najlepszych trenerów na świecie. W ostatnich latach jednak zszedł półkę niżej.




Dramatyczne warunki pracowników w Katarze. „Jest tylko ból i cierpienie” [CZYTAJ]

Mimo trudnego charakteru Jose Mourinho utrzymuje się w europejskim futbolu. W środę AS Roma prowadzona przez Portugalczyka mierzyła się z Cremonese w ramach 1/8 finału Pucharu Włoch. Ekipa z Rzymu pokonała gości 2:1. Po meczu Jose Mourinho zdradził, że chce pozostać na dłużej w klubie i czeka na propozycję od właściciela.




– Zdradzę wam coś jeszcze: zaczynam właśnie pracę nad serialem na Netflixie. Będą tam rzeczy, których dowiecie się wyłącznie tam. I dopiero teraz dowiecie się, że jestem absolutnym wariatem. Nie podpisałem jeszcze kontraktu z Romą, ale dałem moje słowo – powiedział Portugalczyk.

Według medialnych doniesień portugalska federacja i kluby z Arabii Saudyjskiej kontaktowały się z Jose Mourinho. Doświadczony trener pozostał jednak w Romie. Szkoleniowiec w rozmowie z mediami podkreślił, że oglądając serial, ludzie przekonają się, jakie kwoty zostały mu zaproponowane.




– Miałem oferty, ale nie chciałem złapać mojej obietnicy. Nie odszedłem, chociaż mogłem. Kiedy zobaczycie ten dokument, powiecie, że jestem totalnym idiotą. Prezydent klubu wie, o jakich ofertach mówimy. Nie sądzę też, aby rozmawiali z innymi trenerami za moimi plecami – dodał.

– Pierwsze, co zrobiłem, to poszedłem powiedzieć o nich moim szefom. Zawsze byłem bardzo szczery. Dlatego właśnie wierzę, że istnieje wzajemny szacunek – podsumował.

Źródło: Weszlo.com

Dramatyczne warunki pracowników w Katarze. „Jest tylko ból i cierpienie”

Lise Klaveness odwiedziła niedawno Dohę. Prezes Norweskiej Federacji Piłkarskiej wizytowała miejsca pracy w Katarze, gdzie spotkała się z prześladowanymi pracownikami. Kacper Sosnowski z portalu „Sport.pl” przybliżył wiele historii związanych z robotnikami uczestniczącymi w organizacji mundialu (TEKST SPORT.PL).




Walka o prawa pracowników

Lise Klaveness w 2022 roku wystąpiła na kongresie FIFA. Norweżka poddała w wątpliwość demokratyczny wybór Kataru na gospodarza mundialu. Prezes Norweskiej Federacji Piłkarskiej chciała otoczyć opieką migrujących pracowników.

Żona Gerda Muellera nie ma żadnych wątpliwości ws. rekordu Lewandowskiego. Zdecydowane słowa [CZYTAJ]




Wówczas otrzymała ostrzeżenia, że na Bliskim Wschodzie tak się nie pracuje. Choć Norwegia nie zakwalifikowała się na turniej, Klaveness była częścią grupy roboczej ds. praw człowieka i praw pracowniczych z ramienia UEFA.

Norweżka spotkała się z kilkoma pracownikami żyjącymi w Katarze. Byli nimi m.in. 17-letni Saikou Colley z Gambii i jego kolega Jatte. Mężczyźni niedawno opowiedzieli o warunkach, w jakich funkcjonują. Podczas mundialu pracowali jako ochroniarze.




– Nazywają to schroniskiem, a my zwyczajnie przebywamy w więzieniu. To przygnębiające i depresyjne. Jesteśmy z dala od rodziny i przebywamy w zamknięciu. Mówią nam, że jesteśmy tutaj, bo chcą nam pomóc, ale w rzeczywistości trzymają nas w zamknięciu, dopóki nie zdecydują, co z nami dalej zrobić – mówił w rozmowie z JossimarFootball.

Co ciekawe, Gambijczycy po mundialu mieli nadal ważny kontrakt. Pojawiły się jednak komplikacje, ponieważ zostali zwolnieni. Od roku nie dostają wypłaty oraz mają wstrzymany dostęp do posiłków. Kazano im się również wyprowadzić.

Mężczyźni pozwali pracodawców (firmę Stark Security, która była partnerem FIFA podczas mundialu – przyp. red.) i zgłosili sprawę katarskiemu urzędowi pracy. W sierpniu Gambijczycy wygrali swoje sprawy. Colley ma otrzymać 21 tys. riali (5,3 tys. euro). Wszystko się jednak skomplikowało przez apelację strony przeciwnej. 17-latek chce wrócić do domu, ale po długiej walce nie chce rezygnować z odszkodowania.

Po spotkaniu z norweską prezes ich sytuacja się pogorszyła. Nastolatkowie nie mogą już wychodzić ze schroniska. Pozwalają im na to jedynie w przypadku rozpraw, które sąd wiecznie odracza.




– Winię za to FIFA i rząd Kataru. Gdyby dotrzymywali swoich obietnic i nakładali kary na tych, którzy łamią podstawowe prawa człowieka, nie mielibyśmy takiej sytuacji. Gdybyśmy wiedzieli, jak długo to zajmie, nie zostalibyśmy tu. W Katarze nie ma przyszłości. Jest tylko ból i cierpienie – powiedział, cytowany przez The Guardian.

Historia opisana w Forbesie

Forbes niedawno opisał sytuację Mohammeda, który po mundialu bez uprzedzenia otrzymał obniżkę wynagrodzenia. Ponadto jemu i innym pracownikom kazano pracować więcej.

– Możesz się na to zgodzić lub powiedzieć nie, ale wtedy nie będziesz już miał pracy. Nie będziesz mógł zmienić pracodawcy. Moja firma liczy sobie za to 1,2 tys. dol. Władze twierdzą, że to nielegalne, ale tak to wygląda w praktyce – powiedział.

Mohammed dodał również, że jego paszport znajduje się w sejfie pracodawcy. Według informacji przekazanych przez jego kolegę sugestia odejścia z firmy spowodowała, że usłyszał o karze tysiąca dolarów.

Źródło: Sport.pl, Forbes, The Guardian, JossimarFootball

Żona Gerda Muellera nie ma żadnych wątpliwości ws. rekordu Lewandowskiego. Zdecydowane słowa

Robert Lewandowski w sezonie 2021/22 strzelił 41 goli w Bundeslidze i pobił wieloletni rekord Gerda Muellera. Wydawało się, że przez najbliższe lata nikt nie zdoła choćby się do niego ponownie zbliżyć. Harry Kane bryluje jednak formą w Bayernie Monachium i niewykluczone, że przebije poprzeczkę ustawioną przez Polaka. Wątpliwości wobec tego nie ma na pewno żona Gerda Muellera. 




Lewandowski ustanowił nowy rekord dopiero w doliczonym czasie ostatniego meczu sezonu 2021/22. Pokonał wówczas Rafała Gikiewicza, który bronił bramki Augsburga. Polski pojedynek przebiegał pod dyktando golkipera, który nie zamierzał ułatwiać sprawy rodakowi. Ostatecznie jednak to ówczesny napastnik Bayernu okazał się lepszy i zmieścił piłkę w siatce, przebijając tym samym wieloletni rekord niemieckiej legendy.

„To jasne, że pobije”

Okazuje się, że rekord Lewandowskiego może nie być tak samo długowieczny. Wszystko przez formę, jaką prezentuje Harry Kane. Anglik od momentu transfery do Bayernu rozegrał w Bundeslidze zaledwie 15 meczów, ale nastrzelał w nich aż 21 goli. Co ważne, nie trafił do bramki tylko w 3 meczach. Tym samym ma już więcej niż połowę historycznego dorobku „Lewego”.




Kane ma do końca sezonu jeszcze 19 meczów, więc przy zachowaniu obecnej skuteczności może go zakończyć nawet z 46 trafieniami. Wiele wskazuje więc na to, że uda mu się pobić rekord Lewandowskiego. Wobec tego nie ma wątpliwości żona zmarłego Gerda Muellera, Uschi. Kobieta wprost stwierdziła, że mu się to uda.




To jasne, że Kane pobije rekord Lewandowskiego. Jest w stanie to zrobić. Musiałoby się wydarzyć coś strasznego, żeby mu nie wyszło – stwierdziła na łamach „Bilda”.




Kane będzie mieć okazję na poprawienie dorobku bramkowego już 12 stycznia. Bayern zmierzy się wówczas na własnym stadionie z Hoffenheim.

Rosjanie komentują gest Jana-Krzysztofa Dudy. „Szkoda, że czołowy polski szachista zachowuje się w ten sposób”

Jan-Krzysztof Duda wywołał masę skrajnych reakcji nie podaniem ręki Denisowi Chismatułlinowi. Sytuacja miała miejsce przed partią obu panów na mistrzostwach świata w szachach szybkich i błyskawicznych. Obecnie w internecie nie braknie snucia domysłów nad potencjalną karą dla Polaka. I tego, czy w ogóle byłaby ona zasadna. 




Zakończone niedawno mistrzostwa świata w szachach szybkich i błyskawicznych przebiegły pod dyktando Magnusa Carlsena. Norweg wygrał w obu kategoriach i ponownie udowodnił swój niebywały talent do gry. Nasz reprezentant, Jan-Krzysztof Duda nie zachwycił i zajął dopiero 45. (szybkie) i 10. miejsce (błyskawiczne). Mimo to i tak mówią o nim światowe media.




Wszystko przez gest (a raczej jego brak) przed partią z Rosjaninem – Denisem Chismatułlinem. Polak nie podał ręki swojemu rywalowi, co miało być spowodowane otwartym popieraniem przez 39-latka rządów Władimira Putina oraz inwazji na Ukrainę.

Zostanie ukarany?

W mediach często widać dywagacje na temat tego, czy Duda za nie podanie ręki Chismatułlinowi może zostać ukarany. I faktycznie, mogłoby się tak stać, gdyby Rosjanin zgłosił sprawę do Komisji Etyki, o czym mogliśmy przeczytać w stanowisku FIDE (Międzynarodowa Federacja Szachowa).




– Duda mógłby zostać ukarany tylko wtedy, gdy osoba przeciwna, której odmówiono uścisku dłoni, zwróci się o to do Komisji Etyki. W sytuacji Dudy i Chismatułlina takich zgłoszeń nie było – napisała organizacja. 

Nie zrobił tego jednak, więc Polakowi najprawdopodobniej nic nie grozi. W rosyjskich mediach czuć jednak żal w związku z całą sytuacją.




– Międzynarodowa Federacja Szachowa (FIDE) bada możliwość ukarania polskiego szachisty za odmowę podania ręki Rosjaninowi. A Rosyjska Federacja Szachowa wyraziła ubolewanie z powodu zachowania Polaka – napisano na portalu „radio1.ru”.




– Szkoda, że czołowy polski szachista zachowuje się w ten sposób – cytowano w rosyjskich mediach Aleksandra Tkaczewa, znanego działacza szachowego. 




– Uważam, że FIDE powinna reagować na takie przypadki. Ktokolwiek nie chce uścisnąć ręki, powinien zostać ukarany, czyli albo otrzymać ostrzeżenie, albo przegrać z automatu – komentował z kolei Siergiej Kariakin, ukraiński szachista. 

Świetna wiadomość dla kibiców Lecha Poznań ws. stadionu. Czekali na to długie lata

Brudna membrana na ENEA Stadionie w Poznaniu stała się obiektem kpin ze strony kibiców Lecha i nie tylko. Powierzchnia obiektu nie była czyszczona od dwunastu lat. Według najnowszych doniesień stadion przy ulicy Bułgarskiej w 2024 roku znów będzie lśnił.




Wyczyszczą membranę

Portal „Sportowy Poznań” poinformował, że w miejskiej kasie na 2024 rok zabezpieczono 5 milionów złotych na czyszczenie stadionu. Całość kwoty będzie przeznaczona na usuwanie brudu z zadaszenia, modernizacji posadzek, telebimów i żelbetonowych konstrukcji. Ponadto na trybunie I (im. Teodora Anioły) położone zostaną płytki.

Snoop Dogg na Igrzyskach Olimpijskich! Nietypowa rola amerykańskiego rapera [CZYTAJ]




– W budżecie na 2024 rok mamy zabezpieczone środki na kompleksowe mycie membrany wraz z naprawą kilku drobnych usterek technicznych. Nie wiemy jeszcze dokładnie kiedy rozpoczną się prace, ponieważ musi zostać ogłoszony przetarg – powiedział rzecznik prasowy Poznańskich Ośrodków Sportu i Rekreacji, Filip Borowiak w rozmowie ze „Sportowym Poznaniem”.




Doniesienia o wyczyszczeniu membrany spotkały się ze sporym zadowoleniem kibiców Lecha Poznań. Od wielu lat narzekali oni na stan jej czystości. Membrana, która na początku była biała, bardziej przypomina szarą. Ostatni raz czyszczono ją przed EURO 2012.

Nareszcie ludzie przestaną marudzić o tej membranie„, „Świat się kończy„, „Piekło zamarzło” – to kilka komentarzy poznańskich kibiców z Twittera po ogłoszeniu informacji o posprzątaniu brudu.




Źródło: Sportowy Poznań

Snoop Dogg na Igrzyskach Olimpijskich! Nietypowa rola amerykańskiego rapera

Popularny amerykański raper, Snoop Dogg, pojawi się na tegorocznych Igrzyskach Olimpijskich. 52-latek będzie pracować jako reporter dla amerykańskiej telewizji.




Wielkimi krokami zbliżają się Igrzyska Olimpijskie 2024. Tegoroczna impreza odbędzie się w Paryżu. Potrwa ona od 26 lipca do 11 sierpnia. Na nadchodzących Igrzyskach przeprowadzone zostaną zmagania w 38 dyscyplinach. Na imprezie po raz pierwszy pojawi się breakdance.




Na imprezie nie zabraknie wielu gwiazd spoza świata sportu. Jedną z nich będzie Snoop Dogg! Amerykański raper nie pojawi się jednak wyłącznie w roli gościa. Podczas paryskiej imprezy będzie pracować dla amerykańskiej telewizji.




W trakcie Igrzyska Olimpijskich 2024 Snoop Dogg będzie pracować dla telewizji NBC Sports. Amerykanin będzie w niej pełnił rolę swego rodzaju reportera, czy też korespondenta. Snoop Dogg potwierdził swoją obecność na Igrzyskach za pomocą swoich mediów społecznościowych. Na Twitterze zamieścił dwa wpisy promujące imprezę.

– Noworoczny nastrój. Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024. Do zobaczenia tego lata – napisał Snoop Dogg.

– To już oficjalne. Igrzyska Olimpijskie 2024, będę tam! – dodał raper.




Kooperację potwierdziła także sama stacja NBC. Na jej stronie pojawił się artykuł, w którym opisano rolę Snoop Dogga podczas nadchodzącej imprezy.

– Światowa gwiazda będzie pracować na miejscu w Paryżu, by dostarczać najnowsze wieści do programu poświęconemu Igrzyskom na antenie NBC i Peacock. (…) Widzowie mogą spodziewać się częstych występów 52-latka. Będzie szczegółowo przyglądał się miastu i sportowcom – czytamy na łamach „NBC News”.

– Dorastałem, oglądając Igrzyska Olimpijskie i jestem podekscytowany, gdy widzę, jak niesamowici sportowcy przyjadą do Paryża. To święto umiejętności, poświęcenia i dążenia do doskonałości – powiedział Snoop Dogg.


źródło: NBC NEWS

Mateusz Borek odsłania kulisy rynku transferowego. Slisz, Szymański i Neymar

Podczas środowej „Mocy Futbolu” Mateusz Borek poruszył kilka tematów związanych z rynkiem transferowym. Dziennikarz podzielił się swoimi spostrzeżeniami odnośnie sytuacji Bartosza Slisza i Sebastiana Szymańskiego. Ujawnił także szczegóły odnośnie transferu Neymara.




Sebastian Szymański rozgrywa fantastyczny sezon w Fenerbahce. We wszystkich rozgrywkach rozegrał 29 meczów, w których strzelił 11 bramek i zanotował 10 asyst. Jego zespół będzie walczył o mistrzostwo Turcji. Portal Transfermarkt wycenia go na 20 milionów euro. To wszystko czyni go łakomym kąskiem na rynku transferowym. Jak jednak przekazał Mateusz Borek na łamach „Kanału Sportowego”, obecnie nie ma tematu transferu 24-latka.

– Jest wielkie ssanie dzisiaj na rynku na Sebastiana Szymańskiego, natomiast nie ma tematu jego odejścia z Fenerbahce. Takie jest stanowisko klubu – przekazał Mateusz Borek.

– Dla mnie to dobrze, bo wierzę, że w wielkiej formie przyjedzie Sebastian na zgrupowanie reprezentacji w marcu, zdemolujemy Estonię, a potem poradzimy sobie z Walią czy Finlandią. Niech też kolejną pieczątką do dużego transferu będzie jego występ na Mistrzostwach Europy – ocenił.




Kolejnym tematem poruszonym przez Mateusza Borka był ewentualny transfer Bartosza Slisza. 24-latek w ostatnich miesiącach jest w naprawdę dobrej dyspozycji, co pokazuje nie tylko na polskich, ale i zagranicznych boiskach. Jego odejście z Legii wydaje się coraz bardziej prawdopodobne. Kontrakt Slisza obowiązuje jednak tylko do końca tego roku. Mimo to Mateusz Borek uważa, że sprzedaż Slisza za kwotę trzech milionów euro byłaby „działaniem na szkodę spółki”.

– Gdyby dzisiaj ktoś sprzedał Slisza za 3 miliony euro, to w moim przekonaniu byłoby to działanie na szkodę spółki – ocenił Mateusz Borek.

– Jeśli my się mamy szanować i my w ogóle chcemy rozważać ofertę za Bartosza Slisza na trzy miliony euro, dla chłopaka, który jest blisko pierwszego składu reprezentacji Polski, który jeszcze w ogóle nie dochodzi do wieku swojego prime’u, tylko jest dziś na etapie rozwoju, który zrobił gigantyczny postęp w ostatnich kilkunastu miesiącach, który zyskał doświadczenie w europejskich pucharach i ograł kilka zespołów w Europie… To to jest dla mnie niezrozumiałe – uzupełnił dziennikarz.




Mateusz Borek podzielił się także informacjami odnośnie legendarnego już transferu Neymara do PSG. Informacje te dziennikarz uzyskał od Piniego Zahaviego, który odpowiadał za przeprowadzenie tego transferu.

– Ja już nie pamiętam dokładnie tego oficjalnego pakietu, który dotyczył przejścia Neymara z Barcelony do PSG. Chyba się tam mówiło, że to się zamknęło w granicach w okolicach 250 milionów euro… Natomiast rozmawiałem prywatnie z Pinim Zahavim i ta kwota, którą usłyszałem, ona mnie powaliła. Ona była 150 milionów euro większa. Bo to była prowizja dla ojca, dla brata, szereg wynegocjowanych bonusów – ujawnił Mateusz Borek.




Lechia Gdańsk nie zagra baraży na swoim stadionie. Zaskakujący powód

1 i 2 czerwca bieżącego roku na Polsat Plus Arenie Gdańsk, z którego na co dzień korzysta Lechia, odbędzie się koncert Dawida Podsiadło. Termin ten koliduje z potencjalnymi barażami o awans do Ekstraklasy, w których gdańszczanie mogą wziąć udział. W związku z tym klub wydał specjalny komunikat. 




Jeszcze w 2022 roku oficjalnie przyklepano termin na koncert Dawida Podsiadło. Wówczas prawdopodobnie nie zakładano, że Lechia będzie musiała walczyć o powrót do Ekstraklasy i martwić się ewentualnym kolidowaniem wydarzenia z barażami.

Co z meczem?

Stało się jednak inaczej. Ewentualne mecze barażowe pokrywają się ze wspomnianym koncertem wokalisty, w związku z czym teoretycznie nie byłoby ich gdzie rozegrać. Lecha w specjalnym komunikacie poinformowała zatem o trwających pracach w celu zapewnienia optymalnej organizacji.




Mowa konkretnie o przeniesieniu baraży na Stadion Miejski w Gdańsku przy ul. Traugutta 29. Co ważne, zaznaczono, że obiekt ma mniejszą pojemność od nominalnego stadionu Lechii, więc pierwszeństwo do zakupu biletów mieliby posiadacze karnetów na rundę wiosenną.

– Rozważamy ewentualność rozegrania tego spotkania na stadionie przy ul. Traugutta 29, który z pewnością ma dla Klubu znaczenie symboliczne. Ten wyjątkowy obiekt przyniósł naszej biało-zielonej społeczności nie tylko dumę, ale także niezapomniane sportowe emocje – czytamy w komunikacie.




– W związku z tym, że stadion przy ul. Traugutta 29 nie jest w stanie pomieścić tylu kibiców, ilu normalnie może pojawić się na Polsat Plus Arena Gdańsk,pierwszeństwo zakupu będą mieli posiadacze karnetów na rundę wiosenną. Posiadacze karnetów na cały sezon, zgodnie z przysługującymi im korzyściami, mają zagwarantowany bezpłatny wstęp na to spotkanie – napisano. 

Finał MŚ w darcie z motywem Premier League. 16-latek otrzymał wsparcie od legend i piłkarzy Manchesteru United

Mistrzostwa świata w darcie dobiegają powoli do końca. W dzisiejszym finale zmierzą się dwaj Anglicy. Na drodze rozstawionego Luke’a Humphriesa stanie 16-letni Luke Littler. Co ciekawe, za pierwszego kciuki trzyma Leeds United, a za drugiego piłkarze Manchesteru United.




Wsparcie od Czerwonych Diabłów

Luke Littler zaskoczył wielu kibiców swoją postawą na turnieju mistrzostw świata w darcie. 16-latek wygrał wczorajszy półfinał i w decydującym starciu spotka się z Humphriesem. Littler jest zadeklarowanym kibicem Manchesteru United. Na konferencji prasowej przyznał, że piłkarze Czerwonych Diabłów trzymają za niego kciuki.

– Mam teraz wielu fanów. Otrzymałem wiadomość od Luke’a Shawa z Manchesteru United, Rio Ferdinanda i, przed moim meczem z Barneyem [Raymond van Barneveld, przyp. red.], dostałem wiadomość od Gary’ego Neville’a i Johnny’ego Evansa. To jest po prostu szalone. Ludzie, których podziwiałem, zwłaszcza mój klub, Manchester United, życzyli mi szczęścia – powiedział.




Schlierenzauer po karierze został biznesmenem i mentorem dla młodych skoczków. „To jest świetna rzecz” [CZYTAJ]

Według doniesień „Mail Sport” Manchester United zaprosił Luke’a Littlera na Old Trafford, aby obejrzał mecz z Tottenhamem po swoim fenomenalnym występie na turnieju.

Co ciekawe, finał mistrzostw świata w darcie można nazwać spotkaniem fanów Premier League. Rywal 16-latka jest bowiem kibicem Leeds United, które otwarcie wsparło go w mediach społecznościowych.




– Powodzenia dla kibica Leeds United i nowego numeru jeden na świecie przed dzisiejszym finałem mistrzostw świat przeciwko Luke’owi Littlerowi – czytamy.

Największa nagroda




Luke Littler za awans do finału zagwarantował sobie nagrodę w wysokości 200 tysięcy dolarów. Wygrana turnieju spowoduje, że młody Anglik otrzyma 500 tysięcy dolarów. 16-latek jest najmłodszym zawodnikiem, który awansował do tego etapu w zawodach tej rangi. Wspomniana nagroda jest jego największą w dotychczasowej przygodzie z dartem.

Starcie Littlera z Humphriesem zaplanowano na środę 3 stycznia o godzinie 21:15.

Źródło: TVP Sport, Twitter

Schlierenzauer po karierze został biznesmenem i mentorem dla młodych skoczków. „To jest świetna rzecz”

 

Gregor Schlierenzauer udzielił wywiadu portalowi TVP Sport. Legenda skoków narciarskich opowiedziała o swoim życiu po karierze. Austriak zdradził, że pomaga w wyszkoleniu między innymi Stephana Embachera.




Co po karierze?

Gregor Schlierenzauer zakończył karierę w 2021 roku. 33-latek w rozmowie z TVP Sport opowiedział o tym, czym się zajmuje po sportowym etapie jego życia. Austriak aktualnie zajmuje się deweloperskim biznesem i pomaga w rozwoju młodym skoczkom narciarskim.




16-latek wybrał Polskę zamiast Hiszpanii. Niedawno trenował z klubem z La Ligi [CZYTAJ]

Gregor Schlierenzauer zdradził, że współpracuje między innymi ze Stephanem Embacherem. 33-letnia legenda skoków zaznacza jednak, że nie jest trenerem, a bardziej mentorem.




– Moim zadaniem jest raczej bycie ich mentorem w trudnych sprawach, doradcą, a trochę również menedżerem. Staram się nie być w tym nachalny, po prostu jestem w pobliżu, gdy istnieje potrzeba. Embacher to młody skoczek, ale jest cool, ma mnóstwo potencjału, ciekawe podejście do sportu. Niemniej, musimy pamiętać, że ma jeszcze długą drogę do przejścia. To dopiero jej początek. Warto, aby nie przeskakiwał od razu kilku szczebli, tylko szedł po każdym – powiedział Austriak.

– To jest świetna rzecz, kiedy możesz być nieco w cieniu, a jednocześnie mieć wpływ na to, jak oni się rozwijają – podsumował wybitny skoczek.




Źródło: TVP Sport

16-latek wybrał Polskę zamiast Hiszpanii. Niedawno trenował z klubem z La Ligi

Bruno Klimek udzielił wywiadu „TVP Sport”. Młody piłkarz niedawno miał ofertę z reprezentacji Hiszpanii. Omówił ze względów formalnych oraz chęci bronienia Biało-Czerwonych barw.




Nie dla Hiszpanów

Bruno Klimek w rozmowie z „TVP Sport” opowiedział o swoich korzeniach i chęci gry w reprezentacji Polski. Młody bramkarz ma w rodzinie samych Polaków, dlatego zdecydował się na reprezentowanie Biało-Czerwonych.




– Urodziłem się w Miami, gdzie żyłem z mamą i bratem. W pobliżu mieszkał mój wujek, brat mojej mamy, który zawsze dużo mi pomagał. Na Majorkę przeprowadziłem się z mamą i bratem, gdy miałem dziewięć lat. Ale wszyscy w mojej rodzinie są Polakami i wychowałem się w domu, gdzie zawsze mówiliśmy po polsku – powiedział bramkarz, który jeszcze niedawno trenował z pierwszym zespołem RCD Mallorca.

Zbigniew Boniek broni Paulo Sousę. „Związek najwyraźniej chciał innego selekcjonera” [CZYTAJ]




– Federacja zgłosiła się z zapytaniem do klubu czy posiadam już hiszpański paszport oraz, czy członkowie mojej rodziny są Hiszpanami. Nie miałem jednak paszportu, dlatego powołanie do kadry było niemożliwe. Ale jestem bardzo szczęśliwy z tego, że gram dla Polski. Czuję się Polakiem i moja rodzina jest z tego kraju – przyznał.

Inspiracja

Bruno Klimek w rozmowie z „TVP Sport” przyznał, że jego idolem jest Gianluigi Buffon. Aktualnie inspiracją dla Polaka jest golkiper FC Barcelony, Marc-Andre Ter Stegen.




– Za bardzo dobrego bramkarza uważam także Wojciecha Szczęsnego, ale także jestem pod wrażeniem Marcina Bułki, który ma niesamowity sezon – dodał.

16-letni bramkarz broni aktualnie w drużynie CD San Francisco. Klimek ma za sobą trzy mecze w reprezentacji Polski do lat szesnastu. Golkiper zadebiutował w spotkaniu z Danią. Później zagrał również przeciwko Belgii i Norwegii.

Źródło: TVP Sport

fot. www.instagram.com/fusmnt